Oświadczenie twórców filmu „Zdarzyło się w Polsce”. Żądają w nim m.in. odwołania ministra kultury Piotra Glińskiego

Film „Zdarzyło się w Polsce” napotkał na bariery nie do przebycia w momencie odmówienia zgody na poddanie się pasożytniczym układom pozostawionym w branży filmowej przez poprzedni system.

(…) Paradoksalnie, w nowej rzeczywistości politycznej, po zwycięstwie w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w 2015 roku „dobrej zmiany”, niosącej na swych sztandarach przywrócenie elementarnych zasad sprawiedliwości społecznej, ale i realizację polityki historycznej przywracającej honor bohaterom walki o Wolną Polskę, gdy profesor Szwagrzyk z Instytutu Pamięci Narodowej odkopuje z anonimowych dołów śmierci szczątki zamordowanych żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego, niezwykle ważny film o powojennej walce drugiej konspiracji i jej zbrodniczym wymordowaniu przez komunistów zostaje zablokowany mimo wcześniejszych deklaracji i zobowiązań ze strony premiera, jego kancelarii i resortu kultury.

Czy piętrzące się przed twórczością Jerzego Zalewskiego problemy mają charakter trwały, niezależnie od zachodzących zmian w życiu politycznym kraju?

Czy raczej zachodzące zmiany polityczne mają wciąż charakter powierzchowny i napotykają na mur utrwalonych i nienaruszalnych od 30 lat, po niesławnej pamięci umowie okrągłego stołu, zakonserwowanych układów polityczno-biznesowych i personalnych, które zagwarantowała „gruba kreska” i jej skutki w postaci braku lustracji i dekomunizacji we wszystkich kluczowych instytucjach państwa, ale również na wyższych uczelniach, w obszarze edukacji i szeroko pojętej kultury, gdzie, wprost, spadkobiercy komunistycznego systemu stali się z dnia na dzień zarządcami, właścicielami pokomunistycznego majątku oraz właścicielami III RP. (…)

[Film] „Zdarzyło się w Polsce” napotkał na bariery nie do przebycia w momencie odmówienia zgody na poddanie się pasożytniczym układom pozostawionym w branży filmowej przez poprzedni system, który systematycznie sprzeniewierza przeznaczone na kulturę społeczne pieniądze, przepuszczane tymi samymi skorumpowanymi kanałami.

Jedną z czołowych pozycji w opisanej i, niestety akceptowanej przez obecny aparat władzy, strukturze zajmuje Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, której niezniszczalnym dyrektorem związanym zawodowo i pełniącym w niej od 1970 roku kierownicze funkcje jest niejaki Włodzimierz Niderhaus (…), który legitymuje się pokaźnym dorobkiem i zasługami w branży filmowej oraz, za przyzwoleniem i w pełnej komitywie z resortem kultury, jest finansowym dysponentem środków publicznych, został w roku 1983 zarejestrowany przez III Wydział SB jako tajny współpracownik służby bezpieczeństwa o pseudonimie „Włodzimierz”. (…)

[C]złowiek ten przez kolejne dekady, bez jakiejkolwiek lustracji, kontroli ze strony nowo mianowanych organów państwa, pozostaje współpracownikiem resortu kultury kierowanego przez wicepremiera Piotra Glińskiego, który zdecydował się poświęcić film Jerzego Zalewskiego na rzecz hołdowania postkomunistycznym reliktom w polskiej kinematografii. Mimo pełnej wiedzy o poniesionych nakładach i wysiłku ludzi zaangażowanych w przedsięwzięcie, nie bacząc na straty finansowe, a zwłaszcza moralne, wolał zachować dotychczasowe relacje z agentem komunistycznych służb specjalnych.

(…) Domagamy się dlatego podjęcia przez obecne władze, deklarujące dziś naprawę państwa, stanowczych kroków w celu zapobieżenia podobnym sytuacjom w przyszłości i wyciągnięcia konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za zaistniały stan rzeczy, w tym usunięcia ze stanowiska szefa resortu kultury ministra Piotra Glińskiego, który nie gwarantuje naszym zdaniem oczekiwanych zmian.

„Kłopotliwy reżyser, kłopotliwe filmy” – oświadczenie twórców filmu i opinia prof. Andrzeja Nowaka o filmie Jerzego Zalewskiego „Zdarzyło się w Polsce” znajdują się na s. 2 grudniowego „Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

„Kłopotliwy reżyser, kłopotliwe filmy” – oświadczenie twórców filmu i opinia prof. Andrzeja Nowaka o filmie Jerzego Zalewskiego „Zdarzyło się w Polsce” na s. 2 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Witt: Francuscy pracownicy boją się, że zostaną oszukani. Niektórzy już wiedzą, że nauczyciele stracą 300-400 euro

Piotr Witt o tym czemu Francuzi uważają Polaków za faszystów i antysemitów i jak rząd de facto wspiera taki przekaz. Także o tym czemu Francuzi protestują i jak przebiegają negocjacje ws. reformy.

Piotr Witt o stosunku Francuzów do Polaków. Tak jak kiedyś tamten naród nas lubił za upór wobec komunizmu i za wielkie postacie (np. Jan Paweł II), tak teraz nas nienawidzi.

Czy mamy się kryć ze swoją polskością?

Francuzi sądzą, że jesteśmy antysemitami i faszystami. Nie jest to ich wina, gdyż skoro, jak zwraca uwagę korespondent, przekonują ich o tym polska noblistka Olga Tokarczuk czy polski naukowiec Jan Tomasz Gross, to czemu mieliby im nie wierzyć. Witt zarzuca Prawu i Sprawiedliwości propagowanie takiego wizerunku Polaka. Wszakże MKiDN dotuje artystów, którzy przypinają Polakom łatkę antysemity, a także patronuje wydarzeniom, gdzie padają fałszywe informacje na temat naszego narodu. Dziennikarz w rozmowie z Piotrem Glińskim, szefem wspomnianego resortu, zapytał się o cel takiej polityki kulturalnej. Ten odpowiedział:

Ja nie jestem ani faszystą, ani antysemitą. W ogóle nie rozumiem pańskiego przesłania.

Wicepremier, co smutne, nie dostrzegł problemu. Ponadto nasz korespondent mówi o złej sytuacji gospodarczej we Francji z powodu strajku generalnego, który trwa już drugi tydzień. Teatry, kina i inne placówki kulturalne są opustoszałe. Metro nie funkcjonuje. Do sklepów nie są dowożone świąteczne towary.

Mamy dosyć siły żeby znieść cudze cierpienie. Zróbcie to, gnębcie lud.

Utrudnienia dla zwykłych Francuzów to poświęcenie na jakie rząd Édouarda Philippe’a jest gotów. Witt tłumaczy, dlaczego we Francji związki zawodowe strajkują. Rząd chce wdrożyć w życie reformę emerytalną; związki jej nie chcą i zaczynają protestować.  Reforma polega na tym, że pracownik przez lata pracy będzie kumulował punkty, które odpowiadają pewnym wartościom pieniężnym. Nikt jednak nie wie, jaka będzie wartość owego punktu (biorąc pod uwagę chociażby inflację):

Pracownicy boją się , że zostaną oszukani. A niektórzy już wiedzą, że nauczyciele stracą 300-400 euro przyszłej emerytury miesięcznie.

Dziennikarz mówi, że w dotychczasowym systemie, „w ciągu 10 lat wartość punktu obniżyła się już trzykrotnie”. Dodaje, że „powoli punkt ciężkości negocjacji przesuwa się na wiek emerytalny”. Tymczasem jak ocenia Witt „sprawa wieku najmniej istotna”, gdy pracodawcy i tak zwalniają starych ludzi pod byle pretekstem, aby pozbyć się kosztów. Przykładem może być zwolnienie pracownika Auchan za zjedzenie dwóch bułeczek z czekoladą (udało mu się skutecznie odwołać od tej decyzji). Zwolnienie to było dziełem ówczesnego personalnego firmy, Laurenta Pietraszewskiego. Francuz w trzecim pokoleniu, wiceprzewodniczący grupy przyjaźni francusko-polskiej, zastąpił Jean-Paula Delevoye’a na stanowisku pełnomocnika rządu do reformy emerytalnej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Krzysztof Masłoń: Tokarczuk mówi o polskim antysemityzmie i kolonializmie. To mi zakłóca odbiór jej nagrody

Publicysta tygodnika „Sieci” analizuje dorobek literacki laureatki Nagrody Nobla Olgi Tokarczuk. Zwraca uwagę na wczesny etap jej działalności, krytykuje obecne lewicowe zaangażowanie polityczne.


Krytyk literacki Krzysztof Masłoń komentuje wczorajsze odebranie przez Olgę Tokarczuk Nagrody Nobla:

Chciałbym powiedzieć, że czułem dumę […] i tak by pewnie było, ale wsłuchałem się w laudację Pera Waestberga […] Tam zostały wybite dwie sprawy: antysemityzm,  druga- to jakoś dziwnie zabrzmiało, że Olga Tokarczuk reprezentuje  kraj najeżdżany przez nazistów i stalinistów, który jednocześnie miał własny kolonializm, a Olga Tokarczuk nie boi się mówić nam niewygodnych prawd […] Pretekstem do tego wszystkiego była książka „Księgi Jakubowe” […] To mi bardzo zakłóciło odbiór.

Gość „Poranka WNET” mówi, że spodziewał się Nobla dla Tokarczuk od paru lat, szczególnie od przyznania jej nagrody Bookera za książkę „Bieguni”. Opowiada, że bardzo ceni wczesną twórczość noblistki, szczególnie jej opowiadania. Ubolewa nad tym, że jej literatura poszła w kierunku publicystyki negującej tradycyjne wartości.

Krzysztof Masłoń krytykuje postawę wicepremiera Piotra Glińskiego, który jeszcze niedawno wyśmiewał książki Tokarczyk, a obecnie, koniunkturalnie, ją wychwala. Krytyk zwraca uwagę, że w kolejnych latach Komitet Noblowski powinien bardziej pochylić się nad literaturą czeską i węgierską.

K.T / A.W.K.

Zalewski: Zostałem oszukany. Pan Gliński ma lepsze przełożenie na urzędników KPRM niż pan premier

Jerzy Zalewski o tym, jak odebrano mu produkcję nad filmem, bo chciał go zrobić zbyt tanio i jak urzędnicy KPRM wmanewrowali go, by zainwestował własne pieniądze w film na który nie dostał dotacji.

Jerzy Zalewski o filmie „Zdarzyło się w Polsce”. Miał on opowiedzieć historię braci Kowalczyków i zamach na aulę w Opolu. W tej auli miało się odbyć wręczenie medali dla zomowców, rok wcześniej pacyfikujących Wybrzeże. Jednym z podejrzanych w śledztwie jest żołnierz wyklęty z oddziału „Bartka”, „co nas przenosi w tamten czas”. Różne czasy się ze sobą zlewają i w finale się łączą. Projektem zainteresował się premier Mateusz Morawiecki. Film otrzymał dotację w wysokości 6,5 mln zł.

Miałem zapewnienia dyrektora PISF-u, że z puli dyrektorskiej dostanę. Ta pula była na rok poprzedni, 2018 r.

Żeby jednak ją wykorzystać musiał jak najszybciej zacząć zdjęcia. Przez ten pośpiech do ekipy filmowej wziął tych ludzi, którzy byli wolni, co się zemściło. Ekipa okazała się „nieodporna na defraudację”. W związku z tym jak mówi, „po czterech dniach zdjęciowych przerwałem i zwróciłem pieniądze, których nie wydałem”. Zauważa, że nikt go nie pytał wtedy, czemu tak szybko przerwał zdjęcia. Paweł Lewandowski, wiceminister kultury , obiecał mu, że w lutym otrzyma pieniądze z kolejnej dotacji, do KPRM może wystąpić o pieniądze przez Ministerstwo Kultury i jednocześnie rozliczyć wydane już pieniądze.

Kierownicy produkcji […] widzą jak próbuję ciąć koszty. Widzą np. jak kaskader, którego wynajmuje jest tańszy o 70% niż inni, który oferowali swoje usługi.

Do czerwca udało mu się rozliczyć. Stwierdza, że w jego projekcie koszta były potanione o 30-40%. Było to jak mówi, nie do przyjęcia dla branży, która dba by koszta, nie były zbyt niskie.  Z tego powodu produkcja filmu została przekazana Włodzimierzowi Niderhausowi, „postać z bajki o komunistach starych”. Niderhaus pracuje od lat 70. w  Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie. Okazało się, że to on ma przejąć zarządzanie pieniędzmi z dotacji. Na dodatek okazało się, że pieniędzy nie będzie dopóki Zalewski nie podpisze umowy z PISFEM. Tymczasem żeby to zrobić musiałby mieć już budżet filmu zapięty.

Napisałem list, że nie zgadzam się na taką formułę. […] Zgłosiłem się do KPRM o inną drogę przepływu tych pieniędzy.

Najpierw otrzymał od urzędników Kancelarii informację, że jest inna droga jaką mógłby otrzymać pieniądze. Odbyłoby się to za pośrednictwem stowarzyszenia lub fundacji. Po zapewnieniu tym i przy świadomości, że projekt cieszy się poparciem premiera przystąpił do prac nad filmem. Musiał przed końcem roku zrealizować 31-35 dni, żeby rozliczyć dotację, z której pieniędzy jeszcze nie otrzymał. Z tego powodu z własnych oszczędności sfinansował przygotowania do zdjęć.

Ja mam wszystko, wykupione kostiumy, aktorów. Jesteśmy po próbach, po treningach jazdy konnej, próbach kaskaderskich,  jesteśmy gotowi do zdjęć. […] Tych pieniędzy nie otrzymuję.

9 października otrzymał informację, potwierdzoną dzień później przez oficjalne pismo, iż pieniędzy nie otrzyma oraz że nic nie było mu obiecywane. Reżyser uważa, że został wpuszczony przez urzędników Kancelarii Premiera w pułapkę, co traktuje jako zemstę za krytykę ministra  Piotra Glińskiego, którego posądził o złą wolę. Stwierdził bowiem, że „utrzymywanie w polskiej kinematografii Niderhausa jest złą wolą”.

Pan Gliński ma lepsze przełożenie na urzędników KPRM niż pan premier.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej mówi, że tym czego żąda jest „zwrot kosztów i moich zobowiązań przez usunięcie pana Niderhausa i ministra Glińskiego”.

Borowski: „Legiony” to film światowego formatu

Czemu warto zobaczyć „Legiony”, kto przyczynił się do jego powstania i czym się różni od „Piłsudskiego”? Odpowiada Adam Borowski.

Adam Borowski mówi o wchodzącym w piątek do kin filmie „Legiony”, którego jest jednym z producentów.

Zebranie 27 mln przez człowieka spoza branży wydaje się sytuacją niemożliwą, ludzie uwierzyli, że to wspaniały film.

Podkreśla, że zebranie potrzebnych na jego produkcję środków to były „cztery lata ciężkiej pracy”. Wyraża wdzięczność dla ludzi, którzy uwierzyli w ten projekt, w tym do premiera Mateusza Morawieckiego, ministra kultury Piotra Glińskiego i Radosława Śmigulskiego, dyrektora PISF. Podkreśla, że szczególne podziękowania należą się prywatnemu sponsorowi, Andrzejowi Senkowskiego, prowadzącemu firmę Pol-Car. Biznesmen, oglądając film, miał przyznać, że „czuje zobowiązany wobec ludzi, którzy sto lat temu wywalczyli dla niego niepodległą Polskę”.

To jest film, jakiego w ostatnich latach nie było. Jesteśmy w okresie stulenia odzyskania niepodległości i warto zobaczyć ten film, bo jest hołdem dla chłopaków i dziewczyn, którzy „na stos rzucili swój życia los”.

Gość „Kuriera WNET”, podkreśla, że „takiej batalistyki w polskim kinie jeszcze nie było”. „Legiony” określa jako film o światowej klasie. To „wejście na światowe salony”-mówi. Dodaje, że ma nadzieję, że film ten będzie tak jak „Potop” czy „Pan Wołodyjowski” oglądany przez kolejne pokolenia Polaków.

Borowski odnosi się także do wyjścia w zbliżonym czasie, co „Legiony” filmu „Piłsudski”.

Film [„Piłsudski”-przyp. red.] miał mieć premierę w listopadzie. W chwili, gdy producenci się dowiedzieli, że 20 września wchodzą „Legiony” przełożyli na tydzień wcześniej.

Stwierdza, że dystrybutor  filmu o Naczelniku Państwa, chciał konfrontacji między filmami. Stwierdza, że „ludzie wybiorą jeden z tych filmów, bo uznają, że są podobne, a nie są”. Pierwszy film opowiada o rewolucyjnej i niepodległościowej działalności Józefa Piłsudskiego do początku I wś, a drugi jest filmem typowo wojennym.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Polska historia na okładkach światowej prasy – „Le Figaro”, „Washington Post”, „Die Welt”, „El Mundo”

Czołówki światowych gazet „Le Figaro”, „Washington Post”, El Mundo”, „Die Welt” od 30 sierpnia do 1 września publikować będą na swoich okładkach teksty historyków o II wojnie światowej.

Publikacja tekstów dotyczących poświęcenia i bohaterstwa Polaków podczas II wojny światowej jest jak dotąd największą akcją promocyjną w polskiej historii. Jest przede wszystkim walką o pamięć i tożsamość. Realizowana jest w 80-lecie wybuchu II wojny światowej przez Instytut Nowych Mediów przy współpracy z Polską Fundacją Narodową. Czytelnicy na całym świecie będą mogli przeczytać w weekendowych wydaniach najbardziej opiniotwórczych tytułów historię m.in. Witolda Pileckiego, rodziny Ulmów. Dowiedzą się również o polskim wkładzie w złamanie szyfru Enigmy oraz tragedii powstania warszawskiego.

Projekt powstawał przez pół roku. Największe światowe redakcje: „Washington Post”, „Le Figaro”, „Le Soir”, „El Mundo”, „Die Welt”, „Sunday Express”, „L’Opinion” włączyły się w akcje. Zasięg więc jest globalny. W publikacjach, które ukażą się w światowych tytułach, zachodni historycy piszą wprost, że ich kraje zdradziły Polskę we wrześniu 1939 roku. Owe gazety przedrukują między innymi teksty prezydenta Andrzeja Dudy oraz wicepremiera Piotra Glińskiego.

Okładki największych gazet również przypomną, jak informowały we wrześniu 1939 r. o ataku Niemców na Polskę i rozpoczęciu najokrutniejszej z wojen. Teksty opowiedzą o tragedii i bohaterstwie Polaków oraz o zatrzymaniu Polski w rozwoju na kilka dziesięcioleci w „strefie zwarcia” między Niemcami i Rosją.

M.N.

Gliński: Po słowach Israela Katza Polska była od razu broniona przez największe organizacje żydowskie!

Piotr Gliński, wiceprezes Rady Ministrów o konferencji pt. „Wolność (słowa) kocham i rozumiem” zorganizowanej przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich oraz o stosunkach polsko-izraelskich.

Zdaniem ministra kultury i dziedzictwa narodowego tego typu debaty dziennikarskie są bardzo ważne i potrzebne dla dobrego funkcjonowania polskiej demokracji, dla funkcjonowania instytucji publicznych oraz wspólnoty politycznej.

„Bez wolności mediów nie ma współczesnej demokracji, nie ma także sukcesu we wspólnotach politycznych. Już od kilkuset lat ludzie nie organizują się dobrze, jeżeli nie ma wolności […] Każde takie forum, każda okazja, aby mówić o faktach, jest dla nas czymś pozytywnym”.

Piotr Gliński opowiada również o relacjach polsko- żydowskich.

– Elementem polskiego dziedzictwa narodowego jest również dziedzictwo polskich Żydów, czyli milionów polskich obywateli, którzy żyli na polskich ziemiach przez wiele lat – mówi. – Nasze relacje układały się różnie, ale nigdy nie doprowadziliśmy do eskalacji nienawiści takiej, jaką zorganizowała niemiecka, nazistowska machina Państwowa w czasie II wojny światowej. W tej chwili jesteśmy oskarżani, nasza historia jest przekłamywana i stoją za tym jakieś grupy interesów. Naszym obowiązkiem jest mówić prawdę o relacjach oraz o żydowskim dziedzictwie.

Zdaniem ministra Glińskiego obecnie relacje polsko-izraelskie są o wiele lepsze niż takie, które mieliśmy w styczniu zeszłego roku.

„W ciągu jednego roku sprawiliśmy, że relacje polsko- żydowskie weszły na zupełnie inny poziom”.

Jako przykład zmiany w naszych relacjach Gliński przytoczył fakt, że w momencie skandalicznego ataku szefa izraelskiego MSZ Israela Katza na Polskę, z użyciem najbardziej rasistowskich, stereotypowych, głupich oskarżeń, byliśmy natychmiast bronieni zarówno przez polskie środowiska żydowskie, ale również przez amerykański oraz Światowy Kongres Żydów.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy!

JN

 

Dr Ruszar: Dobra literatura nie jest ani prawicowa, ani lewicowa. Ona ma być po prostu dobra i być pod ochroną państwa

Wyrwane z kontekstu fragmenty wywiadu, jakiego udzieliłem „Gazecie Wyborczej” zostały wykorzystane w napastliwym artykule, skierowanym głównie przeciw ministrowi Glińskiemu – mówi na antenie dr Ruszar

– Mimo autoryzacji, której udzieliłem „Gazecie Wyborczej”, wywiad ze mną nie ukazał się w druku, ponieważ miałem zostać przedstawiony jako oszołom i bezwolne narzędzie w rękach ministrach Glińskiego, który będzie wydawać tylko prawicowych autorów jak Rymkiewicz czy Wildstein – mówi w Poranku WNET dr Józef Ruszar. – Rozmowa nie była specjalnie uprzejma, a pytania można określić „szczuciem”. Cierpliwie tłumaczyłem dziennikarzowi, że nie dzielę literatury na prawicową i lewicową, ale na dobrą i złą. I powinna być ona pod ochroną państwa jak wojsko, policja, rodzina i innymi przejawy życia koniecznymi do istnienia państwa.

Choć kilka dni później dostał informację, że wywiad się nie ukaże, gdyż był „za ostry”, wyrwane z kontekstu jego fragmenty zostały wykorzystane w napastliwym artykule, skierowanym głównie przeciw ministrowi Glińskiemu. Postawę „GW” gość Poranka WNET uważa za manipulację. – Tym bardziej skandaliczną w kontekście jej rzekomej walki z mową nienawiści – mówi.

Zapraszamy do wysłuchania audycji!

mf

Czekam, aż wreszcie posadzą Waltzową. Przyniosę jej dwie smaczne kanapki / Jerzy Robert Nowak w Radiu WNET [VIDEO]

Jacek Kurski to „wielkie nieporozumienie”. „Pała absolutna dla Waszczykowskiego”. Piotr Gliński „nie zna i nie lubi polskiej kultury”. Kto jeszcze powinien być zdymisjonowany według profesora?

Negocjacje w Kijowie w sprawie upamiętniania ofiar: „Polskim i ukraińskim ofiarom konfliktów należą się godne pochówki”

Polska proponuje: ekshumacjami ofiar powinna się zająć polsko-ukraińska komisja międzyrządowa. Ukraina odrzuca propozycję: „Nie jest wyczerpany negocjacyjny potencjał istniejących struktur”

Polska delegacja na czele z wicepremierem, ministrem kultury prof. Piotrem Glińskim uczestniczyła w Kijowie w dwustronnych rozmowach międzyrządowych na temat wspólnego dziedzictwa kulturowego, a także na temat kwestii związanych z pracami poszukiwawczymi, ekshumacjami i upamiętnieniem ofiar po obu stronach granicy. Wicepremier Gliński zaproponował ukraińskiej stronie, której przewodniczył minister kultury Jewhen Nyszczuk,  by tymi sprawami zajęła się istniejąca już komisja międzyrządowa:

– Te trudne kwestie dotyczą spraw upamiętnień i dotyczą także spraw ekshumacji, czyli poszukiwania, ekshumowania i godnych pochówków ponownie ofiar historii – po obu stronach w Polsce i na Ukrainie. Zaproponowaliśmy, jako strona polska, aby oddzielić w jakiejś mierze te dwie kwestie, a rozmowy na ten temat przenieść na wyższy poziom. Z poziomu IPN-ów obu krajów [..] na poziom najwyższy:operacyjny poziom międzyrządowy, czyli na poziom Komisji Międzyrządowej ds. Ochrony i Restytucji Dóbr Kulturypo spotkaniu oświadczył wicepremier Gliński.

Według wicepremiera komisja miałaby mieć charakter polityczny, ale w jej gronie mieliby się znaleźliby się także eksperci i historycy, oraz przedstawiciele obydwu instytutów pamięci narodowej. Komisja nie jest ciałem nowym, lecz faktycznie obecnie niefunkcjonującym – jej ostatnie posiedzenie miało miejsce w 2015 roku. Teraz prace komisja według wicepremiera mogłaby wznowić w ciągu miesiąca. Polska strona zaproponowała również rozszerzenie zakresu działalności komisji o sprawy dotyczące ekshumacji i upamiętnień. Na jej czele mogliby stanąć wicepremierzy, lub ministrowie kultury obu rządów. Wicepremier wskazał również sposób postępowania w sytuacji rozbieżności co do sprawy upamiętnień:

– Jeżeli nie będziemy w stanie rozwiązać satysfakcjonująco dla obu stron kwestii upamiętnień to postawimy przynajmniej krzyż, data, nazwisko. Natomiast sprawa upamiętnień powinna także podlegać tej komisji międzyrządowej. I powinna indywidualnie podchodzić do każdej ze spraw, one są często trudne i skomplikowane, zindywidualizowane, bo upamiętnienia dotyczą różnych okoliczności i różnych ofiar.

Bez wspólnego stanowiska

W komentarzu dla Radia WNET szef Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyr Wjatrowycz, który brał udział w negocjacjach, stwierdził , że przedstawiona na rozmowach przez polska stronę propozycja dotycząca powołania nowej komisji na poziomie wicepremierów lub rozszerzenia pełnomocnictw obecnie istniejącej komisji międzyrządowej zajmującą się restytucją dóbr kultury nie została przyjęta przez stronę ukraińską:

– Uważamy że nie jest wyczerpany negocjacyjny potencjał istniejących struktur ze strony ukraińskiej: Ukraińskiego Instytutu Narodowej Pamięci i państwowej komisji międzyresortowej i ze strony polskiej: Instytutu Pamięci Narodowej i Ministerstwa Kultury ponieważ na razie odbyło się tylko jedno spotkanie na poziomie szefów departamentów w czerwcu tego roku. Jesteśmy przekonani, że trzeba kontynuować spotkania na wyższym poziomie w ramach tych struktur, a kwestie, które są teraz problematyczne są całkowicie możliwe do rozwiązania. Natomiast jeśli mówimy o stworzeniu jakiejś innej struktury to działalność jej będzie sprzeczna z ukraińskim ustawodawstwem – ponieważ UINP i państwowa komisja międzyresortowa według ukraińskiego prawo są właściwymi do prac w tej sferze. Oprócz tego jeśli byłaby chęć zmieniania kompetencji komisji międzyrządowej zajmującymi się sprawami restytucji (Międzyrządowa Komisja ds. Ochrony Zabytków i Zwrotu Dóbr Kultury – red.) to potrzeba do tego długotrwałych biurokratycznych procesów wymagających poważnych uzgodnień – powiedział szef Ukraińskiego Instytutu Narodowej Pamięci

Wjatrowycz wyraził zdziwienie w związku z wypowiedziami dla mediów wicepremiera Glińskiego dotyczącymi rezultatów negocjacji, stwierdzając, że wspólne stanowisko dopiero miało być przygotowane.

Po wizycie wicepremiera Piotra Glińskiego na Ukrainie oświadczenie wydało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP, w którym m.in. czytamy:

„Strona polska za nieakceptowalne uznała obowiązywanie zakazu poszukiwań i ekshumacji, stoi bowiem na stanowisku, że polskim i ukraińskim ofiarom konfliktów należą się godne pochówki. Minister Kultury Ukrainy zadeklarował poruszenie tego tematu w rozmowach z członkami Rady Ministrów Ukrainy i podkreślenie wagi tego tematu dla strony polskiej.

Uważamy, że podstawą porozumienia w zakresie upamiętnień powinno być wspólne uzgadnianie treści i formy polskich i ukraińskich wzajemnych upamiętnień w Polsce i Ukrainie, bowiem priorytetem dla obu stron winien być postęp w sprawie upamiętnień, a także w zakresie ochrony i restytucji dóbr kultury.

Dialog historyczny Polski i Ukrainy wymaga podejścia całościowego i systemowego. W związku z tym strona polska zaproponowała podniesienie rangi partnerów rozmów. Strona polska podniosła kwestie wznowienia prac Międzyrządowej Komisji ds. Ochrony i Zwrotu Dóbr Kultury pod przewodnictwem wicepremierów lub ministrów odpowiedzialnych za kulturę i dziedzictwo narodowe obu krajów i wypracowania w jej ramach satysfakcjonujących dla obu stron rozwiązań w obszarze polityki historycznej i upamiętnień.

Strona polska podkreśliła, że poruszone na dzisiejszym spotkaniu kwestie mają zasadnicze znaczenie dla dobrego przygotowania wizyty na Ukrainie Prezydenta RP Pana Andrzeja Dudy, któremu bliskie są zagadnienia historyczne.”

Rosyjski ślad

Wcześniej wielokrotnie polska strona zwracała na ograniczenia dotyczące możliwości realizacji prac poszukiwawczych i prowadzenia ekshumacji na terenie Ukrainy. Było to związane ze stanowiskiem w tej sprawie Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej kierowanego przez Wołodymyra Wjatrowycza.

27 kwietnia br. Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej zapowiedział zainicjowanie wstrzymania polskich prac poszukiwawczych i upamiętnienia ofiar OUN-UPA na terenie Ukrainy. Stanowisko UINP było spowodowane rozbiórką pomnika poświęconego UPA w Hruszowicach na terenie Polski. Pomnik został uznany za nielegalny i rozebrany zgodnie z decyzją wójta gminy Stubno (woj. podkarpackie), a legalność działań potwierdziło polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w specjalnym komunikacie. Strona ukraińska twierdziła, że przy demontażu pomnika doszło do profanacji godła Ukrainy, a pomnik został rozebrany w przededniu obchodów akcji „Wisła”. Kontrowersyjnym był również fakt, że rozbiórki pomnika dokonali nie przedstawiciele instytucji gminnej, lecz działacze polskich organizacji nacjonalistycznych. Strona ukraińska podkreślała, że również na Ukrainie wiele polskich upamiętnień nie posiada odpowiednich zgód, ale jednak nie są demontowane.

Od kilkunastu miesięcy dochodzi również do dewastacji i profanacji cmentarzy i miejsc pamięci zarówno po polskiej jak i ukraińskiej stronie. Oficjalni przedstawiciele Polski i Ukrainy oceniając te wydarzenia często zwracają uwagę na możliwe prowokacje i tzw. „rosyjski ślad”.

Z Kijowa: Paweł Bobołowicz