Grupa Wyszehradzka chce dalszego rozwoju Partnerstwa Wschodniego i dalszych inwestycji zgodnych z ideą Trójmorza

Państwa Grupy Wyszehradzkiej przywiązują strategiczne znaczenie do rozwijania przez Unię Europejską sojuszu w kierunku wschodnim- oświadczył węgierski szef dyplomacji po spotkaniu szefów MSZ V4 i PW.

Peter Szijjarto opowiedział się na wspólnej konferencji prasowej po spotkaniu za przyjęciem na listopadowym szczycie Partnerstwa Wschodniego w Brukseli decyzji mającej na celu „jak najambitniejsze i najodważniejsze budowanie sojuszu”.

Jak zaznaczył, Grupa Wyszehradzka opowiada się też za tym, by w następnym 7-letnim budżecie UE nie obcinano funduszy przeznaczonych na ten cel.

Podkreślił, że państwa Partnerstwa Wschodniego pomagają stawiać tamę napływowi migrantów i że bez tych państw trudniej byłoby dotrzeć na rynki Dalekiego Wschodu.

Minister spraw zagranicznych Polski Witold Waszczykowski wyraził nadzieję, że na listopadowym szczycie przywódcy państw UE i PW opowiedzą się za pogłębieniem współpracy i „wyznaczą jasne kierunki rozwoju w relacji Unii ze wschodnim sąsiedztwem na przyszłość”.

„Liczymy na rozwój infrastruktury łączącej kraje Partnerstwa Wschodniego z Unią, zarówno energetycznej, jak i transportowej. Są to realne, przede wszystkim widoczne więzi pomiędzy naszymi krajami” – zaznaczył.

Wyraził też nadzieję, że wkrótce z ruchu bezwizowego do UE będą mogli korzystać – obok Mołdawian, Gruzinów i Ukraińców – także obywatele innych państw PW.

„Myślę, że powinniśmy także bardziej rozszerzyć ofertę dla młodzieży z krajów Partnerstwa Wschodniego. Forum młodzieżowe PW zorganizowane w Warszawie w czerwcu tego roku pokazało, że współpraca w tym obszarze ma potencjał, który powinniśmy wykorzystać” – ocenił Waszczykowski.

Szef dyplomacji Ukrainy Pawło Klimkin podkreślił, że jego kraj pragnie budować europejskie społeczeństwo i chce usunąć wszelkie bariery między Ukrainą a UE. Minister spraw zagranicznych Białorusi Uładzimir Makiej podkreślił zaś znaczenie rozwijania struktury energetycznej oraz więzi gospodarczych w PW.

Wiceminister spraw zagranicznych Słowacji Lukasz Parizek podkreślił, że UE powinna powiedzieć, jakich konkretnych kroków oczekuje od krajów Partnerstwa. Jak dodał, kraje te zapewniły, że zrealizują reformy, których się podjęły.

Program Partnerstwa Wschodniego UE powstał ze wspólnej inicjatywy Polski i Szwecji, przedstawionej w 2009 roku. Obejmuje sześć krajów: Armenię, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzję, Mołdawię i Ukrainę.

PAP/MoRo

Prezydent: Lubin krwią podpisał porozumienia sierpniowe; robotnicy zginęli za wolność

Lubin krwią podpisał porozumienia sierpniowe i przez krew zrobił krok ku wolnej Polsce – powiedział prezydent Andrzej Duda w 35. rocznicę zbrodni lubińskiej i 37. podpisania porozumień sierpniowych.

31 sierpnia 1982 r. podczas manifestacji na ulicach Lubina oddziały ZOMO i MO strzelały do mieszkańców w trakcie pokojowej manifestacji zorganizowanej w rocznicę podpisania porozumień sierpniowych. Zginęły wówczas trzy osoby: Michał Adamowicz, Andrzej Trajkowski i Mieczysław Poźniak, a kilkadziesiąt zostało rannych.

W czwartkowej uroczystości udział wzięli także m.in. premier Beata Szydło, szef MON Antoni Macierewicz oraz szef Solidarności Piotr Duda. Prezydent i premier złożyli kwiaty pod krzyżem, w miejscu, gdzie w 1982 r. zginęły trzy osoby.

„Można tylko w dwóch miejscach w Polsce tak naprawdę obchodzić rocznicę powstania Solidarności (…) to właśnie Gdańsk, Sala BHP i tu – w Lubinie. Dlaczego? Bo tutaj robotnicy w tamten sierpień zginęli za wolność, która została wtedy częściowo wywalczona, której przedsmak udało się wtedy przez rok poczuć ” – powiedział prezydent.

Zaznaczył, że robotnicy w Lubinie „zginęli od kul, zginęli tak, jak się ginie na wojnie, zginęli tak, jak ci, którzy zginęli bezbronni w powstaniu warszawskim, którzy choć broni nie mieli, chcieli wolnej Polski”. „Oni chcieli wolności osobistej i wolności państwowej. Dlatego tu właśnie wtedy byli, protestując razem z innymi mieszkańcami Lubina przeciw stanowi wojennemu, przeciwko odebraniu wolności, przeciwko państwu, które nie było państwem suwerennym” – podkreślił Andrzej Duda.

Prezydent powiedział, że Lubin „krwią podpisał porozumienia sierpniowe i przez krew zrobił wielki krok ku wolnej Polsce, w której wszyscy dzisiaj żyjemy”. Jak zaznaczył, wielu historyków badając zbrodnię lubińską podkreśla, że to był koniec władzy ludowej i koniec PRL.

Andrzej Duda podkreślił, że mieszkańcy Lubina wyszli wtedy na ulice, bo „mieli pełną świadomość, co to znaczy wolne i niewolne państwo, jaka jest różnica w jakości życia – być człowiekiem wolnym i nie być człowiekiem wolnym, być obywatelem wolnego państwa i być obywatelem państwa zniewolonego”.

„Oni wtedy już doskonale rozumieli, co to znaczy wspólnota, zobaczyli ją, kiedy trzy lata wcześniej do Polski przyjechał Ojciec Święty Jan Paweł II i spotkał się z milionami Polaków” – mówił prezydent. Dodał, że mieszkańcy Lubina zobaczyli również wspólnotę, kiedy powstała Solidarność, która – jak zaznaczył – zrzeszała cały naród, wszystkie warstwy polskiego społeczeństwa.

„Oni też czuli się częścią tej wspólnoty, a naprzeciwko tej wspólnoty stała narzucona władza, która siebie mieniła władzą ludową, władzą robotników, którą w rzeczywistości – jak wszyscy wiemy – nie była” – powiedział prezydent. Mieszkańcy Lubina – jak mówił – wyszli na ulice i „nie ugięli się pod kulami”, pokazali, że „wspólnota Lubina, wspólnota Polaków jest razem przeciwko władzy pseudoludowej i że ta władza nie ma żadnej legitymacji”.

„Kule nie były w stanie dać legitymacji tej władzy i nie były w stanie zastraszyć Polaków, nie były w stanie zastraszyć lubinian. I za to wszyscy Polacy chylą dzisiaj głęboko czoło przed tymi, którzy polegli, przed ich najbliższymi, a także przed wszystkimi bohaterami tamtych dni” – powiedział Andrzej Duda.

„A wolna Polska, moimi ustami, ustami prezydenta Rzeczypospolitej, wyraża wam dzisiaj głęboką wdzięczność. Cześć i chwała bohaterom. Wieczna chwała poległym. Niech żyje wolna Rzeczypospolita. Szczęść Boże” – powiedział prezydent, zwracając się m.in. do dawnych działaczy opozycji antykomunistycznej.

Prezydent odznaczył – za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce, za osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i społecznej – Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski: Zofię Jaszczę, Franciszka Kamińskiego, Tadeusza Madziarczyka, Anielę Sakwę i Jana Ziębę.

Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce, za osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i społecznej, otrzymali: Józef Czyczerski, Kazimierz Żołnierek i Tadeusz Trziszka.

Krzyżami Kawalerskimi Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi we wspieraniu przemian demokratycznych w Polsce, za osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy duszpasterskiej i społecznej prezydent odznaczył księdza Mariana Kopkę i księdza Wiesława Migdała.

Prezydent odznaczył też Złotym Krzyżem Zasługi Mariannę Żabińską – za zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce i osiągnięcia w podejmowanej z pożytkiem dla kraju pracy zawodowej i społecznej, a Srebrnym Krzyżem Zasługi – Piotra Kaczorka, za zasługi w działalności związkowej.

Podczas uroczystości odczytano apel pamięci, wymieniono w nim m.in. imiona i nazwiska dowódców wojskowych oraz duchownych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej; wspomniano także wszystkich, którzy „polegli” w Smoleńsku.

W trakcie apelu poległych kibice Zagłębia Lubin rozwiesili baner z napisem „Chwała bohaterom” i zapalili kilkadziesiąt rac. Skandowali hasła: „Chwała bohaterom”, „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę” i „Precz z komuną”.

Wieńce pod pomnikiem złożyło kilkadziesiąt delegacji, m.in. przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, instytucji i komitetów zakładowych NSZZ „Solidarność” oraz przedstawiciele rodzin zabitych.

37-letni Andrzej Trajkowski, starszy syn zastrzelonego przed 35. laty Andrzeja Trajkowskiego, powiedział PAP, że obecność prezydenta i premier na tegorocznych uroczystościach ma dla niego i całej rodziny duże znaczenie.

„Ojca prawie nie pamiętam, głównie z opowieści mamy, która zawsze opowiadała, że był wielkim patriotą. Podobno wtedy, w ten dzień, bardzo chciałem, by został w domu, ale on pobawił się ze mną, zjadł obiad i poszedł na manifestację” – powiedział Andrzej Trajkowski.

Podkreślił, że ból po stracie ojca minął z upływem czasu, ale tegoroczne obchody były ze względu na rangę wyjątkowe i dodały otuchy całej rodzinie. „To był zaszczyt, że taka była oprawa, że nowa władza tak honoruje nie tylko mego zmarłego ojca. Gdyby nie nastąpiła zmiana władzy, to niewykluczone, że nie poszedłby do więzienia ten dowódca MO (Jan M. – PAP), który tyle lat uchylał się od odbycia kary” – dodał Andrzej Trajkowski.

Jego młodszy, 34-letni brat Dawid Trajkowski urodził się już po śmierci ojca. „Mama Stanisława w sierpniu była już ze mną w ciąży. Potem się denerwowała przez te wszystkie lata. Nawet wtedy, gdy już trwał proces milicjantów, a potem był powtarzany. Teraz się doczekaliśmy, że po 35 latach ostatni skazany poszedł siedzieć” – powiedział Dawid Trajkowski.

Bracia Trajkowscy, podobnie jak ich ojciec, pracują w KGHM Polska Miedź.

Po wieloletnich procesach, dwukrotnie wznawianych, zapadły prawomocne wyroki wobec trzech dowódców milicji. Byli to: Bogdan G., ówczesny zastępca komendanta wojewódzkiego Milicji Obywatelskiej w Legnicy, który odsiedział w więzieniu rok i trzy miesiące, i Tadeusz J., dowódca plutonu ZOMO, skazany na dwa i pół roku więzienia. Nadal nie wiadomo m.in., kto konkretnie strzelał do demonstrantów. Do tej pory nie zostali ukarani mocodawcy pozwolenia na użycie broni podczas manifestacji w Lubinie.

Trzeci ze skazanych w 2007 r. prawomocnym wyrokiem, Jan M., były zastępca komendanta rejonowego MO w Lubinie, usłyszał wyrok trzech i pół roku więzienia. Jednak nie wykonano kary wobec niego przez wiele lat z powodu jego choroby kardiologicznej. Dopiero w lipcu 2017 r. decyzją wrocławskiego Sądu Okręgowego Jan M. trafił na oddział szpitalny aresztu w Bytomiu.

Emerytowany górnik Mirosław Młodecki pracował razem z zastrzelonym Michałem Adamowiczem i był razem z nim na manifestacji.

„Rozmawiałem z nim jeszcze pod kościołem i potem już go nie widziałem. Nagle tynk zaczął lecieć ze ścian i wyszła na nas milicja. Rozpoznałem kilku, bo mieszkałem w bloku, gdzie mieszkali też milicjanci. Wiatr wiał od strony ZOMO, które zaczęło na nas polować” – wspominał Młodecki, który odsiedział pełny wyrok trzech i pół roku więzienia za udział w manifestacji.

PAP/MoRo

IV Bieg Niezłomnych – Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Sobótce/ „Naród bez pamięci historycznej nie jest narodem”

Ci ludzie walczyli po właściwej stronie i naszym obowiązkiem jest przypominanie młodemu pokoleniu o tym, komu zawdzięczamy wolność. To kawał historii Polski, Europy i świata, przez lata wymazywany.

W Sobótce na Dolnym Śląsku 19 sierpnia br. odbył się IV Bieg Niezłomnych – Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Przed rozpoczęciem biegu z Martą Ziembikiewicz, córką Władysława Łukasiuka „Młota”, dowódcy VI Brygady Wileńskiej AK, jednego z tych, których pamięć czczą coroczne biegi, oraz z Wiesławem Drozdowskim, pomysłodawcą i twórcą imprezy, rozmawiał Wiktor Sobierajski, dziennikarz „Śląskiego Kuriera Wnet”.

Jest Pani z Biegiem Niezłomnych – Pamięci Żołnierzy Wyklętych od początku. Dziękujemy.

Rzeczywiście jestem tutaj od czterech lat i będę przyjeżdżać dalej. Czuję się zaszczycona, że mogę tu być. Bardzo mi się tu wszystko podoba, a przede wszystkim organizacja. Trwa okres wakacyjny, a uczestników jest bardzo wielu. W innych miejscach trudno byłoby tylu zebrać.

Proszę powiedzieć, kim był Pani ojciec, „Młot”?

Władysław Łukasiuk „Młot”

Był dowódcą VI Brygady Wileńskiej AK na terenie Podlasia. Szósta brygada powstała z V Brygady Wileńskiej, tej od Łupaszki. Łupaszka poszedł na Pomorze, a VI Wileńska została na Podlasiu i walczyła bardzo długo. Po moim ojcu dowództwo objął Huzar i walczył do 1952 roku. Ojciec zginął w lasach Podlasia. Został zastrzelony w czerwcu 1949 roku. Z jego brygady wszyscy albo zginęli, albo zostali aresztowani.

Ten bieg jest bodajże jedyną imprezą upamiętniającą na terenie województwa dolnośląskiego wydarzenia z okresu drugiej konspiracji. Sądzę, że bardzo mocno trafia do młodych ludzi właśnie przez sportowy charakter.

Bardzo mocno, bo bierze w nim udział także Instytut Pamięci Narodowej. Udostępnia on różne publikacje tematyczne, są również wystawy. Szczególnie cieszy mnie fakt, że w biegu bierze udział duża liczba młodzieży, dzieci – nawet małych. Rozpiętość wiekowa uczestników jest bardzo duża.

Poza tym jest to jedyny tego rodzaju bieg na tym terenie. W innych miejscach Polski odbywają się marsze, biegi szlakami żołnierzy wyklętych, np. na Podhalu, na Podlasiu, Pomorzu czy Lubelszczyźnie. Tam pozostały szlaki, którymi przemieszczali się żołnierze niezłomni. Tutaj zaś nie było tych walk, ale trwa bardzo mocna pamięć. Nie było oddziałów, ale za to na tych terenach bardzo wielu żołnierzy, ściganych za swoją postawę, szukało schronienia. Korzenie tego biegu sięgają więc różnych stron Polski.

Jest z nami dyrektor Ślężańskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji w Sobótce Wiesław Drozdowski, dzięki któremu bieg w ogóle istnieje.

Bieg istnieje dzięki tak wspaniałym ludziom, jak pani Marta Łukasiuk-Ziembikiewicz, córka bohatera. Mnie przyświeca to, co pani Marta powiedziała przed pierwszym biegiem. Przepraszam, ale łamie mi się głos. Powiedziała, że wreszcie przyszedł czas, kiedy możemy w sposób jawny, otwarty, jednoznaczny zmazywać wstyd, który przez wiele lat jako Polacy zgotowaliśmy naszym bohaterom okresu drugiej konspiracji.

Ogromną rolę w tym odgrywa także Światowy Związek Żołnierzy AK Okręg Dolnośląski, na czele z panem pułkownikiem Ryszardem Filipowiczem. To także kombatanci pokolenia Jaworzniaków, czyli najmłodsze pokolenie wyklętych z lat 40. i 50. To wreszcie wspaniali współorganizatorzy, jak Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych im. gen. Jakuba Jasińskiego z Wrocławia, jak wspomniany wcześniej IPN z Wrocławia.

Przypomnę, że dwukrotnie gościliśmy na biegu pana profesora Krzysztofa Szwagrzyka. Wśród zainteresowanych organizacją naszego biegu jest Fundacja „Łączka”. Pomaga nam wiele środowisk patriotycznych, np. Stowarzyszenie „Odra – Niemen”, Stowarzyszenie „Traugutt” z Pruszcza Gdańskiego, Stowarzyszenie „Inicjatywa Historyczna”. Nie chciałbym nikogo pominąć…

Dla Pana cel edukacyjny oraz udział młodych ludzi jest bardzo ważny.

Chyba najważniejszy. W tym roku w biegu uczestniczą dzieci i młodzież w wieku od czterech do 15 lat, na różnych dystansach. Odbędą się także, jako impreza towarzysząca, zawody strzeleckie w strzelaniu z łuku i z broni pneumatycznej. Będzie też pokaz grupy rekonstrukcyjnej, wystawa o Solidarności Walczącej z lat 70. i 80. W naszej imprezie bierze też udział wydawnictwo Miles z Krakowa pana Kajetana Rajskiego. Elementów biegu jest bardzo dużo.

Chcę jednak podkreślić, że po to żyjemy, po to nas Pan Bóg przy życiu trzyma, aby ta misja, którą realizujemy, przywracała pamięć o żołnierzach niezłomnych, wyklętych. Naród bez pamięci historycznej nie jest narodem.

Musimy pamiętać, komu zawdzięczamy dzisiejszą wolność. Wolność to nie tylko prawa, ale i obowiązki. Ci ludzie walczyli po właściwej stronie i uważam, że naszym obowiązkiem jest przypominanie młodemu pokoleniu o tym wspaniałym okresie. To ogromny kawał historii Polski, Europy i świata, przez lata wymazywany. O tym trzeba mówić, o tym trzeba pamiętać.

Bieg Niezłomnych – Pamięci Żołnierzy Wyklętych stał się imprezą o zasięgu światowym.

Rzeczywiście, a to za sprawą Polskich Kontyngentów Wojskowych stacjonujących poza granicami kraju. Pobiegną żołnierze w Iraku, Afganistanie, w Kuwejcie, w Rumunii, na Litwie, w Bośni i Hercegowinie. Dostaną oni takie same pakiety startowe jak uczestnicy biegu w Sobótce. W sumie żołnierzy wystartuje 945, chociaż zgłoszeń było około dwóch tysięcy.

(MZ) Pan dyrektor mówi tak skromnie. Ale cała organizacja była robiona ogromnym sercem. Chciałabym jeszcze wspomnieć, że w ubiegłym roku była w Sobótce młodzież z Wilna i z Wielkiej Brytanii. W tym roku jest z nami młodzież z Mołdawii. Tak więc bieg ten staje się ogólnoświatowy. Duża w tym rola Stowarzyszenia „Odra – Niemen”, które wynajduje kombatantów oraz młodzież. Znaleźli też nas, dzieci bohaterów tamtych lat.

Rozmawiał Wiktor Sobierajski

Nie obchodzą nas partie lub te czy owe programy. My chcemy Polski suwerennej, Polski chrześcijańskiej, Polski – polskiej. […] Tak jak walczyliśmy w lasach Wileńszczyzny czy na gruzach kochanej stolicy – Warszawy – z Niemcami, by Świętej Ojczyźnie zerwać pęta niewoli, tak dziś do ostatniego legniemy, by wyrzucić precz z naszej Ojczyzny Sowietów. Święcie będziemy stać na straży wolności i suwerenności Polski i nie wyjdziemy dotąd z lasu, dopóki choć jeden Sowiet będzie deptał Polską Ziemię. (Fragment ulotki wydanej przez VI Brygadę Wileńską AK kpt. „Młota”)

Pełna informacja o kpt. Władysławie Łukasiuku „Młocie”: http://www.solidarni.waw.pl/

 

 

Dyskusja w PE na temat praworządności w Polsce. Eurodeputowani PiS: Jesteśmy atakowani, bo nie przyjmujemy uchodźców

Rząd PiS jest atakowany w Brukseli, bo nie zgodził się na przyjmowanie uchodźców – mówili deputowani PiS po posiedzeniu komisji wolności obywatelskich, sprawiedliwości i spraw wewnętrznych PE.

„Dziś byliśmy świadkami bezprzykładnego ataku na Polskę. Chciałam podkreślić z pełną odpowiedzialnością, że Polska jest praworządnym i demokratycznym krajem, krajem proeuropejskim” – powiedziała na konferencji prasowej w Brukseli europosłanka PiS Jadwiga Wiśniewska.

„Głównym powodem haniebnego ataku na Polskę jest to, że nie wyrażamy zgody na relokację, na przyjmowanie imigrantów” – dodała. Jej zdaniem zastanawiające jest, dlaczego Komisja Europejska, a szczególnie jej wiceszef Frans Timmermans postawił sobie za cel „tłumienie proeuropejskości w Polakach”. „Polacy to dumny naród. Nie życzy sobie, aby w taki sposób traktowano ważny kraj członkowski w UE. To ciągłe pohukiwanie na Polskę, to ciągłe pouczanie staje się naprawdę bardzo przykre” – zaznaczyła Wiśniewska.

Europosłanka przypomniała, że UE została ufundowana na wartościach chrześcijańskich. „Głównym kryzysem, z jakim powinna odważnie zmierzyć się KE i instytucje unijne, jest kryzys migracyjny” – oceniła.

Odrzucając tezę, że Polska jest niesolidarna, Jadwiga Wiśniewska wskazała, że „solidarność została zakopana na dnie Bałtyku wraz z Nord Streamem”. Jej zdaniem „po raz kolejny totalna opozycja atakuje Polskę poza granicami i jeszcze bezczelnie odwołuje się do chlubnego dziedzictwa Solidarności”.

Wiceszef PE europoseł Ryszard Czarnecki ocenił z kolei, że podczas tej kolejnej już debaty na temat Polski w Europarlamencie nie padło nic nowego, a „jedynie te same mity, półprawdy i pełne kłamstwa”.
„Rozwiązania, które proponujemy w ramach reformy tego, co do tej pory było wymiarem niesprawiedliwości, a teraz będzie wymiarem sprawiedliwości, wszystkie te rozwiązania są w prawodawstwie krajów członkowskich UE” – mówił.
Jego zdaniem, to, że KE nie protestuje przeciwko tym samym rozwiązaniom w innych krajach UE, świadczy o podwójnych standardach. Przypomniał przy tym, że w 2008 r. KE oświadczyła, że nie będzie ingerować w wymiar sprawiedliwości w naszym kraju.

Zdaniem Czarneckiego polskie władze są „solą w oku” dla wielu środowisk politycznych w Europie Zachodniej, bo udowadniają, że można prowadzić mądrą politykę imigracyjną i dbać o bezpieczeństwo własnych obywateli.

„To jest wyrzut sumienia dla różnych partii politycznych rządzących w wielu krajach Europy Zachodniej. Dzisiaj ich przedstawiciele na (posiedzeniu) tej komisji atakowali nas, ponieważ bronią własnej skóry. Bronią błędnej polityki migracyjnej, ponieważ Polska jest przykładem, że można prowadzić inną politykę” – podkreślił polityk PiS.

Komisja Europejska prowadzi wobec Polski procedurę praworządności od początku 2016 roku. W połowie lipca KE ostrzegała, że jest bliska uruchomienia dopuszczającego sankcje art. 7 traktatu unijnego w związku z planowanymi w Polsce zmianami w sądownictwie. Później jednak prezydent zawetował dwie z czterech kwestionowanych przez Brukselę ustaw. Nie zmieniło to nastawienia KE, która cały czas podkreśla, że w Polsce istnieje systemowe zagrożenie dla praworządności.

PE nie pierwszy raz zajmuje się Polską. W ubiegłym roku odbyło się kilka dyskusji na ten temat podczas sesji plenarnej. Sama komisja wolności obywatelskich dyskutowała o poszanowaniu państwa prawa w Polsce 22 marca.

PAP/MoRo

Karygodne wypowiedzi Borysa Budki w wywiadzie dla niemieckiego „Die Zeit”. „Unia musi postawić ultimatum Polsce”

Dzień 65. z 80 / Warszawa / Poranek WNET – Jan Bogatko skomentował stworzonego przez posła Platformy Obywatelskiej „fake newsa”, który rozprzestrzenił się po Niemczech i wywołał gorącą dyskusję.

W dzisiejszym Poranku Antoni Opaliński połączył się telefonicznie z Janem Bogatką, korespondentem Rradia Wnet z Niemiec.

– Jeżeli człowiek przegląda prasę niemiecką, to drapie się lekko po czole i zastanawia, gdzie jest, czy to jest jakiś sen, czy to jest prawda, co to jest wolność infornmacji – rozpoczął rozmowę Jan Bogatko.

Przed tygodniem Borys Budka, polityk PO, wyszedł z cienia i udzielił wywiadu niemieckiemu lewicowemu tygodnikowi „Die Zeit”, w którym nieustannie powtarzał, że w Polsce dzieją się „wstrząsające rzeczy”, bo władza wykonawcza chce sobie całkowicie podporządkować władzę sądowniczą. Niestety nie mógł powiedzieć, jak to podporządkowanie władzy ma wyglądać. Stworzył „fake newsa”, który publikowany jest w Niemczech i wywołuje niesamowitą falę dyskusji.

Poseł zapytany, dlaczego prezydent Duda, uważany za bardzo PiS-owskiego, zaprotestował w sprawie reformy sądownictwa, odparł, że musiał tak zrobić, ponieważ chce pozyskać głosy w wyborach, także i z centrum. – Nie definiuje przy tym, co to jest centrum, może myśli o sobie, nie wiem – powiedział korespondent z Niemiec.

Jak relacjonuje Jan Bogatko, „Die Zeit” pytał posła, czy Polska, mimo ewentualnych reform, pozostanie państwem prawa. To oznacza, że jeszcze 23 sierpnia Polska była państwem prawa, kiedy był przeprowadzany ten wywiad – komentował przebieg rozmowy z eurodeputowanym PO nasz korespondent z Niemiec – a dopiero od chwili uchwalenia tych ustaw przestanie być państwem prawa. Przecież KOD walczy o demokrację właśnie dlatego, że Polska przestała być państwem prawa i jest już dyktaturą.

Borys Budka mówił również niemieckiemu dziennikarzowi o „strasznym populizmie” w Polsce. PiS cieszy się poparciem – twierdzi – ponieważ rząd dokonuje rzeczy nieprawdopodobnych, na przykład obniżył wiek emerytalny. – Może ktoś powinien byłemu ministrowi uświadomić, że w Niemczech też obniżono wiek emerytalny w bardzo podobnej sytuacji, dlatego że były protesty przeciwko jego podniesieniu – skomentował tę wypowiedź Jan Bogatko. – Nie jest to więc „taki straszny populizm”, chyba że uważa się to za populizm w Polsce, a w Niemczech już nie. [related id=36106]

Inną „straszną rzeczą” według posła PO było wprowadzenie 500+. – Dodatki na dzieci w Niemczech są o wiele wyższe, wiec przeciętnemu Niemcowi, jak to czyta, trudno jest zrozumieć, o co tak naprawdę chodzi – mówił z ironią Jan Bogatko, po czym dodał, że po opublikowaniu wywiadu tygodnik „Die Zeit” na swojej stronie internetowej umieścił sprostowanie, że zaszła pomyłka, bo pan Budka nie mówił w swoim wywiadzie o programie dla dzieci 500+. – W takim razie to zostało dopisane? Skoro nie powiedział, nie powinno się tam znaleźć? – pytał retorycznie korespondent.

Wyrazem populizmu według Borysa Budki jest również domaganie się odszkodowania od Niemiec. – Jest to rzecz straszliwa i budząca grozę – podkreślił Jan Bogatko. Przecież wiadomo, kto tę wojnę rozpoczął, kto skończył i o co chodziło.

Zwrócił uwagę, że pojawiające się w niemieckich mediach tytuły w stylu „Polska kampania przeciwko Niemcom” pokazują, jaka będzie tematyka na 1 września – być może znów usłyszymy, tak jak w 1939 roku, że „Polska atakuje Niemcy”.

Całego Poranka możesz posłuchać tutaj. Relacja Jana Bogatki w części trzeciej.

MW

Justyna Gotkowska z OSW: Finlandia i Szwecja wobec rosyjskiego zagrożenia. Współpraca czy członkostwo w NATO?

Za dwa tygodnie w rejonie Morza Bałtyckiego odbędą się duże manewry, w których udział biorą poza Szwedami i Finami wojska USA, Francji i Niemiec – powiedziała Gotkowska z Ośrodka Studiów Wschodnich.

– Trzeba przede wszystkim powiedzieć, że ani Szwecja, ani Finlandia nie są członkami NATO – podkreśliła Justyna Gotkowska z Ośrodka Studiów Wschodnich, koordynatorka projektu „Bezpieczeństwo i obronność w Europie Północnej”. Zwróciła uwagę, że oba kraje do Sojuszu zbliżały się i od 2013 roku stale ją zacieśniają. Nawet na poziomie wojskowym, bowiem kraje te coraz częściej biorą udział w manewrach NATO.

– Za dwa tygodnie w rejonie Morza Bałtyckiego odbędą się duże manewry, w których udział biorą poza Szwedami i Finami wojska USA, Francji i Niemiec – powiedziała Gotkowska, zaznaczając przy tym, że mimo tak intensywnej współpracy nie można Skandynawów nadal nazwać sojusznikami, którzy „mogliby pomóc nam wojskowo z dużymi siłami” w razie ataku na Polskę.

[related id=36204]Przełomowa dla zmiany polityki obronnej tych obydwu państw była aneksja Krymu przez Rosję. Wówczas Finlandia wyłączyła wydatki obronne z programu oszczędności budżetowych i zintensyfikowała działania na rzecz wzmocnienia potencjału obronnego.

– Finlandia nadal balansuje swoje stosunki z Rosją i NATO – powiedziała Gotkowska. Jej zdaniem Finowie mają specyficzny stosunek do Rosji, bowiem uznają ją za kraj zagrażający ich suwerenności, a jednocześnie za sąsiada, z którym – z uwagi na łączącą ich ponad 1000-kilometrową granicę i wspólne sprawy gospodarcze -„musza się układać”.

– Ponad 60 procent społeczeństwa jest przeciwna udziałowi Finlandii w NATO i opowiada się za równoważeniem relacji politycznych i wojskowych – stwierdziła Justyna Gotkowska.

[related id=36073]Fińska strategia wobec Rosji polega na łączeniu militarnego odstraszania z dążeniem do utrzymywania dobrych stosunków politycznych i gospodarczych z Moskwą, w celu zmniejszenia ryzyka napięć w relacjach dwustronnych. Finlandia chce odgrywać rolę pragmatycznego państwa-eksperta w sprawach rosyjskich i pośrednika między Zachodem a Moskwą. Prezydenci i premierzy Rosji i Finlandii odbywają regularne rozmowy telefoniczne i bilateralne spotkania (ostatnie spotkanie prezydentów miało miejsce w lipcu br. z okazji stulecia fińskiej niepodległości).

– Szwecja to 10-milionowy kraj, który produkuje własne myśliwce, okręty podwodne i korwety – mówiła Gotkowska. Szwecja dopiero od wojny gruzińsko-rosyjskiej postrzega Rosję jako zagrożenie. – Szwedzi bardzo alarmistycznie podchodzą do rosyjskich działań wojskowych w regionie.

[related id=36106]W ostatnich latach byli narażeni na wiele wojskowych prowokacji ze strony Rosji – zaznaczyła rozmówczyni Poranka, przypominając m.in. sprawę poszukiwań „obcej łodzi podwodnej w okolicach Sztokholmu”.

– Rosja zrobi wszystko, aby Szwecja nie weszła do NATO – powiedziała.

MoRo

Chcesz wysłuchać Poranka Wnet, kliknij tutaj. 

Opracowanie, którego współautorką jest Justyna Gotkowska, na stronach OSW:

Współpraca czy członkostwo? Szwecja i Finlandia wobec NATO

Bernard Margueritte: Jak mógłbym zrozumieć tych ludzi, którzy mają zaszczyt być Polakami, a chcą od Polski się oderwać?

Dzień 65. z 80 / Warszawa / Poranek WNET – W rocznicę porozumień sierpniowych Bernard Margueritte wspomina wydarzenia w Stoczni Gdańskiej, których był świadkiem jako korespondent francuskich mediów.

[related id=36111]Bernard Margueritte – wieloletni korespondent mediów francuskich w Polsce, autor książki pt. „Bliżej Polski. Historia przeżywana dzień po dniu przez świadka wydarzeń” – gościł 31 sierpnia u Antoniego Opalińskiego w Poranku WNET.

Bernard Margueritte był świadkiem, a nawet uczestnikiem wydarzeń z sierpnia 1980 roku w Gdańsku. Między innymi na własne oczy widział przed słynnym budynkiem BHP w stoczni kłótnię między Lechem Wałęsą a Andrzejem Gwiazdą, po tym, jak Lech Wałęsa ogłosił koniec strajku w odpowiedzi na obietnicę władz spełnienia podstawowych materialnych postulatów strajkujących. Decyzja ta została jednak odwołana, co było momentem przełomowym tych wydarzeń i pokazało, że najważniejszym ich bohaterem był – jak twierdzi francusko-polski dziennikarz – Andrzej Gwiazda.

Początkowo młodzi robotnicy walczyli o przywrócenie do pracy Anny Walentynowicz i o podwyżki. Jednak bardzo szybko odeszli od tego i zaczęli – jak to powiedział Bernard Margueritte – marzyć o innej cywilizacji, na kolanach modlili się, mieli naukę Jana Pawła II w sercu, pragnęli cywilizacji, w której wszystko podporządkowane byłoby afirmacji godności ludzkiej. Bernard Margueritte widział wtedy w stoczni nadzieję dla Polski i dla całego świata.

[related id=36253]Swoją książkę Bernard Margueritte dedykuje tym młodym robotnikom, których niezmiernie szanuje i uważa, że nie tylko byli, ale nadal są nadzieją na przyszłość. – Ja twierdzę, że Solidarność nie jest za nami, ale ciągle jest przed nami. Jako przyjaciel Polski tylko mogę się radować, że od roku jest powrót do tych wartości, wartości stoczniowców z 1980 roku, wartości Solidarności.

W Stoczni byli też doradcy Solidarności, wywodzący się z różnych środowisk. Wielu z nich później tworzyło „Gazetę Wyborczą” i formacje liberalne. Czy to się już wtedy zapowiadało, czy wynikało z głębszych korzeni?

– Autentyczna Solidarność była od 16 sierpnia do 23, czyli do momentu przyjazdu tych doradców. Wtedy sprawa zaczęła być upolityczniona, przeintelektualizowana. To byli zacni ludzie, ale oni byli już częścią układu. To już nie był ten wspaniały, pełen ideałów zryw młodych robotników – uważa Bernard Margueritte.

Stan wojenny pamięta bardzo żywo. Sądzi, że wprowadzenie go przez Wojciecha Jaruzelskiego było aktem skierowanym zarówno przeciwko Solidarności, jak i „twardogłowym” w partii. Wąska grupa z Jaruzelskim i Rakowskim na czele obawiała się, że ci „twardogłowi” dojdą do władzy, nastąpi rozlew krwi i interwencja radziecka. Był to bardzo tragiczny moment.

Mimo wszystko była nadzieja, w tym nadzieja w Kościele, że będzie możliwy dialog. – Jeśli przyjąć, że stan wojenny był mniejszym złem, to trzeba też przyjąć, że Okrągły Stół był mniejszym dobrem. To był po prostu układ, układ polityczny, to nie był autentyczny zryw robotników Gdańska i innych miast – stwierdził dziennikarz. Zaznaczył jednak przy tym, że Solidarność została potem zdradzona, a układ Okrągłego Stołu trwa dotąd. Jego wynikiem jest to, co się dzieje w sądownictwie i w największym biznesie, które są w rękach byłych komunistów.

Z tego też wynikają postawy różnych osób, które Bernard Margueritte nazywa partią zagranicy, paktującą z Berlinem czy Brukselą.

– Całe moje życie, 50 lat prawie, jest dążeniem do polskości, szacunkiem dla polskości. Dla mnie nie ma nic lepszego, większego, bardziej godnego niż ideały Sierpnia i to, co Polska pokazała, nauka Jana Pawła II, nauka tych wydarzeń w Gdańsku. Jak więc mógłbym zrozumieć tych ludzi, którzy mają zaszczyt być Polakami, a chcą od Polski się oderwać?

W odróżnieniu od niektórych polskich polityków i intelektualistów, nie lubi mówić za granicą o własnym kraju i jego przywódcach. Jednak podpisuje się pod tym, co powiedziała polska premier, i jako Francuz przeprasza za słowa prezydenta Macrona o Polsce, jak też poprzedniego prezydenta Hollande’a.

Czy jest potencjał do odrodzenia moralnego? Bernard Margueritte pamięta zryw stoczniowców z 1980 roku. Nikt im nie dawał szans, a oni zwyciężyli. Dlatego wierzy, że „entuzjazm ludzki, ideały muszą zatriumfować. Jak długo Polska będzie Polską, jest szansa, że Europa pozostanie Europą”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części szóstej Poranka WNET.

JS

 

 

 

Dziedzictwo Sierpnia zostało przysłonięte rozdętym do niebywałych rozmiarów ego człowieka z Gdańska

Solidarność to ruch tych ludzi, którzy spotkali się z Janem Pawłem II, umocnieni przez niego w 1979 roku w tylu miejscach Polski, ruch walki o godność Polski,

Dzień 65. z 80 / Warszawa – W Poranku WNET o tym, co zostało aktualne z dziedzictwa porozumień sierpniowych, o sporze, czym powinien być polski ruch wolnościowy, oraz krytyce podjęcia walki w 1939 r.

[related id=36253]31 sierpnia, w rocznicę podpisania w 1980 roku przez Solidarność i władze komunistyczne porozumień sierpniowych, Antoni Opaliński rozmawiał z profesorem Andrzejem Nowakiem, historykiem z UJ, autorem „Dziejów Polski” oraz doradcą prezydenta Andrzeja Dudy. Zasadniczym tematem rozmowy było to, co zostało z dziedzictwa porozumień sierpniowych i czy mają one znaczenie w dzisiejszej Polsce.

– Najbardziej widocznym, smutnym echem tamtego czasu jest postać Lecha Wałęsy, wokół którego koncentruje się spór o dziedzictwo Sierpnia – o to, w jakim stopniu było ono związane z ukrytym kompromisem, dziś jawną kompromitacją, a w jakim – wyłącznie autentycznym odruchem społeczeństwa dążącego do wolności, w jakim stopniu możemy wiązać to dziedzictwo z tym pięknym wspomnieniem, które przynosi nam 1978 rok – wybór Jana Pawła II, upodmiotowienie społeczeństwa w czasie pielgrzymki w roku następnym – powiedział profesor.

Przypomniał też, że ruch Wolnych Związków Zawodowych rozpoczął się jeszcze przed wyborem Karola Wojtyły na papieża. Najpierw w lutym 1978 r. na Śląsku zaczął działalność Kazimierz Świtoń, a dwa miesiące później na Wybrzeżu Krzysztof Wyszkowski i Andrzeja Gwiazda. Do nich potem przystąpili Anna Walentynowicz, Bogdan Borusewicz i Lech Wałęsa.

– To zmonopolizowanie, przysłonięcie ogromnego ruchu społecznego, ruchu tych ludzi, którzy spotkali się z Janem Pawłem II, umocnionych przez niego w 1979 roku w tylu miejscach Polski, ruchu walki o godność Polski, przez jedno nadęte, rozdęte do niebywałych rozmiarów ego człowieka z Gdańska – to jest przykry spór, który nam przysłania najpiękniejsze przesłanie Solidarności – godnościowe, wolnościowe – które wzbudziło podziw na świecie.

[related id=36111]Solidarność budziła nie tylko podziw, ale też zdziwienie, że przeciwko komunistom buntują się robotnicy z krzyżem i portretem Matki Boskiej. Jednym elementem tego zdziwienia – jak to zrelacjonował prof. Nowak – było to, że przeciwko władzy (robotniczej) buntują się właśnie robotnicy, drugim – to, że bunt ten był połączony tradycją chrześcijańską.

Powodowało to pewien niepokój w elitach. Jego wyrazem były słowa Bronisława Geremka skierowane w 1981 roku do Stanisława Cioska, w których skarżył się, że Matka Boska przysłania ruch polityczny, którym powinni kierować doradcy (kierujący się innymi racjami niż chrześcijańskie).

[related id=36148]Profesor Andrzej Nowak uważa, że istotnym elementem historii tamtego czasu był więc też spór o to, czy polski ruch wolnościowy miał przywrócić w imię naszej tradycji chrześcijańską podmiotowość Polaków, czy miał być rewolucją społeczną, taką jak sobie wyobrażają ideolodzy zachodniej lewicy.

W związki z bliską rocznicą rozpoczęcia II wojny światowej Antoni Opaliński poprosił gościa o skomentowanie pojawiających się w dzisiejszych dyskusjach głosów kwestionujących sens wysiłku zbrojnego z pozycji określanych jako realistyczne, według których niepotrzebnie przystąpiliśmy wtedy do wojny, że jakoś trzeba było tego uniknąć, i w związku z tym krytykujących politykę Józefa Becka, ostatniego ministra spraw zagranicznych II RP.

Gość Poranka rozróżnił dwie warstwy. Polityka zagraniczna Józefa Becka, konkretne decyzje, nadzieje, nierealistyczne oczekiwania konkretnych polityków – uważa – mogą i powinny być przedmiotem krytycznej refleksji i nieraz ostrych osądów. Jednak niewątpliwe błędy Józefa Becka nie powinny zakryć drugiego, dużo głębszego wymiaru decyzji, którą podjął nie minister Beck, ale cała Polska. Mianowicie tego, że są rzeczy, których nie można sprzedać, a tym jest honor narodowy. Tę podjętą walkę – zdaniem profesora – Polska wygrywa teraz, nie dała się wymazać z mapy, nie dała sobie złamać karku.

[related id=36106]Profesor zwrócił też uwagę na niepokojący rys współczesnej kultury, według którego lepsza jest kapitulacja niż walka o godność, że lepiej podporządkowywać się głównemu nurtowi wydarzeń, np. migracji do Europy.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w części piątej Poranka WNET. A w niej także o tym, że Europie grozi reimperializacja ze strony Niemiec przy użyciu instytucji Unii Europejskiej.

JS

 

Oskar Hejka o Poznańskiej 14: To przykład reprywatyzacyjnego bezprawia. Nie życzę nikomu mieszkania w takiej kamienicy

Dzień 65. z 80 / Pracownicy budowlani wynajęci przez jedną ze znanych firm zajmujących się odzyskiwaniem tego typu nieruchomości straszyli mieszkańców „drugim Wołyniem” – powiedział radny Warszawy.

[related id=36060]Dziś kolejny dzień zeznań składanych przed sejmową komisją weryfikacyjną do spraw reprywatyzacji, która od wczoraj zajmuje się sprawą kamienicy w centrum Warszawy przy ulicy Poznańskiej 14. W Poranku Wnet gościem Antoniego Opalińskiego był radny warszawski Oskar Hejka, który opowiedział nam o kuriozalnych praktykach magistratu Warszawy i roli prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz w reprywatyzacji nieruchomości na terenie stolicy. Przypomniał, że urzędnicy zajmujący się sprawą reprywatyzacji bezpośrednio byli nadzorowani przez przez panią prezydent. W 2013 roku zostały wydane decyzje administracyjne dotyczące zwrotu kamienicy. Zażartował, że najprostszą odpowiedzią przy reprywatyzacji Poznańskiej 14 jest odpowiedź na pytanie: Co było przeprowadzone prawidłowo w tej sprawie? NIC.

Problematyczne są orzeczenia sądu dotyczące prawa nabycia spadków, których przedmiotem była omawiana kamienica. Większość zarzutów w tej sprawie dotyczy tego, że osoby, którym go przyznano, nie są faktycznie osobami dziedziczącymi po dawnych właścicielach.

– Te postępowania spadkowe były sądzone przez pewnego sędziego W. – może nie podam nazwiska, bo nie wiem, czy ten sędzia nie został już zatrzymany – powiedział radny, wyjaśniając, że jego nazwisko przewija się w aktach postępowania. – Jest to sędzia, który ustanawiał kuratorów dla stu trzydziestokilkuletnich osób.

Radny, analizując postępowanie na drodze administracyjnej prowadzone przez urzędników magistratu, podkreślał, że doszło tam „do rażącego łamania prawa, ponieważ nie zostały nawet ustalone wszystkie strony postępowania administracyjnego”.

Nieruchomości w ten sposób reprywatyzowane są niemal natychmiast sprzedawane za kwoty nieodpowiadające wartości rynkowej tych nieruchomości.

– Wyodrębnione lokale w centrum Warszawy w przedwojennej kamienicy, […] 60-metrowe, były sprzedawane w cenie 200 tys. zł i teraz jest pytanie, kto to kupował, dlaczego w takiej cenie – mówił radny. Warto wiedzieć, że w tamtym okresie w centrum Warszawy w tzw. starej zabudowie można było w takiej cenie kupić jedynie kawalerki do remontu.

Stosunek tzw. nowych właścicieli do wszystkich starych mieszkańców kamienic Hejke nazwał „skrajnie wrogim”, zaznaczając przy tym, że nie dotyczyło to tylko dawnych mieszkańców lokali komunalnych, ale i współwłaścicieli nieruchomości.

– Osoby, które kupiły mieszkanie w starej kamienicy w Warszawie, a ta podlega teraz procesom restytucji własności, również nie mogą czuć się bezpiecznie – stwierdził radny. Jego zdaniem zachowanie nowego właściciela z Poznańskiej 14 wobec mieszkańców to „cały wachlarz nielegalnych działań”, takich jak uciążliwe remonty, włamania do mieszkań, podpalenia.

– Pracownicy budowlani wynajęci przez jedną ze znanych firm zajmujących się odzyskiwaniem tego typu nieruchomości straszyli mieszkańców „drugim Wołyniem”, a więc nie życzę nikomu, aby znalazł się w zasobie reprywatyzowanym – powiedział Oskar Hejka.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

 

31.08 / W 80 dni dookoła Polski / Dzień 65. / Poranek Wnet z Warszawy

Na dzień przed rocznicą wybuchu II Wojny Światowej zapraszamy na audycję z Warszawy. Już jutro Poranek Wnet z Wielunia.

 

Goście audycji:

Prof. Andrzej Nowak – doradca prezydenta RP Andrzeja Dudy, historyk, wykładowca na Uniwersytecie Jagielońskim;

Ryszard Czarnecki – wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego;

Bernard Margueritte – wieloletni korespondent mediów francuskich w Polsce;

Oskar Hejka – warszawski radny;

Wojciech Jankowski – dziennikarz, korespondent Radia Wnet;

Justyna Gotkowska – analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, koordynator projektu „Bezpieczeństwo i obronność w Europie Północnej;

Jan Bogatko – dziennikarz, korespondent Radia Wnet w Niemczech;

Krzysztof Romaniuk – autor portalu wyscigi-konne.info;

Jolanta Mycielska – prezes Komitetu Organizacyjnego Balu Debiutantów i Międzynarodowego Weekendu Maltańskiego;

Maria Dzieduszycka – Komitetu Organizacyjnego Balu Debiutantów i Międzynarodowego Weekendu Maltańskiego.


Prowadzący: Antoni Opaliński

Realizator: Konrad Abramowicz

Wydawca: Jan Brewczyński

Wydawca techniczny: Konrad Tomaszewski


 

Część pierwsza:

Wojciech Jankowski mówił o przekroczeniu granicy krymsko-ukraińskiej, którą bardzo trudno przekroczyć. Opowiadał również o jednym z aktywistów tatarskich, który z powodu swojej krnąbrności wobec nowej, rosyjskiej władzy na Krymie, został aresztowany.

Kadyrow jest aktywistą tatarskim, u którego już dwukrotnie przeprowadzono przeszukanie. Za komentarz na portalu społecznościowym „Krym to Ukraina” grozi mu kolonia karna lub 5 lat więzienia.

Oskar Hejka o sprawie zreprywatyzowanej w 2013 roku kamienicy przy ulicy Poznańskiej 14 w Warszawie. O całej sprawie można przeczytać na stronie Radia Wnet klikając TUTAJ (Komisja weryfikacyjna badała sprawę ul. Poznańskiej 14. „To jest po prostu handel ludźmi i kamienicami”).

Pracownicy budowlani wynajętą przez jedną ze znanych firm zajmujących się odzyskiwaniem tego typu nieruchomości straszyli mieszkańców „drugim Wołyniem” – powiedział radny Warszawy.

 

Część druga:

Ryszard Czarnecki krytycznie skomentował wypowiedź wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, który wystosował wobec Polski ultimatum w sprawie zmian w sądownictwie.

-Jeden z urzędników unijnych przekazał mediom informację, że Komisja Europejska nie uważa, żeby Polska przekroczyła cienką czerwoną linię i w związku z tym Komisja nie będzie intensyfikować tej kampanii – powiedział Czarnecki. – Wydaje się to być efektem wczorajszego spotkania Junker-Merkel – ocenił polski polityk.

 

Część trzecia:

Justyna Gotkowska o wzrastającym potencjale militarnym Szwecji i Finlandii oraz ich relacjach z NATO. Stwierdziła również, że w hipotetycznym ataku Rosji na kraje bałtyckie, państwa skandynawskie zapewne nie udzieliłyby pomocy napadniętym krajom. Ponadto mówiła o działaniach ministerstw obrony narodowej Finlandii oraz Szwecji po wygranej Donalda Trumpa w wyborach na prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Jan Bogatko o reakcji Niemców po skandalicznej wypowiedzi posła PO Borysa Budki dla niemieckiego dziennika, w której polityk stwierdził, że „Unia Europejska musi postawić Polsce ultimatum. Tylko wtedy, kiedy UE pozostanie nieustępliwa, rząd pójdzie na ustępstwa. […] UE musi pokazać bezwzględność, ale jednocześnie dać do zrozumienia, że nie jest ona skierowana przeciwko Polakom, tylko przeciwko rządowi”.

Krzysztof Romaniuk o najnowszych wydarzeniach na Torze Wyścigowym Służewiec w Warszawie.

 

Część czwarta:

Serwis informacyjny radia Warszawa.

 

Część piąta:

Prof. Andrzej Nowak o sporze pomiędzy Solidarnością oraz Komitetem Obrony Demokracji o prymat w upamiętnieniu 37. rocznicy podpisania porozumień sierpniowych. Ponadto mówił o znaczeniu 21 postulatów z 1980 r. oraz polityce ministra spraw zagranicznych Józefa Becka w „przededniu” drugiej wojny światowej.

– Najbardziej widocznym smutnym echem tamtego czasu jest postać Lecha Wałęsy, wokół którego koncentruje się spór o dziedzictwo Sierpnia

 

Część szósta:

Bernard Margueritte o nauce świętego Jana Pawła II w latach 80. oraz na temat porozumień sierpniowych. Wspominał również stan wojenny. Wówczas przebywał w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

– Całe moje życie, 50 lat prawie, jest dążeniem do polskości, szacunkiem dla polskości.

Jolanta Mycielska i Maria Dzieduszycka o działaniu Komitetu Organizacyjnego Balu Debiutantów i Międzynarodowego Weekendu Maltańskiego, tłumacząc jednocześnie czym jest Bal oraz Zakon Matalński.

 


Posłuchaj całego Poranka Wnet: