Austriacki ekspert w Poranku Wnet z Wiednia: Budowa Nord Stream II ma charakter gospodarczy, a nie polityczny

Gazociąg Północny ma też swoją „polityczną optykę”, ma duże polityczne znaczenie, ale obawy Polski wydają się przesadzone. O tym i o Pakiecie Zimowym Walter Boltz mówił dzisiaj w Poranku Wnet.

Głównym gościem Aleksandra Wierzejskiego w Poranku Wnet w Wiedniu, w piątek (12 maja) był Walter Boltz, były szef austriackiego urzędu regulacji rynku energii, obecnie ekspert think-tanku Frontier Economics. Tematem rozmowy było bezpieczeństwo energetyczne z perspektywy austriackiej z uwzględnieniem aspektów szczególnie ważnych dla Polski, a więc budowy drugiej nitki gazociągu bałtyckiego Nord Stream II oraz tzw. Pakietu Zimowego (czyli projektowanych przez Unię Europejską regulacji rynku energii, mających na celu między innymi zmniejszenie emisji dwutlenku węgla).

Zdaniem gościa Radia Wnet decyzja o budowie Gazociągu Północnego – Nord Stream II przede wszystkim ma charakter gospodarczy, a nie polityczny. Motywowana jest spadkiem importu gazu z Holandii. W tej sytuacji najkrótszą drogą sprowadzania gazu jest właśnie Nord Stream II.

Po co jednak budować nową nitkę, skoro dotychczasowe gazociągi z Rosji mają wystarczająca przepustowość? W opinii Waltera Boltza, owszem, możliwości importu z Rosji są bardo duże, biorąc pod uwagę szczególnie Ukrainę. Na stwierdzenie Aleksandra Wierzejskiego, że w Polsce budowę Nord Stream II odbieramy jako próbę obejścia Polski i Ukrainy w celu dalszego narzucania im cen zdecydowanie wyższych niż innym krajom, np. Wielkiej Brytanii, gdzie ten sam gaz sprzedawany jest taniej niż w Polsce, odpowiedział, że da się to łatwo wytłumaczyć. O niższych cenach w Wielkiej Brytanii decyduje prawo popytu i podaży – na brytyjskim rynku podaż gazu jest dużo większa niż w Polsce ze względu na dużo szersze możliwości importu, stąd jego cena jest tam dużo niższa.

Dlaczego więc my, jako Unia Europejska, zamiast importować gaz z wielu kierunków, zwiększamy import z Rosji, narażając się na praktyki monopolistyczne? Według gościa, dzisiaj cena gazu z Rosji jest najniższa. Gdyby to się w przyszłości zmieniło, będzie można sprowadzać gaz skroplony (LNG). W jego opinii, budowa Nord Stream II nie spowoduje utrwalenia przewagi Rosji na rynku europejskim, gdyż inne możliwości importu gazu nie są dziś wykorzystywane. Jeśli dojdzie do konkurencji między gazem z Rosji a gazem sprowadzonym z innych kierunków (np. gazem LNG), wygra lepsza oferta.

Jeśli jest taka dobra sytuacja konkurencyjna na rynku dostaw gazu, po co w takim razie budować kolejną nitkę gazociągu? Walter Boltz uważa, że chodzi o bezpieczeństwo i niezależność techniczną, o to, że dotychczasowa biegnie przez (niespokojną) Ukrainę, a także o to, że droga przez Bałtyk jest drogą najprostszą.

Oczywiście budowa Nord Stream II ma też swoją „polityczną optykę”,  ma duże znaczenie dla Polski, ale austriacki ekspert uważa, że obawy Polski są przesadzone – Polska także na niej skorzysta.

Gość, dwukrotnie dopytany przez prowadzącego rozmowę o to, czy wie, na co Rosja przeznacza wpływy ze sprzedaży surowców i czy widzi związek między rozbudową armii rosyjskiej a zwiększonymi wpływami z eksportu surowców, odparł, że dla producentów nie ma znaczenia, skąd pochodzi produkt („z Rosji czy z Afryki”). Zysk Rosji ze sprzedaży obecnie oceniany jest na 40%, ale spadał w ostatnich latach. Oczywiste jest, że był przeznaczany również na cele militarne. Walter Boltz sądzi („krótko mówiąc”), że Nord Stream II nie ma bezpośredniego wpływu na bezpieczeństwo Europy. Pewien związek bezpieczeństwa z importem gazu istnieje, ale jest minimalny.

Spytany w drugiej części rozmowy o ocenę projektowanych regulacji unijnych zwanych Pakietem Zimowym, gość Poranka Wnet stwierdził, że pakiet ten nie jest bezpośrednio skierowany przeciwko Polsce. Zawiera bardzo wiele punktów. Część z nich rzeczywiście dotyka Polski, ale to wynika ze specyfiki polskiego przemysłu – dużej roli węgla kamiennego i brunatnego w polskiej energetyce.

Na uwagę, że Polska będzie musiała ponieść wysokie koszty dostosowania się do nowych przepisów, Walter Boltz odpowiedział, że kluczowa jest wewnętrzna decyzja polityczna – w jaki sposób Polska chce gospodarować swoimi zasobami surowców energetycznych i czy chce zmniejszać zużycie energii. Gdyby postanowienia Pakietu Zimowego już obowiązywały, Polska zdecydowałaby się na sprowadzanie tańszej energii z Niemiec i redukowanie roli ciepłowni węglowych, zanieczyszczających środowisko i emitujących dużą ilość dwutlenku węglą, którą i tak trzeba będzie zmniejszać.

Walter Boltz twierdzi, że cena energii sprowadzonej z Niemiec w tej chwili (w ciągu ostatnich paru lat) jest o ok. 50% niższa niż cena energii wyprodukowanej w Polsce. Ceny energii dla konsumentów w Niemczech są, owszem, wyższe niż w Polsce, ale głównie z tego powodu, że podatki i opłaty obciążające cenę energii dla końcowego odbiorcy są w Niemczech dużo większe niż w Polsce. Cena „handlowa” jednostki energii w Niemczech jest ok. połowę niższa niż w Polsce.

JS

 

Rosja potrafi szantażować „zakręcaniem kurka z gazem”. NS II to nie tylko kwestie ekonomiczne, ale i bezpieczeństwo UE

Paweł Bobołowicz: Ukraina posiada największe w Europie podziemne magazyny gazu. Istnieje możliwość integracji przechowalni gazu z systemem bezpieczeństwa energetycznego państw Grupy Wyszehradzkiej.

 

Paweł Bobołowicz, korespondent Radia Wnet z Ukrainy, mówił o bezpieczeństwie energetycznym Ukrainy. Powiedział, że celem wschodnioeuropejskiego państwa jest uniezależnienie się od rosyjskich dostaw paliw. Korespondent przedstawił również ukraińskie projekty dotyczące polityki energetycznej.

Paweł Bobołowicz powiedział, że największym sektorem energetycznym na Ukrainie jest sektor gazowy oraz, że Ukraina od ponad roku nie kupuje już gazu bezpośrednio od Rosji i korzysta z rewersu głównie przez Słowację, a w zdecydowanie mniejszej skali – przez Polskę i Węgry. Jak dodał: to również jest gaz rosyjski, a Ukraina wciąż pozostaje krajem tranzytowym dla dostaw gazu.

Korespondent Radia Wnet zwrócił uwagę na to, że wielkim atutem Ukrainy są największe w Europie podziemne magazyny gazu. Ukraina posiada aż 12 takich zbiorników o powierzchni 31 miliardów sześciennych.

Paweł Bobołowicz powołał się również na eksperta z portalu Enrgetyka24, Pawła Kosta, który zwrócił uwagę  na możliwość integracji przechowalni gazu z systemem bezpieczeństwa energetycznego państw Grupy Wyszehradzkiej.

Redaktor powiedział, że w grudniu ubiegłego roku polski Gaz System i Ukrtransgaz podpisały umowę 0 współpracy przy rozbudowie interkonektora łączącego Polskę z Ukrainą. Realizacja projektu pozwoli transportować 5 mld m. sześciennych gazu, a w przyszłości nawet 8 mld m. sześciennych w kierunku Ukrainy i 7 mld m sześciennych z Ukrainy do Polski.

Rozbudowa interkonektora mogłaby pozwolić na transfer surowca z terminala LNG ze Świnoujścia na Ukrainę. Gaz mógłby płynąć ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych do Ukrainy i środkowoeuropejskich odbiorców.

Paweł Bobołowicz podkreślił, że Nord Stream II to nie tylko kwestie ekonomiczne, ale również bezpieczeństwo europejskie:

Rosja potrafi szantażować zakręcaniem „kurka z gazem”. Realizacja Nord Stream II sprawi, że w Europie powstaną dwie grupy cen za rosyjski gaz: niższa zachodnioeuropejska oraz wyższa wschodnioeuropejska, która obejmie Ukrainę, Polskę, Słowację i może Bułgarię. 

Korespondent powiedział również, że  na Ukrainie  na handlu gazem zarabia spółka Укргаз-энерго (Ukrgaz Energo) należąca do oligarchy Dmytry Firtasza. Jest on przeciwnikiem byłej premier Julii Tymoszenko, współpracownikiem Gazpromu oraz jedynym dostawcą gazu w czasach Janukowycza.

Paweł Bobołowicz mówił także o sektorze elektroenergetycznym.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

Idea federalizacji nie jest realna z uwagi na zróżnicowanie Europy – mówi Alexandr Vondra, były polityk i dyplomata

O politycznej sytuacji Europy i o uzdrowieniu wizji UE, która jest projektem „na dni słoneczne”, a nie sprawdza się podczas burzy, o idei unijnej federalizacji i relacjach między Czechami a Polakami.

Alexandr Vondra – były polityk,  założyciel Karty 77, bliski współpracownik prezydenta Vaclava Havla – był gościem Poranka Wnet. Projekt Unii jako jednego organizmu opartego na jedności w obszarach handlu, kapitału, ruchu i usług, to optymistyczna i niestety nierealna koncepcja, która sprawdza się jedynie w „dni słoneczne”, a nie podczas burzy, jaka właśnie nadciągnęła nad Europę – uważa nasz gość.

Na pytanie Krzysztofa Skowrońskiego, skąd się wzięła ta niepogoda, Alexandr Vondra powiedział, że „rozwarły się nożyce” między życiem elit w Brukseli a tym, co myślą zwykli mieszkańcy krajów UE. Tymczasem „koncepcja integracji powinna być wygodna dla wszystkich”. Polityk mówił, że niestety nie widzi żadnych produktywnych refleksji i działań, które mogłyby zapobiec narastającemu kryzysowi. Elity rzadko wychodzą na ulice, by posłuchać, co myślą ludzie, a to ważne – podkreślał.

Według Vondra obecna sytuacja to „czas oczekiwania, co będzie”  – ostatnie wybory we Francji i nadchodzące w Niemczech, także Brexit spowodują realne zmiany i wykrystalizowanie się optymalnego planu dla Unii, stawiającego na współpracę, to sprawa czasu.  Jednocześnie zaznaczył, że choć wybory we Francji były parlamentarną „sklejką”, to jednak uważa, że wybór na prezydenta Emmanuela Macrona jest lepszą opcją niż pani Le Pen.

Idea unijnej federalizacji, choć znajduje w Czechach zrozumienie, nie jest dość popularna – uważa min. Vondra. Poglądy na ten temat są w Czechach rozbieżne, można mówić o dominacji sceptycyzmu. Nasz gość uzasadnia to zróżnicowaniem Europy. Według niego owo „urozmaicenie” UE jest wystarczającym powodem, by uznać, że koncepcja federalizacji „to nie jest realna droga na przyszłość”.

Spytany o sprawę dominacji niemieckiej w Europie, o której dużo się mówi w Polsce, Alexandr Vondra stwierdził, że w Czechach jest ona postrzegana nie tyle jako problem, ile świadomość tego, że Niemcy to największy, kluczowy gracz.

 

Więcej o roli Niemiec i Francji w UE, V4, stosunkach czesko-polskich i zagrożeniu ze strony Rosji i in. tematach poruszanych w rozmowie usłyszeć można w Poranku Wnet – zapraszamy.

 

 

Obejrzyj również wywiad z Alexandrem Vondra na YouTube:

Obecnie nie widzę możliwości współpracy w zakresie bezpieczeństwa energetycznego w ramach Grupy Wyszehradzkiej

Nord Stream II jest bardzo ważnym projektem dla Europy Środkowo-Wschodniej, natomiast jego realizacja powinna być ostrożna – uważa Václav Bartuška, czeski ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego.

Gościem Krzysztofa Skowrońskiego w Poranku Wnet był Václav Bartuška, ekspert i pełnomocnik ministra spraw zagranicznych Czech ds. bezpieczeństwa energetycznego.

– Projekt gazociągu Nord Stream II może zasadniczo zmienić układ sił dostaw gazu ziemnego, jest bardzo ważny i zasługuje na dużą uwagę oraz ostrożność – powiedział nasz rozmówca.

Na pytanie, czy Czechy są krajem energetycznie bezpiecznym, odpowiedział zdecydowanie, że tak.  Jak wyjaśnił, Czechy podjęły „kroki zmierzające do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego już w latach 90.”, kiedy to rozpoczęły budowę połączeń w 1996 roku z Niemcami, a następnie w 1997 roku z Norwegią. Dzisiaj Czechy mają pod tym względem zdecydowanie dobrą pozycję:

– Jesteśmy krajem w Europie, który ma najlepiej zdywersyfikowane dostawy zarówno w zakresie gazu, jak i energii elektrycznej. 

Ekspert odniósł się również do pytania o stosunek Czech do budowy w Świnoujściu LNG – polskiego portu przeładunkowego i regazyfikacyjnego skroplonego gazu ziemnego:

– Każdy nowy dostawca stanowi dla nas zwiększenie poziomu bezpieczeństwa energetycznego, więc takie wiadomości przyjmujemy z dużym entuzjazmem. 

Václav Bartuška podkreślił, że Czesi nie mają żadnych problemów, jeśli chodzi o dostawy ropy naftowej oraz gazu.  Odniósł się również do uwagi Krzysztofa Skowrońskiego, że w Europie nie było do tej pory poważnego konfliktu, więc ta sytuacja może się dynamicznie zmieniać:

– Około 2/3 naszej produkcji pochodzi z węgla, a 1/3 z elektrowni jądrowych. W zasadzie jesteśmy dobrze zabezpieczeni, ale to prawda, że wokół nas jest wiele konfliktów i musimy być czujni.

Václav Bartuška powiedział, że Pakiet Zimowy oraz normy wprowadzone przez Unię Europejską mogą być zagrożeniem dla czeskiej gospodarki:

– Europa jest podzielona. Bogate kraje zachodnie mogą pozwolić sobie na restrykcje i chcą narzucić je m.in. Polsce czy Czechom. Kraje regionu powinny jaśniej tłumaczyć partnerom, że nie jesteśmy w stanie dbać w takim samym stopniu o efekt cieplarniany ze względów ekonomicznych. Udział węgla będzie się jednak zmniejszał w Czechach i  będziemy go zastępować albo gazem ziemnym, albo energią jądrową.

Gość Poranka mówił również o współpracy energetycznej w ramach Grupy Wyszehradzkiej. Czechy są sceptyczne co do tej współpracy – przykładem, na który powołał się nasz rozmówca, są losy czeskiego programu dotyczącego przepływu energii elektrycznej sprzed kilku miesięcy, którego nie poparły prócz Skandynawii państwa V4. Republika Czeska jest krajem stabilnym i bezpiecznym pod względem energetycznym i „wydaje się, że w chwili obecnej nie zawsze jesteśmy na tym samym stanowisku, w tym samym miejscu”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

Kryzys polityczny w Czechach: Minister finansów Babisz, drugi w rankingu najbogatszych Czechów, omija płacenie podatków

Gościem Krzysztofa Skowrońskiego w praskim studiu był Petr Holub – redaktor tygodnika „Echo”. Pytany o przyczyny wczorajszych protestów, wskazał na chęć wymuszenia na prezydencie odwołania Babisza.

Peter Holub skomentował przyczyny narastającego w Czechach kryzysu politycznego. Na pytanie Krzysztofa Skowrońskiego o powody obecnego kryzysu parlamentarnego, odpowiedział, że wydarzenia te są bezpośrednią reakcją na działania wicepremiera, ministra finansów i lidera ruchu ANO Andreja Babisza. Polityk „omija prawo podatkowe” i uniemożliwia przeprowadzenie dochodzeń w tej sprawie, wykorzystując poparcie prezydenta Miloša Zemana – mówił rozmówca Poranka Wnet. „Babisz broni się z pomocą Zemana” – wyjaśniał. Wczorajsze demonstracje na placu Wacława, które miały miejsce po debacie parlamentarnej w Pradze, mają wymóc na prezydencie odwołanie Babisza. Kampanie przed październikowymi wyborami parlamentarnymi i styczniowymi wyborami prezydenckimi nabierają charakter ostrego kryzysu i konfliktu między współrządzącymi ČSSD i ANO: premierem i przewodniczącym Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (ČSSD) Bohuslavem Sobotką, wicepremierem, ministrem finansów i liderem ruchu ANO Andrejem Babiszem i prezydentem Milošem Zemanem. Efektem tej rozgrywki są niejasne działania premiera wokół dymisji rządu i spór konstytucyjny między premierem i prezydentem, co budzi sprzeciw opinii publicznej.

„To na razie początek kryzysu” – komentuje sytuację w Republice Czeskiej Peter Holub, dodając, że oczekuje się jego pogłębienia przed wyborami. Spory wewnątrz rządu skupiają się wokół kontrowersji dotyczących drugiego z najbogatszych Czechów, szefa ANO – ruchu, który, jak dotąd szacowano, miał największe szanse w wyborach. Wydawało się, że nic nie przeszkodzi Babiszowi w objęciu stanowiska premiera. Jednak obecny skandal – jak przypuszcza redaktor tygodnika – może to zmienić. Wczorajsza demonstracja w Pradze miała ten cel i wzbudziła wielkie emocje w całym społeczeństwie, gdyż duet Babisz i Zeman jest postrzegany przez Czechów jako zagrażający czeskiej demokracji i niosący niebezpieczeństwo powielenia sytuacji z lat 80. ub. wieku.

Na pytanie o stosunek Republiki Czeskiej i jej obywateli do GW dziennikarz odpowiedział, że ten temat z perspektywy Czech nie jest istotny. Czesi traktują państwa GW jako „dobrych przyjaciół”, jednak jako wiele ważniejsi, choć przy tym konkurencyjni partnerzy, są postrzegani Niemcy i Austria. „Mamy świadomość, że jesteśmy uzależnieni przemysłowo od Niemiec” – tłumaczył. Jak stwierdził – „pod względem ekonomicznym można by powiedzieć, że jesteśmy kolejnym krajem federalnym Niemiec”. I dodał, że innym obszarem poza przemysłem, na którym to wyraźnie widać, jest rynek pracy: „Czechy jako jedyne państwo postkomunistyczne jest krajem, do którego ludzie przyjeżdżają do pracy”.

„Czy Czechom zależy na suwerenności?” – kontynuował rozmowę red. Skowroński. „Myślę, że to nie jest aż tak ważne” – odpowiedział Peter Holub. „Ważniejsze jest znalezienie stałego miejsca w strukturach europejskich” – wyjaśnił, dodając: „Dla nas idealny byłby taki układ: Czechy, Słowacja, Słowenia, Chorwacja – to z punktu widzenia historycznego jest czeska przestrzeń. Nie wskazuję Polski, bo my rozumiemy, że Polska ma własną politykę”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

Istnienie Grupy Wyszehradzkiej ma dużo większe znaczenie w Unii Europejskiej niż hegemonia Francji i Niemiec

Gościem Tomasza Wybranowskiego w Poranku Wnet był główny doradca w Instytucie Energetycznym, prof. Haris Boko, który komentował współdziałania państw w ramach Grupy V4 oraz kwestię Nord Stream II.

 

Profesor Haris Boko zapytany o to, czy Chorwacja udźwignie odpowiedzialność za bezpieczeństwo energetyczne Grupy Wyszehradzkiej, zaznaczył, że Chorwacja ma swój własny gaz, więc nie musi importować go z zewnątrz. Bardzo ważne jest jednak, aby w interesie bezpieczeństwa energetycznego krajów, które nie mają takich złóż, powstała infrastruktura pozwalająca importować gaz z Chorwacji, oraz że bardzo ważna jest współpraca wszystkich zainteresowanych państw w tym zakresie.

Profesor przypomniał, jak latach 90. bardzo zależało mu na tym, aby Chorwacja weszła do Unii Europejskiej, i wtedy Polska i cała Grupa Wyszehradzka bardzo jego kraj wspierały w staraniach o przystąpienie do UE.

Haris Boko wypowiedział się też na temat Brexitu. W  przeciwieństwie do większości opinii, dostrzega on w Brexicie  możliwości dla Unii Europejskiej. Ustosunkował się również do pytania o przewagę Francji i Niemiec:

Istnienie grupy Wyszehradzkiej jest dużo ważniejsze niż hegemonia Francji i Niemiec. Nie można zapomnieć, że grupa środkowoeuropejska jest znacząca i ma największy wzrost ekonomiczny. Przywołane dwa kraje mogą się wiele nauczyć od nas, a nie odwrotnie. 

Jego zdaniem bardzo ważne jest, aby kraje V4 trzymały się razem, ponieważ mają wiele wspólnych interesów.

Profesor mówił również o polityce energetycznej Unii Europejskiej w kontekście pakietu zimowego i pakietu klimatycznego.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

 


 

Obejrzyj również wywiad z profesorem Harisem Boko.

Chorwacka gazowa szachownica z Orlenem w tle. Bezpieczeństwo energetyczne w Europie Środkowej zaczyna się od Zagrzebia

Chorwacja to jeden z ważniejszych krajów dla rynku gazu i nafty w Europie. Położenie tego państwa jest decydujące dla bezpieczeństwa energetycznego, zaś sama Chorwacja ma status kraju strategicznego.

Dla Polski jest to o tyle ważne, że rozpoczynający się w Chorwacji rurociąg Janaf (Jadranski Naftovod) uzupełnieni europejską magistralę gazową Północ – Południe, dzięki czemu polski terminal w Świnoujściu będzie miał dostęp do strategicznego akwenu Morza Adriatyckiego.

Wspomniany rurociąg biegnie jedną nitką od miejscowości Omiš przez Chorwację, Węgry i Słowację, gdzie łączy się z rurociągiem Przyjaźń, oraz drugą odnogą w kierunku wschodnim do Serbii i Bośni i Hercegowiny.

Historia powstania rurociągu

Rurociąg Adriatycki i jego infrastruktura zostały zbudowane w latach 1984-1990 jako nierosyjska alternatywa dostaw ropy, która miała połączyć Morze Adriatyckie z Europą Środkową. Część rurociągu położona w głębi kraju została wyłączona z użytku w czasie konfliktu w krajach byłej Jugosławii. Rurociąg ma trzy odgałęzienia, które biegną na trasie z Chorwacji przez Węgry, Bośnię i Serbię. Maksymalną przepustowość zaplanowano na 34 milionów ton ropy rocznie. Obecnie zdolność operacyjna jest na poziomie prawie 27 milionów ton rocznie.

Węgierskie ramię rurociągu, które dociera do rafinerii MOL w mieście Százhalombatta, może przetransportować do 10 milionów ton ropy rocznie. Udziałowcami Janafu są państwo chorwackie – rząd i pięć agencji państwowych – które kontrolują w sumie 78% udziałów, a także spółka gazowa i naftowa INA (w której głównymi udziałowcami są chorwacki rząd oraz węgierska spółka giełdowa MOL (notowana na giełdach w Warszawie i Budapeszcie) z 16% udziałów, oraz inni udziałowcy, którzy kontrolują 6% udziałów.

Port Omišajl jest zlokalizowany w osłoniętej, posiadającej głęboki basen zatoce wyspy Krk. Port ten może przez cały rok przyjmować supertankowce, a Janaf stale rozszerza możliwości magazynowe. Omišajl jest połączony podwodnym rurociągiem z rafineriami w Sisak i Uroni-Rijeka, należącymi do spółki INA. Trzeba zaznaczyć, że Sisak to początkowy przystanek tranzytu ropy w głąb lądu.

Janaf transportuje ropę naftową do rafinerii w Chorwacji, Bośni i Hercegowinie, Serbii oraz na Węgry. Firma przechowuje również ropę naftową i produkty naftowe dla największych światowych koncernów naftowych. Niezależnie od zawartej umowy z Jadranskm Naftovodem, Orlen negocjuje również warunki transportu surowca węgierskim odcinkiem rurociągu.

W oczekiwaniu na tankowce z Bliskiego Wschodu

Przez Chorwację ma popłynąć ropa naftowa z krajów Bliskiego Wschodu. Czeka również na to nasz potentat Orlen. Pod koniec roku 2016 należąca do polskiego giganta spółka Unipetrol podpisała z chorwacką firmą Jadranski Naftovod trzyletnią umowę na przesył surowca do swoich rafinerii w Kralupach i Litwinowie. Umowa z Jadranskim Naftovodem została zawarta na okres trzech lat i przewiduje dostawy ropy naftowej zarówno dla rafinerii w Kralupach, jak i Litvinovie.

Aktualnie Unipetrol do swoich rafinerii w Litvinowie i Kralupach transportuje surowiec systemami Przyjaźń oraz IKL. Łączne moce przerobowe obu czeskich rafinerii wynoszą około 8,7 mln ton ropy naftowej rocznie.

Grupa PKN Orlen zarządza sześcioma rafineriami w Polsce, Czechach i na Litwie, prowadzi też działalność wydobywczą w Polsce i w Kanadzie. Skonsolidowane przychody koncernu sięgnęły w 2015 roku 88,34 mld zł. Spółka jest notowana na GPW od 1999 r.

ORLEN a chorwacka sprawa JANAF

Na Chorwację spogląda uważnie PKN Orlen. Od lat na jego celowniku znajduje się spółka paliwowa INA, o którą walczy z węgierskim MOL-em. Potem polski potentat paliwowy chciał odkupić udziały od Węgrów, ale obie strony nie doszły do porozumienia. Teraz w łonie INA trwa ostry konflikt między Węgrami a chorwackim rządem, który – jak się okazało w grudniu – chce odkupić od nich udziały. Taką deklarację złożył w Wigilię premier Andrej Plenković.

Do MOL-a należy 49% pakietu, do rządu w Zagrzebiu – 44,8%. Reszta jest własnością pozostałych, prywatnych akcjonariuszy. Od pewnego czasu główni udziałowcy nie potrafią porozumieć się w sprawie administrowania INA. Chorwatom nie podoba się, że ich firma coraz mniej znaczy w regionie, topnieje liczba należących do niej stacji, a będące jej własnością dwie rafinerie – w Rijece i Sisaku – tracą autonomię na rzecz MOL-a.

Deklaracja premiera Plenkovicia może okazać się przełomowa w batalii o INA. Wciąż nie wiadomo jednak, skąd Zagrzeb ma wziąć pieniądze na spłacenie Węgrów. W grę może wchodzić kwota do 2 mld euro, ale na pewno chorwacki rząd chce rozwiązać problemy w akcjonariacie. I tu pojawia się nasz Orlen.

Według informacji portalu BiznesAlert.pl, Chorwacja liczy na zaangażowanie polskiego koncernu w INA. Orlen to mocny gracz w regionie, jego działalność gospodarcza poza Polską rozwija się także na Litwie i w Czechach. Płocka spółka posiada swoje stacje w Niemczech. INA to ważny element na mapie Orlenu, i jeżeli tylko Chorwaci dopną swego, a Orlen wykorzysta nadarzającą się okazję, polski koncern zyska kolejny przyczółek w Europie.

Tomasz Wybranowski

Po rozbudowie gazportu w Świnoujściu i zrealizowaniu projektu Baltic Pipe Polska uniezależni się od rosyjskiego gazu

Gazociąg Baltic Pipe mógłby dostarczyć do Polski nawet 10 mld m3 gazu ziemnego ze złóż norweskich. Razem z Terminalem LNG w Świnoujściu, zaspokoiłoby to nasze roczne zapotrzebowanie na ten surowiec

 

Gazociąg Baltic Pipe mógłby dostarczyć do Polski nawet 10 mld m3 gazu ziemnego ze złóż norweskich. Razem z gazoportem w Świnoujściu, zaspokoiłoby to nasze roczne zapotrzebowanie na ten surowiec. Gościem Poranka Wnet z Bratysławy był Paweł Jakubowski, dyrektor Pionu Rozwoju w firmie Gaz-System. Opowiadał o projektach firmy, takich jak budowa połączeń gazowych z naszymi sąsiadami, czy projekt Baltic Pipe. Inwestycje te , które uniezależnią Polskę od dostaw z Rosji i przyczynią się do poprawy bezpieczeństwa energetycznego Polski i Europy Środkowej.

Paweł Jakubowski zwrócił uwagę, że dzięki Terminalowi LNG im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu i budowie połączenia ze Słowacją, będzie istniała możliwość dostarczania gazu bezpośrednio do naszego południowego sąsiada – obecnie jest to niemożliwe.

Aktywnie współpracujemy z naszym partnerem ze Słowacji Eustreamem. Naszym celem jest budowa nowego transgranicznego gazociągu, który połączy systemy przesyłowe gazu ziemnego Polski i Słowacji – mówił Paweł Jakubowski. Poinformował, że aktualnie Polska jest na etapie prac przygotowawczych i projektowych. Koniec prac i uruchomienia tego połączenia nastąpi w 2020 lub 2021 roku.

Wszystko to stanowi ważny element szerszej polityki energetycznej Unii Europejskiej.

Interkonektory i takie projekty, jak terminal LNG, to ważne komponenty szerzej pojmowanego bezpieczeństwa energetycznego. Zwiększają jego poziom ze względu na zapewnienie dostępu do nowych, niezależnych źródeł gazu – powiedział gość Poranka Wnet. Jego zdaniem nasi sąsiedzi nie mają dostępu bezpośrednio do morza i mogą skorzystać z polskiego systemu, aby mieć dostęp do skroplonego gazu.

Terminal LNG w Świnoujściu daje nam znakomitą szansę na to, by mieć możliwość swobodnego wyboru dostawcy gazu. Dzięki niem w tym momencie możemy go sprowadzać od dowolnego producenta na świecie. Obecnie Polska sprowadza taki gaz z Kataru – poinformował Paweł Jakubowski. Podkreślił również, że jeżeli na rynku jest dostęp do wielu niezależnych źródeł gazu, to zawsze wpływa to pozytywnie na cenę surowca, która jest korzystna dla klientów i konsumentów gazu.

Poprzez Terminal LNG w Świnoujściu już teraz możemy sprowadzić ilość gazu ziemnego odpowiadającą jednej trzeciej, a po rozbudowie nawet połowie część krajowego zapotrzebowania. Surowiec może pochodzić nie tylko z Kataru, ale również ze Stanów Zjednoczonych – powiedział gość redaktora Wierzejskiego.

 

LK

Beata Szydło na szczycie państw bałtyckich; tematem rozmów były m.in. bezpieczeństwo i przyszłość Unii Europejskiej

Po spotkaniu polska premier określiła je jako okazję do bardzo dobrych rozmów w sprawach współpracy i dialogu, zwłaszcza w obecnej niepewnej sytuacji pod względem bezpieczeństwa naszej części Europy.

Polska premier uczestniczyła w poniedziałek w szczycie premierów państw bałtyckich w estońskiej stolicy.

Na wspólnej konferencji prasowej szefów rządów Beata Szydło powiedziała, że spotkanie było okazją do bardzo dobrych rozmów na temat współpracy i dialogu, zarówno państw bałtyckich, naszej części Europy, jak i całego kontynentu. Jak podkreśliła, Estonia, Litwa i Łotwa to bliscy partnerzy Polski w regionie Bałtyku.

Szefowa polskiego rządu przypomniała, że mamy wiele zbieżnych interesów, wspólnie realizujemy projekty energetyczne i infrastrukturalne. Współpracując na forach międzynarodowych, nasze kraje aktywnie uczestniczą w rozwiązywaniu problemów w regionie i na świecie.

[related id=”5214″]

Oświadczyła też, że dalsza intensyfikacja tej współpracy zarówno w wymiarze dwustronnym, jak i wielostronnym, nabiera szczególnego znaczenia wobec „złożonej i niepewnej sytuacji bezpieczeństwa” w naszej części Europy.

Zwróciła uwagę, że Polska od lat angażuje się w zapewnienie bezpieczeństwa państw bałtyckich – od 1 maja polski kontyngent „Orlik” po raz siódmy bierze udział w ochronie przestrzeni powietrznej Estonii, Litwy i Łotwy w ramach natowskiej misji „Baltic Air Policing”.

Nasi żołnierze uczestniczą w licznych ćwiczeniach i manewrach organizowanych na terytorium państw bałtyckich, nie ustajemy też w wysiłkach na rzecz wzmocnienia obecności NATO w regionie Bałtyku. Aktywnie włączamy się również w projekty wzmacniające bezpieczeństwo energetyczne naszych państw w szerszym wymiarze, także całego regionu Unii Europejskiej.

Premier przypomniała, że Polska kontynuuje realizację przedsięwzięć infrastrukturalnych, takich jak „Rail Baltica” i „Via Baltica” i oświadczyła, że zamierzamy ubiegać się o środki finansowe UE na realizację zadań zaplanowanych w ramach tych projektów.

Tematem poniedziałkowego szczytu była też przyszłość Unii Europejskiej, m.in. w kontekście Brexitu. Rozmawiano o tym, jak ułożyć dobre relacje między Wielką Brytania i UE.

Europa zjednoczona, spójna będzie Europą silniejszą i tego chcą wszystkie cztery państwa obecne na dzisiejszym spotkaniu. Kreślenie nowych podziałów tylko osłabia Europę i nie stanowi recepty na obecny kryzys – oceniła premier Szydło.

Jak relacjonowała, w trakcie rozmów z premierami państw bałtyckich podkreśliła m.in. znaczenie jednolitego rynku Unii Europejskiej, który – jej zdaniem – jest najbardziej wymiernym instrumentem europejskiej integracji. Podkreśliła, że jednolity rynek unijny przynosi zauważalne korzyści zarówno obywatelom, jak i przedsiębiorcom. Uznała ten problem za jeden z najważniejszych, jakie rysują się na horyzoncie Unii Europejskiej, z punktu widzenia Polski.

[related id=”17339″ side=”left”]

Zdaniem premier sygnały podważające ideę wspólnego rynku, które płyną z różnych części Europy, są niepokojące. – Musimy bardzo mocno bronić tego, co stało się fundamentem Unii Europejskiej. Jednolity rynek jest przyszłością Unii Europejskiej, ta świadomość w państwach członkowskich (UE) musi być mocno podkreślona – powiedziała.

Jak oświadczyła Beata Szydło, w kwestii wspólnego, jednolitego rynku szefowie państw zgromadzeni na szczycie byli zgodni.

Zapytana, czy w trakcie jej rozmów z premierami państw bałtyckich była poruszana kwestia bezpieczeństwa energetycznego w kontekście gazociągu Nord Stream 2, szefowa polskiego rządu wyraziła pogląd, że Nord Stream 2 to projekt polityczny, co Polska podkreśla bardzo mocno podczas rozmów w UE. Dodała też, że państw, które myślą podobnie – że Nord Stream 2 zagraża stabilności w Europie – jest dużo więcej.

Polska premier wróciła uwagę, że kluczową rolę mają tutaj do odegrania Niemcy i Komisja Europejska, Polska zaś apeluje, żeby Komisja Europejska zajęła stanowisko i zaczęła stosować unijne prawo wobec tej inwestycji. Oczekujemy, że reguły, które obowiązują wszystkich w Europie, będą stosowane wobec Nord Stream 2.

Beata Szydło powiedziała również, że podczas spotkania w Tallinnie premierzy ustalili, że będą podtrzymywać uzgodnione stanowisko, że Nord Stream 2 nie jest inwestycją bezpieczną dla Europy i naszego regionu. Podkreśliła, że uznali wspólnie, że należy zrobić wszystko, aby Komisja Europejska stanęła na wysokości zadania i po prostu zastosowała prawodawstwo europejskie.

Nord Stream 2 to projekt dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześc. surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku; w tym samym roku Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Polska, kraje bałtyckie i Ukraina sprzeciwiają się projektowi.

PAP/JN

Polskę może otoczyć pierścień gazociągowy, sięgający aż do Bałkanów. Jest to bardzo niebezpieczne dla całego regionu

Pełnomocnik Rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej mówił o różnych aspektach bezpieczeństwa energetycznego i rynków surowców energetycznych w Polsce i krajach sąsiednich.

Krzysztof Skowroński w czasie Poranka Wnet w Płocku w poniedziałek (8 maja) rozmawiał z pełnomocnikiem rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej, Piotrem Naimskim, o bezpieczeństwie energetycznym Polski i krajów Europy Środkowej, w szczególności krajów należących do Grupy Wyszehradzkiej (Polski, Czech, Słowacji i Węgier).

Zdaniem Piotra Naimskiego, pojęcie bezpieczeństwa energetycznego Grupy Wyszehradzkiej jak najbardziej  ma sens. Chodzi w nim o bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej i surowców energetycznych, z których jest ona produkowana w całym regionie Europy Środkowej.

Polska na tle pozostałych krajów Grupy jest wyjątkiem, gdyż energia elektryczna produkowana jest z węgla, którego nie trzeba importować. W pozostałych krajach regionu głównym surowcem energetycznym jest gaz. Tak jest np. na Węgrzech. W dostawach gazu w całym regionie pozycję dominującą ma Gazprom. Rosja chce oczywiście ją utrzymać. Temu służy realizowany przez nią projekt Nord Stream II. Za jego pomocą  Polskę, Czechy, Słowację i Węgry ma otoczyć pierścień gazociągowy, który sięgnąć ma aż Bałkanów. Jest to bardzo niebezpieczne dla krajów regionu.

Dlatego konieczne jest różnicowanie kierunków dostaw i źródeł dostaw surowców energetycznych. W Polsce w praktyce jest już to realizowane. Działa Gazoport w Świnoujściu. Nastąpi też połączenie ze źródłami w Norwegii. To wszystko jest strategicznym projektem rządu PiS. Elementem tego jest również gazociąg z Azerbejdżanu przez Turcję i Grecję do Włoch, pod Adriatykiem. Projekty te od fazy pomysłu do realizacji czekały 12-13 lat. Gra o bezpieczeństwo energetyczne się toczy.

Drugi aspekt bezpieczeństwa energetycznego to rynek energetyczny, który w Europie ma tendencję do umiędzynaradawiania się. Związane jest to z planami Unii Europejskiej, nie zawsze zgodnymi z interesami poszczególnych państw członkowskich. Protestuje przeciwko nim nasz rząd, ale także operatorzy energetyczni w Niemczech.

Bezpieczeństwo energetyczne jest wielowymiarowym problemem, obejmuje też rafinerie i rynek paliwowy. Z zaopatrzeniem w ropę naftową jest lepiej niż gazem, gdyż rynek dostaw ropy jest naprawdę zglobalizowany. Można dla naszych rafinerii sprowadzić ropę przez Naftoport, gdyby się okazało, że nie płynie z Rosji przez rurociąg, dawniej zwany rurociągiem „Przyjaźń”.

Kolejny aspekt to wprowadzanie nowych technologii w sektorze energetycznym, wspierane przez organy Unii Europejskiej. Polityka klimatyczna UE skierowana jest przeciwko tradycyjnym technologiom, przede wszystkim węglowi kamiennemu. Jest to raczej problem pewnej ideologii i regulacji prawnych, które mają wspierać nowe sektory gospodarki. Sektory te rozwijają się dzięki dotacjom rządowym bogatych państw UE, takich jak Niemcy. To jest ekonomiczna i polityczna konkurencja, w której Polska bierze i musi brać udział.

Minister został zapytany, czy za rządów Prawa i Sprawiedliwości został rozpoczęty jakiś proces infrastrukturalny, obejmujący całą Grupę Wyszehradzką. W Polsce, Czechach, Słowacji i Węgrzech nie ma takiego wspólnego projektu. Są jednak projekty ze sobą powiązane. Istnieje interkonektor gazowy, który łączy Węgry ze Słowacją. Jest też w planach połączenie systemu gazowego polskiego i słowackiego. Będzie wtedy możliwe łatwiejsze i efektywniejsze przesyłanie gazu z Polski do Węgier i na odwrót, choć raczej gaz będzie przesyłany z Polski.

Czy cały czas będzie to rosyjski gaz? Minister odpowiada, że chodzi o to, żeby przełamywać monopol Gazpromu. Odbiór gazu będzie następować nie tylko z Gazoportu, ale też z norweskiego szelfu, z gazociągu podmorskiego z Dani i Norwegii. Będzie to ilość, wystarczająca dla Polski i wszystkich sąsiadów.

Jeśli chodzi o zaopatrzenie w gaz, to aktualnie najbardziej zaniepokojeni są Słowacy. Jeżeli zostanie zakończony Nord Stream II, a także gazociąg Opal, może zostać zatrzymany przesył gazu przez Ukrainę. Wtedy Słowacja znajdzie się na samym końcu łańcucha dostaw. Ratunkiem dla Słowacji może być interkonektor z Polską.

Piotr Naimski uważa, że bezpieczeństwo energetyczne to proces, którym trzeba się cały czas zajmować. Czy jesteśmy bezpieczni? Jego zdaniem tak, ale chcemy być bardziej bezpieczni, żeby było lepiej niż jest.

JS