Papież Franciszek, ustalenia synodu amazońskiego, Pachamama i my / Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Musimy bardzo intensywnie modlić się za naszych kapłanów. Żarliwie modlić się o łaskę wiary dla nich. Zamiast komentować ich nowy samochód, zamiłowanie do hazardu lub niezbyt czyste życie.

Cały mój kościół parafialny modlił się ostatniej niedzieli o światło Ducha Świętego dla papieża Franciszka. Po zakończonym synodzie amazońskim, po zamieszaniu z Pachamamą i innymi pogańskimi figurkami (wniesionymi do rzymskiego kościoła, a potem z niego wyrzuconymi przez dzielnych katolików), ksiądz proboszcz uznał, że taka dodatkowa modlitwa jest ze wszech miar wskazana.

My, chrześcijanie wszelkich obrządków, nie możemy otaczać się żadnymi pogańskimi figurami i symbolami obcej wiary. Nie możemy ich trzymać w świątyniach i własnych domach. Nie możemy także odprawiać guseł i zabobonów pod rygorem złamania 1. przykazania Dekalogu, najważniejszego przykazania naszej wiary. Bo to Pan Bóg – stwórca tego świata i człowieka – jest najważniejszy.

Był czas w moim życiu, gdy niewiele sobie z tego robiłem, koncentrując się tylko i wyłącznie na społecznym znaczeniu religii, na 7 przykazaniach z II tablicy. Ale po łasce nawrócenia, jakie mi było dane przeżyć, zrozumiałem znaczenie 3 boskich przykazań z I tablicy. I to, że bez ich stosowania w życiu te 7 z II może bardzo łatwo zostać wypłukane z treści. Jak skarpeta, z której zostaje tylko osnowa. I chociaż dalej zakładamy ją na stopę, już nie chroni przed zimnem.

Zrozumiałem, że 1.przykazanie jest najważniejsze. I dlatego pewnego jesiennego poranka wyniosłem z domu, połamałem i wyrzuciłem daleko precz wszechwidzące oko boga Re. Nie przeze mnie zresztą wniesione. Zrozumiałem, że nie jest to jedynie ładny wisiorek, pamiątka z Egiptu, nic wielkiego – ale straszne w skutkach złamanie podstawowego przykazania naszej wiary: nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną. A zaraz potem skończyło się moje 17-letnie małżeństwo.

W międzyczasie nie otrzymałem najmniejszej pomocy od instytucji kościelnych i księży, do których się o nią zwróciłem. I zostałem potraktowany jak wariat, który bełkocze coś o wierze, zamiast ratować za wszelką cenę swoje małżeństwo. To było dla mnie niesamowite doświadczenie, chyba najcenniejsze w dotychczasowym życiu. Zrozumiałem, że musimy bardzo intensywnie modlić się za naszych kapłanów. Żarliwie modlić się o łaskę wiary dla nich. Zamiast komentować ich nowy samochód, zamiłowanie do hazardu lub niezbyt czyste życie.

Zrozumiałem wreszcie, że tak zwane dobro społeczne zwyciężyło wśród kleru, a przynajmniej w jego ogromnej części. Zwyciężyła II tablica Mojżeszowa, a I została sprowadzona do rangi symbolu. Do prywatnej sprawy każdego człowieka, o której nawet nie wypada dyskutować. Bo to poniżej poziomu człowieka kulturalnego z początku XXI wieku.

Oczywiście, że nie dałem za wygraną. W nagrodę udało mi się spotkać wierzącego księdza. Wierzącego w Jedynego Boga i dostrzegającego działanie szatana – osobowego zła. Bardzo mi pomógł. I poprosił zarazem, żebym nie miał pretensji do spotkanych wcześniej dominikanów i jezuitów, bo też chcieli pomóc, ale nie wiedzieli jak. Bo nie rozumieli, na czym chrześcijańska pomoc duchowa powinna polegać. Nie musiał, bo już o tym w akcie nawrócenia zostałem powiadomiony.

Wróćmy do tu i teraz.

Niepokojące i mało chrześcijańskie są komentarze „prawdziwych” katolików oskarżających papieża Franciszka o odejście od chrześcijańskiej wiary. Większość z nich ma w swoim bagażu mało dogmatyczne życie. A przecież, zgodnie ze wskazaniem świętego Pawła, ważne jest nie co, ale kto mówi. Strzeżmy się zatem wilków w owczej skórze. I pamiętajmy, że doskonałe kłamstwo tylko minimalnie różni się od prawdy.

A co, jako chrześcijanie, powinniśmy zrobić?

Powinniśmy użyć nie miecza, który przecież w swojej osobistej obronie odrzucił nasz Zbawiciel, ale modlitwy.

Po pierwsze, za biskupa Rzymu i głowę Kościoła katolickiego papieża Franciszka. O to, żeby Duch Święty pozwolił mu znaleźć najlepszą drogę dla Kościoła w obecnych czasach.

Po drugie, za naszych kapłanów – o prawdziwą wiarę objawioną w Dziesięciu Przykazaniach i nauce Jezusa Chrystusa.

Po trzecie, o łaskę wiary dla nas samych. O to, żebyśmy nie ulegali nowoczesnym gusłom i pokusom, i żebyśmy nie bali się oskarżeń o śmieszność. I nie wstydzili się naszych przykazań, gdy inni wróżą przy nas z fusów kawy. Ale śmiało głosili Ewangelię.

Wreszcie pomódlmy się też za naszych nieprzyjaciół, odróżniając dziecko boże w nich od skłonności do grzechu. Skłonności nieobcej przecież nam samym.

Na koniec, nie martwmy się aż tak bardzo o ziemski los Kościoła. Naszą uwagę skoncentrujmy bardziej na naszym życiu i naszym zbawieniu. Całą resztę ufnie pozostawmy Panu Bogu. Amen.

Jan A. Kowalski

Bp Stephen Nyodho Ador Majwok: W Sudanie Płd. miliony głodują. Setki tys. to bezdomni. Rząd wydaje pieniądze na armię

Biskup diecezji Malakal o tragicznej sytuacji humanitarnej w Sudanie Płd., odczuwającym wciąż skutki wojny domowej, chrześcijaństwie w tym kraju i egoizmie przywódców Sudanu Płd.

Sudan Południowy jest najmłodszym państwem świata, powstaliśmy w 2011 r., po 50 latach wojny, wojny o sprawiedliwość. Sudan Południowy jest terenem chrześcijan, a Sudan bardziej muzułmanów.

Bp Stephen Nyodho Ador Majwok o trudnej sytuacji w Sudanie Południowym z powodu wojny domowej, która miała miejsce sześć lat temu. Jak krwawa była to wojna, uzmysławia to, że jak mówi, w 2013 r. doszło do sytuacji, w której w ciągu zaledwie kilku dni zginęło 2000 ludzi. Obecnie w tym afrykańskim kraju nie ma podstawowych produktów do życia. Sudańczyków Południowych jest 15 mln, z czego połowa żyje jako uchodźcy w krajach ościennych jak Etiopia, Uganda, Kenia, Sudan. Setki tysięcy ludzi nie ma dachu nad głową.

Trzeba powiedzieć bardzo głośno, że tylko w mojej diecezji w dwóch miastach: w jednym mieście jest 40 tys. żyjących pod chmurą, w następnej miejscowości 130 tys.

Bardzo wiele miejscowości, w tym ta, z której hierarcha pochodzi, zostało zniszczonych. Na dodatek jak mówi, „widzimy, że jeżeli ludzie pracują, to nie otrzymują wynagrodzeń”. Niektórzy od 3 do 5 miesięcy nie dostali ani grosza.

Połowa naszego kraju żyje jedynie od zewnętrznej pomocy z innych państw.

Biskup mówi, że „wiele osób żyje w swoich wioskach i jakoś sobie radzą”, ale inne miejsca kraju cierpią skutki wojny. Uważa, iż Polacy powinni to zrozumieć, gdyż sami w swej historii doświadczyli wojny.

My mamy ropę. Nasi rządzący  mają pieniądze z tego tytułu, których niestety używają, żeby się zbroić, a nie żeby pomóc ludziom.

Stwierdza, że przyjechał do Polski, aby upomnieć się o ludzi, którzy doświadczają wielkiej niesprawiedliwości ze strony własnego rządu. Mówi także, kiedy w Sudanie Płd. pojawili się chrześcijanie.

W 1870 r. przybyli tam misjonarze, by ewangelizować tamte kraje, Większość naszego kraju mieszkańcy to chrześcijanie, katolicy. Mamy już 7 diecezji, ale bardzo brakuje nam księży. Ze swojej diecezji mógłbym zrobić trzy, ale brakuje nam ludzi.

Biskup diecezji Malakal w metropolii Dżuba mówi, że historia chrześcijaństwa na terenach Sudanu Południowego zaczęła się „niedługo po Chrystusie”. Pierwsi chrześcijanie pojawili się w starożytnej Nubii w II w., jednak dziedzictwo chrześcijańskie zostało przerwane przez ekspansję islamu. Obecnie Kościół jest głosem cierpiących ludzi. Głos ten jest jednak słabo słyszalny przez rządzących mimo, że sam prezydent jest katolikiem.

Pamiętamy wszyscy gest papieża Franciszka, który obmył nogi naszych rządzących, po tym geście nic się nie zmieniło.

Nasz gość przypomina mocny gest papieża Franciszka z kwietnia br., który w trakcie spotkania z przywódcami Sudanu Płd. upadł im do nóg i ucałował ich stopy. Stwierdza, że niestety nie wzięli oni tego do serca, bo nic się od tego czasu nie zmieniło.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

12 księży koncelebrowało mszę św. w warszawskim więzieniu-muzeum w intencji beatyfikacji arcybiskupa Antoniego Baraniaka

Abp. Antoniego Baraniaka przesłuchiwano ponad 145 razy, a z protokołów przesłuchań wynika jedno: był do końca wierny Bogu i Kościołowi. Nikogo nie zdradził. Wierzył, że Pan Bóg jest ponad wszystko.

Jolanta Hajdasz

Msza św. w więzieniu-muzeum na Rakowieckiej w Warszawie | Fot. J. Hajdasz

Podniosła atmosfera, kilkaset osób tłoczących się na dwóch piętrach w dawnym areszcie śledczym przy Rakowieckiej w Warszawie, poruszająca homilia abpa Marka Jędraszewskiego, śpiew Antoniny Krzysztoń i ta intencja – o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego abpa Antoniego Baraniaka. A wszystko to 26 września 2019 roku, w 66 rocznicę aresztowania Prymasa Stefana Wyszyńskiego i jego sekretarza, biskupa Antoniego Baraniaka.

Przy ołtarzu – dwunastu księży obok metropolity krakowskiego; m.in. ks. Stanisław Małkowski, o. Jerzy Garda, o. Stanisław Tasiemski, ks. Tomasz Trzaska i oczywiście ks. Jarosław Wąsowicz, salezjanin, który w tym miejscu już od czerwca sprawuje co miesiąc Mszę św. w tej intencji. Wśród uczestników m.in. Zofia Pilecka-Optułowicz, córka legendarnego rotmistrza Witolda Pileckiego, Michał Lorenc, wybitny muzyk i kompozytor, Jarosław Szarek, prezes IPN, Jacek Pawłowicz, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, Sebastian Kaleta, poseł PiS, sekretarz stanu w ministerstwie sprawiedliwości, Jan Parys, były minister obrony narodowej, Paweł Piekarczyk, muzyk – i tylu innych z Poznania, Starogardu Gdańskiego, z Krakowa, Piły, Warszawy…

– Ostatnie lata pozwalają nam zrozumieć, że są sprawy, rzeczy i miejsca święte, którym trzeba przywrócić miarę, by codzienność nabrała właściwego kształtu.

Takim właśnie miejscem jest to więzienie, przesycone męczeństwem najbardziej szlachetnych bohaterów, synów i córek naszej ojczyzny. Miejsce nasiąknięte krwią, które musi wryć się w pamięć Polaków, by zrozumieli siebie i swoją odpowiedzialność za przeszłość i przyszłość – mówił w homilii abp Marek Jędraszewski, który w 1973 roku przyjął z rąk abpa Antoniego Baraniaka święcenia kapłańskie i który jest autorem wydanej 10 lat temu fundamentalnej dla przywracania pamięci o abpie Antonim Baraniaku publikacji pt. Teczki na Baraniaka. (…)

Arcybiskup podkreślił, że abp Antoni Baraniak nie opowiadał o cierpieniu, które spotkało go podczas pobytu w więzieniu. Kardynał Stefan Wyszyński dowiedział się o jego heroicznej postawie od innych więźniów. Metropolita krakowski wspomniał, że po opublikowaniu książki Teczki na Baraniaka spotkał swojego profesora, który jako jeden z nielicznych rozmawiał z abp. Antonim Baraniakiem na temat więzienia i dowiedział się, że był on m.in. przetrzymywany w ciemnym i wilgotnym karcerze, wyprowadzano go tylko po to, by podpisał tzw. lojalkę, czego nie uczynił. W więzieniu powtarzał sobie: „Baraniak, ty się nie możesz ześwinić”. Miał poczucie osobistej godności, które chciał za wszelką cenę ratować. Ratując tę godność, ratował Prymasa, Kościół i Polskę – powiedział metropolita krakowski. Przypomniał, że abp. Antoniego Baraniaka przesłuchiwano ponad 145 razy, a z protokołów przesłuchań wynika jedno: – Był do końca wierny Bogu i Kościołowi. Do niczego się nie przyznał, nikogo nie zdradził. Wierzył, że ponad wszystko jest Pan Bóg.

Na koniec spotkania głos zabrał dyrektor muzeum, Jacek Pawłowicz:

– Msza św. z okazji tej rocznicy jest wyjątkowym wydarzeniem. Jest nas tu bardzo dużo. I myślę, że jest nas więcej, niż widzimy, bo wszyscy ci, którzy siedzieli w tych celach, tu cierpieli, byli mordowani, są dziś z nami.

Cały artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Żołnierz Niezłomny Kościoła” można przeczytać na s. 1 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jolanty Hajdasz pt. „Żołnierz Niezłomny Kościoła” na s. 1 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ks. Sikoń SDB: Polscy misjonarze pokazują wspaniałą pracę i piękne świadectwa niejednokrotnie w trudnych miejscach

Ks. Roman Sikoń SDB zapowiada audycję Riksza miłosierdzia, która będzie przedstawiać życie misjonarzy. Pierwszy odcinek będzie tyczył obozu uchodźców w Ugandzie.

 

 

W najbliższy piątek w Krakowie o godzinie 15:00 rusza audycja Riksza miłosierdzia, która zabierze nas w różne strony świata, aby pokazać przede wszystkim wspaniałą pracę polskich misjonarzy i piękne świadectwa wiary niejednokrotnie w trudnych miejscach i ciężkich okolicznościach – mówi gość „Poranka WNET”.

Pierwsza audycja będzie mówiła o obozie uchodźców na północy Ugandy, gdzie pracują współbracia salezjanie. Starają się oni pomagać młodzieży, która z powodu wojny domowej w Sudanie Południowym, musiała uciekać do swoich domów.

Jest to obóz, który w tej chwili liczy ok. 50-ciu tys. uchodźców właśnie z Sudanu Południowego, głównie z plemienia Achioli. Sytuacja cały czas się zmienia, codziennie przyjeżdżają nowe autobusy z punktu przejściowego na granicę z Ugandą, gdzie przewożeni są uchodźcy. „Z drugiej strony trzeba zagwarantować ludziom w miarę normalne życie, więc powstał obóz, a my jako salezjanie wypełniamy swoją misję” – zaznacza salezjanin.

Obok obozu powstała szkoła zawodowa, którą prowadzą salezjanie dla młodzieży sudańskiej. Młodzież uczy się zawodów, które będą im potrzebne w ich realiach wtedy, kiedy wrócą do swojej ojczyzny. Jest to mechanika dotycząca małych motocykli, które są podstawowym środkiem transportu dla wielu ludzi. Jest tam również szkoła rolnicza, uczymy krawiectwa i fryzjerstwa.

Trzeba pomóc człowiekowi podnieść go w górę za pomocą dania mu tych umiejętności zawodowych, które pozwolą mu w przyszłości dawać sobie radę w życiu – podkreśla rozmówca.

Jak dodaje: Nasze zgromadzenie na całym świecie liczy 16 tys. współbraci. Trudno nam nieraz określić, jakie są nasze tereny misyjne. Byliśmy w wielu miejscach na świecie, chcemy powiedzieć, aby duch misyjny panował wszędzie. 

M.N.

Relacja uczestnika I Marszu Życia Polski i Polaków w Oświęcimiu i uroczystości ku czci św. Maksymiliana Kolbego

Aby wnieść polskie flagi na teren obozu, organizator musiał negocjować z dyrekcją muzeum, jakby nie należało ono do Polski. Czyżby w dalszym ciągu obóz był w posiadaniu nazistów, którzy go wybudowali?

Andrzej Karczmarczyk

Zachęcony informacją o corocznie odbywających się uroczystościach na terenie niemieckiego obozu zagłady Auschwitz pod Oświęcimiem, związanych z męczeńską śmiercią św. Maksymiliana Kolbego, postanowiłem wziąć w nich udział. (…)

Wieczorem dotarłem do oratorium salezjańskiego w Oświęcimiu, z którego następnego dnia rano miała wyruszyć w marszu z różańcem grupa wiernych na Mszę do Auschwitz – miejsca uświęconego krwią w przeważającej części polskich obywateli. Marsz ten, pod nazwą Marsz Życia Polonii i Polaków, został zorganizowany – w tym roku po raz pierwszy – przez Witolda Gadowskiego przy współpracy z salezjanami.

Poranek dnia następnego przywitał nas deszczową pogodą, która nie przeszkodziła w uformowaniu się kolumny wiernych w liczbie około pięciu tysięcy osób (tyle zarejestrowało się u organizatora) i z różańcami w rękach, pod bacznym okiem przychylnej policji ruszyła w kierunku obozu.

Różaniec prowadzili podczas marszu ks. prof. Tadeusz Guz i ks. Stanisław Małkowski. Tradycyjnie co roku ulicami miasta przechodzą tego dnia pielgrzymi z kościoła Maksymiliana Kolbego na Osiedlu Chemików, a także pielgrzymka z kościoła franciszkanów w Harmężach. Wszyscy pielgrzymi utworzyli jedną kolumnę i połączyli się we wspólnej modlitwie, idąc na Mszę św. poświęconą uczczeniu 78 rocznicy narodzin dla Nieba św. Maksymiliana Marii Kolbego.

Fot. A. Karczmarczyk

Ołtarz polowy został ustawiony na placu apelowym obozu, w sąsiedztwie bloku 11, tego samego, w którym w celi głodowej 14 sierpnia 1941 roku zastrzykiem fenolu został zabity polski franciszkanin. Święty Maksymilian Maria Kolbe został wyniesiony na ołtarze w 1971 roku, a rok później odznaczony Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari. Uchwałą Senatu Rzeczypospolitej Polskiej rok 2011 (70 rocznica śmierci) był rokiem Świętego, a za św. Janem Pawłem II dodatkowo został patronem trudnych czasów. Eucharystii przewodniczył metropolita krakowski arcybiskup Marek Jędraszewski, a wśród koncelebransów byli także arcybiskup Bambergu Ludwig Schick, biskup pomocniczy diecezji bielsko-żywieckiej bp Piotr Greger i bp Kazimierz Górny, były proboszcz parafii św. Maksymiliana w Oświęcimiu. (…) Na zakończenie uroczystości religijnych zgromadzeni wierni spontanicznie odśpiewali Hymn Polski i Rotę, po czym spokojnie rozeszli się.

Po mszy uczestnicy Marszu Życia Polonii i Polaków byli zaproszeni na teren oratorium, by tam wspólnie spędzić pozostałą część dnia. Organizatorzy przedsięwzięcia zapewnili nam w pierwszej kolejności smaczny posiłek, a potem oglądaliśmy występy zaproszonych artystów. (…) Następnego dnia, 15 sierpnia, odbył się kolejny marsz do miejsca zamordowania przez Niemców 140 000 Polaków, których upamiętnienia trudno doszukać się w miejscu ich kaźni. Ten dzień rozpoczął się Mszą św. w położonym obok Zakładu Salezjańskiego im. Księdza Bosko Sanktuarium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych.

W przepięknych murach wypełnionych po brzegi uczestnikami, tak że trudno było znaleźć miejsce stojące, odbyła się Eucharystia celebrowana przez ks. prof. Tadeusza Guza, a po jej zakończeniu na ulicy przed sanktuarium uformowała się kolumna marszowa.

Tego dnia maszerujący nieśli biało-czerwone flagi na specjalnych drzewcach z rurek PCV (pod tym warunkiem dyrektor muzeum Auschwitz zezwolił nam na wejście z polskimi flagami na teren obozu).

Część uczestników była ubrana w czerwone lub białe koszulki specjalnie na tę okoliczność przygotowane przez organizatorów. Takie koszulki założyliby wszyscy, lecz nie spodziewano się tak wielkiej liczby uczestników: około 2 tysiące przedstawicieli Polonii z różnych zakątków świata i 3 tysiące Polaków z kraju – tyle było osób zarejestrowanych.

Jak się szacuje, około tysiąca osób, które dołączyły w czasie trwania marszu, nie zdążyło się zarejestrować.

Biało-czerwona fala maszerowała po ulicach Oświęcimia w kierunku miejsca pamięci pomordowanych przez oprawców niemieckich, czyli niemieckiego obozu koncentracyjnego i zagłady. Przed bramą wejściową wszyscy uczestnicy zostali sprawdzeni – tak jak sprawdza się pasażerów na lotniskach – zanim pozwolono im wejść do środka. Procedury przy wejściu obowiązywały, mimo towarzyszącej marszowi licznej ochrony policji i firmy ochroniarskiej. Obowiązkiem tych służb było nie tylko zapewnienie bezpieczeństwa, lecz eliminacja ewentualnych prowokacyjnych zachowań uczestników marszu.

Fot. A. Karczmarczyk

Zdumiewające są procedury praktykowane przy wejściu, a szczególnie utrudnienia we wniesieniu przez uczestników zorganizowanej uroczystości polskich flag narodowych. Aby uzyskać pozwolenie na wniesienie polskich flag, organizator musiał negocjować z dyrekcją obozu, tak jakby nie była to instytucja polska. Czyżby w dalszym ciągu obóz był w posiadaniu nazistów, którzy go wybudowali? Uczestnicy marszu w spokoju i zadumie udali się pod Ścianę Straceń. Tam złożono symboliczną wiązankę kwiatów i zapalono znicz pamięci. Odśpiewano Hymn Polski i Rotę.

Po opuszczeniu obozu marsz został rozwiązany. Część uczestników podążyła do oratorium salezjańskiego, gdzie znów zastali atrakcyjny posiłek, w serdecznej atmosferze mogli wypocząć

Cały artykuł Andrzeja Karczmarczyka pt. „Zaprosił mnie św. Maksymilian Maria Kolbe” można przeczytać na s. 6 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Andrzeja Karczmarczyka pt. „Zaprosił mnie św. Maksymilian Maria Kolbe” na s. 6 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Abby Johnson: Polska musi pozostać silna, a jej Kościół piękny. Tego potrzebują katolicy na całym świecie!

– Kiedy ludzie myślą o Kościele katolickim, do głowy przychodzi Watykan, Rzym. Dla wielu jednak wspólnota ta kojarzy się z Polską. Kraj ten musi pozostać silny – mówi Abby Johnson.

 

 

Abby Johnson, główna bohaterka filmu “Nieplanowane”, której rolę w amerykańskiej produkcji odegrała Ashley Bratcher, opowiada o okolicznościach, w jakich zrezygnowała z pracy w jednej z klinik Planned Parenthood, by następnie stać się gorącym przeciwnikiem aborcji. Początkowo kobieta myślała, że będzie pracować we wspomnianej organizacji aż do emerytury. W tamtym czasie była z siebie bardzo dumna – szybko awansowała, by ostatecznie zostać jedną z najmłodszych w kraju dyrektorek giganta wykonującego aborcje. Abby Johnson wierzyła wtedy, że poprzez swoją pracę pomaga kobietom, dając im możliwość rozwoju czy zdobywania wykształcenia. Pewnego razu kobieta została poproszona o asystowanie przy aborcji przeprowadzanej z użyciem USG. Dziecko, którego miano się pozbyć, miało 13 tygodni, a jego ciało było już wykształcone. Na monitorze dyrektorka Planned Parenthood ujrzała, jak dziecko walczy o życie, uciekając przed narzędziami zabiegowymi. Abby Johnson zrozumiała wtedy, że musi odejść z organizacji, że nie stoi po właściwej stronie.

Kobieta dzieli się również swoim przesłaniem skierowanym do Polaków.

Kiedy ludzie myślą o Kościele katolickim, do głowy przychodzi Watykan, Rzym. Ale dla wielu z nas Kościół katolicki kojarzy się z Polską, z pięknem polskiego Kościoła. Polska musi pozostać silna. Polacy muszą dawać świadectwo wiary na każdym kroku.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Czeka nas schizma w Kościele? Ks. Isakowicz-Zaleski: Papież inicjuje rzeczy, które mogą grozić jedności Kościoła [VIDEO]

Co się stało na synodzie amazońskim i jak grozi to jedności Kościoła oraz jak realna jest to groźba, mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Po raz pierwszy to papież inicjuje rzeczy, które mogą grozić rozbiciem Kościoła na różne społeczności lokalne. To nadinterpretacja Soboru Watykańskiego II, który wprowadził języki narodowe do liturgii

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski o synodzie amazońskim, w którego obliczu trzeba przypomnieć, czym jest Kościół i jaka jest jego rola. Jest on zaś powołaną do życia przez Jezusa Chrystusa wspólnotą ochrzczonych prowadzącą ludzi do zbawienia. Zgodnie z dogmatem, kieruje nim Duch Święty. Obecnie jednak, jak mówi duszpasterz Ormian, Kościołowi grozi schizma ze względu na działania papieża, o którego opamiętanie należy się modlić. Duchowny krytykuje skupienie się Kościoła wokół spraw ekologicznych:

Tworzenie kategorii grzechu ekologicznego to pewna uległość wobec tendencji czysto świeckich […] Kościół nie jest od tego […] Nie powinien ulegać tej presji.

Jak mówi, „synod przestawił akcenty, skupił się na rzeczach, które nie są problemami Kościoła”.  Naszego gościa razi, że synod skupił się nie na człowieku, a na ekologii. Ta ostatnia jest ważna, ale nie troska o nią nie jest priorytetem Kościoła. Wystarczyłoby, żeby była wspomniana w trzech ze 120 punktów synodalnych, a tymczasem jest wciąż powracającym motywem. Problemów mieszkańców regionu Amazonii nie można zaś sprowadzić do kwestii ochrony środowiska.

Ekologia to jest jeden gigantyczny problem, wokół którego cały synod się kręci, natomiast w ostatnich punktach rzeczy, które rodzą jeszcze większe wątpliwości.

Ks. Isakowicz-Zaleski widzi także zagrożenia ze strony chęci: wyświęcania mężczyzn żonatych, wznowienia dyskusji na temat święcenia kobiet, wdrożenia obrządku amazońskiego. W pierwszym wypadku podkreśla różnicę między obrządkami wschodnimi, w których od pierwszych wieków chrześcijaństwa wyświęca się na kapłanów żonatych mężczyzn a wprowadzanymi zmianami.

Tutaj, mówiąc o Indianach i ich niedoli wprowadza się coś, co zostanie zaraz przerzucone na cały Kościół. Szereg biskupów niemieckich, który brał udział w synodzie, czeka tylko na to, że księża żonaci pojawią się na terenie Niemiec.

Kolejnym problemem jest powrót do dyskusji o diakonacie kobiet, podczas, gdy św. Jan Paweł II zamknął definitywnie kwestię wyświęcania kobiet  w 1994 r., wypowiadając się z urzędu w sposób nieomylny. Skutkiem tego może być kolejna schizma na łonie Kościoła.

Jest ogromne niebezpieczeństwo schizmy, bo święcenia kobiet nie zostaną przyjęte przez ogromną większość wiernych i Kościołów lokalnych i to doprowadzi do rozłamu.

Historyk Kościoła podkreśla, że „Kościół jest pewną tradycją” i nie może być tak, że zmienia się dogmaty wraz ze zmianą papieża. Tworzony obrządek amazoński jest przykładem oderwania od tradycji, gdzie zamiast sankcjonowania tworzącego się przez dziesięciolecia obrządku, mamy sztuczne tworzenie obrządku za biurkiem.

To poważny krok w stronę protestantyzacji Kościoła, każdy kościół lokalny będzie mógł stworzyć własną liturgię, już nie ma pewnych dogmatów, to jest odwrotny proces niż wspomniane Kościoły wschodnie, tutaj rozwój będzie za zielonym biurkiem.

Ks. Isakowicz-Zaleski podkreśla, że trzeba się modlić, gdyż „jeśliby Ojciec Święty, nie daj Boże, wprowadził do adhortacji te rzeczy, to już wiadomo, że będzie totalny rozłam i będziemy sklejać to przez wieki”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Ks. Boguszewski: Trzeba otworzyć serca

Na początku „Tygodnia solidarności z Kościołem prześladowanym” dyrektor warszawskiego biura fundacji „Pomoc Kościołowi w potrzebie” mówi o warunkach życia chrześcijan na Bliskim Wschodzie i w Afryce.

Ksiądz Mariusz Boguszewski wypowiada się na temat  pogarszającej się sytuacji chrześcijan w Etiopii, którzy są ofiarą konfliktu na szczytach władzy w tym kraju. Mówi również o dramatycznej sytuacji humanitarnej w Sudanie Południowym, w tym o udziale dzieci w mającym tam miejsce konflikcie zbrojnym. Opowiada powziętym przez fundację „Pomoc Kościołowi w potrzebie” zamiarze przybliżenia Polakom realiów tego niedawno powstałego kraju. Dyrektor warszawskiego biura fundacji podkreśla, że działania podejmowane przez społeczność międzynarodową na rzecz poprawy sytuacji prześladowanych chrześcijan są dalece niewystarczające.

Mówiąc o obecności chrześcijan w Ziemi Świętej, ks. Boguszewski stwierdza, że jest ona ich naturalnym prawem, a nie „luksusem”. „Oni od zawsze tam byli”- przypomina.  Przedstawiciel fundacji „Pomoc Kościołowi w potrzebie”  nie ma wątpliwości:

Jesteśmy w stanie pomóc tym ludziom.

Duchowny stwierdza, że walka z głodem w Sudanie Południowym jest obecnie największym zadaniem dla organizacji pomocowych, w tym dla fundacji „Pomoc Kościołowi w potrzebie”. Wskazuje, iż taki cel wyznaczony został przez samego papieża Franciszka.

A.W.K

Francja: Obrabowano katedrę wpisaną na listę UNESCO

Zbigniew Stefanik mówi o ataku rabunkowym na katedrę w Oloron- Saint-Marie, w którym wykradziono średniowieczne monety i inne cenne przedmioty.

Trzy zamaskowane osoby staranowały drzwi do katedry, używając jako tarana Peugeota 106 i zrabowało ją.

Zbigniew Stefanik o niedawnym ataku na chrześcijańską świątynię we Francji. Wszystko wskazuje, że nie miał on charaktery ideologicznego lub religijnego, lecz rabunkowy. Jak mówi nasz korespondent, „dzisiaj w nocy ok. 2 nad ranem żandarmeria dostała zgłoszenie o ataku na katedrę wpisaną na listę UNESCO”. W wyniku starannie przeprowadzonej akcji rabunkowej skradziono „kilkaset złotych monet” i inne wartościowe rzeczy. Wspomniane monety pochodziły z wystawy złotych monet z okresu średniowiecza, jaka była prezentowana w świątyni. Stefanik przypuszcza, że złodzieje mogli dostać zlecenie na te monety.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Gajowy: Państwo świeckie w Libanie to utopia. Gdyby je wprowadzić, to Liban stałby się państwem muzułmańskim

Kazimierz Gajowy i Paweł Rakowski o nowych protestach w Libanie i problemach z tym związanych oraz postulacie wprowadzenia w Libanie państwa świeckiego.

Kazimierz Gajowy i Paweł Rakowski opowiadają o sytuacji w Libanie, gdzie prezydent Libanu Michel Aoun zobowiązał się do stworzenia rządu ekspertów, mającego zastąpić gabinet Saada Haririego. Przypominamy, że ten rząd podał się do dymisji we wtorek wskutek wielkich demonstracji. Wobec czego protestujący zakończyli manifestacje i złożyli barykady. Wszakże nie na długo. Jak zauważa Gajowy, na wiecu poparcia dla prezydenta Aouna, jego zięć wypowiedział słowa, które rozjuszyły niedawnych demonstrantów:

Dżubran Bassil powiedział w którymś momencie bardzo głupie zdanie: „wiecie, kto budował barykady-warchoły”.

W niedzielną noc zostały na nowo zamontowane na libańskich ulicach, w tych samych miejscach, co wcześniej. Banki otwarte na jeden dzień, znów są zamknięte, co jest uciążliwe nie tylko dla klientów prywatnych, ale też dla zakładów pracy. Zawieszona została amerykańska pomoc dla libańskiego wojska.

Pewnej grupie młodzieży zaświtał pomysł na państwo świeckie.

Nasi rozmówcy ponadto mówią o utopijnej wizji części chrześcijan w Libanie. Chcą państwa świeckiego. Obecnie Liban to tzw. demokracja wyznaniowa, gdzie „wszystkie mniejszości muszą się dogadać”. Stanowiska państwowe i miejsca w parlamencie są podzielone tak, by zachowana była równowaga między głównymi grupami religijnymi kraju. Odejście od tego systemu na rzecz nieograniczonej demokracji oznaczałoby, jak zauważa Rakowski, że „będziemy mieli odwzorowanie Islamskiej Republiki Iranu”. Tego ostatniego pragnie kierowany przez Hassana Nasrallaha Hezbollah. Z tezą swego przedmówcy zgadza się Kazimierz Gajowy, stwierdzając, że postulat świeckiej demokracji jest „czymś absolutnie nieprzemyślanym” i wynikiem zapatrzenia demonstrantów w Europę, w której Liban jednakże nie leży.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.