Oświadczenie twórców filmu „Zdarzyło się w Polsce”. Żądają w nim m.in. odwołania ministra kultury Piotra Glińskiego

Film „Zdarzyło się w Polsce” napotkał na bariery nie do przebycia w momencie odmówienia zgody na poddanie się pasożytniczym układom pozostawionym w branży filmowej przez poprzedni system.

(…) Paradoksalnie, w nowej rzeczywistości politycznej, po zwycięstwie w wyborach prezydenckich i parlamentarnych w 2015 roku „dobrej zmiany”, niosącej na swych sztandarach przywrócenie elementarnych zasad sprawiedliwości społecznej, ale i realizację polityki historycznej przywracającej honor bohaterom walki o Wolną Polskę, gdy profesor Szwagrzyk z Instytutu Pamięci Narodowej odkopuje z anonimowych dołów śmierci szczątki zamordowanych żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego, niezwykle ważny film o powojennej walce drugiej konspiracji i jej zbrodniczym wymordowaniu przez komunistów zostaje zablokowany mimo wcześniejszych deklaracji i zobowiązań ze strony premiera, jego kancelarii i resortu kultury.

Czy piętrzące się przed twórczością Jerzego Zalewskiego problemy mają charakter trwały, niezależnie od zachodzących zmian w życiu politycznym kraju?

Czy raczej zachodzące zmiany polityczne mają wciąż charakter powierzchowny i napotykają na mur utrwalonych i nienaruszalnych od 30 lat, po niesławnej pamięci umowie okrągłego stołu, zakonserwowanych układów polityczno-biznesowych i personalnych, które zagwarantowała „gruba kreska” i jej skutki w postaci braku lustracji i dekomunizacji we wszystkich kluczowych instytucjach państwa, ale również na wyższych uczelniach, w obszarze edukacji i szeroko pojętej kultury, gdzie, wprost, spadkobiercy komunistycznego systemu stali się z dnia na dzień zarządcami, właścicielami pokomunistycznego majątku oraz właścicielami III RP. (…)

[Film] „Zdarzyło się w Polsce” napotkał na bariery nie do przebycia w momencie odmówienia zgody na poddanie się pasożytniczym układom pozostawionym w branży filmowej przez poprzedni system, który systematycznie sprzeniewierza przeznaczone na kulturę społeczne pieniądze, przepuszczane tymi samymi skorumpowanymi kanałami.

Jedną z czołowych pozycji w opisanej i, niestety akceptowanej przez obecny aparat władzy, strukturze zajmuje Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, której niezniszczalnym dyrektorem związanym zawodowo i pełniącym w niej od 1970 roku kierownicze funkcje jest niejaki Włodzimierz Niderhaus (…), który legitymuje się pokaźnym dorobkiem i zasługami w branży filmowej oraz, za przyzwoleniem i w pełnej komitywie z resortem kultury, jest finansowym dysponentem środków publicznych, został w roku 1983 zarejestrowany przez III Wydział SB jako tajny współpracownik służby bezpieczeństwa o pseudonimie „Włodzimierz”. (…)

[C]złowiek ten przez kolejne dekady, bez jakiejkolwiek lustracji, kontroli ze strony nowo mianowanych organów państwa, pozostaje współpracownikiem resortu kultury kierowanego przez wicepremiera Piotra Glińskiego, który zdecydował się poświęcić film Jerzego Zalewskiego na rzecz hołdowania postkomunistycznym reliktom w polskiej kinematografii. Mimo pełnej wiedzy o poniesionych nakładach i wysiłku ludzi zaangażowanych w przedsięwzięcie, nie bacząc na straty finansowe, a zwłaszcza moralne, wolał zachować dotychczasowe relacje z agentem komunistycznych służb specjalnych.

(…) Domagamy się dlatego podjęcia przez obecne władze, deklarujące dziś naprawę państwa, stanowczych kroków w celu zapobieżenia podobnym sytuacjom w przyszłości i wyciągnięcia konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za zaistniały stan rzeczy, w tym usunięcia ze stanowiska szefa resortu kultury ministra Piotra Glińskiego, który nie gwarantuje naszym zdaniem oczekiwanych zmian.

„Kłopotliwy reżyser, kłopotliwe filmy” – oświadczenie twórców filmu i opinia prof. Andrzeja Nowaka o filmie Jerzego Zalewskiego „Zdarzyło się w Polsce” znajdują się na s. 2 grudniowego „Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

„Kłopotliwy reżyser, kłopotliwe filmy” – oświadczenie twórców filmu i opinia prof. Andrzeja Nowaka o filmie Jerzego Zalewskiego „Zdarzyło się w Polsce” na s. 2 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Paweł Lewandowski: Polacy nie chcą płacić abonamentu, bo uważają go za kolejny podatek

Paweł Lewandowski o decentralizacji i repolonizacji mediów, lustracji w świecie kultury, abonamencie i tym czym go zastąpić, kwestii filmu Zalewskiego i o Polskiej Fundacji Narodowej.

Z Pawłem Lewandowskim powracamy do tematu filmu „Zdarzyło się w Polsce”, o którym mówiliśmy dwa tygodnie temu.

Żeby zrobić film trzeba znaleźć ekipę, podpisać z nią umowę, zbierać faktury i rachunki by rozliczyć się z dotacji.

180 tys. nierozliczonych pieniędzy zostało zwróconych przez Jerzego Zalewskiego. Lewandowski mówi, że ze względu „niejasności w rozliczeniu” film został skierowany do zaufanej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie. W przeszłości realizowała ona „Legiony” i kończyła „Smoleńsk”. podkreśla, że:

To jest największa wytwórnia w Polsce.

Jerzy Zalewski musi w jego ocenie współpracować z Włodzimierzem Niderhausem, jeśli chce dokończyć swój film. Lewandowski nie ma żadnych informacji nt. agenturalnej przeszłości szefa WFDiF, i jak mówi, nie ma możliwości i prawy by sprawdzić, czy ktoś współpracował z SB czy nie. Dodaje, że jest zwolennikiem wprowadzenia przepisów, które by na to pozwalały.

Podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego mówi o tym nad czym pracuje ministerstwo i o dekoncentracji mediów. Stwierdza, że przepisy dotyczące mediów są w gestii ministra kultury.

Tak naprawdę chodzi o jedno- zapewnienie rzetelności i pluralizmu medialnego.

Jest to istotne żebyśmy mogli wypracować sobie zdanie. Większy pluralizm to także, jak mówi, lepsza walka z fake newsami. Tłumaczy różnicę między dekoncentracją a repolonizacją. Stwierdza, że jeśli chodzi o repolonizację to wywłaszczania kogoś, zwłaszcza mediów jest utrudnione przez ustawę i  konstytucję.

Polacy nie chcą płacić abonamentu, bo uważają go za kolejny podatek.

Lewandowski dodaje, że nie ma planów by znieść abonament. Jednocześnie jak mówi państwo dopłaca do telewizji z budżetu. Są to pieniądze, jak mówi, płacone za tych, którzy są zwolnieni z opłat. Uważa, że powinien być jeden system, w miarę niezależny od polityków. Powinien być on automatyczny. Winien to być albo jakiś rodzaj opłaty albo. Na Zachodzie Europy jest opłata audiowizualna. Podkreśla, że sposób poboru abonamentu w Polsce jest nieskuteczny. Nasz gość dodaje, iż wystarczyłoby żeby każda pracująca osoba płaciłaby 8 zł miesięcznie i mielibyśmy 2,5 mld rocznie, co wystarczyłoby na utrzymanie wszystkich mediów publicznych.

Polska Fundacja Narodowa bardzo dużo dobrych rzeczy zrobiła.

Polemizuje z krytyką lewicy, która zarzuca PFN, że marnuje pieniądze podatników. To, że Polacy w Polsce nie dostrzegają jej działań wynika z tego, że działa ona za granicą, by tam promować nasz kraj.  Dofinansowała ona film o Witoldzie Pileckim, ze swoich 200 mln zł jakie dostaje.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Zalewski: Zostałem oszukany. Pan Gliński ma lepsze przełożenie na urzędników KPRM niż pan premier

Jerzy Zalewski o tym, jak odebrano mu produkcję nad filmem, bo chciał go zrobić zbyt tanio i jak urzędnicy KPRM wmanewrowali go, by zainwestował własne pieniądze w film na który nie dostał dotacji.

Jerzy Zalewski o filmie „Zdarzyło się w Polsce”. Miał on opowiedzieć historię braci Kowalczyków i zamach na aulę w Opolu. W tej auli miało się odbyć wręczenie medali dla zomowców, rok wcześniej pacyfikujących Wybrzeże. Jednym z podejrzanych w śledztwie jest żołnierz wyklęty z oddziału „Bartka”, „co nas przenosi w tamten czas”. Różne czasy się ze sobą zlewają i w finale się łączą. Projektem zainteresował się premier Mateusz Morawiecki. Film otrzymał dotację w wysokości 6,5 mln zł.

Miałem zapewnienia dyrektora PISF-u, że z puli dyrektorskiej dostanę. Ta pula była na rok poprzedni, 2018 r.

Żeby jednak ją wykorzystać musiał jak najszybciej zacząć zdjęcia. Przez ten pośpiech do ekipy filmowej wziął tych ludzi, którzy byli wolni, co się zemściło. Ekipa okazała się „nieodporna na defraudację”. W związku z tym jak mówi, „po czterech dniach zdjęciowych przerwałem i zwróciłem pieniądze, których nie wydałem”. Zauważa, że nikt go nie pytał wtedy, czemu tak szybko przerwał zdjęcia. Paweł Lewandowski, wiceminister kultury , obiecał mu, że w lutym otrzyma pieniądze z kolejnej dotacji, do KPRM może wystąpić o pieniądze przez Ministerstwo Kultury i jednocześnie rozliczyć wydane już pieniądze.

Kierownicy produkcji […] widzą jak próbuję ciąć koszty. Widzą np. jak kaskader, którego wynajmuje jest tańszy o 70% niż inni, który oferowali swoje usługi.

Do czerwca udało mu się rozliczyć. Stwierdza, że w jego projekcie koszta były potanione o 30-40%. Było to jak mówi, nie do przyjęcia dla branży, która dba by koszta, nie były zbyt niskie.  Z tego powodu produkcja filmu została przekazana Włodzimierzowi Niderhausowi, „postać z bajki o komunistach starych”. Niderhaus pracuje od lat 70. w  Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych w Warszawie. Okazało się, że to on ma przejąć zarządzanie pieniędzmi z dotacji. Na dodatek okazało się, że pieniędzy nie będzie dopóki Zalewski nie podpisze umowy z PISFEM. Tymczasem żeby to zrobić musiałby mieć już budżet filmu zapięty.

Napisałem list, że nie zgadzam się na taką formułę. […] Zgłosiłem się do KPRM o inną drogę przepływu tych pieniędzy.

Najpierw otrzymał od urzędników Kancelarii informację, że jest inna droga jaką mógłby otrzymać pieniądze. Odbyłoby się to za pośrednictwem stowarzyszenia lub fundacji. Po zapewnieniu tym i przy świadomości, że projekt cieszy się poparciem premiera przystąpił do prac nad filmem. Musiał przed końcem roku zrealizować 31-35 dni, żeby rozliczyć dotację, z której pieniędzy jeszcze nie otrzymał. Z tego powodu z własnych oszczędności sfinansował przygotowania do zdjęć.

Ja mam wszystko, wykupione kostiumy, aktorów. Jesteśmy po próbach, po treningach jazdy konnej, próbach kaskaderskich,  jesteśmy gotowi do zdjęć. […] Tych pieniędzy nie otrzymuję.

9 października otrzymał informację, potwierdzoną dzień później przez oficjalne pismo, iż pieniędzy nie otrzyma oraz że nic nie było mu obiecywane. Reżyser uważa, że został wpuszczony przez urzędników Kancelarii Premiera w pułapkę, co traktuje jako zemstę za krytykę ministra  Piotra Glińskiego, którego posądził o złą wolę. Stwierdził bowiem, że „utrzymywanie w polskiej kinematografii Niderhausa jest złą wolą”.

Pan Gliński ma lepsze przełożenie na urzędników KPRM niż pan premier.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej mówi, że tym czego żąda jest „zwrot kosztów i moich zobowiązań przez usunięcie pana Niderhausa i ministra Glińskiego”.

Jerzy Zalewski: Przy kręceniu filmu o Roju musiałem zwolnić 102 osoby. Niektóre środowiska mnie nie lubią

Ministerstwa Kultury nie interesuje to, kto i ile przy filmach kradnie. Absolutnie nie zgadzam się na taki kształt polskiej kultury – mówi w Radiu „Solidarność” reżyser Jerzy Zalewski.

 

Gościem dzisiejszej audycji Radia „Solidarność” prowadzonej przez red. Andrzeja Gelberga jest Jerzy Zalewski, autor licznych filmów fabularnych i dokumentalnych, m.in. „Oszołom”, przedstawiającego historię wykrycia afery FOZZ przez Michała Falzmanna i „Obywatel poeta”, poświęconego postaci Zbigniewa Herberta. Zalewski jest również autorem filmu „Historia Roja, czyli w ziemi lepiej słychać”, którego bohaterem jest Mieczysław Dziemieszkiewicz – żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych i Narodowego Zjednoczenia Wojskowego.

Opowiada m.in. o swoim najnowszym filmie, który właśnie przygotowuje i który musiał przerwać po… czterech dniach zdjęciowych. Dlaczego?

– Nie zgadzam się, żeby pieniądze państwowe przeznaczane na filmy szły w kosmos, a tak się właśnie dzieje – opowiada. – Źle myślę o Ministerstwie Kultury. Tam udają przed Jarosławem Kaczyńskim, że robią wielkie filmy, a tak naprawdę są figurantami na górze i nie robią nic, nie decydują o niczym. Więcej: radością zgadzają się na swoje pozorowanie. Piotr Gliński, minister kultury i dziedzictwa narodowego… Ja bym mu dał to dziedzictwo narodowe, bo troska o nie dobrze mu wychodzi. Pełen szacun! Ale od kultury mu wara!

Zapraszamy do wysłuchania audycji!