Waszczykowski: Rozmowy USA z Rosją to zwycięstwo Putina. Powinniśmy odrzucić szantaż i nie podejmować dyskusji

Witold Waszczykowski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Europoseł PiS o rozmowach amerykańsko-rosyjskich: ambicjach Władimira Putina, dążeniach Waszyngtonu i błędzie polityki appeasementu.

Witold Waszczykowski sądzi, że rozmowy amerykańsko-rosyjskie już przyniosły przełom i to niekorzystny dla nas.

Jest to zwycięstwo Putina.

Moskwa żąda twardych zobowiązań nieprzyjęcia Ukrainy do NATO i praktycznej demilitaryzacji flanki wschodniej Sojuszu.

Powinniśmy odrzucić szantaż i w ogóle nie podejmować dyskusji.

Były minister spraw zagranicznych ocenia, że błędem jest szukanie kompromisowych rozwiązań. Zaznacza, że polityka appeasementu nigdy się nie sprawdzała. Stwierdza, że mrzonką są rachuby Stanów Zjednoczonych, że w konflikcie z Chinami po stronie Waszyngtonu staną Niemcy i Rosja.

Obu tym państwom zależy na rozwoju relacji z Chinami.

Waszczykowski podkreśla, że kompromis z Rosją oznaczałby odejście od zasad Paktu wykształconych przez ostatnie 30 lat. Zgodnie z nimi,

Każde państwo europejskie ma suwerenne prawo do wyboru swojej drogi rozwoju, wyboru sojuszy i nie dawaliśmy innym państwom prawa zamykania tej drogi.

Rozmówca Anny Nartowskiej zauważa, że Rosja od lat zabiega o „bliską zagranicę”.

Interesy Rosji kończą się na jej granicach.

Obecnie toczą się rozmowy amerykańsko-rosyjskie. Są one, jak zauważa nasz gość, spełnieniem ambicji Putina, aby tak jak kiedyś świat zależał od decyzji podejmowanych wspólnie przez Waszyngton i Moskwę. Dodaje, że tak jak w Monachium w 1938 r. i w Jałcie w 1945 r. państwa zainteresowane nie są zaproszone na konferencję na którym decyduje się o ich losie.

Ukraińcy mają być tylko zaproszeni na spotkanie specjalne z NATO, a potem  NATO ma rozmawiać z Rosją.

Europoseł PiS stwierdza, że także rozmowy w ramach formatu normandzkiego odbywają się w zasadzie ponad głowami Ukraińcom. Dodaje , że jako sąsiad Rosji i Ukrainy nie możemy sobie pozwolić na obojętność. Trzeba podkreślać, że mamy do czynienia nie z „kryzysem ukraińskim”, ale konfliktem rosyjsko-ukraińskim.

Jest deficyt braku woli.

Waszczykowski zauważa, że Kazachstan może być kolejnym punktem realizacji wielkomocarstwowych planów Putina. Bunty społeczne w tym kraju mogą być sprowokowane przez Rosję. Kreml w zamian za interwencję domaga się od władz Kazachstanu rosyjskich baz wojskowych na jego terytorium, uznania aneksji Krymu i przywilejów dla ludności rosyjskojęzycznej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Warzecha: szybkie wprowadzanie Polskiego Ładu okazało się grą niewartą świeczki

Featured Video Play Icon

Łukasz Warzecha/ Foto. Margotte.Blogpress.pl/ CC 4.0

Publicysta komentuje zamieszanie związane z reformą systemu podatkowego i przewiduje konsekwencje tej sytuacji dla polskiej sceny politycznej. Mówi też o negocjacjach USA-Rosja.

Łukasz Warzecha ocenia, że wejście w życie Polskiego Ładu jest poważnym problemem szczególnie dla najdrobniejszych przedsiębiorców, którzy do tej pory radzili sobie bez księgowości. Przestrzega, że wszystkie trudności związane z rozliczaniem podatków wyjdą na jaw pod koniec roku. Zdaniem publicysty całe zamieszanie zakończy się znalezieniem „kozła ofiarnego” i dymisją np. któregoś z wiceministrów finansów.

Start Polskiego Ładu powinien zostać opóźniony o rok, były takie apele.

Jak ocenia publicysta, obóz rządzący liczył, że do wyborów zaplanowanych na jesień 2023 r. istotna część społeczeństwa odczuje pozytywne skutki reformy systemu podatkowego. Wskazuje, że obecnie władza musi łatać błędy w Polskim Ładzie, robiąc to zresztą niezgodnie z zasadami poprawnej legislacji.

Szybkie wprowadzanie tego programu było grą niewartą świeczki.

Rozmówca Anny Nartowskiej odnotowuje wyraźną tendencję spadkową jeżeli chodzi o poparcie sondażowe dla Prawa i Sprawiedliwości. Prognozuje, że takie wieści przyspieszą zjawiska rozkładu koalicji. Łukasz Warzecha odnosi się ponadto do pogłosek o możliwości rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. Nie sądzi, by taki scenariusz był prawdopodobny, ponieważ opozycja nie ma w tym żadnego interesu.

Donald Tusk wyraźnie powiedział, że potrzebuje więcej czasu, by przeorganizować swoją partię i stworzyć program. Bardziej stawiałbym pytanie o możliwość wymiany premiera.

Jak przypomina publicysta, Mateusz Morawiecki bardzo mocno zaangażował się w promowanie Polskiego Ładu. Wskazuje, że jego ewentualnymi następcami mogliby być: Mariusz Błaszczak bądź Beata Szydło.

Poruszony zostaje również temat negocjacji USA-Rosja.  Łukasz Warzecha ubolewa nad miękką postawą Białego Domu i próbami „obłaskawienia” Moskwy.

Jest to coś, co powinno nas bardzo niepokoić.

Zdaniem publicysty taka polityka prowadzi do coraz dalej idących żądań Kremla, jak to wyrażone przez wiceszefa MSZ Siergieja Riabkowa, by NATO wycofało swoje wojska z krajów, które nie były członkami sojuszu przed majem 1997 r.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

 

Stoltenberg dla The Financial Times: Rosja od wieków wchodzi w konflikty z sąsiadami

Flaga NATO / Fot. Sergeant Paul Shaw LBIPP (Army) / CC0

W rozmowie z The Financial Times sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg podkreśla, że Rosja ma wybór- współpracować z Sojuszem lub dążyć do konfliktu.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, w wywiadzie udzielonym The Financial Times ostrzega Rosję, iż w razie nieudanych negocjacji na linii Stany Zjednoczone – Moskwa, wojska Sojuszu Północnoatlantyckiego są w stanie wesprzeć Ukrainę. Deklaracja ta – jak mówi Stoltenberg – jest spowodowana wysłaniem przez Rosję oddziałów żołnierzy w pobliże granicy ukraińskiej.

NATO wspiera Ukrainę

„Znam historię Rosji. Od wieków to państwo wchodzi w konflikty z sąsiadami” – powiedział Sekretarz generalny NATO – „Rosja ma alternatywę: współpracować z nami, z NATO, albo dążyć do konfliktu”.

Jak donosi The Financial Times, w ostatnich miesiącach Rosja rozmieściła około 100 000 żołnierzy w miejscach blisko jej granicy z Ukrainą, budząc obawy, że planuje kolejny atak na kraj, który zaatakowała już w 2014 roku, anektując Krym.

Prezydent Władimir Putin zaprzeczył jakiemukolwiek planowi inwazji. Ostrzegł jednak przed możliwymi działaniami militarnymi, jeśli USA i NATO zignorują żądania Moskwy dotyczące porozumień obronnych. Rosja twierdzi, że działania te są zagrożeniem dla jej granic.

„Możliwe jest wypracowanie porozumienia, znalezienie wspólnej drogi, a także rozwianie obaw Rosji. Niemniej nadal istnieje ryzyko konfliktu” – powiedział Stoltenberg w wywiadzie.

Miejmy nadzieję na pozytywne rozwiązanie tego konfliktu, ale jednocześnie musimy być przygotowani na najgorsze.

Ostrzeżenie sekretarza generalnego NATO ukazało się tuż przed formalnymi rozmowami między przedstawicielami Rosji i USA w Genewie w poniedziałek oraz przed środowymi spotkaniami trzydziestoosobowej delegacji Sojuszu z delegacją rosyjską. Trzecie spotkanie, którego gospodarzem będzie szersza Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, zaplanowano na czwartek.

W niedzielę wieczorem główny negocjator i wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow spotkał się ze swoją amerykańską odpowiedniczką Wendy Sherman, zastępcą sekretarza stanu. Powiedział, że ich rozmowa przy kolacji w Genewie „była trudna, ale rzeczowa”.

Głównym postulatem Rosji – według The Financial Times – jest zakaz przystępowania Ukrainy do Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz veto Kremla w sprawie działań sojuszniczych w państwach członkowskich, które przystąpiły do NATO po rozpadzie Związku Radzieckiego. Stoltenberg powiedział, że oba warunki są nie do zaakceptowania, ponieważ naruszają „podstawowe zasady” Sojuszu dotyczące oferowania członkostwa w Pakcie wszystkim krajom oraz do obrony sojuszników.

Stoltenberg potwierdził, że USA i NATO są gotowe rozmawiać z Rosją o możliwych środkach ograniczających ryzyko agresji, takich jak „kontrola zbrojeń, wysiłki na rzecz większej przejrzystości działań wojskowych, ćwiczeń, a także komunikacji między narodami”.

Wykluczenie rozmieszczenia rakiet przez USA na Ukrainie oraz omówienie szerszych zasad dotyczących systemów rakietowych w Europie to dwa obszary, w których Waszyngton dostrzegł możliwość porozumienia – powiedział przed rozmowami wysoki rangą urzędnik administracji Bidena, dodając, że będzie to zależało od tego, czy „Rosja dąży do porozumienia”.

Podczas gdy Kreml wyraził nadzieję na szybkie rozwiązanie problemu, Stoltenberg powiedział, że spodziewa się „serii spotkań”, aby znaleźć akceptowalne przez obie strony rozwiązanie.

„Jesteśmy gotowi dążyć do utrzymania jak najlepszych lepszych relacji z Rosją” – powiedział Sekretarz generalny NATO

Udowodniliśmy wcześniej, że jesteśmy w stanie iść na kompromisy i znaleźć sensowne rozwiązania.

z Londynu

Alex Sławiński
Iza Smolarek

Ruchy unionistyczne w Ameryce Środkowej w XIX wieku. Republica Latina już dziś o 22!

Sonsonate, El Salvador

W dzisiejszym wydaniu República Latina opowiemy sobie o tym, jak nowopowstałe państwa środkowoamerykańskie próbowały na powrót się zjednoczyć i co z tego wyszło, czy raczej nie wyszło…

W latach 30-tych i 40-tych u padła Federacja Środkowoamerykańska i powstały nowe państwa: Gwatemala, Salwador, Honduras, Nikaragua i Kostaryka.

W dzisiejszym wydaniu República Latina opowiemy o tendencjach i ruchach unionistycznych oraz o próbach ponownego stworzenia jednego państwa środkowoamerykańskiego. A trzeba tu dodać, że inicjatyw tych było całkiem sporo. Spróbujemy sobie również odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tendencje te nie ziściły się.

Dodatkowo spróbujemy sobie również odpowiedzieć na pytanie, czy obecnie istnieją tendencje unionistyczne w Ameryce Środkowej i czy możliwe byłoby powstanie jednego państwa środkowoamerykańskiego.

To wszystko już dziś o 22:00!

Czy kot, który przebył tysiące kilometrów, jest teraz tam, gdzie słynne „dzieci z Michałowa”, czyli w Niemczech?

Można przypuszczać, że wielkie pochody latynoskich migrantów z Gwatemali i Hondurasu, przemieszczające się przez Meksyk w kolumnach 200-tysięcznych w kierunku USA, także nie powstały spontanicznie.

Jan Martini

Wiadomo, że kot ani jego właścicielka nie złożyli podania o ochronę międzynarodową nie zamierzali też starać się o azyl w Polsce, gdyż kotom znacznie lepiej żyje się w Niemczech (choć mogą je wysterylizować!). Trzeba przyznać, że wprowadzając wątek kota, rosyjscy specjaliści od zarządzania emocjami wykazali znakomitą znajomość mentalności ludzi „kolektywnego Zachodu” i ich dziwaczne słabości.

Prawdopodobnie większość migrantów szturmujących nasze granice nie wyrusza w ciemno, lecz ma krewnych w krajach zachodnich, a świadczą o tym choćby ich rozmowy telefoniczne. Można powiedzieć, że władze polskie, utrudniając, czy wręcz uniemożliwiając akcję łączenia rodzin, zachowują się niehumanitarnie.

Aż dziw, że wrażliwi posłowie lewicy, z których niejeden mógł mieć mało humanitarnego dziadka bez oporów strzelającego w tył głowy „wrogów ludu”, jeszcze nie podnieśli tego aspektu, skupiając się na „wyrzucaniu dzieci nocą do lasu” (w którym mogą być wilki!).

Obecna fala migrantów to echo poprzedniej, z 2015 roku, gdy Europa pozyskała 2 miliony nowych muzułmańskich mieszkańców przybyłych na zaproszenie Angeli Merkel. Zamiast taniej siły roboczej czy mitycznych inżynierów, programistów i lekarzy, uzyskano kosztowne kłopoty (wzrost przestępczości, strefy „no go”), którymi Niemcy chcieli się solidarnie podzielić ze wszystkimi państwami Unii Europejskiej. Nowi mieszkańcy Europy, z których kilkanaście procent rzeczywiście było uchodźcami, nawet na zasiłku zdążyło się już na tyle urządzić, że mogli się pochwalić w mediach społecznościowych swoim statusem (z pewnością znacznie przesadzając), co zachęcało licznych krewnych i znajomych do ryzykownej podróży

Migracja jest w pewnym sensie podobna do epidemii – jeden migrant przyciąga kilku czy kilkunastu następnych. Dlatego prezydent Sarkozy nakazał sprawdzanie DNA rzekomych krewnych, co wywołało oburzenie opinii publicznej, ale skutecznie ograniczyło oszukańcze łączenie rodzin.

Poprzednie tsunami migracyjne było organizowane w dużym stopniu przez organizacje pożytku społecznego i było skutkiem realizacji wizji George’a Sorosa, pragnącego uszczęśliwić ludzkość przez wymieszanie ras i narodów. „Filantrop” zadziałał z rozmachem – utworzono sieć biur pomocy „uchodźcom” (mamy takie w Warszawie), migrantom wydano przewodniki-instrukcje i płacono zapomogi w transzach po dotarciu do pewnych miast. Aby cwaniacy nie wracali do domu po skasowaniu „grantu”, pierwszą ratę płacono np. w Belgradzie, następną po osiągnięciu Zagrzebia itp. Była to jawna działalność przestępcza, choć ponoć ze szlachetnych pobudek, bo według słów Sorosa „plan Orbana zakłada ochronę granic i traktowania uchodźców jako problemu. Mój plan zakłada ochronę uchodźców i traktowanie granic jako problemu”. (…)

„Wpuście ich; kim są, ustali się później”

Niebezpieczeństwa dla państw europejskich związane ze starzeniem się społeczeństw i migracją dostrzegano już bardzo dawno. Takie prognozy dla Francji roztaczał w roku 1929 dr Zbigniew Łubieński (z UJ), pisząc w liście z Boulogne-sur-Seine do prof. Kazimierza Twardowskiego (z lwowskiego UJK): „Za sto lat Francja zamrze, jak Hiszpania, o ile jej całkowicie nie zaleją cudzoziemcy. Robotnikami będą Polacy i Włosi, banki i prasę wezmą Żydzi, inne fachy w większych miastach zajmie mieszanina międzynarodowych przybyszów; Francuzom zostaną miasteczka prowincjonalne i – hotele, w których gościć będą Amerykanie i Anglicy”.

Erozja, czy wręcz zamieranie chrześcijaństwa w Europie stwarza warunki do ekspansji młodszej, przebojowej i agresywnej cywilizacji islamu. Najpobożniejszy ze współczesnych przywódców, Recep Erdogan, specjalnie nie kryje się z zamiarem uczynienia z Niemiec tureckiego „terytorium zamorskiego” i dlatego Turcy tak zaangażowali się w „eksport” na Białoruś kłopotliwych dla siebie Kurdów.

Broniąc granicy i uniemożliwiając przedostanie się muzułmańskich migrantów do Niemiec, być może pozyskaliśmy kolejnego wroga – tym razem w postaci „kolektywnego islamu”, któremu utrudniamy poszerzanie przyczółków w Europie.

Wprawdzie obecny napływ ludności muzułmańskiej nie wytworzy w naszym kraju skupisk obcych kulturowo, bo ich celem są „Germany”, ale nie możemy wykluczyć zmiany tej sytuacji w przyszłości. Każdy, kto mieszkał w kraju arabskim (jak ja), wie, że w Polsce żyje się znacznie przyjemniej. Nie możemy sobie pozwolić na powstanie w Polsce dużych skupisk ludności muzułmańskiej (wśród których zawsze pojawiają się fundamentaliści), choćby z powodu troski o naszych żydowskich współobywateli, a także delikatnych osób LGBT. Pisząc łzawe teksty („Miriam nie pójdzie do szkoły – utknęła na granicy”), wrogie wobec obecnych rządów środowiska „Gazety Wyborczej”, TVN czy „Krytyki Politycznej” nie zdają sobie chyba sprawy, że to oni będą najbardziej narażeni, gdyby rząd „z pobudek humanitarnych” ugiął się przed naporem kłopotliwych przybyszów.

Obecny atak muzułmańskich migrantów na Europę różni się zasadniczo od poprzednich, bo jest organizowany przez wrogie państwo, a ci „biedni ludzie szukający swego miejsca na ziemi” (mówiąc Tuskiem) są użyci nowatorsko – jako broń migracyjna. Broń bardzo groźna, która się nie zużyje, bo tego „surowca” nigdy nie zabraknie.

Czy rosyjscy projektanci historii mogliby nie zauważyć potencjału destrukcji, którą niesie masowa migracja?

Ponieważ nie ma wątpliwości, kto zorganizował atak na naszą granicę, można przypuszczać, że wielkie pochody latynoskich migrantów z Gwatemali i Hondurasu, przemieszczające się przez Meksyk w kolumnach 200-tysięcznych w kierunku USA, także nie powstały spontanicznie. (…)

Jednym z efektów wojny hybrydowej przeciw krajom zachodniej demokracji jest też upadek prestiżu Europejczyków. Jeszcze niedawno „blada twarz” Europejczyka była przepustką otwierającą wszystkie drzwi np. w Meksyku czy Egipcie, a znajomość z „białym” nobilitowała towarzysko. Obecnie ludzie innych kontynentów i ras, obserwując infantylizację rdzennych mieszkańców naszego kontynentu, zobaczyli, że ci, którzy zawsze imponowali im swoją kulturą i osiągnięciami naukowymi, stali się dziwakami potrafiącymi rozpatrywać takie dylematy etyczne jak „gwałcenie” krów (i to nie przez byka, tylko przez inseminatora ze strzykawką). Czyżby szalone „europejskie” pomysły ideologiczne były suflowane przez ruskich „influencerów”?

Tak się dziwnie złożyło, że na „odcinku” polskim w jednej drużynie grają Berlin, Bruksela, Moskwa, Waszyngton, Tel Awiw i Mińsk – wszyscy są zainteresowani w przywróceniu w Polsce „praworządności i trójpodziału władzy”. Dlatego opozycja w Polsce twierdzi, że nasz kraj jest skłócony ze wszystkimi.

To jest komplement dla naszych sterników i znaczy, że rządzący rozpychają się łokciami, starając się wyrwać nieco podmiotowości, czyli nie są marionetkami sterowanymi z zewnątrz. Tym „wszystkim” opozycja jest gotowa pomagać, bo ma odpowiednich generałów, artystów, profesorów i Obywateli PR, gotowych wybudować ukwiecone bramy dla wyzwolicieli z „reżimu PiS”.

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Gdzie jest kot z Usnarza?” znajduje się na s. 8 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90/2021.

 


  • Grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Jana Martiniego pt. „Gdzie jest kot z Usnarza?” na s. 8 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Pacjentów polskich przychodni pandemiczne przypadki / Magdalena Słoniowska, „Kurier WNET” 90/grudzień 2021-styczeń 2022

Skoro społeczeństwo jakoś sobie radzi bez osobistych spotkań z lekarzami pierwszego kontaktu – mamy doskonały sprawdzian tego, jaka część zorganizowanej służby zdrowia jest zbędna. I tę zlikwidujmy.

Magdalena Słoniowska

Przychodzi do lekarza…

Tym razem facet, nie baba. Ma katar i męczący kaszel. Zapisał się do przychodni (niepublicznej, w ramach pakietu w umowie o pracę) telefonicznie, wyznaczono mu termin. Tydzień przed wizytą zaszczepił się na covid, bo musiał lecieć w delegację do Holandii, a tam bez szczepienia ani rusz. Kaszlał i miał katar, więc kilka dni wcześniej kupił sobie test w aptece, żeby sprawdzić, czy to nie covid. Test wypadł negatywnie.

Przychodzi więc facet do lekarza. Stanął w drzwiach i niestety zakaszlał.

– Kto pana tutaj wpuścił?! Jak pan się tutaj znalazł?! Przecież pan jest chory!

– Tak, pani doktor, wiem, że jestem chory i dlatego przyszedłem po poradę lekarską.

– Ale pan zaraża! Pan stwarza zagrożenie! Pan jest nieodpowiedzialny! To może być covid!

– Zrobiłem dwa dni temu test i wypadł negatywnie.

– A zaszczepił się pan?

– Tak, tydzień temu.

– O, ja znam takich! Są takie przychodnie i lekarze, którzy się umawiają między sobą i wydają fikcyjne zaświadczenia o szczepieniach.

– Nie wiem, na jakiej podstawie oskarża mnie pani o przestępstwo, ale ja jestem chory i potrzebuję porady lekarskiej. Proszę mnie zbadać.

Lekarka niechętnie pozwoliła pacjentowi wejść do gabinetu, odwracając twarz, dotknęła go parę razy stetoskopem na odległość jak najdalej wyciągniętej ręki, na koniec stwierdziła: nie ma pan żadnego zapalenia.

Po czym wybiegła z gabinetu i z krzykiem skarciła rejestratorki, że ośmieliły się zapisać na wizytę pacjenta, który może zarażać.

Historia nie jest zmyślona. Opisałam sytuację, której uczestnikiem był mój syn.

Znam przypadki, że lekarze nie chcą przyjmować w gabinetach osób niezaszczepionych (przeciw covidowi, oczywiście), a nawet wypowiedź lekarza, który stwierdził, że tym, którzy się nie zaszczepili, powinno się odmawiać leczenia.

Lekarze, jak wszyscy ludzie, dzielą się na bardziej i mniej przestraszonych. Rzeczona pani doktor należy najwyraźniej do tych mocniej przerażonych. Pytanie tylko, w jakim celu siedziała w gabinecie? I jakim cudem wybrała swój zawód?

Można jej samoobrończą reakcję na przeziębionego pacjenta rozszerzyć: jakim prawem oczekuje się od lekarzy, że będą zbliżać się, a nawet dotykać chorych, a szczególnie chorych zakaźnie? Przecież lekarz też człowiek i może zachorować. Co sobie taki chory myśli? Naraża przecież lekarza na niebezpieczeństwo.

Pamiętam szkolenie z pierwszej pomocy, jakie parę lat temu odbywałam. Naczelną zasadą przed przystąpieniem do ratowania drugiego człowieka było tam: sprawdź, czy ci nic nie grozi. Na przykład masz prawo zakładać, że ofiara wypadku może być chora zakaźnie i przenieść tę chorobę na ciebie. Wobec tego nie jesteś zobowiązany do udzielenia pomocy, najwyżej łaskawie zadzwonisz po pogotowie. Czyżby ta zasada, w miarę racjonalna w stosunku do osób nieobeznanych z medycyną, obowiązywała również lekarzy?

Po co więc jakiekolwiek przychodnie z lekarzami pierwszego kontaktu? Od zawsze z lekką kpiną i niezadowoleniem pisało się i mówiło o korytarzach pełnych czekających na przyjęcie w gabinetach, kaszlących, kichających i dotkniętych innymi, może zakaźnymi chorobami pacjentów. Tak po prostu było i świat jakoś nie miał prawa się zawalić.

Zapomnieliśmy już, że kiedyś nie było przychodni, tylko lekarze odwiedzali chorych pacjentów w miejscu ich zamieszkania – co było i zdrowsze, i logiczne.

Od dziesięcioleci jest oczywiste, że chorzy muszą wyczekiwać pod gabinetami na badanie i diagnozę, i nikomu nie przyszło do głowy to kwestionować, choć przecież to jest dopiero sytuacja zagrożenia epidemiologicznego. Dziś pacjenci nie mają nawet prawa pójść do przychodni, bo narażą lekarza.

W takim razie przychodnie najlepiej zamknąć, i to nie tylko na okres pandemii. Bo skoro społeczeństwo jakoś sobie radzi bez osobistych spotkań z lekarzami pierwszego kontaktu – to mamy doskonały sprawdzian tego, jaka część zorganizowanej służby zdrowia jest zbędna. I tę część zlikwidujmy. Jaka oszczędność! Od razu składka zdrowotna się zmniejszy, i mniej pieniędzy z budżetu trzeba będzie przeznaczać na resort zdrowia… Albo to, co szło na niepotrzebne przychodnie, dostaną szpitale.

Zostaną tylko dyżurni przy telefonach do stawiania diagnoz na odległość i wypisywania recept. A jak ktoś umrze, zawsze będzie można powiedzieć, że się nie zaszczepił na covid. A jeśli mówił, że się zaszczepił, to na pewno miał zaświadczenie za łapówkę od tych, „co się umówili”.

Felieton Magdaleny Słoniowskiej pt. „Przychodzi do lekarza…” znajduje się na s. 2 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90/2021.

 


  • Grudniowo-styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Felieton Magdaleny Słoniowskiej pt. „Przychodzi do lekarza…” na s. 2 grudniowo-styczniowego „Kuriera WNET” nr 90/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dymisja ambasadora RP w Pradze. Petrilak: Mirosław Jasiński miał duże zasługi dla dialogu polsko-czeskiego

Flaga Czech/ Źródło: Pixabay/ Autor: Yacubee

Dziennikarz o odwołaniu Mirosława Jasińskiego po wywiadzie dla „Deutsche Welle” oraz o bieżącej sytuacji politycznej w Czechach.

Vladimir Petrilak komentuje sprawę odwołania ambasadora RP w Pradze Mirosława Jasińskiego po wywiadzie, w którym dyplomata negatywnie ocenił postępowanie polskiego rządu ws. kopalni Turów. Wskazuje, że dyplomata miał bardzo dobre kontakty wśród czeskich polityków i miał szansę na doprowadzenie do polubownego rozwiązania sporu.

Jasiński miał duże zasługi dla dialogu polsko-czeskiego. W wywiadzie powiedział o tym, czego wszyscy chcą, czyli o kompromisie.

Jak zwraca uwagę, o odejściu ambasadora Czesi dowiedzieli się z mediów, tak samo jak to miało miejsce w przypadku poprzedniej szefowej polskiej misji dyplomatycznej.

W 2020 panią Barbarę Ćwioro odwołano z powodu rzekomego mobbingu. Wtedy też nikt naszego rządu o tym nie poinformował.

Dziennikarz przestrzega, że całe zamieszanie jeszcze bardziej osłabi grupę V4, zwłaszcza że czeski minister spraw zagranicznych, będący członkiem Partii Piratów, zwraca uwagę na konieczność daleko idącego przeorientowania polityki międzynarodowej państwa. Vladimir Petrilak zwraca uwagę na małe doświadczenie nowego ministra Jan Lipavskeho.

Gość „Popołudnia Wnet” mówi ponadto o wyzwaniach, z którymi będzie się musiał zmierzyć nowy czeski rząd. Najpoważniejszym z nich jest bardzo duży deficyt budżetowy. Nowy gabinet będzie działał na rzecz rozwoju energetyki atomowej w kraju.

Zgoda Komisji Europejskiej otwiera drogę do zwiększania tego segmentu energetycznego.

W przyszłym tygodniu premier Petr Fiala ma wygłosić expose. W najbliższym czasie musi zostać uchwalony budżet państwa, w miejsce obowiązującego obecnie prowizorium.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Kazachstan. Balli Marzec: ludzie nie mają łączności ze światem w środku kraju. To pierwsza taka sytuacja od 30 lat

Prezes Stowarzyszenia Wspólnota Kazachska, działaczka opozycji kazachskiej o bieżącej sytuacji w Kazachstanie, gdzie trwa konflikt między władzami a zbuntowanymi mieszkańcami.

Balli Marzec mówi o bieżącej sytuacji w Kazachstanie, gdzie trwają intensywne zamieszki oraz o niedawnym spotkaniu w ambasadzie Kazachstanu w Polsce. Ambasador stracił kontakt z władzami kraju.

Ambasador stwierdził, że nie ma łączności z prezydentem Kazachstanu. (…) Nie umiał też wytłumaczyć takiej skali agresji i przemocy.

Sytuacja komunikacyjna ludności kazachskiej na chwilę obecną jest krytyczna – większość mediów została wyłączona z użytku.

Ludzie nie mają łączności ze światem w środku kraju. To jest sytuacja nadzwyczajna, przez 30 lat niepodległości Kazachstanu czegoś takiego nie było.

Działaczka opozycji kazachskiej podkreśla, że znaczna część społeczeństwa żyje w biedzie, wbrew obrazowi, jaki propagowały tamtejsze media. Kryzys ekonomiczny jest jedną z głównych przyczyn bieżących komplikacji.

To jest bogaty kraj z biednymi mieszkańcami. Ludzie nie mogli dłużej żyć w takiej biedzie.

Gość „Kuriera w samo południe” podaje przykład innych krajowych zamieszek z przeszłości, kiedy w 2011 roku protestowali robotnicy – wtedy władze robiły wszystko, aby zataić realną liczbę ofiar. Działaczka podkreśla, że tym razem może być tak samo.

Teraz władzy też nie wolno ufać – ofiar może być więcej.

Pojawiły się również doniesienia o ucieczce z kraju byłego prezydenta i przewodniczącego Rady Bezpieczeństwa Nursułtana Nazarbajewa.

Mamy doniesienie, że Nazarbajem uciekł z kraju – prawdopodobnie do krajów arabskich, ze swoją rodziną.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.