Dziennikarz Biełsatu: Łukaszenka wybrał wariant siłowy, bo tylko taki zna

Siarhiej Pieliasa o wyborach prezydenckich w Białorusi, aresztowaniu opozycyjnych polityków i poczuciu niesprawiedliwości.

Łukaszenka wybrał wariant siłowy, bo tylko taki zna.

Siarhiej Pieliasa informuje, że w czwartek został zatrzymany kandydat na prezydenta Wiktar Babaryka. Jest to dyrektor banku związanego z Gazpromem. Innym kandydatem miał być Siergiej Tichanowski , ale został on zatrzymany i aresztowany. Wobec tego zamiast niego postanowiła wystartować jego żona. Zebrała 110 tys. podpisów, czyli 10 tys. więcej niż potrzeba. Nie wiadomo jednak, czy władze białoruskie zarejestrują ją i Babarykę. Samo zatrzymanie tego ostatniego, nie wyklucza go z wyścigu wyborczego, gdyż

Nawet z zakładu karnego kandydat może kandydować.

Dziennikarz Biełsatu podkreśla, że ludzi oburza niesprawiedliwość działań rządzących na Białorusią.

K.T./A.P.

Lasota o zamieszkach w USA: Niedługo nastąpi reakcja na niszczenie sklepów i pomników. Wahadło pójdzie w drugą stronę

Irena Lasota o obaleniach pomników w Stanach Zjednoczonych, przemówieniu Donalda Trumpa, książce Boltona i rosyjskich wpływach w USA.


Irena Lasota mówi, że protestujący po śmierci czarnoskórego George’a Floyda niszczą wszelkie pomniki. Wśród tych ostatnich były nie tylko te poświęcone Konfederatom, ale także monument poświęcony abolicjoniście i pomnik Jerzego Waszyngtona. Przedstawienie Tadeusza Kościuszki został pomazany. Lasota stwierdza, że jest to spowodowane nieuctwem protestujących. Nie sądzi, aby był to zaczątek rewolucji. Sądzi, że niedługo nastąpi reakcja na niszczenie sklepów i pomników, a „wahadło pójdzie w drugą stronę”. Ameryka nie stanie się dyktaturą.

Ponadto dziennikarka komentuje wybory prezydenckie w USA. Wiec Donalda Trumpa nie cieszył się tak dużą frekwencją, jak się spodziewali organizatorzy. Media prezydentowi przychylne starały się nie pokazywać tego, a media przeciwne wręcz przeciwne. Wystąpienie Trumpa przypominało zdaniem korespondentki przemowy Nixona. Zarzuca prezydentowi, że niepotrzebnie dzielił w swym wystąpieniu Amerykanów na białych, których pomniki są obalane i czarnych, którzy je obalają. Lasota dostrzega także podobieństwo między jego przemówieniem, a wypowiedziami prezydenta Lecha Wałęsy, które poprzedzały tzw. wojnę na górze.

Lasota mówi o książce Johna Boltona, do niedawna jednego z najbliższych współpracowników Donalda Trumpa, pt. „The Room Where It Happened” (ang. „Pokój, w którym to się zdarzyło”). Inną ważną kwestią jest wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie. Tego samego dnia w Moskwie będzie mieć miejsce przeniesiona z maja defilada wojskowa z okazji 75. rocznicy zakończenia II wojny światowej.

Mówi także o wpływach rosyjskich w Stanach. Trump zdaniem rozmówczyni Łukasza Jankowskiego bardziej wierzy Putinowi niż własnym służbom. Obecnie Rosja jest osłabiona m.in. przez spadek cen ropy.

K.T./A.P.

Historyczny rajd drogami i bezdrożami Ukrainy po miejscach, gdzie przed stu laty toczyły się walki przeciwko bolszewikom

Nasza akcja „Rok 1920 – Pamięć w czasach zarazy” się nie zakończyła. Przejechaliśmy już ponad 3000 km i wciąż szukamy miejsc chwały polskiego i ukraińskiego oręża i miejsc pochówku naszych bohaterów.

Paweł Bobołowicz

Paweł Bobołowicz i Dmytro Antoniuk | Fot. Ołeh Semeniuk

Czas epidemii sparaliżował także na jakiś czas moją pracę reporterską. (…) Cały czas miałem też w pamięci fakt, że legną w gruzach pomysły uczczenia 100 rocznicy polsko-ukraińskiego braterstwa broni, że w setną rocznicę wyzwolenia Kijowa nie przejdzie Chreszczatykiem polsko-ukraińska parada, tak jak miało to miejsce 9 maja 1920 roku. I że nie odbędę planowanej radiowej wyprawy motocyklowej szlakiem 1920 roku na Ukrainie.

Drzwi w zrujnowanym kościele rzymskokatolickim w Czarnuszowicach | Fot. P. Bobołowicz

Jeszcze przed epidemią z moim druhem, ukraińskim dziennikarzem, krajoznawcą, przewodnikiem Dmytrem Antoniukiem mieliśmy też własny pomysł na uczenie 100 rocznicy wyzwolenia Kijowa z bolszewickich rąk. Plan był prosty: może w mundurach z epoki, a może z polskimi i ukraińskim flagami przejedziemy wynajętym tramwajem historyczną trasą z podkijowskiej Puszczy Wodycy do serca ukraińskiej stolicy. (…)

Instytut Polski rozpoczął wielką, dwujęzyczną akcję informacyjną o 1920 roku w internecie, wystawa w kijowskim metrze została przesunięta na czas po kwarantannie, ale jednak mieliśmy poczucie, że tak tej sprawy nie możemy zostawić. (…) Jeśli nie możemy wjechać tramwajem, nie odbędzie się wspólna parada rekonstruktorów, to może chociaż pojawimy się w centrum Kijowa w mundurach z epoki, może we dwóch staniemy z flagami polską i ukraińską 9 maja na Chreszczatyku! To przecież nie naruszy przepisów kwarantanny. A że mundury były we Lwowie, to może jadąc po nie, odwiedzimy cmentarze, gdzie pochowani są żołnierze 1920 roku, zapalimy znicze, zmówimy modlitwę.

W drodze do Wapniarki – ksiądz proboszcz Stanisław Stwórka przy krzyżu z polską inskrypcją na cmentarzu w Komargrodzie | Fot. P. Bobołowicz

Gdy nasz pomysł ogłosiliśmy na antenie Radia Wnet, pierwszy odezwał się ksiądz proboszcz Stanisław Swórka z podwinnickiego Tomaszpola – z zaproszeniem i opowieścią o walkach polskiego lotnictwa w czasach Operacji Kijowskiej. Lotnisko dla poznańskich samolotów znajdowało się w Wapniarce. Wiadomość od księdza Stanisława była dla nas silnym impulsem: musimy to zrobić i nam się to uda! (…)

Kwatera polskich żołnierzy 1920 roku w Barze na Podolu | Fot. P. Bobołowicz

I potem zaproszenia, sygnały, kolejne historie posypały się jak lawina. Zrozumieliśmy, że 9 maja może stać się momentem kulminacyjnym akcji, ale na pewno tak samo ważne jest przypomnienie o walkach i bohaterach 1920 roku i miejscach z nimi związanych na olbrzymim obszarze dzisiejszej Ukrainy. W czasie pierwszego etapu naszej wyprawy byliśmy m.in. w Nowogrodzie Wołyńskim, Susłach, Korcu, Równym, Zdołbunowie, Lwowie, Żółtańcach, Horpinowie, Pawłowie, Łopatyniu, Nowym Witkowie, Czornuszowicah, Żurawnikach, Zborowie, Tarnopolu, Strusowie, Latyczowie, Barze, Brajłowie, Tomaszpolu, Wapniarce, Tulczynie, Strutynce, Lipowcu, Nemirowie i Winnicy.

Upamiętnienie żółnierzy Ukraińskiej Armii Halickiej w Barze na Podolu | Fot. P. Bobołowicz

Wyjeżdżając z Kijowa, nie mieliśmy żadnego konkretnego planu – było za mało czasu na przygotowania. Wiedzieliśmy, że chcemy dotrzeć do Równego, potem Beresteczko (do którego wciąż jeszcze nie dojechaliśmy) i planowany nocleg we Lwowie.

Cały artykuł i fotoreportaż Pawła Bobołowicza pt. „Rok 1920. Pamięć w czasach zarazy” znajduje się na s. 10–11 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł i fotoreportaż Pawła Bobołowicza pt. „Rok 1920. Pamięć w czasach zarazy” na s. 10–11 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zanim ustawicie się w kolejce po cudowną szczepionkę przeciwko chorobie covid-19/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Wprowadźmy do organizmu parę szczepów. Może zaatakują nas te same szczepy wirusa i dzięki wcześniejszemu uodpornieniu się nie zachorujemy. Tylko dlaczego miałyby nas zaatakować te same szczepy?

Najpierw postawię śmiałą tezę: wirusy i bakterie też chcą żyć! Wysnułem ją po lekturze dwóch książek o szczepieniach i kilku rozmowach z przeciwnikami i zwolennikami szczepień. Obrona tej tezy, dla mnie niepodważalnej, pozwoli nam zrozumieć, czym są szczepionki. Szczepić czy nie szczepić siebie i swoich dzieci. A przede wszystkim pozwoli zrozumieć, kim my jesteśmy. Zatem…

Dla wirusów, bakterii i innych mikrobów jesteśmy całym światem, jaki został im dany. Jesteśmy dla nich kosmosem. Naturalnym środowiskiem życia i rozwoju. Terenem walki i wzajemnego blokowania wpływów. Hasają po naszej skórze, wdychamy je z każdym haustem powietrza. Znajdują się w naszych płucach, jelitach i wszystkich innych organach wewnętrznych. Bez nich nie moglibyśmy żyć, bo odpowiadają za podstawowe funkcje życiowe człowieka. Są w równym stopniu potrzebne nam, jak my im.

Ważą łącznie prawie 1,5 kg. Tyle samo, co mózg człowieka. Ktoś z Was chciałby nagle pozbawić się 0,5 kg mózgu? Nie sądzę. To chyba nie byłoby zbyt mądre posunięcie. Dlaczego zatem bez większej refleksji chcemy się pozbawić 0,5 kg mikrobów zamieszkujących nasz organizm? Bo uważamy, że tak będzie dla nas lepiej. A dlaczego tak uważamy? Bo przekonują nas do tego lekarze i przekonują nas do tego politycy wszelkich opcji. Jedni i drudzy usilnie nam wmawiają, że wszelkiego rodzaju medykamenty, a zwłaszcza szczepionki, produkowane przez pięć światowych koncernów farmaceutycznych, zwolnią nas od myślenia i dbania o własny organizm. O własne zdrowie.

Namnożyło się w naszym organizmie za dużo bakterii, które szkodzą naszemu zdrowiu? – zabijmy je specjalną trucizną na bakterie. Namnożyło się za dużo wirusów, osłabiających chwilowo nasz organizm i wywołujących przymusowy pobyt w łóżku? – wytrujmy je specjalną trucizną na wirusy. A najlepiej wprowadźmy do organizmu parę szczepów. Może zaatakują nas te same szczepy wirusa i dzięki wcześniejszemu uodpornieniu się nie zachorujemy. Tylko dlaczego miałyby nas zaatakować te same szczepy? Nie traktujmy wirusów jak idiotów.

Słuchając lekarzy i polityków, opłacanych przez te same koncerny farmaceutyczne, przestajemy rozumieć nie tylko świat, ale też własny organizm. I bezmyślnie, choć zwykle w dobrej wierze, pozwalamy niszczyć swój system odpornościowy. Przecież żaden producent leków i realizujący jego plan lekarz nie mówi nam, że lekarstwo (=trucizna na mikroby) zabije także dobre mikroby.

Żaden lekarz oficjalnego lecznictwa nie powie nam, że większość dolegliwości możemy usunąć, stosując odpowiednią higienę życia i dobrą dietę. Że trzeba dobrą dietą, witaminami i mikroelementami wspomóc nasze dobre bakterie. I to im wystarczy, żeby zniwelowały zbyt duży wpływ złych bakterii i przywróciły do stanu równowagi, do zdrowia, nasz organizm.

Zajmijmy się na chwilę naszymi dziećmi, bo to one najczęściej padają ofiarą koncernów farmaceutycznych oraz polityków i lekarzy będących na ich liście płac. Noworodki nie potrafią się jeszcze same obronić. Dlatego już pierwszego dnia po przyjściu na świat szprycuje się je dwiema szczepionkami. Na gruźlicę i zapalenie wątroby typu B. Nie mając przebadanego organizmu nowo narodzonego dziecka, wykrytych przeciwwskazań i zagrożeń dla życia i prawidłowego rozwoju. A potem obowiązkowo szczepi się je jeszcze 19 razy (w sumie 31 szczepionek) przed ukończeniem 18 miesiąca. Żeby nie chorowało na odrę, różyczkę, świnkę, ospę wietrzną, koklusz, błonicę, polio, tężec, pneumokoki. Zespolonymi, obciążającymi szczepionkami, zawierającymi dodatkowo truciznę w postaci rtęci lub aluminium.

Szczepi się je w momencie, gdy mają jeszcze naturalną odporność z łona matki i mogą wzmacniać ją, karmiąc się jej mlekiem. Szczepi się je po to, żeby w wieku lat 2, 5, 8, 12 nie zachorowały. Ale tym samym nasze dzieci nie nabędą naturalnej odporności, chroniącej je przez całe życie. Do 19 roku życia szczepi się je jeszcze 5 razy (9 szczepionek). Potem, już jako rodzice, nie przekażą tej odporności swoim dzieciom. Ponieważ zarazem szczepionki nie działają dłużej niż kilka lat, zachorowanie na chorobę dziecięcą w okresie dojrzewania lub w wieku dojrzałym może skończyć się tragicznie.

Zwiększając liczbę niepotrzebnych szczepień o dodatkowe, nieobowiązkowe, ale często wmuszane 5 lub 6 w 1, nie zwiększamy, ale zmniejszamy odporność całej populacji, w tym przyszłych pokoleń.

Zamiast wzmacniać dobrą dietą, odpowiednią suplementacją i higieną nasze pożyteczne mikroby, zabijamy je. Niszczymy wojska obronne naszego organizmu. A próbując zabić złe mikroorganizmy, zmuszamy je do większej agresji, do ewoluowania w kierunku coraz bardziej dla nas groźnym. Co oczywiście finalnie może zakończyć się zwycięstwem farmacji… i naszą śmiercią.

Reasumując:

1. To choroby wieku dziecięcego wywołane przez wirusy lub bakterie wzmacniają nasz organizm, naszą odporność.
2. Szczepionki, wbrew gołosłownej obietnicy, niszczą naszą naturalną odporność zbiorową i osłabiają przyszłe pokolenia.
3. Konserwanty szczepionek, jak rtęć, i wzmacniacze, jak aluminium, są prawdopodobną przyczyną tragicznych skutków ubocznych. Takich, jak autyzm i inne zaburzenia neurologiczne i immunologiczne.

4. Jest absolutnie wbrew logice szczepienie zdrowych organizmów. Szczepić, jeżeli już, powinniśmy jednostki słabe, z grupy ryzyka lub podróżujące w rejony epidemiczne.
5. Chyba, że mamy żyć jedynie dla coraz większych zysków koncernów farmaceutycznych.

A teraz zmierzmy się z ostatnim mitem, jakim próbuje się nas mamić przy okazji wirusa covid-19: Dla dobra społecznego musimy zaszczepić wszystkich. A niezaszczepieni będą stanowić zagrożenie publiczne. Mit jest forsowany wbrew dotychczasowemu kanonowi branży medycznej, że osiągamy odporność stadną, gdy większa część populacji staje się odporna na infekcję. To znaczy przechoruje ją.

Cóż, wygląda na to, że lawinowo rosnące w ostatnich dziesięcioleciach zyski koncernów farmaceutycznych przekładają się na tę drastyczną zmianę w myśleniu lekarzy i polityków. Ale chyba nie chodzi tylko o zyski koncernów. Przecież te 10% populacji, które nie da się po dobroci zaszczepić (pochwalę się: jestem tu ja, Jan Kowalski, i Edyta Górniak 🙂 ), nie jest istotne ze względu na zysk.

Czas na konkluzję. To wrogowie naszej wolności i naszej cywilizacji opartej na Bożych Przykazaniach, w postaci Billa Gatesa, Georga Sorosa i innych, WHO i Chin, chcą z nas wszystkich zrobić swoich niewolników. To dlatego zmuszani jesteśmy do noszenia tych durnych maseczek, które mogą jedynie wykończyć nasze zdrowie. To dlatego jesteśmy zamykani w swoich mieszkaniach, ale możemy pójść na zakupy. Ale już nie do kościoła. To dlatego zmuszani jesteśmy do postrzegania wczorajszych bliźnich jako dzisiejszych wrogów zagrażających naszemu życiu. 10% margines wolności w zniewolonym świecie to zbyt duże ryzyko buntu chwilowo zniewolonych. I ryzyko upadku totalnego systemu właśnie wprowadzanego w życie.

Czy mamy jakąś szansę? Jako realista, który wierzy w Boga, w śmierć doczesną i życie wieczne, odpowiem: mamy! Potęga globalnych koncernów farmaceutycznych i WHO, globalnych spekulantów i Chin, zagrażających wspólnie naszemu światu wolności, może jeszcze zostać powstrzymana i złamana.

Ale dokonać się to może jedynie pod przywództwem Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Imperium Wolności, które jeszcze dysponuje potencjałem ekonomicznym, militarnym i moralnym, może tę wojnę wydaną naszej cywilizacji wygrać. Musi jedynie wykorzystać ostatni niezbędny składnik – potencjał wolnych ludzi.

Jan A. Kowalski

PS Przyznam się. To był 4 odcinek cyklu: Powody, dla których Imperium Wolności może upaść, ale bałem się, że nie przeczytacie 🙂

Nie oczekuję zbyt wiele od opozycji. Chciałbym tylko, by podjęła rzeczową rywalizację / Felieton Zbigniewa Kopczyńskiego

Nie mam też zbyt wygórowanych oczekiwań wobec rządzących. Chciałbym jedynie, by w ramach swoich możliwości dążyli do realizacji oczekiwań wyborców, a nie zastanawiali się, jak dogodzić opozycji.

Naprawdę nie mam zbyt wygórowanych oczekiwań wobec opozycji. Chciałbym jedynie, by przedstawiła jako tako spójny program tego, co ma zamiar zrobić po przejęciu władzy. Bycie antypisem, totalna negacja wszystkiego i powrót do tego, by było jak było, nie jest żadnym programem. To, jak było, Polacy ocenili dokładnie wtedy, kiedy to było.

Naprawdę nie mam zbyt wygórowanych oczekiwań co do kandydatów opozycji. Nie wymagam, by były to orły intelektu. Wystarczy, by potrafili jako tako składnie i logicznie mówić bez wpadek. No, przynajmniej nie w każdym wystąpieniu.

Naprawdę nie mam zbyt wygórowanych oczekiwań i nie wymagam zbyt wiele od opozycji. Chciałbym jedynie, by walcząc o praworządność, w przerwach między intensywnym wymachiwaniem Konstytucją, choć pobieżnie ją przejrzała. Nie wypowiadałaby wtedy takich kuriozalnych żądań jak to, by prezydent wybierał pierwszego prezesa Sądu Najwyższego jedynie wśród kandydatów uzyskujących poparcie większości sędziów. Czy wygłaszający to żądanie przewodniczący Budka policzył, że taki kandydat może być tylko 1 (słownie: jeden)? Chciałby zatem postawić prezydenta w sytuacji klienta kupującego Forda T, mogącego wybrać samochód w dowolnym kolorze pod warunkiem, że byłby to kolor czarny.

Nie wiem, na jakiej podstawie liderzy Platformy w wywnioskowali, że w razie upływu kadencji prezydenta przed ogłoszeniem wyniku wyborów, jego obowiązki przejmuje marszałek Senatu. Konstytucja tylko raz wspomina o marszałku Senatu w takiej roli – gdy nie będzie mógł tego uczynić marszałek Sejmu. Wtedy i tylko wtedy.

Skąd więc u liderów Platformy ta pewność objęcia funkcji prezydenta przez marszałka Senatu po 6 sierpnia? Czyżby liczyli na to, że pani marszałek gdzieś poleci i wszystko się zmieni?

Nie mam zbyt dużych oczekiwań wobec opozycji. Chciałbym jedynie, by zachowała się jak ludzie dorośli i podjęła rzeczową rywalizację na programy i argumenty, a nie biegała ze skargą za granicę jak maluch, wołający po awanturze w piaskownicy starszego brata, który, nie dociekając racji, zawsze będzie bronił swego. Czy ci politycy, bywali w świecie, a szczególnie w Europie, nie zauważyli, że są jedynymi donoszącymi na własne państwo i żądającymi jego ukarania? Takie to dziecinne: niewiara we własne siły i liczenie na pomoc starszych i mądrzejszych.

Nie mam zbyt wygórowanych oczekiwań wobec opozycji, chodzi mi tylko o minimum logiki w jej argumentacji. Jak logicznie wytłumaczyć, że sam kontakt z kopertą wyborczą to zapowiedź niechybnej śmierci, a kilka dni później podpisywanie list z poparciem dla nowego kandydata Platformy i tłumy zgromadzony na jego wiecach – jeszcze nieoficjalnie wyborczych – nie zagrażają niczyjemu zdrowiu?

Nie mam też zbyt wygórowanych oczekiwań wobec rządzących. Nie oczekuję spełnienia wszystkich obietnic. Nie chcę tracić miejsca i czasu na omawianie tych niespełnionych, a jest ich trochę. Chciałbym jedynie, by lepiej lub gorzej, w ramach swoich możliwości, dążyli do realizacji tego, czego oczekują od nich wyborcy, a nie zastanawiali się, jak dogodzić opozycji. By zrozumieli, że opozycję zadowoli jedynie bezwarunkowa kapitulacja. Próby rozwiązania kompromisowego, wyjście opozycji naprzeciw, dawanie prezentów i tak spotka się z totalną krytyką, a realizowane w tym celu szybkie i gwałtowne zmiany prawa powodują tylko psucie tego prawa, a tym samym psucie państwa.

Zbigniew Kopczyński

16.06. 2020 r. zmarła Maria Szcześniak – patriotka, opozycjonistka w PRL, działaczka Solidarności, dziennikarka, pisarka

W 1999 r. wydała książkę „Idź i zabij”, którego kanwą były zapiski z procesu dotyczącego pacyfikacji kopalni Wujek, którego była obserwatorką i relacjonowała jego przebieg dla Tygodnika Solidarność.

Pożegnanie Marylki

Marylka Szcześniak odeszła 16 czerwca 2020 r. w szpitalu w Chorzowie.

Była znaną obserwatorką procesu zomowców uczestniczących w pacyfikacji Kopalni „Wujek” 16 grudnia 1981 r., kiedy zginęło 9 górników. Dopiero w III RP członkowie plutonu ZOMO stanęli przed sądem. Trudno jednak było skazać rozkazodawców – Jaruzelskiego i Kiszczaka. Maria Szcześniak razem ze śp. Jolantą Gardynik z Gliwic obserwowały wszystkie rozprawy toczącego się procesu. W tym czasie była wielokrotnie zastraszana i szykanowana. W 1993 r. policja wkroczyła do jej mieszkania, pobiła matkę i wyprowadziła jej kolegę, z którym działała w Ruchu dla Rzeczpospolitej.

W 1999 r. wydała książkę „Idź i zabij”. Wykorzystała w niej zapiski z procesu dotyczącego pacyfikacji kopalni „Wujek”. Za tę książkę została nagrodzona dyplomem Literackiej Nagrody Solidarności przez NSZZ „Solidarność” oraz Stowarzyszenie Literatów Polskich. W 1999 r. „Idź i zabij” została uznana za książkę roku.

Maria Szcześniak urodziła się 18.01.1965 r. w Katowicach. Skończyła Liceum Ogólnokształcące im. Juliusza Ligonia. Już w latach szkolnych kolportowała w szkole niezależną prasę, między innymi „Ucznia Polskiego”. Na przerwach organizowała spotkania polityczne i modlitewne. Była wzywana do dyrekcji i straszono ją niezdaniem matury.

Maria Szcześniak z ojcem Marianem i kolegą z Solidarności Jackiem Jagiełką | Fot. archiwum prywatne

Podczas studiów na Wydziale Nauk Społecznych współpracowała z podziemnym NZS-em i KPN (J. Lipski, K. Błażejczyk, S. Sowa, P. Szmajdziński i J. Kustra) Była kolporterką i przywiozła z Uniwersytetu Jagiellońskiego powielacz. W 1985 r., w rocznicę zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki, w parafii św. Floriana w Chorzowie zorganizowała montaż słowno-muzyczny. Konsekwencją była interwencja SB u dziekana i zablokowanie jej studiów na kierunku dziennikarstwa.

Po obronie pracy magisterskiej w 1989 r. rozpoczęła pracę w biurze prasowym NSZZ Solidarność. Działała w Chorzowskim Komitecie Obywatelskim, gdzie pełniła funkcję redaktor naczelnej „Górnoślązaka”. W 1990 r została uhonorowana medalem „Zasłużony dla Kultury” miasta Chorzowa. Podczas pracy w Zarządzie Regionu Solidarności była redaktor naczelną „Gazety Górniczej” i śląską korespondentką „Tygodnika Solidarność”. Relacjonowała w nim proces plutonu specjalnego ZOMO o zabicie 9 górników z KWK „Wujek”. Regularnie współpracowała z tygodnikiem „Nasza Polska”, redakcją „Naszego Dziennika” i Radiem Maryja.

Pełniła funkcję rzecznika prasowego Komitetu Budowy Pomnika ku czci Górników KWK „Wujek”. Była też rzecznikiem Komitetu Pamięci i rodzin ofiar.

W latach 1998–2002 należała do Zarządu Regionu Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności oraz była delegatką na Zjazd Krajowy. Działała w Lidze Republikańskiej i we władzach naczelnych Ruchu dla Rzeczpospolitej, a po 1995 r. była przewodniczącą Zarządu Wojewódzkiego RdR.

W 1998 została odznaczona Złotą Odznaką Honorową „Za Zasługi dla Województwa Śląskiego”, a w 2001 r. – Srebrnym Medalem Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej, nadawanym przez Radę Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa.

Po śmierci matki rozchorowała się i od 2000 roku miała coraz większe problemy ze zdrowiem. Od 2006 r. była na rencie, a od czerwca 2015 r. wraz z ojcem mieszkała w DPS im K. Jaworka w Chorzowie.

Historia Marylki jest niestety przykładem na to, że różni hochsztaplerzy brylują i prosperują, a prawdziwi, cisi bohaterowie i patrioci skazywani są na niebyt.

Żegnaj, Przyjaciółko!

Jadwiga Chmielowska

Msza św. pogrzebowa śp. Marii Szcześniak odbędzie się 23 czerwca we wtorek o 9.00 w kaplicy pw. św. Jadwigi na cmentarzu przy ul. Drzymały w Chorzowie (przy ZUS). Po mszy nastąpi pogrzeb na tamtejszym cmentarzu.

„Eksperyment wołyński” wojewody Henryka Józewskiego. Geneza Katynia (III): polityka narodowościowa II Rzeczpospolitej

Czym narazili się Polacy, że eksterminowano ich na taką skalę, że do tego dzieła przystąpiły wspólnie dwa totalitaryzmy? W kolejnych wydaniach „Kuriera WNET” staram się na to pytanie odpowiedzieć,

Wojciech Pokora

Polska odrodziła się w całkowicie specyficznym okresie, w czasie krzepnięcia na Wschodzie rządów bolszewików, mających w planie rozpętanie światowej rewolucji. Plany te pokrzyżowała im Polska. W tym roku świętować będziemy setną rocznicę militarnego zwycięstwa nad bolszewikami.

Jednak duża część Polaków miała jeszcze w planie zwyciężyć z bolszewikami na innych frontach, także prowadząc grę wywiadowczą, dyplomatyczną i polityczną. Idei konfederacji, którą zaczęto wdrażać na Wschodzie, zaczynając od czterech republik – Ukrainy, Białorusi, Rosji i Zakaukazia, a kończąc w momencie rozpadu w 1991 roku na piętnastu – Polska przeciwstawiła ideę federacyjną.

Koncepcję tę zaprezentował Józef Piłsudski w kontrze do promowanej przez Romana Dmowskiego idei inkorporacyjnej, zakładającej wcielanie do Polski tych ziem, której ludność dałoby się zasymilować i spolonizować. (…)

Józef Piłsudski natomiast marzył o utworzeniu bloku państw skonfederowanych z Polską, utworzonych z niepodległej Litwy, Białorusi i Ukrainy. Mniejszości, które znalazły się na terytorium II Rzeczypospolitej, miały natomiast cieszyć się autonomią i dążyć do rozsadzenia ZSRR po „narodowych szwach”.

Postawa ta znalazła wyraz w polityce państwowej realizowanej wobec mniejszości po zamachu majowym w 1926 roku. Rząd Kazimierza Bartla przyjął „Wytyczne dla władz rządowych w sprawie stosunku do mniejszości narodowych”. Zerwano z dotychczasową polityką asymilacji narodowej na rzecz koncepcji asymilacji państwowej. Odtąd mniejszości narodowe nie były na siłę przekształcane w Polaków, a postanowiono zadbać o ich lojalność jako obywateli, z zachowaniem odrębnej tożsamości. Przyjęto założenie, ze polityka asymilacyjna powinna w pierwszej kolejności zaspokajać potrzeby mniejszości w zakresie spraw natury gospodarczej i kulturalnej. Ponadto postanowiono usprawnić administrację w ten sposób, by realizowała ona postulaty mniejszości w zakresie lokalnym. Zapowiedziano zniesienie przepisów z okresu administrowania poszczególnymi regionami obecnej Rzeczpospolitej przez państwa zaborcze, w ten sposób, by nie ograniczały już życia narodowego i religijnego mniejszości narodowych. Zastrzeżono przy tym, że państwo nie pozwoli na żadne działania mniejszości narodowych, godzące w dobro i interes państwa.

Raporty MSW z tego okresu wskazują, że mniejszości przyjęły dojście Piłsudskiego do władzy w większości z nadzieją.

Mniejszość niemiecka skupiła się na rozbudowie życia wewnątrz swojej wspólnoty narodowej, niezależnie od życia społeczeństwa polskiego, bardzo mocno reagując na wydarzenia w Rzeszy Niemieckiej i na zewnątrz, w stosunkach z państwem polskim wykazując jedność (bez względu na wewnętrzne podziały polityczne pomiędzy poszczególnymi organizacjami). Istniało wówczas 7 głównych niemieckich partii politycznych na terenie Polski, z których wywodziła się reprezentacja parlamentarna, składająca się z 17 posłów i 5 senatorów.

Mniejszość ukraińska (nazywana w raportach nadal jako „ruska” lub „rusińska”) także żywo reagowała na sytuację w Rzeszy Niemieckiej. Raportowano, że w napięciu reagowała na niemiecką propagandę dotyczącą rewizji granic Rzeczpospolitej, karmiąc się nadzieją, że sytuacja, gdy rosnące w siłę Niemcy zmuszą Polskę do zgody w sprawie rewizji niemieckich granic wschodnich, wydźwignie znów na arenę międzynarodową sprawę wschodnich granic Polski, w tym kwestię ukraińską. Nowa polityka władz polskich spowodowała rozwój ukraińskich organizacji i stowarzyszeń społecznych, takich jak „Proświta” czy „Ridna Szkoła”, a także ukraińskiej prasy. Uaktywnił się Ukraiński Komitet centralny skupiający Ukraińców Naddnieprzańskich (petlurowców). Wciąż jednak zwalczano wszelkie przejawy ukraińskiej irredenty i obserwowano przemianę ideową obozu wojskowego. Ukraińska Organizacja Wojskowa ustąpiła miejsca Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, a związani z nią przedstawiciele mniejszości ukraińskiej prowadzili przeciwko Polsce działalność wywiadowczą i szpiegowską.

Bardzo aktywni zrobili się Białorusini. Uznano, że skoro „na czele Polski stoi demokratyczny rząd Bartel-Piłsudski”, jak pisało „Biełaruskaje Słowo”, pora wrócić do koncepcji federacji polsko-ukraińsko-białoruskiej i w obliczu rozpadu Związku Sowieckiego zacząć wprowadzać reformę rolną. Szybko nastroje zaczęły się jednak radykalizować i hasło reformy rolnej podchwyciła BWR Hromada, zmieniając wektor działań na antypolski. Spowodowało to reakcję władz Polski i rozwiązanie organizacji oraz aresztowanie wywodzących się z niej posłów.

Dużą zmianą był stosunek do ludności żydowskiej. Po przewrocie majowym kwestia żydowska przestała być uznawana za najgroźniejszą obok ukraińskiej dla bezpieczeństwa wewnętrznego państwa. Jednocześnie swój stosunek do państwa zmieniła mniejszość żydowska.

Z jednym wyjątkiem. Żydowskie organizacje lewicowe głosiły, że należy przyjąć postawę antysanacyjną, bowiem polityka rządu przynosi korzyść jedynie warstwom bogatym, ogół społeczeństwa żydowskiego natomiast nie odczuwa zmian na lepsze. Mniejszość żydowska miała swoje przedstawicielstwo w Sejmie w postaci 34 posłów skupionych w Kole Żydowskim i 12 senatorów w Klubie Senatorskim.

W grudniu 1928 roku wojewodą wołyńskim został Henryk Józewski. Decyzja ta była wprost związana z nową polityką Rzeczpospolitej wobec mniejszości narodowych. (…) Uznano zatem kwestię narodowości za sprawę polityczną, w tym sensie, w jakim rozumiana była w I Rzeczypospolitej.

Jednostka obdarzona szacunkiem władzy, mogąca kultywować swoje tradycje i kulturę, czująca instytucjonalne wsparcie, samodzielnie dokona wyboru lojalności wobec takiego państwa. Polskość nie musi być kwestią pochodzenia narodowego, a może stać się wyborem, jak to już zresztą miało w historii miejsce.

Przyjęto zatem koncepcję narodowej asymilacji mającej na celu nie wynarodowianie, a wzajemne przenikanie się narodów. W takiej koncepcji proces zachodzi jednak w dwóch kierunkach, będzie zatem następować także w jakimś stopniu wzajemne przenikanie się kultur i asymilacja narodowa Polaków. Z tego powodu koncepcja ta nie mogła przypaść do gustu nacjonalistom z obu stron. Jednak w momencie, gdy Józewski obejmował swój urząd na Wołyniu, nie nacjonaliści byli największym zagrożeniem. Problemem był komunizm.

[Józewski] Postanowił udowodnić Ukraińcom, że Rzeczpospolita jest dla nich lepszym sojusznikiem niż partia komunistyczna. Droga ta dziś nazywana jest eksperymentem wołyńskim.

Polegała na tym, żeby wspomóc narodziny nowoczesnego narodu ukraińskiego. W tym celu należało wesprzeć ukraińską kulturę i przedsiębiorczość.

Cały artykuł Wojciecha Pokory pt. „Polityka narodowościowa II Rzeczpospolitej. Dlaczego doszło do Katynia? (III)” znajduje się na s. 7 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Wojciecha Pokory pt. „Polityka narodowościowa II Rzeczpospolitej. Dlaczego doszło do Katynia? (III)” na s. 7 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Pyffel: Hongkong stanie się takim postkolonialnym skansenem. Chiny ogłosiły, że to nie będzie już pokojowe zjednoczenie

Radosław Pyffel o konfliktach granicznych Chin z Indiami i Japonią, stanowisku tej ostatniej ws. Hongkongu oraz o przyszłości byłej brytyjskiej kolonii i Tajwanu.

 

Radosław Pyffel odnosi się do starć na spornej granicy Indii i Chin. Została ona wytyczona w rezultacie zwycięskiej dla Państwa Środka wojny z Indiami w 1962 r. Obecnie jednak żołnierze chiński zaczynają wchodzić na tereny do których Pekin nie rościł sobie praw przez ostatnie 58 lat.

W Indiach odebrano to bardzo emocjonalnie palone są chińskie flagi i palone są portrety Xi Jinpinga. Chiny nie reagują tak emocjonalnie nie podają liczby żołnierzy, która zginęła w tym starciu.

Chiny mają spory terytorialne nie tylko lądowe z Indiami, ale też na morzu z Japonią i Wietnamem. Rozmówca Jaśniminy Nowak komentuje także sinojapoński spór o wyspy Senkaku/Diaoyu. Chodzi o niezamieszkałe wyspy, które w 1895 r. zostały włączone przez Japonię do prefektury Okinawa. Wraz z nią były one po wojnie pod okupacją amerykańską do 1972 r., po czym wróciły do Japonii. Kierownik studiów „Biznes chiński” na Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie wskazuje, że konflikt o wyspy rozgorzał w 2012 r., gdy rząd japoński wykupił wyspy z rąk prywatnych. Od tego czasu dochodzi co jakiś czas do prowokacji ze strony Chin naruszając przestrzeń morską archipelagu, zwanego przez Chińczyków Diaoyutai, czyli „platforma do połowu ryb”. Gość „Kuriera w samo południe” zauważa, że określenie to pokazuje, że

Teoretycznie te wysepki nie są niczym istotnym.

Japonia jest jednak, jak zauważa, “jest takim wygodnym trochę sparingpartnerem” dla Chin. Nastroje antyjapońskie są rozbudzane przez Pekin z powodu polityki wewnętrznej:

Tak było w 2012 r., kiedy trwała walka o władzę między Xi Jinpingiem, a Bo Xilaiem. […] Używano też tych nastrojów antyjapońskich, które sprowokowały bardzo emocjonalne reakcje – na ulicach chińskich miast niszczono japońskie samochody, czy japońskie restauracje.

Japonia jako kraj do którego społeczeństwo chińskie jest negatywnie nastawione jest łatwym celem dla władzy, by odwrócić uwagę od problemów w kraju. Obecnie Tokio ostro krytykuje działania Pekinu wobec Hongkongu, ustępując pod tym względem jedynie Waszyngtonowi. Jak zauważa Pyffel:

Japonia przynajmniej od stu lat nie jest nie jest krajem, który by był entuzjastą polityki chińskiej.

Przypomina, że Hongkong miał zachować autonomię co najmniej przez 50 lat od przekazania brytyjskiej kolonii Chinom, czyli do 2047 r. Dotąd metropolia brył „wentylem bezpieczeństwa”, gdzie można było robić rzeczy niedopuszczalne w chińskim interiorze jak upamiętnienie masakry na Placu Niebiańskiego Spokoju.

W efekcie ci miliony ludzi które tam protestowały tych młodych ludzi prawdopodobnie uda się na emigrację. Być może na Tajwan, ale tutaj też  UK zgłasza specjalne prawa dla tych ludzi.

Biznes z Hongkongu przeniesie się zapewne do Szanghaju i na wyspę Hajnan. W efekcie

Hongkong stanie się takim postkolonialnym skansenem i tak wyjdzie z tego starcia amerykańsko-chińskiego.

Sprawa byłej brytyjskiej dzierżawy przełożyła się też na politykę Tajwanu. Umocniła ona przeciwników zbliżenia z ChRL na wyspie zapewniając drugą kadencję prezydent  Tsai Ing-wen z Demokratycznej Partii Postępowej. Zmieniło się, jak mówi Pyffel, także stanowisko Chin Ludowych wobec zjednoczenia:

Chiny ogłosiły, że to nie będzie już pokojowe zjednoczenie, ale już mówi się o po prostu o zjednoczeniu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Wizyta Emmanuela Macrona w Londynie. Francuzi i Brytyjczycy zapewniają o trwałości sojuszu

Stolica Wielkiej Brytanii otrzymała Legię Honorową. 28 czerwca we Francji odbędą się wybory samorządowe. Tymczasem, ujawniono nowe fakty ws. śledztwa przeciwko byłego premierowi Francois Fillonowi.

 

Zbigniew Stefanik komentuje wizytę prezydenta Emmanuela Macrona w Londynie.  Francuski przywódca odznaczył miasto najwyższym odznaczeniem państwowym – Legią Honorową.

Odznaczenie miało podkreślić francusko-brytyjską przyjaźń w dobie negocjacji brexitowych.

Korespondent polskich mediów w Francji omawia spór o dziedzictwo Charlesa de Gaulle’a. Przypomina apel tego przywódcy do rodaków o wzmocnienie obrony wyspiarskiego sąsiada:

Winston Churchill spodziewał się, że apel generała de Gaulle’a doprowadzi do masowego przyjazdu Francuzów na Wyspy Brytyjskie. Tak się jednak nie stało.

Rozmówca Jaśminy Nowak mówi, że wiele środowisk politycznych we Francji, często w nieuzasadniony sposób, powołuje się na spuściznę gaullistowską.  Korespondent mediów polskich we Francji relacjonuje, że główną konkluzją londyńskiego spotkania było przekonanie o trwałości brytyjsko-francuskiego partnerstwa.

Poruszony zostaje również temat wyborów samorządowych. Zapowiada się m.in. zmiana mera Marsylii, zaś w Paryżu wszystko ma pozostać bez zmian.

Do francukiej dyskusji publicznej powrócił temat procesu Francois Fillona. Ujawniono, że miały miejsce naciski w stronę prokuratury na szybkie rozpatrzenie sprawy szefa rządu za prezydentury Nicolasa Sarkozy’ego. Fillon wraz z żoną jest oskarżany o malwersacje finansowe.

Komuś prawdopodobnie zależało na szybkim wyeliminowaniu byłego premiera z francuskiej sceny politycznej. Sprawa Fillona zmierza w tym samym kierunku, co sprawa Dreyfusa.

Zbigniew Stefanik mówi również, że na jesieni bardzo możliwa jest rekonstrukcja francuskiego rządu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Generał chorąży Wołodymir Oskiłko – krytyk i rywal atamana Symona Petlury. Wspomnienie w 94 rocznicę śmierci

Wołodymir Oskiłko został skrytobójczo zabity 19 czerwca 1926 roku w swojej rodzinnej wsi Horodok przez nieznanych sprawców. Zabójstwo nastąpiło miesiąc po zamordowaniu w Paryżu Symona Petlury.

Sergij Porowczuk

Wołodymyr Oskiłko (ur. 1892 w Horodku koło Równego, zm. 19 czerwca 1926 tamże) był ukraińskim działaczem społecznym i wojskowym, atamanem i generałem chorążym armii Ukraińskiej Republiki Ludowej, organizatorem i dowódcą północnej grupy wojsk URL, a także jednym z przywódców Ukraińskiej Partii Socjalistów-Niepodległościowców. Przy wsparciu jej członków zorganizował nieudany zamach stanu w Kijowie. (…)

Wiosną 1919 r. sytuacja militarno-strategiczna na Ukrainie była trudna. Zdaniem generała Oskiłki, bolszewiccy agenci z Czeka infiltrowali aparat państwowy i dowództwo armii Ukraińskiej Republiki Ludowej, a ich działalność wywrotowa doprowadziła do serii porażek Ukraińców na frontach.

Oskiłko nie uważał Symona Petlury za agenta Moskwy, jednak uznawał go za osobę pozbawioną charyzmy i niekonsekwentną, która uległa wpływowi „zdrajców generałów”.

Wołodymir Oskiłko | Fot. Wikipedia

12 kwietnia 1919 r. powołano nowy gabinet ministrów URL, na czele stanął ukraiński socjaldemokrata Boris Martos, który ogłosił utworzenie „republiki rad robotniczych” i oświadczył o swoim zamiarze zawarcia pokojowego porozumienia z bolszewicką Rosją. Kilka partii ukraińskich: socjaliści-niepodległościowcy, socjaliści-federaliści i republikanie narodowi – powierzyło generałowi Oskiłce zadanie przekazania Petlurze memorandum w sprawie natychmiastowego odwołania rządu Martosa. 20 kwietnia w Zdołbunowie memorandum zostało przekazane, ale Petlura publicznie podarł ten dokument.

Pod koniec kwietnia 1919 r. Petlura dwukrotnie wystosował rozkaz dla generała chorążego, aby udał się ze swoimi żołnierzami na front bolszewicki, ale Oskiłko zignorował oba rozkazy głównego atamana. Ponadto Petlura wystosował rozkaz o odwołaniu generała Agapiewa ze stanowiska szefa sztabu Frontu Północno-Zachodniego, ale generał chorąży odmówił wykonania tego polecenia. Stało się jasne, że Wołodymyr Oskiłko ostatecznie wypowiedział posłuszeństwo głównemu dowództwu wojskowemu.

28 kwietnia 1919 r. Oskiłko otrzymał kolejny rozkaz naczelnego wodza, zgodnie z którym powinien był przekazać dowództwo generałowi Żelichowskiemu. 29 kwietnia 1919 r., przy wsparciu Ukraińskiej Partii Socjalistów-Niepodległościowców i Ukraińskiej Partii Ludowo-Republikańskiej, podjął próbę przewrotu, aresztując kilku ministrów i wysokich oficerów rządu URL.

Buntownicy zażądali zwołania Zgromadzenia Ustawodawczego i usunięcia Petlury z kierownictwa spraw wojskowych. Oskiłko wysłał także swoich przedstawicieli do Polski w celu prowadzenia negocjacji pokojowych.

Szef rządu Boris Martos, większość ministrów i generał Żelichowski zostali aresztowani, jednak aresztowanie Petlury nie było możliwe, ponieważ w tym czasie nie było go w Równem. Przebywał na stacji kolejowej Zdołbunów. Generał nakazał dowódcy dużego oddziału kawalerii, Semenowi Gryzło, aresztować Głównego Atamana Dyrektoriatu URL. Rebelianci spodziewali się, że w Zdołbunowie nikt nie wie o buncie, ale gdy tylko Semen Gryzło zbliżył się do stacji, jego oddział natychmiast został otoczony przez jednostki lojalne wobec Petlury. Dowódca oddziału postanowił nie uczestniczyć w bitwie i wrócił do Równego.

Wkrótce Oskiłko powtórzył próbę aresztowania Petlury, wysyłając do Zdolbunowa jeden ze swoich najlepszych oddziałów, kierowany przez Atamana Bielousowa, ale on również zawiódł. Tymczasem Równe zostało zaatakowane przez oddziały Korpusu Strzelców Siczowych, oddziały Straży Polowej Petlury i pociąg pancerny. O dziesiątej rano 30 kwietnia bunt został stłumiony, a Oskiłce z kilkoma współpracownikami udało się uciec z Równego i 12 maja zgłosić do przedstawicieli polskich władz. Został skierowany do obozu dla internowanych, następnie wyjechał do Wiednia.

W 1921 r. wrócił do Równego i zajął się wydawaniem gazety „Dzwin” (pol. „Dzwon”). Na jej łamach głosił program porozumienia z Polską i lansował hasło przyszłej federacji polsko-ukraińskiej.

Kierował utworzoną przez siebie Ukraińską Partią Ludową (UPL), która sprzeciwiała się polityce asymilacji narodowej reprezentowanej przez endecję i opowiadała się za reorganizację II Rzeczypospolitej na zasadach federalistycznych.

Cały artykuł Sergija Porowczuka pt. „Wołodymir Oskiłko – rywal Symona Petlury” znajduje się na s. 12 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Sergija Porowczuka pt. „Wołodymir Oskiłko – rywal Symona Petlury” na s. 12 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego