Do Zatoki Puckiej wpływa solanka o niezbadanym składzie. Padłe foki i ryby są ważnym sygnałem, że dzieje się coś złego

PGNiG od kilku lat zrzuca do Zatoki Puckiej miliony ton solanki wypłukiwanej przy okazji budowy tzw. kawern, czyli podziemnych komór, służących jako magazyny do przechowywania gazu ziemnego.

Marcin Buchna, Lech Czerniak, Roman Szwarc

Dlaczego się boimy? Jeszcze nigdy nie było tak źle! Nawet „za komuny”, gdy do Zatoki ścieki nieoczyszczone lub na wpół oczyszczone zrzucał Gdańsk, Gdynia, Puck i Hel, Zatoka była rajem dla rybaków i wędkarzy. Nawet jeśli – z powodu zanieczyszczeń – bywała okresowo zamykana dla łaknących kąpieli. Teraz jest odwrotnie.

Nie ma ryb. Ludzie różnie to komentują. Najczęściej jako sprawców wymieniają foki i kormorany, które „nadmiernie się rozmnożyły”. Albo zbyt intensywne połowy, w szczególności aktywność tzw. kutrów paszowych, które wchłaniają wszystko, co żyje i stanie na ich drodze. (…)

Zarówno foki, jak i ryby giną w ponadprzeciętnej ilości. Fakty tego rodzaju powinny być skrupulatnie odnotowywane i badane. Niestety tak nie jest i to pierwszy sygnał, że źle funkcjonują procedury w obszarze odpowiedzialności Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Po prostu nie mieści się nam w głowie, że foki zabiera „Bakutil” i są one utylizowane bez ustalenia przyczyny śmierci. Jeszcze gorzej oceniamy fakt, iż usuwanie padłych ryb pozostawia się ptakom.

A co, jeśli Zatokę zatruwa zrzucany do morza roztwór minerałów wypłukiwanych z kawern? Gdyby zapytać, co nowego zdarzyło się w rejonie Zatoki w ciągu ostatnich siedmiu lat, a mogło mieć aż tak poważny wpływ na środowisko, to na pewno wymienić należy wypłukiwanie kawern! Jednak, mimo że upłynęło tyle czasu, ciągle nie wiemy, czy wspomniany roztwór jest tylko mieszanką wody i soli, jak zapewnia nas Inwestor, czy może zawiera też inne – dużo bardziej szkodliwe – związki chemiczne? Po prostu nikt dotąd nie wykonał wiarygodnych badań. (…)

Najgorsze jest to, że w ciągu tych kilku lat realizacji inwestycji można było zapobiec tego rodzaju oskarżeniom i spekulacjom dotyczącym zagrożeń. Wystarczyło systematyczne gromadzić i upubliczniać wyniki rzetelnie wykonanych badań naukowych! To z winy Inwestora ciągle nie wiemy, czy ma on do ukrycia coś, co może zaszkodzić powziętym planom, czy – po prostu – nie obchodzą go nasze problemy, ponieważ nigdy dotąd nie musiał poważnie liczyć się z opinią społeczną. Niestety, drugi powód jest równie prawdopodobny jak pierwszy, ponieważ inwestycję propaguje się pod hasłem „Energetyczne bezpieczeństwo kraju”. Cóż, oceniamy to – niestety – jako kolejną manipulację, która pozwala Inwestorowi odwołać się do spec-ustaw i dzięki temu kontynuować inwestycję, mimo wygranego przez lokalną społeczność referendum. Dlatego proponujemy, by bliżej przyjrzeć się temu problemowi. (…)

Kawerny, sztuczne jaskinie uzyskiwane poprzez wypłukiwanie soli przy pomocy strumienia wody pod wysokim ciśnieniem, są uważane za najtańszą i najbardziej bezpieczną formę przechowywania gazu ziemnego. Mogą też służyć do przechowywania wielu innych materiałów, od paliw ciekłych po odpady radioaktywne. Kawerny w Kosakowie mają wysokość około 200 m i średnicę około 60 m. Znajdują się na głębokości około 1000 m w rozległym pokładzie soli kamiennej. (…)

Głównym uzasadnieniem, by je lokalizować nad morzem, jest nieopłacalność wydobycia soli na cele spożywcze, wynikająca z jej niskiej ceny rynkowej. Dużo taniej jest ją wyrzucić, np. do morza, ponieważ rozwiązuje to nie tylko problem wysokich kosztów przetwarzania solanki na sól, a następnie składowania i zbytu milionów ton soli, ale i pozwala użyć dużo tańszych ścieków pochodzących z oczyszczalni.

W latach 80. były plany wypłukiwania kawern na Kujawach ze zrzutem solanki do Wisły, która – jak argumentowano – i tak była dość mocno zanieczyszczona (w tym zasoloną wodą wypompowywaną z kopalni węgla). Warto o tym pamiętać, by uświadomić sobie, jak łatwo środowiska przemysłowe „radzą sobie” z problemami społecznymi i ochroną środowiska. (…)

Zagrożenia związane z kawernami nie wiążą się tylko z ich budową (zrzut soli, ale też potencjalnie innych, bardziej niebezpiecznych substancji chemicznych) i użytkowaniem (np. możliwość rozszczelnienia i wybuchu). Być może najbardziej niebezpieczny jest moment, kiedy następuje ich zużycie i trzeba je – przed opuszczeniem – wypełnić jakimś materiałem, który zapobiegnie zapadnięciu się kawerny, co mogłoby skutkować – najogólniej mówiąc – szkodami górniczymi.

Niewykluczone, że właśnie wypełnianie opuszczanych kawern może okazać się najbardziej opłacalnym momentem całego przedsięwzięcia. Wystarczy tylko znaleźć bardzo niebezpieczne i trudne do utylizacji (czytaj: bardzo drogie do pozbycia się) materiały, które za odpowiednią opłatą zostaną zrzucone do kawern i – teoretycznie – pogrzebane po wsze czasy. Jakie mogą wynikać z tego zagrożenia, trudno rozpatrywać w oderwaniu od konkretnej lokalizacji.

(…) Po pierwsze to, nad kawernami znajduje się największy na Pomorzu podziemny zbiornik słodkiej wody, który, jak na razie, gwarantuje, że w aglomeracji Gdańsko-Gdyńskiej nie zabraknie w przyszłości wody pitnej. Już teraz korzystają z niej mieszkańcy Rumi, Redy, Wejherowa i Gdyni. Czy nie można wyobrazić sobie rozszczelnienia odwiertów i dostania się do zbiornika ścieków lub substancji przechowywanych w kawernach?

Po drugie, cała naziemna infrastruktura obsługi i dostępu do kawern jest zlokalizowana w obrębie dna rozległej doliny, pokrytej kilkumetrową warstwą torfów. Gdyby ktoś je podpalił, to gaszenie torfu mogłoby trwać nawet kilka lat! I co wtedy z gazem w kawernach?

Po trzecie, i to jest najmocniejsze ostrzeżenie przed potencjalnym pożarem! Dosłownie obok naziemnej infrastruktury obsługi kawern znajduje się ogromna baza paliw płynnych, funkcjonująca dla potrzeb wojskowych. Gdyby nastąpiło tam przypadkowe pęknięcie zbiornika, pożar lub zamach terrorystyczny, nie mówiąc już o nalotach w czasie działań wojennych, setki ton paliwa spłynęłoby w dolinę i spowodowało zniszczenia całej wspomnianej infrastruktury, a także nasączyło torfy, ułatwiając ich zapłon. (…)

Nie oskarżamy PGNiG, że jest winne śmierci Zatoki. Nie mamy do tego wystarczających danych. Jednak sprowadzenie zagrożeń, zarówno w części wodnej, jak i lądowej, jest wysoce prawdopodobne. Natomiast oskarżamy PGNiG, że za mało zrobiło, by właściwie rozpoznać te zagrożenia i je ujawnić oraz – w zależności od wyniku – albo uspokoić lokalne społeczności, albo przerwać inwestycję i naprawić szkody.

Cały artykuł Marcina Buchny, Lecha Czerniaka i Romana Szwarca pt. „Śmierć Zatoki” znajduje się na s. 1 i 2 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Początek artykułu Marcina Buchny, Lecha Czerniaka i Romana Szwarca pt. „Śmierć Zatoki” na s. 1 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

B. minister energetyki na Litwie: Przyszłość to połączenie synchroniczne państw bałtyckich z systemem energetycznym UE

Ponad 70% energii elektrycznej Litwa importuje z zagranicy, w większości ze Szwecji, bo tam jest najtaniej – mówił Jarosław Niewierowicz, b. minister energetyki na Litwie, w Poranku WNET z Wilna.

Gościem Krzysztofa Skowrońskiego był Jarosław Niewierowicz, ekonomista, dyplomata i polityk narodowości polskiej na Litwie, który na wstępie rozmowy opowiedział o problemach polskich szkół po wprowadzeniu tak zwanego jednolitego programu do wszystkich szkół znajdujących się na Litwie i wymogów z tym związanych, które skutkują rugowaniem języka polskiego z wielu przedmiotów na rzecz litewskiego i, co najdziwniejsze, również rosyjskiego.

Przyznał, że w okresie, gdy był ministrem energetyki w rządzie Litewskim, praca była „niełatwa, bo na półmetku kadencji musiałem zakończyć swoją współpracę, co wynikało nie z samych efektów pracy, ale okoliczności politycznych”.

– W ostatnich latach przeszliśmy ogromne zmiany. Od kraju który był totalnie zależny i popadł w spiralę zależności od bezpieczeństwa energetycznego, płacąc najwyższą cenę w Unii Europejskiej za metr sześcienny gazu czy kilowatogodzinę prądu, po pełną dywersyfikację – powiedział Niewierowicz. – Od kilku lat mamy łączniki z Polską, mamy łącznik elektroenergetyczny ze Szwecją i terminal gazu LNG. Rozmawiamy o projektach, które mają nas włączyć do zachodniego systemu energetycznego. Już zwiększyło się bezpieczeństwo, co wpłynęło na biznes na Litwie i gospodarstwa domowe, które wreszcie mogą się porównywać z tym, co jest w Europie, jeżeli chodzi o ceny.

Zdaniem eksperta mowa o hubach w przypadku portu morskiego w Kłajpedzie jest przedwczesna, bowiem państwa bałtyckie nie mają ani takiego rynku, ani innych powodów, aby o tym mówić. Morski port w Kłajpedzie z terminalem LNG jest bardzo ważnym elementem, jeśli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne Litwy. Przypomniał, że w ubiegłym roku aż 60 procent gazu zużytego na Litwie pochodziło z Norwegii i tylko 40 procent z Rosji. Jego zdaniem główną przesłanką tak wysokiego zużycia gazu norweskiego jest jego cena.

– Flota wojenna Litwy to zaledwie kilka statków, ale są inne środki, żeby zapewnić bezpieczeństwo – powiedział, pytany, czy Litwa jest w stanie samodzielnie bronić swego gazoportu. Wyjaśnił, że ze względu na specyfikę urządzeń na pływających terminalach LNG taki typ gazoportu jest jednym z bezpieczniejszych. Jego zdaniem gazoport w Świnoujściu nie jest konkurencją dla kłajpedzkiego, bo nie można ich rozpatrywać w kategoriach komercyjnych, bowiem są to przedsięwzięcia infrastrukturalne i jeśli już, to uzupełniają się, zwiększając bezpieczeństwo energetyczne w regionie.

Biogaz, wiatr i gaz to podstawa przy wytwarzaniu energii elektrycznej na Litwie, chociaż nasi północnowschodni sąsiedzi powoli odchodzą już od produkcji energii elektrycznej z gazu.

– Ponad 70 procent energii elektrycznej Litwa importuje z zagranicy, w większości ze Szwecji , bo tam jest najtaniej – powiedział Niewierowicz. – Litwa z kraju najbardziej uzależnionego od dostaw rosyjskich przez uruchomienie połączeń z Polską, Szwecją i Finlandią przez Estonię znalazła się w gronie krajów najlepiej połączonych z energetyczną infrastrukturą UE.

Szwecja, zdaniem Niewierowicza, posiada „perfekcyjny miks”, jeśli chodzi o energetykę, bo posiada 10 elektrowni atomowych, energetykę wodną i energię z wiatru. – Szwecja jest to idealny świat energetyczny, którego beneficjentami my też jesteśmy.

– Połączenie synchroniczne państw bałtyckich z systemem państw Europy Zachodniej przez Polskę to projekt, o którym będzie się mówiło przez najbliższych kilka lat – powiedział Niewierowicz, który w dniu wczorajszym był w Tallinie, gdzie odbywało się spotkanie z komisarzem europejskim, na którym m.in. dyskutowano ten projekt.

Możejki to największa rafineria w regionie, która już trzeci rok z rzędu jest bardzo dochodowa (w ub. r. było to 200 mln USD zysku).  Goszczący u nas ekspert zwrócił uwagę na fakt, że poprzednie kierownictwo Orlenu spisało majątek ten na straty i wyceniło go „właściwie do zera” .

– Swoją drogą zastanawiam się, jak to audytorzy interpretowali, ale fakt jest taki, że poprzedni zarząd Orlenu nie darzył miłością tej inwestycji, a wręcz projekt ten był traktowany jako chłopiec do bicia –  powiedział były minister energetyki na Litwie. Jego zdaniem rafineria ta stała się rentowna po zmianie podejścia do różnych kwestii przez władze litewskie, ale również to wynik panującej światowej koniunktury.

– Czasami odnosi się wrażenie, że za mało jest w tym metodologii, za dużo PR-u – ocenił to, co się działo w związku z obawami wywołanymi przez manewry Zapad 2017. – Dobrze by było, żebyśmy metodologicznie zaczęli podchodzić do tych spraw i niekoniecznie tylko w przestrzeni medialnej o tym mówić. W tym wymiarze szczególnie ważna jest współpraca z Polską.

MoRo

Poranek WNET

Wywiad z Jarosławem Niewierowiczem prezesem Polsko-Litewskiej Izby Handlowej, b. ministrem energetyki na Litwie, w części piątej Poranka WNET

Jarosław Niewierowicz, (4.04. 1976 ) – litewski ekonomista, dyplomata i polityk narodowości polskiej. Wilnianin z dziada pradziada i jak sam mówi, „obywatel Wielkiego Księstwa Litewskiego”.

W 2001 został absolwentem studiów z zakresu międzynarodowych stosunków gospodarczych i politycznych w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. W latach 1999–2001 był kierownikiem projektu w Citibank Polska. Po ukończeniu studiów podjął pracę w służbie dyplomatycznej Republiki Litewskiej. W latach 2001–2004 pracował w Ambasadzie w Waszyngtonie, a od 2004 w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, najpierw jako specjalista w Departamencie Polityki Bezpieczeństwa i koordynator Spotkania Ministrów Spraw Zagranicznych NATO w Wilnie, a następnie jako III sekretarz Departamentu Unii Europejskiej.

[related id =39209]Od 2006 zajmował stanowisko wiceministra spraw zagranicznych. 21 listopada 2008 został powołany na prezesa spółki LitPolLink, mającej na celu stworzenie mostu elektroenergetycznego łączącego Litwę i Polskę.

13 grudnia 2012 rozpoczął urzędowanie jako minister energetyki w rządzie Algirdasa Butkevičiusa (z rekomendacji Akcji Wyborczej Polaków na Litwie). Był pierwszym Polakiem sprawującym w litewskim gabinecie urząd ministra. 19 sierpnia 2014 prezydent Dalia Grybauskaitė podpisała dekret odwołujący Jarosława Niewierowicza z zajmowanej funkcji (z dniem 25 sierpnia 2014). Po odejściu ze stanowiska ministra założył prywatną firmę doradczą. W marcu 2015 został prezesem Polsko-Litewskiej Izby Handlowej.

Toms Rostoks z Uniwersytetu Łotewskiego: Uniezależnienie się Łotwy od energii z Rosji było i jest trudną sprawą [VIDEO]

W ostatnich latach zrobiliśmy badania, z których wynika, że mniejszość rosyjska ma pozytywny stosunek do Rosji i Władymira Putina, ale widzą zachowanie Rosji na Ukrainie i nie chcieliby tego na Łowie.

[related id=39062]- Pytanie o bezpieczeństwo energetyczne Łotwy od 12 lat, kiedy to Niemcy i Rosja ogłosiły budowę Nord Stream 1, jest bardzo ważne i aktualne – powiedział Wojciechowi Jankowskiemu w Poranku WNET gość z Rygi, dr Toms Rostoks, ekspert od spraw bezpieczeństwa energetycznego z Uniwersytetu Łotewskiego z Instytutu Stosunków Międzynarodowych, a także sekretarz wykonawczy w Komisji Analiz Strategicznych pod auspicjami prezydenta Łotwy.

Jego zdaniem przez ostatnie dziesięciolecie Łotysze często zastanawiali się, na ile tego typu inwestycje jak Nord Stream 1 i Nord Stream 2 są dla nich bezpieczne i jakie przyniosą dla nich konsekwencje. – Nie można przerysowywać tej sytuacji ani w jedną, ani w drugą stronę.

– Uniezależnienie się Łotwy od Rosji w kwestii energetycznej jest i było dosyć trudną sprawą – ocenił ekspert. Jego zdaniem Unia Europejska przyszła Łotyszom z pomocą w tej sprawie. Monopolista na rynku gazu, jakim było dotychczas przedsiębiorstwo Latvijas Gaze, właśnie zmienia swą strukturę własnościową.

Przypomnijmy, że w ubiegłym roku parlament uchwalił ustawę regulującą te kwestie i stworzył tzw. trzeci pakiet energetyczny. Nowelizacja zachowuje prawo pierwokupu przez skarb państwa operatora gazowego oraz magazynów gazu. Kontrolę i nadzór nad działalnością systemowego operatora i magazynowaniem gazu sprawuje aktualnie komisja ds. regulacji usług publicznych. Od kwietnia ubiegłego roku łotewskie gospodarstwa domowe same wybierają dostawcę gazu i płacą według taryf regulatora rynku (zgłosiło się dwóch łotewskich dostawców zajmujących się do tej pory sprzedażą energii elektrycznej). Latvijas Gaze ma obowiązek dostarczać gaz do 2019 roku.

Co do podziału LG to od ubiegłego roku działa niezależna firma, która oferuje usługi transportu i magazynowania gazu, i zarządza największymi podziemnymi magazynami nad Bałykiem w Incukalnse. LG ma czas do 31 grudnia 2017 r.  na oddzielenie majątku operatora systemowego transportu i magazynowania gazu od LG. W 2016 roku największym akcjonariuszem Latvijas Gaze był Gazprom (34 proc.), Marguerite Fund (28,97 proc.), Uniper Ruhrgas International GmbH (18,26 proc.) i rosyjska Itera Latvija należąca do Rosneft (16 proc.).

– Aktualnie na Łotwie jest swego rodzaju niepewność ze względu na zachowanie Rosji i jeżeli będzie ona starała się wpłynąć na Łotwę agresywnie za pomocą instrumentów polityki energetycznej, może to spowodować przyspieszenie dywersyfikacji dostaw gazu na Łotwę, tak jak ma to miejsce na Litwie – powiedział Toms Rostoks.

– W ostatnich latach zrobiliśmy wiele badań socjologicznych, z których wynika, że mniejszość rosyjska ma pozytywny stosunek do Rosji i Władymira Putina, ale widzą zachowanie Rosji na Ukrainie i nie chcieliby, aby doszło do tego typu interwencji na Łotwie – ocenił gość Poranka. – Oczywiście jest część tej mniejszości, która uwierzyła w opowieść rosyjskich mediów wmawiających, że odrodził się tu łotewski nazizm i że to kraj, w którym nic się nie udało.

[related id=39046]Zwrócił uwagę, że trudno Łotwie konkurować z rosyjskimi mediami, ale z pogłębionych badań wynika, że ci, którzy mówią o łotewskim nazizmie, nigdy nie spotkali się z jego przejawami.

MoRo

Wywiad z dr. Tomsem Rostoksem w części siódmej Poranka WNET .

Cały Poranek WNET

 

Obejrzyj również ten wywiad na YouTube!

Dyrektor Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych: Energetyka wrażliwa na rosyjskie manipulacje, choć nie bezbronna

Przekształcenie Zapad 2017 w jakiś rodzaj agresji ze strony Rosji jest mało prawdopodobne ze względu na podwyższone stany wojsk NATO w regionie – powiedział Andris Sprūds, gość Poranka WNET z Rygi.

Bezpieczeństwo energetyczne Łotwy to temat ważny i funkcjonujący w debacie publicznej od lat – powiedział gość redaktora Wojciecha Jankowskiego prowadzącego Poranek WNET z Rygi, dyrektor Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Andris Sprūds . Zwrócił on uwagę, że w sferze dostaw gazu Łotwa już w dość dużym stopniu, chociaż niewystarczającym, uzyskała dywersyfikację. Jako istotny jej element wymienił terminal LNG na Litwie.

– Jeszcze w minionej dekadzie byliśmy wyspą energetyczną; aktualnie można już powiedzieć, że staliśmy się półwyspem – powiedział Andris Sprūds z Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, który widzi postęp również w dziedzinie elektryczności, ze względu na coraz liczniejsze połączenia z państwami skandynawskimi. – Sfera energetyczna nadal jednak pozostaje wrażliwa na manipulacje ze strony Rosji.

[related id=39068]Łotwa to ostatnie z państw bałtyckich, które zliberalizowało swój rynek gazowy, głównie ze względu na pozycję rosyjskich firm w tym państwie i powolne prace nad połączeniami z europejską siecią gazową. Jego zdaniem Łotwa, jako kraj bardzo mały, nie jest w stanie zdobyć się na niezależność energetyczną i dlatego włączenie tego kraju do sieci europejskiej , gdzie „biznes jest nad wszystkim”, jest bardzo ważne. Aktualnie Ryga może się czuć o tyle bezpiecznie, że w razie kryzysu nie będzie odczuwała przerw dostaw tak dotkliwie, jak było to w okresie jej całkowitego uzależnienia od rosyjskich dostaw. Poza tym dywersyfikacja ma jeszcze i tę dobrą stronę, że wymusza na Rosji bardziej konkurencyjne ceny.

Energia pozyskiwana jest na Łotwie głównie poprzez sieć elektrowni rzecznych, ale również, i to aż w 30 procentach, ze spalania drewna. Zwrócił uwagę na to, że niestety nadal duży odsetek energii z drewna jest w pozyskiwany w przestarzałych technologiach.

Dla Łotyszy projekt Międzymorza jest na razie bardzo abstrakcyjny. Chociaż zdają sobie oni sprawę z jego historyczności, nie jest on powszechnie znany. Dla osób zajmujących się polityką jest on ważny o tyle, o ile ważna jest dla tego regionu Polska, która może zostać liderem tej części Europy. Jednak aktualne problemy naszego kraju w Brukseli są odbierane przez Rygę negatywnie. Zwłaszcza szerokim echem odbiły się tu kwestie związane, jak to podnosi Bruksela, z łamaniem praworządności. Dlatego dyplomację łotewską, jeśli chodzi o kierunek polski, charakteryzuje daleko posunięta ostrożność.

– Dla Łotwy ważna jest Polska mocno szanowana w strukturach Unii Europejskiej, ale w obecnej sytuacji mamy naszych sojuszników i w Niemczech, w państwach skandynawskich i w jakimś sensie również w Brukseli – powiedział Sprūds, który uważa, że Łotwa może popierać Polskę, i to nieformalnie, w sprawie kryzysu imigracyjnego, bo Ryga również sceptycznie ocenia podejście Niemiec do tej kwestii.

Na Łotwie, tak jak w innych państwach graniczących z Rosją, bacznie obserwowane są manewry wojskowe Zapad 2017. Nasz gość zwrócił uwagę na problemy telekomunikacyjne, jakie wystąpiły w tym okresie na Łotwie, i zastanawiał się, czy ich pierwotną przyczyną nie były cyberataki, które stanowiły element Zapad 2017.

– Jesteśmy już przyzwyczajeni, że mamy sąsiada, który jest obok, nie jest łatwy i z którym musimy współpracować, ale z drugiej strony musimy do tego podchodzić z pewną ostrożnością. Czujemy oddech, ale nie dramatyzujemy tej sytuacji- powiedział szef  Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Jego zdaniem aktualnie rozwój Zapad 2017 w jakiś rodzaj agresji ze strony Rosji jest mało prawdopodobny ze względu na podwyższone stany wojsk NATO w regionie.

[related id=39046]- To, co dzisiaj jest stabilne, nie oznacza, że jutro takie będzie i że nie ma tu zagrożeń dla stabilności regionu – stwierdził Sprūds, który wyjaśnił, że Zapad 2017 również trzyma w napięciu Łotyszy, którzy muszą poważnie myśleć o przeznaczaniu 2,5 procent PKB na obronność kraju. W kontekście obronności Łotwa, jak się okazuje, bardzo liczy na Polskę jako członka NATO. Zwrócił uwagę, że zwłaszcza w tym kontekście projekt Międzymorza jest dla nich bardzo ważny. Zasugerował, że nasze państwo jako jedyne fizycznie połączone z państwami nadbałtyckimi może być gwarantem bezpieczeństwa dla Pribałtyki.

MoRo

Wywiad z dyrektorem Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Andrisem  Sprūdsem w części piątej Poranka WNET 

Andris Sprūds | Fot. Ernests Dinka, CC BY-SA 2.0

Andris Sprūds (13.07.1971) – łotewski historyk, politolog, badacz stosunków międzynarodowych, od 2009 dyrektor Łotewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

W latach 1989–1994 studiował na Wydziale Historii i Filozofii Uniwersytetu Łotwy w Rydze, gdzie zdobył tytuł magistra historii. W 1997 ukończył roczne studia magisterskie w zakresie historii Europy Środkowej na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie, a rok później czteroletnie studia magisterskie w zakresie stosunków międzynarodowych na Wydziale Historii i Filozofii Uniwersytetu Łotewskiego. W 2005 uzyskał na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego stopień doktora nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce na podstawie pracy pt. Elita gospodarcza a polityka zagraniczna. Rosyjskie grupy finansowo-przemysłowe a rosyjska polityka bałtycka 1991–1999.

W 1999 podjął pracę na Wydziale Nauk Politycznych Uniwersytetu im. Paulsa Stradiņša w Rydze, gdzie pełni funkcję docenta oraz kierownika magisterskiego studium stosunków międzynarodowych. Od 2003 jest adiunktem w Zakładzie Stosunków Międzynarodowych i Bezpieczeństwa Narodowego w Wyższej Szkole Biznesu – National-Louis University w Nowym Sączu. Wykładał gościnnie na Uniwersytecie Łotwy, w Liwońskiej Szkole Wyższej, w Bałtyckim Kolegium Obronnym w Tartu oraz na Uniwersytecie Europejskim w Tallinie. Od 2004 pracuje w Łotewskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, kolejno jako analityk (2004–2008), wicedyrektor (2008–2009) i dyrektor (od 2009).

 

Łotwa w tym roku otwiera swój rynek gazu, choć do tej pory dostawy z Rosji były w miarę tanie i stabilne [VIDEO]

O bezpieczeństwie energetycznym Łotwy i jej relacjach z Polska i Europą mówił dziś w Poranku WNET Radca do spraw ekonomicznych ambasady polskiej w Rydze, Jarosław Ćwiek-Karpowicz.

Wymiana ekonomiczna między Polską a Łotwą

Łotwa to nie jest duży kraj, nie są to więc duże liczby. Ciekawa jest struktura tej wymiany. Sprowadzamy z Łotwy głównie surowce, przede wszystkim drewno, a eksportujemy produkty przetworzone – meble, produkty żywnościowe, chemię. Dla każdej gospodarki jest to opłacalne, jeżeli bierze z innego państwa surowiec, a wysyła towary wymagające pracy, wysiłku, myśli. Mamy więc relacjach z Łotwą nadwyżkę eksportową.

Bezpieczeństwo energetyczne Łotwy

Wszelkie zmiany wymagające dużych nakładów sił, odwagi, nie przechodzą łatwo w niewielkim kraju, takim jak Łotwa. Jest to jedno z ostatnich państw w Unii Europejskiej, które otwiera swój rynek gazu. Nie zrobiła tego na razie jeszcze tylko Finlandia, która ma połączenia gazowe wyłącznie z Rosją. Natomiast Łotwa i inne państwa bałtyckie, ze względu na już funkcjonującą infrastrukturę (np. terminal LNG na Litwie i połączenia z Polską) mają większą szansę na dywersyfikację dostaw.

Kilka lat temu Łotwa zliberalizowała rynek elektroenergetyczny, czego skutkiem był wzrost cen energii. Dlatego teraz rząd bardzo ostrożnie podchodził do otwierania rynku gazu. Jednak konkurencja wydaje się być jedynym rozwiązaniem dla Łotwy i innych krajów bałtyckich. Łotysze są pogodzeni z tym, że muszą otworzyć rynek gazu, a nie liczyć na preferencyjne dostawy z Rosji.

Do tej pory Łotwa, w odróżnieniu od Estonii i Litwy, potrafiła się dogadać z Rosją co do dostaw gazu. Dostawy były w miarę tanie i stabilne. Przeciętny Łotysz może się więc pytać, po co w takim razie decydować się na otwarcie rynku. Ryzyk jest wiele. Rynek łotewski jest niewielki, mało kto się kwapi, żeby sprzedawać na nim duże wolumeny. To są dylematy, przed którymi stoją tutejsze władze.

Ten sam podmiot nie może przesyłać i sprzedawać gazu. Dotychczasowy monopolista do końca roku musi sprzedać swoje udziały w firmie zajmującej się przesyłem gazu. Wciąż nie wiadomo, kto będzie nabywcą. [related id=39046]

Relacje z Rosją i Europą Zachodnią

Łotysze starają się przekonywać, że nie mają problemów z mniejszością rosyjską, że nie jest możliwe na Łotwie wykorzystanie mniejszości rosyjskiej w podobny sposób, jak na terenach wschodniej Ukrainy. Dlatego prowadzą politykę niezaogniania. Wspierają oczywiście swoją państwowość, język łotewski, ale nie dochodzi do poważniejszych animozji, są one skutecznie wyciszane.

Media rosyjskie działają swobodnie i można w nich spotkać się z ostrą rosyjską propagandą, nawet ostrzejszą niż w samej Rosji. Pozwala się więc, żeby Rosjanie czuli się na Łotwie dobrze, a jest ich tutaj bardzo dużo. Do tego dochodzi to, że sporo Rosjan przybywa z Rosji i napotyka bardzo dobre warunki do prowadzenia biznesu – kupują ziemię, otrzymują prawo stałego pobytu, przychylne są im banki. Wielu z nich ucieka z Rosji ze swoimi pieniędzmi, żeby żyć w jakimś spokojnym kraju. Język rosyjski można usłyszeć na ulicach, nikt nie jest dyskryminowany. Dzięki temu Rosja ma nie mieć powodów, żeby ingerować w sprawy Łotwy. Nie znaczy to jednak, że Rosja w żaden sposób nie próbuje oddziaływać na Łotwę, stosując różne narzędzia wojny hybrydowej.

Jednocześnie Łotwa inwestuje w obronność. Niedługo ma na ten cel wydawać 2 procent PKB. Buduje od zera siły zbrojne. Jeszcze kilka lat temu wyglądały one tragicznie. Od tego roku na Łotwie będą obecne siły NATO.

Łotwa jest przykładnym członkiem NATO. Ponadto uczestniczy we wszystkich dostępnych dla niej zachodnich instytucjach (UE, euro, OECD). Ścisła integracja z Europą Zachodnia jest dla Łotwy polisą bezpieczeństwa.

Całej rozmowy można posłuchać w części szóstej Poranka WNET z Rygi.

JS

Obejrzyj ten wywiad na YouTube Radia Wnet!

Ekspert Międzynarodowego Centrum Bezpieczeństwa i Obrony: Świadomość geopolityczna Estonii każe śledzić poczynania Rosji

Gościem Poranka WNET był amerykański ekspert ICDS Emmet Tuohy, który mówił o niekorzystnym położeniu geopolitycznym Estonii oraz o braku jedności państw UE w kwestii bezpieczeństwa energetycznego.

[related id=36810]- Bezpieczeństwo energetyczne z punktu widzenia Estończyków to przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa dostaw, a także samowystarczalność, dlatego bardzo ważną rolę w produkcji energii odgrywają odnawialne źródła – powiedział Emmet Tuohy, ekspert do spraw bezpieczeństwa energetycznego ośrodka analitycznego w Tallinie, International Center for Defence and Security.

– Estończycy nie są z natury przeciwni energii atomowej i nie ma tu ideologicznego sprzeciwu, ale sami nastawieni są głównie na wykorzystywanie odnawialnych źródeł energii – powiedział Emmet Tuoh, pytany o ewentualne umiejscowienie w Estonii elektrowni atomowej. Wyjaśnił, że współpraca z litewskimi elektrowniami tego typu, które dostarczają energię do Estonii, przebiega w sposób harmonijny. Jednak dla Estonii drogą ku samodzielności energetycznej są odnawialne źródła energii, które, jak przyznaje, w fazie budowy są drogie, ale w późniejszym okresie korzyści z tego typu elektrowni przeważają.

według eksperta nie ulega wątpliwości, że rosyjska polityka energetyczna to narzędzie imperializmu Moskwy wobec krajów ościennych. Przypomniał tutaj tzw. wojnę pomnikową w Estonii, gdy spierano się o to, jakie pomniki powinny pozostać. Chodziło zwłaszcza o te dotyczące armii sowieckiej. Wówczas Estonia została poddana atakowi cybernetycznemu, który dotyczył również energetyki i infrastruktury służącej do importu energii.

Przypomnijmy, że konflikt między Estonią a Federacją Rosyjską z 2007 r. odbił się głośnym echem na arenie międzynarodowej. Przez kilka dni trwały manifestacje i starcia zarówno w Tallinie, jak i w innych miastach Estonii, przede wszystkim we wschodniej części kraju zdominowanej przez mniejszość rosyjską. Do historii przejdą zapewne protesty przed estońską ambasadą w Moskwie. Bezpośrednią przyczyną sporu było przeniesienie na cmentarz wojskowy z centrum Tallina pomnika oraz grobów poległych żołnierzy Armii Czerwonej.

Przeniesienie tzw. Brązowego Żołnierza oraz ekshumowanych szczątków odbyło się z zachowaniem należnego zmarłym szacunku. Nie powstrzymało to jednak ani obrońców pomnika przed starciami z policją, niszczeniem mienia, manifestacjami, ani władz Kremla, by na arenie międzynarodowej domagać się potępienia władz estońskich, przywrócenia stanu poprzedniego, wreszcie przed wprowadzeniem różnorodnych sankcji i utrudnień wobec „estońskich faszystów”.

Kilka dni po zamieszkach w Tallinie rozpoczęły się zmasowane ataki cybernetyczne na strony estońskich instytucji rządowych i prywatnych. J. Aaviksoo, profesor fizyki, a w tamtym czasie minister obrony Estonii oświadczył, że do ataków zostało użytych ponad milion komputerów na całym świecie. Poinformował także, że o związek z atakami Estonia podejrzewała władze rosyjskie, aczkolwiek nie znaleziono na to wystarczających dowodów. W internecie były rozpowszechniane instrukcje w języku rosyjskim na temat tego, jak zablokować działanie stron internetowych instytucji estońskich.

Rosja postanowiła wówczas wypróbować ideę europejskiej „jedności” i zobaczyć, jak Zachód zareaguje na działania Moskwy wobec niewielkiego i stosunkowo nowego członka Wspólnoty. Bardzo szybko zareagował Lech Kaczyński. Prezydent Polski w rozmowie telefonicznej przekazał prezydentowi T.H. Ilvesowi wyrazy solidarności z władzami estońskimi w związku z wydarzeniami w Estonii. Jak już było wspomniane, Federacja Rosyjska posłużyła się dodatkowo szantażem energetycznym wobec Estonii.

– To nie tyle strach przed Rosją, co świadomość położenia geopolitycznego Estonii, która przez cały czas musi się oglądać za siebie i bacznie śledzić poczynania Moskwy – powiedział ekspert, który wyjaśnił, że Estonia z tego powodu stara się dążyć do jak największej niezależności i to nie tylko od strony Rosji, ale również Białorusi, państwa zależnego do Rosji niemal całkowicie w kwestiach energetycznych.

– Nord Stream 2 to bardzo popularny temat w Estonii ze względu na fakt omijania przez ten rurociąg państw Europy Środkowej, takich jak chociażby Polska, Ukraina czy Słowacja – powiedział Emmet Tuohy.  – Jest zgoda co do tego, że tylko wspólna polityka energetyczna może uwolnić Europę od rosyjskich metod  uprawiania polityki w regionie, m.in. szantażu, chociaż należy sobie zdawać sprawę, że to uzależnione jest od polityki konkretnych państw Unii, o czym świadczy chociażby budowa Nord Stream 2 – powiedział, pytany, czy istnieje wspólna polityka energetyczna Unii Europejskiej.

International for Defence and Security (Międzynarodowe Centrum Bezpieczeństwa i Obrony) to ośrodek analityczny ulokowany w Estonii przy współpracy z estońskim rządem i prezydentem, który ma na celu rozwijanie strategicznego myślenia o wspólnocie transatlantyckiej w odpowiedzi na wyzwania związane z bezpieczeństwem w krajach skandynawskich i bałtyckich, od agresji i zagrożeń cybernetycznych do spójności społecznej i bezpieczeństwa energetycznego.

Cały Poranek WNET

Wywiad z Emmetem Tuohy, ekspertem od spraw bezpieczeństwa energetycznego ośrodka analitycznego w Tallinie International Defence and Security,  w części szóstej Poranka WNET

[related id=38779]Emmet Tuohy pracuje jako naukowiec w ISED od czerwca 2012 roku. Jego zainteresowania badawcze obejmują cyberprzestępczość, politykę energetyczną i kwestie obrony regionalnej. W minionym okresie w spektrum jego zainteresowań pozostawały przede wszystkim problemy polityki i bezpieczeństwa krajów czarnomorskich (Gruzja, Mołdowa i Ukraina), ale również sytuacja w Azji Centralnej i islam polityczny.  Jako członek amerykańskiej Fundacji Fulbrighta Touhi pracował w Kijowie w Międzynarodowym Centrum Niezależnych [related id=38779]Badań Politycznych oraz prowadził prace badawcze w Mołdawii, Symferopolu i Kijowie, a także Lwowskim Instytucie Historii Miasta (Instytut Historii Miejskiej).

Zanim przystąpił do ISED, pracował w Waszyngtonie w Instytucie Hudsonów, gdzie był jednym z liderów Centrum Polityki Eurazji. Jest autorem książki „Islam Obywatelski: Przyszłość muzułmańskiej integracji na Zachodzie”. W Instytucie Hudsona Tuohy zaangażował się między innymi w organizację seminariów i wysyłanie delegacji naukowych do takich krajów jak Holandia, Singapur i Turcja. Wcześniej Tuohy pracował także w Washington Nixon Center.

Monika Rotulska

 

Bernard Ptaszyński – dyrektor Elektrowni Opole wchodzącej w skład PGE: gigantyczna inwestycja na 1800 MW

Zapotrzebowanie na energię w Polsce będzie duże. Dlatego zabezpieczenie bezpieczeństwa energetycznego kraju
jest realizowane przez PGE – powiedział Bernard Ptaszyński, dyrektor Elektrowni Opole.

 

Ekipa Radia Wnet zwiedzała Elektrownię Opole, gdzie budowane są dwa nowe bloki energetyczne. Jest to jedna z największych inwestycji tego typu na świecie.

– 45 hektarów to obszar, jaki zajmują tylko dwa nowo budowane bloki – powiedział dyrektor PGE Opole, która zatrudnia 1150 osób. Przyznał, że panowanie nad tak wielkim przedsiębiorstwem wymaga zaufanych współpracowników, którzy zajmą się już wykonaniem założeń i tematów, jakie są znane dyrektorowi. Kadry elektrowni to przede wszystkim fachowcy z lokalnego rynku, czyli z Opolszczyzny, ale również grupa pracowników z Bełchatowa, która w ramach grupy PGE chce przejść do Opola, wiążąc się z Opolem nie tylko zawodowo. Zatrudnienie w elektrowni Opole znajdują przede wszystkim fachowcy wykształceni na Politechnice Opolskiej, z którą Elektrownia Opole współpracuje.

W ubiegłym roku miał miejsce duży nabór pracowników obsługi na budowane bloki, którzy teraz przechodzą proces intensywnego szkolenia teoretycznego, a po zakończeniu budowy będą szkoleni już na swoich stanowiskach pracy.

– Przy naborze stawialiśmy przede wszystkim na absolwentów Politechniki Opolskiej, którzy – mamy nadzieję – w przyszłości będą kadrą zarządzającą elektrownią, gdyż średnia wieku w elektrowni Opole jest znaczna i w ciągu najbliższych 10 lat będzie musiała zostać przeprowadzona wymiana kadrowa – wyznał Ptaszyński.

– Dzisiaj elektrownia Opole ma cztery bloki, które sumarycznie dają 1500 MW, i jest to maksymalna moc wytwórcza. Natomiast  po rozbudowie, czyli uruchomieniu dwóch bloków po 900 MW, ich sumaryczna moc będzie większa niż dzisiejszych czterech – powiedział dyrektor Elektrowni Opole Bernard Ptaszyński.

Pochwalił się, że bloki budowane są w jednej z najnowszych technologii i dlatego będą o wiele bardziej przyjazne dla środowiskA, a ich wydolność będzie zdecydowanie lepsza niż tych, które wytwarzają energię dziś. Turbina przyjechała do Elektrowni Opole z Elbląga, a generator z Wrocławia. Jego zdaniem aż 80 procent nowych bloków będzie się składała z materiałów wytwarzanych w Polsce, ale za myśl technologiczną odpowiada General Electric, który jest udziałowcem wielu firm działających w naszym kraju.

– Istniejące bloki cały czas na bieżąco są dostosowywane do zaostrzających się wymogów ekologicznych – powiedział dyrektor Ptaszyński, mówiąc, że jesteśmy w przededniu publikacji nowych wymogów, które elektrownia i Grupa będzie musiała spełnić. Natomiast budowane bloki będą spełniały z wyprzedzeniem wszelkie przyszłe restrykcyjne normy. [related id=31450]

Inwestycje PGE w ostatnich latach w Polsce mają rozmach dotychczas niespotykany, a wynikają z prognoz potrzeb mieszkańców naszego kraju na energię.

– Zapotrzebowanie na energię w Polsce będzie duże. W związku z tym zabezpieczenie bezpieczeństwa energetycznego kraju jest realizowane przez PGE – powiedział Bernard Ptaszyński.

– W blokach 1-4 spalamy rocznie około 3-3,5 miliona ton węgla kamiennego. A na same bloki 5-6 planowane jest spalanie 4-4,5 milionów ton – powiedział dyrektor, który zarządzając elektrownią musi dysponować rozbudowanym pionem transportowym. Dostawy węgla odbywają się tu przede wszystkim koleją, dlatego elektrownia jest wyposażona w system taśmociągów i podajników, które dostarczają węgiel do komory spalania.

– Największa dostawa, jaka miała tu miejsce, to 1420 tysięcy ton dziennie – powiedział dyrektor Ptaszyński, którego zakład sprowadza węgiel z polskich kopalń ze Śląska wchodzących w skład Polskiej Grupy Górniczej. Jednym z ich udziałowców jest PGE. Kontraktacją i zakupem węgla w kopalniach zajmuje się centrala w Warszawie.

Aby elektrownia produkowała energię, poza węglem musi mieć również wodę, która jest konieczna do chłodzenia układu kondensacyjnego, do obiegu wodno-parowego i do mokrego odsiarczania spalin. Elektrownia Opole czerpie ją z dopływu Odry – Małej Panwi.

– 1,3 metra sześciennego na sekundę pobiera Elektrownia Opole z rzeki, mam nadzieję że to obrazuje skalę. W dodatku woda, którą oddajemy, jest czystsza od tej, którą pobieramy ze względu na system oczyszczania w elektrowni – powiedział dyrektor Elektrowni Opole .

Bernard Ptaszyński cały czas od 2003 roku jest w zarządach spółek. Rozpoczynał od Zarządu Zakładów Kędzierzyn, które zajmują obszar dziesięć razy większy niż Elektrownia Opole.

– Największym wyzwaniem dla dyrektora elektrowni jest bezpieczeństwo. Wiadomo – pieniądz rzecz nabyta, a gdyby ktoś stracił zdrowie lub życie, to byłoby to dla mnie bardzo niekomfortowe. A więc jakość i bezpieczeństwo pracy przede wszystkim – mówi Ptaszyński. Dlatego też tak ważne jest dla niego przestrzeganie czasu pracy:

– Zmęczony pracownik częściej ulega wypadkom – mówi.

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

 

 

 

 

 

 

 

Węgrzy byli wśród pierwszych, którzy starali się utworzyć współpracę energetyczną, szczególnie w krajach wyszehradzkich

O bezpieczeństwie energetycznym na Węgrzech i tzw. Jedwabnym Szlaku mówił w Poranku Wnet Dániel Bartha, dyrektor generalny think tanku Centre for Euro-Atlantic Integration and Democracy w Budapeszcie.

W Pekinie trwa spotkanie przywódców wielu państw, w tym Polski, na którym toczą się rozmowy na temat utworzenia nowego tzw. Jedwabnego Szlaku. Według Dániela Barthy Węgrzy oczekują, że uda im się nawiązać z Chinami strategiczną współpracę, tak aby stały się głównym partnerem Węgier.

Chińczycy dokonali wielu inwestycji na Węgrzech. Dániel Bartha jako przykład podał centrum regionalne Bank of China oraz to, że na Węgrzech działa już wiele chińskich przedsiębiorstw. Ponadto planowana jest nowoczesna linia kolejowa łącząca Belgrad z Budapesztem.

Na budowę takiej linii kolejowej nie zgadza się Unia Europejska. Zdaniem rozmówcy Krzysztofa Skowrońskiego, nie powstrzyma to jednak tego projektu: – Celem jest stworzenie nowoczesnego szlaku handlowego z Chin, tak jak to było w średniowieczu, i Węgrzy uważają, że są jego strategicznym punktem.

[related id=”18811″ side=”left”]Centrum logistyczne w Łodzi (które ma być elementem Jedwabnego Szlaku) nie będzie konkurencją dla Węgier, ponieważ Jedwabny Szlak ma kilka odgałęzień. Najlepsze drogi lądowe prowadzą przez Polskę, a drogi morskie docierają Salonik. Chińczycy dlatego właśnie bardzo mocno inwestują w wykupione przez nich greckie porty.

Dyrektor Centre for Euro-Atlantic Integration and Democracy, zapytany o stosunek węgierskich władz do kwestii bezpieczeństwa energetycznego, podkreślił rolę międzynarodowej współpracy w tym zakresie. Dodał też: – Węgrzy byli wśród pierwszych, którzy starali się nawiązać współpracę energetyczną, szczególnie w krajach wyszehradzkich. Polska była bardzo ważnym partnerem w tej inicjatywie.

Powiedział też, że większość gazu przybywa do Węgier z Rosji. Jednak znaczący wpływ na bezpieczeństwo energetyczne Węgier ma możliwość pobierania gazu ze Słowacji lub z Zachodu.

Jeśli chodzi o spór wokół budowy Nord Stream II, to ze strony Węgier nie zapadła jeszcze żadna decyzja. Wynika to z tego, że Węgry pragną być solidarne z Polakami i innymi partnerami, ale z drugiej strony bardzo liczy się dla nich współpraca z Niemcami

Dániel Bartha wypowiedział się również na temat rozbudowy elektrowni atomowej. Z jednej strony Węgrzy chcą w ten sposób uzyskać niezależność energetyczną od rosyjskiego gazu, ale z drugiej to przecież Rosjanie uczestniczą w tej rozbudowie. Bardzo istotne będzie, jakie decyzje zostaną podjęte co do gospodarowania odpadami atomowymi.

Węgrom zależy na tym, aby między krajami Grupy Wyszehradzkiej działały interkonektory, żeby poprzez połączenie systemów dostaw energii krajów regionu zwiększyć ich bezpieczeństwo energetyczne. W ramach Grupy dla Węgier najważniejsza jest współpraca z Polską.

WJB

Gość Poranka Wnet w Budapeszcie: Zrozumiałe jest zaniepokojenie Polski bliskimi związkami energetycznymi Węgier z Rosją

Pál Ságvári w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim mówił o potrzebie współpracy energetycznej w ramach Grupy Wyszehradzkiej i zapowiedział, że Węgry będą wspierać Polskę w kwestii tzw. Pakietu Zimowego.

Głównym gościem Poranka Wnet w poniedziałek (15 maja) był Pál Ságvári, pełnomocnik węgierskiego ministerstwa spraw zagranicznych i handlu ds. bezpieczeństwa energetycznego. Rozmowa dotyczyła bezpieczeństwa energetycznego krajów Grupy Wyszehradzkiej (Polski, Węgier, Czech i Słowacji).

Zdaniem Pála Ságváriego, istnieje model współpracy energetycznej w ramach Grupy Wyszehradzkiej, gdyż kraje do niej należące mają podobne doświadczenia polityczne i historyczne. W ostatnich 30-40 latach  wspólne dla całej Grupy było uzależnienie od dostaw gazu z Rosji. Stan ten należy zmienić.

Bezpieczeństwo energetyczne krajów Grupy Wyszehradzkiej ma związek budową gazociągu Nord Stream II. W zeszłym roku dziewięciu premierów, w tym premier Węgier, Viktor Orbán, podpisało list, w którym ten projekt „odrzucili”. Wybudowanie NS II i gazociągu prowadzącego przez Turcję spowodowałoby, że zagrożony byłby tranzyt gazu przez Ukrainę – mógłby on zostać w ogóle zarzucony. Miałoby to wpływ na bezpieczeństwo energetyczne Ukrainy i Węgier, do których gaz dostarczany jest właśnie z Ukrainy.

Pál Ságvári uważa, że zwiększeniu bezpieczeństwa energetycznego służyć będzie rozbudowa „korytarza północ-południe”. Węgry chcą ten projekt wspierać w czasie swojego przewodnictwa w Grupie Wyszehradzkiej, które 1 lipca przejmą od Polski (przewodnictwo jest rotacyjne, kraj przewodniczący Grupy zmienia się co roku).

Szczególnie ważna jest rozbudowa korytarza na odcinku chorwackim i źródeł z Grecji. Bezpieczeństwo energetyczne Polski i Litwy zostało zwiększone dzięki budowie terminala LNG, który zmniejsza ich zależność od dostaw gazu z Rosji. Dobrym znakiem jest współpraca Polski i Słowacji, których gazociągi zostaną połączone, co zostało wsparte dofinansowaniem przez Unię Europejską.

Na uwagę Krzysztofa Skowrońskiego, że nie widział podobnej determinacji u swoich rozmówców w Bratysławie i Pradze, jego rozmówca powiedział, że współpraca w Grupie Wyszehradzkiej jest szczególnie mocna między Polską i Węgrami (zatem pośrednio zgodził z tą obserwacją).

Największe inwestycje na Węgrzech to inwestycje w energetykę atomową. Obecnie 40% tzw. miksu energetycznego na Węgrzech to energia nuklearna, co Węgry starają się utrzymać.

Pál Ságvári uznaje za zrozumiałe zaniepokojenie Polski bliskimi związkami energetycznymi Węgier z Rosją. Tłumaczy je tym, że Węgrzy od 30 lat w energetyce współpracują z Rosjanami na polu technologii. To się sprawdziło i dlatego będzie kontynuowane.

Jeśli chodzi o politykę Rosji wobec Ukrainy i krajów bałtyckich, w interesie Węgier jest, żeby Ukraina była silna i stabilna. Węgry dużo zrobiły w tym celu, między innymi jako pierwsze zaczęły wspierać zaopatrzenie Ukrainy. Dopiero potem przyłączyły się pozostałe kraje Grupy Wyszehradzkiej.

Gość Poranka oświadczył Krzysztofowi Skowrońskiemu, że Polska może liczyć na solidarność Węgier w sprawie tzw. Pakietu Zimowego (projektu regulacji unijnych, zmierzających m.in. do redukcji emisji dwutlenku węgla i ograniczenia energetyki opartej na węglu). Należy jednak mieć na uwadze, że Pakiet Zimowy jest bardzo skomplikowany i dotyczy wielu zróżnicowanych kwestii.

JS

Program Wschodni Radia Wnet 13 maja 2017. Goście: David Kolbaia, Teresa Wójcik, Rafał Dzięciołowski

Tematem rozmów było m.in. bezpieczeństwo energetyczne Europy Środkowo-Wschodniej, emigracja gruzińska w Polsce międzywojennej, pomnik Lecha Kaczyńskiego w Żytomierzu oraz stosunki polsko-ukraińskie.

W dzisiejszym „Programie Wschodnim” wystąpili:

dr. David Kolbaia – przewodniczący Gruzińsko-Polskiej Komisji Historyków, wykładowca Studium Europy Wschodniej (UW)

Teresa Wójcik – dziennikarz ekonomiczny, autorka w serwisie BiznesAlert

Rafał Dzięciołowski– Fundacja Wolność i Demokracja, Narodowa Rada Rozwoju przy Prezydencie RP (rozmowa Wojciecha Jankowskiego)


 

prowadzenie: Antoni Opaliński

realizacja: Karol Zieliński

wydawca techniczny: Jaśmina Nowak