Prof. Roszkowski: Opozycja krzyczy, uprawiając demagogię, czasem w oparciu o fake newsy

Prof. Wojciech Roszkowski o tym, jak został kawalerem Orderu Orła Białego, atmosferze w Pałacu Prezydenckich oraz o wyborach, tym, jak powinny się odbyć, postawie opozycji i o sporze ideologicznym.


Prof. Wojciech Roszkowski opowiada o emocjach, jakie towarzyszyły mu podczas uroczystości wręczenia mu przez prezydenta Andrzeja Dudę Orderu Orła Białego – najwyższego odznaczenia państwowe Rzeczypospolitej Polskiej. Był wzruszony z wydarzenia. W pałacu prezydenckim nie czuć było atmosfery wyborów, a pandemii.

Wybory powinny się odbyć w trybie konstytucyjnym. Nie ma to większego znaczenia w trybie zwykłym czy korespondencyjnym.

Zdaniem historyka łatwiej byłoby przeprowadzić wybory w normalnym trybie. Nie sądzi przy tym, żeby to miało znaczenie z epidemiologicznego punktu widzenia. Przyznaje przy tym, że

Kampania przebiega w warunkach nienormalnych. Rządzący muszą sprostać zadaniu.

Prof. Roszkowski zarzuca opozycji, że jest „krzycząca, uprawiająca demagogię, czasem w oparciu o fake newsy”.

Nie można bronić używania władzy do nadużyć. Państwo jest odrobinę sprawniejsze dzięki tej władzy.

Historyk podejmuje również temat wojny idei w czasie pandemii. Sprawy przemian obyczajowych zostały przyćmione przez tą ostatnią. Nie oznacza to jednak, że spór wygasł:

Wojujący genderyści nie składają broni. Widać wigor rewolucyjny.

Zastanawia się także nad kształtem wolności w przyszłości. Pozytywnie wyraża się o obecnym prezydencie:

Państwo jest odrobinę sprawniejsze dzięki tej władzy. Nie jest idealne […] ale odbieram tę rzeczywistość jako idącą w dobrym kierunku.

Chwali Zjednoczoną Prawicę, że za jej rządów człowiek ma wrażenie, iż „dla rządzących każdy obywatel jest jakoś ważny”. Wcześniej bowiem czuć było „lekceważenie szarego człowieka” .

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Duch patriotyzmu jest w stanie pokonać wszelkie niedoskonałości umysłu i ciała. Historia Wojtka Matuszewskiego

Z dumą i radością patrzymy, jak bardzo osobiste zaangażowanie w upamiętnianie historii swojej rodziny wynosi Wojtka, ucznia szkoły specjalnej, na wyżyny jego umiejętności szkolnych.

Małgorzata Pietrzak, Aneta Szalczyk

Tradycyjnie, od rodziny, zaczyna się historia Wojtka Matuszewskiego, ucznia szkoły specjalnej, który pokazuje nam, że niedoskonałości umysłu i ciała, przy odpowiednim wsparciu rodziny i nauczycieli, nie są w stanie zdławić ducha patriotyzmu.

Wojtek, na pozór jeden z wielu uczniów, jest jednak niezwykły, wyjątkowy. Żywo interesuje się historią, tą najbliższą, naszego kraju i regionu. Szkolne krzewienie postaw patriotycznych rozwija w nim to, co już dawno otrzymał w swoim rodzinnym domu.

W naszej szkole kolejny apel, kolejna rocznica odzyskania niepodległości przez Polskę i kolejna rocznica wybuchu powstania wielkopolskiego. W klasie, na zajęciach, zwyczajowa pogadanka na temat bohaterów, którym zawdzięczamy wolność. Pada rutynowe niemal pytanie, czy ktoś zna jakiegoś bohatera, który walczył o odzyskanie niepodległości przez Polskę? Wojciech natychmiast dumnie unosi rękę, ponieważ zna dobrze taką osobę – swojego pradziadka, Walentego Prentkiego. Chwila konsternacji nauczyciela, czy aby na pewno uczeń nie dał ponieść się emocjom i fantazji.

Jednak doświadczenie pedagoga zwycięża, pozwala mówić uczniowi dalej, a ten snuje spójną historię swojego pradziadka, który brał udział w powstaniu wielkopolskim, walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, w Bitwie Warszawskiej, przeszedł cały szlak bojowy w latach 1919–1921.

Wojtek Matuszewski | SAMSUNG CAMERA PICTURES

Niezwykła rodzina

Zaangażowanie w opowiadanie o patriotycznych motywach w rodzinie Wojtka to nie przypadek. Takie zainteresowania, zwłaszcza u osób z niepełnosprawnością intelektualną, nie biorą się znikąd, lecz sięgają korzeni, tego, co tworzy człowieka od podstaw. Uczniowie wszystkich typów szkół przychodzą do placówki edukacyjnej z tym, w co zostali wyposażeni w domu rodzinnym. Z czasem uczą się, że nie należy obnosić się ze wszystkim, co ma miejsce w domu. W przypadku uczniów szkoły specjalnej jest trochę inaczej. Emocjonalność i spontaniczność często wybijają się na pierwsze miejsce w codziennym funkcjonowaniu takiego młodego człowieka. Najpierw patrzą sercem, dopiero później, czasami, przychodzi refleksja nad tym, co się dzieje. W przypadku Wojciecha i jego opowieści kontakt pomiędzy nauczycielem a rodziną ucznia nawiązał się w bardzo szybkim tempie. Okazało się, że najbliżsi Wojtka są bardzo zaangażowani w proces kształcenia syna. To podstawa w edukacji historycznej, motywacja dla nauczyciela, który chce przekazać uczniom wiedzę, która skądinąd jest dla nich trudna. Rodziny o tak dużej świadomości patriotycznej mają silne, głęboko zakorzenione podstawy miłości Ojczyzny. W tym przypadku filarem wdrażającym kolejne pokolenia do świadomie przeżywanego patriotyzmu był zapewne pan Walenty Prentki, następnie babcia, pani Mirosława, która niejednokrotnie opowiadała historię dziadka swojemu synowi, a potem wnukom, pośród nich Wojtkowi. (…)

Podjęte zostały działania inicjujące dodatkowe zajęcia edukacyjne, mające na celu jeszcze głębsze poznawanie przez Wojtka najnowszej historii Polski przez pryzmat historii życia jego rodziny. Poznajemy i wspólnie opisujemy pradziadka Walentego i jego burzliwe dzieje. To niesamowite, jak podczas indywidualnych spotkań Wojtek z pomocą nauczycielki ustalał fakty historyczne, zbierał źródła historyczne i starał się umiejętnie wykorzystać je podczas prezentacji i nagrywania krótkich filmików. Na miarę swoich możliwości redagował we współpracy z nauczycielem teksty historyczne, ćwiczył umiejętność pisania. Doskonalił umiejętności związane z występami publicznymi, a wraz z rodziną i kolegami zaangażował się w akcję społeczną „Zapal Znicz Pamięci’’.

Śmiało i zdecydowanie bronił swojego zdania. I co najważniejsze – to on jest autorem najlepszych pomysłów. To Wojtek przy wsparciu nauczycieli napisał artykuł do szkolnej gazetki i stworzył ulotkę informacyjną o swoim dziadku, którą rozprowadzał wśród swoich rówieśników.

Radością dla wszystkich i dużym przeżyciem dla Wojtka było przeprowadzenie lekcji historii w swojej klasie, gdzie mógł wcielić się w rolę nauczyciela.

Cały artykuł Małgorzaty Pietrzak i Anety Szalczyk pt. „Jego i nasze zwycięstwo” znajduje się na s. 4 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Małgorzaty Pietrzak i Anety Szalczyk pt. „Jego i nasze zwycięstwo” na s. 4 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Lepiej niech nic nie stanie na placu Na Rozdrożu, niż miałby to być gniot! / Stefan Truszczyński, „Kurier WNET” 70/2020

Nie wolno zaniedbać protestu! Nie dopuśćmy, by bezczelność zatriumfowała! Zastanówmy się, jeśli nie chcemy potem pluć sobie w brodę i spuszczać ze wstydu oczu. Za nasze pieniądze. Na złość patriotom.

Tekst: Stefan Truszczyński
Projekt pomnika i grafiki: Bogdan Rutkowski

Na pohybel!

Od szubienicy wywodzi się tytułowe wyrażenie. A kogóż to wieszano podczas insurekcji kościuszkowskiej? Otóż – złych, złych spośród bezkarnie człapiących po polskiej ziemi. Źli są ci, którzy nie mają szacunku dla tych, którzy za nią polegli. Którzy nie okazują czci tym, którzy walczyli i ginęli za niepodległość i godność narodu.

Czy można hucpą, bezczelnością i tupetem niszczyć pamięć o ludziach świętych dla naszej historii? Można. Jeśli ma się pomoc ze strony głupków, cyników i jawnych wrogów (czytaj: „europejczyków”) Ojczyzny. Pełno ich i mnożą się jak wszy w gnijącym barłogu.

1920

Sto lat temu hordy nieprzeliczone, tyle że bose i z karabinami na sznurkach, zostały zatrzymane nad Wisłą. Przeszły rzeki – Świnkę koło Cycowa, Wieprz pod Dęblinem, ale nie pokonały królowej naszych rzek – Wisły. Cud to był na pewno ludzkiej odwagi i determinacji, a może nawet cud boski. Mówią: Piłsudski – i już się kłócą pseudohistorycy i über-mądrale. Mówią: Matka Boska – i rżą ordynarnie; sami nie wierząc, kpią z innych. Mówią: postawmy pomnik – i wybierają złe miejsce i jeszcze gorszy projekt. To są te same osobniki, które godzą się na stawianie blaszanego kurnika na dachu pięknego historycznego zabytku – Hotelu Bristol. Ci sami, którzy wprawdzie kpią z architekta Biura Odbudowy Stolicy Józefa Sigalina, że podlizując się czerwonej władzy, zasłonił najpiękniejszy kościół Warszawy przy placu Zbawiciela, ale oni sami ozdobili ulice stolicy śmietnikami, by ułatwić pracę wywożącym odpadki, a zeszpecić miasto. Ci sami, którzy nierozumnie projektując, rozpasali deweloperów, a wspólne mają za swoje.

Władzo Warszawy! Na pohybel ci! Wkręć sobie „wiertło”, które ma stanąć na placu Na Rozdrożu, gdzie ci pasuje.

Jakimś cudem wepchnęłaś się, WŁADZO, do pięknego pałacu przy placu Bankowym. Wprawdzie Słowacki odwrócił się od ciebie (czteroliterową częścią ciała), ale tam, niestety, siedzisz. Władzo – czuwaj nad śmierdzącą rurą, żeby znów nie pękła. Masz jeszcze tyle do zrobienia i po lewej, i po prawej stronie naszej pięknie dzikiej rzeki. Remontuj, odbudowuj – czyje by to nie było – tylko nie niszcz na przykład Saskiej Kępy, podstępnie, korupcyjnie likwidując domki historycznej, stylowej zabudowy, robiąc miejsce pod bloki ponad 20-metrowe, na wynajem (wiem, okropne słowo, ale tu pasuje!). Żal i pohybel!

Chwilowy, przypadkowy władca miasta nie może mieć prawa do dewastacji, zgadzając się, by implementować na najważniejsze ulice durne zamysły. Tytułów, stanowisk pięknie brzmiących mamy niekontrolowany wysyp.

Prawdziwy prezydent miasta, Stefan Starzyński, gdyby mógł, wyciągnąłby rękę z pomnika stojącego naprzeciw ratusza i pacnąłby w łeb rajców i pajaców.

Podpisują się utytułowani niby-architekci i profesorowie pod czymś, na widok czego nawet absolwent podstawówki zżyma się i klnie. Toż to hańba! Obraza dla żołnierzy 1920 roku. Zniewaga, by plagiatem, czyjegoś pomysłu kopią bezideowej idei, po linii najmniejszego oporu zeszpecić Aleje Ujazdowskie, gdzie stoją godne rzeźby Piłsudskiego, Szopena, Sienkiewicza, Korfantego, Dmowskiego, Paderewskiego, Witosa i generała Grota-Roweckiego.

Projekt Pomnika Chwały 1920 autorstwa Bogdana Rutkowskiego na placu Na Rozdrożu w Warszawie

Ta zbrodnia się oczywiście nie uda! Prawda? Panie Prezydencie Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeju Dudo!

Stanie się tak, jak z pomnikiem nieszczęsnego prałata z Gdańska – lina, maszyna i buch! Huk i pył. Ale to – mam nadzieję – nie będzie potrzebne.

Wystarczy Warszawie już jedna pomnikowa kompromitacja – „pomnik” smoleński na placu Piłsudskiego. Długo deliberowano. Akademicy. Zwykle tacy właśnie „akademicy”, którzy nie imają się dłuta, teoretycy, dopuszczani są niestety do gremiów elekcyjnych – i knocą. Kłócą się nawet, ale knocą.

Schody prowadzące donikąd, nieczytelne napisy, czarny granit w ciemności niewidoczny, bo nawet nie doprowadzono do instalacji oświetlenia – to ma być uczczenie 96 wspaniałych Polaków, którzy zginęli w straszny sposób, pohańbieni jeszcze po śmierci, których szczątki znajdują się pod obcą ziemią, zalane betonem, zasypane śmieciami, na niedostępnym dziś, porośniętym krzakami terenie!

Czy nadal w Warszawie, w wyniku partyjnie podsycanej niezgody, prawda ma milczeć, a niezrozumiała nienawiść zwyciężać?

Mauzoleum

Mijają już lata, gdy chodzę z projektem Bogdana Rutkowskiego wydrążenia mauzoleum pod placem Piłsudskiego przed Grobem Nieznanego Żołnierza (obok są rysunki). Pod powierzchnią placu, który nie doznałby najmniejszego uszczerbku, pod przezroczystą płytą znalazłyby miejsce – godne i przestronne – symbole tragedii smoleńskiej, Katynia, a może i – przeciwnie – miejsce chwały polskiego oręża. Nazwy bitew są wypisane na płytach Grobu. Niech sobie stoi dalej pomnik – schody. Można go nawet (oczywiście za zgodą twórcy) połączyć – z zejściem pod ziemię.

Popatrzcie na ten projekt. To jest generalne założenie. Chodzi o to, by spacerując po placu, przez przezroczystą płytę widzieć wnętrze, a potem wejść do środka. To w gruncie rzeczy bardzo proste rozwiązanie. I nie da się go zniszczyć na przykład jednym spychaczem, gdyby jeszcze bardziej durna i bezczelna, nienawistna władza zechciała nagle to uczynić. Łaziłem z tym projektem, który tu przedstawiam, przez kilka lat, od Annasza do Kajfasza. Próbowałem dotrzeć do wszystkich ważnych. A głównie po to, by ci ważni dotarli do prezesa PiS, żeby zobaczył projekt.

Niestety nie udało się. Ważni ministrowie, posłowie i nawet dostojnicy z najbliższych Prezesowi kręgów nie dopuścili do tego. Bali się? Najwyraźniej, choć nie wiadomo czego. Najpierw czekano na wynik prac rzeźbiarzy i projektantów, potem na decyzję „profesorów”. A potem, gdy główny decydent ciągle był niezadowolony (i słusznie), bano się w ogóle tematu. „Po co się mieszać?”. A wiadomo, że klakierzy, schlebiacze to tchórze. Koncepcja podziemnego mauzoleum na placu Piłsudskiego w Warszawie jest więc ciągle aktualna.

Pracowity i zdolny człowiek, artysta, designer Bogdan Rutkowski ciągle wierzy i doskonali swoją propozycję. Teraz rozpoczął nowy zamysł, projekt Pomnika Chwały 1920. Nie będzie to na pewno zimny kloc. Czy się tym razem uda? Nie wiadomo. Ale walczyć warto. A nawet trzeba. Z prostactwem, cwaniactwem, nieuctwem, brakiem wyobraźni i szacunku.

Każdy głos na wagę złota

Są w ojczyźnie rachunki krzywd. Dureń ich nie przekreśli. Głos w wyborach, obywatelski, to ważna rzecz. Pójdźmy. Koniecznie wszyscy. Ale najpierw dobrze się zastanówmy, czyje nazwisko wybierzemy. Zastanówmy się, jeśli nie chcemy potem pluć sobie w brodę i spuszczać ze wstydu oczu, gdy wybór padnie na ludzi popierających rzęch „pomnikowy”. Za nasze pieniądze. Na złość patriotom.

Odwróćmy role. Nie dopuśćmy, by bezczelność zatriumfowała. Poseł gada głupio, wrzeszczy – ale tylko przez chwilę. Radni i miastowi prezydenci wkładają na szyję ozdobne łańcuchy, ale tylko na krótki czas. Przyjdą następni. Niech nie muszą burzyć i zmieniać tabliczek, jak dzieje się to dziś z nazwiskami ludzi, którzy z Polską nic dobrego, wspólnego nie mieli. W miejscu, gdzie dziś dumnie stoi wielki wieszcz Juliusz Słowacki – stał, i to dość długo, Dzierżyński. Ale nie z polskiej on pamięci. Pomnik ku czci wielkiego zwycięstwa, wielkiej bitwy znaczącej nie tylko dla Polski, ale i dla Europy – to sprawa rocznicy 100-lecia.

Nie śpieszmy się. Sierpień wprawdzie niedaleko. Ale lepiej niech nic nie stanie, niż miałby to być gniot.

Uspokójmy – nawet fizycznie – wrzeszczących popaprańców. Wara! Do budy! Grajcie sobie na innym boisku. Bo będzie na pohybel. Tak jak przypomina pisarz Jarosław Marek Rymkiewicz w Wieszaniu: lud wierny Polsce nieraz skutecznie wychodził na ulice. Z garstką niemądrych ludzi łatwo sobie poradzić. Nie wolno tylko protestu zaniedbać.

„Jesteśmy wreszcie we własnym domu. Nie stój, nie czekaj. Co robić? Pomóż!”. Mówiliśmy tak w 1989 roku. Ale możemy powtórzyć jeszcze raz. Ładnie to brzmi. Ale żeby również się udało! Trzeba wierzyć. Po to, by nie krzyczeć potem: na pohybel!

Artykuł Stefana Truszczyńskiego z grafikami Bogdana Rutkowskiego pt. „Na pohybel!” znajduje się na ss. 10–11 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Stefana Truszczyńskiego z grafikami Bogdana Rutkowskiego pt. „Na pohybel!” na ss. 10–11 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Geopolityczne i strategiczne niedorzeczności dr Jacka Bartosiaka w czasie zarazy/ Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

W książce, podobnie jak w jego licznych wypowiedziach, nie odnajdziemy wartości wyższych. Świat Jacka Bartosiaka składa się z lądu, morza, głębi strategicznych i odwiecznej rywalizacji imperiów.

Zaczęło się jak zwykle niewinnie. Od wysłuchania rozmowy Krzysztofa Skowrońskiego z Jackiem Bartosiakiem w naszym Radiu Wnet. A właściwie od jej odsłuchania na Youtubie, w związku z czym Jacek Bartosiak napadał na mnie przez kolejne dni. Do człowieka schowanego przed pandemią na Warmii zadzwonił i Rafał Ziemkiewicz, i sama Towarzyszka Panienka Monika Jaruzelska. Z podstawowym pytaniem: co teraz z nami będzie i jak mamy się odnaleźć w zmieniającym się na naszych oczach świecie? Do mnie nikt nie zadzwonił, poza kolegą, który zapytał, czy wpadnę do niego na piwo (dzięki, Witek, było bardzo smaczne J).

To jednak nie uczucie zazdrości o sławę pchnęło mnie do tego szalonego wręcz czynu, czyli przeczytania dzieła Jacka Bartosiaka Rzeczpospolita między lądem a morzem (800 stron [!]). Spowodowały to słowa Doktora, że to prawda jest pierwszą ofiarą w wojnie narracyjnej USA – Chiny i to, że w tej rywalizacji będziemy musieli określić na nowo swoje miejsce w świecie. Po której staniemy stronie, skoro po jednej mamy słabnące Stany Zjednoczone, a po drugiej rosnące w siłę Chiny?

Po przeczytaniu jego książki, co wcale łatwe nie było, odkryłem wreszcie tajemnicę wysokiej geopolitycznej pozycji Jacka Bartosiaka.

Żaden normalny człowiek tej książki nie przeczyta. Książki pełnej specjalistycznego żargonu i nieustannych powtórzeń. A szkoda, bo to mogłaby być naprawdę inspirująca lektura, gdyby liczyła 250, maksymalnie 300 stron. I przy dobrej redakcji tyle powinna liczyć.

Zatem dużo wygodniej jest z góry uznać, że jest to wiekopomne dzieło i odłożyć ją na eksponowany regał w naszej bibliotece dla podkreślenia naszego statusu intelektualnego. A samego autora uznać za genialnego.

Odkryłem coś jeszcze – podstawowy brak w myśleniu Jacka Bartosiaka. W książce, podobnie jak w jego licznych wypowiedziach, nie odnajdziemy wartości wyższych. Świat Jacka Bartosiaka składa się z lądu, morza, głębi strategicznych i odwiecznej rywalizacji imperiów. Zmagań hegemonicznych, wytyczanych automatycznie przez położenie geograficzne, które determinuje kierunki podboju i żądzę posiadania. Mamy zatem do czynienia z redukcją człowieka, narodów i państw do czystej biologii. A skoro tak, to równoważne dla naszych rozważań są Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny. Istotne jest jedynie siłowe: kto kogo – i co możemy jako Rzeczpospolita ugrać.

To dlatego w „Saloniku Politycznym Rafała Ziemkiewicza” pojawia się zdumienie prowadzącego stanowiskiem amerykańskich rozmówców przywołanych przez Jacka Bartosiaka. Tym, że nie potrafią niczego Polsce zaproponować. Niczego wymiernego, co przewyższałoby propozycję Chin w postaci 5G i Nowego Jedwabnego Szlaku. I mówią tylko, że jeśli chcemy, to możemy wybrać Imperium Knuta. – I nic więcej? – zdumiał się Rafał Ziemkiewicz. – Nic – przytaknął skwapliwie Bartosiak, a Bartłomiej Radziejowski z Nowej Konfederacji milczał.

Ten brak zrozumienia dla wartości wyższych natury duchowej powoduje, że każda teza naszego geostratega będzie fałszywa.

Podam przykład: „Trump w ramach America First koncentruje się na konieczności odbudowy infrastruktury kraju, ale kto wie, czy najbardziej lukratywne kontrakty nie czekają Amerykanów na Nowym Jedwabnym Szlaku. Firmy amerykańskie jak Bechtel, Caterpillar, John Deere, Honeywell, General Electric mogłyby na rozbudowie szlaku zarobić. […] Google, Amazon czy Facebook oraz inne amerykańskie korporacje internetowe także miałyby nowe rynki i nowe produkty” (s. 480). I jeszcze jeden: „USA relokowały do Chin w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat produkcję przedmiotów codziennego użytku, co obniżyło koszty utrzymania klasy średniej w USA” (s. 612).

Powyższe cytaty obrazują całą nędzę geopolitycznego myślenia Jacka Bartosiaka. Brak zrozumienia spraw społecznych – tylko to mogło go popchnąć do napisania takich bredni. Amerykańska klasa średnia jest przecież największym przegranym ostatnich kilkudziesięciu lat globalizacji. Nie tylko nie zyskała, ale wymiernie najwięcej straciła. Jak pisałem w Wojnie, którą właśnie przegraliśmy, jej realny dochód spadł w roku 2010 do poziomu sprzed 40 lat, z roku 1970.

To korporacje międzynarodowe, które Jacek Bartosiak nazywa nie wiedzieć czemu Amerykanami, zyskały najwięcej. Zwiększyły nierównowagę społeczną i budżetową w USA, i osłabiły potencjał państwa.

Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, których rdzeniem (żeby użyć ulubionego wyrazu JB) jest wolność człowieka, w rozumieniu naszej chrześcijańskiej wiary są osłabiane przez wszechmocne korporacje. Ich niepohamowany rozwój w erze globalizacji odbywa się kosztem całego amerykańskiego narodu i państwa. Jak kiedyś wzrost znaczenia magnatów, który kosztem drobnej i średniej szlachty przyczynił się do upadku I Rzeczpospolitej. Jeżeli teraz potęga korporacji nie zostanie złamana potęgą amerykańskiego państwa, to USA będą pierwszym przegranym globalizacji. Grzebiąc tym samym świat naszych wartości.

Mamy wybór, zawsze mamy wybór. W nadchodzącej wojnie światów, którą prorokuje Jacek Bartosiak, możemy opowiedzieć się albo po stronie naszych chrześcijańskich wartości wyższych, reprezentowanych przez USA (chociaż niedoskonale), albo po stronie piekielnie skutecznych chińskich komunistów w ich drodze do podboju świata. Redukcja o wartości, którą doktor Bartosiak konsekwentnie proponuje w swojej wizji globalnego świata, już jest wyborem. Bardzo złym wyborem.

Jan A. Kowalski

 

Studio Dublin – 1 maja 2020 – Barbara Stachowska – Pietkiewicz, Agnieszka Białek, Bogdan Feręc, Jakub Grabiasz

W piątkowe przedpołudnie w Radiu WNET informacje z Irlandii, oraz rozmowa z sekretarzem stanu MSZ dr hab. Piotrem Wawrzykiem. Belfast, Dublin i Republika Irlandii w pierwszy majowy dzień roku.

W gronie gości:

  • Agnieszka Białek – pedagog, trener, przedsiębiorca z Belfastu
  • Barbara Stachowska – Pietkiewicz – stowarzyszenie Midlands Polish Community 
  • Bogdan Feręc – redaktor naczelny portalu Polska-IE.com
  • Jakub Grabiasz – redakcja sportowa Studia 37 Dublin
  • Michał „Tosiek” Danielewicz – muzyk Żeglarzy Portowych 

Prowadzący: Tomasz Wybranowski

Wydawca: Tomasz Wybranowski

Współpraca: Katarzyna Sudak i Bogdan Feręc

Realizator: Paweł „Danny” Chodyna  (Warszawa) i Tomasz Wybranowski (Dublin)

 

W piątkowym Studiu Dublin tuż po serwisie Studia 37 „Irlandia – Wyspy – Europa – Świat” jak zwykle o tej radiowej porze Bogdanem Feręc, redaktor naczelny portalu Polska-IE.com, nadaje znad Atlantyku.

Rośnie presja na irlandzki rząd Leo Varadkar i jego ministrów, aby znieść część uciążliwych obostrzeń zwiążanych z pandemią. Tymczasem koronawirus zbiera wciąż swoje żniwo. Większość przypadków śmiertelnych w Republice Irlandii dotyczy osób starszych, przyznaje dr Tony Holohan z Departamentu Zdrowia.

Ale zdarzają się też przypadki śmiertelne wśród osób młodych i w wieku średnim. Najnowsze dane mówią o 43 zgonach spowodowanych koronawirusem, czyli ogółem o 1 232 zgonach obywateli Republiki Irlandii, oraz 359 zakażeniach. Łączna liczba wszystkich zakażeń wynosi już 20 612 przypadków. – donosi redaktor naczelny Bogdan Feręc.

1 maja 2020 roku w Republice Irlandii weszły w życie nowe stawki podatkowe od emisji dwutlenku węgla. Nowe zasady opodatkowania odpowiedzialne będą za wzrost kosztów ogrzewania domów, ale wpłyną także na cenę benzyny i oleju napędowego.

Tak więc nawet w tych trudnych dla nas czasach, płacić będziemy więcej. W tej sprawie wystosowano apel do rządu, aby wstrzymał wprowadzenie podatku, jednak do tej pory nie ma żadnej odpowiedzi. – mówi Bogdan Feręc.

Przede wszystkim jednak rozmawiałem z Bogdanem Feręcem o irlandzkim programie odmrażania kraju. Wiemy, że będzie on podzielony został na trzy etapy, a każdy z nich na kolejne trzy podetapy. Co ciekawe w planie odmrażania Republiki Irlandii nie ma określonych żadnych terminów, bo fazy rozpoczynać się będą zgodnie ze wskazaniami medycznymi. Następne kroki mogą być obowiązujące w cyklach dwutygodniowych. Ale terminy te mogą się wydłużać do trzech, a nawet do czterech tygodni. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że obywatele Republiki Irlandii będą mogli poruszać się w pasach do 10 km od miejsca zamieszkania, a nie jak do tej pory do 2 km.

Tymczasem badanie Chambers Ireland pokazało, że kraj został prawie całkowicie zatrzymany. Tak wynika to z ankiety, jaką przeprowadzono wśród irlandzkich pracodawców. Badanie prowadzono powśród 1 300 firm, a z odpowiedzi wyłania się obraz kraju, który właściwie nie działa.

85% irlandzkich pracodawców stwierdza, że zamknęło swoje przedsiębiorstwa lub wyraźnie odroczyli ich pracę.

Połowa z ankietowanych mówi, iż spodziewa się utraty dochodów na poziomie przekraczającym 60%, a jeszcze większych strat oczekują firmy mniejsze. Ponad połowa ankietowanych udzieliła odpowiedzi, że ich firmy są teraz zamknięte, a część pracowników wykonuje swoje obowiązki w domach. Jedna na trzy firmy nie działa w ogóle, a 15% firm działa normalnie.

Tuż przed Dniem Flagi i świętem Polonii kilka refleksji o stanie polskiej diaspory poza granicami kraju, także w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich. Kwestia udziału Polonii w wyborach prezydenckich i parlamentarnych, oraz opinie na temat jej zaangażowania są bardziej niż podzielone.

Tutaj do wysłuchania rozmowa z szefem portalu www.Polska-IE.com Bogdanem Feręcem:

 

 

 

Agnieszka Białek, głos Radia WNET z Belfastu. Fot. arch. własne.

W Studiu Dublin połączyliśmy się z naszą korespondentką Agnieszką Białek, która mieszka i pracuje w Belfaście. Wielka Brytania i Irlandia Północna w obliczu koronawirusa są nieco zagubione i czują się osierocone przez Londyn.

Jak radzi sobie po rekonwalescencji premier Boris Johnson? Jak przebiegają prace nad brytyjską szczepionką?

W czwartek podczas popołudniowej konferencji prasowej premier Boris Johnson, poinformował o dobowej liczbie zgonów z powodu koronawirusa, która wynosiła 674 osoby. Była to pierwsza od miesiąca konferencja prasowa z udziałem premiera, który powrócił do zdrowia po zarażeniu koronawirusem.

Łączna liczba zgonów w Wielkiej Brytanii z powodu Covid-19 wynosi 26 711 osób. W środę brytyjskie ministetstwo zmieniło sposób podawania statystyk i obecnie uwzględniają one wszystkie zgony (nie tylko szpitalne). A co z testami?

W ciągu ostatniej doby przeprowadzono ok 81 tysięcy testów, to wciąż nie 100 tysięcy, które zapowiadano, ale coraz bliżej do osiągnięcia tego pułapu.

Podczas konferencji premier Boris Johnson zaznaczył, że omawiany jest szeroki plan odmrażania gospodarki Wielkiej Brytanii. Tymczasem Ministerstwo Edukcji zachęca za pośrednictwem pracodawców do podnoszenia kwalifikacji przez zdobywanie wiedzy na internetowych platformach edukacyjnych.

W przeglądzie prasy dziennik „Daily Mail” i informacja, że pierwsze tanie linie lotnicze wznawiają połączenia z Wielkiej Brytanii. Czy w związku z tym czekają nas obowiązkowe testy medyczne oraz wyższe ceny biletów lotniczych w zwiazku z tzw. ograniczoną przepustowością?

W „Mirror” zaś możemy przeczytać, że premier Boris Johnson przedstawi na początku przyszłego tygodnia szczegóły zakończenia lockdown’u . Organ National Police Chiefs’ Counsil (NPCC) poinformowała zaś o statystykach dotyczących wystawianych mandatów w związku z nieprzestrzeganiem kwarantanny. Przeciętny mandat opiewa na kwotę £60 a rekordzista otrzymał aż 6 takich mandatów.

Korespondencja Agnieszki Białek z Belfastu do wysłuchania tutaj:

 

W Studiu Dublin zgodnie ze zwyczajem Studia 37 nie może zabraknąć Jakuba Grabiasza i jego sportowego okienka. Czas pandemii koronowirusa sprawił, że wydarzenia sportowe tak jak na kontynencie, tak i na Irlandii zostały odwołane. Wszelkie rozgrywki sportowe i zawody zamarły. Stan zawieszenia nie służy ani sportowcom, ani stowarzyszeniom, a przede wszystkim kibicom.

Jakub Grabiasz. Fot. arch. Studio 37 Dublin.

Ale nasz Kuba nie byłby sobą, gdyby jakiegoś sportowego zdarzenia nie wyśledził. I tak oto słów kilka o zawodach jeździeckich. Jakub opowiedział o wyścigach w Galway i Dublin Horse Show. Przytoczył także kilka ciekawostek piłkarskich. Czy sędziowie będą karać piłkarzy żółtymi kartkami za plucie na boisku? Dowiedzą się Państwo także tego, co ma wspólnego armia Korei Południowej z angielską Premiership.

W finale kilka słów refleksji Jakuba Grabisza o przygotowaniach irlandzkich firm i wyspiarskiego biznesu do etapu odmrażania po pandemii.

Korespondencja Jakuba Grabiasz do odsłuchania tutaj:

 

Aviva Stadium (Dublin Arena). Fot. Tarafuku10, WIkimedia Commons (CC BY-SA 4.0)
Barbara Stachowska- Pietkiewicz, broker, nauczyciel i członek stowarzyszenia Midlands Polish Community.

Polki i Polacy, których los rzucił na Irlandię w chwilach próby i sytuacjach kryzysowych pomagają okazać otuchę a przede wszystkim pomoc dla tych, którzy jej oczekują.

Można o naszej nacji mówić wiele i czasami być krytycznym dla siebie, ale nie można nam odmówić empatii i solidarności w obliczu trudnych zdarzeń, tak jak szalejąca pandemia koronawirusa. Znakomitym przykładem jest akcja, którą prowadzi stowarzyszenie Midlands Polish Community.

Midlands Polish Community jest stowarzyszeniem, które zostało utworzone by w ramach lokalnej społeczności zgodnie łączyć i współpracować z Polakami, polskimi przedsiębiorcami oraz organizacjami a także wspierać Polsko – Irlandzką integrację i współpracę w Midlands. Stowarzyszenie ma na celu tworzyć warunki do rozwoju intelektualnego, emocjonalnego, artystycznego i fizycznego w naszych społecznościch jak również wspierać ochronę środowiska naturalnego, ochronę zwierząt oraz działalność charytatywną.

Kolejnym gościem Studia Dublin będzie Barbara Stachowska- Pietkiewicz, Polka pochodząca z Górowa Iławeckiego na Warmii, któa od sześciu lat mieszka i pracuje w Irlandi. Jak twierdzi, paradoksalnie emigracja obudziła w niej wielką miłość do ojczyzny. 

Prywatnie jestem bardzo szczęśliwą mamą dwójki dzieci Mai i Szymona. Zawodowo spełniam się jako broker ubezpieczeń na życie w firmie RR Financial Services, oraz nauczyciel w Polskiej Szkole Idea w Athlone. – mówi Barbara Stachowska – Pietkiewicz.

Od początku istnienia stowarzyszenia Midlands Polish Community jest jego członkiem. Od niedawna działa jako jeden z koordynatorów akcji „Maseczki dla Irlandii” w grupie „Pomocna Dłoń”, która powstała w ramach stowarzyszenia.

Grupa powstała w odpowiedzi na sytuację wywołaną pandemią. Pomoc drugiemu człowiekowi to największe dobro jakie możemy po sobie pozostawić. – odpowiada.

Midlands Polish Community jest organizacją, która działa w środkowej części Irlandii od prawie 3 lat. Powstała z myślą o integracji Polek i Polaków mieszkających w tej części Szmaragdowej Wyspy. W obliczu pandemii w stowarzyszeniu powstała specjalna jednostka „Pomocna dłoń”, której główną ideą jest szeroko rozumianą pomoc osobom, które znalazły się w ciężkiej sytuacji z powodu szalejącego koronawirusa.

Maseczki szyte są przez polskie wolontariuszki.  Na terenie całego Midlands rozdaliśmy już ponad 1 000 maseczek dla różnych organizacji. Otrzymali je w pierwszej kolejności pracownicy przychodni lekarskich, pielęgniarki środowiskowe, personel domów opieki spokojnej starości, oraz funkcjonariusze irlandzkiej policji – Gardy. Teraz przygotowujemy się do szycia kostiumów ochronnych dla pracowników medycznych. – powiedziała Barbara Stachowska- Pietkiewicz.

Rozmowa z Barbara Stachowska- Pietkiewicz do wysłuchania tutaj:

 

Żeglarze Portowi podczas koncertu w Tawernie Korsarz – Michał „Tosiek” Danielewicz i Dariusz „Grzywa” Wołosewicz. Fot. archiwum zespołu.

 

Michał Tosiek Danielewicz

Moim ostatnim gościem w świątecznym wydaniu Studia Dublin był Michał „Tosiek” Danielewicz, połowa duetu Żeglarze Portowi. „Tosiek” zaprosił słuchaczki i słuchaczy Radia WNET na wirtualny koncert szant „Luckie granie”, który poświęcony jest pamięci Michała „Lucjusza” Kowalczyka.

Początek dzisiaj (1 maja 2020) o  godzinie 19:00. Dokładnie 10 lat temu, 1 maja 2010 roku, odszedł na wieczną wachtę Michał „Lucjusz” Kowalczyk, który serce zaprzedał żaglom, Mazurom i piosence żeglarskiej. Był także liderem bandu Spinakery i autorem wielu żeglarskich przebojów m.in. „Na Mazury!”, „Gruby”, „Biała sukienka”, „Przyjaciółka żeglarzy”.

Dla upamiętnienia postaci „Lucka” zapraszamy Was na koncert, który będzie transmitowany przez internet dnia 1 maja o godzinie 19:00. Będziemy śpiewać i grać piosenki Barda Mazur, poopowiadamy trochę o „Lucku”, pośmiejemy się, a może i popłaczemy. – dodał Michał „Tosiek” Danielewicz.

Wystąpią oczywiście Żeglarze Portowi, czyli Michał Tosiek Danielewicz i Dariusz Grzywa Wołosewicz. Od godziny 19:00 obserwujecie konto FB www.facebook.com/michal.tosiek

Rozmowa z Michałem „Tośkiem” Danielewiczem do wysłuchania tutaj:

„Studio Dublin” zawsze w piątki na antenie Radia WNET, tuż po Poranku WNET Krzysztofa Skowrońskiego.  Przygotował i opisał Tomasz Wybranowski

 

Partner Radia WNET i Studia Dublin

 

                               Produkcja Studio 37 – Radio WNET Dublin © maj 2020

 

 

Adam Borowski o wezwaniach do bojkotu wyborów prezydenckich: Głosy kapusiów i komunistów nie muszą nas obchodzić

 Cały wrzask, o tym, że PiS po wyborach będzie miał krew na rękach, to bajki z mchu i paproci – ocenia były opozycjonista Adam Borowski.

 

Adam Borowski komentuje list do posłów Porozumienia, wystosowany przez dawnych opozycjonistów. Zaapelowali oni o zachowanie spójności Zjednoczonej Prawicy. Borowski ocenia, że w momencie gwałtownego zachwiania gospodarki oraz kryzysu zdrowotnego, nie należy dopuścić do rozpadu koalicji rządowej. Jak wyraźnie zaznacza były opozycjonista:

Dotychczasowe dokonania Zjednoczonej Prawicy są nie do podważenia.

Gość „Popołudnia WNET” podkreśla, że wybory muszą się odbyć. Sprawą drugorzędną jest metoda głosowania, ponieważ, jak mówi Adam Borowski, wizyta w lokalu wyborczym jest bezpieczniejsza niż zakupy:

Adam Borowski komentuje list do posłów Porozumienia, wystosowany przez dawnych opozycjonistów. Zaapelowali oni o zachowanie spójności Zjednoczonej Prawicy. Borowski ocenia, że w momencie gwałtownego zachwiania gospodarki oraz kryzysu zdrowotnego, nie należy dopuścić do rozpadu koalicji rządowej. Gość „Popołudnia WNET” podkreśla, że wybory muszą się odbyć. Sprawą drugorzędną jest metoda głosowania, ponieważ, jak mówi Adam Borowski, wizyta w lokalu wyborczym jest bezpieczniejsza niż zakupy:

 Cały wrzask, o tym, że PiS będzie miał krew na rękach, to bajki z mchu i paproci.

Adam Borowski komentuje wyborczy bojkot byłych premierów i prezydentów. Ocenia, że nie należy się przejmować deklaracjami „pijaków, kapusiów i komunistów”.

Skoro chodzimy do sklepów, to możemy równie dobrze zagłosować w wyborach. Brak wyborów wywołałby poważny kryzys konstytucyjny.

Jak dalej mówi Adam Borowski:

W sklepach teraz jest mnóstwo ludzi. Jeśli ktoś nie chce brać udziału w wyborach, to jego sprawa. Decyzje podejmują ci, którzy są aktywni.

Rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej porusza również temat wygaśnięcia kadencji I Prezes Sądu Najwyższego. Wyraża zadowolenie z faktu jej odejścia ze stanowiska, ponieważ, jak mówi, prof. Małgorzata Gersdorf była „funkcjonariuszką Platformy Obywatelskiej”. Jak dodaje Adam Borowski, od każdego sędziego z osobna zależy, czy będzie on niezależny:

W Polsce nie istnieje ryzyko odwołania sędziego w ramach nacisków politycznych.

zwraca uwagę Borowski.

Przewodniczący warszawskiego klubu „Gazety Polskiej” komentuje wyborczy bojkot byłych premierów i prezydentów. Ocenia, że nie należy się przejmować deklaracjami „pijaków, kapusiów i komunistów”.

Nieobecni nie mają racji. Co nas, Polaków, mają obchodzić ludzie, którzy mają ciemne karty w swoich życiorysach.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Piontkowski: Część prezydentów miast, nie pytając wcześniej rodziców, już zapowiedziała, że tych placówek nie otworzą

Ministrowie zdrowia, rodziny i edukacji Łukasz Szumowski, Marlena Maląg i Dariusz Piontkowski o tym, na jakich zasadach otwierane są przedszkola i żłobki i jakie są wytyczne rządu.

  • Pierwszeństwo jeśli chodzi o miejsca w przedszkolach i żłobkach mają ci, którzy muszą z nich korzystać.
  • Decyzja o otwarciu placówek należy do ich kierowników i samorządów.
  •  W przedszkolach grupy mogą wynosić 12-14 dzieci.
  • Nie ma obowiązku noszenia maseczek w żłobkach.

Pojawiło się wiele pytań o uruchomienie przedszkoli i żłobków. To jest wymóg dlatego, że niektórzy muszą wrócić do pracy i nie mogą zostać w domu z dzieckiem. Choćby medycy. Dlatego chcielibyśmy już uruchomić miejsce opieki nad dzieckiem.

Minister Łukasz Szumowski przypomniał na konferencji, że wszyscy mogą zostać w domu i muszą pójść do pracy. Podkreśla, że nie oznacza to pełnego uruchomienia żłobków i przedszkoli.

Musimy to zrobić w maksymalnej dbałości o bezpieczeństwo dzieci oraz pracowników. W odniesieniu do wypowiedzi prezydenta Warszawy  chciałem odpowiedzieć. Przedszkole nie musi być otwarte, grupy mają być maksymalnie małe, pojawią się twarde wytyczne dot. ilości 12 dzieci. Można zwiększyć o dwa, ale nie więcej – uściślił szef resortu zdrowia.

Podkreślił potrzebę dezynfekcji lokali. Zauważa, że rządowe wytyczne nie zwalniają ze zdrowego rozsądku. Rozwiać wątpliwości pomogą rozwiać Powiatowe Inspekcje Sanitarne.

W żłobkach nie będzie obowiązku noszenia maseczek. Na pytanie o kwestię zachowania dystansu trudno w ogóle odpowiedzieć; w żłobkach taki dystans jest niemożliwy.

Pierwszeństwo w dostępie do tych ośrodków mają rodzice, którzy muszą pracować i nie mogą wtedy zapewnić swojemu dziecku opieki. W przypadku, gdyby było mało miejsc uregulować tą kwestię powinny samorządy. Szef resortu zdrowia zachęcił tych, którzy nie muszą tego robić, by nie zajmowali miejsc tym, którzy muszą posłać swe dzieci do żłobka lub przedszkola.

Minister rodziny, pracy i polityki społecznej Marlena Maląg przypomina, że na terenie Polski jest 6,5 tys. żłobków, do których uczęszcza 180 tys. dzieci. Informuje, że zostały przygotowane wytyczne, które zostały przesłane do wszystkich wojewodów samorządów, ale także do żłobków samorządowych i niesamorządowych.

My dziś dajemy możliwość, żeby samorządy mogły podejmować decyzję. Robimy to, po to, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom rodziców. Gdy rodzic nie będzie mógł posłać dziecka do żłobka czy przedszkola, zapewniamy zasiłki opiekuńcze. Takich wniosków złożono już 580 tysięcy, ten punkt jest realizowany.

Minister Dariusz Piontkowski podkreślił, że na stronie MEN zostały opublikowane odpowiednie rozporządzenia, a wcześniej zostały tam opublikowane wytyczne. Zawierają one odpowiedzi na pytania, które zadał gospodarz stolicy.

Mam wrażenie, że pan prezydent Trzaskowski najpierw pyta ministrów, zapominając o samodzielnym podjęciu decyzji.

Zauważa, że rząd umożliwił otwarcie przedszkoli, ale część samorządowców, bez pytania rodziców o zdanie zapowiedziała, że u siebie ich nie otworzy.

Część prezydentów miast, nie pytając wcześniej rodziców, już zapowiedziała, że tych placówek nie otworzą. Mam sygnał z Białegostoku, że prezydent nie otworzy tam żłobków i przedszkoli do 24 maja. Prezydenci dużych miast mówią, że się „nie da”, tylko dlatego, że decyzję wydał rząd.

Minister Szumowski zapytany prognozy rozwoju epidemii w okresie wakacyjnym powiedział:

Na dzisiaj nie mogę dać odpowiedzi, jakie będą wskaźniki epidemiczne w lipcu. Zależeć to będzie od ilości zachorowań, wzrostu procentowego oraz liczby miejsc w szpitalach czy respiratorów.

A.P.

Idea pieniądza suwerennego to koncepcja słuszna i szlachetna, ale w dzisiejszych czasach niewykonalna w praktyce

Pieniądz suwerenny to szlachetna utopia. Szczególnie w dobie aktualnego kryzysu, kiedy to banki centralne dosłownie pompują ogromne ilości pieniądza do gospodarki, aby utrzymać jej podstawowe funkcje.

Mirosław Matyja

Ostatnio coraz więcej mówi i pisze się w Polsce o wprowadzeniu tzw. pieniądza suwerennego. Idea ta dotarła również do polityków – nawet co drugi kandydat na prezydenta RP zawarł w swoim programie wyborczym wprowadzenie tej ekonomicznej koncepcji.

O co tu w ogóle chodzi? Otóż idea pieniądza suwerennego zasadza się na pełnej bankowej rezerwie, oznaczającej zasadniczo rozdzielenie procesu generowania nowego pieniądza od procesu udzielania pożyczek. Bank komercyjny w tym systemie pożycza tylko te środki, którymi efektywnie dysponuje, przez co w procesie pożyczania, czyli generowania kredytu, nie powstawałby nowy pieniądz i nie zwiększał w żadnej dziedzinie długu. Pieniądz bankowy, generowany przez banki komercyjne, zostałby przez to zupełnie wyeliminowany. Kreacja pieniądza byłaby dokonywana i kontrolowana wyłącznie przez bank centralny. (…)

W Szwajcarii odbyło się w 2018 r. referendum, w którym głosowano za lub przeciw wprowadzeniu pieniądza pełnego, a więc suwerennego (niem. ‘Vollgeld’).

Obywatele Szwajcarii odrzucili jednak we wspomnianym referendum projekt powrotu do sytuacji, w której banki komercyjne mogą udzielać kredytów tylko do wysokości posiadanych depozytów (75 proc. głosujących było przeciw).

Dlaczego inicjatywa Vollgeld, przegłosowana ostatecznie w referendum negatywnie, nie miała w Szwajcarii szans powodzenia? Z moralnego punktu widzenia była jak najbardziej słuszna. Ale potężne banki funkcjonują inaczej. Wiadomo, że system tzw. rezerwy cząstkowej przynosi bankom niesamowite zyski, a dla podmiotów gospodarczych oznacza to tanie i dostępne kredyty. Banki miały w swoim ręku mocny argument – ich rolę w krajowej i światowej gospodarce, udzielanie pożyczek i finansowanie firm jest bowiem ważną częścią sprawnie działającego systemu ekonomicznego w Szwajcarii.

Cały artykuł Mirosława Matyi pt. „Suwerenny pieniądz” znajduje się na s. 16 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Mirosława Matyi pt. „Suwerenny pieniądz” na s. 16 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Dr Mentzen: W oczach opinii międzynarodowej będziemy mieli stan jakiegoś dzikiego państwa, gdzie trwa walka o władzę

Dr Sławomir Mentzen o tym, czym może grozić zorganizowanie w maju wyborów korespondencyjnych oraz o opłacie nałożonej na serwisy VOD w nowej tarczy antykryzysowej.

Jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe, dlaczego wprowadzenie wprowadza się nowy podatek zupełnie bez żadnego ostrzeżenia, bez dyskusji w trakcie trwania kryzysu i to w ramach ustawy antykryzysowej.

Dr Sławomir Mentzen komentuje wprowadzenie w ramach tarczy antykryzysowej 3.0 nowego podatku, którym obciążone zostaną serwisy oglądania na żądanie. Będą one musiały przekazać 1,5% swych przychodów z opłat użytkowników na rzecz Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Wicepremier Piotr Gliński tłumaczył, że nie jest to podatek, tylko składka. Nasz gość neguje zasadność takiego rozróżnienia. Zauważa, że dla płatników nie robi to różnicy, gdzie pójdą ich pieniądze, a pod względem konstrukcji jest to po prostu kolejny podatek. Tych zaś mamy, jak podkreśla, już za dużo. Za ograniczeniem ich liczby i wysokości opowiada się Konfederacja.

Dlaczego zawsze władza szuka dodatkowych pieniędzy u nas, a nie w swych głębokich kieszeniach?

Wiceprezes partii KORWiN wskazuje, że rząd powinien oszczędzać na swych wydatkach instytucji publicznych, zamiast uchwalać nowe daniny i składki. Przypomina, że były kiedyś w Polsce rządy, które obniżały podatki, zamiast je podwyższać.

Rząd SLD obniżał podatki. Rząd Prawa i Sprawiedliwości obniżał opodatkowanie pracy w latach 2005-2007. To się skończyło w 2007 r., od tego czasu wszystkie kolejne rządy podwyższają podatki.

Ekonomista zwraca uwagę, że w dłuższej perspektywie opłaty z korzystania z serwisów VOD zostaną z powodu nowego podatku podwyższone, tak, że „sami sobie sfinansujemy Polski Instytut Sztuki Filmowej”. Krytykę tych pierwszych przez środowiska związane z tym ostatnim nazywa humorystyczną.

Pomysł jest taki, żeby zabierać pieniądze, tym którzy dostarczają widzom wysokiej jakości filmy i seriale […] i dotować instytucję, która wypuszcza gnioty, których nikt nie chce oglądać […] żeby grupa scenarzystów, reżyserów oraz aktorów, którzy nie potrafią nakręcić i sprzedać dobrego filmu miała za co żyć.

Przypomina, że przez nagromadzenie różnych opłat koszty życia roczną. Ich przyczyną, jak mówi, jest fakt, że choć ropa drastycznie potaniała, to benzyna na stacjach benzynowych nadal jest powyżej czterech złotych.

Polityk odnosi się także do kwestii głosowania korespondencyjnego. Nie obawia się, że wybory w takiej formie będą powodowały zagrożenie zdrowotne. Zwraca uwagę za to na problemy organizacyjne z nim związane.

To są olbrzymie wyzwanie organizacyjne.

Na przykładzie Krakowa przedstawia wyliczenia, według których jego zdaniem komisja wyborcza musiałaby liczyć głosy przez 12 dni bez przerwy. Dodaje, iż istnieje ryzyko, że wybory nie zostaną uznane przez opozycję i społeczność międzynarodową.

W oczach opinii międzynarodowej będziemy mieli stan jakiegoś dzikiego państwa, gdzie trwa walka o władzę, jest nielegalny rząd- coś w rodzaju jakichś klimatów afrykańskich.

Kompromisowym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie krótkiego stanu klęski żywiołowej, by przesunąć wybory na sierpień. Przyznaje, że problemem, nad którym musieliby się pochylić konstytucjonaliści byłoby to, kto powinien wykonywać obowiązki prezydenta po końcu jego kadencji 6 sierpnia.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Bogatko: Niemcy mają dość siedzenia w domu. Władze niemieckie padły ofiarą sprytnych oszustów

Jan Bogatko o spadku poparcia dla obostrzeń w Niemczech, łamaniu zakazów, protestach na niemiecko-polskiej granicy i statystykach koronawirusa.

Niemcy mają dość siedzenia w domu, o czym pisze Spiegel.

Jan Bogatko zauważa, że u naszego zachodniego sąsiada coraz więcej osób zaczyna łamać obostrzenia. Wśród nich są też polscy mieszkańcy niemieckiej części Zgorzelca. Od Szczecina po Nysę Łużycką trwają po niemieckiej stronie granicy protesty Niemców przeciw zamknięciu granicy.

Niemniej jednak większość obywateli Niemiec nie jest za zniesieniem obostrzeń. Albowiem pragną szybko zakończyć pandemię. Niemcy zamówili 6 mln maseczek z Kenii. Jednak nie nadeszły:

Władze padły ofiarą sprytnych oszustów.

W niemieckiej prasie ostatnim czasem dużo się pisze o Polsce. Słowa naszych sąsiednich dziennikarzy nie są dla nas przychylne.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.