Jakub Wiech: Energetyka jądrowa to taki dział gospodarki, w którym z dostawcą wiążemy się właściwie na cały XXI wiek

Jakub Wiech, dziennikarz zajmujący się gospodarką i energetyką, opowiada o Yetim polskiej energetyki – polskiej elektrowni atomowej.

Rząd Polski ogłosił, że elektrownię atomową w Polsce będą budować dwie firmy: amerykańska i południowokoreańska. Ta nieco zadziwiająca decyzja ma jednak, wg Jakuba Wiecha, podłoże geopolityczne:

Mamy tu do czynienia z bardzo sensownym ujęciem tematu. Z jednej strony budujemy projekt jądrowy we współpracy z naszym najważniejszym sojusznikiem, z drugiej – z państwem azjatyckim o wielkim potencjale gospodarczym, które część tego potencjału chce ulokować w Polsce.

Jakub Wiech dodaje również, że w wyborze inwestora kluczowa jest nie tylko cena, ale i inne czynniki:

Różnice cenowe nie są tak istotne w energetyce jądrowej. Energetyka jądrowa to taki dział gospodarki, w którym z dostawcą wiążemy się właściwie na cały XXI wiek.

– mówi nasz gość.

Posłuchaj!

Czytaj również:

Zbigniew Gryglas: Polska musi być niezależna energetycznie. Podstawą będzie przede wszystkim energetyka jądrowa

Jan Parys: NATO pokazało, że jest bardziej klubem dyskusyjnym, a nie sojuszem obronnym

Featured Video Play Icon

Niektóre państwa Sojuszu, jak Niemcy czy Francja, nie chcą przegranej Rosji, gdyż mają w tym swoje interesy – mówi były minister obrony narodowej.

Zdaniem Jana Parysa, ministra obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego, są w NATO dwa kraje, które nie chcą pomagać Ukrainie. Są to Francja i Niemcy. Jak mówi nasz gość:

Oba te kraje mają bardzo rozbudowany przemysł zbrojeniowy i olbrzymi eksport broni. Nie chcą jednak tej broni wysyłać Ukraińcom. Kraje te nie chcą przegranej Rosji, gdyż mają w tym swoje interesy.

Jan Parys ocenia porównuje także potencjały militarne Rosji i Ukrainy. Przyznaje, że siły zbrojne Rosji się skompromitowały, ale nie oznacza to jej porażki w wojnie przeciwko Ukrainie:

Konwencjonalna siła zbrojna Rosji jest słabsza niż siła zbrojna Ukrainy. Trzeba jednak zauważyć, że Rosja ma o wiele większe zasoby gospodarcze niż Ukraina. Jeśli wojna będzie się przedłużać, może się to okazać zgubne dla Ukrainy.

Zgadzacie się z prognozami naszego gościa? Dajcie nam znać w komentarzach:

Posłuchaj:

Czytaj też:

Czego dotyczył Szczyt ministrów obrony państw NATO w Brukseli? Opowiada Dominika Cosić

 

 

 

 

Jan Parys, Jakub Wiech, Paweł Rakowski – Popołudnie Wnet – 31.10.2022 r.

Audycji można słuchać na 87.8 FM w Warszawie, 95.2 FM w Krakowie, 96.8 FM we Wrocławiu, 103.9 FM w Białymstoku, 98.9 FM w Szczecinie, 106.1 FM w Łodzi, 104.4 FM w Bydgoszczy, 101.1 FM w Lublinie.

Goście „Popołudnia Wnet”:

Jan Parys – były minister obrony narodowej

Jakub Wiech – wicenaczelny portalu Energetyka24.pl

Paweł Rakowski – ekspert ds. bliskowschodnich


Prowadzący: Łukasz Jankowski

Realizator: Szymon Dąbrowski


Jan Parys / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

Jan Parys ocenia politykę Niemiec i Francji wobec wojny na Ukrainie. Jak stwierdza, Berlinowi i Paryżowi nie zależy na porażce Federacji Rosyjskiej, ponieważ jest im potrzebna do utrwalenia dominacji w Europie i osłabienia pozycji Stanów Zjednoczonych.


Elektrownia jądrowa / Fot. Christopher Peterson / CC 2.0

Jakub Wiech komentuje decyzję polskiego rządu ws. wyboru wykonawcy i operatora elektrowni jądrowej.


Paweł Rakowski zapowiada kolejne wybory parlamentarne w Izraelu. Ocenia, że może to być kolejna elekcja, która nie pozwoli wyłonić stabilnego rządu.


Fot. Liliana Wiadrowska

Relacja Liliany Wiadrowskiej z Key West.

Studio Tajpej: Chińska policja w Europie i piekielna kwarantanna

Ryszard Zalski opowiada między innymi o działalności chińskiej policji poza granicami ChRL oraz kompromitujących szczegółach walki z koronawirusem w tym kraju.

Nasz korespondent przedstawia sensacyjne wyniki ustaleń dziennikarzy i organizacji pozarządowych. Jak podaje fundacja Safeguard Defenders, władze ChRL utworzyły na całym świecie szereg „zamorskich komisariatów policji” – najwięcej w krajach Unii Europejskiej. Ich działalność jest na ogół nieuregulowana prawnie. Jak twierdzi Ryszard Zalski:

To szokujące, że o sprawie poinformowała prywatna fundacja, a nie służby. Wygląda wręcz na to, że nic na ten temat nie wiedziały i im to nie przeszkadza! Władze holenderskie, irlandzkie, portugalskie i hiszpańskie zwróciły się do ambasadorów ChRL z prośbą o zamknięcie ośrodków, ale nic poza tym. Żadnej konsekwencji!

Nasz człowiek na Tajwanie opisuje także liczne przykłady kompromitacji władz w Chinach kontynentalnych i kłamstw w sprawie koronawirusa. Szczególny jest casus amerykańskich dyplomatów, którzy zostali zesłani na „piekielną kwarantannę” do hoteli. Ustalenia mediów amerykańskich są wstrząsające:

Niektóre pokoje nie były sprzątane od miesięcy, niektóre były zagrzybione. Amerykańskim dyplomatom nie podawano posiłków, papieru toaletowego czy mydła.

Odsłuchaj naszej audycji już teraz!

[ARP]

Posłuchaj:

Czytaj też:

Andrzej Zawadzki-Liang: Chiny zachowują dystans wobec Ukrainy. Handel z Rosją kwitnie

Raport z Kijowa 31.10.2022: kolejny rosyjski zmasowany atak rakietowy na krytyczną infrastrukturę energetyczną

Pomnik św. Włodzimierza w Kijowie. Fot. Dmytro Antoniuk

Pomnik św. Włodzimierza w Kijowie. Fot. Dmytro Antoniuk

Z rana Rosja wystrzeliła kilkadziesiąt rakiet w kierunku Ukrainy. Na terenie całego państwa ogłoszono alarm powietrzny.

W wielu miastach były słyszane wybuchy. Były to zarówno trafienia jak i efekt działalności obrony przeciwlotniczej.

Został zaatakowany obwód kijowski (w tym i sama Stolica), charkowski, dniepropietrowski, czerkaski, kirowohradzki,  winnicki, chmielnicki i czerniowiecki. Niektóre media donosiły także o działaniu obrony przeciwlotniczej w obwodzie lwowskim, na dany moment władze nie potwierdziły tych doniesień.

Dowództwo Sił Powietrznych Sił Zbrojnych Ukrainy poinformowało, że udało się strącić 44 manewrujące pociski rakietowe.

 

Paweł Bobołowicz rozmawia z korespondentem Dmytrem Antoniukiem, który jest na miejscu – w zaatakowanym Kijowie.

Dmytro Antoniuk:

„350 000 mieszkańców Kijowa zostało pozbawionych energii elektrycznej i wody. Nie także prądu i wody w dzielnicy, w której mieszkam. Nie ma domowego Internetu, ale jest Internet komórkowy. Mamy z żoną dużo pracy i pewnie teraz przeniesiemy się w inne części Kijowa, gdzie jest prąd.”.

 

Artur Żak przedstawił skrót informacji z sobotniego ataku na rosyjskie okręty wojenne na sewastopolskiej redzie.

 

Gościem specjalnym Pawła Bobołowicza, wprost z Kijowa, był o. Serhij Dmytrijew, duchowny autokefalicznego Kościoła Prawosławnego Ukrainy. Ojciec Serhij opowiada o ponownym ostrzale rakietowym obiektów cywilnych, ale także o współpracy z innymi konfesjami i roli „rosyjskiej cerkwi prawosławnej”, zarówno na Ukrainie, jak i w innych państwach, także w Polsce.

 

Serhij Dmytrijew:

„Rakiety spadają na cywilne obiekty, na ukraińską infrastrukturę krytyczną, na szkoły, szpitale. To są taki terrorystyczne… U nas człowiek może wierzyć w co chce. Mamy szacunek do każdej wiary, do wszystkich konfesji. Agresywne podejście do kwestii wiary nie jest oznaką człowieczeństwa. Na Ukrainie jest wiele kultur wiele religii. Razem pomagamy ludziom, współpracując np. Caritas Spes, czy też greckokatolickim Caritas… Nie ma polskiego prawosławnego Kościoła, jest rosyjski prawosławny Kościół w Polsce. W 1946 r. Stalin skasował nadaną 1924 roku autokefalię.”.

o. Serhij Dmytrijew, fot. Paweł Bobołowicz
o. Serhij Dmytrijew, fot. Paweł Bobołowicz

Cała audycja pod poniższym linkiem:

Serdecznie zachęcamy do słuchania „Raportu z Kijowa” na falach Radia Wnet, o 9:30 w każdy poniedziałek, wtorek, czwartek i piątek.

Bronisław Wildstein: Zwycięstwo Rosji w obecnej wojnie byłoby istotnym krokiem w odtwarzaniu imperium rosyjskiego

Featured Video Play Icon

Znany publicysta odpowiada na pytania Krzysztofa Skowrońskiego: Który kraj wygra wojnę na wschodniej Ukrainie? I która partia wygra najbliższe wybory w naszym kraju?

Bronisław Wildstein w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim oskarża Francję i Niemcy, że mimo pomocy Ukrainie rozgrywają przy okazji własne, mocarstwowe interesy:

Francuzi i Niemcy są bardzo mocno nastawieni, by uniezależnić się od Amerykanów. Charakterystyczne jest, że dyplomaci z tych krajów nie używają pojęć „Zachód” czy „Wspólnota atlantycka”. Chcą rozgrywać swoją mocarstwową grę  – głównie Niemcy, ale także Francuzi żyją urojeniami w duchu de Gaulle’a, snami o potędze. Bardzo chętnie by się porozumieli z Rosją, bo kraje na wschód od Niemiec średnio ich interesują. Zostałyby „sfinlandyzowane”, stałyby się – pod względem gospodarczym – czymś w rodzaju niemieckich neokolonii.

Ważnym wątkiem rozmowy są też nadchodzące wybory – samorządowe, a później krajowe:

Widzimy, jaka to będzie kampania. Opozycja nie mówi nic innego, tylko: obalić PiS, rozliczyć PiS. […] Będziemy mieli absurdalną kampanię ze strony opozycji, która będzie przedstawiać Polskę jako ziemię zniszczoną.

– mówi nasz gość.

Posłuchaj teraz:

Czytaj też:

Bosak: Polska nie powinna wspierać tego, żeby jak najwięcej uchodźców z Ukrainy zostało zamiast wrócić do siebie

Latynoskie legendy i opowiadania na Día de los Muertos i nie tylko

Veladoras en ofrenda - Tzintzuntzan; MaloMalverde; flickr.com; CC BY-SA 2.0

Legendy i inne opowiadania są nieodłączną częścią folkloru latynoamerykańskiego. W dzisiejszym wydaniu República Latina przedstawimy niektóre z nich, związane m.in. ze światem zmarłych.

Legendy i opowiadania związane z przenikaniem się świata żywych i zmarłych znane są chyba na całym świecie. Opowiadane są one także w Ameryce Łacińskiej.

Niektóre z tych legend (zwłaszcza z Meksyku) związane są z obchodami Meksykańskiego Święta Zmarłych. Związane są one w szczególności z mityczną Krainą Umarłych Mictlán, ale i z czczeniem pamięci o zmarłych przodkach. Inne legendy z kolei przedstawiają fantastyczne stworzenia, w większości antropoidalne. La Llorona, el Charro Negro, Zakonnik bez głowy, el Silbón, la Sayona, la Sinaguaba, la Xtabay i wiele innych od dekad mrożą krew w żyłach nie tylko dzieciom.

W dzisiejszym wydaniu República Latina pochylimy się nad tymi legendami i przedstawimy niektóre z nich.

Zapraszamy już dziś na godz. 22H00!

Program Wschodni 29.10.2022 – w 98. rocznicę urodzin Zbigniewa Herberta

Jerzy Oleksiak, Obudź się! | Fot. Łukasz Łuczewski

Wojciech Jankowski nadawał z ulicy Łyczakowskiej 55 we Lwowie, gdzie znajduje się tablica pamiątkowa poświęcona Zbigniewowi Herbertowi. W tym domu polski poeta mieszkał od roku 1924 do 1933.

Audycja była nadawana w rocznicę urodzin Zbigniewa Herberta (29 października 1924 r.).

W październiku bieżącego roku Nagrodę im. Zbigniewa Herberta otrzymała Marianna Kijanowska, ukraińska poetka, tłumaczka, prozaiczka. Kijanowska jest autorką zbioru „Babi Jar. Na głosy”, który jest poświęcony zamordowany w tym miejscu Żydom w trakcie II wojny światowej. Symbolicznym wręcz jest fakt, że w czasie wojny nagrodę Herberta otrzymała lwowianka, mieszkanka miasta, które też było ostrzeliwane w trakcie rosyjskiej inwazji.

Marianna Kijanowska mieszka 500 metrów od miejsca, w którym stoję – powiedział Wojciech Jankowski. Laureatka nagrody, podobnie jak Zbigniew Herbert, mieszkała na ulicy Łyczakowskiej we Lwowie.

Wojciech Jankowski prezentuje także wywiad z ks. Romanem Kratem, rzecznikiem Diecezji Odesko-Symferopolskiej, który opowiada w rozmowie z Wojciechem Jankowskim o sytuacji w Chersoniu, patriarsze Cyrylu, stosunkach z Prawosławną Cerkwią Ukrainy i roli Kościoła katolickiego w czasie rosyjskie inwazji.

 

Olga Siemaszko i Paweł Bobołowicz rozmawiają o aktualnościach białoruskich i ukraińskich.

Skrót najświeższych informacji z Białorusi przygotowała Olga Siemaszko:

  • Pułk im. Kastusia Kalinowskiego podczas piątkowego streamu ,ogłosił swoje aspiracje polityczne. Olga Siemaszko zapytała: dlaczego? Zastępca dowódcy Wadim Kabanczuk próbował odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Według niego jest wiele spraw, których nikt na Ukrainie nie jest w stanie rozwiązać poza samymi ochotnikami. Postanowili sami bronić interesów białoruskiej jednostki wojskowej i jej żołnierzy. Rdzeniem politycznym pułku jest obecnie Sejm – w jego skład wchodzi 10 osób, które przyjmują i zatwierdzają odpowiednią agendę polityczną oraz nawiązują kontakty. Zastępca dowódcy pułku Kalinowskiego podkreślił, że „białoruski rząd na uchodźstwie” nie miał nic wspólnego z utworzeniem pułku, pułk powstał z własnej inicjatywy.  Jednocześnie ochotnicy nie widzieli żadnych oświadczeń o mobilizacji, nie było żadnej pomoc przy gromadzeniu wyposażenia, nie otrzymaliśmy nawet żadnych deklaracji od przedstawicieli biura Swiatłany Cichanouskiej w pierwszych miesiącach wojny. „Przepraszamy, nie mogliśmy siedzieć i czekać, gdy ktoś długo myśli”, mówi Vadim Kabanczuk, „i przejęliśmy inicjatywę w swoje ręce, stworzyliśmy wszystko sami i teraz idziemy do przodu”. Pułk współpracuje z innymi siłami i organizacjami politycznymi Białorusi. W szczególności nawiązano stosunki z ruchem „Wolna Białoruś”.
  • Olga Siemaszko opowiada o prezentacji książki „Lodołamaczka” z udziałem głównej bohaterki Swiatłany Cichanouskiej oraz autorem książki Rusłanem Szoszynem. Lodołamaczka jest pierwszą książką o liderce białoruskiej opozycji Swiatłanie Cichanouskiej.
  • Wywiad Olgi Siemaszko ze Swiatłaną Cichanouską, w którym  zapytała główną bohaterkę tych wydarzeń, co pamięta z tego „gorącego lata 2020 r.”?

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Rządy państw Unii wkrótce będą mniej niezależne niż polskie województwa / Zbigniew Kopczyński, „Kurier WNET” 100/2022

Fot. CC A-S 2.0 | Flickr.com

Już dawno powinien powstać zespół analizujący korzyści i koszty ewentualnego polexitu, a także scenariusze możliwego wyjścia z Unii Europejskiej, tak by uniknąć chaosu i niepotrzebnych strat.

Zbigniew Kopczyński

Wolność czy pieniądze?

Narastający konflikt polskiego rządu z Komisją Europejską, a raczej grillowanie Polski, każą zastanowić się nad sensem dalszego członkostwa Polski w UE. Już dawno powinien powstać zespół analizujący korzyści i koszty ewentualnego polexitu, a także scenariusze możliwego wyjścia z Unii, tak by uniknąć chaosu i niepotrzebnych strat.

Niestety, zamiast analizy mieliśmy uchwałę partii rządzącej deklarującą pozostanie w Unii. Domyślać się można, że bezwarunkowo. Znacznie osłabiło to polską pozycję negocjacyjną i, uważam, rozzuchwaliło eurobiurokratów do coraz dalej idących ingerencji w polskie sprawy. Pozbawiliśmy się tego, co szachiści nazywają groźbą ruchu, silniejszego narzędzia niż sam ruch.

Nie tylko w polskie sprawy ingeruje Bruksela. Swego czasu przewodnicząca Komisji Europejskiej namaściła Donalda Tuska na przyszłego premiera RP, a ostatnio otwarcie zagroziła Włochom użyciem wobec nich odpowiednich instrumentów, jeśli wybiorą rząd, który nie będzie podobać się trzymającym europejską władzę. To już jawne dążenie do pozbawienia krajów członkowskich suwerenności. Jeśli eurokomisarze mają decydować o rządzie w Polsce, we Włoszech czy innym kraju Unii, to państwa członkowskie będą miały mniej suwerenności niż polskie województwa.

Oczywiście dla grzecznych będzie nagroda w postaci funduszy europejskich i wielu uważa, że warto położyć uszy po sobie i brać, co dają. Dlatego właśnie należy zdecydować: wolność czy pieniądze?

Tak, właśnie wolność, a nie pozostanie w Unii, powinna być tematem dyskusji.

Mówienie o Unii jako idei europejskiej integracji jest mylące, jako że dzisiejsza Unia bardzo różni się od tej, do której wstępowaliśmy, o pierwotnej jej formie nie wspominając. Dziś priorytetem brukselskich elit nie jest wolny przepływ ludzi, towarów i pieniędzy oraz swoboda prowadzenia biznesu jako podstawy rozwoju gospodarczego, ale dbałość o realizację ideologicznych postulatów bez liczenia się z kosztami, również osobowymi.

Wielu Polaków, zwłaszcza sympatyków opozycji, bardzo chciałoby skutecznej interwencji Komisji Europejskiej i pozbawienia władzy Zjednoczonej Prawicy, notabene wybranej w demokratycznych wyborach. Pomijając taki drobiazg jak podeptanie woli wyborców, sukces tej interwencji nie musi być trwały. Zdarzyć się przecież może, że w kolejnych państwach wybory wygrają i władzę przejmą partie podobne do tych, które wygrały w Szwecji i we Włoszech. Ot, choćby hiszpańska Vox, francuskie Zjednoczenie Narodowe czy Alternatywa dla Niemiec. I one właśnie z – o zgrozo! – PiS-em i Fideszem ustanowią nową Komisję Europejską i ta nowa Komisja przywróci do władzy PiS, korzystając z narzędzi otrzymanych od euroentuzjastów.

Prawo należy stanowić przewidując, że samemu też można znaleźć się na miejscu obecnych przeciwników, a wtedy pojęcia suwerenności i integracji europejskiej nabiorą innego znaczenia.

Jeśli zdecydujemy się na oddanie całkowitej władzy nad Polską obcym instytucjom, choćby i europejskim, będzie to ruch w jedną stronę. Po zmianie władzy w UE nie będzie można się z tego wycofać. Tak jak wielu targowiczan żałowało swojej naiwności i zaproszenia carycy do interwencji w Rzeczypospolitej. Po rozbiorach nie można już było jej odprosić.

Musimy więc zdecydować, czy gotowi jesteśmy sprzedać naszą niepodległość, czy też chcemy zachować ją bez względu na koszty. Tak, Polacy w swej historii wielokrotnie dowodzili, że wolność nie ma dla nich ceny. Niestety dzisiaj całkiem spora jest grupa tych, którym „w niewoli przysmaki” smakują lepiej niż „w wolności kęsek lada jaki”. (Wskazówka dla młodych wykształconych z dużych ośrodków: Wygooglować Pies i wilk europejskiego bajkopisarza Jeana de La Fontaine spolszczoną przez polskiego zaściankowego nacjonalistę Adama Mickiewicza.)

Jeśli więc zdecydujemy się sprzedać naszą suwerenność, musimy zastanowić się nad ceną. Pamiętajmy, że zapłatę dostaniemy tylko raz. Za kupioną suwerenność Bruksela ani nikt inny drugi raz nam nie zapłaci. Później to my będziemy płacili.

A może zastanówmy się, komu tę suwerenność sprzedać? Przecież nie tylko Bruksela (czytaj: Niemcy) jest chętna. Może dobić targu z Władimirem Władimirowiczem? Dobrze zapłaci. Czy lepiej być zapóźnionym peryferium, eksporterem taniej siły roboczej, czy przemysłowym centrum imperium, bogacącym się na handlu z biedniejszą resztą, tak jak to było w XIX wieku? W dodatku zapłatę otrzymać możemy w postaci stałych i pewnych dostaw surowców po umiarkowanych cenach, bez opłat za emisję CO₂. Zauważmy, że dziś Niemcy panikują przed nadciągającą zimą, a Białorusini nie. Mają swoją ciepłą wodę w kranie, gaz w kuchence i grzejące kaloryfery.

Jeśli jednak Polacy, w co mimo wszystko wierzę, nie będą gotowi sprzedać swojej suwerenności, zastanowić się należy, czy jest szansa zachować ją, pozostając w Unii.

Do niedawna pozostawało to w sferze political fiction, jednak po wynikach ostatnich wyborów w Szwecji i Włoszech pojawiło się światełko w tunelu. To oczywiście za mało, by zablokować odlotowe pomysły rządzących Unią. Gdy jednak dodać do tego kilka państw z rządami nie tak radykalnymi, lecz trzeźwo stojącymi na ziemi, może uda się odwrócić dominujące dążenie do tworzenia jednolitego państwa europejskiego. Myślę tu przede wszystkim o państwach wyszehradzkich i bałtyckich, może też bałkańskich. A jeśli dołączy do nas np. Hiszpania, będzie dobrze.

To scenariusz optymistyczny, a na razie mamy to, co mamy. Pozostaje nam więc twardo bronić naszego interesu w ramach Unii i równolegle dokładnie przeliczyć opłacalność jej opuszczenia.

Najłatwiej skalkulować stronę ekonomiczną. I tu najbardziej potrzebny byłby zespół speców od gospodarki i finansów z różnych opcji politycznych. Liczby nie mają poglądów, więc można merytorycznie pracować mimo różnic w politycznych sympatiach, a efekt tej pracy byłby trudno podważalny.

Najłatwiej nie znaczy łatwo, bo w tej kalkulacji uwzględnić należy wiele elementów, część łatwo policzalnych, inne znacznie trudniej. Do tych ostatnich należą spodziewane turbulencje w eksporcie i imporcie z krajów Unii.

Może się zdarzyć, że polexit nie zmieni swobodnej wymiany handlowej z UE, to kwestia decyzji politycznej i to raczej unijnej niż polskiej. Jednak doświadczenia brytyjskie nakazują spodziewać się raczej dążenia do ukarania opuszczającego Unię, nawet gdyby nie było to w interesie pozostałych krajów UE.

Spowoduje to duże problemy firm eksportujących na europejskie rynki i koszty związane ze zmianą kierunków eksportu.

Gospodarka PRL nastawiona była na wymianę między bratnimi krajami i eksport do nich, głównie do ZSRR. Pamiętam pohukiwania z Moskwy na początku lat dziewięćdziesiątych: „Uważajcie, Polaczki, jeśli będziecie chcieli na Zachód, to zapomnijcie o eksporcie do nas, a waszego badziewia nikt na Zachodzie nie kupi. Będziecie jeść chleb z kartoflami”. I co? I szybko polscy producenci poprawili jakość wyrobów, dostosowali je do norm cywilizowanego świata i eksportują z powodzeniem gdzie się da, nie tylko do krajów Unii. Zmiana kierunku eksportu z europejskiego na amerykański, brytyjski, chiński czy indyjski będzie z pewnością mniej problematyczna i kosztowna.

Najłatwiej policzyć to, co widać, czyli przepływy między budżetami Polski i Unii. Dzisiaj więcej otrzymujemy z kasy Unii niż do niej wpłacamy. Z czasem, wraz ze wzrostem naszego PKB, różnica będzie maleć, aż w końcu staniemy się płatnikiem netto.

Dzisiaj jednak jesteśmy beneficjentami, przynajmniej teoretycznie, bo blokada środków pod pretekstem zagrożonej praworządności i nakładanie kar o, delikatnie mówiąc, wątpliwym uzasadnieniu, wywracają całe to obliczenie.

Jednym z ważnych argumentów za wstąpieniem do Unii Europejskiej była kwestia bezpieczeństwa. Rzeczywiście w tamtym czasie pozostanie poza Unią oznaczało bycie w strefie buforowej między Wschodem a Zachodem i narażenie, a właściwie bezbronność wobec agresywnego sąsiada. Do NATO wstąpiliśmy wprawdzie wcześniej niż do Unii, ale było to członkostwo tylko formalne, bez obecności wojskowej NATO w Polsce i niewielkich możliwościach (i chęciach) przyjścia nam z pomocą w chwili zagrożenia. Liczyliśmy, że poprzez integrację gospodarczą i inwestycje w naszym kraju wzbudzimy w naszych partnerach motywacje do obrony zarówno nas, jak i swoich inwestycji. Inna rzecz, że przecenialiśmy zarówno ich gotowość do pomocy, jak i potencjał.

Wojna na Ukrainie zmieniła sytuację. Rosja okazała się nie taka silna, jak się obawialiśmy, a zaangażowanie zachodnich krajów Unii w pomocy Ukrainie raczej symboliczne. Realną i znaczącą pomoc otrzymała Ukraina spoza Unii: z Ameryki, Wielkiej Brytanii, a z krajów Unii z Polski.

Dziś raczej nie mamy złudzeń, że w razie rosyjskiej napaści na nasz kraj brukselskie, berlińskie i paryskie chodniki zostałyby sumiennie zamalowane przez współczujące nam europejskie elity, ale zatrzymać rosyjską ofensywę musiałyby nasze kraby i abramsy. A na pomoc moglibyśmy liczyć od tych, którzy pomagają Ukrainie.

Gospodarka, finanse, obronność to wielkie i ważne sprawy, ale zwykłego człowieka bardziej interesuje swoboda podróżowania po Europie, możliwość podjęcia pracy, otworzenia biznesu czy studiowania. Ewentualne wystąpienie z Unii znacznie to utrudni. Brukselscy urzędnicy zadbają, byśmy zapomnieli o układzie z Schengen. A skoro Niemcy i Austria przez siedem lat trzymali swoje rynki pracy zamknięte dla Polaków, zamkną je i po polexicie.

Wspomniałem tylko o kilku aspektach rozważań o wyjściu lub pozostaniu w Unii. Przedstawienie całości to zadanie dla wielu, i to mądrzejszych ode mnie.

Niemniej należy podjąć prace nad raportem analizującym plusy i minusy ewentualnego polexitu. Nawet gdyby trwały tak długo, jak nad raportem o polskich stratach wojennych. Nawet, jeśli uzupełniony byłby głosami odrębnymi lub protokołami rozbieżności.

Jego powstanie, pozwoli nam podjąć decyzję, jeśli zajdzie taka potrzeba. Naszym europejskim partnerom pokaże, być może, że możemy żyć poza Unią i nie musimy zgadzać się na wszystkie fanaberie eurozarządców.

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Wolność czy pieniądze?” znajduje się na s. 18 październikowego „Kuriera WNET” nr 100/2022.

 


  • Październikowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Wolność czy pieniądze?” na s. 18 październikowego „Kuriera WNET” nr 100/2022

Studio Dziki Zachód: Jako ludzkość zmierzamy do coraz bardziej opresyjnych reżimów

Tym razem Wojciech Cejrowski był obecny w naszej rozgłośni nie tylko głosem, ale również ciałem i duchem. W tym specjalnym odcinku „Studia” opowiada: o polowaniach w Afryce, o Rosji, o Izraelu…

Zdaniem Wojciecha Cejrowskiego na świecie widać tendencję wśród rządów, by odbierać obywatelom coraz więcej wolności:

Za pomocą Chin, Iranu, Rosji, ludzi z Davos zmierzamy do „modelu Dzierżyńskiego”. Daj Boże, żeby się to wszystko wysypało po drodze i żebyśmy nie doczekali się nowego Dzierżyńskiego. Ale… proces trwa. Obserwuję to zjawisko na całym świecie. W Ameryce coraz mniej człowiekowi wolno, tak samo w Unii Europejskiej. Coraz więcej regulacji, coraz więcej przepisów, coraz więcej decyzji jest podejmowanych za twoimi plecami.

– mówi „Nasz człowiek w Arizonie”.

Nasz gość jest również zdania, że rząd Polski nie powinien był przekazywać sprzętu wojskowego Ukrainie bezpłatnie, ale powinien go sprzedawać. Swoje zdanie motywuje kwestiami makroekonomicznymi:

Pomagać to mogą prywatnie ludzie, ale nie państwa. Bo państwo nie ma swoich prywatnych pieniędzy. […] Słowo „sprzedam” jest słowem kluczowym w relacjach z Ukrainą.

– tłumaczy Cejrowski.

Odsłuchaj całej rozmowy już dziś!

Posłuchaj:

Czytaj także:

Dr Bartłomiej Gajos: Izrael cały czas będzie balansował między Kijowem a Moskwą