Czy i na jakich zasadach Wielka Brytania wyjdzie z Unii Europejskiej? Dziś ok. godz. 19.00 GMT głosowanie ws. Brexitu

Brytyjski parlament dopiero wieczorem zdecyduje się, czy akceptuje porozumienie wynegocjowane z Unią Europejską przez Theresę May. Od tego zależy czy, kiedy i na jakich warunkach Londyn opuści Unię.

Choć mieszkańcy Wysp Brytyjskich nie mają wątpliwości, że 29 marca formalności stanie się za dość a między Londynem a Unią Europejską znów pojawią się granice, rząd Theresy May wciąż rozważa możliwość skorzystania z koła ratunkowego rzuconego mu pod koniec ub. roku przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości w postaci orzeczenia, że Wielka Brytania może się jednostronnie wycofać z procedury opuszczania Unii Europejskiej bez podawania przyczyn. Jednak jeżeli z niego nie skorzysta, to Londynowi pozostają dwa scenariusze – wyjście na zasadach wynegocjowanych z Unią Europejską (zdecydowanie niekorzystnych dla Zjednoczonego Królestwa, bo tak naprawdę niewiele zmieniające w polityce handlowej i migracyjnej) bądź tzw. „twardy Brexit”, czyli opuszczenie Unii i konieczność renegocjowania umów handlowych z każdym państwem unijnym oddzielnie. Na wypadek twardego Brexitu rząd brytyjski przygotował się do najczarniejszego scenariusza – do wyprowadzenia na ulicę wojsk wspierających policję w związku z przewidywanymi rozruchami społecznymi włącznie.

Od rana bukmacherzy na ulicach największych brytyjskich miast przyjmują zakłady – czy parlament przyjmie propozycję premier May, czy Zjednoczone Królestwo opuści Unię 29 marca oraz czy rząd Theresy May zostanie do końca kadencji, czy też może upadnie a Brytyjczyków czekają przedwczesne wybory w związku z obecnym kryzysem? Rano opcja z przegłosowaniem porozumienia z Unią jest najmniej prawdopodobna, a więc najwyżej płatna.

Theresa May wezwała wczoraj członków Izby Gmin do ponownego zastanowienia się nad wynegocjowanym porozumieniem ostrzegając jednocześnie, że odrzucenie go będzie nie tylko bolesne dla Królestwa, ale wręcz zagrozi jego integralności. Przeciwnicy Brexitu coraz głośniej mówią o zjednoczonej Irlandii i niepodległej Szkocji. Ba – wspominają nawet o Unii szkocko-irlandzkiej w ramach Unii Europejskiej.

– Wiem, że umowa nie jest idealna, ale to najlepszy możliwy kompromis – mówi May. I dalej: – Jeśli parlament przyjmie to porozumienie, da nam niemal dwa lata na zakończenie kolejnej fazy negocjacji, a oczywiście będziemy mieli też opcję przedłużenia okresu przejściowego, gdybyśmy potrzebowali o rok czy dwa więcej.

Głosowanie będzie z pewnością dramatyczne. Swój sprzeciw wszystkie partie opozycyjne, oraz – uwaga! – ponad 100 członków Izby Gmin z rządzącej Partii Konserwatywnej oraz 10 posłów północnoirlandzkiej Demokratycznej Partii Unionistycznej, którzy dotychczas wspierali mniejszościowy gabinet May.

Porozumienie z Unią Europejską brytyjska Izba Gmin będzie głosować za tydzień – na 2,5 miesiąca przed brexitem

Rząd brytyjski – jeszcze nieoficjalnie – informuje o dacie głosowania w sprawie Brexitu. To 15 stycznia. Premier Theresa May liczy na wygraną. Grudniowy termin głosowania mógł przewrócić rząd

Są dwa scenariusze wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, którego termin przypada na 29 marca. Jeden to porozumienie, które przez ostatni rok negocjowali przedstawiciele brytyjskiego rządu z negocjatorami z UE. Drugi to opuszczenie Unii bez porozumienia – bezspornie dużo gorsze dla brytyjskiej (ale również unijnej) gospodarki, do którego przygotowuje się powoli nie tylko brytyjska administracja, ale także policja i wojsko skoszarowane w największych miastach Zjednoczonego Królestwa na wypadek rozruchów społecznych. Produkowane w Europie leki zalegają wynajęte przez rząd z Londynu magazyny w całym kraju, podobnie jak żywność, o której wiadomo, że może jej zabraknąć po rozwodzie z Brukselą.

Głosowanie nad porozumieniem miało się w grudniu ub. roku, jednak po deklaracjach polityków, również z własnego obozu, brytyjska premier Theresa May w ostatnim momencie głosowanie odwołała i przełożyła je nie podając nowego terminu. Na włosku wisiała m. in. kariera samej premier.

Wczoraj May ponownie ostrzegała publicznie, że odrzucenie porozumienia może doprowadzić do kryzysu w Zjednoczonym Królestwie. Mimo to członkowie parlamentu niemal jednogłośnie mówią, że porozumienie w obecnym kształcie jest dla Wysp Brytyjskich zdecydowanie mniej korzystne, niż wyjście z Unii bez umowy.

Przeciwnicy obecnego projektu umowy w sprawie Brexitu domagają się m.in. usunięcia lub ograniczenia czasowego tzw. mechanizmu awaryjnego dla Irlandii Północnej (backstop), który w razie braku wynegocjowania innego rozwiązania zmusiłby cały kraj do pozostania w unii celnej i części wspólnego rynku UE, a także mógłby doprowadzić do powstania różnic regulacyjnych między Wielką Brytanią a Irlandią Północną.

Byłoby to – jak uprzedzają unioniści – naruszeniem integralności Zjednoczonego Królestwa.

Trzecie polsko-brytyjskie konsultacje międzyrządowe w cieniu groźby odrzucenia umowy ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z UE

Widmo nie przyjęcia umowy ws. Brexitu krąży nad Europą. Wprawdzie premier Morawiecki zapewnia o istnieniu planu B na taką okoliczność, ale tzw. Twardy Brexit nie leży w interesie żadnej ze stron.

Polska od samego początku zabiegała o pozostanie Wielkiej Brytanii w strukturach Unii Europejskiej. To nasz ważny sojusznik nie tylko dla kluczowej dla naszego kraju kwestii bezpieczeństwa i obronności, w której Anglia jako znacząca siła militarna odgrywa istotną rolę. Jej zaangażowanie w zabezpieczenie wschodniej flanki NATO jest dla naszego kraju sprawą najwyższego priorytetu.

Z Wielką Brytanią podzielamy także wizję kształtu i funkcjonowania Unii Europejskiej odrzucając jednoznacznie koncepcje federalistyczne na rzecz idei silnych, współpracujących ściśle ze sobą na wielu płaszczyznach, państw narodowych. Przegrane referendum z 23 czerwca 2016 r. w sprawie pozostania Wielkiej Brytanii w strukturach UE, które było także plebiscytem braku poparcia dla polityki premiera Camerona, oznaczało dla Polski utratę ważnego sojusznika na brukselskich salonach i w unijnych kuluarach, gdy w grę wchodziło ścieranie się różnych koncepcji w sprawie przyszłego kształtu UE.

Nie bez znaczenia pozostają także kwestie gospodarcze i współpraca Polski na tej płaszczyźnie z drugą potęgą gospodarczą na Kontynencie Europejskim. Dotychczasowy bilans tej współpracy jest korzystny dla Polski i przedstawiciele władz naszego państwa usilnie zabiegają o zachowanie otwartości handlowej, która jest szczególnie istotna dla polskich firm działających na rynkach brytyjskich.

Na czoło kwestii negocjacyjnych polsko-brytyjskich wysuwa się palące zagadnienie utrzymania praw pracowniczych,  socjalnych i bytowych uzyskanych przez milionową rzeszę polskich obywateli żyjących na Wyspach Brytyjskich. We wczorajszych rozmowach z premierem Morawieckim, Theresa May po raz kolejny potwierdziła gwarancje polityczne dla utrzymania status quo ante w tej kwestii, wyrażając jednocześnie w naszym ojczystym języku słowa zachęty, iż jesteśmy mile widziani na Wyspach Brytyjskich.

Umowa ws. Brexitu czyli kontrolowanego i usystematyzowanego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej jest tylko próbą minimalizowania strat, jaką Britain Exit oznacza dla każdej ze stron. Szczególnie Polska jest zainteresowana stworzeniem warunków do przeprowadzenia możliwie łagodnie tego procesu, stąd też optuje za akceptacją umowy ws. Brexitu regulującej szereg kwestii tego spektakularnego „rozwodu europejskiego”.

Brytyjski parlament nosi się jednak z zamiarem odrzucenia umowy wypracowanej i podpisanej na szczeblu Rady Europejskiej, na której zgodę wyraziła także premier May, a tym samym zablokowania procesu ratyfikacji dokumentu. Szefowa brytyjskiego rządu próbuje gorączkowo znaleźć wyjście z tej sytuacji. Na razie odłożyła i przesunęła na czas nieokreślony głosowanie w brytyjskim parlamencie spodziewając się negatywnego rezultatu. Próbuje jednocześnie podjąć się renegocjacji umowy na szczeblu unijnym, ale z drugiej strony napotyka na mur. Brukselscy dygnitarze na czele z szefem Komisji Europejskiej Junckerem nie widzą pola manewru do ponownego otwarcia przyjętej już umowy.

Szczególnie kwestie finansowe tego rozbratu Anglii z UE są nieakceptowalne dla brytyjskiego parlamentu i tym samym nad całą Unią Europejską zawisła realna groźba opuszczenia UE przez Wielką Brytanię 29 marca 2019 r. bez wynegocjowanej umowy, za to z ogromnym balastem szeregu nieuregulowanych kwestii tak istotnych dla obywateli naszego kontynentu.

W tle przebijają się także głosy w Wielkiej Brytanii o możliwości ponownego referendum, ale taki manewr polityczny wydaje się mało prawdopodobny ze względu na powagę brytyjskiego państwa.

Anna Tokarska

Theresa May już nie musi bać się wotum nieufności. Wygrała głosowanie i pozostaje szefową Partii Konserwatywnej

Głosowanie brytyjskich konserwatystów było trudne nie tylko dla Theresy May, brytyjskiej premier, ale także dla europejskich giełd. Nieudana kwestia Brexitu to nie jedyny problem rządu w Londynie

Macierzysta partia Theresy May głosowała wczoraj nad być albo nie być obecnej brytyjskiej premier. 317 posłów decydowało, czy chce dalej widzieć ją na fotelu przewodniczącej Partii Konserwatywnej. Choć przez ostatnie tygodnie z partii dobiegały głosy o utracie zaufaniu do lidera, za odwołaniem May zagłosowało tylko 117 posłów – członków eurosceptycznego skrzydła konserwatystów. 200 poparło ją bezkrytycznie.

Teresa May, premier rządu Wielkiej Brytanii. Fotografia z oficjalnego serwisu brytyjskiego rządu.

Zdaniem przeciwników May porozumienie ws. Brexitu, które wynegocjowała z Unią Europejską jest złe, zaś sama premier nie realizuje zobowiązań wobec wyborców. Co więcej, jej działania mogą zagrażać integralności Królestwa.

– Po tym głosowaniu musimy wziąć się za realizowanie brexitu w interesie Brytyjczyków i budowanie lepszej przyszłości dla naszego kraju – mówiła przed gabinetem przy Downing Street. I zapowiedziała podjęcie kolejnej próby renegocjacji z UE w sprawie tzw. backstop-u dla Irlandii Północnej.

Zapisane w projekcie umowy wyjścia z UE rozwiązanie zakłada, że w razie braku innego rozwiązania Zjednoczone Królestwo pozostanie pozostania w unii celnej i elementach rynku wspólnego UE, zaś między Wielką Brytanią a Irlandią Północną będą musiały powstać granice regulacyjne. Tylko takie zmiany pozwolą na uniknięcie powrotu twardej granicy między Irlandią Północną a Irlandią i kontynuację trwającego od 1998 roku procesu pokojowego.

Choć May wygrała wotum zaufania we własnej partii, jej rząd nie jest w stanie uzyskać większości głosów w Izbie Gmin dla proponowanej treści umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unią Europejską.

Głosowanie w tej sprawie ma odbyć się w styczniu.

Tomasz Machura: 51-54 proc. Brytyjczyków jest za pozostaniem w Unii Europejskiej [VIDEO]

Zapowiedziane na jutro – 11 grudnia – głosowanie w angielskiej Izbie Gmin dotyczące warunków wyjścia Wielkiej Brytanii z UE nie odbędzie się. O nastrojach Brytyjczyków opowiada nam Tomasz Machura.

 

„Na razie sytuacja wygląda nieciekawie dla samej premier Teresy May. Wydaje się, że jeżeli to głosowanie zostanie odwołane, to poniesie ona srogą porażkę. Mówi się, że może być 50 – 200 głosów przewagi parlamentarzystów będących przeciwko jej porozumieniu.”

Największy sprzeciw wiąże się z „Irish backstop” , czyli siatką ochronną, którą Unia Europejska zapisała w porozumieniu o wyjściu – komentuje gość Poranka Wnet. Jest to prawne zabezpieczenie, że jeżeli Wielkiej Brytanii nie uda się wypracować porozumienia po 29 marca 2019 r. z UE, Zielona Wyspa pozostanie w unijnej unii celnej. Dzięki temu, handel pomiędzy Irlandią a Irlandią Północną odbywałby się bez żadnych problemów.

Opcja „backstop” zatrzymałaby Wielką Brytanię w granicach unijnej unii celnej, a zatem musiałaby ona przyjmować prawa UE, ale nie miałaby wpływu na ich stanowienie.

– Bez łamania prawa międzynarodowego, Wielka Brytania nie będzie w stanie jednostronnie tego porozumienia dotyczącego siatki ochronnej Irlandii Północnej opuścić – dodaje Tomasz Machura. 

W opinii naszego gościa, ponowne referendum w Wielkiej Brytanii jest coraz bardziej możliwe. Władze państwa mają czas na zawieszenie procesu wychodzenia z Unii do 29 marca 2019 r., jeżeli tak by się stało, byłby czas na ponowne dopuszczenie Brytyjczyków do głosu.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

AK

Czarnecki: Paryskie protesty to kolejna żółta, a może nawet czerwona, kartka dla Macrona

Mamy do czynienia z małym francuskim powstaniem – mówi o paryskich protestach europoseł Ryszard Czarnecki. Gość WNET komentuje również Brexit oraz próby powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki.

W Paryżu od kilku dni trwają gwałtowne protesty tak zwanych żółtych koszul, czyli ludzi sprzeciwiających się podwyżce akcyzy na paliwo. Wsparcia protestującym udzielają politycy od lewa do prawa. Europoseł Czarnecki zwraca uwagę, że „na poprzednich protestach dominowała nieprzystosowana młodzież pochodzenia północnoafrykańskiego teraz mamy do czynienia z  małym francuskim powstaniem”. Powiedział też, że to kolejna żółta albo nawet czerwona kartka dla Emmanuela Macrona.

Nasz gość komentuje także nadchodzący Brexit. Według Czarneckiego Bruksela celowo próbuje wymóc jak najcięższe warunki, tak by odstraszyć inne kraje, które mogłyby chcieć wystąpić ze struktur unijnych. Europoseł Czarnecki uważa, że brytyjski parlament nie pozwoli, by Theresy May przyjął tak upokarzające warunki.

Czarnecki odnosi się także do okładki Newsweeka przedstawiającą Donalda Tuska „na białej chabecie”.

– Nawet w sondażu dla TVN tylko 37 proc. Polaków chce jego powrotu do kraju, a ponad połowa sobie tego nie życzy – mówi, dodając, że „Tusk jest próżny i nie zniesie drugiej porażki prezydenckiej”.

mf

 

Podpisane w niedzielę, 25 listopada porozumienie ws. Brexitu idzie pod głosowanie w parlamentach UE i w Londynie

Głosowanie podpisanej i uzgodnionej umowy między Unią Europejską a Wielką Brytanią może oznaczać kryzys rządowy w Londynie. Theresa May – po ustępstwach – będzie miała kłopoty z poparciem umowy.

Po nadzwyczajnym szczycie w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej europejscy przywódcy triumfalnie ogłosili koniec negocjacji i zawarcie porozumienia, które ma satysfakcjonować wszystkie kraje negocjacji, czyli 28 państw Unii Europejskiej i Wielką Brytanię. I choć zapisano w nim dużo, wciąż brakuje rozwiązań fundamentalnych dla bezpieczeństwa w samym Zjednoczonym Królestwie oraz w Europie.

Jednak najważniejszy egzamin umowa UE – Wielka Brytania zda podczas głosowań, które muszą się odbyć we wszystkich zainteresowanych krajach. Jedno weto spowoduje, że nie zostanie przyjęta i rozwód Londynu z Unią Europejską odbędzie się bez jakiegokolwiek porozumienia. Co negatywnie odbije się również na Polakach mieszkających na Wyspach. Przede wszystkim jednak będzie oznaczało chaos w Zjednoczonym Królestwie.

Zadowoleni

W niedzielę odbył się w Brukseli szczyt UE-Wielka Brytania, podczas którego uzgodniono i podpisano ostateczny kształt porozumienia w sprawie opuszczenia Unii przez Wielką Brytanię. Wszyscy premierzy unijnych państw deklarowali, że porozumienie jest sukcesem – całej Unii oraz jej poszczególnych członków.

Polska – jak zapewnia premier Mateusz Morawiecki – zapewniła swoim obywatelom oraz przedsiębiorstwom pozostanie w Wielkiej Brytanii na dotychczasowych zasadach, zachowanie pełni praw w tym również dodatków i zasiłków.

Hiszpania, po brawurowej deklaracji premiera Pedro Sancheza o tym, że jego kraj nie zgadza się, aby Gibraltar, część Hiszpanii będąca zamorskim terytorium brytyjskim, nie wrócił pod zarząd Madrytu, również jest zadowolona. W sobotę rząd w Londynie zapewnił ustami brytyjskiego ambasadora przy UE, że Wielka Brytania nie zakłada, że jakiekolwiek przyszłe porozumienia handlowe z Unią będą automatycznie dotyczyć także Gibraltaru, co oznacza że Skała będzie się cieszyła autonomią i będzie w jakiś sposób nadzorowana przez Hiszpanię. To duże ustępstwo, przeciwko któremu już protestują niektórzy brytyjscy politycy.

Obie strony mają się również pochylić nad granicą lądową w Irlandii – jedyna lądowa granica pomiędzy Unią a Zjednoczonym Królestwem ma być w części otwarta dla mieszkańców wyspy. Uniemożliwienie kontaktów pomiędzy Irlandczykami z Północy i Południa może doprowadzić do powrotu nastrojów separatystycznych w Belfaście i nowej wojny między Londynem a Dublinem.

Bedą problemy?

Ustępstwa, na jakie zgodził się rząd w Londynie już wieczorem w niedzielę były ostro krytykowane przez opozycyjnych wobec gabinetu Theresy May polityków brytyjskich. Przeciwko będą na pewn politycy z Irlandzkiej Partii Unionistów oraz Partii Pracy Zjednoczonego Królestwa. Zresztą nie do końca pewne jest, czy również wszyscy konserwatyści poprą ostateczny dokument dotyczący Brexitu. Część z nich zapowiedziała, że na takie warunki absolutnie nie może się zgodzić.

Jeżeli się tak nie stanie, porozumienie z niedzieli nie wejdzie w życie (aby weszło musi być przegłosowane do 20 marca przyszłego roku). Jeżeli się tak nie stanie, rozstanie Londynu i Brukseli odbędzie się bez porozumienia a to doprowadzi do kryzysu politycznego na Wyspach Brytyjskich.

Już teraz na wypadek braku porozumienia skoszarowani w jednostkach w wielkich miastach Królestwa żołnierze ćwiczą scenariusze na wypadek wprowadzenia stanu wyjątkowego i konieczności wspierania policji w patrolowaniu ulic i utrzymywaniu porządku.

Rząd wypełnił również magazyny brytyjskie żywnością i lekami – to na wypadek zbyt wysokich ceł i wstrzymania handlu z Unią.

Wielka Brytania opuści Unię Europejską 29 marca 2019 roku.

Madryt zawetuje umowę między UE i Wielką Brytanią – zapowiada premier Hiszpanii Pedro Sanchez

Rząd w Hiszpanii nie zgodzi się na porozumienie między Unią Europejską a Wielką Brytanią dotyczącą Brexitu. To oznacza kryzys i rozstanie bez porozumienia.

Bez względu na to, ile pracy włożyli europejscy i brytyjscy negocjatorzy w gotową propozycję dokumentu regulującego warunki wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej (portal WNET jako pierwszy w Polsce udostępnił ostateczny projekt porozumienia) nie zostanie on jednomyślnie przyjęty, a więc nie będzie obowiązywał. Nie uregulowano w nim przyszłości Gibraltaru, terytorium spornego między Hiszpanią a Wielka Brytanią.

Premier Hiszpanii Pedro Sanchez przed głosowaniem ostatecznej treści porozumienia domaga się bilateralnego porozumienia z Londynem dotyczącego przyszłości prowincji. W poniedziałek rozmowy w tej sprawie prowadził z Theresą May, premier Wielkiej Brytanii. Nie porozumieli się.

Zdaniem Hiszpanów, Gibraltar, na którym Anglicy są od 1713 roku nie należy do Zjednoczonego Królestwa, zaś Madryt „nie godził się i nie pogodzi z brytyjską kontrolą swojego terytorium”.

Czyja Skała?

Obecni Gibraltarczycy są mieszanką rasową i kulturową. W 1704 roku po zajęciu Gibraltaru przez Brytyjczyków, prawie cała hiszpańska ludność opuściła terytorium i założyła miasto San Roquel. Przez ponad 300 lat na Skałę przybywali migranci zarobkowi. Większość nazwisk noszonych przez obecnych jego mieszkańców ma typowo śródziemnomorskie pochodzenie.

Spis powszechny z 2001 roku odnotował następujący podział narodowości na Gibraltarze: 83,22 proc. gibraltarska, 9,56 proc. „inna brytyjska”, 3,50 proc. marokańska, 1,19 proc. hiszpańska i 1,00 proc. „inna UE”.

Językiem urzędowym na półwyspie jest angielski, który używany jest m.in. przez władze, administrację i sądownictwo. Większość mieszkańców jest wielojęzyczna i biegle posługuje się też hiszpańskim. Społeczność marokańska posługuje się językami berberyjskimi i arabskim, podobnie jak hinduska – hindi i sindhi. W użyciu są też maltański i hebrajski.

Na półwyspie spotyka się również ludzi posługujących się llanito, rodzimym językiem Gibraltaru, będącym mieszanką dialektu andaluzyjskiego języka hiszpańskiego i brytyjskiego angielskiego z naleciałościami maltańskimi, portugalskimi, genueńskimi i haketia. Gibraltarczycy nazywają siebie Llanitos.

Kryzys bez porozumienia

Formalne wystąpienie Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej nastąpi w marcu przyszłego roku. Jeżeli do tego czasu nie zostanie podpisane porozumienie – wcześniej zatwierdzone przez brytyjski parlament i wszystkie państwa członkowskie UE – stracą moc wszystkie porozumienia łączące Zjednoczone Królestwo i Unię Europejską. Oznacza to wstrzymanie handlu, kryzys migracyjny (obywatele Unii Europejskiej mieszkający na Wyspach będą musieli wracać do domów, zaś brytyjscy stracą swoje prawa w krajach unijnych). Wstrzymany zostanie również handel między kontynentem a Londynem. Do kryzysu może dojść również na granicy Irlandii i Irlandii Północnej – jedynej lądowej granicy UE i Zjednoczonego Królestwa.

Unijny szczyt w sprawie porozumienia ws. Brexitu odbędzie się pojutrze, 25 listopada.

Theresa May o relacjach Wielkiej Brytanii i UE: Jesteśmy bezwarunkowo oddani sprawie utrzymania bezpieczeństwa Europy

„Moje przesłanie dla obywateli Polski i innych krajów UE jest jasne – w nadchodzących latach Wielka Brytania chce być waszym najsilniejszym przyjacielem i partnerem” – napisała May.

W swoim komentarzu szefowa rządu podkreśliła m.in., że „sukces Unii Europejskiej leży w głęboko pojętym brytyjskim interesie, jak i interesie całego świata”, i zapewniła, że „Wielka Brytania jest bezwarunkowo oddana sprawie utrzymania bezpieczeństwa Europy”.

„To bardzo istotny okres w historii relacji Wielkiej Brytanii z Unią Europejską. W tym ważnym momencie moje przesłanie dla obywateli Polski i innych krajów UE jest jasne – w nadchodzących latach Wielka Brytania chce być waszym najsilniejszym przyjacielem i partnerem. Chcemy, aby Unia Europejska i Wielka Brytania doskonale prosperowały obok siebie” – przekonywała.

Jak argumentowała, „podejmując decyzję o opuszczeniu Unii Europejskiej, chcieliśmy pokazać, w jaki sposób powinna działać nasza demokracja”.

„Brytyjczycy chcą mieć większą bezpośrednią kontrolę nad decyzjami mającymi wpływ na ich codzienne życie, a to oznacza, że te decyzje powinny być podejmowane w Wielkiej Brytanii, przez osoby bezpośrednio odpowiedzialne przed brytyjskim społeczeństwem” – napisała.

Jednocześnie zaznaczyła, że „jesteśmy jednak w dalszym ciągu dumni z przynależności do europejskiej rodziny narodów oraz nie odwracamy się od Europy i wiemy, że sukcesy UE leżą w naszym własnym głęboko pojętym interesie, a także w interesie całego świata”.

Pisząc do Polaków dzień po swoim przemówieniu we Florencji, May zaznaczyła także, że zabezpieczenie praw obywateli Unii Europejskiej w Wielkiej Brytanii, w tym miliona obywateli Polski, jest „jednym z jej pierwszych celów podczas tych negocjacji”.

„Wszystkim obywatelom UE mieszkającym w Wielkiej Brytanii powtarzam: chcemy, abyście zostali, cenimy was i dziękujemy za wasz wkład w życie naszego kraju. Jednym z moich pierwszych celów podczas tych negocjacji jest dopilnowanie, abyście mogli tu żyć tak, jak do tej pory. Chcę w pełni włączyć nasze porozumienie w sprawie praw obywateli do brytyjskiego prawodawstwa. Nikt nie powinien wątpić w niezależność naszych sądów ani w determinację, z jaką będą stać na straży praw pojedynczych obywateli” – tłumaczyła premier.

Zdaniem szefowej brytyjskiego rządu po Brexicie „naszym zadaniem jest zatem stworzenie nowych ram umożliwiających bliskie partnerstwo gospodarcze, jednak w warunkach nowej, innej równowagi praw i zobowiązań”.

„Nasze życie oczywiście ulegnie zmianie. Zdajemy sobie sprawę z tego, że Wielka Brytania nie może opuścić UE i jednocześnie zagwarantować sobie, że nic się nie zmieni. Nie udajemy, że możemy utrzymać wszelkie korzyści płynące z członkostwa bez zaakceptowania zobowiązań. Chcemy jednak nadal współpracować dla naszego wspólnego dobra” – podkreśliła.

„Rozwijając te nowe relacje nie zaczynamy od pustej kartki papieru, jak inni partnerzy negocjujący umowę o wolnym handlu. W dniu wyjścia będziemy mieli takie same przepisy i regulacje jak UE, a zatem pytanie, jakie musimy sobie postawić budując nowe partnerstwo gospodarcze nie polega na tym, jak zbliżyć do siebie nasze przepisy i regulacje, lecz na tym, jak będziemy postępować, gdy któraś strona zechce przeprowadzić zmiany” – napisała.

May zapewniła także, że „Wielka Brytania zawsze będzie trwać przy swoich przyjaciołach i sojusznikach w obronie wartości takich, jak wolność, demokracja, prawa człowieka i praworządność”. „Nasza decyzja o wyjściu z Unii Europejskiej w żadnym wypadku nie oznacza odrzucenia tego trwałego zobowiązania i dotyczy to również naszych zobowiązań związanych z bezpieczeństwem Europy” – podkreśliła.

„Wielka Brytania ma największy w Europie budżet na obronę oraz jeden z największych na świecie budżetów na rozwój. Posiadamy bardzo rozbudowaną sieć dyplomatyczną i światowej klasy służby bezpieczeństwa, wywiadu oraz służby odpowiedzialne za egzekwowanie prawa. Chcemy w dalszym ciągu jak najściślej współpracować z UE w zakresie ochrony naszych obywateli, promowania naszych wartości i zapewniania bezpieczeństwa naszego kontynentu i dlatego proponujemy odważne, nowe porozumienie strategiczne tworzące kompleksowe ramy dla przyszłej współpracy w obszarze bezpieczeństwa, egzekwowania prawa i wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych: traktat pomiędzy Wielką Brytanią i UE” – argumentowała brytyjska premier.

Szefowa rządu podkreśliła, że „Wielka Brytania jest bezwarunkowo oddana sprawie utrzymania bezpieczeństwa Europy i w dalszym ciągu będzie oferować pomoc oraz wsparcie krajom członkowskim padającym ofiarą agresji, terroryzmu oraz klęsk żywiołowych lub katastrof spowodowanych przez człowieka”.

Jednocześnie zaznaczyła, że wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej nie odbędzie się kosztem największych beneficjentów netto, w tym Polski.

„Chcemy dać pewność krajom członkowskim, takim jak Polska, jeżeli chodzi o budżet UE. Niektóre żądania w tej sprawie są wygórowane i mało pomocne; możemy ją rozwiązać wyłącznie w ramach porozumienia dotyczącego wszystkich szerszych zagadnień. Nie chcę jednak, aby w wyniku naszej decyzji o wyjściu nasi partnerzy obawiali się, że będą musieli płacić więcej lub że otrzymają mniej w ramach pozostałej części obecnego planu budżetowego, dlatego właśnie powiedziałam jasno, że Wielka Brytania będzie honorować zobowiązania podjęte w okresie naszego członkostwa” – napisała May.

Premier podkreśliła, że „wszystkie przedstawione cele odzwierciedlają dążenie do stworzenia długotrwałego partnerstwa, dzięki któremu Unia Europejska i Zjednoczone Królestwo będą mogły z sobą współpracować dla wspólnego dobra wszystkich naszych obywateli”.

Jak oceniła, „w naszym wspólnym interesie będzie okres wdrożeniowy, umożliwiający płynne i uporządkowane przejście do tego nowego partnerstwa”.

„Jego długość powinna po prostu zależeć od tego, ile czasu zajmie przygotowanie i wprowadzenie w życie nowych procesów, jakie legną u podstaw naszego przyszłego partnerstwa, ale spodziewamy się, że potrwa to około dwóch lat” – szacowała, dodając, że „już poczyniliśmy znaczne postępy”.

„Jeżeli będziemy kontynuować nasze negocjacje w duchu partnerstwa i przyjaźni, jestem przekonana, że będziemy mogli rozwiązać nasze spory szybko i w atmosferze szacunku. Dzięki temu okres ten nie zapisze się w naszej europejskiej historii jako zakończenie relacji lecz jako rozpoczęcie partnerstwa. Będzie początkiem wspólnej przyszłości, gdzie Wielka Brytania i Unia Europejska będą z sobą współdziałać na rzecz pomyślności wszystkich naszych obywateli” – napisała May.

Wielka Brytania rozpoczęła proces wyjścia z Unii Europejskiej 29 marca br. i powinna opuścić Wspólnotę do końca marca 2019 roku.

PAP/MoRo

Premier Wielkiej Brytanii Theresa May chce dwuletniego okresu przejściowego po Brexicie

May zapowiedziała, że Wielka Brytania liczy na okres przejściowy po wyjściu z UE, który może trwać „około 2 lat”. W tym czasie obowiązywałyby dotychczasowe zasady w relacjach między stronami.

[related id=39359]Zapowiedź szefowej rządu padła w trakcie wystąpienia we Florencji, gdzie May odniosła się do przebiegu dotychczasowych negocjacji dotyczących wyjścia ze Wspólnoty, a także przedstawiła swoją wizję przyszłych stosunków między Wielką Brytanią a Unią Europejską.

Podczas przemówienia w sali wykładowej dawnej szkoły karabinierów w kompleksie Santa Maria Novella szefowej rządu towarzyszyli najważniejsi ministrowie: finansów Philip Hammond, spraw zagranicznych Boris Johnson i odpowiadający za wyjście z Unii Europejskiej David Davis. Wśród publiczności było ponad 100 przedstawicieli włoskiego biznesu i dyplomacji, ale zabrakło reprezentantów państw członkowskich UE.

Premier May oceniła, że wyjście z UE jest „przełomowym momentem” w historii W. Brytanii, a jednocześnie zapewniała, że Zjednoczone Królestwo chce pozostać „najbliższym przyjacielem i partnerem Wspólnoty”.

Jak podkreśliła, „Wielka Brytania nigdy nie czuła się w UE jak w domu” i nie uznawała członkostwa we Wspólnocie za „integralną część naszej narodowej narracji”.

„UE otwiera nowy rozdział w historii swojego rozwoju. W ubiegłym tygodniu przewodniczący (Komisji Europejskiej Jean-Claude) Juncker nakreślił swoje ambicje dotyczące przyszłości UE. (…) Nie chcemy stać na drodze do ich realizacji; chcemy być najsilniejszym przyjacielem i partnerem” – zaznaczyła.

[related id=39316]Zdaniem szefowej rządu Brytyjczycy „wybrali siłę krajowej kontroli demokratycznej nad jej uwspólnianiem (w ramach UE)”, decydując się na wzmocnienie pozycji bezpośrednio wybieranego parlamentu w Londynie oraz władz lokalnych w Szkocji, Walii i Irlandii Północnej.

Jak jednak zastrzegła, „to nie znaczy, że nie jesteśmy dłużej dumnym członkiem europejskiej rodziny narodów; nie znaczy, że odwracamy się plecami do Europy i nie chcemy powodzenia UE”. „Sukces UE leży zarówno w naszym interesie narodowym, jak i szerszego świata” – zapewniła.

May poruszyła także kluczowe wątki trwających negocjacji, m.in. kwestię uznania praw obywateli Wielkiej Brytanii mieszkających w krajach członkowskich UE i obywateli UE mieszkających w W. Brytanii.

„Chcemy, żebyście zostali; cenimy was i dziękujemy za wasz wkład w nasze życie. To było i pozostaje moim pierwszym celem w tych negocjacjach, aby zapewnić, żebyście mogli kontynuować swoje życie bez zmian” – zapewniła premier.

[related id=39311]Jak dodała, prawa obywateli UE mieszkających w W. Brytanii, w tym miliona Polaków, będą zapisane w umowie wyjścia i przeniesione do brytyjskiego prawa, a spory rozstrzygane będą w brytyjskich sądach, ale z braniem pod uwagę orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE, co powinno zagwarantować dodatkowy poziom zabezpieczenia ich statusu prawnego.

„Mam nadzieję, że uda nam się szybko dojść do porozumienia w tej sprawie” – powiedziała May, dodając, że „ma świadomość, iż (kwestia praw obywateli UE) wywołała wiele lęku i niepewności”.

W kluczowej części przemówienia brytyjska premier zaproponowała dwuletni okres przejściowy między wyjściem W. Brytanii z Unii Europejskiej a wejściem w życie przyszłych ustaleń dotyczących nowej relacji pomiędzy stronami. Jak zaznaczyła, „to, jak długo (ten okres) potrwa, zależy od tego, jak długo zajmie przygotowanie nowych systemów”, m.in. zasad imigracji do Wielkiej Brytanii, ale zasugerowała, że mogłyby to być dwa lata.

Gdyby ta propozycja została zaakceptowana przez UE, sprowadzałaby się do ograniczonego czasowo przedłużenia obecnych regulacji, włącznie ze swobodą przepływu osób i jurysdykcją Trybunału Sprawiedliwości UE, także po wyjściu W. Brytanii ze Wspólnoty.

Osoby przyjeżdżające po dacie Brexitu byłyby jednak zmuszone do rejestracji w systemie, który byłby później wykorzystywany w nowym systemie migracyjnym po zakończeniu okresu przejściowego.

Jednocześnie jednak źródła w brytyjskim rządzie zapewniły PAP, że nie jest planowana dalsza partycypacja W. Brytanii w budżecie UE po wygaśnięciu obecnych wieloletnich ram finansowych w 2020 r. Jak zaznaczono, Londyn nie zgodzi się także na dopłacanie za dostęp do unijnego rynku, zarówno w okresie przejściowym, jak i po jego zakończeniu.

Piątkowe wystąpienie we Florencji było drugim przemówieniem programowym May poświęconym wyjściu z UE po styczniowym przemówieniu w Lancaster House w Londynie, w którym nakreśliła rządową strategię zakładającą m.in. wyjście ze wspólnego rynku i unii celnej oraz zakończenie swobody przepływu osób.

Przed wystąpieniem May w pobliżu kompleksu Santa Maria Novella zebrało się nieco ponad 150 protestujących, w większości Brytyjczyków mieszkających we Włoszech, którzy domagali się przyspieszenia rozmów dotyczących uznania praw obywateli po wyjściu W. Brytanii z UE.

„Chcemy pokazać solidarność z 3,4 mln obywateli UE w Wielkiej Brytanii, w tym około milionem Polaków, oraz 1,6 mln Brytyjczyków mieszkających w Europie, którzy przechodzą trudne chwile w związku z niepewnością dotyczącą ich przyszłości” – tłumaczył w rozmowie z PAP Roger Casale z organizacji New Europeans.

Kolejna, czwarta runda negocjacji między W. Brytanią a UE jest zaplanowana na najbliższy tydzień.

Wielka Brytania rozpoczęła proces wyjścia z UE 29 marca br. i powinna opuścić Wspólnotę do końca marca 2019 roku.

PAP/MoRo