W obliczu zarazy pytanie obywatelskie: może czas zacząć budować normalne państwo?/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

W czasie obecnego kryzysu możemy się przekonać, że najważniejszym zadaniem państwa jest stworzenie podstaw realnej polskiej gospodarki narodowej. Żebyśmy sami mogli wyprodukować śrubki i maseczki.

O naszej chrześcijańskiej wierze pisałem przed tygodniem. Dziś zajmę się tylko sprawami doczesnymi, istotnymi dla wszystkich, którzy chcą jeszcze pożyć. W tym tarczą ochronną opracowaną przez nasz rząd. I chociaż zamierzałem się pochwalić udanym wyjazdem na narty, nie będę nikogo wkurzał: zostańcie w domu 😊

Aż jęknąłem, gdy zobaczyłem tę kwotę – 211 miliardów złotych na walkę ze skutkami Covid-19. Ale potem, gdy przyjrzałem się dokładnie rozdziałowi wydatków, w tym rzekomych wydatków, mój entuzjazm wyraźnie zbladł. Co dostrzegło moje mało ekonomiczne, humanistyczne oko?

  1. 70 miliardów, 1/3 środków, zostanie bezpośrednio wpompowane w system bankowy, ratując go przed paniką i upadkiem.
  2. 75 miliardów zasili system bankowy pośrednio, finansując wakacje podatkowe i przesunięcia w spłatach kredytów.
  3. I dopiero 66 miliardów złotych, czyli – jak to ładnie nazwano – gotówkowy komponent rządowy, posłuży bezpośrednio do walki ze skutkami kryzysu gospodarczego wywołanego chińskim wirusem (że zacytuję głowę sprzymierzonego z nami Imperium).

Tak to wygląda moim skromnym zdaniem; chętnie je zmienię. I dlatego gdzieś w okolicach wakacji poznamy znowelizowany już budżet państwa. Skorygowany o kwotę 50 miliardów złotych, bo część z wydatków rządowych wróci do skarbu państwa.

Ile dostaną przedsiębiorcy z najbardziej dotkniętych kryzysem branży turystycznej i usługowej? Wygląda na to, że nic.

Bo nawet rząd nie zaproponował im zawieszenia kosztów zatrudnienia pracowników (ZUS + podatki). Czegoś, co było możliwe do wdrożenia jedną decyzją. W zamian proponując biurokratyczną formułę 40% rządowego dofinansowania dla ratowania stanowisk pracy. I odroczenie składek, zamiast rezygnacji z ich poboru w sytuacji rzeczywistych strat firmy.

Dostaną za to zatrudnieni na umowach śmieciowych, 2000 zł jednorazowej pomocy; mam nadzieję, że na rękę, a nie brutto. I to jest rzeczywista skala rządowej pomocy udzielona pracownikom. Ponieważ w grę może wchodzić ok. 1 miliona osób, będzie to stanowić koszt dla budżetu państwa w wysokości 2 miliardów złotych.

Koniec marudzenia, poszukajmy pozytywów.

Pamiętacie jeszcze o Pracowniczych Planach Kapitałowych? Pisałem o tym jakiś czas temu. O tym, jak absurdalnym pomysłem jest lokowanie naszych pieniędzy na giełdzie kapitałowej w celu ich pomnożenia na spokojną starość. Popatrzmy na główny indeks naszej warszawskiej giełdy, WIG 20, bo tu fundusze emerytalne lokowałyby nasze składki. Żeby nikt się nie czepiał, że manipuluję wskaźnikami, rozpatrzmy je na przestrzeni ostatnich 20 lat. 2500 pkt wynosiła jego wartość w roku 2000. I wzrosła do 3900 pkt w roku 2008, aby potem w ciągu kryzysowego roku spaść do 1400 pkt. Tyle samo, ile teraz, 18 marca 2020 roku, po spadku w ciągu zaledwie jednego miesiąca o 600 pkt.

Ile stracilibyśmy z naszych oszczędności w ciągu 20 lat odkładania składek w ramach PPK? Według mnie co najmniej 60% wartości naszego wkładu, bo przecież coś trzeba płacić za obsługę, ale niech to policzą ekonomiści.

Co w tym jednak pozytywnego? O, bardzo dużo! W czasie obecnego kryzysu naocznie możemy się przekonać, że nie warto inwestować w miraże. I że najważniejszym zadaniem państwa jest stworzenie podstaw pod budowę realnej polskiej gospodarki narodowej. Żebyśmy sami mogli wyprodukować śrubki i maseczki. Stworzenie podstaw poprzez atrakcyjne dla polskich obywateli rozwiązania prawne. Także te zabezpieczające naszą starość. To wszystko, czego oczekuję od polskiego rządu, jakiej by orientacji politycznej nie był.

Jan A. Kowalski

PS. Ponieważ w czasie wojny (i pandemii) nie powinno się krytykować własnego rządu – bardzo dobrze nasz rząd rządzi, brawo! 😁

Dr Sadowski: Trzeba zawiesić absurdalne, czasochłonne procedury. Rząd nie rozumie, jaka zapaść miała miejsce

Dr Andrzej Sadowski o „tarczy antykryzysowej”, potrzebie zwolnienia przedsiębiorców z nadmiaru biurokracji, dodruku pieniądza i wzroście inflacji oraz o polskiej giełdzie.

 

Nie było oficjalnie dodruku pieniądza, a mieliśmy bardzo dużą inflację w styczniu.

Dr Andrzej Sadowski zauważa, że wcześniej „korzystaliśmy z dobrodziejstwa deflacji”.  Tłumaczy, że „inflacja niszczy oszczędności” . Obecnie możemy się spodziewać, że będzie ona jeszcze wyższa. Zaznacza, że „dzisiejsze obniżenie stóp procentowych nie będzie mieć przełożenia na ratowanie polskich przedsiębiorców”, gdyż jego realny wpływ odczujemy dopiero za kilkanoście miesięcy. Prezes Centrum im. Adama Smitha przewiduje, że złoty będzie dalej tracił na wartości:

Pieniądz ze względu na brak towarów i spekulacji  nagle straci tyle na wartości, że każdy będzie szukał własnego sposobu oszczędzania.

Ekonomista, że polska giełda ma możliwość uruchomienia instrumentów, jak publiczne listy zastawne i weksle, z których obecnie niezbyt korzysta. Przypomina jak Niemcy, które rozpętały, a następnie przegrały II wojnę światową, podniosły się po niej wyprzedzając po kilkunastu latach gospodarkę brytyjską. Niemcy postawili bowiem na wolny rynek, gdy Brytyjczycy stosowali interwencjonizm. Do podobnej sytuacji doszło, jak mówi, w Polsce, kiedy to po przetoczeniu się przez nasz kraj trąb powietrznych:

Nagle okazało się, że można zawiesić prawo budowlane, by każdy mógł następnego dnia odbudowywać własny dom.

Nasz gość zaznacza, iż także obecnie należy zawiesić „absurdalne, czasochłonne procedury”. Proponuje żeby za część pieniądzy uzyskiwanych z Unii Europejskiej na walkę z koronawirusem rząd zapłącił za małych i średnich przedsiębiorców składki na ZUS.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Prof. Prokopowicz: Według naukowców, jeśli rząd JKM nie robiłby nic ws. koronawirusa zmarłoby ok. 650 tys. Brytyjczyków

Prof. Adam Prokopowicz o zmianie w brytyjskiej polityce walki z Covid-19 oraz tym, czemu czerwcowe upały go nie zabiją oraz ekonomicznym aspekcie epidemii.

  • Badanie Imperial College pokazują skalę ofiar, jakie może przynieść epidemia koronawirusa i jak ją ograniczyć.
  • Brytyjski rząd nie zamyka pubów, ale zachęca Brytyjczyków żeby do nich nie chodzili.
  • Gdyby zamknąć wszystkie restauracje w Zjednoczonym Królestwie, kosztowałoby to 250 mln funtów dziennie.

Prof. Adam Prokopowicz przedstawia sytuację Londynu, gdzie zamknięto 40 stacji metra. Zamykane są biura w londyńskim City, przy czym to poszczególne firmy tak decydują. Na tym polega różnica między Anglosasami a Europejczykami, że „w Europie kontynentalnej mamy określone rozkazy” zaś w UK i USA „daje się ludziom wolną rękę” czy np. chcą chodzić do pubów.

Obecnie mamy najgorszy okres, jeśli chodzi o wirusa- 8-10 stopni Celsjusza.

Gość „Poranka WNET” zauważa, że aktualna angielska pogoda sprzyja rozwojowi wirusa. Dodaje, iż według ustaleń amerykańskich naukowców  SARS-CoV-2 nie zostanie zabite przez wysokie, letnie temperatury. Musiałyby one mieć wynosić co najmniej 56 stopni Celsjusza, by zabić wirusa.

Prezes Instytutu Globalnych Innowacji, Ekonomii i Logistyki tłumaczy zmianę, jak zaszła w stosunku rządu JKM do zwalczania koronowirusa. Jak jeszcze niedawno Boris Johnson chciał budować stadną odporność, tak teraz apeluje, aby się odizolować, co poskutkuje minimalizacją strat związanych z chorobą. Zgodnie bowiem z opublikowanymi przez Imperial College danymi, jeśli władze nie podejmowałyby żadnych działań wobec koronawirusa w związku z nim zmarłoby ok. 650 tys. osób. Przy stosowanej do poniedziałku polityce powstrzymywania, ale bez radykalnych kroków ofiar śmiertelnych byłoby ćwierć miliona. Przy bardziej restrykcyjnej polityce jest szansa na zmniejszeni liczby ofiar do 20-30 tys. ludzi.

Musimy zacząć myśleć o finansach publicznych.

Ponadto prof. Prokopowicz przedstawia, jakie skutki może przynieść trwałe zamknięcie usług. Zamknięcie samej The Tube kosztowałoby Londyn 8 mln funtów. W związku z tym rząd musi kalkulować na jakie środki bezpieczeństwa może sobie pozwolić. Nasz gość omawia ocenia działania wielu państw, czyli dodruk pieniędzy. Nie ma wątpliwości, iż spowoduje to spadek wartości pieniądza. Opisuje działania poddających się panice ludzi, którzy:

Nagle lecą i wykupują wszystko bez żadnego sensu. […] Mam znajomego imama, którego przyłapałem w sklepie, jak kupował polską szynkę w puszce.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Dr Bartosiak: Gospodarce w pełnym biegu włączono hamulec. Mamy szok popytowy, podażowy i energetyczny

Dr Jacek Bartosiak o zatrzymaniu gospodarki wobec epidemii, niemożliwości imperium europejskiego, strategiach walki z koronawirusem i rywalizacji USA-Chiny.

Przypomina to zatrzymanie hamulcem ręcznym pociągu w biegu. Nie wiadomo, co się potem wydarzy.

Dr Jacek Bartosiak mówi, że dzisiejszą sytuację trudno porównać do czegokolwiek w przeszłości. Hiszpanka sprzed stu lat uderzyła w społeczeństwa  i tak doświadczone już kilkuletnią wojną. Obecnie zaś epidemia zatrzymała gospodarkę „w pełnym biegu”. Zadaje pytanie: „ile ludzie mogą wytrzymać?” . Na razie wszyscy zakładamy, że obecna sytuacja ma charakter przejściowy, ale, jak mówi, nawet gdyby pandemia potrwała króko, to nie da się już wrócić do ładu, który panował jeszcze w 2019 roku.

„Wszyscy” żyliśmy w postpolityczny przekonaniu, że cywilizowani ludzie są w stanie się dogadać. […] Kiedy przychodzi kryzys wszyscy wracamy do instynktów.

Ekspert ds. geopolityki zauważa, że nie można liczyć na solidarność europejską w czasach kryzysu. Stawia to pod znakiem zapytania sensowność projektu politycznego, jakim jest Unia Europejska. Ta ostatnia zdaje się bowiem być tylko „na dobrą pogodę”.

Nie ma czegoś takiego jak solidarność europejska. Jeżeli się nie przełamie […] tej niemocy, nie powstanie imperium europejskie.

Zaznacza, że należy już szukać odpowiedzi na trudności związane z przerwaniem się łańcucha dostaw. Wiążą się z nim inne ważne elementy obecnej trudnej sytuacji, którymi są: brak popytu, brak podaży, taniejąca ropa oraz masowy dodruk pieniądza na Zachodzie. Nasz gość zwraca uwagę na dwie strategie walki z koronawirusem. Pierwsza, obrana w kontynentalnej Europie zakłada zapobieganie rozprzestrzenieniu się epidemii na jej wczesnym stadium, drugą, którą przyjęła Wielka Brytania opiera się na walce z rozwiniętą już epidemią.

Dr Bartosiak przewiduje, że do wcześniej napiętych relacji amerykańsko-chińskich dojdą wzajemne oskarżenia o odpowiedzialność za epidemię.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Dietl: Teraz dodrukowanie pieniędzy nie powoduje wzrostu inflacji. Polskie firmy mogą zastąpić hiszpańskie i włoskie

Jak wygląda sytuacja na polskiej giełdzie? W jaki sposób pomóc tym, którzy tracą w tej sytuacji źródła dochodu? Czemu dodruk pieniędzy nie skutkuje większą inflacją? Wyjaśnia Marek Dietl.

Biura maklerskie bardzo dobrze się przygotowały. […] Po to jest giełda, by móc na niej handlować.

Marek Dietl o sytuacji na warszawskiej giełdzie. Została przeniesiona do wirtualnego świata. Zauważa, że Internet to bardzo użyteczne narzędzie, ale potrzebny jest też kontakt międzyludzki. Ocenia także przyszłość światowej gospodarki w kontekście dodruku miliardów banknotów ex-nihilo.

Teraz dodrukowanie pieniędzy nie powoduje wzrostu inflacji, jak to było kiedyś […] Dodrukowanie pieniędzy jest coraz bezpieczniejsze. Musi to jednak zostać zrobione w inteligentny sposób.

Chodzi o „skup istniejących aktywów, skup portfeli kredytów małych i średnich przedsiębiorstw”, gdyż literalne rozdawanie ludziom pieniędzy nie przyniosłoby pożądanych skutków. Prezes Giełdy Papierów Wartościowych tłumaczy, że brak inflacji po dodruku pieniądza to efekt zerowych kosztów krańcowych produkcji. To ostatnie wynika z robotyzacji i cyfryzacji pracy. Zauważa, iż

Pewne zjawiska związane z ekspansją monetarną nas ominęły. Polska nie zdecydowała się na niestandardowe metody uśmierzania kredytu.

Zaznacza, że Polska jest „idealnie spozycjonowana, by zastąpić niektórych graczy”, takich jak Hiszpania i Włochy. Nasz kraj jest bliżej centrum popytu niż Chiny. Naszą siłą jest także pracowitość Polaków.

Mówi także o tym, jak można pomóc osobom, które na skutek kryzysu spowodowanego pandemią straciły źródło dochodu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

PKN Orlen jest obecny w około stu krajach na sześciu kontynentach. Przez 4 lata zarobił 23 mld zł i chce je inwestować

Polska potrzebuje dużych inwestycji w energetykę, a one wymagają inwestora, który będzie posiadał odpowiednie środki. Łącząc siły, będziemy bardziej efektywni. To jest wręcz polską racją stanu.

Krzysztof Skowroński, Daniel Obajtek

Z Danielem Obajtkiem, Prezesem Zarządu największej polskiej spółki akcyjnej – Polskiego Koncernu Naftowego Orlen, rozmawia Krzysztof Skowroński.

Jaki jest cel przejęcia przez Orlen grupy kapitałowej Energa?

Gdy obejmowałem stanowisko szefa Orlenu, zapowiadałem, że musi on stać się spółką multienergetyczną i konsekwentnie ten cel realizuję. Rozwój PKN ORLEN w tym kierunku wpisuje się w megatrendy i działania realizowane przez inne, międzynarodowe koncerny z branży paliwowej. Dywersyfikacja źródeł przychodów zwiększa bowiem odporność spółki na wahania rynkowe i zmiany w otoczeniu makroekonomicznym. W ten sposób budowana jest dodatkowa wartość dla klientów i akcjonariuszy. Właśnie tak swoją działalność biznesową rozwijają już regionalni gracze – konkurenci Grupy ORLEN, czyli węgierski MOL, austriacki OMV czy włoskie Eni, a także światowi giganci, jak BP, Shell czy Total. W ciągu czterech lat Orlen zarobił 23 mld zł. Chcemy te pieniądze dobrze zainwestować. Oprócz inwestycji w unowocześnianie rafinerii czy rozbudowę petrochemii, angażujemy się również w energetykę. PKN Orlen już jest czwartym producentem energii elektrycznej w Polsce. Ten obszar chcemy rozwijać, dlatego inwestujemy w farmy wiatrowe na morzu, w nisko- i zeroemisyjne źródła wytwarzania energii. Przejęcie Energi zwiększy jeszcze bardziej możliwości rozwoju tego obszaru. Połączenie Energi z Orlenem ma charakter komplementarny. Skorzystają na tym obie spółki. My mamy doskonale rozwiniętą sprzedaż, a Energa sieć dystrybucyjną. Chcemy wykorzystać efekty synergii. Dzięki temu m.in. będziemy mogli zaproponować klientom kompleksowe usługi.(…)

Mamy długą historię udanych akwizycji. Żadna spółka przejęta przez Orlen na tym nie straciła. W każdym przypadku fuzje dały impuls do rozwoju przejmowanych spółek.

Przykładem jest włocławski Anwil, w który inwestujemy 1,3 mld zł, by zwiększyć o połowę moce wytwórcze nawozów. Mamy wizję, jeżeli chodzi o rozwój Energi, będziemy w nią inwestować. To opłaci się Orlenowi, ale zdecydowanie opłaci się też Enerdze.

Czy projekt przejęcia Lotosu jest od strony prawnej i finansowej dopracowany? Kiedy Komisja Europejska powie „tak”, będzie można to szybko zrobić? W naszym Radiu mówimy: wnet.

To bardzo skomplikowany proces. Wymaga wielu badań, wycen i analiz. Do tego dochodzą też tzw. warunki zaradcze. Prowadzimy zaawansowane rozmowy z naszą konkurencją, której opinie Komisja także bierze pod uwagę. Rozmawiamy również z Komisją. Ta transakcja wiąże się z koncentracją hurtu i detalu. Ma także wpływ na rynki zewnętrzne, bo przecież jesteśmy obecni nie tylko w Polsce, ale też za granicą. Orlen 60% swoich przychodów uzyskuje spoza rynku polskiego. Z tego więc powodu Komisja bada też koncentrację na każdym rynku Unii Europejskiej, na którym działamy. My również to robimy, dostarczamy analizy. Poza tym Orlen produkuje nie tylko paliwa, lecz także nawozy, energię, środki smarne czy oleje. Grupę tworzą również spółki zależne, które wykonują różnego rodzaju usługi i które później też zostaną połączone. W tych przypadkach także bada się poziom koncentracji. To bardzo trudny proces, ale robimy wszystko, by przeprowadzić go jak najszybciej, bo bez wątpienia będzie on korzystny zarówno dla obu spółek, akcjonariuszy, klientów, polskiej gospodarki, jak i bezpieczeństwa energetycznego kraju.

Na całym świecie rosną obciążenia regulacyjne. W związku z tym trzeba szukać pewnych możliwości optymalizacji.

Dziś powinniśmy robić wspólne zakupy ropy, bo przez to uzyskujemy większe wolumeny i jesteśmy atrakcyjniejszym klientem. Dzięki temu nie rozmawiamy z trzecim, czwartym pośrednikiem, tylko bezpośrednio z narodowymi koncernami. I to po pierwsze gwarantuje dobry biznes, a po drugie – bezpieczeństwo państwa.

Gdyby doszło do tego połączenia, to które miejsce w Europie będzie zajmował Orlen?

Wszystkie wielkie firmy, z którymi konkurujemy, połączyły się już 20–30 lat temu. Miały odwagę, by przeprowadzić konsolidacje, tworzyć spółki multienergetyczne. U nas tej odwagi wcześniej nie było. Było za dużo niezdrowej polityki. Zwłaszcza za czasów Platformy i PSL-u, ale i jeszcze wcześniej.

Nikt nie miał odwagi zmienić tego postsowieckiego układu spółek. Każdy musiał mieć własny żłóbek, przy którym się żywił. Nikogo nie obchodziła globalna gospodarka. I wszyscy tracili, a przede wszystkim Polacy.

A jeżeli chodzi o nasze miejsce w Europie – wśród koncernów, z którymi rozmowy są trudniejsze i które nie są zbyt przychylne konsolidacji, jest np. BP z ponad 130 miliardami dolarów kapitalizacji. Tymczasem my, nawet po połączeniu, będziemy mieć około 16 mld dolarów. Dzięki fuzji powstanie spółka, która będzie miała możliwości inwestycyjne. To, by do tego doszło, jest wręcz polską racją stanu. Polska potrzebuje dużych inwestycji w energetykę, a one wymagają inwestora, który będzie posiadał odpowiednie środki. Łącząc siły, będziemy bardziej efektywni. (…)

Jakim sportem się Pan Prezes interesuje?

Zdecydowanie lubię kolarstwo. Tym bardziej cieszę się, że w zeszłym roku do Grupy Sportowej Orlen dołączyli utalentowani kolarze torowi. (…)

Poprzez sport najlepiej buduje się rozpoznawalność marki. Tak robią wszystkie liczące się firmy na świecie. Marka ma również swoją cenę i wartość.

Ale przede wszystkim poprzez sport promujemy naszą Najjaśniejszą Rzeczpospolitą, i to na całym świecie. Bardzo mocno inwestujemy w promowanie naszego kraju poprzez barwy narodowe w sporcie.

Choćby nawet ostatnią decyzją związaną z tym, że jesteśmy tytularnym sponsorem zespołu Alfa Romeo Racing Orlen, którego zawodnicy ścigać się będą w bolidzie w biało-czerwonych barwach. Trzecim kierowcą teamu został Robert Kubica. Formułę 1 przed telewizorami ogląda dwa miliardy ludzi na świecie. To jest sto czterdzieści godzin emisji na cały świat. Proszę sobie wyobrazić, jak wtedy rośnie rozpoznawalność i firmy, i kraju.

Cały wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prezesem Orlenu Danielem Obajtkiem pt. „Kierunek: Orlen” znajduje się na s. 12 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Wywiad Krzysztofa Skowrońskiego z prezesem Orlenu Danielem Obajtkiem pt. „Kierunek: Orlen” na s. 12 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wzburzenie i zamieszki w Libanie. Obraz „Szwajcarii Bliskiego Wschodu” i kraju cudu gospodarczego legł w gruzach

W Libanie przekonujemy się, że możemy podziękować naszym rządom, że nie dały się uwieść politykom dużych państw UE, proponującym Polsce mechanizm relokacji przy jednostronnej polityce otwartych drzwi.

Witold Dobrowolski, Mariusz Patey

Zdjęcia: Witold Dobrowolski

11 lutego br. w Bejrucie doszło do kolejnych zamieszek i starć protestujących, najczęściej młodych ludzi, z policją i wojskiem. Użyto armatek wodnych gazów łzawiących, a z drugiej strony – kamieni. Polski turysta może czuć się zdezorientowany. Widzi nowoczesne wieżowce i drogi, a jednocześnie – rozgoryczonych sytuacją polityczną i gospodarczą Libańczyków. Dlaczego od dłuższego już czasu ludzie chodzą pod parlament wyrażać niezadowolenie? (…)

Gospodarka Libanu, wyspecjalizowana w świadczeniu usług finansowych dla bogatych państw Zatoki Perskiej, nie potrafi odzyskać dawnej świetności. Przyczyn można wymieniać wiele. Według obserwatora z zewnątrz, kiedy w Libanie trwały walki, państwa Zatoki Perskiej zaczęły inwestować we własną infrastrukturę instytucji finansowych. Nie przypadkiem w amerykańskim Citi Banku głównymi akcjonariuszami zostali saudyjscy inwestorzy. W imię spokoju ostatnimi czasy w rządach Libanu uczestniczą ministrowie kojarzeni z organizacją szyitów – Hezbollahem.

W USA, Izraelu i państwach UE Hezbollah, powiązany z Iranem i Syrią, jest uważany za organizację terrorystyczną.Ten fakt tym bardziej ogranicza napływ do Libanu kapitałów z USA i państw Zatoki Perskiej.

Kolejne rządy libańskie nie potrafiły znaleźć nowego pomysłu na kraj, co gorsza, niemal wszyscy politycy tradycyjnych ugrupowań politycznych stracili zaufanie Libańczyków ze względu na szerzącą się korupcję, nepotyzm, układy rodzinne, klanowe i towarzyskie na wszystkich szczeblach władzy, w tym i w wymiarze sprawiedliwości. Bogactwo polityków razi szczególnie w czasach stagnacji gospodarki.

Uchodźcy w Libanie. Lekcja dla Polski

Liban, liczący 4,5 mln mieszkańców, to także kraj uchodźców. Wielu z nich przybyło w kolejnych falach, począwszy od 1948 r., z ogarniętej wojną i poddanej czystkom etnicznym Palestyny. W Libanie uzyskali schronienie, ale ich organizacje traktowały terytorium Libanu jako bazę wypadową na obszar wrogiego Izraela. Doprowadziło to do militarnych akcji Izraela i stało się jedną z przyczyn wojny domowej. Od 2011 r zaczęli licznie przybywać uchodźcy z Syrii. (…)

Odwiedzając Liban, przekonujemy się, że możemy podziękować naszym rządom, że nie dały się uwieść politykom dużych państw UE, proponującym Polsce mechanizm relokacji przy jednostronnie prowadzonej polityce otwartych drzwi. Nasz kraj, do którego już przyjechało 2 mln Ukraińców wskutek tamtejszego kryzysu ekonomicznego wywołanego wojną, nie jest przygotowany instytucjonalnie i kulturowo do prowadzenia skutecznych działań integracyjnych, tak jak byłe kraje kolonialne.

Duża liczba uchodźców przybywająca w krótkim czasie może wywołać problemy społeczne w społeczeństwie polskim i wśród nowo przybyłych. Pomagajmy tak, by sobie nie szkodzić.

(…) Tragedia losu chrześcijan polega na tym, że byli wyniszczani i wyrzucani z domów przez radykalnych bojowników islamskich walczących z Assadem. Strategie przetrwania wypracowywane przez setki lat nie zadziałały. W obozach dla uchodźców chrześcijanie jako mniejszość często byli dyskryminowani przez uchodźców muzułmańskich i zajmowali najniższe szczeble drabiny społecznej. Odpowiednie instytucje ONZ z rzadka dostrzegały ten problem.

W Libanie angażują się polskie organizacje charytatywne: Caritas, Fundacja Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, Polskie Centrum Pomocy Charytatywnej i inne. Niosą znaczącą pomoc, organizując pomoc medyczną, zapewniając namioty czy całe wioski kontenerowe. Organizują także pomoc rozwojową ważną dla lokalnych mieszkańców, np. rozbudowę oczyszczalni ścieków. Polityka pomocy na miejscu jest bardziej efektywna i może trafić do większej ilości osób w ramach posiadanego budżetu.

Protesty – zwiastun nowej ery?

(…) To jeden z paradoksów tego państwa: konserwatyzm stosunków społecznych współegzystuje z liberalnymi rozwiązaniami gospodarczymi, dużym udziałem kapitału prywatnego w PKB kraju. Wiele obszarów tzw. usług publicznych, np. służba zdrowia, energetyka, usługi komunalne – wymaga reform.

(…) Powstają nowe inicjatywy polityczne głoszące potrzebę transparentności, walki z korupcją, a także z pamiętającym czasy Francuzów systemem parytetów ze względu na przynależność religijno-etniczną. Wspomniane na początku protesty są także okazją do autopromocji wielu małych, skrajnych ugrupowań lewicy. Uczestnicy protestów nie wierzą jednak partiom i przywódcom. Tworzą ruch bez spójnego programu reform. Mimo przekonania o odpowiedzialności polityków rządzących dotychczas ugrupowań za problemy Libanu, nowe inicjatywy polityczne są przyjmowane z dystansem. Protestujący obawiają się, że na ich plecach przyjdą do władzy kolejni skorumpowani politycy, a los ludzi się nie zmieni.

Tylko część uczestników protestów to osoby biedne, pochodzące z ubogich szyickich dzielnic Bejrutu. Spotykaliśmy wśród protestujących także dobrze wykształconych przedstawicieli klasy średniej, studentów renomowanych uczelni.

Niestety należy się obawiać, że samo doprowadzenie do transparentności w polityce i dobrych praktyk w organach państwa nie wystarczy. Także zniesienie systemu parytetów, choć przybliży kraj do współczesnych modeli demokracji typu liberalnego, bez aktywnych działań przyciągających kapitały inwestujące w realną gospodarkę opartą na wiedzy nie spełni oczekiwań społecznych, a są one niemałe. 75% pracujących Libańczyków dostaje wynagrodzenia miesięczne ponad 1260 USD. Zarobki w Libanie na tle regionu są wysokie. (…)

Próba blokady parlamentu i gwałtowne starcia

12 lutego na godzinę 11 zaplanowana była sesja parlamentu mająca doprowadzić do sformowania nowego rządu zjednoczonej koalicji. Spotkało się to z silnym sprzeciwem opozycji i demonstrantów, którzy zapowiedzieli tego dnia blokadę gmachu parlamentu (…). W noc przed sesją parlamentu na placu Męczenników zbierali się młodzi ludzie, by o świcie przystąpić do blokady (…). Wśród nich były osoby w wieku studenckim, szkolnym, ale również ludzie starsi.

Jedną trzecią stanowiły kobiety, których duże zaangażowanie w protesty i traktowanie ich na równi z mężczyznami to cecha Bejrutu jako jednej z oaz pod tym względem na Bliskim Wschodzie.

Mężczyźni i kobiety zaczęli ciskać kamieniami w kierunku armatek i oddziałów prewencji policji, na co odpowiedziano wystrzałami gazu. Takie starcia trwały parę godzin. (…) Wielu funkcjonariuszy policji nie było również w stanie powstrzymać emocji i ciskało w demonstrantów kamieniami. Uczestnicy protestów, którzy podczas starć dostali się w ręce funkcjonariuszy, byli bici do nieprzytomności na oczach prasy, a następnie ciągnięci po asfalcie do miejsc przetrzymywania. Ostatecznie tego dnia policja przy wsparciu wojska spacyfikowała demonstrację, spychając jej uczestników z okupowanego placu Męczenników, do czego użyła m.in. kilkudziesięciu kanistrów z gazem łzawiącym. Nieprzygotowanie i zaskoczenie demonstrantów wobec użycia gazu spowodowało ich rozproszenie i ustanie walk jeszcze przed zapadnięciem zmroku. W walkach rannych zostało kilkadziesiąt osób z policji, armii i demonstrantów.

Ostatecznie 84 na 128 deputowanych wzięło udział w obradach parlamentu i ta liczba wystarczyła, żeby oficjalnie sformowano nowy rząd. Protestujący, liczący na przyspieszone wybory parlamentarne, nie osiągnęli swego celu.

Cały artykuł Witolda Dobrowolskiego i Mariusza Pateya pt. „Liban w labiryncie zależności” znajduje się na s. 16 i 17 marcowego „Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Witolda Dobrowolskiego i Mariusza Pateya pt. „Liban w labiryncie zależności” na s. 16 marcowego „Kuriera WNET”, nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dr Mentzen: Przewidywania co będzie za rok, to w obecnej sytuacji astrologia. Trzeba zwolnić przedsiębiorców z regulacji

Dr Sławomir Mentzen o opcji atomowej FED, katastrofie gospodarczej w Chinach, skupowaniu obligacji skarbowych przez NBP i tym, co powinien rząd zrobić, by ulżyć przedsiębiorcom.

Są to bezprecedensowe kroki, do tej pory żaden bank centralny nie działał w tak agresywny sposób na samym początku kryzysu.

Dr Sławomir Mentzen zauważa, że amerykańska Rezerwa Federalna zrobiła wszystko, co mogła w obecnej sytuacji. Obecnie może on tylko drukować więcej pieniędzy, a amerykański rząd je rozdawać i zwalniać z podatków.  Radykalne kroki  FED-u spowodowały panikę inwestorów. Spadki na giełdzie są olbrzymie na całym świecie. Dochodzi na niej do wachań, które normalnie nie powinny być nawet możliwe. Powoduje to, że długoterminowe prognozy zmieniają się z tygodnia na tydzień, a ich wartość jest zbliżona do wskazań astrologów.

Przy takiej zmienności nie ma sensu przewidywać co będzie za rok. […] Takie wachania nie powinny mieć miejsc. To tak jakby ktoś kilka razy z rzędu trafił szóstkę w totka.

Ekonomista zwraca uwagę na to, jakim ciosem dla ekonomii Państwa Środka jest koronawirus, dodając, że nie ma powodu, by w Europie nie było pod tym względem podobnie:

Produkcja przemysłowa po raz pierwszy od lat 90. spadła o kilkanaście proc. To absolutna gospodarcza katastrofa.

Odnosi się do skupowaniu przez Narodowy Bank Polski obligacji Skarbu Państwa na rynku wtórnym:

Nie jest to wprost wykupywanie długu publicznego. Państwo dało jasny sygnał, że będzie emitować więcej długu. To wysunięcie piłki rządowi.

Dr Mentzen przewiduje, że walka z Covid-19 „już w tym roku będzie kosztować nasz budżet ponad sto miliardów złotych”. Tłumaczy, jak państwo może pomóc przedsiębiorcom:

Państwo musi się odczepić, pozwolić przedsiębiorcom radzić sobie z tym kryzysem, jak mogą.

Chodzi tutaj o zawieszenie wielu regulacji, do których w normalnym czasie muszą stosować sie prowadzący działalności gospodarczą. Wiceprezes KORWiN podkreśla, że „przedsiębiorcy przy obecnym nawisie regulacyjnym sobie nie poradzą”. Zwraca uwagę na „mnóstwo zniesień państwa budowlanego”  obecnych w specustawie dotyczącej koronawirusa, które wskazują, iż rządzący nie poradzą sobie z nimi przy obecnej sytuacji. Analogicznie, więc powinno się potraktować przedsiębiorców. Ci ostatni zwolnieni powinni być także od płacenia składek na ZUS i od wszystkich innych danin i podatków, które nie zależą od dochodu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Piotr Arak: Pieniędzy nie powinno zabraknąć. Polska ma bardzo niski dług publiczny

Piotr Arak o korekcie budżetu, zmianach gospodarczych po koronawirusie oraz o tym, jak rząd może złagodzić skutki wprowadzonych przez siebie zarządzeń.


Piotr Arak podkreśla, że najważniejsze jest utrzymanie płynności finansowej polskich przedsiębiorstw. Część przedsiębiorstw uzyska kredyty, aby móc uzyskać płynność. Ponadto przedsiębiorstwa na czas ograniczeń wprowadzonych w związku z chorobą, będą mogły odłożyć spłacanie kredytów na czas końca sytuacji wyjątkowej. Przewiduje się także „oddelegowanie płatności dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych”. Obecna sytuacja może dotknąć gospodarczo nawet trzech milionów pracowników.

Pieniędzy nie powinno zabraknąć. […] Musimy ratować życie ludzi.

Dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego podkreśla, że zwrot podatku VAT będzie w tym roku przyspieszony. Mówi także o pisaniu projektu ustawy o przesunięciu terminów podatkowych i rachunkowych w związku z SARS-CoV-2.

Nie mamy żadnych danych. Nie jestem w stanie […] w pełni odpowiedzieć jaka będzie wartość tego wskaźnika. Nie wiemy, co tam, by trzeba wpisać. Trzeba czekać, aż sytuacja się ustabilizuje.

Ekonomista zauważa, że obecnie sytuacja jest zbyt niestabilna, by móc przewidywać rozwój gospodarczy i co za tym idzie, dokonać korekty budżetu. Zaznacza, że nie wszystkim branżom rząd będzie mógł pomóc, gdyż niektóre, jak branża eventowa, nie podniosą się po takim ciosie. Stwierdza, że „duża część tego segmentu gospodarki będzie musiała się przebranżowić”.

Polska ma bardzo niski dług publiczny, 46% PKB. […] Mamy przestrzeń fiskalną. […] Dzisiaj wiemy, że gospodarka się nie rozwija.

Mówi także o możliwych zmianach gospodarczych, które będą wdrożone wraz z końcem pandemii. Jego zdaniem państwo wdroży do prawodawstwa artykuły, które uchronią polską gospodarkę przed ewentualnymi kolejnymi pandemiami.

Nie może być tak, że półprodukty powstają tylko w Chinach i Azji. Będziemy musieli się zgodzić na kupowanie leków trochę drożej, ale produkowanych u nas.

Arak przypomina, że ChRL subsydiuje produkcje u siebie, przez co europejskim i amerykańskim firmom opłacało się i nadal będzie się opłacać organizować produkcję w Chinach, niż w swoich krajach. Obecna sytuacja pokazuje jednak, że nie będziemy musieli się tutaj kierować tylko kalkulacją ekonomiczną.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Zdaniem górników, trwa wojna polsko-polska na wyprzedawanie za grosze węgla wydobywanego w polskich kopalniach

W ramach strajku ostrzegawczego przedstawiciele górniczych związków zawodowych rozsypali węgiel w biurach posłów Ziemi Śląskiej: premiera Mateusza Morawieckiego, Adama Gawędy i senator Ewy Gawędy.

Stanisław Florian

Jak z oburzeniem napisała na portalu społecznościowym pani senator: w jej biurze miał miejsce „akt wandalizmu, którego dopuścili się członkowie związku zawodowego Sierpień ʼ80 z KWK ROW Ruch Marcel”. „Górnicy wtargnęli do biura, które wynajmujemy, rozsypali 350 kg węgla, niszcząc w ten sposób mienie prywatne. Dialogu nie prowadzi się, dewastując czyjąś własność. W demokratycznym kraju nie powinno być przyzwolenia na tego typu chuligańskie zachowania”. (…)

Owe wizyty w biurach poselskich szef górniczej „Solidarności”, Bogusław Hutek, tłumaczył tak: związkowa akcja miała „przypomnieć wszystkim posłom na Śląsku, jak wygląda polski węgiel – żeby go umieli odróżnić od rosyjskiego, który jest w milionach ton sprowadzany przede wszystkim przez spółki państwowe”.

„My z tego powodu mamy dzisiaj poważne problemy. Chcemy, żeby posłowie ze Śląska się obudzili i zaczęli walczyć o miejsca pracy na Śląsku”.

Następnego dnia wiceminister Gawęda poinformował na portalu społecznościowym, że „z pomocą Polskiej Grupy Górniczej udało się posprzątać węgiel z biur śląskich parlamentarzystów i przekazać go dla Stowarzyszenia Charytatywnego „Rodzina”, prowadzącego schronisko dla bezdomnych w Wodzisławiu Śląskim”, a pani senator Gawęda już w zupełnie innym tonie niż dzień wcześniej napisała na Facebooku: „Łzy radości mogliśmy dziś zobaczyć w oczach osób, którym przekazaliśmy węgiel rozsypany wczoraj przez związkowców. Został on uprzątnięty i postanowiliśmy go przekazać potrzebującym. Dzisiaj węgiel trafił do wodzisławskiego schroniska dla bezdomnych mężczyzn, prowadzonego przez Towarzystwo Charytatywne „Rodzina”. Z prezentu bardzo ucieszyli się mieszkańcy oraz członkowie stowarzyszenia”.

Jednak w czasie, gdy pani senator oglądała „łzy radości” osób, którym przekazano z jej biura węgiel dostarczony przez związkowców, 18 lutego od 8 rano kilkuset górników z 13 związków zawodowych tworzących sztab protestacyjno-strajkowy w PGG zorganizowało w euroterminalu przeładunkowym Sławków blokadę torów należących do PKP Linia Hutnicza Szerokotorowa. Część górników przyjechała przygotowana na długotrwały protest: mieli kuchnię polową, kamper dla nocujących.

Prezes PKP LHS Zamość, Zbigniew Tracichleb, dawny działacz kolejarskiej Solidarności, apelował do blokujących, aby zaprzestali tej akcji, bo – według niego – po blokowanych torach z Jastrzębskiej Spółki Węglowej jest wywożony węgiel na Ukrainę, której kopalnie w Donbasie są pod okupacją rosyjskich separatystów.

Według oświadczenia Zarządu PKP LHS żadne transporty węgla z Rosji do terminalu nie docierają od końca 2019 roku. W rozmowie z Dominikiem Kolorzem, szefem ZR Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności, Tracichleb miał otrzymać zapewnienie, że ten o blokadzie nic nie wie, a już na pewno nie uczestniczą w niej związkowcy z Solidarności. Tymczasem na torach pełno było flag i górników w kamizelkach Solidarności.

Ktoś tu kogoś okłamał albo w śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” – jak to się mówi w przenośni o bezhołowiu – „nie wie lewica, co czyni prawica”… Oprócz nich w proteście brali udział górnicy z Solidarności ʼ80, Sierpnia ʼ80 (którzy nadawali radykalny ton blokadzie), Związku Zawodowego Górników w Polsce, Związku Zawodowego Pracowników Dołowych, Związku Zawodowego Jedności Górniczej i inni członkowie związkowego kartelu górniczego w PGG.

Prezes Tracichleb próbował zastraszać przedstawicieli związków uczestniczących w blokadzie, informując, że nagrywa wszystkie rozmowy z nimi. Presję na blokujących wywierała również rosnąca obecność policji i jej „negocjatorów”, którzy koniecznie próbowali wyłuskać liderów związkowych do spisania ich personaliów przez funkcjonariuszy… Gwoli ścisłości trzeba przypomnieć, że były to jednak działania znacznie mniej agresywne niż w lipcu 2014 r., gdy pod niemiłosiernymi rządami neoliberałów z PO i PSL policja w rynsztunku jak ZOMO interweniowała podczas blokady ulicy Groniec na dojeździe do euroterminalu w Sławkowie, zorganizowanej przez pracowników dąbrowskiej firmy Aspekt, którzy domagali się jedynie zapłaty za wykonaną pracę, czyli 2 milionów złotych… (…)

Jak można przeczytać na stronie WZZ Sierpień ʼ80: „Górnicy podają w wątpliwość sens transportowania węgla ze Śląska do centralnego magazynu w Ostrowie Wielkopolskim, co zapowiedział odpowiedzialny za górnictwo węglowe wiceminister aktywów państwowych Adam Gawęda. – To żadne rozwiązanie!

Nie chodzi o to, by nasz węgiel gdziekolwiek składować, ale by to naszym, a nie obcym palić.

Chodzi o polską energię z polskiego węgla, z polskich kopalń – podkreśla szef Sierpnia ʼ80 [Bogusław Ziętek – S.F.]. Związkowcy wskazują (…) euroterminal w Sławkowie za szczególnie negatywny, gdyż to tu odbywa się zsypywanie i przeładunek importowanego węgla, który stąd wysyła się w inne części Polski. Jak mówią, to tu dokonuje się likwidacja miejsc pracy w polskim przemyśle wydobywczym. Jak dodają, protestują nie tylko przeciwko importowi samego surowca do energii, ale i samej energii, która jest sprowadzana przesyłem „z Niemiec czy Skandynawii”. – Węgiel leży dzisiaj na zwałach, on jest zakontraktowany i nie jest sprzedawalny. Nie tylko ten, ale i energetyczny. Mamy prawie 3 miliony ton węgla. Za chwilę będzie problem, że kopalnie albo będą miały ograniczone wydobycie, albo po prostu staną. Jeżeli tego węgla energetyka nie będzie odbierała, nie będzie fakturowany, pieniądze nie będą spływały, to wszyscy mamy świadomość, że PGG za chwilę straci płynność finansową – alarmuje Przemysław Skupin, lider WZZ Sierpień ʼ80 w Polskiej Grupie Górniczej. – Sektor komunalno-bytowy to 6–8 milionów ton węgla rocznie i pochodzi on niestety prawie w całości z importu – dodaje Skupin.

Jak dalej mówi, inna spółka, PGE, zaangażowana finansowo w PGG, w ubiegłych latach sprowadziła ogromne ilości węgla z Rosji, a dziś nie odbiera zakontraktowanego węgla z PGG. To – jak stwierdza – nic innego, jak kryminalny sabotaż.

Nie tylko PGG jako największa spółka węglowa ma problemy. Jak wskazują związkowcy, trzy kopalnie Tauron Wydobycie („Brzeszcze”, „Janina” i „Sobieski”) zagrożone są likwidacją. – Spółka sprowadzała obcy węgiel, lecz jest w katastrofalnej sytuacji. Finansowo niebawem klęknie. I nie ma co liczyć na wsparcie finansowe grupy Tauron. Te kopalnie pójdą do zamknięcia i nikt z tym nic nie robi – mówi jeden z liderów górniczego Sierpnia ʼ80, Rafał Jedwabny. Wcale nielepsza okazuje się być sytuacja Jastrzębskiej Spółki Węglowej. (…) – Mamy pełne zwały i wyprzedawanie węgla poniżej jego wartości. Tak to nic nie ma sensu. Trwa wojna polsko-polska na wyprzedawanie za grosze węgla wydobywanego przez górników. Nie trzeba być ekonomistą, by stwierdzić, że to chore! – oburza się Krzysztof Łabądź z WZZ Sierpień ʼ80 w JSW SA.

Cały artykuł Stanisława Floriana pt. „Strajk ostrzegawczy w PGG, związkowa blokada Euroterminalu w Sławkowie i kompromis Sasina” znajduje się na s. 1 i 2 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Stanisława Floriana pt. „Strajk ostrzegawczy w PGG, związkowa blokada Euroterminalu w Sławkowie i kompromis Sasina” na s. 1 marcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego