Dobromir Sośnierz: ekipa Tuska przekształca Polskę w republikę bananową

Dobromir Sośnierz / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

„Owszem, za PiS-u były problemy z praworządnością, jednak teraz są bez porównania większe”

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

Ryszard Czarnecki: sądzę, że nowa Komisja Europejska będzie bardziej normalna, zdroworozsądkowa

 

  • Jacek Pruszyński
    Jacek Pruszyński :

    …Żadne zdrowe społeczeństwo nie będzie znosić gospodarki bandytów wspieranych przez władze i władz, podtrzymywanych przez bandytów…

    Taki mniej więcej tekst (cytuję z pamięci) ukazał się kiedyś w „Trybunie”. Kto mógł go napisać ? – socjalista, który potem stal się Marszałkiem II RP, bo takie tytuły gazet jak „Trybuna”, „Sztandar” czy też „Sprawa Robotnicza” są zwykle zarezerwowane dla socjalistów, podobnie jak tytuły ze słowem „Narodowy” dla środowiska prawicowego.

    Niezależnie jednak od orientacji politycznej piszącego odpowiedzmy sobie na podstawowe pytanie – prawda to, czy fałsz?

    Zacznijmy od określenia co oznacza sformułowanie – ” zdrowe społeczeństwo”. Zastanawiał się nad tym w Erich Fromm w swojej książce zatytułowanej – nomen omen – „Zdrowe Społeczeństwo”. Korzystając z jego przemyśleń zdefiniujmy najpierw ” chore społeczeństwo”. Możemy określić je, jako system w którym zwykły człowiek nie kontroluje działalności państwa, roszczącego sobie prawo do ingerencji we wszystkie aspekty jego życia, a określone jednostki popełniają dla osobistych korzyści „polityczne przestępstwa” ukrywając się za fasadą anonimowości systemu.

    W takim systemie naturalne jest, iż ludzie „używają” się nawzajem, traktując się jako towar. „Człowiek rzecz” – to podstawa na jakiej opiera się sposób spostrzegania ich świata.

    Przy czym tą „rzeczą” może być zarówno dziecko zabite przez matkę – bo przecież to moje, starsza osoba zmuszana do popełnienia samobójstwa nazywanego eutanazją – bo już swoje przeżył, jak i młody człowiek zmuszony do pracy niewolniczej w najróżniejszych warunkach, od „domu publicznego” do obozy pracy przymusowej – bo przecież sam się o to prosił.

    Z drugiej strony mamy – ” zdrowe społeczeństwo” – które według Fromma nie pozwala na sytuacje w której prawa są ponad nim, a oni sami są ich niewolnikami.

    W ” zdrowym społeczeństwie” istotny jest” duch prawa” a nie jego „martwa litera” , która sama w sobie służy tylko pogłębianiu zniewolenia. Wynika z tego zasada, iż w „zdrowym społeczeństwie” człowiek nie jest tylko częścią gry rynkowej, a więc jego wartość nie jest uzależniona od „wahań kursu towaru”.

    Oznacza to więc, że „zdrowe społeczeństwo” to takie w którym możemy realizować nasze podstawowe potrzeby; osobistego bezpieczeństwa, poczucia bliskości z innymi ludźmi, poczucia własnej tożsamości, oraz kochania i tworzenia – we zakresie własnych chęci i możliwości.

    Co jednak ma gospodarka bandytów wspieranych przez władze, czy też władza wspierana przez bandytów do naszej sytuacji ?.

    Zacznijmy od tego, że państwa z taką gospodarką mają swoje określenie i nazywane są „Republiką Bananową”. Wikipedia mówi, że nazwa ta pochodzi od kontrolowanych przez Stany Zjednoczone (często przy pomocy CIA) krajów w Ameryce Południowej i od posiadającej w nich monopol na uprawę owoców (banany i ananasy) korporacji United Fruit Company.

    Co robią tam „bandyci” ? – pilnują, żeby ich rodacy pilnie uprawiali banany i nie przeszkadzali „władzy”.

    Co robią „władze” ? -pilnują, żeby „bandytom” nikt nie przeszkadzał w pilnowaniu
    (i karceniu opornych) rodaków.

    Jak widać nie ma mowy w takiej sytuacji o prawach podstawowych obywateli, ponieważ do zbierania bananów nie są im one potrzebne.

    Jak się ma ta sytuacja do Polski ? Otóż w „Republice Bananowej” – podobnie jak w Polsce, ujmując najprościej społeczeństwo ma niewiele do powiedzenia, co widać choćby na przykładzie list wyborczych, w których teoretycznie wszyscy mają równe szanse, ale w praktyce chodzi o to, by ci z dalszych miejsc – „naganiacze” – pracowali na rzecz kampanii, choć tak naprawdę co do zasady nie mają żadnych szans na wygraną.

    Stąd znana nam wszystkim walka o pierwsze miejsce albo przynajmniej miejsce w pierwszej trójce na listach wyborczych. Miejsce o którym decyduje Prezes danej partii politycznej i tzw „głos ludu” nie ma w tej sprawie żadnego znaczenia. W sytuacji takiej zwłaszcza miejsce pierwsze jest niemal gwarancją wygranej, natomiast osoby z dalszych miejsc niż dziesiąte nie mają niemal żadnych szans.

    W teorii, wśród systemów głosowania wyróżnia się dwa podstawowe typy list wyborczych:

    Listę typu zamkniętego, w której o kolejności uzyskania mandatu decyduje porządek (ranking) ustalony odgórnie.
    Dla przykładu, jeśli w okręgu wyborczym nr X partia A uzyskała pięć mandatów, to pierwszych pięciu kandydatów z jej listy otrzymuje mandaty, niezależenie od liczby głosów zdobytych przez poszczególnych kandydatów.

    Listę typu otwartego, w której o kolejności otrzymywania mandatów decyduje liczba zdobytych głosów.
    Dla przykładu, jeśli w okręgu wyborczym nr X partia A uzyskała pięć mandatów, to pierwszeństwo ich uzyskania mają kandydaci, którzy osiągnęli 5 najlepszych wyników na liście, niezależenie od tego, na jakiej pozycji się znajdują.

    W przypadku szeroko stosowanego w Europie systemu Jeffersona-d’Hondta (algorytmu d’Hondta), który w PL używany jest wyborów do Sejmu RP jak również w wyborach do Parlamentu Europejskiego stosuje się rozwiązanie mieszane, będące formą pośrednią dwóch wyżej scharakteryzowanych typów list wyborczych – listę półotwartą.

    Na liście półotwartej kandydaci uszeregowani są zgodnie z porządkiem ustalonym odgórnie, podobnie jak w przypadku listy zamkniętej. Skutkuje to tym, że będący w łaskach politycy, otrzymują najwyższe miejsca. Co prawda, kolejność przyznawanych mandatów nie zależy w istocie od miejsca na liście, ale jednak tylko w teorii, bo w praktyce wyborcy rzadko głosują na kandydatów z niższych miejsc, oddając swoje głosy głównie na tzw. „jedynki wyborcze”. W rezultacie lista półotwarta generuje efekty zbliżone do listy typu zamkniętego i tak naprawdę liczą się układy jakie posiada poszczególny kandydat czy kandydatka z decydentem ew. decydentami ustalającymi kolejność na danej liście wyborczej

    Można by dyskutować, czy nasza „Republika Bananowa” rozpoczęła się jak uważa Pan Wiktor Mokot w 1995 roku, (gdy Sąd Najwyższy, orzekł 12 głosami przeciwko 5, że wybory są ważne, bo nie da się stwierdzić siły wpływu na decyzje wyborców faktu, iż Pan Kwaśniewski nie posiada jednak tytułu magistra), czy też po prostu transformowała z istniejącej od 1945 roku „Ludowej Republiki Bananowej” .

    Niemniej jednak „usankcjonowanie kłamstwa jako metody działania w przestrzeni publicznej” (cytat za Panem Wiktorem Mokotem), pozostaje nadal jednym z filarów funkcjonowania „Republik Bananowych” podobnie jak system głosowania w którym z zasady wygrywają ci, którzy wygrać powinni.

    Co z innymi „filarami” ? „Bandyci ” i „Władze ” są jak przysłowiowy „Koń” z pierwszej polskiej encyklopedii powszechnej – „Nowych Aten” napisanych przez księdza Benedykta Chmielowskiego, w której wykazując się poczuciem humoru autor napisał – Koń jaki jest, każdy widzi (w naszym przypadku, każdy poza mediami, ekspertami i niezależnymi sądami).

    I jeśli już jesteśmy przy „Nowych Atenach czyli Akademii wiedzy pełnej, mądrym dla memoryału, idiotom dla nauki, politykom dla praktyki, malancholikom dla rozrywki erygowananej” warto przypomnieć, że przy opisie jednego z ważniejszych problemów ówczesnego świata – smoków, zaznaczono – Smoka pokonać trudno, ale starać się trzeba. Co słuchaczom Radia Wnet, w imieniu Księdza Chmielowskiego przypomnieć sobie pozwalam.

Komentarze