Kreml o sankcjach USA: smutna wiadomość dla relacji rosyjsko-amerykańskich i międzynarodowych relacji handlowych

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział w środę, że z punktu widzenia relacji dwustronnych przyjęcie w Izbie Reprezentantów USA ustawy o sankcjach wobec Rosji jest „bardzo smutną wiadomością”.

„Chodzi o projekt ustawy, dlatego nie będziemy wydawać na razie jakichś merytorycznych ocen” – powiedział rzecznik. Dodał, że jeśli chodzi o stosunek Rosji do sankcji, to zostanie on „sformułowany po wnikliwej analizie – decyzja bez wątpienia zostanie podjęta przez szefa państwa prezydenta Władimira Putina”.

Podkreślił, że należy poczekać, aż projekt, który powinien jeszcze trafić do Senatu USA, „stanie się ustawą”.

Zarazem zdaniem rzecznika Kremla „już można powiedzieć, że wiadomości są nadzwyczaj smutne z punktu widzenia stosunków rosyjsko-amerykańskich”. Są one – kontynuował Dmitrij Pieskow – „nie mniej przygnębiające z punktu widzenia prawa międzynarodowego i międzynarodowych relacji handlowych”.

Izba Reprezentantów przyjęła we wtorek projekt ustawy, która wprowadza kolejne sankcje wobec Rosji, Iranu i Korei Północnej. Projekt musi jeszcze zaaprobować Senat i podpisać prezydent Donald Trump. Przed głosowaniem Steny Hoyer, jeden z liderów Demokratów, powiedział, że nałożenie nowych sankcji zostało uzgodnione w związku z ingerencją Rosji w wybory prezydenckie w USA oraz z zaangażowaniem w konflikt na Ukrainie.

PAP/MoRo

Komisja Europejska jest zaniepokojona amerykańskimi sankcjami na Rosję. Nord Stream 2 i inne projekty mogą być zagrożone

KE w reakcji na ewentualne sankcje USA wobec Rosji wyraziła zaniepokojenie ich możliwym „wpływem na niezależność energetyczną Unii Europejskiej” i „możliwymi negatywnymi konsekwencjami politycznymi”.

W oświadczeniu KE podkreślono, że w procesie tworzenia przyjętego przez Izbę Reprezentantów projektu ustawy dotyczącej sankcji wzięto pod uwagę część wyrażanych wcześniej przez KE obaw. „Niemniej projekt przewiduje możliwość nałożenia sankcji na każdą firmę (również europejską), która przyczynia się do rozwoju, utrzymania, modernizacji czy naprawy” rosyjskich gazociągów. Może to wpłynąć na infrastrukturę, która umożliwia transport gazu z Rosji na Ukrainę oraz „projekty kluczowe dla unijnych celów dywersyfikacji” źródeł energii – oceniła Komisja.

Poinformowano, że UE obecnie wyraża swoje obawy kanałami dyplomatycznymi. „Komisja będzie nadal ściśle monitorować trwający w USA proces legislacyjny i późniejszy proces wdrażania ustawy oraz będzie szybko działać, jeśli zajdzie taka konieczność” – czytamy w komunikacie.

Przypomniano również wypowiedź szefa KE Jean-Claude’a Junckera z maja br., który zapewniał, że jeśli obawy UE „nie zostaną w wystarczającym stopniu wzięte pod uwagę”, Unia „jest gotowa odpowiednio zadziałać w ciągu kilku dni”. Mówił wówczas, że hasło „Ameryka przede wszystkim” prezydenta Donalda Trumpa nie może oznaczać, że interesy Europy są na ostatnim miejscu.

Przyjęty we wtorek przez Izbę Reprezentantów pakiet sankcji przewiduje działania wobec Rosji, Iranu i Korei Północnej. Dokument uderza m.in. w prezydenta Rosji Władimira Putina, powiązanych z nim oligarchów oraz kluczowe sektory rosyjskiej gospodarki, w tym przemysł zbrojeniowy, kolejowy, górnictwo oraz branżę energetyczną. By ustawa weszła w życie, musi zatwierdzić ją jeszcze amerykański Senat, a potem dokument musi podpisać prezydent. Jak poinformował Biały Dom, prezydent Trump nie zdecydował jeszcze, czy podpisze ustawę, czy też ją zawetuje.

We wtorek portal Euractiv opublikował sporządzoną, jak twierdzi, przez KE listę projektów, które mogą być dotknięte nowymi sankcjami. Wśród nich są m.in.: wybudowany kilka lat temu gazociąg Nord Stream (w którym udziały mają m.in. niemieckie, francuskie i holenderskie firmy), nowy zachodnioeuropejsko-rosyjski projekt Nord Stream 2, pole gazowe Zohr w Egipcie, rozbudowa terminalu gazu skroplonego na Sachalinie, gazociąg biegnący po dnie Morza Czarnego, tzw. Błękitny Potok, plan budowy terminalu LNG na Bałtyku w Zatoce Fińskiej.

PAP/MoRo

KE: kolejny etap procedury przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w sprawie relokacji imigrantów i miesiąc na odpowiedź

KE przeszła do kolejnego etapu procedury przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w związku „z niewywiązywaniem się przez te kraje ze spoczywającego na nich obowiązku związanego z relokacją uchodźców”.

[related id=”32194″]Komisja wysłała tzw. uzasadnione opinie do władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie, co jest drugim etapem postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego.

Kraje mają teraz miesiąc na odpowiedź, a nie dwa miesiące, jak bywa zazwyczaj. Jak uzasadnia KE, krótszy termin wynika z tego, że decyzje Rady UE w sprawie relokacji zostały przyjęte w odpowiedzi na sytuację nadzwyczajną oraz że Polska, Czechy i Węgry były wielokrotnie wzywane do skorygowania sytuacji.

Jeśli odpowiedzi nie nadejdą lub nie będą satysfakcjonujące, KE może przejść do kolejnego etapu procedury i skierować sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu.

„Choć Komisja wielokrotnie wzywała te kraje do działania, a w zeszłym miesiącu wszczęła wobec nich postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, Polska, Czechy i Węgry nadal nie wywiązały się ze swoich obowiązków prawnych” – czytamy w komunikacie KE. Dodano w nim, że Polska, Czechy i Węgry „wykazały też brak poszanowania dla swoich zobowiązań wobec Grecji, Włoch i innych państw członkowskich UE”.

Komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos na środowej konferencji prasowej ubolewał, że „niektóre kraje członkowskie nadal nie wykazują solidarności i odmawiają udziału w wysiłkach” dotyczących relokacji.

KE w połowie czerwca wszczęła procedurę ws. uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego wobec władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie i wysłała wezwania do usunięcia uchybienia. Wówczas szef MSZ Witold Waszczykowski nazwał decyzję niesprawiedliwą i zapowiedział, że Polska będzie się bronić.

W odpowiedzi przesłanej do Brukseli w połowie lipca polski rząd podkreślił, że nie jest w stanie wykonać decyzji w sprawie relokacji i jednocześnie właściwie wykonywać obowiązków dotyczących zapewnienia bezpieczeństwa publicznego.

Władze poinformowały o podjętych próbach przyjęcia uchodźców, podkreślając przy tym, że nie było możliwe skuteczne zweryfikowanie tożsamości starających się o azyl. W 2015 roku Polska zgłosiła gotowość przyjęcia stu osób, jako osoby preferowane wskazując rodziny, samotne kobiety, osoby mające kontakty z naszym krajem i przedstawicieli mniejszości religijnych w kraju pochodzenia. W odpowiedzi do KE zaznaczono, że władze Włoch odmówiły przeprowadzenia bezpośrednich rozmów z osobami, które miałyby zostać przeniesione do naszego kraju. Polskę – argumentuje rząd – pozbawiono tym samym możliwości zweryfikowania wiarygodności wnioskodawców.

Rząd powołał się też w piśmie na niekorzystne skutki napływu migrantów do państw Unii. Pisał m.in. o „napięciach społecznych”, „zdestabilizowaniu sytuacji społecznej” i tworzeniu warunków „do wzrostu zagrożenia zamachami terrorystycznymi”.

Warszawa podkreślała też, że UE nie wypracowała dotąd skutecznych mechanizmów i procedury weryfikacji uchodźców pod kątem bezpieczeństwa. W piśmie wskazywano, że rozdzielono zaledwie 14 proc. przewidzianych do relokacji uchodźców, co – jak argumentował rząd – uprawnia do twierdzenia, że decyzji relokacyjnej nie wykonują wszystkie państwa członkowskie.

Jednak Komisja nie uznała odpowiedzi, które dotarły do Brukseli, za zadowalające. „Żadna z nich nie zawierała informacji o tym, że [te trzy kraje – PAP] rozpoczną szybko relokację” – czytamy w komunikacie.

Ponadto „żaden z przedstawionych argumentów, niezależnie od tego, czy chodzi o toczącą się przed Trybunałem sprawę przeciwko Radzie (co nie wywołuje skutku zawieszającego), czy o inne formy pomocy udzielanej przez te kraje w geście solidarności z potrzebującymi, czy też trudności w przeprowadzaniu kontroli bezpieczeństwa, nie usprawiedliwia faktu, że kraje te nie wypełniły obowiązku polegającego na złożeniu zobowiązań co do liczby miejsc dostępnych na potrzeby relokacji” – wyjaśnia KE.

Zgodnie z decyzją Rady UE, czyli państw członkowskich, kraje UE mają obowiązek informowania co trzy miesiące o liczbie miejsc, jakimi dysponują w celu relokacji.

Komisja przypomniała w środowym oświadczeniu, że od rozpoczęcia programu relokacji Węgry nie podjęły żadnych działań, a Polska od grudnia 2015 roku nie dokonała żadnej relokacji ani nie zadeklarowała miejsc. Czechy od sierpnia 2016 roku nie przeprowadziły żadnej relokacji i od ponad roku nie złożyły nowych deklaracji.

W środę KE opublikowała też sprawozdanie dotyczące relokacji i przesiedleń, z którego wynika, że w 2017 roku tempo relokacji wyraźnie wzrosło. Od listopada 2016 roku co miesiąc odbywało się ponad tysiąc transferów, a w czerwcu br. ich liczba osiągnęła rekordowe trzy tysiące. Według stanu na środę łączna liczba relokacji wynosi 24 676 (16 803 z Grecji oraz 7873 z Włoch).

W związku z tym, że obecnie większość krajów UE regularnie składa deklaracje i dokonuje relokacji z Włoch i Grecji, „można bezpiecznie zakładać, że o ile uda się utrzymać tempo relokacji z Grecji i przyśpieszyć tempo relokacji z Włoch, to wszystkie osoby kwalifikujące się do relokacji uda się przenieść do września 2017 roku” – czytamy.

Według KE na obecnym, końcowym etapie realizowania programu relokacji, który został uzgodniony w 2015 roku, państwa członkowskie powinny przyspieszyć relokację i zadeklarować wystarczająco dużą liczbę miejsc, aby przyjęte zostały wszystkie osoby objęte tym mechanizmem.

PAP/MoRo

Czytaj również:

Repetowicz: Jak Niemcy chcą zatrzymać uchodźców w Polsce? Znów założą u nas obozy koncentracyjne?

Orban o spiskowaniu Brukseli z Sorosem i zamachu na niepodległość państw przy pomocy imigrantów. KONIECZNA REFORMA UE

Grupa Wyszehradzka: Zamknijcie porty przed imigrantami. Włoski rząd: Spełnimy swój obowiązek, bądźcie solidarni

Niemcy: USA pod pozorem sankcji nakładanych na Rosję wspierają swoje koncerny energetyczne

Rząd Niemiec oświadczył w środę, że USA nie mogą „pod płaszczykiem” sankcji przeciwko Rosji uprawiać polityki gospodarczej korzystnej dla własnych koncernów energetycznych.

[related id=”32018″]Amerykańska Izba Reprezentantów zatwierdziła we wtorek zdecydowaną większością głosów projekt ustawy, która wprowadza kolejne sankcje wobec Rosji, Iranu i Korei Północnej. Projekt musi jeszcze zaaprobować Senat i podpisać prezydent.
Rząd Niemiec w odpowiedzi na to oświadczył, że USA nie mogą „pod płaszczykiem” sankcji przeciwko Rosji uprawiać polityki gospodarczej korzystnej dla własnych koncernów energetycznych. Retorsje wobec krajów trzecich za udział w Nord Stream 2 są niezgodne z prawem.

„Nie możemy zaakceptować sytuacji, w której amerykański rząd, amerykańska polityka, amerykański Kongres pod płaszczykiem sankcji realizują politykę przemysłową na korzyść amerykańskich koncernów energetycznych” – powiedział rzecznik niemieckiego MSZ Martin Schaefer na spotkaniu z dziennikarzami w Berlinie.

„Będziemy to naszym amerykańskim partnerom nadal głośno i bez ogródek mówić” – dodał Schaefer.

Rzecznik MSZ podkreślił, że dzięki interwencjom przedstawicieli Niemiec w Stanach Zjednoczonych do pierwotnego projektu ustawy o sankcjach dodane zostały korzystne z punktu widzenia Niemiec i UE poprawki. Jak wyjaśnił, ustawa „nie wprowadza automatycznie sankcji przeciwko europejskim firmom (współpracującym z Rosją), lecz jedynie upoważnia prezydenta do nałożenia w razie potrzeby takich sankcji”.

Dodana – jak twierdzi Berlin – pod naciskiem Niemiec i Komisji Europejskiej poprawka stanowi, że przed ewentualnym wprowadzeniem sankcji Stany Zjednoczone muszą przeprowadzić konsultacje z Brukselą. „Jeśli do tego dojdzie, będziemy mieli dużo czasu, by przedstawić stronie amerykańskiej nasze argumenty” – wyjaśnił Schaefer.

Zastępczyni rzecznika rządu Ulrike Demmer zastrzegła, że celem amerykańskich sankcji „nie może być gospodarka europejska”. „W przypadku sankcji przeciwko gospodarce rosyjskiej odrzucamy z powodów zasadniczych sankcje o działaniu eksterytorialnym, czyli dotyczące krajów trzecich” – dodała Demmer.

Podkreśliła, że dla Berlina ważne jest, by Stany Zjednoczone i Europa „nadal ściśle koordynowały swoje sankcje przeciwko Rosji”. Schaefer zaznaczył, że stanowisko Berlina i Wiednia z połowy czerwca „pozostaje aktualne”.

W opublikowanym 15 czerwca oświadczeniu szef dyplomacji Niemiec Sigmar Gabriel i kanclerz Austrii Christian Kern skrytykowali nowe sankcje wobec Rosji, przewidujące m.in. kary dla europejskich firm współpracujących z rosyjskim sektorem energetycznym.

„Nie możemy […] zaakceptować groźby sprzecznych z prawem międzynarodowym eksterytorialnych sankcji przeciw europejskim przedsiębiorstwom uczestniczącym w rozbudowie europejskiej sieci energetycznej” – napisali wówczas Gabriel i Kern.

Po decyzji Izby Reprezentantów Biały Dom poinformował, że prezydent USA Donald Trump nie zdecydował jeszcze, czy podpisze, czy zawetuje ustawę.

PAP/MoRo

Czytaj również:

Ekspert ds. energetycznych brukselskiego think tanku: sankcje USA mogą uderzyć w Nord Stream 2 i rosyjskie gazociągi

„Niezawisimaja Gazieta”: sankcje USA groźne dla biznesu z UE i rosyjskich projektów

Szef OMV w „Frankfurter Allgemeine Zeitung”: Nord Stream 2 nieodzowny, Ameryka nie ma prawa weta

Komisja Europejska uruchomi procedurę o naruszenie praworządności w Polsce ze względu na ustawę o sądach powszechnych

Ustawa w sprawie sądów powszechnych została podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę, co uzasadnia rozpoczęcie procedury o naruszenie praworządności w momencie jej publikacji – powiedział wiceszef KE.

[related id=”32190″]Główne zastrzeżenie Komisji w odniesieniu do tej ustawy dotyczy „dyskryminacji ze względu na płeć z powodu wprowadzenia odmiennego wieku wcześniejszego przejścia na emeryturę dla kobiet (60 lat) i mężczyzn (65 lat) sprawujących urząd sędziowski”. Zdaniem Komisji jest to sprzeczne z art. 157 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej oraz dyrektywą w sprawie równości płci w dziedzinie zatrudnienia i pracy. KE dała Polsce miesiąc na rozwiązanie problemów.

Komisja zamierza przedstawić również Polsce zastrzeżenie w związku z uprawnieniem ministra sprawiedliwości do weryfikacji i przedłużania kadencji prezesów sądów i sędziów, jak również do odwoływania i powoływania prezesów sądów. To uprawnienie jej zdaniem podważy niezależność polskich sądów.

W zaleceniach Komisja zwraca się też do polskich władz, by nie podejmowały żadnych działań, które doprowadziłyby do odwołania sędziów Sądu Najwyższego. Grozi to bowiem uruchomieniem art. 7 traktatu unijnego, który dopuszcza sankcje.

Jak powiedział Timmermans, KE zaleca, by polskie władze rozwiązały wszystkie zidentyfikowane problemy ws. sądownictwa w ciągu miesiąca. Timmermans ma nadzieję, „że tym razem odpowiedź (Polski na zalecenia – PAP) będzie konstruktywna i otwierająca pole do dialogu”.

[related id=”32172″]Komisja, jak mówił w środę jej wiceszef, przeanalizowała cztery ustawy dotyczące sądownictwa. Chodzi o przyjęte przez polski parlament akty prawne: ustawę o Sądzie Najwyższym, ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa, ustawę o ustroju sądów powszechnych i ustawę o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury.

Według Timmermansa analiza tych ustaw pokazała, że będą one miały bardzo poważny negatywny wpływ na niezawisłość wymiaru sprawiedliwości w Polsce i zwiększą zagrożenie systemowe dla praworządności w Polsce.

Timmermans zaznaczył, że KE skierowała do polskich władz prośbę, żeby wstrzymać prace nad ustawami i rozpocząć dialog, jednak – jak mówił – do tego nie doszło. „Cieszymy się jednak z faktu, że prezydent Duda ogłosił decyzję w sprawie zawetowania dwóch z czterech ustaw. Niemniej fakt, że dwie ustawy zostały podpisane i że są kontynuowane prace nad pozostałymi dwoma, oznacza, że musimy zdecydowanie przedstawić nasze wątpliwości. Jest to zawarte w naszym zaleceniu” – powiedział.

Zalecenia KE skierowane do władz polskich, jak mówił jej wiceszef, są „jasne”. „Najwyższy czas, by przywrócić niezależność Trybunału Konstytucyjnego oraz wycofać przepisy reformujące sądownictwo bądź dostosować je do Konstytucji RP oraz europejskich standardów w zakresie niezależności sądownictwa. Gdy dochodzi do naruszenia prawa Unii, polskie sądy, podobnie jak sądy innych państw członkowskich, mają za zadanie zapewnić skuteczny środek ochrony prawnej. W takiej sytuacji działają one w charakterze sędziów Unii i muszą stosować się do wymogu niezależności sądów i niezawisłości sędziów zgodnie z traktatem oraz kartą praw podstawowych UE” – wskazał.

Przypomniał, że w ubiegłym tygodniu kolegium komisarzy mówiło o możliwości wykorzystania art. 7 traktatu unijnego, „jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie”. Dodał, że zalecenie KE nie uniemożliwia bezpośredniego uruchomienia tego artykułu, jeśli „nagłe pogorszenie sytuacji będzie wymagało zdecydowanych działań”. Jak zaznaczył, w swych zaleceniach KE zwraca się do polskich władz, by nie podejmowały żadnych działań, które doprowadziłyby do odwołania sędziów SN lub przeniesienia ich w stan spoczynku. „Jeśli takie działania zostaną podjęte, KE jest gotowa uruchomić art. 7 traktatu unijnego” – ostrzegł Timmermans.

[related id=”32178″]Dodał, że kolegium komisarzy KE zdecydowało też o przygotowaniu procedury o naruszenie prawa wspólnotowego. Ustawa Prawo o ustroju sądów powszechnych została podpisana przez prezydenta, co uzasadnia rozpoczęcie procedury o naruszenie praworządności w momencie jej publikacji – zaznaczył.

Dodał, że KE ma też zastrzeżenia do tego, że obecnie wiek emerytalny dla sędziów jest jednakowy dla kobiet i mężczyzn, a reforma ma wprowadzić zróżnicowanie. „To jest naruszenie art. 157 traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej i dyrektywy z 2000 r. ws. równouprawnienia. Komisja Europejska uważa też, że uprawnienie ministra sprawiedliwości, by przedłużać mandat sędziów, którzy osiągnęli wiek emerytalny lub jego uprawnienia, by mianować przewodniczących sądów, byłoby naruszeniem niezawisłości sądów” – powiedział, dodając, że nie byłoby to zgodne z przepisami Karty Praw Podstawowych i Traktatu o Unii Europejskiej.

Podkreślił, że polskie władze mogą wziąć pod uwagę zalecenia KE przy konstruowaniu reform sądownictwa w przyszłości, „by spełnić europejskie standardy niezawisłości sądownictwa”.

Dodał, że KE będzie oczekiwać teraz na reakcję polskich władz. „Cały czas jesteśmy otwarci na dialog z polskimi władzami” – powiedział.

Jak wyjaśniał, Polska, jak każdy kraj, ma prawo przeprowadzania reform swojego systemu wymiaru sprawiedliwości. „Musi jednak zadbać, by reformy te były zgodne zarówno z polską konstytucją, jak i traktatami, które Polska podpisała i ratyfikowała. Komisja zajmuje stanowisko w tej sprawie dlatego, że uważa, iż propozycje polskich władz nie są zgodne z konstytucją, przede wszystkim zaś z traktatami podpisanymi i ratyfikowanymi przez polskie władze” – dodał.

[related id=”32216″]„Pragnę podkreślić, że nie mamy żadnych zastrzeżeń do przeprowadzania reformy systemu sądownictwa, która jest być może konieczna. Nie nam to oceniać. Jest to decyzja leżąca w gestii polskiego parlamentu i rządu. Ale reformy te muszą się odbywać w ramach, i z pełnym poszanowaniem, konstytucji oraz zobowiązań wynikających z traktatów międzynarodowych, takich jak Traktat o Unii Europejskiej” – powiedział.

Timmermans był pytany przez dziennikarzy, co się stanie, jeśli Polska nie zareaguje w wyznaczonym terminie w sposób zadowalający Komisję i czy uzasadniałoby to uruchomienie art. 7.

„Mogłoby tak być. To zależy, co Polska zrobi w tym okresie. Fakt, że wysłaliśmy zalecenie, nie oznacza, że nie będziemy mogli uruchomić art. 7, jeśli sytuacja będzie tego wymagała. Powiedzieliśmy wyraźnie: jeżeli te ustawy zostaną przyjęte i doprowadzi to do zwolnienia sędziów Sądu Najwyższego, to Komisja ma prawo do powołania się na art. 7, niezależnie od tego, jaka będzie odpowiedź na zalecenie” – zaznaczył.

Wiceszefa KE pytano też, jaki jest zasadniczy przekaz Komisji Europejskiej dla polskiej opinii publicznej.

„Rozumiem, że kwestie prawne są często trudne do wytłumaczenia. Myślę jednak, że jesteśmy zmuszeni do takiego a nie innego procedowania. Kładę szczególny nacisk na to zagadnienie. Są cztery propozycje ustawodawcze, które naszym zdaniem zwiększają problematyczność przestrzegania praworządności w Polsce. Według nas nie są one zgodne z zobowiązaniami europejskimi ani z zobowiązaniami wynikającymi z polskiej konstytucji. Gdybym miał to wyjaśnić w prosty sposób, powiedziałbym tak: każdy obywatel Unii Europejskiej ma prawo do niezawisłego wymiaru sprawiedliwości. Rozdział władzy to zasada fundamentalna – nie tylko w Unii Europejskiej, ale we wszystkich innych wolnych społeczeństwach demokratycznych, opierających się na zasadach państwa prawa i konstytucji” – odpowiedział.

W komunikacie KE po konferencji Timmermansa przytoczono też słowa przewodniczącego KE Jean-Claude’a Junckera. „Komisja będzie zdecydowanie bronić zasady praworządności we wszystkich państwach członkowskich, jest ona bowiem jedną z podstawowych zasad, na jakich opiera się Unia Europejska. Niezależne sądownictwo jest niezbędnym warunkiem wstępnym członkostwa w Unii. Unia nie może zatem zaakceptować systemu, który pozwala na arbitralne usuwanie sędziów ze stanowisk. Niezależne sądy są podstawą zaufania pomiędzy państwami członkowskimi i systemami sądowymi. Jeśli rząd polski będzie nadal podejmować działania podważające niezależność sądów i praworządność w Polsce, będziemy zmuszeni uruchomić art. 7” – zapowiedział Juncker.

PAP/MoRo

Przeczytaj również:

Reforma sądownictwa w Polsce/Viktor Orban: Kampania przeciw Polsce nie powiedzie się, bo Węgry są solidarne

„Niezawisimaja Gazieta”: sankcje USA groźne dla biznesu krajów unijnych i rosyjskich projektów

Sankcje USA wobec Rosji i Iranu stwarzają realną groźbę dla biznesu europejskiego – pisze „NG”. Eksperci oceniają, że dla większości rosyjskich projektów energetycznych efekt będzie nieprzewidywalny.

[related id=”32018″]”NG” przywołuje ocenę brukselskiego portalu EurActiv, zdaniem którego przyjmowana w Kongresie USA ustawa o sankcjach może docelowo dotyczyć ośmiu rosyjskich projektów, w które zaangażowane są firmy europejskie.

Szef Amerykańskiej Izby Handlowej w Rosji Aleksiej Rodzianko powiedział dziennikowi, iż projekt ustawy może „postawić Europę przed wyborem – albo przestrzegać prawa amerykańskiego, albo włączać swoje interesy i wizje we własny pakiet sankcji”. Rodzianko ocenił przy tym, że istnieje obawa, iż uchwalane w USA sankcje zmuszą amerykańskie firmy energetyczne do odejścia z rynku rosyjskiego.

„Trudno jest dziś wnioskować, czy [sankcje – PAP] zdołają całkowicie sparaliżować budowę Nord Stream 2 czy prowadzoną wspólnie z europejskimi firmami eksploatację złóż gazu Szach Deniz czy Zohr” – powiedział „NG” analityk Kiriłł Jakowienko z firmy Alor Broker. Gazeta zauważa, że „skutki gospodarcze, jakie pociągnie za sobą wprowadzenie nowego pakietu sankcji, mogą być nieprzewidywalne dla większości funkcjonujących i zaplanowanych rosyjskich projektów w sferze energetyki”.

Inny ekspert, Emil Martirosjan z Akademii Gospodarki Narodowej i Administracji Publicznej przy prezydencie Rosji, ocenia, że wszelkie sankcje odbiją się na przebiegu projektów inwestycyjnych z udziałem partnerów europejskich, głównie na terminie ich realizacji. „Rosja jest w dużym stopniu zintegrowana z projektami ekonomicznymi Europy i USA”, w przypadku sfery energetycznej ograniczenia odczują „wszystkie strony wspólnych przedsięwzięć” – ocenia rozmówca gazety.

EurActiv podał we wtorek, że Komisja Europejska opracowała listę unijno-rosyjskich projektów energetycznych, które mogą zostać dotknięte sankcjami USA. KE ze swej strony nie skomentowała tej listy. Chodzi o projekt budowy zakładów gazu skroplonego (LNG) w rejonie portu Ust-Ługa, położonego 110 km na zachód od Petersburga, o uruchomiony w 2002 roku gazociąg Błękitny Potok (Blue Stream) z Rosji do Turcji oraz oba gazociągi Nord Stream po dnie Bałtyku. Wymieniony został także projekt rozbudowy Sachalin-2, zakładu produkcji LNG, którego nowa linia miała być uruchomiona w przyszłej dekadzie. EurActiv wskazał również rurociąg naftowy CPC (Kaspijskie Konsorcjum Rurociągowe), Gazociąg Południowokaukaski (Baku-Tbilisi-Erzurum), pola Zohr w Egipcie i import gazu do UE z azerskiego złoża Szach Deniz.

PAP/MoRo

Czytaj również:

Ekspert ds. energetycznych brukselskiego think tanku: sankcje USA mogą uderzyć w Nord Stream 2 i rosyjskie gazociągi

Szef OMV w „Frankfurter Allgemeine Zeitung”: Nord Stream 2 nieodzowny, Ameryka nie ma prawa weta

Stany Zjednoczone: Izba Reprezentantów zatwierdziła nowe sankcje wobec Rosji, Iranu i Korei Północnej

Zdecydowaną większością głosów Izba Reprezentantów Stanów Zjednoczonych zatwierdziła we wtorek projekt ustawy, która wprowadza kolejne sankcje wobec Rosji, Iranu i Korei Północnej.

[related id=”32163″]Za nowymi sankcjami głosowało 419 członków Izby Reprezentantów, przeciwko – trzech.  Projekt musi jeszcze zaaprobować Senat i podpisać prezydent.

Przedstawiciele Senatu nie powiedzieli, kiedy zajmą się proponowanymi sankcjami, a Biały Dom poinformował, że prezydent USA Donald Trump nie zdecydował jeszcze, czy je podpisze czy też zawetuje.

Przed głosowaniem Steny Hoyer, jeden z liderów Demokratów w Izbie Reprezentantów, powiedział, że uzgodnione zostało nałożenie nowych sankcji na Rosję w związku z jej ingerencją w wybory prezydenckie w USA oraz zaangażowanie w konflikt na Ukrainie.

[related id=”32139″]Nowe sankcje mają także za zadanie zahamowanie programów zbrojeniowych Korei Północnej i Iranu.

„Ta ustawa jest bardzo ważna dla naszego bezpieczeństwa narodowego (…) Nie tylko informuje liderów Rosji, Iranu i Korei Północnej o ich nieakceptowalnym postępowaniu, ale także nakłada na nich sankcje za ich agresywne i destabilizujące zachowanie” – powiedział Eliot Engel z Partii Demokratycznej.

Asystentka sekretarza ds. Azji Wschodniej Susan Thornton powiedziała na wtorkowym przesłuchaniu podkomisji Senatu: „Pracujemy nad nową listą podmiotów, które według nas łamią nałożone sankcje”.

Thornton poinformowała również, że Waszyngton cały czas rozważa ponowne wpisanie Korei Północnej na listę krajów, które wspierają terroryzm. Korea Płn. została z niej usunięta w 2008 roku w związku z tym, że udało osiągnąć się postęp w negocjacjach dotyczących denuklearyzacji.

Przedstawiciele administracji Donalda Trumpa poinformowali we wtorek agencję Reutera, że została zauważona wzmożona aktywność w mieście Kusong, co najprawdopodobniej oznacza, że w najbliższej przyszłości zostanie przeprowadzony tam kolejny test pocisków rakietowych.

PAP/MoRo

Przeczytaj również

Komisja Europejska zaniepokojona amerykańskimi sankcjami na Rosję. Nord Stream 2 zagrożone

Ekspert ds. energetycznych brukselskiego think tanku: sankcje USA mogą uderzyć w Nord Stream 2 i rosyjskie gazociągi

„Niezawisimaja Gazieta”: sankcje USA groźne dla biznesu z UE i rosyjskich projektów

Szef OMV w „Frankfurter Allgemeine Zeitung”: Nord Stream 2 nieodzowny, Ameryka nie ma prawa weta

Mariusz Patey/ W sprawie reformy sądownictwa: Ocena sędziów nie będzie zależała od kolegów, ale wyjdzie poza korporację

Warto powrócić do rozwiązania z I Rzeczpospolitej, przejętego przez USA, by interes obywatela i jego ochrona stał ponad interesami grup, nawet jeśli składają się one z osób światłych i wykształconych.

Najwięcej kontrowersji wokół proponowanych reform sądów wiązało się ze sposobem wyboru sędziów i organu oceniającego ich pracę, czyli Krajowej Rady Sądownictwa.

Dziś sędziowie są zależni od kolegów stojących wyżej w hierarchii korporacji zawodowej, a w proponowanych zmianach czynnik polityczny, czyli z większą legitymacją społeczną, będzie mógł wpływać na obsadę sędziów.

Czy to jest nasz spór? W 90% spraw, w których rozstrzyga się sprawy zwykłych obywateli, nie ma to znaczenia.

Jednak dla establishmentu prawniczego ma jednak zasadnicze. Tworzy się precedens, w którym ewaluacja pracy sądów wyjdzie poza środowisko.

Zanim przejdziemy do systemu doboru pracowników wymiaru sprawiedliwości, warto zastanowić się, dlaczego w niektórych państwach sędziowie mają wysoki poziom zaufania, a mierzalne parametry oceny są wyższe niż u nas?

Dla społeczeństwa ważne jest, by sądy sądziły sprawiedliwie i sprawnie. Aby tak się działo, musi być spełnione parę warunków naraz:

1. Dobre prawo;
2. Racjonalne procedury;
3. Pracownicy o odpowiednich walorach moralnych i wysokich kwalifikacjach zawodowych;
5. Kompetentni zarządzający;
4. Środki finansowe;
6. Skuteczna ewaluacja pracy sądów.

Systemy sądownicze kształtowały się przez setki lat. W Polsce, wobec braku ciągłości państwowości, przychodzi przejść pewne procesy w sposób przyspieszony. Dobrze, że rządzący dostrzegli problem sądownictwa ciągnący nasz kraj w dół we wszystkich rankingach (np. „Doing business”), ale czy lekarstwo zaproponowane pomoże? Tu śmiem wątpić.

To co można zrobić?

Warto powrócić do dawnej koncepcji znanej z rozwiązań I Rzeczpospolitej, a potem przejętej przez Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych Ameryki, by to interes obywatela i jego ochrona stał ponad interesami grup, nawet jeśli składają się z osób światłych i wykształconych.

Obawa przed naruszeniem zasady praworządności i sprawiedliwości, będących fundamentem cywilizacji łacińskiej, stała u źródeł pomysłu, by w ocenę pracy sędziów włączyć przedstawicieli społeczności, której ta praca dotyczy.

Jaka więc byłaby najlepsza wyborów przewodniczących sądów rejonowych, okręgowych, jak i Sędziów Sądu Najwyższego?

Naturalnie wybór dokonywany spośród osób, które uzyskały odpowiednie uprawnienia do wykonywania zawodu, nie były karane, o nieposzlakowanej opinii – nie będzie na pewno łatwy dla społeczeństwa, które o swojej tradycji republikańskiej uczyło się przez lata z podręczników pisanych przez historiozofie zaborcze, naszej cywilizacji niechętne.

Miast twórczej krytyki i kontynuacji naszych rozwiązań obywatelskich, rozwijanych bez mała parę stuleci, zwróciliśmy się, przyznać trzeba – często bezkrytycznie – ku rozwiązaniom cudzym, ani lepszym, ani do nas pasującym.

Polacy nie darzą zaufaniem ani polityków, których sami przecież wybierają, ani instytucji swojego państwa.

Nie wierzą też mediom.

Lata bez swego państwa pozostawiły swój ślad.

Syndrom narodu podbitego, kolaboracyjnych elit jeszcze długo będzie wpływał na życie społeczne i poziom kapitału zaufania.

Warto może zatem rozważyć wprowadzenie skądinąd słusznej zasady „check and balance” nieco inaczej niż to robiono w kontynentalnej Europie.

Wybory wójtów, burmistrzów, szefów posterunków dzielnicowych, szefów prokuratur rejonowych zmniejszyłyby poziom determinacji walczących między sobą elit politycznych czy innych i uciekanie się do metod walki destabilizujących i osłabiających państwo.

Tyle, że żadne prawo pisane, żadne najlepsze rozwiązania organizacyjne nie zastąpią przyzwoitości, wyczucia, co znaczy zachowywać się jak trzeba.

Wierzę, że gros społeczeństwa nie zapomniało o wartościach cywilizacji łacińskiej, a posiadając silną podmiotowość, nauczy się odpowiedzialnych postaw szybciej, niż zadowolone z siebie elity się samonaprawią.

Mariusz Patey

Rada Federacji Rosji chce sankcji wobec Polski i parlamentarzystów-inicjatorów ustawy zakazującej propagowania komunizmu

Rada Federacji, zwróciła się do prezydenta, by zlecił organom władz przedstawienie propozycji dotyczących możliwych „działań o charakterze ograniczającym” w sferach współpracy dwustronnej z Polską.

„Prosimy o wydanie poleceń odpowiednim federalnym organom władzy wykonawczej, by przedstawiły kompleksowe propozycje dotyczące możliwego wprowadzenia działań o charakterze ograniczającym w sferach współpracy dwustronnej z Polską, a także w odniesieniu do polskich parlamentarzystów, inicjatorów ustawy z 1 kwietnia 2016 roku, o zakazie propagowania komunizmu (…) i innych osób fizycznych i prawnych” – napisano w dokumencie.

W przyjętym jednomyślnie apelu izba zwróciła się do prezydenta „z propozycją, by zażądać od strony polskiej bezwzględnego realizowania traktatu z 22 maja 1992 roku (o przyjaznej i dobrosąsiedzkiej współpracy-PAP)”.

Członkowie Rady Federacji zarzucili władzom Polski – jak to ujęli – „próby pisania historii na nowo” i oznajmili, że „dzięki zwycięstwu nad faszyzmem, w które decydujący wkład wniósł Związek Radziecki, Polska przetrwała jako państwo”.

„Polska mogłaby mieć swoją własną historię II wojny światowej, jeśli by w tej wojnie Polacy całkowicie wzięli na siebie uderzenie machiny wojennej hitleryzmu i rozbiliby tę machinę na własnym terytorium, nie przepuszczając jej dalej, na wschód, na Związek Radziecki” – oznajmił szef komisji spraw zagranicznych Rady Federacji Konstantin Kosaczow, który przedstawił wniosek.

Oświadczył, że przyjęcie w Polsce 22 czerwca br. noweli do ustawy o zakazie propagowania komunizmu i jej wejście w życie za trzy miesiące „oznacza, że prawie 500 pomników i obiektów memorialnych na terytorium Polski jest na mocy tej decyzji skazanych na demontaż i zburzenie”. W jego ocenie jest „wśród nich co najmniej 230 obiektów memorialnych żołnierzy radzieckich, którzy wyzwalali Polskę spod okupacji hitlerowskiej”.

Parlamentarzysta oskarżył władze Polski o to, że w 2014 roku „wysunęły teorię, zgodnie z którą pomniki żołnierzy radzieckich znajdujące się poza terytorium miejsc pochówku są +symboliczne+ i nie są objęte działaniem umowy z 1994 roku” (chodzi o umowę z 22 lutego 1994 r. między rządami Polski i Rosji o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji – PAP).

Według Kosaczowa w umowie z 1994 roku „nie ma mowy o tym, że obiekt memorialny powinien być wyłącznie miejscem pochówku lub elementem cmentarzy wojennych”.

Prezydent RP Andrzej Duda podpisał 17 lipca br. nowelę ustawy o zakazie propagowania komunizmu, przyjętą 1 kwietnia 2016 roku. Nowela reguluje kwestie usunięcia obiektów budowlanych o charakterze nieużytkowym, np. pomników gloryfikujących ustrój totalitarny. Przepisów ustawy o zakazie propagowania komunizmu nie stosuje się do pomników niewystawionych na widok publiczny, znajdujących się na terenie cmentarzy albo innych miejsc spoczynku.

W kwietniu zeszłego roku MSZ RP wskazało, że umowa z 22 lutego 1994 roku między rządami Polski i Rosji o grobach i miejscach pamięci dotyczy wyłącznie cmentarzy wojennych. Wyjaśniono także, że cmentarze i kwatery żołnierzy rosyjskich i radzieckich w Polsce znajdują się pod ochroną i opieką władz państwowych i są utrzymywane oraz remontowane na koszt państwa polskiego. Ministerstwo wskazało, że umowa z 1994 roku „nie ma zastosowania do tzw. pomników symbolicznych, będących wyłącznie znakami komunistycznej dominacji na ziemiach polskich w latach 1945-1989”.

PAP/MoRo

Andrzej Rozpłochowski o byłym koledze z Solidarności: Senator Jan Rulewski w stroju odpowiednim dla puczystów Platformy

Dla mnie to nie przypadek, że nie kto inny, ale akurat Rulewski robi teraz to, co robi, tak jak Frasyniuk i Wałęsa. Te trzy nazwiska bardzo wzmacniają fałszywy przekaz dla zagranicy.

Katowice, 22.07.2017

Na ostatnie posiedzenie Senatu RP Jan Rulewski przyszedł ubrany w więzienny drelich i czapkę, którą zdjął z głowy po uwadze, aby zachował szacunek dla godła państwa. Strój ten założył, aby fałszywie oskarżać spóźnione o 28 lat demokratyczne zmiany wprowadzane obecnie przez władze Polski. Rulewski je oczernia przede wszystkim w oczach niezorientowanej w szczegółach zagranicy, bo uczciwi Polacy w kraju kierunek tych zmian popierają.

Nie są one ostateczne, ale stanowią początek rzeczywistej przebudowy z gruntu i mentalnie postkomunistycznego systemu sądowniczego w Polsce. Dla wielu z nas jest to nie ostatni, ale pierwszy krok na długiej jeszcze drodze ku rzeczywistej wolności i sprawiedliwości w polskich sądach, poprzez oddanie ich pod pewien już zakres kontroli społecznej.

Wróćmy jednak do Rulewskiego. Ubrał się diabeł w ornat i ogonem na mszę dzwoni! Jego akcję można rozpatrywać na wesoło, ale zapewniam, że nie jest to droga słuszna. Na wesoło odbieramy to tylko my w kraju, natomiast za granicą ludzie oceniają nas po obrazkach i publicznych wydarzeniach, modelowanych oszukańczą propagandą lewackich polityków oraz mediów zarówno naszych wewnętrznych, jak i obcych.

Dla mnie to nie przypadek, że nie kto inny, ale akurat Rulewski robi teraz to, co robi, tak jak Frasyniuk i Wałęsa. Te trzy nazwiska bardzo wzmacniają fałszywy przekaz dla zagranicy. Te trzy nazwiska za granicą bardzo wzmacniają fałszywy przekaz, jakoby obecne władze Polski niszczyły w Polsce rzekomo wprowadzoną po roku 1989 demokrację i dobre prawa. Ci trzej panowie wzmacniają ten fałszywy przekaz, ponieważ są to byli działacze i więźniowie polityczni opozycji antykomunistycznej w PRL. I skoro oni głoszą, że Polska dzisiaj, jak w latach komunizmu, gwałci demokrację i powoli zamienia się w więzienie dla przeciwników zmian, to przekaz ten dla niezorientowanej zagranicy, póki co, jest mocny i dla nas niebezpieczny.

Zatem niech sobie z nich dworują satyrycy w kabaretach, ale odpowiedzialni publicyści i politycy tego robić nie mogą. Muszą to oceniać i przeciwstawiać się temu na poważnie. Trzeba mieć świadomość, jak na wywrotowy i pełzający pucz by reagowano w krajach demokratycznych.

Niech nam daje do myślenia, dlaczego liczne zachodnie media i pewne kręgi polityczne krytykują obecne zmiany w polskim sądownictwie, skoro podobne rozwiązania są w każdym kraju zachodnim, a nawet w wielu z nich wpływ polityków – pochodzących z wyborów – na system sądowniczy jest jeszcze większy! Czy chcemy zatem uważać, że środowiska te nie wiedzą, jak działa obecna władza sądownicza w Polsce? Naiwni niech tak myślą, ale ja uważam, że oni dobrze wiedzą, co jest co.

Dlaczego więc wspierają wewnętrznych obrońców patologii? Jestem przekonany, że z jednego powodu: bo patologia ta gwarantuje, że chora Polska nie może rosnąć w siłę i być coraz poważniejszą konkurencją dla ich interesów. Chcą, aby Polska była taka, jak przedtem – słaba i od nich zależna. Aby była ich petentem i rynkiem zbytu, a nie samodzielnym podmiotem i coraz bardziej równorzędnym konkurentem.

Część Polaków, która popiera wywrotowe działania z naiwności, jest bezwolną grupą tzw. użytecznych idiotów, ale liderzy realizowanego w Polsce krok po kroku hybrydowego puczu to ludzie, którzy świadomie zajmują pozycje wrogów wewnętrznych Polski, łącząc coraz zuchwalej destrukcyjną działalność polityczną z działalnością przestępczą, ponieważ, jak dotąd, są bezkarni.

Senatorze PO Janie Rulewski, jesteś jednym z nich. W roku 1981 w twojej obronie przed komunistami ogłosiłem strajk i zamknąłem bramy połowy zakładów Śląska, bo byłeś jednym z nas, ale dzisiaj chętnie zamknąłbym za tobą bramę więzienia, po uprzednim skazaniu Cię za bycie niebezpiecznym dla Polski hybrydowym puczystą.

Odpowiedni strój już masz. Namów do niego Frasyniuka i Wałęsę oraz innych i najlepiej sami otwórzcie też dla siebie jakiś zakład karny i spędzajcie w nim resztę czasu. Wygonimy was z niego, kiedy zbudujemy w Polsce uczciwość i dostatek. Wówczas bowiem nie będziecie już groźni dla nas i dla samych siebie, ale staniecie się wyłącznie śmiesznym reliktem postkomunistycznej i liberalno-lewackiej przeszłości.

Ponadto, jako współtwórca „Solidarności” w roku 1980 oraz więzień polityczny PRL oświadczam, że nie masz prawa szargać pamięci i życiorysów wszystkich uczciwych więźniów politycznych okresu PRL-u, paradując dzisiaj w polskim parlamencie w stroju więźnia. I jeszcze śmiesz dowodzić, że ten strój to świętość, której wskazani przez ciebie inni senatorzy nie są godni.

Odpowiem ci, że na tobie ten drelich znaczy tyle samo, co znaczek Matki Bożej, jaki bez Bożej bojaźni też sobie sam przypina i paraduje z nim Lech Wałęsa, bardzo dla Polski szkodliwy komunistyczny agent „Bolek”. Co zaś uczciwym Polakom symbolizuje dziś noszona publicznie biała róża, jaką też miałeś po knajacku, jak pałkę, zatkniętą za pazuchę drelicha, nawet nie wspominam.

Wstydź się, łotrze, który jak Judasz w Ogrójcu zdradzasz Boga, wartości, nasze rodziny i Ojczyznę. Czy naprawdę jest ci obojętne, że taki po sobie wizerunek zostawisz w historii Polski, swojej rodzinie oraz wśród zdradzanych byłych koleżanek i kolegów? Z kim zawarłeś nikczemne przymierze? Komu się tak bardzo zaprzedałeś?

Wiem, że bardzo się boisz i dręczy cię sumienie, bo kiedy w tym drelichu rzucałeś w Senacie oszczerstwa, bardzo ci się trzęsły ramiona i ręce. I wreszcie wiedz, że któregoś dnia to nie my, ale wy odpowiecie za wyrządzane Ojczyźnie i narodowi krzywdy.

Andrzej Rozpłochowski