Wspomnienie Marka Jackowskiego w dniu jego urodzin. Wspominkowe Studio 37 – zaprasza Tomasz Wybranowski

„Jeżeli rządzą globalnowioskowa dyskoteka i gwiazdy tabloidu, a społeczeństwo na to się godzi, to trudno widzieć lepszą przyszłość. Lem powiedział krótko i dobitnie: „Lepiej już było”. Marek Jackowski

Marek Jackowski to legenda polskiego rocka. Kompozytor, twórca muzyki filmowej i eksperymentalnej, ale też dziennikarz i tłumacz, znawca literatury. Od 1965 r. nieprzerwanie, do swojej nagłej śmierci w 2013 roku, był obecnyna rynku muzycznym. Najpierw w łódzkiej grupie Impulsy, potem w Piwnicy pod Baranami.

Na cztery lata zagościł w kultowej Anawie, z którą nagrał płyty: „Marek Grechuta & Anawa” oraz „Korowód”. Później grał z zespołem Osjan.  W grudniu 1975 r. założył z Milo Kurtisem zespół Maanam, którego został liderem. Ostatnimi jego muzycznymi projektami, w które był zaangażowany, były The Goodboys i „Projekt Grechuta”.

Oto wspomnienie i wybór z moich wielu rozmów z Markiem Jackowskim.

Tomasz Wybranowski

 

„Skąd idziecie we mgle?”… W normalnym życiu i sytuacji potraktowałbym to jak okruch poezji – [*] Marek Jackowski

Marek Jackowski był legendą polskiego rocka, kompozytorem, twórcą muzyki filmowej i eksperymentalnej, ale także dziennikarzem i tłumaczem, znawcą literatury angielskiej i irlandzkiej. Gdyby był pośród nas, 11 grudnia obchodziłby 72. rocznicę urodzin. W Radiu WNET pamiętamy o Nim, i Jego twórczości. Dość powiedzieć. że wraz z naszym redakcyjnym kolegą Milo Kurtisem, w grudniu 1975 r. założył zespół Maanam, którego został liderem. Od 1965 r. intensywnie, do swojej śmierci w 2013 roku, działał […]

Marek Jackowski był legendą polskiego rocka, kompozytorem, twórcą muzyki filmowej i eksperymentalnej, ale także dziennikarzem i tłumaczem, znawcą literatury angielskiej i irlandzkiej.

Gdyby był pośród nas, 11 grudnia obchodziłby 72. rocznicę urodzin. W Radiu WNET pamiętamy o Nim, i Jego twórczości. Dość powiedzieć. że wraz z naszym redakcyjnym kolegą Milo Kurtisem, w grudniu 1975 r. założył zespół Maanam, którego został liderem.

Od 1965 r. intensywnie, do swojej śmierci w 2013 roku, działał na rynku muzycznym – najpierw w łódzkiej grupie Impulsy, potem w Piwnicy pod Baranami. Na cztery lata zagościł w kultowej Anawie, z którą nagrał płyty: „Marek Grechuta & Anawa” oraz „Korowód”. Później grał z zespołem Osjan.  A nadszedł czas platynowego Maanamu.

 

W rocznicę stanu wojennego przypominam jedną z wielu rozmów, które przeprowadzałem z Nim. Rzecz o kulisach nagrań podczas sesji „Nocny Patrol” i nocy stanu wojenngo. 

 

Marek Jackowski, na tle ulubionego drzewa pieprzowego. Foto archiwum rodziny Jackowskich.

 

TOMASZ WYBRANOWSKI: Lata osiemdziesiąte XX wieku były dla pana i Maanamu „złotym okresem” grupy. Laury Festiwalu Piosenki w Opolu, szczyty list przebojów, zwycięstwa w rankingach popularności magazynu „Non – Stop” i setki koncertów. Debiutancki materiał nagrywaliście w gorącym okresie sierpnia 1980 roku.

MAREK JACKOWSKI: Chwile spędzone w studiu nagraniowym Polskiego Radia Lublin były dla nas wielkim wydarzeniem. Muzycznie spełniały się nasze marzenia. Kora powiedziała nawet po nagraniach, że gdyby teraz miała odejść na drugą stronę, to umierałaby szczęśliwa i spełniona. Ale to był także czas historyczny. Szczególnie zapamiętałem dzień 31 sierpnia 1980 roku, kiedy w Gdańsku podpisywano „Porozumienia sierpniowe”. Pamiętam jak redaktor Jerzy Janiszewski, legendarna postać polskiego eteru, wbiegał co kilka minut do studia i wykrzykiwał: „Zaraz podpiszą porozumienie, zaraz to się stanie!”. Mija kilka chwil i znowu pojawia sie w studiu mówiąc z ekscytacją: „Już siedzą przy stole! Już podpisują! Wałęsa z wielkim długopisem z fotografią Jana Pawła II!”. Potem wielki szał radości, łzy szczęścia i padanie sobie w ramiona. To był niesamowity czas…

– Była wtedy w nas nadzieja i wiara, że będzie inaczej. Ale zaraz potem, niespełna pół roku później, ogłoszono stan wojenny. To wszystko, co działo się po 13 grudnia zmieniło ludzi i charaktery…

– Tak jak wszyscy Polacy wiedzieliśmy, że żyć trzeba dalej. Robić wszystko co się da by nie zwariować, by się nie poddać. Nie zawsze to było bezpieczne. ZOMO królowało na ulicach i tak naprawdę wszystko mogło się zdarzyć. Stan wojenny obfitował w wiele tragicznych zdarzeń, sytuacji potwornych. Dlatego nasza trzecia płyta „Nocny patrol” przesiąknięta jest atmosferą tamtych czasów. Tamtych tragicznych dni…

– Album nagrywaliście w studiu Teatru STU w Krakowie. Teksty Kory są pełne katastrofizmu, wołania o azyl i przestrzeń bez przemocy. „Krakowski spleen” w moich programach radiowych zapowiadam jako hymn do normalności i chęci zwykłego życia. Przejmujące „Polskie ulice”, „Jestem kobietą”, z zaśpiewem Kory „nie wyobrażam sobie, abyś na wojnę szedł” i tytułowy, otwierający płytę „Nocny patrol”… Do dziś, gdy słucham tej płyty mam ciarki na całym ciele.

– „Nocny patrol” to jest płyta prawdziwa, bo płyta życia. Jest w niej emocja i anturaż tamtych czasów. Ta płyta jest niezwykła, bo czasy były niezwykłe, choć straszne i dziwne. Sami przeżywaliśmy, to co sią działo. W nocy baliśmy się wychodzić, bo godzina policyjna, bo patrole ZOMO, bo zatrzymania… A trzeba było normalnie życ i funkcjonować. Bardzo często zatrzymywali nas pijani zomowcy. Pamiętam taką scenę, jak z czarnego snu. Zostajemy zatrzymani. Z samochodu wytacza sie kompletnie pijany dowódca i wymachuje bronia przed naszymi twarzami. Młodsi rangą musieli go uspokajać, aby nie doszło do jakiegoś tragicznego zdarzenia. Boże, jak wtedy baliśmy się. Pamiętam pytanie jednego z tych młodszych zomowców: „Skąd idziecie we mgle?”. Nie wiem dlaczego, ale zapamiętałem to pytanie na całe życie…

– „Skąd idziecie we mgle?”… W normalnym życiu i sytuacji potraktowałbym to jak okruch poezji.

– We mgle było słychać tylko kroki nocnego patrolu i nasze. Słyszeliśmy jak zbliżamy się do siebie. Oni słyszeli nasze kroki, my słyszeliśmy ich. Wiedzieliśmy jedno, jeśli zaczniemy uciekać, to oni wszczęliby pościg i użyli broni. O Boże Ty mój (z ciężkim westchnieniem w głosie). Piosenka Kory „Jestem Kobietą” związana jest z tamtym wydarzeniem. Potem powstał tekst „Nocny patrol” i we mnie zakiełkowała melodia do instrumentalnego utworu „Zadymione ulice” (późniejszy tytuł „Polskie ulice”, przypomina autor).

 

– Zawsze nie mogłem sie nadziwić, że cenzura przepuściła do tłoczenia płytę, a potem większość tych protest-songów zagościła na antenach radiowych.

Wspaniałe jest to, że wielka moc i odwaga cechowała ówczesnych ludzi radia. Pamiętam jakim przeżyciem było dla mnie jak usłyszałem w Trójce radiowej „Polskie ulice”. Radiowcy, z krwi i kości o których myślę, to legendarne postaci: Piotr Kaczkowski, wspominany już Jerzy Janiszewski, czy Marek Niedźwiecki. Oni się nie bali i dla wielu dzisiejszych dziennikarzy mogą być wzorem.

– Nie zagraliście w Sali Kongresowej z okazji rewolucji i sojuszu ze Związkiem Radzieckim i dostaliście szlaban niemal na wszystko. Mimo, że nie wolno było grać waszych nagrań, to Marek Niedźwiecki się nie bał i grał je w zestawieniach Listy Przebojów Programu 3. W końcu i tam nie można było grać Maanamu. Ale i na to znalazł się sposób. Gdy padała nazwa Maanam w kolejnym zestawieniu i tytuł piosenki, to odzywały się werble, wstęp do nagrania „To tylko tango”.

– To było niesamowite. W tych charakterystycznych werblach z „Tanga”, w ich złowróżbnym pogłosie w całej Polsce było wiadomo, że coś się dzieje z Maanamem. Zespół jest, ale skazany został na banicję. Rodziły sie pytania: co mogło się stać i dlaczego? Fani doskonale wiedzieli o tym. Szacunek dla Marka Niedźwieckiego za to co zrobił wtedy.

– „Nocny patrol” to jednak album z gamą światła na końcu tunelu złych czasów i losu.

– Na początku lat osiemdziesiątych Polacy byli przesiąknięci ideą pierwszej, wielkiej „Solidarności”. Była świadomość, że walczy się o wolną Polskę, że wspiera nas papież Jan Paweł II. , który w tym czasie pielgrzymował do Ojczyzny. Mój Ty Boże, te miliony ludzi na Błoniach w Krakowie i we wszystkich innych miejscach, gdzie On się pojawiał i zasiewał w nas spokój, niezłomność i wiarę. A dzisiaj czytamy tabloidy, oglądamy gwiazdy we wszystkich możliwych programach i formatach. Ba, wszyscy są gwiazdami, bo nagle okazuje się, że pani która reklamuje groszek, czy marchewkę jest … gwiazdą. Nagle okazuje się, że w stacjach radiowych nie ma rockowej i ambitnej muzyki. Na szczęście jest Facebook, gdzie ludzie przekazują sobie piosenki i ważne nagrania. Są polonijne audycje w rozgłośniach zachodnich, które strzegą płomienia żywej i szczerej muzyki. I to cieszy, to jest genialne.

– Wciąż w nas nadzieja, że jeszcze będzie przepięknie. Dziękuję za rozmowę.

 

Tomasz Wybranowski

współpraca Katarzyna Sudak