Władze Hamburga: nożownik działał z pobudek islamistycznych 

Władze Hamburga twierdzą, że 26-letni mężczyzna, który nożem kuchennym zabił jedną osobę, a siedem ranił, działał z pobudek religijnych i islamistycznych, również był osobą niestabilną psychicznie.

„Nie wiemy, który z tych elementów był decydujący” – zastrzegł szef MSW kraju związkowego Hamburga Andy Grote. Atak przy użyciu noża to „akt barbarzyństwa”, który „mógł przydarzyć się każdemu z nas” – dodał.

Grote potwierdził, że nożownik był znany hamburskiej policji. Jeden z jego znajomych ostrzegł władze o zmianach w zachowaniu migranta, który przestał pić alkohol i publicznie cytował wersety z Koranu.

„Mieliśmy informacje o jego radykalizacji” – powiedział szef hamburskiego MSW zastrzegając, że napastnik uważany był za islamistę, a nie dżihadystę. Policja przeprowadziła z nim rozmowy ostrzegawcze, z których zdaniem władz nie wynikało, że stanowi on „bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa”.

W Hamburgu przebywa 800 osób uważanych przez policję za islamistów.

Grote podkreślił, że dotychczasowe śledztwo nie wykazało powiązań z niemieckim środowiskiem salafitów ani sprawcy z Państwem Islamskim (IS). „(Sprawca) działał na własną rękę” – dodał.

Policja przeszukała pomieszczenie w ośrodku dla uchodźców, w którym mieszkał nożownik, nie znalazła jednak żadnych podejrzanych przedmiotów.

Prokurator Torsten Voss powiedział, że zatrzymany odmówił na razie zeznań, ponieważ „cierpi na silny ból głowy”.

Szef MSW potwierdził informacje mediów, że sprawca ataku urodził się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, obecnie deklarował jednak przynależność do narodu palestyńskiego.

Arabski migrant wjechał do Niemiec w marcu 2015 roku z Norwegii. Oprócz aktu urodzenia nie miał żadnych dokumentów. Wcześniej przebywał w Szwecji i Hiszpanii. Po krótkim pobycie w Dortmundzie skierowany został do Hamburga, gdzie w maju 2015 roku złożył wniosek o azyl.

26-letni obcokrajowiec, któremu odmówiono azylu, był zobowiązany do opuszczenia Niemiec, lecz ze względu na brak dokumentów nie można go było deportować. Obecni na konferencji prasowej przedstawiciele policji twierdzili, że migrant deklarował chęć dobrowolnego wyjazdu z Niemiec, jednak negocjacje z dyplomatycznym przedstawicielstwem Autonomii Palestyńskiej przeciągały się.

Zamachowiec wszedł krótko po godzinie 15 w piątek do supermarketu Edeka w dzielnicy Hamburga Barmbek. Ze sklepowej półki wziął długi kuchenny nóż, którym bez uprzedzenia zaatakował klientów. Rzucił się na 50-letniego mężczyznę i zadał mu kilka śmiertelnych ciosów, a następnie zranił dwie dalsze osoby przebywające w sklepie.

Po wyjściu ze sklepu atakował przypadkowych przechodniów, zadając im ciosy nożem. Kilku ścigającym go przechodniom udało osaczyć i obezwładnić napastnika, zanim zjawiła się policja. Reporter telewizji N24 podkreślił, że osoby, które przyczyniły się do zatrzymania nożownika, pochodziły z krajów arabskich.

Według Grote część z siedmiu rannych doznało poważnych obrażeń, jednak życie żadnego z nich nie jest zagrożone.

PAP/MoRo

Jan Kowalski / Zanim napiszemy nową konstytucję (10): Czy PiS zapytał kogoś o zdanie w sprawie tych prawniczych ustaw?

Dla wielu Polaków, w tym dla mnie, mentalność obecnej władzy to mentalność bandy chcącej podporządkować wszystko i wszystkich. I tłumaczącej, że na tym właśnie polega patriotyzm i dobro Ojczyzny.

[related id=”31862″]Miałem w tym odcinku omówić trzecią kardynalną zasadę nowej konstytucji, czyli pomocniczość – filar Nauki Społecznej Kościoła i jeden z filarów potęgi przyszłej V Rzeczypospolitej. I przełożenie tej zasady na organizację życia państwowego, społecznego i gospodarczego. Ponieważ jednak rzeczywistość dramatycznie przyspieszyła, zajmijmy się nią teraz.

Ta rzeczywistość to oczywiście weto Prezydenta w stosunku do dwóch ustaw projektu Prawa i Sprawiedliwości dotyczących wymiaru sprawiedliwości (= niesprawiedliwości) w naszym obecnym, niedoskonałym państwie. Ponieważ wszyscy znawcy i nie-znawcy prawa już zdążyli się wypowiedzieć, a ja na prawie kompletnie się nie znam, nie zamierzam z nimi polemizować. Zajmę się tematem obocznym, ale jednak podstawowym dla dalszych losów naszej ojczyzny.

Żeby się z nim zmierzyć, musimy się cofnąć do lat 2005–07, czyli do wcześniejszego okresu rządów Prawa i Sprawiedliwości. Arogancja, buta i pycha – te trzy słowa najbardziej charakteryzują sposób okazywania własnej wydumanej władzy przez ówczesnych liderów PiS. Ludwik Dorn i pies Saba to symbole tamtego okresu. Woda sodowa uderzyła politykom tej partii po trzech miesiącach od minimalnie i „cudem” wygranych wyborów.

Jednak zdecydowanie najgłupszym pomysłem tej formacji była próba zawłaszczenia całej sceny politycznej, zwłaszcza kosztem własnych koalicjantów. To wtedy nastąpiła żałosna rozmowa Adama Lipińskiego – szarej eminencji PiS – z Renatą Beger z Samoobrony (która miała „kurwiki w oczach”), mająca na celu wyeliminowanie Andrzeja Leppera i przejęcie posłów Samoobrony. Wtedy także doszło do najgłupszego sojuszu politycznego III RP, sojuszu Ojca Rydzyka z Jarosławem Kaczyńskim. W jego wyniku z życia politycznego została wyeliminowana Liga Polskich Rodzin, sprawnie zarządzana przez Romana Giertycha. Prawo i Sprawiedliwość odniosło sukcesy, które kosztowały partię odsunięcie od władzy w wyniku wyborów roku 2007.

Trwale został utracony elektorat postpegieerowski (12%), głosujący na Samoobronę, i elektorat endecki (8%), głosujący na LPR. Jedynym chwilowym efektem było nawrócenie się trzeciego bliźniaka braci Kaczyńskich, Ludwika Dorn(baum)a, na chrześcijaństwo przy okazji ślubu z czwartą żoną. I stanowisko prezesa rządowej Agencji Rozwoju Przemysłu dla Pawła Brzezickiego – człowieka Rydzyka – dla ratowania Stoczni Gdańskiej (nie została uratowana).

Tak Prawo i Sprawiedliwość zmarnowało tamten czas. Udowodniło, że Andrzej Lepper prawdopodobnie nie jest najuczciwszym obywatelem III RP, a z Romana Giertycha uczyniło swojego największego wroga. I sromotnie przegrało.

Pozytywnym zaskoczeniem nowego rozdziału władzy Prawa i Sprawiedliwości, tym razem „cudownie” sprawującego samodzielne rządy od roku 2015, było odrobienie lekcji z historii. Bez Dorna, bez psa Saby, bez pychy i arogancji. I nareszcie bezpośrednie odwołanie się do elektoratu, co przyniosło wyborczy sukces i trwałe poparcie. To jednak nie wystarczy, żeby zmienić ustrój państwa i konstytucję, bo żeby zmienić ustrój państwa, należy wcześniej zmienić konstytucję. To nie masło maślane, tylko rzeczywistość, rzeczywistość, której Prawo i Sprawiedliwość znowu nie chce widzieć i rozumieć. 75% Polaków, powtarzam – 75% Polaków chce reformy państwa, bo nie chce dłużej żyć w tym syfie albo emigrować. Ale nie wszyscy z nich są zwolennikami sposobu zarządzania państwem preferowanego przez Prawo i Sprawiedliwość. Dla wielu Polaków, w tym dla mnie, Jana Kowalskiego, zwyczajnego i przeciętnego Jana Kowalskiego, mentalność obecnej władzy to mentalność bandy chcącej podporządkować wszystko i wszystkich. I tłumaczącej, że na tym właśnie polega patriotyzm i dobro Ojczyzny.

Czy Prawo i Sprawiedliwość zapytało mnie o zdanie w sprawie tych prawniczych ustaw? Jeśli nie mnie, to czy zapytało patriotyczny klub pn. Kukiz’15? Jak, mając jedynie przewagę 51% w Sejmie, wyobrażało sobie wybór sędziów Sądu Najwyższego, skoro potrzebna jest do tego kwalifikowana większość, nawet jeśli nie 2/3, to przynamniej 3/5? (Swoją drogą nie rozumiem, dlaczego tylko 60% posłów, a nie, jak to jest w naszej cywilizacji, 66%?)

Bardzo dobrze się stało, że prezydent Duda zawetował te dwie ustawy. Ich podpisanie niczego by nie wniosło poza chaosem i partyjnym kupczeniem stanowiskami (3/5). Do zmiany, do reformy Polski potrzebne jest uzyskanie poparcia jeśli nie 75% wszystkich obywateli, to przynajmniej 66% – kwalifikowanej większości. I tylko w ten sposób, a nie przez kuglarskie sztuczki, możemy zmienić Polskę. Czego jak najbardziej sobie życzy przeciętny i zwyczajny niżej podpisany…

Jan Kowalski

IRNA: Lotniskowiec USA USS Nimitz oddał strzał ostrzegawczy w kierunku okrętów Iranu. To nie pierwsza taka konfrontacja

Amerykański lotniskowiec USS Nimitz w piątek oddał strzał ostrzegawczy podczas „nieprofesjonalnej” konfrontacji z należącymi do Iranu okrętami w Zatoce Perskiej – podała w sobotę agencja prasowa IRNA.

[related id=”31585″]Według relacji irańskiej agencji prasowej IRNA amerykański lotniskowiec i towarzyszące mu inne okręty zbliżyły się do irańskiej platformy wiertniczej w Zatoce Perskiej, a śmigłowiec z pokładu USS Nimitz przez pewien czas unosił się nad fregatami należącymi do irańskiej Armii Strażników Rewolucji Islamskiej. Następnie okręty marynarki wojennej USA oddaliły się z miejsca zdarzenia.

Strażnicy Rewolucji w wydanym komunikacie potępili „prowokacyjne i nieprofesjonalne podejście Amerykanów”, którzy „oddali strzały ostrzegawcze, w tym wystrzelili flary ostrzegawcze w kierunku irańskich fregat”.

Do incydentu doszło trzy dni po tym, jak amerykański patrolowiec pełniący służbę na wodach Zatoki Perskiej oddał strzały ostrzegawcze, gdy na niebezpiecznie bliską odległość 140 metrów zbliżyła się do niego jednostka Strażników Rewolucji. Po wystrzałach irański okręt zatrzymał się, a patrolowiec kontynuował kurs.

W ostatnich miesiącach podobne konfrontacje między irańskimi i amerykańskimi okrętami nie należały do rzadkości – pisze agencja AP.

W styczniu w podobnym zdarzeniu uczestniczył amerykański niszczyciel USS „Mahan” i jednostka Armii Strażników Rewolucji Islamskiej, która zbliżyła się na niebezpieczną odległość. Okręt USA wystrzelił wówczas flarę ostrzegawczą.

W piątek USA nałożyły sankcje finansowe na sześć irańskich przedsiębiorstw uczestniczących w irańskim programie rakiet balistycznych. Dzień wcześniej Iran wystrzelił w kosmos rakietę zdolną do przenoszenia satelitów, co USA uznały za naruszenie postanowień rezolucji ONZ oraz pogwałcenie zobowiązań podjętych przez Teheran w ramach porozumienia atomowego z 2015 roku.

PAP/MoRo

USA: Prezydent Donald Trump zamierza podpisać ustawę o sankcjach wobec Rosji, Iranu i Korei Północnej

Prezydent Trump zamierza podpisać ustawę, która wprowadza kolejne sankcje wobec Rosji, Iranu i Korei Północnej – poinformował Biały Dom. Zaostrzenie sankcji poparł Senat i Izba Reprezentantów USA.

[related id=”32538″]Ustawa wprowadza nowe sankcje wobec członków rządu Rosji w odpowiedzi na próby wpłynięcia na wynik wyborów prezydenckich w USA w listopadzie 2016 r. i rozszerza zakres sankcji ekonomicznych dotyczących amerykańsko-rosyjskiej wymiany inwestycyjno-handlowej.

Nie było jednak pewne, czy dokument podpisze prezydent Donald Trump. Biały Dom nie ukrywał, że jest przeciwny nałożeniu nowych sankcji na Rosję, tłumacząc, że administracja chce zachować elastyczność w polityce wobec Kremla.

Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział w czwartek, że Rosja z czasem odpowie na amerykańskie sankcje gospodarcze.

[related id=”32564″]W piątek MSZ Rosji ogłosiło, że od 1 września liczba pracowników przedstawicielstw dyplomatycznych USA ma zostać zrównana z liczbą personelu rosyjskiego w placówkach w USA, czyli wynieść 455 osób. Ponadto od sierpnia ambasada USA ma stracić dostęp do magazynów w Moskwie i ośrodka wypoczynkowego na jej przedmieściach.

Jest to reakcja na „podejmowane w USA decyzje o niezgodnych z prawem sankcjach wobec Federacji Rosyjskiej”, a także na „zajmowanie rosyjskiego mienia dyplomatycznego (…) i wysyłanie z kraju z rosyjskich dyplomatów” – oświadczył rosyjski resort spraw zagranicznych.

Krytyczna wobec zaostrzenia sankcji wobec Rosji jest Komisja Europejska. KE obawia się, że nowe restrykcje wobec Moskwy będą miały negatywne skutki dla europejskich firm, przede wszystkim tych, które biorą udział w rosyjskich projektach energetycznych.

„Niemcy nigdy nie zaakceptują takiej sytuacji” – oświadczył w piątek szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel.

PAP/MoRo

Rosja wprowadza restrykcje wobec amerykańskich dyplomatów w odpowiedzi na amerykańskie sankcje – wynik „rusofobii”

Niemcy: USA pod pozorem sankcji nakładanych na Rosję wspierają swoje koncerny energetyczne

Kreml o sankcjach USA: smutna wiadomość dla relacji rosyjsko-amerykańskich i międzynarodowych relacji handlowych

Komisja Europejska zaniepokojona amerykańskimi sankcjami na Rosję. Nord Stream 2 zagrożone

Ekspert ds. energetycznych brukselskiego think tanku: sankcje USA mogą uderzyć w Nord Stream 2 i rosyjskie gazociągi

„Niezawisimaja Gazieta”: sankcje USA groźne dla biznesu z UE i rosyjskich projektów

Szef OMV w „Frankfurter Allgemeine Zeitung”: Nord Stream 2 nieodzowny, Ameryka nie ma prawa weta

Korea Płn. dokonała próby międzykontynentalnej rakiety balistycznej. Kim Dzong Un: Całe terytorium USA w naszym zasięgu

Władze Korei Północnej przeprowadziły drugą próbę międzykontynentalnej rakiety balistycznej (ICBM). Całe terytorium Stanów Zjednoczonych jest w naszym zasięgu – powiedział dzisiaj Kim Dzong Un.

Według Pjongjangu unowocześnioną wersję pocisku Hwasong-14 wystrzelono na rozkaz Kim Dzong Una. Przywódca KRLD obserwował przebieg próby i po jej zakończeniu wyraził swoją „wielką satysfakcję”.

Agencja KCNA podała, że rakieta przeleciała 998 km, osiągając maksymalną wysokość blisko 3725 km. Jej lot trwał 47 minut. Rakieta spadła do morza w pobliżu Japonii.

Pierwszą udaną próbę ICBM Korea Północna przeprowadziła 4 lipca, w dniu święta narodowego Stanów Zjednoczonych. Pocisk przeleciał wtedy 933 km i osiągnął wysokość 2800 tys. km podczas lotu, który trwał 39 minut.

Piątkową próbę potępił m.in. prezydent USA Donald Trump, określając ją jako „lekkomyślną” i „niebezpieczną”. Zapewnił, że Stany Zjednoczone podejmą wszelkie niezbędne działania, aby zapewnić bezpieczeństwo Ameryce i jej sojusznikom w regionie.

Całe terytorium Stanów Zjednoczonych jest w naszym zasięgu – powiedział w sobotę przywódca KRLD Kim Dzong Un.

PAP/MoRo

Rosja wprowadza restrykcje wobec amerykańskich dyplomatów w odpowiedzi na amerykańskie sankcje – wynik „rusofobii”

Liczba pracowników przedstawicielstw dyplomatycznych Stanów Zjednoczonych w Rosji ma być do 1 września br. zrównana z liczbą personelu rosyjskiego w USA, czyli wynieść 455 osób.

Ambasada USA traci dostęp do magazynów i ośrodka wypoczynkowego w Moskwie – ogłosiło MSZ Rosji.

Rosyjski resort spraw zagranicznych powiadomił o tych krokach w piątek. Jak oświadczył, „w USA podejmowane są decyzje o niezgodnych z prawem sankcjach wobec Federacji Rosyjskiej, zajmowane jest rosyjskie mienie dyplomatyczne […] i wysyłani są z kraju rosyjscy dyplomaci”.

„Przyjęcie nowej ustawy o sankcjach [wobec Rosji] z całą oczywistością pokazało, że stosunki z Rosją stały się zakładnikiem wewnętrznej wojny politycznej w samych Stanach Zjednoczonych. Prócz tego nowa ustawa ma na celu […] stworzenie nieuczciwej przewagi konkurencyjnej dla USA w gospodarce globalnej. Tego rodzaju szantaż, którego celem jest ograniczenie współpracy partnerów zagranicznych z Rosją, kryje zagrożenia dla wielu krajów i biznesu międzynarodowego” – oznajmiło ministerstwo.

W ocenie Rosji „ostatnie wydarzenia świadczą o tym, że w pewnych kręgach w Stanach Zjednoczonych umocniła się rusofobia i linia otwartej konfrontacji z naszym krajem”.

„W związku z tym proponujemy stronie amerykańskiej doprowadzenie do 1 września br. liczby pracowników dyplomatycznych i technicznych w ambasadzie USA w Moskwie [oraz w] konsulatach generalnych w Petersburgu, Jekaterynburgu i Władywostoku do poziomu ściśle odpowiadającego liczbie rosyjskich dyplomatów i pracowników technicznych znajdujących się w USA. Oznacza to, że ogólna liczba personelu pracującego w amerykańskich placówkach dyplomatycznych i konsularnych w Federacji Rosyjskiej zmniejsza się do 455 osób” – oświadczyło MSZ Rosji.

Resort ostrzegł także, że „w razie jednostronnych działań władz amerykańskich w kwestii zmniejszenia liczebności naszych dyplomatów w USA nastąpi analogiczna odpowiedź”.

Ponadto – jak głosi komunikat – MSZ Rosji od 1 sierpnia br. wstrzymuje wykorzystywanie przez ambasadę USA pomieszczeń magazynowych w Moskwie i ośrodka wypoczynkowego w Srebrnym Borze na przedmieściach stolicy. „Pozostawiamy sobie prawo, w trybie wzajemności, również do innych kroków, które mogą dotyczyć interesów USA” – oświadczyło MSZ Rosji.

W grudniu zeszłego roku USA wydaliły 35 dyplomatów rosyjskich; Departament Stanu USA odebrał także stronie rosyjskiej dostęp do dwóch kompleksów wypoczynkowych w stanach Nowy Jork i Maryland. Rosja wstrzymała się wówczas od odwetowego uznania za osoby niepożądane dyplomatów amerykańskich. Jednak w połowie lipca br. rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa ostrzegła, że Rosja jest gotowa do znaczącego zredukowania liczby pracowników ambasady USA w Moskwie.

 

PAP/MoRo

 Stany Zjednoczone: Senat poparł nałożenie sankcji na Rosję, Iran i Koreę Północną. Ustawy nie poparła tylko jedna osoba

Senat USA przyjął w czwartek ustawę wprowadzającą kolejne sankcje na Rosję, Iran i Koreę Północną. Nowym sankcjom wobec Moskwy sprzeciwia się Biały Dom, bo „chce zachować elestyczność” wobec Kremla.

[related id=”32444″]Ustawę poparła zdecydowana większość senatorów. 76 z nich opowiedziało się za nałożeniem sankcji; przeciwko była jedna osoba.

We wtorek Izba Reprezentantów przyjęła ustawę, która wprowadza nowe sankcje wobec członków rządu Rosji w odpowiedzi na próby wpłynięcia na wynik wyborów prezydenckich w USA w listopadzie 2016 r. i rozszerza zakres sankcji ekonomicznych dotyczących amerykańsko-rosyjskiej wymiany inwestycyjno-handlowej.

Ustawa, która objęła także nowe sankcje wobec Iranu i Korei Północnej, przeszła miażdżącą większością głosów: 419 do 3.

Biały Dom nie ukrywał, że jest przeciwny nałożeniu nowych sankcji na Rosję, tłumacząc, że administracja chce zachować elastyczność w polityce wobec Kremla.

Prezydent Rosji Władimir Putin powiedział w czwartek, że Rosja z czasem odpowie na amerykańskie sankcje gospodarcze, ale jej reakcja będzie zależała od ostatecznego brzmienia ustawy Kongresu USA wprowadzającej te retorsje.

PAP/MoRo

Czytaj także:

Stany Zjednoczone: Izba Reprezentantów zatwierdziła nowe sankcje wobec Rosji, Iranu i Korei Północnej

Wenezuela na drodze do prezydenckiej dyktatury: W niedzielę wybory do Konstytuanty, opozycja wzywa do bojkotu.

Wybory do Zgromadzenia Konstytucyjnego w Wenezueli, które ogłosił prezydent, mogą utorować drogę do kolejnego, bardziej autorytarnego etapu politycznego w tym kraju. Opozycja wzywa do bojkotu.

Przeciwnicy władz postrzegają niedzielne głosowanie jako próbę pełnego zawłaszczenia władzy przez prezydenta Nicolasa Maduro, zignorowania wyłonionego w wyborach parlamentu, w którym większość ma opozycja, a także uniknięcia wyborów prezydenckich zaplanowanych na 2018 r.

Maduro utrzymuje, że celem głosowania jest ustabilizowanie sytuacji w kraju, który zmaga się z największym od dekad kryzysem gospodarczym i politycznym. Występują dotkliwe braki nawet najbardziej podstawowych towarów, a inflacja bije światowe rekordy.

Strajk generalny i starcia w przedwyborczym tygodniu

Aby wywrzeć presję na prezydenta, opozycja zwołała na środę i czwartek drugi w ciągu tygodnia strajk generalny. Przeciwnicy chcieli w ten sposób zmusić Maduro do wycofania się z planów, które według nich zmierzają ku „konsolidacji dyktatury”. W środowych starciach zginęły co najmniej trzy osoby, a ponad 150 osób zostało zatrzymanych. W czwartek rano ulice Caracas były wyludnione, wiele sklepów pozamykanych, a drogi zablokowane. Na piątek w stolicy zapowiedziano demonstrację antyrządową.

Przed strajkiem Wenezuelczycy, którzy obawiali się kolejnej fali przemocy, gromadzili zapasy lub opuszczali kraj. „Nie wiemy, co się wydarzy po niedzielnych wyborach. Wolimy przedostać się do Kolumbii, aby czuć się bezpieczniej” – powiedziała agencji AFP 29-letnia Maria de los Angeles Pichardo. Tak jak ona dziesiątki tysięcy ludzi przekraczają codziennie granicę z Kolumbią. Niektórzy robią to, by kupić niezbędne produkty, a inni z zamiarem pozostania w sąsiednim kraju na dłużej.

Ponad 100 osób zginęło, 4,5 tysiąca w wiezieniach

Od początku kwietnia w Wenezueli trwają protesty, których uczestnicy domagają się odejścia Maduro. Demonstracje wybuchły, gdy pod koniec marca usłużny wobec szefa państwa Sąd Najwyższy przejął uprawnienia Zgromadzenia Narodowego. Pod międzynarodowym naciskiem decyzje zostały częściowo cofnięte, ale demonstracje nie ustały. Protestujący krytykują coraz bardziej autorytarny rząd i obciążają go odpowiedzialnością za dotkliwy kryzys gospodarczy i rosnący poziom przestępczości. W starciach z policją zginęło już ponad sto osób, a ponad 4,5 tys. zostało zatrzymanych.

Prezydent niejasno wypowiada się na temat skali zmian w ustawie zasadniczej, jakie miałaby wprowadzić złożona z 545 członków Konstytuanta. Swe plany ws. jej wyłonienia ogłosił w maju. W niedzielę 364 członków zostanie wybranych przez zarejestrowanych wyborców, a pozostałych 181 przez członków siedmiu sektorów społecznych, w tym emerytów, rdzennych mieszkańców, biznesmenów, chłopów czy studentów.

Zrzeszająca siły opozycyjne Koalicja na rzecz Jedności Demokratycznej (MUD) zapowiada, że zbojkotuje głosowanie. Najpewniej w niedzielę do urn pójdą przede wszystkim zwolennicy rządu, a także blisko trzy miliony pracowników sektora publicznego i strategicznej branży naftowej, którzy otrzymali polecenie udziału w głosowaniu. Według mediów można zakładać, że frekwencja będzie niska, jako że Maduro może liczyć na poparcie zaledwie 20 proc. Wenezuelczyków.

Obecna konstytucja została opracowana przez zgromadzenie powołane w 1999 r. przez poprzednika Maduro i jego politycznego mentora, Hugo Chaveza. Jednak Chavez, w przeciwieństwie do Maduro, upewnił się, że obywatele popierają nowelizację ustawy zasadniczej, i wcześniej zwołał referendum. Tymczasem Maduro ogłosił wybory do Zgromadzenia Konstytucyjnego, wydając dekret.

Według ośrodka badawczego Datanalisis ponad 70 proc. Wenezuelczyków sprzeciwia się planom zmian w systemie władzy i samej idei zwołania Konstytuanty.

Wenezuelczycy dali temu wyraz 16 lipca, gdy nieformalne referendum zorganizowane przez MUD przyciągnęło ponad 7 mln osób. To więcej niż zagłosowało na Maduro w wyborach z 2014 r. Uczestnicy nieoficjalnego plebiscytu sprzeciwili się m.in. planom Maduro dotyczącym zmiany konstytucji.

Wenezuela tak jak Kuba?

Jak pisze brytyjski „Guardian”, krytycy uważają, że utworzenie Konstytuanty może być próbą unieważnienia obecnego parlamentu i powołania zgromadzenia na wzór kubański, które jedynie zatwierdzałoby rozkazy władzy wykonawczej.

Z powodu narastającej presji Maduro zapewnił, że pod koniec procesu tworzenia konstytucji wyborcy będą mieli szansę poprzeć ją lub odrzucić. Jednak ani prezydent, ani Krajowa Rada Wyborcza (CNE) nie sprecyzowali, jak długo potrwa ten proces ani co się będzie wówczas działo z obecną władzą ustawodawczą.

W 1999 r. Zgromadzenie Narodowe było zamknięte, gdy Konstytuanta przez kilka miesięcy debatowała. Tym razem parlament zapowiedział, że nie ustąpi miejsca Konstytuancie, i zapewnił, że powoła równoległą władzę sądowniczą.

Nie wiadomo, czy zgodnie z nową konstytucją kolejne wybory prezydenckie odbędą się zgodnie z planem w 2018 r. Może też zostać zmieniony termin wyborów regionalnych, zaplanowanych na koniec 2017 r.

Ostatnio do opozycji przyłączają się dawni współpracownicy Maduro, którzy oskarżają go o zdradę ideałów poprzednika, Chaveza. Jedną z twarzy opozycji stała się prokurator generalna Luisa Ortega Diaz. Teraz jest atakowana przez Sąd Najwyższy, który grozi jej, że pozbawi ją stanowiska.

Konstytuanta definitywnym demontażem instytucji demokratycznych

Apele do Maduro o odwołanie głosowania płyną także z zagranicy. W środowym oświadczeniu 13 spośród 35 państw należących do Organizacji Państw Amerykańskich (OPA) ostrzegło, że utworzenie Konstytuanty będzie równoznaczne z „definitywnym demontażem instytucji demokratycznych”. Szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini wyraziła zaniepokojenie „łamaniem praw człowieka i nadmiernym wykorzystaniem siły” w Wenezueli, a amerykańskie ministerstwo finansów ogłosiło nowe sankcje i ostrzegło przed kolejnymi. Sankcje są wymierzone w 13 wysokich rangą przedstawicieli rządu i organów wojskowych, których majątki oraz konta bankowe w USA zostały zamrożone. Nie będą już mogli prowadzić interesów z Amerykanami. Maduro uznał sankcje za „bezprawne, bezczelne i niedopuszczalne”.

Wenezuelski prezydent, którego kadencja upływa w styczniu 2019 r., nie ulega naciskom i powtarza, że jest zdeterminowany zmienić konstytucję. Wezwał opozycję, by „szanowała prawo narodu do swobodnego głosowania”, i zaapelował, by powstrzymać się od przemocy. Otrzymał poparcie tradycyjnie przyjaznej mu Kuby, która we wtorek odrzuciła możliwość uczestniczenia w mediacjach w sprawie Wenezueli, tłumacząc, że Maduro ma pełne prawo do rządzenia.

PAP/MoRo

MSWiA: KE nie wzięła pod uwagę naszych argumentów w sprawie relokacji. Mechanizm jest błędny i zagraża bezpieczeństwu

MSWiA ocenia, iż Komisja nie wzięła pod uwagę przedstawionych argumentów; podtrzymujemy stanowisko, że mechanizm relokacji jest błędny i zagraża bezpieczeństwu – podało w środę po południu MSWiA.

W środę KE poinformowała, że przeszła do kolejnego etapu procedury przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w związku „z niewywiązywaniem się przez te kraje ze spoczywających na nich obowiązków związanych z relokacją uchodźców”.

„Podtrzymujemy stanowisko dotyczące mechanizmu relokacji; uważamy, że jest on błędny i zagraża bezpieczeństwu” – podkreślono w komunikacie resortu.

Jak zaznaczono, „obowiązkiem polskiego rządu jest zdecydowana ochrona polskich obywateli przed błędnymi, bezrefleksyjnie narzuconymi rozwiązaniami, które niewątpliwie będą miały negatywny wpływ na poziom bezpieczeństwa państwa”.

MSWiA przypomina w komunikacie, że wskazywało KE systemowe braki w mechanizmie wykonywania decyzji o relokacji, które nie pozwalają na zapewnienie odpowiednich gwarancji bezpieczeństwa.
Jak tłumaczy resort, Komisja Europejska uważa, że decyzje zapewniają wystarczające mechanizmy weryfikacyjne, jednak w ocenie polskiego MSWiA twierdzenie to jest nieprawdziwe. „Od pierwszego momentu obowiązywania decyzji niemal wszystkie państwa członkowskie wyraźnie wskazywały na znaczące niedociągnięcia i celowe działania strony włoskiej, uniemożliwiające przeprowadzenie skutecznego sprawdzenia wnioskujących” – przypomniano.

„Polskiemu oficerowi łącznikowemu wyznaczonemu do Włoch uniemożliwiono przeprowadzenie bezpośrednich przesłuchań i sprawdzeń w stosunku do kandydatów do relokacji z Włoch. Polskę pozbawiono zatem podstawowego środka umożliwiającego dokonanie oceny wiarygodności wnioskodawców” – szczegółowo uzasadnia polski resort.

Podkreśla też, że nie może być zgody na „przekraczanie traktatowych uprawnień KE do ingerowania w kompetencje krajowe w zakresie bezpieczeństwa, integracji i kwestii socjalnych”. „Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE) jednoznacznie potwierdza, że bezpieczeństwo narodowe pozostaje w zakresie wyłącznej odpowiedzialności każdego państwa członkowskiego” – zaznaczono.

„Również Trybunał Sprawiedliwości wielokrotnie wskazywał, że to państwa członkowskie mają obowiązek podjęcia środków zmierzających do zagwarantowania ich bezpieczeństwa zewnętrznego i wewnętrznego oraz że jedynie państwa członkowskie są kompetentne w zakresie utrzymania porządku publicznego i zapewnienia bezpieczeństwa wewnętrznego. Polityka bezpieczeństwa należy zatem do poszczególnych państw, a nie do polityki wspólnotowej” – ocenił polski resort spraw wewnętrznych i administracji.

Jednocześnie MSWiA zapewniło, że „pomimo narzucenia przez Komisję przyspieszonego trybu procedowania, Polska odpowiednio ustosunkuje się do stanowiska KE, konsekwentnie podkreślając nasze racje wskazywane na wcześniejszym etapie”. „Podniesione zostaną raz jeszcze te argumenty, na które do tej pory Komisja nie udzieliła satysfakcjonującej odpowiedzi bądź nie udzieliła jej wcale” – zapowiedziano.

Wśród tych argumentów strony polskiej, które nie znalazły odpowiedzi, MSWiA wymienia argument o wywołaniu czynnika przyciągającego zagrożenie (tzw. pull factor), który jest skutkiem decyzji o przyjęciu migrantów do państw Unii. Podtrzymuje też argument dotyczący problemu tzw. ruchów wtórnych.

„Odgórne narzucenie państwa, do którego osoby relokowane trafiają często wbrew swojej woli, powoduje, że część takich osób będzie przemieszczać się do innych państw członkowskich” – przypomina MSWiA.

„Proceder ten ma ciągle miejsce i wnioskodawcy traktują relokacje jako narzędzie do uzyskania ochrony międzynarodowej, a następnie udania się do kraju docelowego. Takie przemieszczanie się jest spowodowane różnicami poziomu życia w poszczególnych państwach, np. dotyczącymi rynków pracy, dostępu do mieszkań czy wysokości świadczeń socjalnych” – tłumaczy resort.

MSWiA podnosi też w odpowiedzi sprawę zaskakującego tempa i trybu prowadzenia korespondencji. „Narzucone Polsce terminy odbiegają od tych zwyczajowo przyjętych, co skutkuje pewnymi niedociągnięciami wskazanymi wcześniej w odpowiedziach Komisji Europejskiej” – napisano. „Widzimy tu pewną analogię z pośpiechem przyjmowania decyzji relokacyjnych, które w sposób widoczny obarczone są licznymi błędami wynikającymi właśnie z przyjętego przez KE pospiesznego trybu” – ocenił resort.

„Pozostajemy w kontakcie z naszymi czeskimi i węgierskimi partnerami, którzy także otrzymali dziś uzasadnienie opinii. Będziemy wspólnie rozważać, jakie kroki będą w tym momencie dla nas najbardziej odpowiednie” – głosi komunikat.

PAP/MoRo

Prof. Legutko: W słowach Timmermansa pobrzmiewa niewyobrażalny „breżniewizm”. KE stawia się właściwie w roli Pana Boga

Sprawa reformy wymiaru sprawiedliwości jest suwerenną sprawą Polski i jej konstytucyjnych organów – stwierdził w rozmowie z PAP europoseł PiS profesor Ryszard Legutko.

– Retoryka wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa, której dał wyraz w swoim wystąpieniu ws. Polski, była bardzo ostra, czego można się było spodziewać – mówił w rozmowie z PAP wiceprzewodniczący grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w PE i europoseł PiS prof. Ryszard Legutko. Według prof. Legutki taka retoryka jest niezwykle niebezpieczna, bo oznacza, że „KE stawia się właściwie w roli Pana Boga”. – Takie określenie działania Komisji byłoby najbliższe prawdy – dodał europoseł PiS.

Prof. Legutko uważa, że to, kiedy i jak zostanie przeprowadzona reforma polskiego wymiaru sprawiedliwości, jest wewnętrzną sprawą Polski. – Są ciała konstytucyjne, które się tą reformą zajmują – stwierdził Ryszard Legutko.

– Powiedziałbym, że w słowach Timmermansa pobrzmiewa niewyobrażalny „breżniewizm” – mówił, komentując postawę wiceszefa KE i instytucji, którą reprezentuje.

Odnosząc się do słów Timmermansa, w których zagroził, że jeśli któryś z sędziów zostanie przeniesiony w stan spoczynku, to KE momentalnie ukarze Polskę, prof. Legutko zdziwił się, że wiceprzewodniczący KE „śmiał tak powiedzieć”.

– Otóż konstytucja RP przewiduje możliwość przeniesienia sędziów w stan spoczynku – wyjaśniał europoseł. – Czy i w jakim zakresie ustawa o ustroju sądów powszechnych może być zastosowana w sprawie przenoszenia sędziów, to wyłącznie sprawa dla polskiego Trybunału Konstytucyjnego, a nie Timmermansa.
Profesor ocenił, że pogróżka wiceprzewodniczącego KE to „niebywały dowód arogancji”. „Widać, że Komisja Europejska przekracza swoje kompetencje w stopniu, który jeszcze kilka miesięcy temu byłby niewyobrażalny” – dodał.

Oceniając sposób działania KE, prof. Legutko stwierdził, że fakt, iż Komisja ma ambicje zostania instytucją poza jakąkolwiek kontrolą, stanowi zagrożenie dla Europy. „To bardzo niebezpieczna tendencja” uważa profesor.

„Unia Europejska nie ma problemu z Polską. Unia Europejska ma problem z Komisją Europejską” – podsumował.

PAP/MoRo