W obliczu zarazy pytanie obywatelskie: może czas zacząć budować normalne państwo?/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

W czasie obecnego kryzysu możemy się przekonać, że najważniejszym zadaniem państwa jest stworzenie podstaw realnej polskiej gospodarki narodowej. Żebyśmy sami mogli wyprodukować śrubki i maseczki.

O naszej chrześcijańskiej wierze pisałem przed tygodniem. Dziś zajmę się tylko sprawami doczesnymi, istotnymi dla wszystkich, którzy chcą jeszcze pożyć. W tym tarczą ochronną opracowaną przez nasz rząd. I chociaż zamierzałem się pochwalić udanym wyjazdem na narty, nie będę nikogo wkurzał: zostańcie w domu 😊

Aż jęknąłem, gdy zobaczyłem tę kwotę – 211 miliardów złotych na walkę ze skutkami Covid-19. Ale potem, gdy przyjrzałem się dokładnie rozdziałowi wydatków, w tym rzekomych wydatków, mój entuzjazm wyraźnie zbladł. Co dostrzegło moje mało ekonomiczne, humanistyczne oko?

  1. 70 miliardów, 1/3 środków, zostanie bezpośrednio wpompowane w system bankowy, ratując go przed paniką i upadkiem.
  2. 75 miliardów zasili system bankowy pośrednio, finansując wakacje podatkowe i przesunięcia w spłatach kredytów.
  3. I dopiero 66 miliardów złotych, czyli – jak to ładnie nazwano – gotówkowy komponent rządowy, posłuży bezpośrednio do walki ze skutkami kryzysu gospodarczego wywołanego chińskim wirusem (że zacytuję głowę sprzymierzonego z nami Imperium).

Tak to wygląda moim skromnym zdaniem; chętnie je zmienię. I dlatego gdzieś w okolicach wakacji poznamy znowelizowany już budżet państwa. Skorygowany o kwotę 50 miliardów złotych, bo część z wydatków rządowych wróci do skarbu państwa.

Ile dostaną przedsiębiorcy z najbardziej dotkniętych kryzysem branży turystycznej i usługowej? Wygląda na to, że nic.

Bo nawet rząd nie zaproponował im zawieszenia kosztów zatrudnienia pracowników (ZUS + podatki). Czegoś, co było możliwe do wdrożenia jedną decyzją. W zamian proponując biurokratyczną formułę 40% rządowego dofinansowania dla ratowania stanowisk pracy. I odroczenie składek, zamiast rezygnacji z ich poboru w sytuacji rzeczywistych strat firmy.

Dostaną za to zatrudnieni na umowach śmieciowych, 2000 zł jednorazowej pomocy; mam nadzieję, że na rękę, a nie brutto. I to jest rzeczywista skala rządowej pomocy udzielona pracownikom. Ponieważ w grę może wchodzić ok. 1 miliona osób, będzie to stanowić koszt dla budżetu państwa w wysokości 2 miliardów złotych.

Koniec marudzenia, poszukajmy pozytywów.

Pamiętacie jeszcze o Pracowniczych Planach Kapitałowych? Pisałem o tym jakiś czas temu. O tym, jak absurdalnym pomysłem jest lokowanie naszych pieniędzy na giełdzie kapitałowej w celu ich pomnożenia na spokojną starość. Popatrzmy na główny indeks naszej warszawskiej giełdy, WIG 20, bo tu fundusze emerytalne lokowałyby nasze składki. Żeby nikt się nie czepiał, że manipuluję wskaźnikami, rozpatrzmy je na przestrzeni ostatnich 20 lat. 2500 pkt wynosiła jego wartość w roku 2000. I wzrosła do 3900 pkt w roku 2008, aby potem w ciągu kryzysowego roku spaść do 1400 pkt. Tyle samo, ile teraz, 18 marca 2020 roku, po spadku w ciągu zaledwie jednego miesiąca o 600 pkt.

Ile stracilibyśmy z naszych oszczędności w ciągu 20 lat odkładania składek w ramach PPK? Według mnie co najmniej 60% wartości naszego wkładu, bo przecież coś trzeba płacić za obsługę, ale niech to policzą ekonomiści.

Co w tym jednak pozytywnego? O, bardzo dużo! W czasie obecnego kryzysu naocznie możemy się przekonać, że nie warto inwestować w miraże. I że najważniejszym zadaniem państwa jest stworzenie podstaw pod budowę realnej polskiej gospodarki narodowej. Żebyśmy sami mogli wyprodukować śrubki i maseczki. Stworzenie podstaw poprzez atrakcyjne dla polskich obywateli rozwiązania prawne. Także te zabezpieczające naszą starość. To wszystko, czego oczekuję od polskiego rządu, jakiej by orientacji politycznej nie był.

Jan A. Kowalski

PS. Ponieważ w czasie wojny (i pandemii) nie powinno się krytykować własnego rządu – bardzo dobrze nasz rząd rządzi, brawo! 😁

Komentarze