Płużański o dekomunizacji: Są w Polsce elity rządzące, którym dobrze było za komuny i nadal chciałyby żyć w PRL-u

Dlaczego prezydent Warszawy nie chce po wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego uregulować nazw ulic stolicy tak, aby przeprowadzić choćby częściową ich dekomunizację… – opowiada Tadeusz Płużański

7 grudnia Naczelny Sąd Administracyjny podtrzymał wyroki Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego o uchyleniu ponad 40 zarządzeń wojewody, dotyczącym zmiany nazw Warszawskich ulic. Sąd uważa, że decyzje były podjęte niezgodnie z literą prawa i nie były wystarczająco uzasadnione. Oprócz zmiany w nazwie ulicy al. Armii Ludowej na al. Lecha Kaczyńskiego prawomocne stały się m.in. uchylenia zmian nazw ulic Stanisława Wrońskiego na Anny Walentynowicz, czy Małego Franka na Danuty Siedzikówny „Inki”.

Żołnierze wyklęci niestety stracili swoje ulice w Warszawie. Należą do nich. m.in. Danuta Siedzikówna „Inka”, dlatego poczuliśmy się w obowiązku aby zaprotestować przed tym precedensem. Nie może być tak, aby w miejsca przeznaczone dla bohaterów były zastępowane zbrodniarzami komunistycznymi, funkcjonariuszami dawnego systemu – komentuje Tadeusz Płużański, gość Poranka Wnet, prezes fundacji Łączka, szef publicystyki w TVP Historia.

Obecnie mamy rocznice tragicznych dat grudniowych, m.in. pacyfikacji Kopalni Wujek. Ulica Bohaterów z kopalni będzie teraz nosiła imię komunistycznego przodownika pracy Wincentego Pstrowskiego. Jak podaje portal Do Rzeczy, górnicy z kopalni Wujek już zaczęli strajkować w związku z tą decyzją, napisali również list adresowany do Rafała Trzaskowskiego, w którym możemy przeczytać m.in. : „Po blisko trzech dekadach wolnej Polski, w roku stulecia odzyskania Niepodległości, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, śmieje się Pan w twarz Bohaterom. Jest to haniebne postępowanie, które jest nie tylko niezrozumiałe, ale również podłe”.

Zdaniem Tadeusza Płużańskiego, powodów decyzji cofnięcia dekomunizacji nazw ulic przez rządzących stolicą jest wiele.

Pierwszy to brak rozumu, drugi to pycha władzy: wygraliśmy, więc możemy sobie pozwolić na wszystko. Trzeci powód jest najpoważniejszy; są siły, które czuwają, aby nasza prawdziwa historia nie przebijała się do świadomości polaków. Te siły dbają, żeby wciąż przebijała komunistyczna propaganda. Można się domyślać, że te siły są na zapleczu u Rafała Trzaskowskiego”- dodaje historyk.

Gość Poranka WNET mówi także o drugiej bulwersującej reformie nowego prezydenta Warszawy. Dotyczy ona sprawy afery reprywatyzacyjnej.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

Atrakcyjny patriotyzm w Zbąszyniu. Zdumiewająco zgodna współpraca lokalnych władz i stowarzyszeń dla wspólnego dobra

Zbąszyń, 3 listopada 2018 roku… Godzinny poranne. Przy Kładce Koźlarzy nieopodal rzeki zostaje ustawiona armata prawosławna, a w parku ckm-y. Na ulicach miasta pojawiają się żołnierze…

Adam Olech, Łukasz Szaferski

Nie jest to początek scenariusza jakiegoś filmu, lecz wprowadzenie czytelnika w trzecią już edycję gry miejskiej „Zbąszyńska Niepodległa”. Gry, która ma za zadanie uczyć historii Zbąszynia i okolic poprzez zabawę. Może w niej brać udział każdy, kto będzie w stanie zebrać sześcioosobową drużynę, aby móc przystąpić do wykonania misji – w tej edycji 9. misji. Na trasę gry wyszło 15 drużyn, czyli około 90 uczestników (…)

Fot. TDH 57 pp

Stowarzyszenie Patriotyczny Zbąszyń zostało zawiązane pod koniec 2015 roku, a dokładniej – przekształcone z nieoficjalnej grupy sympatyków – kibiców Lecha Poznań, która funkcjonowała na terenie gminy Zbąszyń. Misją stowarzyszenia jest umacnianie patriotyzmu i dumy narodowej, kształtowanie szacunku do symboli narodowych, propagowanie tradycji i kultury regionu i ojczystego kraju. Po zawiązaniu Stowarzyszenia i zgłoszeniu organizacji do KRS kontynuowaliśmy działanie pierwotnej, nieoficjalnej grupy, które stało się mobilizacją do założenia stowarzyszenia, a mianowicie odrestaurowanie 6 mogił 58 Powstańców Wielkopolskich w miejscowości Nowa Wieś Zbąska. (…)

Od 2016 roku organizujemy bieg Tropem Wilczym, który z roku na rok zyskuje coraz większą liczbę uczestników. W minionej edycji biegło 150 uczestników (chętnych było znacznie więcej, ale ze względów organizacyjnych możemy przyjąć najwyżej 150 osób), a pakiety startowe rozeszły się w 3 dni. (…)

Następnym cyklicznym wydarzeniem jest opisana wcześniej gra miejska „Zbąszyńska Niepodległa”, która uczy historii naszej małej ojczyzny poprzez zabawę. Przy organizacji imprez niezastąpioną pomoc otrzymujemy od zaprzyjaźnionej z nami grupy rekonstrukcji historycznych z Bukowca – Towarzystwa Działań Historycznych im. Feliksa Pięty w barwach 57 Pułku Piechoty Karola II Króla Rumunii.

Również corocznie organizujemy konkurs wiedzy o powstaniu wielkopolskim dla uczniów zbąszyńskiej szkoły podstawowej. Jest wyczekiwany przez uczestników i można być dumnym z ich wiedzy i mieć pewność, że pamięć o naszych bohaterach nie zaginie.

Fundusze na tegoroczną grę zostały pozyskane z budżetu Gminy Zbąszyń oraz – dzięki Zbąszyńskiemu Centrum Kultury i Bibliotece Publicznej w Zbąszyniu – z ministerialnego projektu „Niepodległa”. Wiosną tego roku rozpoczęliśmy akcję sprzątania ogrodów parafialnych i terenu wokół naszego kościoła parafialnego w podziękowaniu naszemu proboszczowi Zbigniewowi Piotrowskiemu za nieodpłatne użyczanie nam Domu Katolickiego na nasze potrzeby. Nie mógłbym również zapomnieć o naszym burmistrzu Tomaszu Kurasińskim z jego ekipą, na których możemy liczyć w realizacji naszych pomysłów i zamierzeń.

Cały artykuł Adama Olecha i Łukasza Szaferskiego pt. „Atrakcyjny patriotyzm w Zbąszyniu” znajduje się na s. 7 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 54/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Adama Olecha i Łukasza Szaferskiego pt. „Atrakcyjny patriotyzm w Zbąszyniu” na s. 7 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 54/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Studio Dublin cz. 1 – 14 grudnia 2018 – O irlandzkiej drodze do upragnionej niepodległości – zaprasza Tomasz Wybranowski

14 grudnia 1918 roku, wybory parlamentarne w Irlandii wygrała domagającą się niepodległości partia Sinn Fein. Pierwszą kobietą w historii, która została deputowaną była Konstancja hrabina Markiewicz.

W „Studiu Dublin”, w setną rocznicę tych ważnych wydarzeń, które rozpoczęły marsz Republiki Irlandii ku niepodległości, opowieść o tamtych dniach. 

Kiedy Polacy świętowali swoją niepodległość, nastroje w Irlandii w dniu zakończenia I Wojny Światowej były zgoła odmienne. W czasie wojny w armii brytyjskiej służyło 200 tys. Irlandczyków, z czego około 30 tys. zginęło.

 

To poprzedni herb Irlandii przedstawiający na tarczy czwórdzielnej złożonej w krzyż, herby czterech irlandzkich prowincji: Leinster, Connacht, Ulster i Munster.

 

Irlandczycy, którzy służyli na ochotnika w armii brytyjskiej byli przez Anglików jawnie dyskryminowani. Jedynie dywizja złożona z protestanckich ochotników z Ulsteru miała prawo do używania własnego godła – symbol „czerwonej ręki”. Katolickim ochotnikom z południa Irlandii odmówiono prawa do własnego godła – wizerunek harfy. Oficerami mogli być tylko protestanci.

 

O wydarzeniach tamtych dni opowiedziałem we wstępie „Studia Dublin”.

 

Herb Irlandii – złota harfa o srebrnych strunach w błękitnym polu. Genezy godła nalezy szukać w średniowieczu. Popularną nazwą dla herbu jest określenie „harfa Briana Śmiałego” a jego pierwowzór można obejrzeć w gmachu najważniejszego uniwersytetu na Wyspie – Trinity College w Dublinie. 
Herb w obecnej wersji obowiązuje od 9 września 1945. 

Irlandia u progu 100. rocznicy odzyskania niepodległości. Sto lat temu – 14 grudnia 1918 roku – wszystko się zaczęło.

Kiedy powoli kończył się koszmar I wojny światowej Irlandczyków dzieliła wizja przyszłości Zielonej Wyspy. Katolickie Południe i Zachód marzyły o zrzuceniu zależności brytyjskiej, Ulster natomiast po raz kolejny szykował się do walki o jedność korony brytyjskiej siłą.     Trzeba także dodać, że oceny zrywu narodowościowego z 1916 roku, zwanego Powstaniem Wielkanocnym nie były jednoznaczne. W zgodnej opinii historyków (m.in. Norman Davies, Peter J. Marshall) powstanie […]

Kiedy powoli kończył się koszmar I wojny światowej Irlandczyków dzieliła wizja przyszłości Zielonej Wyspy. Katolickie Południe i Zachód marzyły o zrzuceniu zależności brytyjskiej, Ulster natomiast po raz kolejny szykował się do walki o jedność korony brytyjskiej siłą.

 

Aresztowanie Eamona de Valery po upadku Powstania Wielkanocnego. Przed karą śmierci uratował go fakt, że posiadał paszport amerykański.

 

Trzeba także dodać, że oceny zrywu narodowościowego z 1916 roku, zwanego Powstaniem Wielkanocnym nie były jednoznaczne. W zgodnej opinii historyków (m.in. Norman Davies, Peter J. Marshall) powstanie to wywołała wąska grupa rewolucjonistów, której nie można nazwać reprezentatywną, gdy mowa o walce na rzecz autonomii i niepodległości Irlandii. Oddajmy głos Normanowi Davies:

„W okresie nasilania się narodowych sentymentów odroczenie wprowadzenia Home Rule w roku 1914 miało zatem poważne i nieprzewidziane konsekwencje. Doprowadziło najpierw do wybuchu zbrojnego powstania niewielkiej grupy separatystów [pod wodzą Patricka Pearse’a – przyp. T.W.], a następnie, po stłumieniu powstania siłą, do gwałtownej przemiany w irlandzkiej opinii społecznej. W ciągu 4 lat przewagę zdobyły żądania już nie autonomii politycznej, lecz niepodległości. Irlandia miała stworzyć precedens, który odbił się szerokim echem w całym imperium.”

 

Jak hartowała się stal – odrodzenie wolnej Irlandii 

 

Po jesiennych wyborach w Zjednoczonym Królestwie, które odbyły się 14 grudnia 1918, grupa 78 posłów z Irlandii kategorycznie odmówiła zasiadania i czynnego brania udziału w posiedzeniach w Westminsterze. Irlandzcy posłowie i jedyna posłanka – Konstancja hrabina Markiewicz (angielskie imię i nazwisko tej bohaterki Powstania Wielkanocnego / Easter Rising o polskich korzeniach to Constance Gore – Booth) ustanowili działalność parlamentu w stołecznym Dublinie – Dail Eireann.

Przekształcenie tej dzielnicy w autonomiczną prowincję Zjednoczonego Królestwa w 1920 r. przyśpieszyło wybuch wojny pomiędzy Irlandczykami a brytyjskimi pseudo militarnymi oddziałami policyjnymi tak zwanych „podpalanych” (Black and Tans – nazwa pochodziła od koloru ich mundurów). Podczas walk z „podpalanymi” zasłynął Michael Collins, który stosując metody walki partyzanckiej i wywiadowcze, zlikwidował sieć brytyjskich agentów.

 

Jedna z niewielu fotografii najbliższych współpracowników Michaela Collinsa (góruje nad resztą). Collins, pseudonim Big, stosując metody wywiadu i walki partyzanckiej, w ciągu trzech lat zlikwidował najważniejszych brytyjskich agentów i tajnych współpracowników tajnej policji.

 

Działania chłopców Collinsa (pierwszy zaczyn Irlandzkiej Armii Republikańskiej) sparaliżowały działalność prawie wszystkich agend i instytucji brytyjskich na terenie Irlandii. Wyjątek stanowiły tylko 3 hrabstwa wschodniego Ulsteru. Po okresie walk nadszedł czas na rokowania przy okrągłym stole.

6 grudnia 1921 r. uzgodniono brzmienie traktatu angielsko-irlandzkiego, który w sposób formalny konstytuował Wolne Państwo Irlandzkie – Irish Free State, które posiadało status dominium zależnego (podobnie jak Australia czy Nowa Zelandia).

Nominalnie władcą kraju w dalszym ciągu pozostawał monarcha angielski. Traktat ostatecznie ratyfikowano w roku 1922. Na jego mocy 6 hrabstw Ulsteru pozostało w granicach Zjednoczonego Królestwa jako samorządna prowincja Irlandii Północnej. Reszta hrabstw (26) weszły w skład Wolnego Państwa Irlandzkiego.

Zdaniem historyków ów traktat był wynikiem daleko idących ustępstw obu stron. Norman Davies, na stronach swojej historycznej opowieści „Wyspy”, pisze m.in.:

„Lloyd George [premier Anglii] zrezygnował z koncepcji autonomii podległej Westminsterowi. Michael Collins zrezygnował z żądań ustanowienia w pełni niepodległej i niezależnej republiki. Praktycznie rzecz biorąc, obaj zrezygnowali z koncepcji zjednoczonej Irlandii i niechętnie przyjęli podział jako fait accompli.”

Lojalność?! Tak, ale…

 

Jednym z najtrudniejszych do zaakceptowania, ale ostatecznie przyjętym, punktem traktatu był obowiązek składania przez irlandzkich posłów przysięgi lojalności względem króla. Traktat postanawiał także o tym, iż o dalszej przyszłości Ulsteru, ciążącego do Londynu, zdecyduje jego lokalny parlament w Belfaście. Traktat podpisali przywódcy irlandzkiej delegacji: Artur Griffith oraz dowódca i założyciel IRA Michael Collins.

 

Eamon de Valera, wybitny irlandzki mąż stanu. Prezydentem wolnej Irlandii został w 1932 roku.

Charyzmatyczny przywódca Irlandczyków Eamon de Valera (urodzony w 1882 r. w Nowym Jorku w rodzinie katolickiej, z matki Irlandki i ojca Kubańczyka; premier i późniejszy prezydent kraju) odmówił podpisania dokumentu.

O tym, jak kontrowersyjna była to sprawa, niech świadczy burzliwy i dramatyczny przebieg obrad parlamentu i sam wynik głosowania: 64 głosy „za”, a 57 głosów „przeciw”. Eamon de Valera ustąpił z urzędu premiera i zapowiedział walkę o całkowite zjednoczenie Wyspy. 

Podejście do zawartego z Anglikami traktatu podzieliło nie tylko polityków, ale i całe społeczeństwo. Traktat wzbudził ogromne kontrowersje i stał się wkrótce przyczyną wybuchu wojny domowej. Część członków IRA nigdy nie zaakceptowała traktatu.

Rozłam stał się faktem. Bojownicy IRA popierający traktat nazwali się Armią Wolnego Państwa Irlandzkiego, zaś jego oponenci – IRA antytraktatową. Ci irlandzcy fundamentaliści republikańscy w znacznej części działali wcześniej we frakcji zbrojnej Irlandzkich Ochotników (1913 rok). Jako IRA – antytraktatowa, w roku 1925, dali początek partii Fianna Fail, której pierwszym przywódcą stał się de Valera.

 

Zamieszki i pierwsze wybory prezydenckie 

12 lutego 1922 r. wybuchły u Belfaście, trwające cztery dni, krwawe zamieszki, które pochłonęły prawie 30 zabitych. Do rozruchów doszło także w Cork, Limerick i Dublinie.

 

Gmach Four Courts. Fot. Tomasz Wybranowski.

14 kwietnia oddziały Irlandzkiej Armii Republikańskiej zajęły gmach Czterech Sądów – Four Courts w Dublinie (na fotografii). W odwecie 23 maja rząd Irlandii Północnej zdelegalizował IRA. W maju odbyły się pierwsze, w pełni niezależne i demokratyczne wybory.

Pierwszym prezydentem został Artur Griffith. Żołnierze IRA antytraktatowej i ich polityczni mocodawcy, kiedy nie odnieśli sukcesu wyborczego, wszczęli pod koniec czerwca kolejne działania zbrojne. Ich ofiarami byli wielcy piewcy i orędownicy walki o niepodległość Irlandii. W niewyjaśnionych do końca okolicznościach, umiera nagle pierwszy prezydent Arthur Griffith.

 

Irish fighter and hero Michael Collins – Irlandzki wojownik i bohater – jak mówią do dzisiaj o nim Irlandczycy.

 

Zabójstwo Michaela Collinsa

 

Niespełna 10 dni później ginie w zasadzce przygotowanej przez IRA zginął jej założyciel, Michael Collins. Pomimo zamieszania na scenie politycznej, rozruchów, zamieszek i bratobójczych walk trwały prace nad Ustawą Zasadniczą.

5 grudnia 1922 r. przyjęto Konstytucję. Stało się to na niespełna 24 godziny przed wygaśnięciem (zawartego tylko na rok) traktatu irlandzko-angielskiego. Konstytucja głosiła, iż Wolne Państwo Irlandzkie jest równoprawnym członkiem brytyjskiej rodziny.

Za język narodowy uznano irlandzki (gaelicki). Język angielski także dopuszczono do oficjalnego użytku. Władza ustawodawcza należała do króla i dwóch izb irlandzkiego parlamentu: izby poselskiej i senatu. Każdy członek parlamentu musiał złożyć królowi przysięgę wierności. Prawo wyborcze do sejmu (czynne i bierne) przysługiwało wszystkim obywatelom, którzy ukończyli 21 lat, natomiast do senatu odpowiednio 30 i 35 lat.

Ciekawostką jest to, iż odstępstwem od reguł demokratycznych wyborów było prawo każdego – istniejącego w chwili wejścia w życie konstytucji – uniwersytetu do desygnowania trzech senatorów. Tak zresztą dzieje się do tej pory. W obecnej kadencji senatu zasiada po trzech przedstawicieli National University of Ireland oraz University City of Dublin.

 

Od wojny do Konstytucji

 

6 grudnia 1922 r. Ulster formalnie opuścił Wolne Państwo Irlandzkie. Walki nasiliły się. 24 maja 1923 r. Eamon de Valera wydał rozkazał zaprzestania walk (dump arms). Wojna domowa została zakończona, ale jej bilans to 927 ofiar śmiertelnych i przeszło 5 tys. rannych.

Trzy lata później Eamon de Valera założył partię Fianna Fáil (Żołnierze Losu). Głównym celem ugrupowania było całkowite zniesienie wszelkich zależności od Anglii, a także zjednoczenie Wyspy. Dążeniom do siłowych rozwiązań popieranych przez Sinn Féin (polityczne skrzydło IRA) de Valera zamierzał przeciwstawić zabiegi dyplomatyczne i presję opinii międzynarodowej, szczególnie tej w USA, gdzie zamieszkiwało już w tym czasie prawie 9 milionów obywateli o irlandzkich korzeniach.

W tym czasie „Pieśń Żołnierska” (Soldier’s Song) została irlandzkim hymnem narodowym.

11 grudnia 1931 r. parlament brytyjski uchwalił „Statut westminsterski” (Statute of Westminster). Statut powoływał do życia Brytyjską Wspólnotę Narodów (British Commonwealth of Nations). Anglia uznała w tym akcie prawnym suwerenność wszystkich swoich „białych” dominiów, w tym i Irlandii (oprócz Wolnego Państwa Irlandzkiego w skład Commonwealth weszły Nowa Fundlandia, Kanada, Australia, Nowa Zelandia i Afryka Południowa).

 

Od tego czasu Irlandia nie miała żadnych powiązań natury instytucjonalnej z państwem brytyjskim. To wydarzenie było ukoronowaniem działań Eamona de Valery, który w 1932 r. został prezydentem Republiki Irlandii. Stopniowo sytuacja w kraju stabilizowała się, czego przykładem była delegalizacja IRA (18 czerwca 1936 r.).

1 lipca 1937 r. naród irlandzki w powszechnym referendum przyjął projekt Konstytucji, która stanowiła, że Irlandia to demokracja parlamentarna. Ostatecznie odrzucono monarchię, a tym samym status dominium. Wedle zapisów konstytucyjnych głową państwa został prezydent (wybierany w wyborach powszechnych).

Nazwę kraju zmieniono na Éire (Ireland). Przyjęcie Konstytucji oznaczało uzyskanie przez Irlandię pełnej niezależności. Pierwszym prezydentem Éire został Douglas Hyde.

 

Irlandia podczas II wojny światowej

 

W chwili wybuchu II wojny światowej Irlandia ogłosiła neutralność i przez cały czas trwania działań wojennych skrupulatnie tego przestrzegała. Z tego też powodu Irlandii groziła okupacja ze strony Brytyjczyków.

Groźba ta została zażegnana w chwili, kiedy irlandzki rząd zezwolił na stacjonowanie amerykańskich żołnierzy. Pierwsze oddziały przybyły na Zieloną Wyspę w styczniu 1942 r. Ostro przeciwko temu protestował de Valera, który obawiał się nasilenia bombardowań irlandzkich miast przez lotnictwo hitlerowskie.

 

Tomasz Wybranowski

/artykuł ukazał się po raz pierwszy na łamach miesięcznika „Wyspa” (nr 4 (8) z 2007 roku, oraz portalu wyspa.ie – redaktor naczelny Tomasz Wybranowski/

Abp Jędraszewski w rocznicę Stanu Wojennego: Musimy upominać się o prawa człowieka, w tym prawo do życia od poczęcia

– Bóg jest Panem dziejów. Bóg zwycięża. Bóg nas do zwycięstwa powołuje niezależnie od klęsk i porażek – mówił abp Marek Jędraszewski z okazji 37. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego.

Celebrując mszę sprawowaną w katedrze na Wawelu, metropolita krakowski odniósł się do pamiętnego i tragicznego 13 grudnia 1981 roku. W homilii podkreślił, że tylko gwałtownicy – prawdziwie wierzący w Jezusa, mogą wejść do Królestwa Bożego. Przypomniał rolę św. Jana Pawła II w powstaniu Solidarności i wsparciu dla Polaków:

– 13 grudnia 1981 roku doszło do owej tragicznej nocy, ale też niemal od razu pokazał się strażnik naszych zmagań o wolność – w sposób symboliczny na oknie apartamentów papieskich rozbłysło światełko szczególnej pamięci, które stało się wzorem dla innych nie tylko w Polsce. W imię solidarności z „Solidarnością” w Polsce. Tyle ludzi, także wielkich tego świata, idąc za Janem Pawłem II, chciało pamiętać.

 

Arcybiskup Marek Jędraszewski odniósł się także do pielgrzymki papieża w 1983 roku. Wówczas papież przypomniał odsiecz Wiedeńską, jako zwycięstwo Chrystusa, a także mówił o więzionych i internowanych, wspominając liczne listy, które od nich otrzymywał. Jan Paweł II podkreślił, że te listy były dla niego świadectwem zwycięstwa Chrystusa w tych ludziach. A raczej ich zwycięstwa dzięki Chrystusowi.

Arcybiskup krakowski podkreślił, że ówczesne wezwanie papieża jest nadal aktualne: – Polska to przede wszystkim nasza sprawa. Sami musimy wykuwać swój los i swoją przyszłość. „Jednakże naród nade wszystko musi żyć o własnych siłach i rozwijać się o własnych siłach. Sam musi odnosić to zwycięstwo, które Opatrzność Boża zadaje mu na tym etapie dziejów. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że nie chodzi o zwycięstwo militarne – jak przed trzystu laty – ale o zwycięstwo natury moralnej. To ono właśnie stanowi istotę wielokrotnie proklamowanej odnowy. Chodzi tu o dojrzały ład życia narodowego i państwowego, w którym będą respektowane podstawowe prawa człowieka. Tylko zwycięstwo moralne może wyprowadzić społeczeństwo z rozbicia i przywrócić mu jedność. Taki ład może być zarazem zwycięstwem rządzonych i rządzących. Trzeba do niego dochodzić drogą wzajemnego dialogu i porozumienia, jedyną drogą, która pozwala narodowi żyć pełnią praw obywatelskich i posiadać struktury społeczne odpowiadające jego słusznym wymogom; wyzwoli to poparcie, którego państwo potrzebuje, aby mogło spełnić swoje zadania, i przez które naród rzeczywiście wyrazi swoją suwerenność.” Bóg jest panem dziejów. Bóg zwycięża. Bóg powołuje nas do zwycięstwa niezależnie od klęsk i porażek.

[related id=66199]Arcybiskup przypomniał również historię poznańskich trzech krzyży, na których są wyryte symboliczne daty walki o godność człowieka: – Na orle, który stoi jakby na straży tych krzyży wyryto napis: „za wolność, prawo i chleb”. (…) Ale trzeba było czekać jeszcze wiele lat – do 2006 roku, by napis na orle uzupełniono o Pana Boga. (…) Jak patrzymy na te kolejne daty zmagań o wolność, zawsze w tych kolejnych etapach była obecność kościoła i świadków prawdy, którzy stanowili kolejną historię owych gwałtowników, którzy zdobywają królestwo boże. Ksiądz Kotlarz, a potem ksiądz Jerzy Popiełuszko jako symbole oddania życia własnego dla prawdy, dla sprawiedliwości, dla wolności. Trzeba było czekać jeszcze tyle lat, żeby w 2006 roku można było wyrazić pełną prawdę historyczną o naszych polskich dziejach nierozłącznie związanych z Bogiem i Kościołem. To upomnienie się o Boga jest problemem prawdy historycznej, ale to jest także problem naszej wiary dzisiaj, byśmy umieli upominać się w imię Boga o najbardziej podstawowe prawa. W tym prawo do życia dla każdego, od chwili poczęcia do momentu naturalnej śmierci. To w końcu chodzi o to, żebyśmy uświadomili sobie to, o czym mówił prorok Izajasz, że Bóg nasz jest Bogiem Emmanuelem – Bogiem z nami. Chodzi także o to, żeby poprzez nasze osobiste świadectwo dzisiaj, w świecie, który chce żyć tak, jakby Boga nie było wszyscy widzieli i poznali, rozważyli i pojęli, że ręka Pańska to wszystko co dobre w naszym narodzie i w naszej osobistej historii uczyniła, że Święty Izraela tego dokonał.

 

 

WJB/Archidiecezja Krakowska.

„Skąd idziecie we mgle?”… W normalnym życiu i sytuacji potraktowałbym to jak okruch poezji – [*] Marek Jackowski

Marek Jackowski był legendą polskiego rocka, kompozytorem, twórcą muzyki filmowej i eksperymentalnej, ale także dziennikarzem i tłumaczem, znawcą literatury angielskiej i irlandzkiej. Gdyby był pośród nas, 11 grudnia obchodziłby 72. rocznicę urodzin. W Radiu WNET pamiętamy o Nim, i Jego twórczości. Dość powiedzieć. że wraz z naszym redakcyjnym kolegą Milo Kurtisem, w grudniu 1975 r. założył zespół Maanam, którego został liderem. Od 1965 r. intensywnie, do swojej śmierci w 2013 roku, działał […]

Marek Jackowski był legendą polskiego rocka, kompozytorem, twórcą muzyki filmowej i eksperymentalnej, ale także dziennikarzem i tłumaczem, znawcą literatury angielskiej i irlandzkiej.

Gdyby był pośród nas, 11 grudnia obchodziłby 72. rocznicę urodzin. W Radiu WNET pamiętamy o Nim, i Jego twórczości. Dość powiedzieć. że wraz z naszym redakcyjnym kolegą Milo Kurtisem, w grudniu 1975 r. założył zespół Maanam, którego został liderem.

Od 1965 r. intensywnie, do swojej śmierci w 2013 roku, działał na rynku muzycznym – najpierw w łódzkiej grupie Impulsy, potem w Piwnicy pod Baranami. Na cztery lata zagościł w kultowej Anawie, z którą nagrał płyty: „Marek Grechuta & Anawa” oraz „Korowód”. Później grał z zespołem Osjan.  A nadszedł czas platynowego Maanamu.

 

W rocznicę stanu wojennego przypominam jedną z wielu rozmów, które przeprowadzałem z Nim. Rzecz o kulisach nagrań podczas sesji „Nocny Patrol” i nocy stanu wojenngo. 

 

Marek Jackowski, na tle ulubionego drzewa pieprzowego. Foto archiwum rodziny Jackowskich.

 

TOMASZ WYBRANOWSKI: Lata osiemdziesiąte XX wieku były dla pana i Maanamu „złotym okresem” grupy. Laury Festiwalu Piosenki w Opolu, szczyty list przebojów, zwycięstwa w rankingach popularności magazynu „Non – Stop” i setki koncertów. Debiutancki materiał nagrywaliście w gorącym okresie sierpnia 1980 roku.

MAREK JACKOWSKI: Chwile spędzone w studiu nagraniowym Polskiego Radia Lublin były dla nas wielkim wydarzeniem. Muzycznie spełniały się nasze marzenia. Kora powiedziała nawet po nagraniach, że gdyby teraz miała odejść na drugą stronę, to umierałaby szczęśliwa i spełniona. Ale to był także czas historyczny. Szczególnie zapamiętałem dzień 31 sierpnia 1980 roku, kiedy w Gdańsku podpisywano „Porozumienia sierpniowe”. Pamiętam jak redaktor Jerzy Janiszewski, legendarna postać polskiego eteru, wbiegał co kilka minut do studia i wykrzykiwał: „Zaraz podpiszą porozumienie, zaraz to się stanie!”. Mija kilka chwil i znowu pojawia sie w studiu mówiąc z ekscytacją: „Już siedzą przy stole! Już podpisują! Wałęsa z wielkim długopisem z fotografią Jana Pawła II!”. Potem wielki szał radości, łzy szczęścia i padanie sobie w ramiona. To był niesamowity czas…

– Była wtedy w nas nadzieja i wiara, że będzie inaczej. Ale zaraz potem, niespełna pół roku później, ogłoszono stan wojenny. To wszystko, co działo się po 13 grudnia zmieniło ludzi i charaktery…

– Tak jak wszyscy Polacy wiedzieliśmy, że żyć trzeba dalej. Robić wszystko co się da by nie zwariować, by się nie poddać. Nie zawsze to było bezpieczne. ZOMO królowało na ulicach i tak naprawdę wszystko mogło się zdarzyć. Stan wojenny obfitował w wiele tragicznych zdarzeń, sytuacji potwornych. Dlatego nasza trzecia płyta „Nocny patrol” przesiąknięta jest atmosferą tamtych czasów. Tamtych tragicznych dni…

– Album nagrywaliście w studiu Teatru STU w Krakowie. Teksty Kory są pełne katastrofizmu, wołania o azyl i przestrzeń bez przemocy. „Krakowski spleen” w moich programach radiowych zapowiadam jako hymn do normalności i chęci zwykłego życia. Przejmujące „Polskie ulice”, „Jestem kobietą”, z zaśpiewem Kory „nie wyobrażam sobie, abyś na wojnę szedł” i tytułowy, otwierający płytę „Nocny patrol”… Do dziś, gdy słucham tej płyty mam ciarki na całym ciele.

– „Nocny patrol” to jest płyta prawdziwa, bo płyta życia. Jest w niej emocja i anturaż tamtych czasów. Ta płyta jest niezwykła, bo czasy były niezwykłe, choć straszne i dziwne. Sami przeżywaliśmy, to co sią działo. W nocy baliśmy się wychodzić, bo godzina policyjna, bo patrole ZOMO, bo zatrzymania… A trzeba było normalnie życ i funkcjonować. Bardzo często zatrzymywali nas pijani zomowcy. Pamiętam taką scenę, jak z czarnego snu. Zostajemy zatrzymani. Z samochodu wytacza sie kompletnie pijany dowódca i wymachuje bronia przed naszymi twarzami. Młodsi rangą musieli go uspokajać, aby nie doszło do jakiegoś tragicznego zdarzenia. Boże, jak wtedy baliśmy się. Pamiętam pytanie jednego z tych młodszych zomowców: „Skąd idziecie we mgle?”. Nie wiem dlaczego, ale zapamiętałem to pytanie na całe życie…

– „Skąd idziecie we mgle?”… W normalnym życiu i sytuacji potraktowałbym to jak okruch poezji.

– We mgle było słychać tylko kroki nocnego patrolu i nasze. Słyszeliśmy jak zbliżamy się do siebie. Oni słyszeli nasze kroki, my słyszeliśmy ich. Wiedzieliśmy jedno, jeśli zaczniemy uciekać, to oni wszczęliby pościg i użyli broni. O Boże Ty mój (z ciężkim westchnieniem w głosie). Piosenka Kory „Jestem Kobietą” związana jest z tamtym wydarzeniem. Potem powstał tekst „Nocny patrol” i we mnie zakiełkowała melodia do instrumentalnego utworu „Zadymione ulice” (późniejszy tytuł „Polskie ulice”, przypomina autor).

 

– Zawsze nie mogłem sie nadziwić, że cenzura przepuściła do tłoczenia płytę, a potem większość tych protest-songów zagościła na antenach radiowych.

Wspaniałe jest to, że wielka moc i odwaga cechowała ówczesnych ludzi radia. Pamiętam jakim przeżyciem było dla mnie jak usłyszałem w Trójce radiowej „Polskie ulice”. Radiowcy, z krwi i kości o których myślę, to legendarne postaci: Piotr Kaczkowski, wspominany już Jerzy Janiszewski, czy Marek Niedźwiecki. Oni się nie bali i dla wielu dzisiejszych dziennikarzy mogą być wzorem.

– Nie zagraliście w Sali Kongresowej z okazji rewolucji i sojuszu ze Związkiem Radzieckim i dostaliście szlaban niemal na wszystko. Mimo, że nie wolno było grać waszych nagrań, to Marek Niedźwiecki się nie bał i grał je w zestawieniach Listy Przebojów Programu 3. W końcu i tam nie można było grać Maanamu. Ale i na to znalazł się sposób. Gdy padała nazwa Maanam w kolejnym zestawieniu i tytuł piosenki, to odzywały się werble, wstęp do nagrania „To tylko tango”.

– To było niesamowite. W tych charakterystycznych werblach z „Tanga”, w ich złowróżbnym pogłosie w całej Polsce było wiadomo, że coś się dzieje z Maanamem. Zespół jest, ale skazany został na banicję. Rodziły sie pytania: co mogło się stać i dlaczego? Fani doskonale wiedzieli o tym. Szacunek dla Marka Niedźwieckiego za to co zrobił wtedy.

– „Nocny patrol” to jednak album z gamą światła na końcu tunelu złych czasów i losu.

– Na początku lat osiemdziesiątych Polacy byli przesiąknięci ideą pierwszej, wielkiej „Solidarności”. Była świadomość, że walczy się o wolną Polskę, że wspiera nas papież Jan Paweł II. , który w tym czasie pielgrzymował do Ojczyzny. Mój Ty Boże, te miliony ludzi na Błoniach w Krakowie i we wszystkich innych miejscach, gdzie On się pojawiał i zasiewał w nas spokój, niezłomność i wiarę. A dzisiaj czytamy tabloidy, oglądamy gwiazdy we wszystkich możliwych programach i formatach. Ba, wszyscy są gwiazdami, bo nagle okazuje się, że pani która reklamuje groszek, czy marchewkę jest … gwiazdą. Nagle okazuje się, że w stacjach radiowych nie ma rockowej i ambitnej muzyki. Na szczęście jest Facebook, gdzie ludzie przekazują sobie piosenki i ważne nagrania. Są polonijne audycje w rozgłośniach zachodnich, które strzegą płomienia żywej i szczerej muzyki. I to cieszy, to jest genialne.

– Wciąż w nas nadzieja, że jeszcze będzie przepięknie. Dziękuję za rozmowę.

 

Tomasz Wybranowski

współpraca Katarzyna Sudak

Bogatko: Honecker zachowywał się jak komediant

Korespondent Radia WNET w Niemczech wspomina 13 grudnia 1981 r. z perspektywy mieszkańca Niemiec. Ostro krytykuje ówczesnego przywódcę NRD Ericha Honeckera za jego reakcję na stan wojenny w Polsce.

Nasz korespondent Jan Bogatko wspomina 13 grudnia 1981 r. z perspektywy mieszkańca Niemiec. Był wtedy dziennikarzem państwowego radia Deutschland Funk, a kiedy dowiedział się o wprowadzeniu stanu wojennego miał akurat nocny dyżur. Dziennikarze przestali dostawać jakiekolwiek informacje z Polski.

Usiłuję dodzwonić się do Warszawy, by dowiedzieć się co się dzieje… Telefon milczy… Tak dowiedziałem się, że wprowadzono stan wojenny

Ówczesny kanclerz RFN Helmut Schmidt bawił wtedy u przywódcy NRD, Ericha Honeckera. Honecker udał wtedy zaskoczenie i troskę o losy sąsiedniego kraju. Ze względu na taką postawę Bogatko nazywa wschodnioniemieckiego satrapę „komediantem”. Nie szczędzi też słów krytyki względem zachowawczej postawy kanclerza Schmidta. Przypomina, że niemieckie paczki, które przychodziły wtedy do ogarniętej stanem wojennym Polski nie były darem rządu, ale licznych organizacji pozarządowych.

Bogatko krytykuje również pokutujący w niemieckich mediach mit o tym, że stan wojenny zaskoczył Honeckera. Dzisiaj wiadomo już, że towarzysze byli ze sobą cały czas w kontakcie. Rozprawia się też z mitem, że Jaruzelski uratował nasz kraj przed sowiecką interwencją, wskazując na dokumenty, które potwierdzają, że to Sowieci, przytłoczeni Afganistanem, nie chcieli angażować się w kolejną zbrojną interwencję, i zdecydowanie odmówili współudziału w dławieniu Solidarności.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

mf

Wspomnienie stanu wojennego [*] Marka Jackowskiego – Muzyczna Polska Tygodniówka – zaprasza Tomasz Wybranowski

Trzeci album zespołu Maanam „Nocny patrol” wydany jesienią 1983 roku, to jedna z najważniejszych pozycji w klasyce polskiego rocka. Najwybitniejsze dzieło Maanamu naznaczone piętnem stanu wojennego .

 

 

O nocy wojennej, piętnie 13 grudnia 1981 roku, krokach we mgle i wszechogarniającym strachu i żądzy słońca i normalności opowiada w wywiadzie – rzece Tomaszowi Wybranowskiemu, Marek Jackowski, współzałożyciel i lider grupy Maanam.

 

Marek Jackowski. Foto z archiwum Marka Jackowskiego, przekazane do użytku Tomaszowi Wybranowskiemu.

 

 

 

Tegoroczną zbiórkę funduszy pragniemy przekazać na budowę hospicjum na Litwie: zrzutka.pl/wnetpomaga

W jubileuszowej publikacji „Dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego” nie ma nawet wzmianki o stanie wojennym 1981 roku!

Co więcej, czytamy w tym dziele: „Przełom październikowy w 1956 r. otworzył nowy rozdział w dziejach uczelni, trwający do r. 1989. Można go nazwać okresem stopniowej liberalizacji” [sic!].

Józef Wieczorek

Stan wojenny został wprowadzony na terytorium całego kraju, ale w historii najstarszej polskiej uczelni – Krzysztof Stopka, Andrzej Kazimierz Banach, Julian Dybiec, „Dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego”, Kraków 2000 – wydanej na 600-lecie odnowienia uniwersytetu w jubileuszowym roku 2000, takiego stanu historycy nie „rozpoznali” [?], czyli – jak można sądzić – albo stan ten nie został na terytorium UJ wprowadzony, albo było to tak nieistotne wydarzenie, że nie było potrzeby o nim wspominać.

W „Dziejach Uniwersytetu Jagiellońskiego” nie ma na ten temat ani jednego zdania! Co więcej, czytamy w tym dziele: „Przełom październikowy w 1956 r. otworzył nowy rozdział w dziejach uczelni, trwający do r. 1989. Można go nazwać okresem stopniowej liberalizacji” [sic!].

Czyli co? Stan wojenny został wprowadzony w Polsce w ramach stopniowej liberalizacji systemu? Niestety skutki tej „liberalizacji” trwają do dziś i widać to także, a nawet bardziej, w sektorze akademickim, a na Uniwersytecie Jagiellońskim – wzorcowym dla innych uczelni – w szczególności.

Ta historia UJ stanowi do dziś lekturę obowiązkową w konkursie wiedzy o Uniwersytecie Jagiellońskim! Jak czytamy w informacjach o już XXIII edycji tego konkursu (serwis UJ):

„Biorący udział w Konkursie uczestnicy walczą o możliwość studiowania na wybranych przez siebie kierunkach studiów”. I dalej: „Konkurs Wiedzy o Uniwersytecie Jagiellońskim jest jedyną tego rodzaju inicjatywą propagującą nie tylko wiedzę o Wszechnicy Krakowskiej i ofercie edukacyjnej UJ, ale również wiedzę o historii edukacji polskiej i europejskiej (…) Wychowuje dużą grupę młodzieży znającej, dzięki starannie dobranej lekturze konkursowej, znaczenie i siłę polskiej kultury i nauki. Finaliści Konkursu są dobrymi studentami, znającymi historię swojej uczelni, a poprzez to historię swojego kraju”.

A w zarysie historii UJ objaśniającym XXIII edycję konkursu Wiedzy o Uniwersytecie Jagiellońskim czytamy: „Z początkiem lat 80. nastąpiła częściowa demokratyzacja uczelni, która wzięła czynny udział w opracowaniu ustawy o szkołach wyższych z roku 1981. Pełna demokratyzacja struktur uniwersyteckich nastąpiła po przemianach ustrojowych Polski z początkiem lat dziewięćdziesiątych”.

Widać stan wojenny na UJ (jeśli był wprowadzony?) nie zakłócił tych dążeń do pełnej demokratyzacji uczelni. Ma to swoją wymowę. Kto opanuje taką fałszywą historię UJ, ma uniwersytecki indeks zapewniony, jest dobrym studentem, należycie wychowanym oraz jest uznany za znawcę historii swojej uczelni i swojego kraju.

Ja mam całkiem odmienne zdanie i w sprawie wycofania z obiegu edukacyjnego tego dzieła napisałem wiele listów zarówno do władz UJ, historyków, jak i do Polskiej Akademii Umiejętności (opublikowane na moim Blogu Akademickiego Nonkonformisty), ale bez skutków. Weryfikacji fałszywej historii UJ i zakazu jej rozpowszechniania jak nie było, tak nie ma.

Cały artykuł Józefa Wieczorka pt. „Czy na terytorium Uniwersytetu Jagiellońskiego wprowadzono stan wojenny?” znajduje się na s. 8 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 54/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Józefa Wieczorka pt. „Czy na terytorium Uniwersytetu Jagiellońskiego wprowadzono stan wojenny?” na s. 8 grudniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 54/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Słomka: To fenomen! Europejski Trybunał Sprawiedliwość orzekł, że polskie sądy działały bezprawnie

O stanie polskiego sądownictwa, o stanie wojennym i o nierozliczonej przeszłości opowiada na antenie Radia WNET były opozycjonista Adam Słomka

 

Gościem Poranka WNET jest peerelowski opozycjonista Adam Słomka. Na antenie radia dwóch stolic opowiadał o swojej wygranej w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Unijny organ orzekł, że polski rząd ma wypłacić opozycjoniście z czasów PRL i byłemu posłowi KPN 15 tys. euro. Jest to rekompensata za dwa tygodnie, które spędził w więzieniu na Rakowieckiej za zakłócanie rozprawy sądowej.

To fenomen! Europejski Trybunał Sprawiedliwości jednogłośnie orzekł, że Sądy w Polsce działały bezprawnie, łamiąc standardy – komentuje były opozycjonista. Dodaje, że rząd powinien nagłaśniać ten wyrok, jako dowód na konieczność reform systemu sądowniczego. Słomka przypomina też, że w landach dawnego NRD nie mają dziś tego problemu, gdyż w 1989 wszystkich zaangażowanych w budowę systemu komunistycznego zwolniono z pracy.

Podczas procesu który wytoczyłem generałowi Jaruzelskiemu widziałem, że pracują w tym sądzie ci sami ludzie, którzy wydawali wyroki na mnie i na moich kolegów w czasie Stanu Wojennego.

Pytany o wspomnienia z czasów Stanu Wojennego, Słomka mówi, że jechał wtedy do Katowic jako wsparcie prawne dla górników z kopalni Wujek. – Spóźniłem się o dwie godziny. A co by było, gdybym się nie spóźnił…No cóż, Bóg jeden raczy to wiedzieć – wspomina. Zapowiada również, że jak co roku, odbędzie się protest pod willą generała Jaruzelskiego, potem zgromadzeni przejdą do willi generała Kiszczaka a na koniec przejdą pod dom żyjącego jeszcze generała Ciastonia, podejrzanego o sprawstwo kierownicze zabójstwa ks. Jerzego Popiełuszki.

MF