Wielu dało się przekonać, że ukraińscy wyborcy nie potrafili odróżnić komika od granej przez niego w serialu postaci

Ta druga Ukraina jest mało znana. Nigdy nie była niemym tłumem – ma swoich wspaniałych analityków, naukowców, dziennikarzy, ale przegrywa z rozbudowaną machiną propagandową stworzoną przez Poroszenkę.

Swietłana Fiłonowa

Za Poroszenki powstały dwie Ukrainy. Ukraina pierwsza przeprowadzała reformy demokratyczne i walczyła z korupcją. Powoli, nie tak szybko, jak byśmy chcieli, ale przeprowadzała i walczyła. W Ukrainie drugiej można było mówić jedynie o imitacjach reform, które żadnych problemów nie rozwiązywały, raczej stwarzały nowe i potęgowały stare. Pierwsza nie chciała w tym życiu nic oprócz armii, mowy, wiary (przedwyborcze hasło Poroszenki). Druga takoż była na to wrażliwa, ale dodawała „i dla wszystkich coś choćby trochę do jedzenia” (żart Kwartału 95). Nękała ją plaga ubóstwa. Co rok około 15 milionów Ukraińców wyjeżdżało do pracy (do różnych krajów, w tym do Polski), żeby przetrwać.

W Ukrainie pierwszej ciągle mówią o pogorszeniu stosunków polsko-ukraińskich. Ukrainę drugą zamieszkują ludzie, którzy, o dziwo, o wsparciu i pomocy płynącej z Polski teraz pamiętają lepiej niż o krzywdach, których doznali przodkowie części ich rodaków w okresie dwudziestolecia międzywojennego, czyli 80–100 lat temu. Uparcie twierdzą, i to wynikało z sondażów, że ze wszystkich obcokrajowców najbardziej sympatyzują z Polakami.

Ta pierwsza przy szosie do Europy wybrała jako drogowskaz dla wszystkich (bo bohaterowie narodowi są po to, żeby być drogowskazami) ideologię nielicznej grupy. Ci, którzy byli tym zbulwersowani, zostali nazwani zdrajcami ojczyzny, separatystami i agentami Kremla. Zresztą nazywano tak wszystkich, którym cokolwiek nie podobało się w kraju – nawet podwyżka czynszu.

Ta druga Ukraina jest mało znana. Oczywiście nigdy nie była niemym tłumem – ma swoich wspaniałych analityków, naukowców, dziennikarzy, ale przegrywa z rozbudowaną machiną propagandową stworzoną przez Poroszenkę, która – według ukraińskiego filozofa Sergeja Dacuka – była nawet mocniejsza od putinowskiej. W każdym razie tej drugiej Ukrainy nie było widać na zewnątrz.

Proszę zwrócić uwagę na wyniki wyborów poza granicami kraju. Im bliżej Ukrainy, czyli więcej możliwości bezpośredniej obserwacji, tym większe poparcie miał Zełenski. W Gruzji uzyskał on w drogiej turze 50,37 proc. głosów, na Węgrzech 50,56 proc., w Armenii 67, 64 proc., na Litwie 52, 83 proc., na Łotwie 61, 54 proc., w Polsce 50,65 proc., w Estonii aż 72,29 proc. Natomiast Poroszenko miał najwyższe poparcie wśród Ukraińców w Australii, Irlandii, Holandii, Kanadzie, USA i Szwajcarii, czyli tam, gdzie na decyzję wyborców w znacznym stopniu wpływają nie doświadczenia osobiste, lecz informacja medialna.

Ale europejska, w tym polska prasa patrzy na Ukrainę i na Zełenskiego oczami zwolenników Poroszenki.

Nawiasem mówiąc, czy nikogo nie dziwi ten fakt, że zarówno „Gazeta Wyborcza”, jak i „Rzeczpospolita” zazwyczaj odwołują się do tych samych źródeł, do tych samych ludzi? Jaskrawy przykład – iście wszechobecny Witalij Portnikow: politolog pierwszej klasy, świetny publicysta, złote pióro, diament w koronie Poroszenki; temu nie sposób zaprzeczyć.

Lecz i dojść do prawdy, omijając zasadę „niechaj druga strona też zostanie wysłuchana”, bardzo trudno.

Ta jednomyślność już trochę nudzi. Na temat Zełenskiego napisano mnóstwo analiz, prognoz i komentarzy, ale rzadko można wyczytać coś, co odbiega od spotów wyborczych Poroszenki, czasami dziwacznych, bardzo rzadko zaopatrzonych w logiczne argumenty. Do tej chwili Zełenski nie zrobił i nie powiedział nic takiego, co mogłoby zwiastować zbliżenie z Rosją i rezygnację z kursu zachodniego. Wprost przeciwnie. To skąd te ciągle powtarzane obawy? (…)

Wielu dało się przekonać, że pomylono fikcję z rzeczywistością – ukraińscy wyborcy nie potrafili odróżnić komika od postaci granej przez niego w serialu „Sługa narodu” i tak naprawdę głosowali na Gołoborodkę, a nie na Zełenskiego.

W rzeczywistości serial „Sługa narodu” nie miałby nie tylko żadnego wpływu na wyborców, ale i żadnych szans na aż taką popularność, gdyby w jego obsadzie nie znaleźli się wszyscy aktorzy „Kwartału 95” – kultowego kabaretu ukraińskiego, który przez wiele lat specjalizował się w satyrze politycznej.

Nie zauważyć różnicy to jest trochę tak, jakby ktoś powiedział, że wszystko jedno, czy koń stoi przed wozem, czy wóz przed koniem. Wiadomo, że zawsze i wszędzie zaufanie do władzy jest odwrotnie proporcjonalne do miłości do komików. Nie chodzi tylko o źródło pozytywnych emocji, choć i to jest ważne, lecz istotą rzeczy jest to, że nieustanne ośmieszanie kogoś jest sposobem podważania jego powagi, a w efekcie moralnej i społecznej delegitymizacji. A więc co tydzień aktor Zełenski razem ze swoim zespołem stawał przed wypełnioną po brzegi widownią i zaczynał rozmowę o tym, o czym z Ukrainą nikt nie rozmawiał (każdy występ transmitował kanał 1+1). Każdy aktor wyczuwa co do drobniejszych szczegółów nastrój widowni, więc doskonale wie, co ludzi boli i o co im chodzi.

Jasne, że państwo to nie widownia. Ale Zełenski usiłuje utrzymać ten bezpośredni kontakt w nowym formacie. Sprytnie korzysta z nowych mediów. Program wyborczy Zełenskiego pod hasłem „Ukraina moich marzeń” był również tworzony online, uzupełniany przez wszystkich chętnych.

Cały artykuł Swietłany Fiłonowej „Przeciętny Kowalenko vs dwóch Poroszenków” znajduje się na s. 4 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Swietłany Fiłonowej „Przeciętny Kowalenko vs dwóch Poroszenków” na s. 4 czerwcowego „Kuriera WNET”, nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Garść refleksji po niedzielnych wyborach na Ukrainie. Czy nasi sąsiedzi odrobili polską lekcję z 1990 roku?

Wynajęcie aktora niezwiązanego wcześniej z polityką, mogło dać sukces w zmęczonym polityką społeczeństwie tym, którzy nie mogliby liczyć na powrót do rządów w otwartym starciu z ekipą pomajdanową.

Ukraińskie wybory prezydenckie przypominają mi bardzo te z 1990 r w Polsce, kiedy to Lech Wałęsa, legendarny przywódca Solidarności (nikt wtedy nie wiedział o jego powiązaniach z komunistycznymi służbami), najpierw stoczył wewnątrzśrodowiskowy bój z solidarnościowym premierem Tadeuszem Mazowieckim, by potem stawić czoła nikomu nieznanemu emigrantowi Stanisławowi Tymińskiemu.

Wtedy Lech Wałęsa walkę wygrał. Ciekawe, czy gdyby zaplecze polityczne Stanisława Tymińskiego poczekało 4 lata, nie wygrałby w cuglach emigrant z Kanady? Z jednej strony rozbudzone nadzieje ekonomiczne społeczeństwa, kryzys wynikający z procesu transformacji, a z drugiej – żywa jeszcze pamięć o patologiach PRL-u.

Tak, Stan Tymiński miał szansę wygrać i z prezydentem Lechem Wałęsą, i postkomunistycznym pretendentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Zwolennicy teorii spiskowych sugerują, że na Ukrainie być może odrobiono polską lekcję.

Niezakończony konflikt zbrojny, brak widocznych postępów w walce z patologiami i zubożenie społeczeństwa – w przekonaniu wyborców z winy urzędującego prezydenta – dały możliwość „nowej twarzy”. Stary establishment związany z byłą Partią Regionów w otwartym starciu nie miałby jednak szans. Zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że wynajęcie aktora, człowieka niezwiązanego wcześniej z polityką, mogło dać sukces w zmęczonym polityką społeczeństwie tym, którzy nie mogliby liczyć na powrót do rządów w otwartym starciu z ekipą pomajdanową. Twierdzą, że nad tym scenariuszem pracowano parę lat.

Lubiany aktor był nawet lepszym wyborem niż nikomu nie znany biznesmen z Kanady. Potrafił lepiej wygłaszać swoje kwestie, lepiej panować nad mimiką, gestami.

Jakkolwiek by oceniać prezydenturę Petra Poroszenki, osiągnął on wiele w trudnym dla kraju okresie. Mimo wielu nierozwiązanych problemów organizacji państwa i prawa, wojny, presji gospodarczej ze strony agresora – udało się jego ekipie zanotować wzrost gospodarczy i rozpocząć przekierowanie gospodarki w stronę rynków europejskich. Wiele także zrobiono dla wzmocnienia tożsamości ukraińskiej i ukraińskiego języka.

Czy prezydent Zełeński utrzyma ten kierunek polityki? Jeśli zechce przejść do historii jako pozytywny bohater Ukrainy, a nie ten, co zablokował jej marsz ku niepodległości i Europie, to mam nadzieję, że będzie kontynuował zmiany zapoczątkowane protestami na Majdanie. Pytanie, czy będzie potrafił i mógł…

I taka konkluzja: czy czasem dla aktorów nie otwiera się i w Polsce szansa na nowe role – polityków?

Mamy już przecież Wojciecha Olszańskiego, znanego także jako Aleksander Jabłonowski. Aktor ten wygłasza ze swadą postulaty polityczne, interpretuje historię i osiąga całkiem dobrą oglądalność w internecie. Niewykluczone, że ktoś wyciągnie wnioski i z tego eksperymentu.

Mariusz Patey

Bobołowicz: Według nowych sondaży aktor grający prezydenta Ukrainy po wyborach najpewniej zostanie nim w rzeczywistości

Liderem sondaży na Ukrainie pozostaje aktor Wołodymyr Zełeński. Według badań w drugiej turze może on pokonać zarówno obecnego prezydenta Petra Poroszenkę, jak i Julię Tymoszenko.

Paweł Bobołowicz, korespondent Radia Wnet na Ukrainie, komentuje najnowsze sondaże wyborcze dotyczące wyborów prezydenckich na Ukrainie przypadające na 31 marca.

Według badań przeprowadzonych przez Centrum „Monitoring Społeczny” i Ukraiński Instytut Badań Społecznych im. Ołeksandra Jaremenko największym poparciem cieszy się aktor i komik Wołodymyr Zełenski, który w serialu „Sluha Narodu” gra rolę głowy państwa ukraińskiego. Może on liczyć na ponad 29% głosów. Na drugim miejscu uplasowała się była premier Julia Tymoszenko, którą w wyborach poprze najprawdopodobniej 17% głosujących. Na obecnego prezydenta Petro Poroszenko chęć oddania głosu deklaruje 15% respondentów. Prognozuje się, że były minister obrony Anatolij Hrycenko może uzyskać ponad 10% głosów. Wyniki te pokazują, że do drugiej tury wyborów może wejść Zełenski i Tymoszenko. Prezydentem zostałby ten pierwszy. Według ośrodka badań obecna głowa państwa przegrałaby w głosowaniu nawet w sytuacji, gdyby w drugiej turze spotkała się z Tymoszenko.

Chęć wzięcia udziału w wyborach prezydenckich deklaruje ponad 82% respondentów. Według różnych sondaży od 15% do 25% wyborców nie wie jeszcze, na kogo odda swój głos.

„Znaczenie tego czynnika różnie oceniają ukraińscy socjolodzy. Niektórzy sądzą, że ta grupa zadecyduje o tym, kto wygra wybory i może wpłynąć wręcz radykalnie na zmianę ich wyników w stosunku do tych prognoz”.

Korespondent zaznacza, że w tym roku Ukraińcy będą mogli wybierać spośród rekordowej liczby kandydatów – początkowo zarejestrowało się 44 pretendentów do fotela prezydenckiego. Ostatecznie na karcie do głosowania, która w tym roku ma aż 80 cm długości pojawi się 39 nazwisk.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

 

Ukraina: Rekordowa liczba kandydatów w wyborach prezydenckich. Do tej pory zarejestrowały się aż 42 osoby

Dzisiaj jest ostatni dzień rejestracji kandydatów na prezydenta Ukrainy. Do wczoraj centralna komisja wyborcza zarejestrowała 42 kandydatów. Ogółem wpłynęło 91 wniosków.

Jest to rekordowa liczba osób chętnych do objęcia tej funkcji od początku niepodległej Ukrainy

Każdy z kandydatów musi wpłacić kaucję w wysokości 2,5 mln hrywien – to ponad 300 tys złotych. Kaucja będzie zwrócona tylko tym kandydatom, którzy trafią do drugiej tury.

Część kandydatów to osoby, które jednak myślą o walce politycznej w perspektywie wyborów parlamentarnych, a te będą miały miejsce już jesienią tego roku. Start w wyborach prezydenckich to po prostu logiczny ciąg działalności ich formacji politycznej. [related id=”69009″]

Uzyskany wynik w wyborach prezydenckich będzie tez traktowany jako pewnego rodzaju sondaż dla partii. Będzie też wskazywać siłę lidera i pokazywać możliwości koalicyjne. Dla niektórych partii może być to sygnał, ze samodzielnie nie maja co się starać o wejście do ukraińskiego parlamentu.

Cześć kandydatów spełnia też kandydatów „technicznych”. Ich zadaniem jest po prostu osłabianie, lub wspieranie liderów sondażu

O taką rolę Julia Tymoszenko oskarżyła kandydata noszącego to samo nazwisko co ona czyli – Tymoszenko. Jurij Tymoszenko znajdzie się na karcie do głosowania obok liderki Batkiwszczyny. Łatwo sobie zatem wyobrazić, że przy takiej liczbie kandydatów może być to faktyczny problem dla wyborców i pomyłkowo mogą głosować nie na swojego kandydata.

Julia Tymoszenko oskarża prezydenta Poroszenkę, że to on stoi za kandydatem o takim samym nazwisku jak i ona. Jurij Tymoszenko to deputowany Rady Najwyższej do niedawna należący do frakcji Frontu Ludowego, czyli koalicjanta Bloku Petra Poroszenki. Jednak niedawno Front Ludowy wyrzucił go ze swojej frakcji za ignorowanie decyzji partii. Część obserwatorów uważa, że przyczyną był właśnie start Jurija Tymoszenko w wyborach prezydenckich.

W przypadku niepowodzenie Julii Tymoszenko w wyborach, może ona wykorzystać ona fakt obecności Jurija Tymoszenko na liście kandydatów, by oprotestować wynik wyborów.

Komentator polityczny Wołodymyr Cybulko uważa, że na wynik duży wpływ będzie miała frekwencja. Olbrzymia liczba kandydatów według Cybulki spowoduje, że wielu wyborców zignoruje I turę wyborów, a zmobilizuje się dopiero na II. Według eksperta oprócz tego na wybory będzie mieć negatywny wpływ fakt, że wielu mieszkańców Ukrainy przebywa poza jej granicami – według szacunków na terenie tylko Polski może przebywać ok 1,5 mln Ukraińców i w wiekszości są to w większości osoby będące wyborcami.

Nad przebiegiem wyborów mają czuwać obserwatorzy OBWE. Ukraina jednak nie życzy sobie, żeby wśród nich znaleźli się obywatele Federacji Rosyjskiej. Ukraiński parlament postanowił, że obserwatorami wyborów nie mogą być obywatele kraju, który jest uznany na Ukrainie za agresora, a taki status ma Rosja.

Ukraińska decyzja oburzyła OBWE. W specjalnym liście do MSZ Ukrainy dyrektorka Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka Ingibjörg Sólrún Gísladóttir stwierdziła, że taka decyzja jest bezprecedensowa i przeczy zobowiązaniom członków sygnatariuszy uczestników OBWE. Według dyrektor obserwatorzy OBWE reprezentują nie swoje kraje, lecz OBWE i kierują się ściśle określonym kodeksem

Ukraińscy działacze wielokrotnie wysławiali swoje krytyczne oceny pod kątem misji obserwacyjnej OBWE na wschodzie Ukrainy.. W powszechnym przekonaniu są oni mało skuteczni i nie zawsze obiektywni. Wśród ukraińskich żołnierzy powszechnym są określani jako… „towarzystwo ślepych”.

Wybory prezydenckie na Ukrainie odbędą się 31 marca tego roku.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

JN

Paweł Bobołowicz: Poroszenko ogłosił start w wyborach prezydenckich na Ukrainie

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko będzie ubiegał się o reelekcję. Wczoraj oficjalnie ogłosił swój udział w wyborach prezydenckich, które odbędą się 31 marca na Ukrainie.

29 stycznia na Ukrainie wspomina się bohaterów boju pod Krutami, czyli bitwy stoczonej w 1918 roku. Oddział 300 Ukraińców, głównie kijowskich studentów 120 km od Kijowa stoczył heroiczną walkę z czterema tysiącami bolszewickich wojsk. Większość ukraińskich obrońców zginęła podczas całodniowych walk, bolszewicy zamordowali też kilkudziesięciu studentów wziętych do niewoli. Bitwa pod Krutami jest nazywana ukraińskim Termopilami. I to właśnie ten dzień prezydent Petro Poroszenko wybrał na ogłoszenie swojej decyzji o uczestniczeniu w wyborach prezydenckich na kolejną pięcioletnia kadencję.

Poroszenko swoją decyzję ogłosił na Forum, które w nazwie nawiązywało do historycznego wydarzenia: „Od Krut do Brukseli. Idziemy swoją drogą”. Ponadto, stwierdził, że jego decyzja wynika z poczucia odpowiedzialności przed krajem, współczesnymi, przeszłymi i przyszłymi pokoleniami Ukraińców.

Podsumowując swoja pierwszą kadencję Poroszenko powiedział, że ma z czego być dumnym i ma za co przepraszać, ale uzasadniając swoja wolę kandydowania dodał, że nie można się zatrzymywać w połowie drogi rozbudowy państwa.

Poroszenko mówił także o kryzysie, który dotknął Ukrainę, o domowych budżetach, w których nie można związać końca z końcem i o Ukraińcach, którzy za granicę wyjeżdżają zdobywać wykształcenie oraz lepszą pracę. Jednocześnie prezydent Ukrainy powołał się na dane statystyczne Narodowego Banku Ukrainy, według którego następuje wzrost ekonomiczny. Dodatkowo stwierdził, że kryzys wywołany został wojną, agresją ekonomiczną i handlową blokadą ze strony Rosji już mija.

W relacjach z Rosją potrzebny jest pokój, „Zimny pokój, ale pokój” mówił prezydent Ukrainy. Według niego ludzie zmęczyli się wojną i wykorzystuje to rosyjska propaganda, a wybory na Ukrainie, to nie tylko wybory prezydenta, ale wybory osoby, która jest również zwierzchnikiem sił zbrojnych, a wojna, którą prowadzi Ukraina, to nie zabawa ołowianymi żołnierzykami, lecz walka z drugą, co do wielkości, armią świata.

Według Poroszenki, pokój oznacza odnowienie jedności terytorialnej Ukrainy, uznanie dla własnej drogi bez konieczności pytania Moskwy o zgodę gdzie Ukraina ma iść. Poroszenko jasno określił prozachodni kurs Ukrainy. Zapowiedział, że w 2024 roku Ukraina oficjalnie wystąpi z wnioskiem o przyjęcie do Unii Europejskiej. Również wyraził przekonanie, że Ukraina otrzyma i zacznie realizować plan działań niezbędnych do członkostwa w NATO.

Pomimo, że Poroszenko decyzję o kandydowaniu ogłosił wczoraj, to nie ma wątpliwości, ze kampanię prowadzi od dawna. I ostatnio może mieć coraz więcej powodów do zadowolenia. Jednym z takich powodów jest sukces z przyznaniem ukraińskiej cerkwi autokefalii, które stało się osią jego ostatnich działań. Jeszcze niedawno Porszenko znajdował się na trzecim miejscu wśród kandydatów na urząd prezydenta, a oprócz liderki sondaży Julii Tymoszenko wyprzedzał go komik Wołodymyr Zełenski. Według ostatnich badań socjologicznych przeprowadzonych przez ośrodek analityczny Demokratyczne Inicjatywy i Centrum Razumkowa pierwszą w rankingu prezydenckim pozostaję Julia Tymoszenko która może liczyć na 16 procent deklarujących udział w wyborach, ale na drugim miejscu jest już Petro Poroszenko, który ma prawie 14 poparcie. Wołodymyr Zełenski spadł na 3 pozycję z poparciem 9 procent. Takie wyniki oczywiście oznaczają, ze na Ukrainie odbędą się dwie tury wyborów – pierwsza tura przypadnie na 31 marca tego roku.

Centralna komisja Wyborcza zarejestrowała już 23 kandydatów chętnych do objęcia urzędu prezydenta Ukrainy.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

JN

Liderką sondaży do wyborów prezydenckich jest – wciąż niezarejestrowana – Julia Tymoszenko

31 marca na Ukrainie odbędą się wybory prezydenckie. Jak na razie Petro Poroszenko, obecny prezydent ma notowania gorsze, niż kontrkandydat komik – Wołodymyr Zełenskyj – relacjonuje Paweł Bobołowicz

 

Wśród kandydatów, którzy 31 marca zmierzą się przy urnach o fotel prezydenta, znajduje się Ihor Szewczenko, prawnik, były minister ekologii, Serhij Kapłin z Partii Socjaldemokratycznej; Witalij Skocyk, były szef partii Partii Agrarnej, wyrzucony z niej ц związku z naruszeniem statutu partii, startuje jako niezależny kandydat. Zarejestrował się też Wałentyj Naływajczenko, były szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, kandydował też będzie mer Lwowa i biznesmen Andrij Sadowy.

Problemy z rejestracją może mieć kandydat Partii Komunistycznej Petro Symonenko, głównie z powodu prób delegalizacji jego partii.  Nie zarejestrowali się na razie główni gracze, czyli kandydatka Batkiwszczyzny Julia Tymoszenko, liderka sondaży. Tuż za nią w sondażach jest – uwaga! – nie obecny prezydent Petro Poroszenko, a 40-letni komik i aktor Wołodymyr Zełenskyj.

Żeby móc kandydować, wszyscy kandydaci muszą wnieść kaucję w wysokości 2,5 miliona hrywien (350 tysięcy złotych), mieszkać od 10 lat na Ukrainie, mieć ukraińskie obywatelstwo i ukończone 35 lat.

mf