Bobołowicz: Na Ukrainie obok prezydenta-aktora stanie premier-wokalista? Pierwszy zaprosił partię drugiego do koalicji

– Wczoraj wieczorem, po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych z 35% komisji, Zełenski zaprosił do koalicji partię „Hołos”. Czy jej szef-wokalista zostanie premierem? – pyta Paweł Bobołowicz.

 

 

Paweł Bobołowicz, korespondent Radia WNET na Ukrainie, opowiada o wyborach do Rady Najwyższej – ukraińskiego parlamentu. Przeprowadzono je wczoraj w niedzielę. Było to głosowanie przedterminowe, będące efektem decyzji prezydenta tego kraju Wołodymyra Zełenskiego o rozwiązaniu ciała ustawodawczego. Znane już są pierwsze wyniki z ponad 35% komisji wyborczych:

„Te wyniki już realne pokrywają się z zapowiedziami badania exit poll, ale potwierdzają też to, co wiedzieliśmy na podstawie wcześniejszych sondaży, także wielkiego zaskoczenia nie ma. Wygląda na to, że do ukraińskiego parlamentu wejdzie pięć partii i partią, która jest wielkim zwycięzcą tych wyborów, jest partia Sługa Narodu. To partia prezydenta Zełenskiego – partia, która na pewno będzie realizować politykę właśnie tą, która jest tworzona przez Zełenskiego”.

Partia „Sługa Narodu” może liczyć na 42,19% głosów, zyskując nawet 227 mandatów. Tym samym ugrupowanie to mogłoby rządzić Ukrainą samodzielnie. Zełenski zdaje się jednak nie być zwolennikiem takiego rozwiązania – wczoraj wieczorem potwierdził, że zaprasza do koalicji wyborczej partię „Hołos” założoną przez Swiatosława Wakarczuka – wokalistę zespołu Okean Elzy. Plotkuje się wręcz, że piosenkarz może zostać premierem. Kłóci się to jednak ze słowami głowy państwa, która stwierdziła, że szefem rządu powinien zostać wybitny specjalista i ekonomista.

Drugą pod względem popularności partią okazała się być prorosyjska partia „Dla życia”, powiązana z rządami Wiktora Janukowycza, prezydenta Ukrainy w latach 2010-2014. Uzyskała ona ponad 12% poparcia.

Trzecią siłą w Radzie Najwyższej może być „Europejska solidarność” założona przez poprzednią głowę państwa Petra Poroszenkę. Zagłosowało na nią 8,71% wyborców.

Do parlamentu dostałyby się również wspomniany „Hołos” i „Batkiwszczyzna”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Bobołowicz: Ukraiński oligarcha Dmytro Firtasz wspierał Wołodymyra Zełenskiego w czasie ostatniej kampanii wyborczej

Co łączy ostatnie wybory prezydenckie na Ukrainie, rosyjską agresję na Krym i wydobycie gazu łupkowego w Polsce? Odpowiada Paweł Bobołowicz.

Paweł Bobołowicz komentuje sprawę ekstradycji ukraińskiego biznesmena Dmytro Firtasza z Austrii do Stanów Zjednoczonych. Zatrzymany w Austrii na prośbę Ameryki w związku z łapówką, jaką miał dać w Indiach w sprawie związanej z Boeingiem, od 2014 r. ma zakaz opuszczania Wiednia.

Firtasz realizuje interesy Gazpromu nie tylko na Ukrainie, ale realizował je też w Europie Zach. Działał na Węgrzech, Niemczech, Austrii, Szwajcarii. Pojawia się też wątek polski.

Jak informuje nas Bobołowicz miał on za pośrednictwem spółek: cypryjskiej i węgierskiej posiadać przez spółkę córkę w Polsce DPV Service 21 koncesji na poszukiwanie gazu łupkowego. Firtasz jest także twórcą Agencji Modernizacji Ukrainy, z którą związani byli polscy politycy tacy jak Waldemar Pawlak i Włodzimierz Cimoszewicz.

Związki ukraińskiego potentata z polityką sięgają dalej. Jak podaje gość „Poranka WNET”, Firtasz mimo swoistego aresztu domowego w Wiedniu miał patronować porozumieniu między Poroszenką a Kliczką, w ramach którego pierwszy został prezydentem Ukrainy a drugi merem Kijowa.

W styczniu część ukraińskich mediów twierdziła, że doszło do wielkiego porozumienia oligarchów, w którym brał udział właśnie Firtasz, Kołomojski, Lowoczkin i efektem tego porozumienie było wsparcie kandydata kandydującego przeciw Poroszence.

Należąca do Firtasza telewizja Inter wyraźnie wspierała w kampanii wyborczej Wołodymira Zełenskeigo.

Działalność Dmytra Firtasza miała też olbrzymie znaczenie w przygotowaniu gruntu pod aktywną fazę agresji rosyjskiej na Ukrainie […] W 2004 r. w gazowych relacjach rosyjsko- ukraińskich pojawiła się nowa struktura z Firtaszem w jednej z ról głównych i to ta struktura w latach 2005-2006 odegrała bardzo ważną rolę w głównej wojnie gazowej z Rosją. […] M.in. jej rezultatem i tych nacisków gazowych […] było zmuszenie Ukrainy do podpisania umów charkowskich przedłużających stacjonowanie Floty Czarnomorskiej na Krymie.

Również w polityce międzynarodowej ukraiński biznesmen odegrał istotne znaczenie. Bobołowicz zwraca uwagę, że kiedy w 2014 r. Firtasz wpłacił kaucję w wysokości 125 mln euro, to pieniądze te pochodziły z Rosji. W Stanach Zjednoczonych grozi mu 70 lat więzienia, ale jak przypuszcza korespondent, Amerykanie obniżą mu wyrok w zamian za jego cenną wiedzę. W 2013 r. Firtasz był  czwartym z najbogatszych ludzi na Ukrainie z majątkiem wycenianym na 4 mld dolarów.

A.P.

Wielu dało się przekonać, że ukraińscy wyborcy nie potrafili odróżnić komika od granej przez niego w serialu postaci

Ta druga Ukraina jest mało znana. Nigdy nie była niemym tłumem – ma swoich wspaniałych analityków, naukowców, dziennikarzy, ale przegrywa z rozbudowaną machiną propagandową stworzoną przez Poroszenkę.

Swietłana Fiłonowa

Za Poroszenki powstały dwie Ukrainy. Ukraina pierwsza przeprowadzała reformy demokratyczne i walczyła z korupcją. Powoli, nie tak szybko, jak byśmy chcieli, ale przeprowadzała i walczyła. W Ukrainie drugiej można było mówić jedynie o imitacjach reform, które żadnych problemów nie rozwiązywały, raczej stwarzały nowe i potęgowały stare. Pierwsza nie chciała w tym życiu nic oprócz armii, mowy, wiary (przedwyborcze hasło Poroszenki). Druga takoż była na to wrażliwa, ale dodawała „i dla wszystkich coś choćby trochę do jedzenia” (żart Kwartału 95). Nękała ją plaga ubóstwa. Co rok około 15 milionów Ukraińców wyjeżdżało do pracy (do różnych krajów, w tym do Polski), żeby przetrwać.

W Ukrainie pierwszej ciągle mówią o pogorszeniu stosunków polsko-ukraińskich. Ukrainę drugą zamieszkują ludzie, którzy, o dziwo, o wsparciu i pomocy płynącej z Polski teraz pamiętają lepiej niż o krzywdach, których doznali przodkowie części ich rodaków w okresie dwudziestolecia międzywojennego, czyli 80–100 lat temu. Uparcie twierdzą, i to wynikało z sondażów, że ze wszystkich obcokrajowców najbardziej sympatyzują z Polakami.

Ta pierwsza przy szosie do Europy wybrała jako drogowskaz dla wszystkich (bo bohaterowie narodowi są po to, żeby być drogowskazami) ideologię nielicznej grupy. Ci, którzy byli tym zbulwersowani, zostali nazwani zdrajcami ojczyzny, separatystami i agentami Kremla. Zresztą nazywano tak wszystkich, którym cokolwiek nie podobało się w kraju – nawet podwyżka czynszu.

Ta druga Ukraina jest mało znana. Oczywiście nigdy nie była niemym tłumem – ma swoich wspaniałych analityków, naukowców, dziennikarzy, ale przegrywa z rozbudowaną machiną propagandową stworzoną przez Poroszenkę, która – według ukraińskiego filozofa Sergeja Dacuka – była nawet mocniejsza od putinowskiej. W każdym razie tej drugiej Ukrainy nie było widać na zewnątrz.

Proszę zwrócić uwagę na wyniki wyborów poza granicami kraju. Im bliżej Ukrainy, czyli więcej możliwości bezpośredniej obserwacji, tym większe poparcie miał Zełenski. W Gruzji uzyskał on w drogiej turze 50,37 proc. głosów, na Węgrzech 50,56 proc., w Armenii 67, 64 proc., na Litwie 52, 83 proc., na Łotwie 61, 54 proc., w Polsce 50,65 proc., w Estonii aż 72,29 proc. Natomiast Poroszenko miał najwyższe poparcie wśród Ukraińców w Australii, Irlandii, Holandii, Kanadzie, USA i Szwajcarii, czyli tam, gdzie na decyzję wyborców w znacznym stopniu wpływają nie doświadczenia osobiste, lecz informacja medialna.

Ale europejska, w tym polska prasa patrzy na Ukrainę i na Zełenskiego oczami zwolenników Poroszenki.

Nawiasem mówiąc, czy nikogo nie dziwi ten fakt, że zarówno „Gazeta Wyborcza”, jak i „Rzeczpospolita” zazwyczaj odwołują się do tych samych źródeł, do tych samych ludzi? Jaskrawy przykład – iście wszechobecny Witalij Portnikow: politolog pierwszej klasy, świetny publicysta, złote pióro, diament w koronie Poroszenki; temu nie sposób zaprzeczyć.

Lecz i dojść do prawdy, omijając zasadę „niechaj druga strona też zostanie wysłuchana”, bardzo trudno.

Ta jednomyślność już trochę nudzi. Na temat Zełenskiego napisano mnóstwo analiz, prognoz i komentarzy, ale rzadko można wyczytać coś, co odbiega od spotów wyborczych Poroszenki, czasami dziwacznych, bardzo rzadko zaopatrzonych w logiczne argumenty. Do tej chwili Zełenski nie zrobił i nie powiedział nic takiego, co mogłoby zwiastować zbliżenie z Rosją i rezygnację z kursu zachodniego. Wprost przeciwnie. To skąd te ciągle powtarzane obawy? (…)

Wielu dało się przekonać, że pomylono fikcję z rzeczywistością – ukraińscy wyborcy nie potrafili odróżnić komika od postaci granej przez niego w serialu „Sługa narodu” i tak naprawdę głosowali na Gołoborodkę, a nie na Zełenskiego.

W rzeczywistości serial „Sługa narodu” nie miałby nie tylko żadnego wpływu na wyborców, ale i żadnych szans na aż taką popularność, gdyby w jego obsadzie nie znaleźli się wszyscy aktorzy „Kwartału 95” – kultowego kabaretu ukraińskiego, który przez wiele lat specjalizował się w satyrze politycznej.

Nie zauważyć różnicy to jest trochę tak, jakby ktoś powiedział, że wszystko jedno, czy koń stoi przed wozem, czy wóz przed koniem. Wiadomo, że zawsze i wszędzie zaufanie do władzy jest odwrotnie proporcjonalne do miłości do komików. Nie chodzi tylko o źródło pozytywnych emocji, choć i to jest ważne, lecz istotą rzeczy jest to, że nieustanne ośmieszanie kogoś jest sposobem podważania jego powagi, a w efekcie moralnej i społecznej delegitymizacji. A więc co tydzień aktor Zełenski razem ze swoim zespołem stawał przed wypełnioną po brzegi widownią i zaczynał rozmowę o tym, o czym z Ukrainą nikt nie rozmawiał (każdy występ transmitował kanał 1+1). Każdy aktor wyczuwa co do drobniejszych szczegółów nastrój widowni, więc doskonale wie, co ludzi boli i o co im chodzi.

Jasne, że państwo to nie widownia. Ale Zełenski usiłuje utrzymać ten bezpośredni kontakt w nowym formacie. Sprytnie korzysta z nowych mediów. Program wyborczy Zełenskiego pod hasłem „Ukraina moich marzeń” był również tworzony online, uzupełniany przez wszystkich chętnych.

Cały artykuł Swietłany Fiłonowej „Przeciętny Kowalenko vs dwóch Poroszenków” znajduje się na s. 4 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Swietłany Fiłonowej „Przeciętny Kowalenko vs dwóch Poroszenków” na s. 4 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Paweł Bobołowicz oprowadza po wystawie w kijowskim metrze, która powstała z okazji 450-lecia Unii Lubelskiej

Paweł Bobołowicz poleca i zaprasza na wystawę z okazji 450-lecia Unii Lubelskiej, która ma miejsce w kijowskim metrze. Komentuje także ostatnie działania Zełenskiego, stawiające go w złym świetle.

 

 

Paweł Bobołowicz mówił o wystawie w kijowskim metrze, która powstała z okazji 450-lecia Unii Lubelskiej w Kijowie. Została przygotowana przez Instytut Polski w Kijowie. Rozmawiał także z Bartoszem Musiałowiczem – Radcą Ambasady RP na Ukrainie i dyrektor Instytutu Polski w Kijowie.

Sama wystawa składa się z części architektonicznej oraz zdjęciowej. W pierwszej z nich przedstawione zostały obiekty architektoniczne powstałe za czasów Unii Lubelskiej. Druga natomiast składa się ze zdjęć polskich i ukraińskich rekonstruktorów historycznych w strojach z epoki, przedstawiających różne stany społeczne zamieszkujące terytorium nowopowstałego państwa.

Wystawa dostępna jest na kijowskiej stacji metra „Złote Wrota” do 15 lipca br. Pomysłodawcą wystawy jest Bartosz Musiałowicz, funkcję kuratora pełni dr Radosław Sikora.

Fot. Instytut Polski w Kijowie
Fot. Instytut Polski w Kijowie
Fot. Instytut Polski w Kijowie
Fot. Instytut Polski w Kijowie
Fot. Instytut Polski w Kijowie
Fot. Instytut Polski w Kijowie
Fot. Instytut Polski w Kijowie

 

Gość Poranka WNET mówił także o oraz prawdziwej twarzy prezydenta Wołodomyra Zełenskiego – innej aniżeli tej z serialu „Sługa narodu”:

Przy wyborze Zełenskiego na prezydenta wielką rolę odegrał serial „Sługa narodu”, w którym grał on prostego człowieka, który zaczął rządzić Ukrainą i który przenosił zwyczajne zachowania zwykłego obywatela na funkcjonowanie kraju. Jednym z takich elementów była jazda na rowerze. W kapanii Zełenski mówił że nowy prezydent powinien byc inny niż dotychczas. Wielokrotnie wytykano także Poroszence fakt jazdy samochodem w ogromnej kolumnie rządowej. […] Oto wczoraj nowy zastępca szefa administracji prezydenta Jurij Kostiuk, będący współtwórcą scenariusza do „Sługi narodu” zapowiedział, że Zełenski do pracy na rowerze jeździć nie będzie. […] Ta informacja była mocno komentowana w sieciach społecznościowych, bo to kolejna rzecz pokazująca, że Zełenski daleki jest od swojego serialowego pierwowzoru, a jego działania coraz mocniej przypominają czyny jego poprzednika.

Posłuchaj całej audycji już teraz!

K.T. / A.M.K.

Bobołowicz, Sierant: Zełenski został prezydentem Ukrainy. Podczas swojego zaprzysiężenia rozwiązał parlament

– W ukraińskim Internecie roi się od proroctw, wróżb i modlitw za świeżo obranego prezydenta. Rozpalił on bowiem olbrzymie nadzieje. Czy ich nie zawiedzie? – pytają Paweł Bobołowicz i Marek Sierant.


Paweł Bobołowicz, korespondent Radia WNET na Ukrainie, wraz z gościem specjalnym Markiem Sierantem, ukraińskim i polskim dziennikarzem, relacjonują na żywo zaprzysiężenie na prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego. Drugi z relacjonujących stwierdza, że wielu Ukraińców oddało głos na byłego komika jedynie z nienawiści do jego politycznego przeciwnika Petra Poroszenki.

„Znienawidzili go (Petra Poroszenkę – przyp. red.) między innymi dlatego, że nie dotrzymał swoich obietnic wyborczych. Znienawidzili go, jak mówili, za to, że nie podołał korupcji. Znienawidzili go za to, że obiecał, że zakończy wojnę, a jej nie zakończył, chociaż klucze do zakończenia tej wojny nie leżą tylko w Kijowie, a leżą także w Moskwie. Znienawidzili go za to, że muszą wyjeżdżać za granicę na zarobek. Znienawidzili go również za to, że dogadywał się z oligarchami zamiast z nimi walczyć”.

Sierant opowiada, że w ukraińskim Internecie nie brakuje proroctw, wróżb i modlitw za świeżo obranego prezydenta. Powodem tego stanu rzeczy nie są jedynie olbrzymie nadzieje rozbudzone przez Zełeńskiego. Olbrzymie znaczenie ma również fakt, że tego rodzaju przesądy są bardzo popularne wśród Ukraińców.

Inauguracja prezydentury byłego aktora nie obyła się bez niespodzianek i kontrowersji. Część osób za niestosowne uznała złożenie przysięgi na Ewangelii z racji tego, że Zełeński jest z pochodzenia Żydem. Świeżo mianowana głowa państwa nie szczędziła także gorzkich słów pod adresem poprzedniej ekipy rządzącej.

Podczas wydarzenia nowy prezydent rozwiązał Radę Najwyższą. Jest to równoznaczne z organizacją przyspieszonych wyborów parlamentarnych.

Wysłuchaj całej relacji już teraz!

A.K.

 

Bobołowicz: Zełeński obiecał Ukraińcom dużo. Jeśli nie dotrzyma słowa, w kilka miesięcy może znacznie stracić poparcie

– Zełeński złożył Ukraińcom rozbudowane obietnice, wykraczające daleko poza kompetencje prezydenta. Jeśli ich nie zrealizuje, szybko może stracić poparcie – mówi Paweł Bobołowicz.

 

Paweł Bobołowicz, korespondent Radia WNET na Ukrainie, opowiada o najnowszych wydarzeniach w państwie największego wschodniego sąsiada Polski. Mówi, że prorosyjscy separatyści przeprowadzając operacje wojenne na wschodzie kraju korzystają z moździerzy i broni zakazanej na mocy umów międzynarodowych.

Gość Poranka komentuje ponadto wczorajsze posiedzenie tamtejszego parlamentu – Rady Najwyższej Ukrainy. Podczas obrad doszło do pierwszej próby odwołania jej przewodniczącego.

„Wszystko to jest związane z tym, że wcześniejsze odwołanie Rady Najwyższej – której kadencja kończy się w październiku tego roku – umożliwiłoby przyspieszenie wyborów i uniemożliwiłoby dokończenie prac tej Radzie Najwyższej, w której Wołodymyr Zełeński nie ma na razie większości”.

Korespondent Radia WNET zaznacza, że otoczeniu prezydenta elekta niewątpliwie zależy na jak najszybszym przeprowadzeniu wyborów do ukraińskiego ciała ustawodawczego. Jest to związane z jego rozbudowanymi obietnicami wyborczymi, wykraczającymi daleko poza konstytucyjne prerogatywy prezydenta, których niezrealizowanie może skończyć się znacznym spadkiem popularności w ciągu najbliższych miesięcy. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że partia Sluga Narodu, która zgłosiła kandydaturę Wołodymyra Zełeńskiego na prezydenta, może obecnie liczyć na 12% poparcia. Mogłaby stać się tym samym jedną z najsilniejszych lub najsilniejszą siłą polityczną w przyszłym parlamencie.

Bobołowicz mówi ponadto o sceptycyzmie, który wobec wybranego w niedzielę przyszłego prezydenta wyrażają walczący na wschodzie Ukrainy żołnierze.

„Przypomnę, że Wołodymyr Zełeński w czasie kampanii wyborczej mówił o tym, że żeby zakończyć wojnę na Wschodzie, wystarczy przestać strzelać. Ukraińscy żołnierze są sceptyczni co do takiej możliwości zakończenia konfliktu (…). Mają świadomość, że zakończenie tego konfliktu nie zależy od nich, a zależy od Moskwy. Natomiast zaprzestanie strzelania przez nich oznacza – tak jak wczoraj zresztą mówili – że musieliby się poddać”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Isakowicz-Zaleski: Oligarcha stojący za Zełenskim, dorobił się 6-7 miliardów dolarów przed 60-tką. [VIDEO]

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski o stosunkach polsko-ukraińskich po wyborach prezydenckich, w których wygrał komik Wołodymyr Zełenski.

Duchowny nie ma wątpliwości, że relacje z naszym wschodnim sąsiadem będzie trzeba budować od zrębów. Ocenia również prezydenturę poprzedniego prezydenta, wskazując na kontrowersje, które pojawiały się wokół niego:

Nasz sąsiad, większy od Polski, który przeżywa ogromne wewnętrzne konflikty i który to sąsiad jest nieprzewidywalny. Same wybory pokazały przede wszystkim totalną porażkę Petro Poroszenko, oligarchy równocześnie też gloryfikatora ludobójców z UPA, którego to Polska wspierała bezkrytycznie. Najpierw prezydent Komorowski i jego ekipa i poprzedni rząd i następny rząd. […] to człowiek, który nie jest godzien takiego poparcia, jest człowiek, który dorobił się gigantycznego majątku w sposób bardzo nieuczciwy, co więcej, prowadząc wojny z Rosją, prowadzi również interesy gospodarcze z Rosją i na nich się wzbogacił.

Gość Poranka WNET stwierdza, iż nieuczciwe interesy Poroszenko były głównym powodem jego porażki. Jednak, jak wspomina, nowy prezydent prawdopodobnie również nie należy do ludzi zupełnie „czystych”:

Przychodzi całkowicie ktoś nowy, człowiek znikąd, za którego plecami stoją kolei oligarchowie, w tym jeden z najbogatszych ludzi […].

Przedstawia w Poranku WNET sylwetkę Ihora Kołomojskiego, miliardera, oligarchy, który stoi za sukcesem Zełenskiego:

To jest postać niesłychanie ciekawa, można powiedzieć filmowa. Jest to człowiek, który nawet nie osiągnął chyba 60 roku życia, ile dobrze pamiętam, urodzony był w 1965 roku i co jest ciekawe, dorobił się, właśnie pytanie jakimi metodami, w jaki sposób, majątku w granicach od 6 do 7 miliardów dolarów. To jest nierealne w cywilizowanym świecie.

Isakowicz-Zaleski uważa także, że wystawienie komika Zełenskiego było strzałem w dziesiątkę i na stałe wpisze się do książek tyczących się tematów socjologicznych:

Wystawienie Żeleńskiego to jest, no moim zdaniem, mistrzostwo świata. To jest przypadek, który długo będzie omawiany i opisywany również w badaniach naukowych czy socjologicznych, pokazujący, w jaki sposób ten człowiek potrafił zdobyć 75% głosów […] to są rzeczy niewyobrażalne dla cywilizacji europejskiej.

Posłuchaj całej wypowiedzi już teraz!

 

Garść refleksji po niedzielnych wyborach na Ukrainie. Czy nasi sąsiedzi odrobili polską lekcję z 1990 roku?

Wynajęcie aktora niezwiązanego wcześniej z polityką, mogło dać sukces w zmęczonym polityką społeczeństwie tym, którzy nie mogliby liczyć na powrót do rządów w otwartym starciu z ekipą pomajdanową.

Ukraińskie wybory prezydenckie przypominają mi bardzo te z 1990 r w Polsce, kiedy to Lech Wałęsa, legendarny przywódca Solidarności (nikt wtedy nie wiedział o jego powiązaniach z komunistycznymi służbami), najpierw stoczył wewnątrzśrodowiskowy bój z solidarnościowym premierem Tadeuszem Mazowieckim, by potem stawić czoła nikomu nieznanemu emigrantowi Stanisławowi Tymińskiemu.

Wtedy Lech Wałęsa walkę wygrał. Ciekawe, czy gdyby zaplecze polityczne Stanisława Tymińskiego poczekało 4 lata, nie wygrałby w cuglach emigrant z Kanady? Z jednej strony rozbudzone nadzieje ekonomiczne społeczeństwa, kryzys wynikający z procesu transformacji, a z drugiej – żywa jeszcze pamięć o patologiach PRL-u.

Tak, Stan Tymiński miał szansę wygrać i z prezydentem Lechem Wałęsą, i postkomunistycznym pretendentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Zwolennicy teorii spiskowych sugerują, że na Ukrainie być może odrobiono polską lekcję.

Niezakończony konflikt zbrojny, brak widocznych postępów w walce z patologiami i zubożenie społeczeństwa – w przekonaniu wyborców z winy urzędującego prezydenta – dały możliwość „nowej twarzy”. Stary establishment związany z byłą Partią Regionów w otwartym starciu nie miałby jednak szans. Zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że wynajęcie aktora, człowieka niezwiązanego wcześniej z polityką, mogło dać sukces w zmęczonym polityką społeczeństwie tym, którzy nie mogliby liczyć na powrót do rządów w otwartym starciu z ekipą pomajdanową. Twierdzą, że nad tym scenariuszem pracowano parę lat.

Lubiany aktor był nawet lepszym wyborem niż nikomu nie znany biznesmen z Kanady. Potrafił lepiej wygłaszać swoje kwestie, lepiej panować nad mimiką, gestami.

Jakkolwiek by oceniać prezydenturę Petra Poroszenki, osiągnął on wiele w trudnym dla kraju okresie. Mimo wielu nierozwiązanych problemów organizacji państwa i prawa, wojny, presji gospodarczej ze strony agresora – udało się jego ekipie zanotować wzrost gospodarczy i rozpocząć przekierowanie gospodarki w stronę rynków europejskich. Wiele także zrobiono dla wzmocnienia tożsamości ukraińskiej i ukraińskiego języka.

Czy prezydent Zełeński utrzyma ten kierunek polityki? Jeśli zechce przejść do historii jako pozytywny bohater Ukrainy, a nie ten, co zablokował jej marsz ku niepodległości i Europie, to mam nadzieję, że będzie kontynuował zmiany zapoczątkowane protestami na Majdanie. Pytanie, czy będzie potrafił i mógł…

I taka konkluzja: czy czasem dla aktorów nie otwiera się i w Polsce szansa na nowe role – polityków?

Mamy już przecież Wojciecha Olszańskiego, znanego także jako Aleksander Jabłonowski. Aktor ten wygłasza ze swadą postulaty polityczne, interpretuje historię i osiąga całkiem dobrą oglądalność w internecie. Niewykluczone, że ktoś wyciągnie wnioski i z tego eksperymentu.

Mariusz Patey

Bobołowicz: Stadion Olimpijski w Kijowie ma zdecydować o tym kto zostanie prezydentem Ukrainy

Paweł Bobołowicz streszcza sytuację polityczną na Ukrainie i ostatnie dwa dni kampanii wyborczej przed drugą turą wyborów prezydenckich.

Debata odbędzie się prawdopodobnie jutro na stadionie olimpijskim w Kijowie. Ten stadion ma zdecydować o tym, kto zostanie prezydentem naszego wschodniego sąsiada. Bilety na debatę mają być sprzedawane poprzez specjalną stronę internetową, która jak ze smutkiem stwierdza Bobołowicz – nie działa.

Co ciekawe, jak wspomniał gość Poranka WNET, debata na stadionie nie jest przewidziana przez ukraińskie prawo i niezależnie od niej musi odbyć się debata w publicznej telewizji. Sztaby kandydatów nie są w stanie jednak się porozumieć co do prowadzących to wydarzenie. Ostatni moment na odbycie się debaty telewizyjnej to godzina 22:00.

Posłuchaj całej wypowiedzi!

Cejrowski: Państwo nie było w łóżku z rodzicami, więc dlaczego ma płacić 500+?

– Jeśli się daje komuś 500+, to proporcjonalnie spadają płace innym. Nie dziwi więc, że „Solidarności” zależy na podniesieniu pensji nie tylko dla nauczycieli – mówi Wojciech Cejrowski.

W poniedziałkowej audycji „Studio Dziki Zachód” Wojciech Cejrowski odnosi się do trwającego strajku nauczycieli. Radzi wprost rodzicom, by trzymali się od szkół jak najdalej i uczyli swoje dziecko w domu. Zwraca uwagę na dużą popularność tego rozwiązania w Stanach Zjednoczonych, która związana jest m.in. ze zideologizowaniem placówek oświatowych. Podróżnik mówi, że lewicowe szkoły w tym kraju często ograniczają dostęp do edukacji osobom o odmiennych poglądach.

Cejrowski dzieli się swoim sposobem na rozwiązanie impasu w negocjacjach pomiędzy Związkiem Nauczycielstwa Polskiego a rządem. Jego zdaniem należy zmienić przepisy dotyczące tego, kto może być nauczycielem i zawiesić prawo wykonywania zawodu osobom, które nie spełniają określonych warunków. Gospodarz „Studio Dziki Zachód” sądzi, że powinno się osłabić ZNP do tego stopnia, by przy stole negocjacyjnym obecni byli jedynie przedstawiciele NSZZ „Solidarność”.

Podróżnik komentuje również wynik pierwszej tury wyborów prezydenckich, która odbyła się 31 marca na Ukrainie. Jego zdaniem przewaga aktora i komika Wołodymyra Zełenskiego nie jest niczym dobrym. Stwierdza, że polscy politycy nie wykorzystali należycie poprzedzającej głosowania kampanii. Według prowadzącego „Boso przez świat” powinni byli oni zaprosić na debatę trzech najpopularniejszych kandydatów – Julię Tymoszenko, Wołodymyra Zełenskiego i Petro Poroszenkę. W ramach przeprowadzanych rozmów należało by stwierdzić, że Ukraina nie może liczyć na pomoc Polski w akcesji do NATO czy Unii Europejskiej dopóty, dopóki na korzyść drugiego z wymienionych państw nie zostaną rozwiązane spory dotyczące m.in. postaci Stepana Bandery odpowiedzialnego za zorganizowanie w latach 1943–1944 ludobójstwa polskiej ludności cywilnej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

Cejrowski porusza także temat cen nieruchomości w Stanach Zjednoczonych i świadczeń socjalnych Prawa i Sprawiedliwości.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.