„Siema, my nie udajemy!” Z Karolem Smykiem i Adamem Mańkowskim z raperskiego duetu P500 rozmawia Sławek Orwat

Obaj mamy muzykę na pierwszym miejscu, dlatego tak łatwo nam przychodzi zajmowanie się nią.

P500 to warszawski boysband rapowy potrafiący odnaleźć się w brzmieniach nowej jak i starej szkoły hip-hopu. Wyjaśnijcie na początek, czym te dwie szkoły różnią się od siebie i jakie elementy obu tych odmian rapu można odnaleźć w waszej muzyce?

 

Karol: Stara szkoła to mocny komentarz rzeczywistości, dużo rapowanego tekstu i rytmiczny bit, natomiast nowa szkoła to totalna wolność artystyczna. Możesz rapować, śpiewać, łączyć gatunki muzyczne i wszystko to co Ci przyjdzie do głowy. Musi po prostu dobrze brzmieć.

 

Z muzyką związany jesteś od najmłodszych lat. Czy był to efekt rodzinnych tradycji, czy wyszło to z ciebie samo?

 

Karol: Niestety nie rodzinnych tradycji, a czystej zajawki. Taka miłość od pierwszego usłyszenia.

 

O czym traktowały twoje pierwsze teksty pisane podczas lekcji w szkole podstawowej i skąd brała się potrzeba zapisywania myśli w tak młodym wieku?

 

Karol: Pierwszy tekst napisany z ziomalem ze szkolnej ławy Japkiem zaczynał się słowami “Siema, Siema, my nie udajemy Lema, my piszemy rymy bez cytryny” i o co nam wtedy chodziło to kompletnie nie pamiętam (śmiech). Pamiętam natomiast widok z okna, pogodę i to że była to potrzeba w nas stworzenia czegoś swojego bo bardzo nam się podobało cudze. Nie mieliśmy specjalnie nic do powiedzenia wtedy.

 

Pod koniec roku 2006 połączyłeś siły z przyjacielem z osiedla, co zaowocowało projektem Wd-oS z czasem przemianowanym na bloków blues. Dlaczego właśnie rap i czym wasza ówczesna muzyka wyróżniała się w powodzi innych przedstawicieli tego gatunku?

 

Karol: Wtedy rap był dosyć prosty. Niewielu było zawodników, którzy by bardziej kombinowali np. z układaniem rymów w inny sposób niż klasyczne AA BB, czy stosowaniem wielokrotnych rymów, kombinowaniem nad stylem rapowania, przełamywania tempa nawijki itd. Oczywiście mam na myśli polską scenę. My to zaczęliśmy robić.

 

Ile pod tamtym szyldem nagraliście płyt i na jakich składankach można odnaleźć waszą muzykę?

 

Karol: Jeżeli by policzyć wszystkie płyty z tymi których nawet my sami już nie mamy to będzie ich sześć. Składanek nie jestem w stanie policzyć, a jedyna która teraz mi przychodzi do głowy bo w sumie była najważniejsza, ale tylko dlatego, że pierwsza to Rap-In underground. Nagrywaliśmy wtedy w rap-in studio i właściciel tego studia zaproponował nam, że weźmie jeden kawałek z naszej płyty na składankę, którą wydaję i którą będzie można kupić w sklepach muzycznych. Dla nas to było coś wtedy. Miałem 14 lat i pierwszą w życiu umowę fonograficzną w ręku.

 

Jak wyglądało życie koncertowe formacji bloków blues i z jakimi znanymi raperami udało wam się spotkać na jednej scenie?

 

Karol: Jako Bloków Blues to chyba za bardzo nic nie zagraliśmy. Graliśmy dużo jako Wd-oS. Od undergroundowych imprez przez różne przeglądy, aż po supporty między innymi przed O.S.T.R.em w Gdańsku czy Molestą w Piszu. Trochę wtedy miast zwiedziliśmy z muzyką.

 

Jakimi ludźmi prywatnie są O.S.T.R i Molesta?

 

Karol: Przy koncertach nie bardzo jest okazja się bliżej poznać. Artysta przed koncertem jest skupiony na swoim show, poza tym jeżdżąc w trasy koncertowe poznaje wielu nowych ludzi i nie zawsze ma czas i ochotę pogadać z kolejnymi nowo poznanymi osobami. Chłopaki z Molesty zaraz po koncercie zniknęli, zdążyliśmy tylko zbić piątki. Ostry poświęcił nam chwilę po koncercie, ale nasze drogi przecięły się jeszcze później w zupełnie innych okolicznościach. Okazał się świetnym facetem, który bardzo chętnie pomaga dzieląc się swoim doświadczeniem.

 

Przygodę z muzyką zacząłeś od gry na basie w wieku 17 lat. Dlaczego właśnie ten instrument i co to była za muzyka?

 

Adam: Wybór został mi trochę narzucony. Kiedy byłem w liceum zacząłem na poważnie interesować się muzyką przez moich przyjaciół. No i jako że Wiktor (przyjaciel z liceum) grał już dobrze na gitarze, to został bas i perkusja. Ale mieszkałem w bloku także ćwiczenie na perkusji nie wchodziło w grę. No i drogą eliminacji doszedłem bo basu. Jeżeli chodzi o muzykę to na początku był klasyczny rock. Pierwszą piosenką jaką nauczyłem się grać było Paranoid Black Sabbath potem Lenny Kravitz, The Police i tak dalej i tak dalej.

 

A potem pojawiła się gitara, następnie szkoła muzyczna, a wraz z nią pianino i perkusja. Czy można powiedzieć, że jesteś multiinstrumentalistą?

 

Adam: Chyba tak, chociaż nie czuje się zbyt dobrym instrumentalistą. Chyba najbliżej mi do pozycji producenta. Dzięki znajomości różnych instrumentów łatwiej mi się odnaleźć i dopasować instrumenty do siebie.

 

Masz udział w kilku formacjach muzycznych począwszy od popowego Mint poprzez kilka projektów rockowych, skończywszy na soulowym Marukyan. Jak silną osobowością jest Real Kid, skoro postanowiłeś wejść w obcą dotychczas ci muzykę i w ciągu jednego roku osiągnąć tak szybki progres? Z tego co wiem, znacie się jeszcze z czasów gimnazjalnych i współpracowaliście przez lata przy przeróżnych projektach.

 

Adam: Zawsze lubiłem wspólnie z nim działać nad produkcjami. Był dla mnie dobrym duchem który pchał mnie do przodu i od którego dużo się uczyłem. Wcześniej odczuwałem że chyba nie jestem wystarczająco dobry żeby razem z nim na poważnie pracować. Ale w momencie kiedy spotkaliśmy się ponownie przy okazji miksowania EP-ki Marukyan tak dobrze bawiłem się wspólnie pracując, że brnąłem do tego, aby razem coś rozkręcić. Real Kid też w tamtym okresie miał potrzebę tworzenia czegoś nowego i nasze wspólne ambicje się zgrały. A jeśli chodzi o szybkość rozwoju to udało nam się to osiągnąć dzięki wzajemnemu wspieraniu się. Nie ma u nas jasnej pozycji lidera w zespole tylko obojgu z nas zależy tak samo bardzo i jak jeden czuje się słabiej w danym okresie to drugi ciągnie go za uszy do góry i to jest najlepsze w naszej relacji.

 

Czy czujesz się już pełnoprawnym raperem i czy hip-hop będzie już z tobą zawsze, czy też od czasu do czasu budzi się w tobie tęsknota za innym graniem? Nie ukrywasz wszak swojej fascynacji twórczością Creatora i Mac Millera oraz całą gamą dźwięków począwszy od Debussy’ego, a skończywszy na Pink Floyd.

 

Adam: Raczej nie czuje się raperem, bardziej po prostu muzykiem. Tworzenie hip-hopu od strony produkcji pozwala na mieszanie wszelkich stylów. Moją ambicją jest po prostu tworzenie muzyki nie patrząc na style.

 

Jakiś czas temu zająłeś się niełatwą i wymagającą dużej precyzji i wrażliwości muzycznej dziedziną produkcji dźwięku. Z czego odczuwasz większą satysfakcję – z wykonywania poszczególnych utworów, czy z samej ich obróbki i całej tej zabawy programami i suwakami?

 

Adam: Wydaje mi się że największą satysfakcję daje mi tworzenie muzyki. Podczas tworzenia raczej nie mam stworzonego całego konceptu na utwór w głowie. Bardziej jest to coś w stylu zabawy i łączenia różnych elementów no i największą satysfakcje daje mi moment, w którym to wszystko zaczyna się łączyć w spójną całość.

 

W P500 odpowiadasz za oprawę muzyczną, tekstową, oraz wokalno-rapową, natomiast Real Kid poza warstwą tekstowo-rapową czuwa nad techniczną stroną produkcji. Czy możecie to przełożyć na język bardziej zrozumiały dla hip-hopowych laików?

 

Karol: Warstwa tekstowa to po prostu pisanie tekstu. Każdy sobie. Warstwa rapowa to rapowanie, a wokalna to śpiewanie. Warstwa muzyczna to produkcja muzyki do której piszemy i nagrywamy. Czuwanie nad techniczną stroną produkcji w naszym przypadku to zwykła realizacja dźwięku, odpowiednie wysterowanie poziomów, przygotowanie projektów do późniejszych prac i inne dziwne słowa, którymi nie warto zapychać głowy przeciętnemu słuchaczowi (śmiech)

 

Adam: Zazwyczaj ja robię bity, potem jak już coś “siądzie” to spotykamy się i wspólnie piszemy teksty. Jak mamy teksty to razem tworzymy aranż i nagrywamy.

 

Jaki jest przekaz waszego pierwszego singla zatytułowanego “Nowe Terapie” jak i kolejnego, którego premiera przewidziana jest na dniach?

 

Karol: W przypadku takich utworów ciężko mówić o przekazie. Dla mnie osobiście są to opowieści o swoich wewnętrznych przeżyciach, które trwają w momencie pisania i ciężko w trakcie ich trwania wysnuć jakąś puentę czy przekaz. To nie oznacza, że nie mamy kawałków z przekazem (śmiech)

 

Adam: Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Pierwsze nasze produkcje są bardzo wewnętrzne dla mnie.  Mówię tam o moich rozterkach życiowych, myślach, o tym że często czuję się nieadekwatny i  przytłoczony rzeczywistością dookoła mnie. Mam wrażenie, że wiele osób odczuwa podobne emocje, ale wstydzą się o tym mówić, bo to by pokazywało, że są “słabi”. Chciałbym, żeby wiedzieli, że nie tylko oni to czują i nie tylko oni to przeżywają.

 

Wielkimi krokami zbliża się także wasza pierwsza EP, a na dysku w studio są już zarejestrowane utwory na kolejne wydawnictwa. Skąd bierze się u was ta łatwość tworzenia i skąd czerpiecie inspiracje do waszych opowieści?

 

Karol: Wydaję mi się, że w naszym przypadku to regularność spotkań i konsekwencja pracy, a przede wszystkim wspieranie się. Inspiracją dla mnie często są moje przeżycia, ale też przemyślenia. Lubię ten moment kiedy zaczynam pisać i czuję, że to co od jakiegoś czasu we mnie siedziało, zaczyna rozlewać się po kartce. Magiczna i mocno uzależniająca chwila.

 

Adam: Inspiracje głównie czerpie z mojego życia i otaczającej mnie rzeczywistości. To co widzę to co mnie porusza, to co mnie irytuje. Nie powiedziałbym, że mamy jakąś szczególną łatwość tworzenia. Wynika to raczej z konsekwencji i wspomnianego wcześniej “ciągnięcia się nawzajem za uszy”

 

Muszę przyznać, że nie przesadzacie z wulgaryzmami w waszych tekstach, ale do niektórych utworów trzeba jednak będzie przygotować wersje censored. Są dwie szkoły powstawania takich wersji, Jedna to równoległe nagrywanie innych (zastępczych) słów na etapie realizacji, a druga polega na tzw. wypikaniu gotowego produktu. Którą z nich wy preferujecie?

 

Karol: Szczerze Ci powiem, że nie zastanawiałem się nad tym. Chyba nie spodziewałem się, że tak szybko będzie okazja zaprezentować naszą twórczość w środkach masowego przekazu gdzie czystość słowa ma takie znaczenie, ale wolałbym bym wypikać bo jeżeli użyłem jakiegoś mocniejszego słowa to dlatego, że chciałem i chcę żeby słuchacz o tym wiedział.

 

Adam: Chyba wole “wypikiwanie” albo np. puszczanie niecenzuralnych słów na reversie

 

Lada dzień ukaże się także wasz pierwszy teledysk. Do jakiego utworu i jak go oceniacie?

 

Adam: Praca nad teledyskiem była dobrą zabawą. Wyszło zdecydowanie lepiej, niż się spodziewałem. Teledysk jest do utworu “Zatrzymać się”. Chyba najdłużej zajęło nam tworzenie konceptu, bo długo myśleliśmy, co by z jednej strony łączyło się z tekstem, a z drugiej wyglądało fajnie, ale wszystkie pomysły były zbyt “patetyczne”. Największy przełom nastąpił, kiedy postanowiliśmy zrobić coś bardziej szalonego i wymyśliliśmy koncept “globalnego berka” Po tym już poszło jak z płatka.

 

Karolu, na początku pisałeś teksty i zajmowałeś się produkcją muzyki. Z czasem twoje zainteresowania skierowały się także w stronę realizacji dźwięku i postprodukcji. Obecnie zajmujesz się już na dobre produkcją radiową, prowadzeniem studia nagraniowego oraz robieniem muzyki w zespołach bloków blues i P500. Adam natomiast to oprócz produkcji muzycznej, konsekwentna praca nad wokalem, gra na basie, gitarze i pianinie oraz rap. Jak znajdujecie czas na wszystkie te dziedziny życia i w czym czujecie się najbardziej sobą?

 

Karol: Najbardziej czuję się sobą kiedy czuję wolność, a niestety często stawiam sobie bariery w głowie, które mi to poczucie zabierają. Zabiera mi też to poczucie codzienność, dlatego praca nad sobą w moim przypadku jest bardzo istotnym elementem, który nie pozwala mi nie znaleźć czasu na czucie się wolnym. Może to lekko skomplikowane, ale tak to czuję. Robię co muszę, żeby robić to, co chcę. Może kiedyś uda się wyeliminować robię co muszę, a zostanie tylko robię co chcę. Z taką świadomością i poczuciem znajdziesz czas na wszystko.

 

Adam: W komponowaniu czuje się najbardziej sobą. A czas jest zawsze, wystarczy odłożyć telefon, nie oglądać telewizji, znaleźć trochę czasu na nudę. Mam przekonanie, że każdy ma czas, jednak często wykorzystujemy do robienia rzeczy z których nie jesteśmy zadowoleni. Jest coraz więcej sposobów na marnowanie czasu i jest to coraz wygodniejsze. No i oczywiście jest też kwestia priorytetów. Obaj mamy muzykę na pierwszym miejscu, dlatego tak łatwo nam przychodzi zajmowanie się nią.

 

Pasja, chęć działania, doświadczenie i miłość do muzyki. Który z tych 4 filarów twórcy każdej z dziedzin sztuki jest waszą mocną, a który słabszą stroną?

 

Karol: Chęć działania i miłość do muzyki postawiłbym na równi jako najmocniejsze, ale żadnej z wymienionych nie wymieniłbym jako słabej.

 

Adam: Mocną chyba chęć działania a słabą ciężko mi wybrać.

 

Wasze największe marzenie jako P500?

 

Karol: Żeby zamiast do pracy rano, jechać do studia robić muzykę i z tego żyć.

 

Adam: Koncert na 100 tysięcy osób.

Zapraszamy na „Dzień z Republiką” w Radiu WNET – sobota 22 grudnia 2018 – 17. rocznica odejścia Grzegorza Ciechowskiego

Od północy do północy, 22 grudnia, na antenie Radia WNET będą rozbrzmiewały nagrania grupy Republika, która była i jest jednym z fenomenów na polskim rynku muzycznym. Republika to zjawisko kulturowe.

Wspominać będziemy także Grzegorza Ciechowskiego, charyzmatycznego lidera grupy REPUBLIKI, znakomitego tekściarza i poety, twórcę muzyki filmowej, ciepłego i pogodnego Człowieka, który zarażał apetytem na życie i światło. To wszystko w 17. rocznicę Jego odejścia.

 

17 lat temu, w grudniu 2001 roku, niespodziewanie odszedł o Grzegorz Ciechowski, pozostawiając w żalu setki tysięcy fanów oraz puste miejsce, do dziś nie do zastąpienia na polskiej scenie muzycznej.

 

 

W sobotnim programie Radia WNET zaplanowaliśmy cztery bloki tematyczne. Tutaj jedna ciekawostka!

Oto z mojego archiwum zremasterował analogowe taśmy z rozmowami z Grzegorzem Ciechowskim, szef techniczny radia WNET – Karol Smyk, któremu bardzo, bardzo dziękuję.

Rozmowy z Grzegorzem Ciechowski przeprowadziłem na przełomie zimy i wiosny 1995 roku, w studiu nieistniejącego już lubelskiego Radia TOP.

Wspomagali mnie moi przyjaciele – dziennikarze muzyczni Dominika Wszytko, Piotr Sykuła, oraz Piotr Gałęzowski i realizujący programy Jarosław Humeniuk.

 

 

A oto kilka zaproszeń na nasze WNETowe muzyczne Republikańskie niespodzianki i rozmowy:

 

W drugim bloku moimi gośćmi będą: Weronika Ciechowska, córka Grzegorza Ciechowskiego i Zbigniew Krzywański, współkompozytor i gitarzysta Republiki:

 

 

W trzeciej części „Dnia z Republiką”, tuż po godzinie 17:00, druga odsłona rozmowy ze Zbigniewem Krzywańskim i Leszkiem Gnoińskim, autorem najlepszej monografii o zespole. Jej tytuł: „Republika. Nieustanne Tango”. 

 

W finale, po godzinie 20:00, rozmowa z Tomaszem Grocholą, liderem Agressiva 69, która w 2011 roku zrealizowała album z coverami Republiki – „Republika 69”. 

 

 

Serdecznie dziękuję za pomoc w przygotowaniu bloku „Dzień z Republiką” :

Katarzynie Sudak, Dominice Wszytko, Karolowi Smykowi, Janowi Włodzimierzowi Brewczyńskiemu i Konradowi Tomaszewskiemu, oraz Sławomirowi Orwatowi, za wsparcie merytoryczne i graficzne.

Zapraszam – Tomasz Wybranowski

 

Prof. Jan Szyszko, zespół Lombard, Lucyna Smoktunowicz – Poranek WNET z Leśnych Kolejek – 1 maja – Majówka WNET

Wtorkowy Poranek WNET, 1 maja, nadajemy z Leśnych Kolejek w Nadleśnictwie Hajnówka. To start Podlaskiej Majówki Radia WNET. W gronie gości: prof. Jan Szyszko i wójt gminy Hajnówka Lucyna Smoktunowicz.

Słuchajcie nas od 7.07 do 10.00 na www.wnet.fm

Goście Poranka Wnet:

Prof. Jan Szyszko – poseł PiS, b. minister środowiska;

Lucyna Smoktunowicz – wójt gminy Hajnówka;

Grzegorz Stróżniak – muzyki, lider zespołu Lombard;

Marta Cugier – wokalistka zespołu Lombard;

Tomasz Samojlik – pracownik Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży;

Marta Cugier i Grzegorz Stróżniak – muzycy grupy Lombard;

Zbigniew Stefanik – korespondent Radia WNET z Francji;

Mariusz Agiejczyk – nadleśniczy Nadleśnictwa Hajnówka;

Marcelina Puchalska – prezes Fundacji „Ekologiczne Forum Młodzieży”;

Magda, Miłosz i Artur – młodzież z Fundacji „Ekologiczne Forum Młodzieży”;

Jacek Racis i Grzegorz Kador – muzycy suwalskiej grupy Twinpix.


Prowadzący: Tomasz Wybranowski i Sławomir Orwat

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Oprawa muzyczna: Sławomir Orwat

Realizator: Karol Smyk

Współpraca: Zofia Litwin


 

Część pierwsza:

Lucyna Smoktunowicz / Fot. Radio Wnet

Lucyna Smoktunowicz o organizowanych zawodach strażackich oraz festynie w gminie Białowieża. Mówiła również o wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, wedle którego wycinka Puszczy jest nielegalna. Zdaniem wójta gminy Hajnówka uderzy to w ekonomię całego regionu, gdyż mieszkańcy tamtych terenów nie wyżyją z samej turystki.

Tomasz Samojlik przedstawił dzieje Puszczy za czasów Jagiellońskich. Opowiadał również o swojej pasji i pracy, czyli tworzeniem komiksów.

 

Część druga:

Zbigniew Stefanik o próbie zmiany polityki spójności Unii Europejskiej, którą prezydent Francji Emmanuel Macron chce zlikwidować. Ten pomysł, obok drugiego – faworyzowania krajów strefy euro, jest dla Polski zagrożeniem.

Jacek Racis i Grzegorz Kador o swoim zespole – Twinpix.

 

Część trzecia:

Mariusz Agiejczyk o wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie Puszczy Białowieskiej oraz o skutkach działania pasożyta kornika drukarza.

Grzegorz Stróżniak w dzień swoich 60 urodzin przedstawiał historię swojego romansu z muzyką.

 

Część czwarta:

Prof. Jan Szyszko / Fot. Radio Wnet

Marta Cugier o problemach zespołu Lombard. Jednym z nich jest ten, że nowości muzycznych spod skrzydła tego zespołu są rzadziej słuchane przez fanów, gdyż oni pragną słuchać głównie ponadczasowych hitów.

Marcelina Puchalska i Magda i Artur o akcji sadzenia drzew w Puszczy Białowieskiej oraz walce pseudoekologów o kornika drukarza.

Prof. Jan Szyszko o wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, wedle którego wycinka Puszczy jest nielegalna. Były minister środowiska uważa, że wyrok nie jest sprawiedliwy, wymieniając przy tym skuteczność działań Polski na rzecz ochrony przyrody.


Posłuchaj całego Poranka WNET!


 

Chorwacka gazowa szachownica z Orlenem w tle. Bezpieczeństwo energetyczne w Europie Środkowej zaczyna się od Zagrzebia

Chorwacja to jeden z ważniejszych krajów dla rynku gazu i nafty w Europie. Położenie tego państwa jest decydujące dla bezpieczeństwa energetycznego, zaś sama Chorwacja ma status kraju strategicznego.

Dla Polski jest to o tyle ważne, że rozpoczynający się w Chorwacji rurociąg Janaf (Jadranski Naftovod) uzupełnieni europejską magistralę gazową Północ – Południe, dzięki czemu polski terminal w Świnoujściu będzie miał dostęp do strategicznego akwenu Morza Adriatyckiego.

Wspomniany rurociąg biegnie jedną nitką od miejscowości Omiš przez Chorwację, Węgry i Słowację, gdzie łączy się z rurociągiem Przyjaźń, oraz drugą odnogą w kierunku wschodnim do Serbii i Bośni i Hercegowiny.

Historia powstania rurociągu

Rurociąg Adriatycki i jego infrastruktura zostały zbudowane w latach 1984-1990 jako nierosyjska alternatywa dostaw ropy, która miała połączyć Morze Adriatyckie z Europą Środkową. Część rurociągu położona w głębi kraju została wyłączona z użytku w czasie konfliktu w krajach byłej Jugosławii. Rurociąg ma trzy odgałęzienia, które biegną na trasie z Chorwacji przez Węgry, Bośnię i Serbię. Maksymalną przepustowość zaplanowano na 34 milionów ton ropy rocznie. Obecnie zdolność operacyjna jest na poziomie prawie 27 milionów ton rocznie.

Węgierskie ramię rurociągu, które dociera do rafinerii MOL w mieście Százhalombatta, może przetransportować do 10 milionów ton ropy rocznie. Udziałowcami Janafu są państwo chorwackie – rząd i pięć agencji państwowych – które kontrolują w sumie 78% udziałów, a także spółka gazowa i naftowa INA (w której głównymi udziałowcami są chorwacki rząd oraz węgierska spółka giełdowa MOL (notowana na giełdach w Warszawie i Budapeszcie) z 16% udziałów, oraz inni udziałowcy, którzy kontrolują 6% udziałów.

Port Omišajl jest zlokalizowany w osłoniętej, posiadającej głęboki basen zatoce wyspy Krk. Port ten może przez cały rok przyjmować supertankowce, a Janaf stale rozszerza możliwości magazynowe. Omišajl jest połączony podwodnym rurociągiem z rafineriami w Sisak i Uroni-Rijeka, należącymi do spółki INA. Trzeba zaznaczyć, że Sisak to początkowy przystanek tranzytu ropy w głąb lądu.

Janaf transportuje ropę naftową do rafinerii w Chorwacji, Bośni i Hercegowinie, Serbii oraz na Węgry. Firma przechowuje również ropę naftową i produkty naftowe dla największych światowych koncernów naftowych. Niezależnie od zawartej umowy z Jadranskm Naftovodem, Orlen negocjuje również warunki transportu surowca węgierskim odcinkiem rurociągu.

W oczekiwaniu na tankowce z Bliskiego Wschodu

Przez Chorwację ma popłynąć ropa naftowa z krajów Bliskiego Wschodu. Czeka również na to nasz potentat Orlen. Pod koniec roku 2016 należąca do polskiego giganta spółka Unipetrol podpisała z chorwacką firmą Jadranski Naftovod trzyletnią umowę na przesył surowca do swoich rafinerii w Kralupach i Litwinowie. Umowa z Jadranskim Naftovodem została zawarta na okres trzech lat i przewiduje dostawy ropy naftowej zarówno dla rafinerii w Kralupach, jak i Litvinovie.

Aktualnie Unipetrol do swoich rafinerii w Litvinowie i Kralupach transportuje surowiec systemami Przyjaźń oraz IKL. Łączne moce przerobowe obu czeskich rafinerii wynoszą około 8,7 mln ton ropy naftowej rocznie.

Grupa PKN Orlen zarządza sześcioma rafineriami w Polsce, Czechach i na Litwie, prowadzi też działalność wydobywczą w Polsce i w Kanadzie. Skonsolidowane przychody koncernu sięgnęły w 2015 roku 88,34 mld zł. Spółka jest notowana na GPW od 1999 r.

ORLEN a chorwacka sprawa JANAF

Na Chorwację spogląda uważnie PKN Orlen. Od lat na jego celowniku znajduje się spółka paliwowa INA, o którą walczy z węgierskim MOL-em. Potem polski potentat paliwowy chciał odkupić udziały od Węgrów, ale obie strony nie doszły do porozumienia. Teraz w łonie INA trwa ostry konflikt między Węgrami a chorwackim rządem, który – jak się okazało w grudniu – chce odkupić od nich udziały. Taką deklarację złożył w Wigilię premier Andrej Plenković.

Do MOL-a należy 49% pakietu, do rządu w Zagrzebiu – 44,8%. Reszta jest własnością pozostałych, prywatnych akcjonariuszy. Od pewnego czasu główni udziałowcy nie potrafią porozumieć się w sprawie administrowania INA. Chorwatom nie podoba się, że ich firma coraz mniej znaczy w regionie, topnieje liczba należących do niej stacji, a będące jej własnością dwie rafinerie – w Rijece i Sisaku – tracą autonomię na rzecz MOL-a.

Deklaracja premiera Plenkovicia może okazać się przełomowa w batalii o INA. Wciąż nie wiadomo jednak, skąd Zagrzeb ma wziąć pieniądze na spłacenie Węgrów. W grę może wchodzić kwota do 2 mld euro, ale na pewno chorwacki rząd chce rozwiązać problemy w akcjonariacie. I tu pojawia się nasz Orlen.

Według informacji portalu BiznesAlert.pl, Chorwacja liczy na zaangażowanie polskiego koncernu w INA. Orlen to mocny gracz w regionie, jego działalność gospodarcza poza Polską rozwija się także na Litwie i w Czechach. Płocka spółka posiada swoje stacje w Niemczech. INA to ważny element na mapie Orlenu, i jeżeli tylko Chorwaci dopną swego, a Orlen wykorzysta nadarzającą się okazję, polski koncern zyska kolejny przyczółek w Europie.

Tomasz Wybranowski