Śpiewak o „dzikiej reprywatyzacji”: Miasto przekazywało ludzi jak towar. Dialogu ratusza z lokatorami wciąż nie ma

Miejski aktywista Jan Śpiewak komentuje uchwalenie przez Sejm ustawy zakazującej reprywatyzacji budynków wraz z lokatorami. Mówi o sprawie budowy osiedla w otulinie Lasu Bemowskiego

 

Jan Śpiewak mówi o tym, że możliwość reprywatyzacji budynków wraz z ludźmi w Warszawie została zatrzymana dzięki niedawno uchwalonej przez Sejm ustawie:

Takich historii było pełno. Miasto przekazywało ludzi jak towar. Mieliśmy w Warszawie magnatów. Nowe przepisy nie byłyby potrzebne, gdyby w ratuszu był ktoś, kto broni praw mieszkańców.

Rozmówca Adriana Kowarzyka wytyka władzom Warszawy lekceważenie postanowień sejmowej komisji weryfikacyjnej:

Teraz ratusz nie będzie mógł już zaskarżać tych decyzji. Dodajmy, że były to decyzje korzystne dla miasta. W ratuszu nie przestrzega się moralności i przyzwoitości

Aktywista zwraca uwagę, że za dziką reprywatyzację odpowiadało również ministerstwo administracji i cyfryzacji, którym swego czasu kierował obecny prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

Nadal nie ma żadnego dialogu między ratuszem a środowiskami lokatorskimi.

Gość „Kuriera w samo południe odnosi się do planów budowy osiedla w otulinie Lasu Bemowskiego:

Mówienie o tym, że osiedle ma być dla osób na kwarantannie to ewidentna ściema. Ustawa covidowa nie zniosła praw dotyczących ochrony przyrody

Jan Śpiewak podkreśla, że zabudowanie kolejnych ciągów wentylacyjnych będzie miało zgubne konsekwencje dla mieszkańców stolicy. Jak dodaje rozmówca Adriana Kowarzyka:

Bezczelność warszawskich deweloperów jest zdumiewająca. To jest środowisko, które za nic nie chce się dostosować do norm życia społecznego.

Rozmówca Adriana Kowarzyka mówi o tym, że po Warszawie jeździ wiele samochodów, które nie spełniają norm ekologicznych. Uwypukla również problem związany z tym, że mieszkańcy stolicy często palą w domach śmieciami.

Poruszony zostaje również temat problemów z oczyszczalnią Czajka:

Jest dla mnie niezrozumiałe, że nikt jeszcze nie usłyszał prokuratorskich zarzutów. Część firm, które budowały oczyszczalnię, już nie istnieje.

Socjolog ubolewa nad tym, że wymiar sprawiedliwości opieszale podchodzi do rozliczania przestępstw władz stolicy:

Zbigniew Ziobro zajmuje się głównie teatrem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Jan Śpiewak: Jeśli Ratusz nie zachowuje się przyzwoicie, to trzeba go do tego zmusić

Czemu potrzebna jest ustawa reprywatyzacyjna? Jan Śpiewak o ułaskawieniu go przez prezydenta Andrzeja Dudę; sprawie w której został skazany i polityce warszawskiego Ratusza.

Jan Śpiewak  zdradza, że o swoim ułaskawieniu dowiedział się z mediów. Bardzo się z niego ucieszył, gdyż po pół roku od wniosku o ułaskawienie nie spodziewał się go teraz. Podkreśla, że to „przywrócenie elementarnych zasad sprawiedliwości”.

To była sprawa dość osobista, bo dotycząca kamienicy w której mieszkali moi dziadkowie.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego przypomina sprawę, za którą sąd go skazał. Wedle Sądu Okręgowego w Warszawie Śpiewak był winny zniesławienia Bogumiły Górnikowskiej-Ćwiąkalskiej (córki byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ćwiąkalskiego). Według wyroku zobowiązany był do zapłacenia grzywny w wysokości pięciu tysięcy złotych i nawiązki w wysokości dziesięciu tysięcy. Górnikowska-Ćwiąkalska będąc kuratorem 118-latka w procesie reprywatyzacji kamienicy przy ulicy Joteyki 13 (warszawska Ochota) brała udział w aferze reprywatyzacyjnej. Podczas tego procesu przejęła we władanie pół wspomnianej kamienicy. Sąd uznał to za zniesławienie.

Nasz gość zawsze twierdził, że to wyrok polityczny. Zaznacza, że mógłby jeszcze zrozumieć proces z powództwa cywilnego, ale nie karny, za zamkniętymi drzwiami. Mówi także o Rafale Trzaskowskim. Przyznaje, że niestety kontynuuje on politykę poprzedniej prezydent odnośnie reprywatyzacji. Ratusz zaskarża decyzje Komisji Weryfikacyjnej, które przyznają kamienice z powrotem miastu. Śpiewak podkreśla, że potrzebna jest ustawa reprywatyzacyjna:

Jeśli Ratusz nie zachowuje się przyzwoicie, to trzeba go do tego zmusić.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Michał Karnowski: Trzeba zawsze tłumaczyć co się robi, mówić w co wierzymy. Polska wygrała z epidemią

Ułaskawienie Jana Śpiewaka, debata nad wotum zaufania dla rządu i kampania prezydencka. Michał Karnowski o postawie warszawskiego Ratusza, krytyce ministra Szumowskiego i o Konfederacji.


Michał Karnowski komentuje ułaskawienie Jana Śpiewaka przez prezydenta w związku ze zniesławieniem przez aktywistę mecenas Bogumiły Górnikowskiej-Ćwiąkalskiej, córki Zbigniewa Ćwiąkalskiego, byłego ministra sprawiedliwości i prokuratura generalnego. Podkreśla, że jest to akt fundamentalnej sprawiedliwości. Wskazuje na jego działalność na rzecz warszawskich lokatorów.

Jan Śpiewak […] w sprawie warszawskiej reprywatyzacji zachował się bardzo przyzwoicie. Był człowiekiem, który starał się przywrócić tutaj jakieś elementarne zasady; występował po stronie ofiar i ma w tej sprawie duże zasługi.

Publicysta przypomina zaangażowanie w pomoc lokatorom innych działaczy, a tych przedstawicieli oddolnych ruchów, takich jak zamordowana Jolanta Brzeska. Wskazuje także na działanie Komisji Weryfikacyjnej, która sprawy te „podniosła na wyższy poziom”.

Hanna Gronkiewicz-Waltz i jej kontynuator Rafał Trzaskowski podjęli decyzję wręcz kuriozalną o  zaskarżaniu do sądów decyzji Komisji ds. Reprywatyzacji zwracającej miastu lokale, kamienice.

Dziennikarz na pytanie czy wspomniana decyzja prezydenta będzie mieć wpływ na wybory prezydenckie wskazuje, że wobec ich bliskości „każdy dzień jest kampanią wyborczą”. Obecnie „wykuwa się osąd” na temat kandydatów:

Pytania o to kto ma energię, kto ma pomysł, kto jest zjednoczony, a kto skłócony; kto się kaja, a kto ma w sobie pewną dumę z własnego dorobku; kto ma plan (na przykład wielki inwestycyjny plan Dudy). To są zasadnicze zupełnie fundamentalne pytania decydujące o wyniku tej rozgrywki.

Karnowski stwierdza, że Polska nie jest najbogatszym krajem i nie ma najlepszej służby zdrowia na świecie, ale i tak „wygrała wojnę z epidemią”. Przyznaje, że nie oznacza to, że nie popełniono błędów w tej walce i że sytuacja gospodarcza wielu ludzi jest trudna. Podkreśla przy tym, że rządowa tarcza działa. Komentując wystąpienie premiera w Sejmie stwierdza:

Trzeba zawsze tłumaczyć co się robi. Trzeba mówić w co wierzymy.

Gość „Poranka Wnet” wyjaśnia, że trzeba podkreślać różnice programowe między obozem rządzącym a opozycją. Jednym z nich jest stosunek do wielkich inwestycji publicznych, takich jak Przekop Mierzei Wiślanej, przeciw któremu wypowiadał się Rafał Trzaskowski.

Odnosząc się do wczorajszej debaty nad wotum nieufności wobec ministra zdrowia Karnowski ocenia za najlepszą mowę posła Pis Przemysława Czarnka, który oskarżył opozycję, że jest niechętna wobec Łukasza Szumowskiego, gdyż ten jest skuteczny. Opozycji zaś, jak mówi nasz gość,

Chodziło o sklejenie dobrej walki z epidemią z maseczkami.

Zauważa, że  Krzysztof Bosak ma w sobie odrobinę próżności potrzebnej, by być w polityce na dłużej. Przywiązuje on bowiem dużą wagę do swojego wizerunku.

Myślę, że Ruch Narodowy i Konfederację jeszcze czeka jakieś przegrupowanie.

Redaktor „wSieci”stwierdza, że obecny status narodowców w ramach Konfederacji nie przystaje w pełni do ich ambicji, więc można się spodziewać zmian w tej koalicji. Odnosząc się do wypowiedzi posła Grzegorza Brauna zarzuca liderowi Korony, że niektóre jego słowa (jak teatralne „szczęść Boże”) są nie do końca poważne. Przestrzega przed uleganiem w polityce atrakcyjnym i barwnym postaciom, których program okazuje się później nierealny. Zauważa, że ludzie przyciągani przez obecnego prezesa partii KORWiN „wpadali w polityczną czarną dziurę”:

Tu można wskazać też Janusza Korwin-Mikkego który zawsze przyciągał młodych ludzi i dawał im bardzo proste, wyraziste, barwne recepty. Oni wchodzili w działalność polityczną u jego boku mniej więcej na dekadę, bo tyle zajmowało dojście do wniosku, że jednak to nie jest najlepsza ścieżka.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Posłanka Lewicy: Płody nie są obywatelami RP. Aborcja powinna być dopuszczona do 12 tyg. ciąży bez żadnych warunków

Magdalena Biejat o reprywatyzacji i wyrzucaniu lokatorów w Warszawie, sytuacji w Lewicy i w Sejmie, ochronie dzieci i rodziny, legalizacji aborcji i tym, kto w Polsce jest prześladowany, a kto nie.

Nie mamy dobrego prawa, które mogłoby być podstawą dla lepszych wyroków. Potrzebujemy wreszcie ustawy reprywatyzacyjnej i w ogóle zakończenia tego tematu z poziomu ustawodawstwa.

Magdalena Biejat mówi o potrzebie zmiany ustawodawstwa, które pozwala na „egzekwowanie” roszczeń majątkowych w imieniu ludzi, którzy już dawno nie żyją. Nawiązując do ostatniego wyroku sądowego przeciwko Janowi Śpiewakowi, mówi, że ratusz za mało dbał o lokatorów.

Warszawski ratusz za mało dbał o lokatorów i w wyniku decyzji sądów wyrzucano lokatorów na bruk.

Ci zaś, którzy nie zostali wyrzuceni, muszą, jak mówi, żyć w kamienicach zaniedbanych przez ratusz, który obawia się w nie inwestować w obliczu możliwych roszczeń. Słowa Hanny Gronkiewicz-Walt na temat działającej za jej prezydentury „mafii” w ratuszu komentuje, mówiąc, że „to jest chyba samooskarżenie”, gdyż „jeśli jest się szefem ratusza, to powinno się wiedzieć co się w nim dzieje”. Rozmówczyni Łukasza Jankowskiego czuje się rozczarowana tym, jak PO zarządza miastem, inwestując za mało w usługi publiczne, takie jak żłobki. Ochrona praw dzieci i rodziny jest, jak mówi, jedną z wartości Lewicy. Poruszony w tym kontekście został też temat aborcji, która, zdaniem posłanki Biejat, nie jest kwestią światopoglądu, tylko praw człowieka.

O ile mi wiadomo, płody nie są obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej, ponieważ nie dostają ani PESEL-u, ani dowodu osobistego, natomiast my się zgadzamy na lewicy, że powinno być dopuszczone przerywanie ciąży do 12 tygodnia bez żadnych warunków.

Dodaje, że Lewica nie zamierza rozstrzygać, kiedy zaczyna się życie ludzkie. Opierając się, jak uważa, na ustaleniach medycznych, Lewica uznaje, że do 12 tygodnia ciąży decyzja o przerwaniu ciąży powinna należeć do kobiety.

Przyszła posłanka chciałaby także lepszej ochrony prawnej mniejszości seksualnych i osób niepełnosprawnych. Stwierdza, że taką ochronę mają już zagwarantowani katolicy. Z tego powodu sprzeciwia się podjętej przez Sejm uchwale potępiającej „wszystkie akty nienawiści i pogardy antykatolickiej”.

To nie jest odruch serca, dlatego, że sposób, w jaki  ta uchwała została sformułowana, stwarza takie wrażanie, jakby to większość katolicka była prześladowana w tym kraju, co po prostu nie jest prawdą.

Posłanka- elekt Lewicy komentuje protest wyborczy Prawa i Sprawiedliwości: to niepokojące, że partia rządząca składa protest dotyczący tych okręgów, w których przegrała. Krytycznie ocenia działanie wymiaru sprawiedliwości, oceniając, że czas oczekiwania na wyroki się wydłuża, dodając, że „musimy zdecydowanie odpolitycznić  sądy”.

Biejat opowiada też o pakcie dla pieszych, zwracając uwagę na niedawny wypadek na Bielanach, i o współpracy z pozostałymi partiami Lewicy. Działaczka Partii Razem wyklucza możliwość likwidacji jej partii, za to nie odrzuca możliwości utworzenia osobnego koła poselskiego przez sześcioro posłów jej formacji. Opowiada się jednak za współpracą z innymi partiami Lewicy, a także za wsparciem dla koalicji rządzącej w projektach zgodnych z wizją państwa dobrobytu partii Razem.

Chcemy, żeby ta płaca była uzależniona od średniej płacy po to, by nie uzależniać jej od politycznego widzimisię, po to by realnie wzrastała.

Proponowane przez PiS podniesienie płacy minimalnej uznaje za uznaniowe i odbywające się na zasadzie dealu politycznego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

J.O./A.P.

Marszałkowska 43 w Komisji weryfikacyjnej. Remonty tuż przed reprywatyzacją i pomroczność warszawska zeznających

Komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji w stolicy badała sprawę Marszałkowskiej 43 zwróconej w 2010 r. Dziś najbardziej do tej pory owocne posiedzenie komisji weryfikacyjnej – ocenił na twiterze Jaki

Marszałkowska 43 to druga – po Poznańskiej 14 – badana przez komisję zreprywatyzowana nieruchomość z lokatorami. Decyzję o przyznaniu praw do niej dwóm mieszkankom Francji wydał Jakub R. (dziś podejrzany w sprawie reprywatyzacji Chmielnej 70; jest w areszcie). Według mediów odsprzedały one prawa i roszczenia bratu Jakuba R. (którego reprezentował znany adwokat mec. Robert N., również podejrzany ws. Chmielnej 70; jest w areszcie). Ten sprzedał je obecnemu właścicielowi. Miasto wznowiło niedawno postępowanie w sprawie tej nieruchomości, wobec wątpliwości co do testamentu z lat 70.

W środę jako świadków komisja przesłuchała na jawnej rozprawie lokatorkę kamienicy Krystynę Wrońską, b. pracownicę urzędu miasta Warszawy, radcę prawną Alinę Domańską oraz brata Jakuba R. Jako strony wezwano prezydent stolicy Hannę Gronkiewicz-Waltz, beneficjentów decyzji reprywatyzacyjnej oraz obecnego właściciela nieruchomości. Po zakończeniu części jawnej rozprawy komisja przesłuchała mec. Iwonę Gerwin – pełnomocniczkę beneficjentek decyzji zwrotowej ws. Marszałkowskiej 43.

Mieszkanka kamienicy Krystyna Wrońska zeznała, że Marszałkowska 43 została przejęta przez rodzinę i osoby związane z mec. Gerwin.

„Kamienica została przejęta, tzn. cała nieruchomość, bo i działka, przez rodzinę i osoby związane z panią Iwoną Gerwin. Nieruchomość została po odzyskaniu sprzedana panu Adamowi R., z którym w czasie prowadzenia postępowania administracyjnego była związana pani Iwona Gerwin” – mówiła Wrońska.

„Pani Alina D., teściowa pani Iwony Gerwin, nawet się tym chwaliła do znajomych, że roszczenia do nieruchomości i sprawy w BGN prowadzi jej synowa” – dodała. Podkreśliła, że decyzja zwrotowa „oczywiście” była wydana przez brata Adama R. – Jakuba R., b. pracownika BGN. „Po przejęciu kamienicy przez pana Adama R. wynikła już sprawa fałszerstwa testamentu, na podstawie którego uzyskano prawo do nieruchomości. Sprawa była w prokuraturze i w bardzo krótkim czasie pan Adam R. sprzedał nieruchomość. Tzn. to jeszcze były prawa do nieruchomości, bo jeszcze nie było zakończone postępowanie sądowe. Sprzedał pani Katarzynie Smoladze, która jest partnerką pana Roberta N.” – zeznała Wrońska.

Dodała, że Robert N. był pełnomocnikiem w transakcjach obrotu nieruchomością, mimo wpisu ostrzeżenia w księdze wieczystej.

Świadek Bartłomiej Opaliński pytał, czy mogło być przypadkiem, że nastąpiła zbieżność dużego remontu w kamienicy i pojawiających się roszczeń dekretowych.

„W trakcie remontu robotnicy, którzy u nas remontowali, pytali się, czy tu są spadkobiercy. Odpowiadaliśmy, że nie. Nigdy nie było żadnych roszczeń. Oni się śmiali, że się znajdą, jak wyremontujemy” – odpowiedziała Wrońska. „To była powszechna wiedza w mieście, że bardzo często, jak dokonywano remontu jakiejś kamienicy, to się pojawiali spadkobiercy” – dodała.

Świadek ocenił, że spadkobierczynie Marszałkowskiej 43 zostały zmanipulowane przez mec. Gerwin, bo odmówiły podpisania ostatecznej umowy notarialnej ws. sprzedaży praw do niej. Według niego nie było na to „racjonalnego powodu”.

Brat Jakuba R., Adam zeznał, że jego obecność przy transakcji dot. Marszałkowskiej 43 jest przypadkowa i został do niej namówiony przez Gerwin. Dopytywany przez Patryka Jakiego, czy można powiedzieć, że był w tej sprawie słupem, powiedział: „No w pewnym sensie chyba tak”. Świadek zapewnił, że o transakcji ws. Marszałkowskiej nie rozmawiał z rodzicami (jego matką jest Alina D. podejrzana ws. reprywatyzacji, tak jak i jego brat Jakub R., b. wiceszef BGN – PAP).

Zapytany przez Patryka Jakiego, jak poznał reprezentującego go potem przy sprzedaży praw do nieruchomości mec. Roberta N., Adam R. odparł, że w maju 2014 r. to był dla niego „ktoś z ulicy”, a „dziś jest ważną osobą”. Jak dodał, przeglądał w internecie, kto byłby zainteresowany zakupem tej nieruchomości i znalazł kancelarię, którą zajmowała się takimi transakcjami. Wyjaśnił, że zaczął szukać kogoś, „kto by ode mnie to przejął”.

Świadek zapewnił, że „nie zna nikogo w ratuszu”. Jaki dopytywał, czy brat nie polecał mu usług mec. N. „Nie pamiętam” – padła odpowiedź. Mówił, że nie wiedział o zaangażowaniu brata w sprawę nieruchomości przy Marszałkowskiej 43. Dopytywany, czy wiedział o decyzji zwrotowej z 2010 roku „wydanej przez brata”, odpowiedział: „Nawet nie wiedziałem, że to mój brat. Ja się teraz od państwa dowiedziałem” – zeznał.

Była pracownica ratusza, radca prawna Alina Domańska (jest to inna osoba niż podejrzana ws. reprywatyzacji Alina D. – PAP) zeznała przed komisją, że nie interesowała się koneksjami rodzinno-zawodowymi swoich szefów czy pracowników. Dodała, że nie pamięta okoliczności sprawy Marszałkowskiej 43.

Dodała, że w stołecznym urzędzie miasta pracowała od 2002 r., a kilka miesięcy temu przeszła na emeryturę. „To była moja decyzja, prawie 47 lat pracy, wiek odpowiedni, tak że dziękuję” – zaznaczyła.

„Dopiero teraz właśnie, po latach, się dowiaduję, że były takie historie, o których w tamtym momencie nie miałam bladego pojęcia” – powiedziała, odnosząc się do pytania o ujawniane podczas prac komisji informacje np. na temat „powiązań rodzinnych pomiędzy podpisującym decyzję a kupującym”. Jak zaznaczyła, nie chodziła „po pokojach w wydziale dekretowym”. „Pracowaliśmy w innych pomieszczeniach i innych warunkach, dostawałam sprawy na biurko i zajmowałam się tymi sprawami” – zaznaczyła.

Mec. Gerwin na początku jawnej rozprawy odmówiła zeznań w charakterze świadka. Wniosek taki złożył Patryk Jaki. Gerwin mówiła, że na komisję przyszła jako pełnomocnik strony i protestuje przeciw przesłuchiwaniu jej jako świadka.

Po przesłuchaniu brata Jakuba R. Jaki ponownie zapytał Gerwin, czy chce złożyć zeznania. Mecenas odpowiedziała wtedy, że musi skonsultować się ze swymi mocodawczyniami i ogłoszono przerwę. „Jestem po rozmowie z jedną ze spadkobierczyń, to jeśli miałoby się to odbyć z wyłączeniem jawności, to oczywiście w zakresie pytań dotyczących przebiegu tego postępowania dekretowego mogę na pytania komisji odpowiedzieć” – powiedziała po przerwie i takie przesłuchanie odbyło się na posiedzeniu niejawnym, które zakończyło się po godz. 19.

Po raz kolejny na rozprawie nie stawiła się prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz, za co pod koniec rozprawy została ukarana grzywną 3 tys. zł. Za tą decyzją głosowało 5 członków komisji, jeden był przeciw, dwóch wstrzymało się od głosu. O grzywnę dla prezydent za nieusprawiedliwioną nieobecność wniósł Patryk Jaki.

Przeciwny był Robert Kropiwnicki (PO). Według niego, ta „rytualna kara” dla prezydent stolicy „jest niestosowna i niepotrzebna”. Jak dodał, nie wie, co do sprawy Marszałkowskiej 43 wniosłoby osobiste stawiennictwo na rozprawie Gronkiewicz-Waltz. Prezydent stolicy reprezentowali pełnomocnicy oraz urzędnicy miasta.

Kropiwnickiemu odpowiadał Sebastian Kaleta, który zaznaczył, że w sprawie kary dla Gronkiewicz-Waltz komisja nie ma wyboru innego, niż postępowanie analogiczne jak w poprzednich sprawach. „Piastowanie urzędów wiąże się z odpowiedzialnością” – dodał.

Dziewięcioosobowa komisja – pod przewodnictwem wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego – od początku czerwca br. bada zgodność z prawem decyzji administracyjnych ws. reprywatyzacji warszawskich nieruchomości. Uchyliła już decyzje wydane z upoważnienia prezydent Warszawy: o przyznaniu Maciejowi M. prawa do dwóch działek przy ul. Twardej; o przyznaniu praw do działki Chmielna 70 Januszowi Piecykowi, mec. Grzegorzowi Majewskiemu i Marzenie K. oraz o przyznaniu Maciejowi M. działki Sienna 29.

PAP/MoRo

Oskar Hejka o Poznańskiej 14: To przykład reprywatyzacyjnego bezprawia. Nie życzę nikomu mieszkania w takiej kamienicy

Dzień 65. z 80 / Pracownicy budowlani wynajęci przez jedną ze znanych firm zajmujących się odzyskiwaniem tego typu nieruchomości straszyli mieszkańców „drugim Wołyniem” – powiedział radny Warszawy.

[related id=36060]Dziś kolejny dzień zeznań składanych przed sejmową komisją weryfikacyjną do spraw reprywatyzacji, która od wczoraj zajmuje się sprawą kamienicy w centrum Warszawy przy ulicy Poznańskiej 14. W Poranku Wnet gościem Antoniego Opalińskiego był radny warszawski Oskar Hejka, który opowiedział nam o kuriozalnych praktykach magistratu Warszawy i roli prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz w reprywatyzacji nieruchomości na terenie stolicy. Przypomniał, że urzędnicy zajmujący się sprawą reprywatyzacji bezpośrednio byli nadzorowani przez przez panią prezydent. W 2013 roku zostały wydane decyzje administracyjne dotyczące zwrotu kamienicy. Zażartował, że najprostszą odpowiedzią przy reprywatyzacji Poznańskiej 14 jest odpowiedź na pytanie: Co było przeprowadzone prawidłowo w tej sprawie? NIC.

Problematyczne są orzeczenia sądu dotyczące prawa nabycia spadków, których przedmiotem była omawiana kamienica. Większość zarzutów w tej sprawie dotyczy tego, że osoby, którym go przyznano, nie są faktycznie osobami dziedziczącymi po dawnych właścicielach.

– Te postępowania spadkowe były sądzone przez pewnego sędziego W. – może nie podam nazwiska, bo nie wiem, czy ten sędzia nie został już zatrzymany – powiedział radny, wyjaśniając, że jego nazwisko przewija się w aktach postępowania. – Jest to sędzia, który ustanawiał kuratorów dla stu trzydziestokilkuletnich osób.

Radny, analizując postępowanie na drodze administracyjnej prowadzone przez urzędników magistratu, podkreślał, że doszło tam „do rażącego łamania prawa, ponieważ nie zostały nawet ustalone wszystkie strony postępowania administracyjnego”.

Nieruchomości w ten sposób reprywatyzowane są niemal natychmiast sprzedawane za kwoty nieodpowiadające wartości rynkowej tych nieruchomości.

– Wyodrębnione lokale w centrum Warszawy w przedwojennej kamienicy, […] 60-metrowe, były sprzedawane w cenie 200 tys. zł i teraz jest pytanie, kto to kupował, dlaczego w takiej cenie – mówił radny. Warto wiedzieć, że w tamtym okresie w centrum Warszawy w tzw. starej zabudowie można było w takiej cenie kupić jedynie kawalerki do remontu.

Stosunek tzw. nowych właścicieli do wszystkich starych mieszkańców kamienic Hejke nazwał „skrajnie wrogim”, zaznaczając przy tym, że nie dotyczyło to tylko dawnych mieszkańców lokali komunalnych, ale i współwłaścicieli nieruchomości.

– Osoby, które kupiły mieszkanie w starej kamienicy w Warszawie, a ta podlega teraz procesom restytucji własności, również nie mogą czuć się bezpiecznie – stwierdził radny. Jego zdaniem zachowanie nowego właściciela z Poznańskiej 14 wobec mieszkańców to „cały wachlarz nielegalnych działań”, takich jak uciążliwe remonty, włamania do mieszkań, podpalenia.

– Pracownicy budowlani wynajęci przez jedną ze znanych firm zajmujących się odzyskiwaniem tego typu nieruchomości straszyli mieszkańców „drugim Wołyniem”, a więc nie życzę nikomu, aby znalazł się w zasobie reprywatyzowanym – powiedział Oskar Hejka.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

 

Komisja weryfikacyjna badała sprawę ul. Poznańskiej 14. „To jest po prostu handel ludźmi i kamienicami”

Sprawa zreprywatyzowanej w 2013 roku Poznańskiej 14 wzbudziła dziś w Sejmie wiele emocji. Mieszkańcy opowiadali mrożące krew w żyłach historie. Wykluczono pełnomocników miasta za nękanie świadków.

Komisja nałożyła grzywnę na prezydent Warszawy, wykluczeni z rozprawy zostali pełnomocnicy miasta. W odwecie za to przedstawiciele magistratu domagają się wykluczenia przewodniczącego sejmowej komisji weryfikacyjnej Patryka Jakiego z jutrzejszych obrad.

– Jeżeli pracownicy Ratusza, którzy „są odpowiedzialni za to gigantyczne złodziejstwo w Ratuszu”, są tak przeciwni mojej pracy, to jest to chyba najlepsze docenienie dorobku komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji – stwierdził w środę przewodniczący komisji wiceminister Patryk Jaki.

[related id=26366]Poznańska 14 to nieruchomość, którą w 2013 r. przekazano w użytkowanie wieczyste na 99 lat spadkobiercy dawnych właścicieli, którego reprezentował adwokat Robert N. Kilka miesięcy później spadkobierca sprzedał spadek Robertowi N. i Januszowi Piecykowi. Jak podawały media, w styczniu 2014 r. sprzedali oni nieruchomość spółce Jowisz związanej z Grupą Fenix. Zarząd grupy zapewnia, że z wyjątkową starannością podszedł do zakupu nieruchomości.

Przed komisją zeznawali mieszkańcy zwróconej nieruchomości, którzy wskazywali, że po reprywatyzacji znacznie pogorszyła się ich sytuacja, a także podważali prawidłowość sądowego postępowania spadkowego z 2010 r. W czasie rozpraw przewodniczący komisji Patryk Jaki zdecydował o wykluczeniu pełnomocników miasta; komisja nałożyła także kolejną grzywnę – w wysokości 3 tys. zł – za niestawienie się przed komisją na prezydent stolicy Hannę Gronkiewicz-Waltz.

Jako pierwszy przed komisją zeznawał mieszkaniec kamienicy przy Poznańskiej 14 Robert Mirgos. Mówił, że kiedy właścicielem kamienicy było miasto, stawka dla niego za czynsz wynosiła 8 zł za metr kwadratowy, a po reprywatyzacji wzrosła do 14,70 zł, następnie do 25 zł i obecnie do 59 zł. Zeznał, że do mieszkańców przysyłane były dokumenty dotyczące naliczania wyższych czynszów, było sugerowane, że lepiej wyprowadzić się z kamienicy, niż się „szarpać”. Mirgos pytany, czy miasto oferowało pomoc osobom zmuszonym do opuszczenia lokali, odparł, że nic mu o tym nie wiadomo.

Dodał, że prokuratura odrzuciła zawiadomienie Stowarzyszenia Poznańska 14 o nieprawidłowościach w postępowaniu spadkowym. Stowarzyszenie powiadomiło prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez mec. Roberta N. i Janusza Piecyka w związku z przejęciem praw do kamienicy. Jak mówił, działali oni na szkodę Aleksandra Włodawera – który miał być według sądu jedynym spadkobiercą – bo kupili od niego roszczenia za 4 mln zł, a później odsprzedali kamienicę spółce Jowisz za 12 mln złotych.

Inna mieszkanka Poznańskiej 14 Anna Thomas zeznała jednak, że po zażaleniu Stowarzyszenia dochodzenie podjęto. Zdaniem pani Thomas w sprawie długo nic się nie działo, aż w ubiegłym roku trafiła ona do prokuratury we Wrocławiu.

Anna Thomas uważa, że w przypadku przekazywania kamienic z lokatorami mamy do czynienia ze zbyciem. „To jest po prostu handel ludźmi i kamienicami” – stwierdziła. Dodała, iż powiedziano jej, że lepiej, aby opuściła stowarzyszenie lokatorów kamienicy, jeżeli chce tam dalej mieszkać.

Według niej miasto nie pomogło w zdobywaniu lokali komunalnych dla ludzi, którzy musieli opuścić Poznańską 14. „Pytam więc, gdzie jest ta pomoc tego miasta?” – oświadczyła.

„Jakby miasto mogło, to by nas w kałuży wody utopiło, żebyśmy zniknęli” – mówiła. „Czujemy się jak śmieci” – powiedziała, dodając, że mieszkańcy Poznańskiej 14 czuli się wykluczeni i pozostawieni sami sobie, gdyż nie byli „stroną postępowania”.

Pani Thomas podkreśliła, że od 2013 r. bada losy rodziny Włodawerów i pracowała w zespole ds. reprywatyzacji przy urzędzie dzielnicy Śródmieście. Powiedziała, że ówczesny wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak po trzech miesiącach działania rozwiązał zespół, nie podając przyczyny. Według niej powodem mogły być nieprawidłowości w oddawaniu kamienic, którymi zajmował się zespół.

Członek zarządu wspólnoty przy Poznańskiej 14 Marta Sieciarz powiedziała, że mieszkańcy postanowili sprawdzić postępowanie względem kamienicy. Zwróciła uwagę, że w postępowaniu spadkowym doszło do pominięcia możliwych innych, obok Aleksandra Włodawera, spadkobierców.

„Dostaliśmy się do dokumentów, w których był akt postępowania spadkowego, akt notarialny. Wielką nasza uwagę przykuła taka historia, że jedna ze spadkobierczyń Estera dziedziczyła sama po sobie i wszyscy ludzie, tam było czternaścioro rodzeństwa, zmarli bezpotomnie. Nie zgadzały się też udziały wartości tego spadku, a cały ostatecznie spadek przypadał Aleksandrowi Włodawerowi, czyli jednej osobie” – powiedziała Sieciarz.

„Staramy się za wszelką cenę nie poddawać i walczyć” – powiedziała przed komisją reprywatyzacyjną jedna z właścicielek mieszkań w kamienicy przy Poznańskiej 14, Joanna Szymańska, opisując spory ze spółką, która kupiła budynek i prowadzi remont.

„Oni chcieli podjąć takie uchwały, które po prostu załatwiłyby Wspólnotę całkowicie – sprzedaliby sobie strychy, zrobiliby sobie remonty, sprzedali i zmienili akty własności. Stałoby się tak, gdybyśmy nie powoływali się stale na zasadę głosowania – jeden właściciel, jeden głos” – mówiła Szymańska, która zasiada w zarządzie wspólnoty mieszkaniowej przy Poznańskiej 14.

„Zwoływali zebrania Wspólnoty np. w Wielki Piątek, my zbieraliśmy pełnomocnictwa, by uzbierać 19-20 głosów na takim zebraniu i wystąpić przeciw temu, co się dzieje” – opisywała postępowanie spółki.

Zaznaczyła, że jednocześnie, jako właściciele wykupionych mieszkań, prowadzili negocjacje, ale – jak zaznaczyła – przynajmniej w jej ocenie „arogancja tamtej strony była po prostu nieprzeciętna”. Powiedziała, że jedna z osób ze spółki na jednym ze spotkań potwierdziła, że wszystkie rzeczy, które utrudniały życie mieszkańcom i właścicielom, robili specjalnie i „że te wszystkie działania mają na celu to, by nas pozbawić głosu i żebyśmy zgodzili się na wszystko, czego oni chcą”.

„Przedstawiciele właścicieli spółki mówili, że nie powstrzymamy ich przed zrobieniem tego interesu, który sobie zaplanowali, bez względu na wszystko” – mówiła komisji Szymańska. „Na jednym ze spotkań negocjacyjnych padło stwierdzenia psy szczekają, karawana idzie dalej – tak jak na Poznańskiej 16, gdzie zrobili nadbudowę bez zezwolenia i mimo kar i nakazu rozbiórki ta nadbudowa jest dalej, a wszystko zmierza do tego, żeby tę nadbudowę zalegalizować” – powiedziała Szymańska.

Mówiła też, że nie ma już zaufania do inspekcji budowlanej. „Nie mam zaufania do takich instytucji jak PINB, bo oni przyjeżdżają i jakby byli z innej planety. Mimo że belka stropowa jest ugięta, a ludzie zastanawiają się, czy mogą przespać jeszcze jedną noc i czy to się nie zawali, to ta instytucja stwierdza, że nic się nie dzieje” – relacjonowała. „Czy okno wypada na stronę ruchliwej ulicy” – opisywała prowadzony, jak to określiła, „remont – dewastację”.

Podała, że próbowano też wymusić zapis w uchwale wspólnoty, że w jednym z lokali będzie restauracja, a wspólnota ma się „zgodzić na koncesję na alkohol dla tej restauracji, pod rygorem 100 tys. zł kary”.

„Staramy się za wszelką cenę nie poddawać i walczyć” – mówiła Joanna Szymańska. „Prosimy też komisję o to, by łaskawiej spojrzeć na osoby, które wykupiły mieszkania w kamienicy albo kupiły je normalnie na rynku, ponieważ dla nas nie ma pomocy”. „Wszyscy nam mówią, że jesteśmy na tyle bogaci, żeby się bronić za własne pieniądze, a naprawdę ich nie mamy” – dodała.

Inny z członków wspólnoty podkreślił, że kamienica przeszła kosztowny i gruntowny remont na koszt miasta.

Dyrektor Biura Spraw Dekretowych Urzędu m.st. Warszawy Piotr Rodkiewicz mówił, że miasto nie brało udziału w postępowaniu spadkowym ws. Poznańskiej 14, a postanowienie sądu z 2010 r. w tej sprawie wówczas nie budziło wątpliwości.

Na uwagę członka komisji Sebastiana Kalety, że Ratusz w sierpniu wznowił postępowanie ws. spadku, Rodkiewicz odparł, że nie byłoby wznowienia, gdyby nie wątpliwości prokuratury. „Będziemy wznawiać sprawy, gdzie będzie informacja, że były jakieś nieprawidłowości” – dodał. „Szkoda że po siedmiu latach” – skomentował Kaleta, według którego miasto powinno przystępować do takich spraw z zasady.

Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz została po raz piąty ukarana 3 tys. zł grzywny za niestawienie się przed komisją. Za taką decyzją głosowało pięciu członków komisji, jeden był przeciw, a dwóch wstrzymało się od głosu.

W czasie rozprawy przewodniczący komisji wykluczył z niej pełnomocników miasta. Jaki stwierdził, że nie pozwoli na „przeczołganie” mieszkańców kamienicy. Ocenił, że pytania pełnomocników miasta przekraczają wszelkie granice. W przerwie rozprawy powiedział, że oczekuje, iż prezydent Warszawy przeprosi za swoich pełnomocników. Wiceprezydent Warszawy Witold Pahl zapowiedział na konferencji w Ratuszu, że w czwartek miasto złoży wniosek o wyłączenie z prac komisji Jakiego, zarzucił mu działanie z pobudek politycznych.

Zarząd Fenix Group w stanowisku przekazanym mediom oświadczył, że firma z wyjątkową starannością podeszła do zakupu kamienicy przy Poznańskiej 14 i „w dobrej wierze, zgodnie z prawem” nabyła 63 proc. udziałów w tej kamienicy.
PAP/MoRo

CBA o niezgodnej z prawem reprywatyzacji w Warszawie: 4 działki warte 100 mln zł zostały przejęte za 852 tysiące

Kontrolerzy CBA zbadali 50 konkretnych spraw w Warszawie i wykryli 12 przypadków nieprawidłowości dotyczących reprywatyzacji działek i kamienic. Działania prezydent miasta oceniane są negatywnie.

Cztery działki w Warszawie, warte w sumie 100 mln zł, przez nieprawidłowości w działaniach miasta zostały przejęte za 852 tys. zł – wynika z raportu Centralnego Biura Antykorupcyjnego z kontroli nieprawidłowości przy reprywatyzacji, do którego dotarła PAP.

Kontrolerzy CBA, którzy zbadali 50 konkretnych spraw w Warszawie, wykryli 12 przypadków nieprawidłowości dotyczących reprywatyzacji działek i kamienic. W trakcie kontroli skierowano trzy zawiadomienia do prokuratury, gdzie trafił też cały materiał.

Od stycznia 2010 do marca 2016 r. prezydent miasta wydała łącznie 1201 decyzji dotyczących reprywatyzacji. 50 przypadków do kontroli wybrano ze względu na lokalizację w samym centrum Warszawy – na placu Defilad i w jego otoczeniu oraz poprzez powiązania osobowe – właściciela, pełnomocnika czy kuratora, a także na podstawie informacji własnych CBA.

Według CBA w czterech z 12 wykrytych przypadków nieprawidłowości miasto Warszawa nie nabyło praw własności (i ewentualnych roszczeń), bo nie uczestniczyło w postępowaniach sądowych – a powinno, jako ustawowy spadkobierca. W wyniku tych zaniechań te cztery działki, w tym jedna, której warunki zabudowy pozwalają na budowę wysokościowca, o łącznej wartości 100 mln zł, zostały zbyte na rzecz skupujących za kwotę przeszło stokrotnie mniejszą – 852 tys. zł – wskazało CBA w raporcie.

Oprócz wniosków do prokuratury w jednym przypadku już podczas kontroli CBA skierowało wniosek do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. W raporcie CBA zaznaczyło też, że z całej sprawy wynikają wnioski systemowe, których zastosowanie w prawie pozwoliłoby w przyszłości utrudnić taki proceder.

Prawie 150-stronicowy raport wylicza wszystkie skontrolowane adresy, w tym wiele nowych, niewymienianych dotąd w mediach. Opisuje ich sytuację prawną i decyzje podjęte przez prezydenta Warszawy. Kontrola obejmowała m.in. działki przy Marszałkowskiej, Siennej, Twardej, Chmielnej, Krochmalnej, Śliskiej, Królewskiej, Pańskiej, Widok, Grzybowskiej czy Smulikowskiego.

Zakres wykrytych przez CBA nieprawidłowości – wynika z raportu – dotyczy także kilku przypadków zwrotu praw do nieruchomości, w których nie uwzględniono, że dawni właściciele zostali objęci układami międzypaństwowymi dotyczącymi utraty mienia – jak w przypadku opisywanej w szeroko mediach sprawy działki na placu Defilad (d. Chmielna 70).

Nieprawidłowości ze strony miasta dotyczyły też niesprawdzenia od formalnej strony złożonych pełnomocnictw – a okazało się, że np. złożyła je osoba, która nie miała do tego prawa, lub pełnomocnictwo wcale nie zostało przedstawione w urzędzie. W jednej ze spraw nie sprawdzono, że w latach 50. nie usunięto braków formalnych, co nie pozwalało na wydanie decyzji reprywatyzacyjnej – mimo to w wydanej współcześnie przez miasto. W kilku innych przypadkach ujawniono, że minął termin na złożenie wniosku o odzyskanie działki po przejęciu gruntu przez miasto.

Raport wymienia konkretne osoby kierujące stołecznym Biurem Gospodarowania Nieruchomościami, odpowiedzialne za nieprawidłowe decyzje reprywatyzacyjne. CBA negatywnie ocenia też działania prezydent miasta w tych sprawach.

W ocenie kontrolerów CBA nieprawidłowości wynikały z braku procedur w BGN, które skutecznie służyłyby zabezpieczeniu interesów Skarbu Państwa i miasta w konkretnych sprawach. BGN nie przekazywało do Biura Prawnego ratusza informacji o takich sprawach, dotyczących nieobjętych spadków. Działo się tak nawet, gdy sąd wzywał przedstawiciela miasta na rozprawę – podkreślili w raporcie kontrolujący sprawę.

Według Biura prezydent m.in. za mało zrobiła, by ustalić, które nieruchomości zostały objęte międzypaństwowymi układami odszkodowawczymi, co wyłączało takie działki z reprywatyzacji. CBA przypomina np., że w przypadku znanego adresu Chmielna 70 BGN wiedziało, że przedwojenny właściciel nieruchomości znajduje się na liście polsko-duńskiego układu odszkodowawczego. Nie sprawdzono też w kilku przypadkach roszczeń załatwionych już w polsko-amerykańskiej umowie odszkodowawczej.

BGN nie miało do 2015 r. formalnych procedur – obowiązku sprawdzenia, czy nieruchomości nie są już objęte międzynarodowymi układami odszkodowawczymi – a po 2015 r. nie gwarantowały one, że takie sprawdzenie będzie skuteczne – wylicza CBA.

Przekazany miastu protokół pokontrolny nie został podpisany przez przedstawiciela ratusza. W poniedziałek wiceprezydent Warszawy Witold Pahl powiedział, że nie zgadza się z zarzutem niedociągnięć przy sprawowaniu nadzoru nad polityką reprywatyzacyjną.

Wyjaśnił, że miasto nie zgadza się z tezą – stawianą w oparciu o kilka spraw skontrolowanych przez CBA – że przyjęte w ratuszu procedury kontrolne stanowiły o braku właściwego nadzoru ze strony prezydenta miasta.

Wokół procesów reprywatyzacyjnych zrobiło się głośno, gdy pod koniec sierpnia 2016 r. w „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł nt. okoliczności reprywatyzacji działki obok Pałacu Kultury i Nauki, pod dawnym adresem Chmielna 70. Miasto zwróciło ją w 2012 r. w prywatne ręce – trzech osób, które nabyły roszczenia od spadkobierców – mimo że wcześniej b. współwłaścicielowi nieruchomości, obywatelowi Danii, przyznano za nią odszkodowanie na podstawie umowy międzynarodowej.

W związku ze sprawą Chmielnej 70 i reprywatyzacji zlikwidowano Biuro Gospodarki Nieruchomościami w warszawskim ratuszu. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz dyscyplinarnie zwolniła urzędników, którzy zajmowali się reprywatyzacją działki przy Chmielnej 70. Odwołani zostali też wiceprezydent Jarosław Jóźwiak, któremu podlegało Biuro Gospodarki Nieruchomościami, oraz wiceprezydent Jacek Wojciechowicz, który zajmował się inwestycjami w mieście.

Na początku września ub.r. na polecenie ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego powołano łącznie trzy zespoły prokuratorskie do spraw warszawskiej reprywatyzacji: w prokuraturach regionalnych – wrocławskiej i warszawskiej oraz w Prokuraturze Krajowej. Ponadto 10 lutego Sejm uchwalił ustawę, na mocy której powołana ma zostać komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji. Na początku marca poprawki do ustawy zaproponował Senat i w związku z tym ustawą ponownie zajmie się Sejm.

PAP/lk