Prof. Nowak: Agnieszka Holland występuje jako arystokratka. Jej słowa wyrażają stalinowski sposób myślenia

Prof. Andrzej Nowak elitarystycznej mentalności establishmentu III RP i tym jak myślą one o Polsce, potrzebie równowagi między interwencjonizmem a inicjatywą prywatną i szkodliwości reformy Gowina.

Prof. Andrzej Nowak odnosi się do słów reżyserki Agnieszki Holland, która w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” oznajmiła, że należy odebrać czynne prawa wyborcze mężczyznom w Polsce na jakieś 12 lat:

Jest to stalinowski sposób myślenia. Należy wziąć to pod uwagę podczas głosowania 13 października. Jest wyrazicielką poglądów rdzenia tych, którzy chcą odebrać władzę PiS.

„Agnieszka Holland występuje jako arystokratka” – mówi historyk, dodając, że „nawet Radziwiłłom nie śniło się o takim poczuciu swojego miejsca w społecznej strukturze, do którego chamy nigdy nie powinny być dopuszczone”.

Ponadto prof. Nowak krytykuje list trzech byłych prezydentów Polski. W jego przekonaniu wyraża on jedność środowiska, które uważa, że nasz kraj „powinien być ścisłą kontynuacją PRL” i „nie powinien stawiać przed sobą ambitnych celów” zadowalając się rolą „biednego wschodniego sąsiada” silnych krajów Europy Zachodniej. Wyrazem takiego myślenia o Polsce są jego zdaniem słowa Emmanuela Macrona, który niedawno powiedział, że Polska blokuje wszystko w sprawie europejskiej polityki klimatycznej. W słowach prezydenta Francji dopatruje się „elementu histerii, że Polska może mieć własne zdanie”. Dawne państwa kolonialne przez dekady zatruwające atmosferę, nie chcą by  kraje, które w XIX i część XX w. nie były suwerenne, teraz je doganiały.

Chciałbym, żeby solidna, dobra formacja wolnorynkowa była w sejmie.

Gość „Poranka WNET” opowiada o problemie napięcia między konieczną jego zdaniem dla modernizacji kraju aktywnością państwa w gospodarce a ryzykiem stłamszenia inicjatywy prywatnej. Mówi, że trzeba szukać złotego środka między czystym etatyzmem a całkowicie wolnym rynkiem. Jednocześnie ubolewa, że w parlamencie prawdopodobnie nie znów nie znajdzie się jednoznacznie wolnorynkowa siła polityczna. Przypuszcza, że Janusz Korwin-Mikke oraz inni liderzy Konfederacji Wolność i Niepodległość doprowadzą przez swoje kontrowersyjne wypowiedzi, że ich formacja polityczna nie przekroczy progu wyborczego.

Uważam tę reformę za katastrofę dla polskiej humanistyki.

Historyk  krytykuje także reformę szkolnictwa wyższego autorstwa wicepremiera Jarosława Gowina. Według prof. Andrzeja Nowaka skutkiem tych zmian jest jeszcze większe zbiurokratyzowanie uczelni oraz zepsucie poziomu humanistyki, która dostosowując się do wymagań, jakie stawia przed nią humanistyka amerykańska i zachodnioeuropejska, będzie musiała pisać o tym, co ona chce i jak ona chce. Oznacza to ideologizację w duchu skrajnie lewicowym.

Wystarczy tylko chcieć mówić prawdę […] [Udowodnił] to, że Kościół możne tak wiele w obronie natury ludzkiej.

Ponadto odnosi się do listu metropolity krakowskiego abpa Marka Jędraszewskiego, który skomentował w nim działanie środowisk LGBT i wskazał na zagrożenia, jakie niesie ze sobą ideologia gender.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Prof. Jan Duda: Abp Jędraszewski ostrzega przed ideologią gender, która kusi człowieka wolnością bez odpowiedzialności

Prof. Jan Duda o tym, czemu zagraża nam ideologia gender i o roli, jaką rządzący mają w obronie społeczeństwa przed zjawiskami patologicznymi oraz o tym, jak ocenia swojego syna jako Prezydenta RP.

Prof. Jan Duda odnosi się do listu metropolity krakowskiego abpa Marka Jędraszewskiego, który skomentował w nim działanie środowisk LGBT i wskazał na zagrożenia, jakie niesie ze sobą ideologia gender.

Jest to najzwyczajniejsze przypomnienie, że w nauce Kościoła Katolickiego występuje pojęcie grzechu. Grzech zagraża człowiekowi, zawsze szkodzi człowiekowi. Przypomina, że 6.i 9. przykazanie obowiązuje. Niebezpieczne jest eksperymentowanie ze swoją seksualnością.

Kandydat na senatora podkreśla, że trzeba odróżnić LGBT, czyli środowiska, które „były zawsze”, od ideologii gender.

Ks. abp ostrzega przed ideologią. […] Słowa tej ideologii brzmią jak słowa węża w raju; „tak próbuj, nie przejmuje się, będziesz szczęśliwy”.

Zdaniem prof. Dudy list hierarchy jest także przestrogą dla tych, którzy chcieliby szukać oparcia w środowiskach LGBT i szukać w ich ramach osobistego szczęścia. Środowiska te bowiem„nie są tak łagodne, jakby się wydawało”.

Ponadto komentuje treść listu trzech byłych prezydentów Polski: Aleksandra Kwaśniewskiego, Lecha Wałęsy oraz Bronisława Komorowskiego. Zaznacza, że listu nie czytał, więc nie może się na jego temat całościowo wypowiadać. W liście tym możemy przeczytać, że:

Trzynastego października nie czekają nas normalne wybory, lecz takie, które zadecydują, czy Polska będzie demokratycznym państwem prawa, czy też będzie nadal staczała się w kierunku autorytarnej dyktatury. Demokratyczna większość w Senacie może okazać się kluczowa.

Gość „Poranka WNET” stwierdza, że istnieją jego zdaniem trzy główne obszary działalności państwa. Pierwszym jest budowa struktur prawnych, administracyjnych, infrastruktury itd. Drugim bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne, a trzecim „przeciwdziałanie zjawiskom szkodliwym dla społeczeństwa”. Słowa o zmierzaniu ku autorytaryzmowi traktuje jako odrzucenie tego ostatniego zadania rządzących.

Ktoś upatruje w próbach przeciwdziałania zjawiskom negatywnym niewątpliwie, jakim jest osłabienie rodziny, a więc krzywdzenia dzieci, autorytaryzmu. W imię czego jest to robione?

Prof. Duda podkreśla, że „obserwujemy bardzo niekorzystne zjawisko kryzysu rodziny”. Wynikiem tego kryzysu jest to, iż „dzieci cierpią na tym, że kwestionujemy potrzebę stabilności rodziny”.

Ojciec polskiego prezydenta mówi o tym, jak ocenia prezydenturę swojego syna. Stwierdza, że jego zdaniem Andrzej Duda realizuje swoją misję jako prezydent, tzn. dba o wizerunek Polski za granicą i działa na rzecz łączenia Polaków. Dodaje, że stara się być obiektywnym w swoich ocenach: „inaczej odbieram syna, kiedy siedzę z nim przy stole, a inaczej kiedy oglądam go w telewizji”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!


K.T./A.P.

 

Gladiatorzy, widzowie i ja – Wejść głębiej – audycja Katarzyny Szczepanek z 29 września 2019 r.

Dlaczego podglądamy ludzką tragedię? Czego pragniemy? Kim jesteśmy? Ta audycja rozpoczyna krótki cykl na temat obojętności.

Najważniejszym poruszanym w niej wątkiem jest zamiłowanie ludzi do podglądania tragedii, która dotyka innych: czy to na ekranie telewizora, czy to w życiu. Drugi ważny wątek to pogoń przez życie, bez oglądania się na ludzi wokół, ku zwycięstwu za wszelką cenę.

Inne audycje z cyklu znajdziesz tutaj.

Bój o Dom Kombatanta Polskiego im. gen. Władysława Andersa – audycja specjalna Krzysztofa Skowrońskiego

Dom Kombatanta Polskiego przez lata służył polskim emigrantom zarówno pomocą biurokratyczną, edukacyjną i religijną. Jednak w czerwcu 2019 roku dom został zamknięty.

Kaplica wolnomularzy, problem własności, a także pragnienie utrzymania polskiej tożsamości wśród polskiej emigracji – te tematy łączy w sobie Dom Kombatanta Polskiego im. gen. Władysława Andersa, który odwiedzili Krzysztof Skowroński i Lech Rustecki. Właśnie generał Anders postanowił przekazać część polskich pieniędzy, aby Stowarzyszenie Polskich Kombatantów mogło wejść w posiadanie własnego budynku. Historię sporu o przyszłość tego niezwykłego miejsca opowiedzieli:

Barbara Jasiak – prezes stowarzyszenia Rodzin Polskich i Polsko-Francuskich,

Agnieszka Bonefua – prezes komitetu obrony Domu Kombatanta,

Tadeusz Walendzik – Stowarzyszenie Polskich Kombatantów i Ich Rodzin,

Edmund Blicharczyk – Stowarzyszneie Polskich Kombatantów i Ich Rodzin, Paryż.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

George Soros. Dlaczego miałby nagle wziąć na siebie los ludzkości? / Rafał Karpiński, „Kurier WNET” 63/2019

Co prawda nie ma ani armii, ani policji politycznej, ale nacisk ekonomiczny, medialny oraz kulturowy prowadzi wprost do narzucenia społeczeństwom „wartości”, których w inny sposób by nie przyjęły.

Rafał Karpiński

Soros

Omówienie książki Andreasa von Rétyiego George Soros. Najniebezpieczniejszy człowiek świata, Biały Kruk 2016

W Polsce i na Węgrzech od lat trwa dyskusja na temat roli we współczesnym świecie Georga Sorosa. Jedni uważają go za dobroczyńcę ludzkości, który dużą część swojego, liczonego w dziesiątkach miliardów dolarów majątku przeznaczył na rozwój demokracji poprzez sieć organizacji pozarządowych. Inni widzą w nim cynicznego gracza, który wykorzystuje finansowane przez siebie NGO’sy do tworzenia chaosu i destabilizacji, aby na tym zarobić kolejne miliardy.

Polska była pierwszym krajem z sowieckiej strefy wpływów, w którym George Soros założył fundację należącą do światowej sieci Open Society. W 1988 roku w Warszawie powstała Fundacja Batorego. Na Węgrzech zaś George Soros przyszedł na świat i Węgry były pierwszym krajem skąd, na skutek działalności prawnej i politycznej rządu Viktora Orbána, organizacja Sorosa Uniwersytet Środkowoeuropejski – wycofała się.

Soros – człowiek, który „książkowo” zrealizował amerykański sen – od pucybuta do milionera, finansowy geniusz, który rozbił bank Anglii i na tej operacji zarobił ponad miliard dolarów, od dziesiątków lat pozostaje w centrum zainteresowania mediów jako członek klubu najbardziej wpływowych ludzi świata. On sam umiejętnie podsyca to zainteresowanie.

Ile w tym wszystkim realnego wpływu na bieg rzeczy, a ile kreacji i pychy? Jaki wpływ na przemiany ostatnich 30 lat w naszej części świata – Europie Środkowowschodniej, a w szczególności w Polsce i na Węgrzech – miał George Soros? Na te i wiele innych pytań dotyczących tej postaci spróbował odpowiedzieć niemiecki dziennikarz Andreas von Rétyi w książce wydanej w Polsce przez Białego Kruka pt. George Soros. Najniebezpieczniejszy człowiek świata. Kim zatem jest człowiek, który może decyduje o naszym życiu?

Trudno podejrzewać von Rétyiego o jakąkolwiek sympatię do opisywanej postaci. Tym bardziej, że rozdział o dzieciństwie i młodości Sorosa otwiera ilustracja przedstawiająca obraz niemieckiego malarza Michaela von Zichy’ego pt. Triumf demona zniszczenia. Wątek destrukcji i wywoływania chaosu jako „Sorosowej” metody zdobywania fortuny przewija się przez całą książkę.

George Soros przyszedł na świat w Budapeszcie w zamożnej żydowskiej rodzinie jako Geörgy Schwartz. Jego ojciec Tivadar Schwartz był znanym prawnikiem, pisarzem i esperantystą. Miał niekonwencjonalne spojrzenie na świat, a także niezwykłe doświadczenia życiowe. Podczas I wojny światowej dostał się do rosyjskiej niewoli i został wywieziony na Syberię, skąd uciekł akurat w takim momencie, by stać się świadkiem sowieckiej rewolucji.

Tivadar zmienił nazwisko rodziny w roku 1936 na Szorosz, co w esperanto oznacza „dotrzeć do góry” „wznosić się”. Był to symboliczny sposób na wyzwolenie się z tradycji, religii i w ogóle żydowskości jako takiej, która dla obojga rodziców sześcioletniego Geörga stanowiła swoisty stygmat. Mimo takich zabiegów i wolnomyślicielskich poglądów państwa Szoroszów ich syn, gdy poszedł do szkoły, mógł być przyjęty tylko do klasy żydowskiej.

Dzieciństwo i wczesna młodość Sorosa przypadła na czas II wojny światowej. To w jej tyglu ukształtowała się zasadnicza część osobowości przyszłego miliardera. Na formowanie młodego człowieka przemożny wpływ miał także jego ojciec. „Mimo wymaganego w jego zawodzie szacunku dla praw i zasad, doświadczenie życiowe nauczyło go, że w czasach wielkich przewrotów niektóre po prostu przestają obowiązywać. Wówczas liczyło się przede wszystkim zwykle przetrwanie”. To pozwoliło Tivadarowi nie czuć się ofiarą nazistowskiego terroru. Zresztą jako człowiek zapobiegliwy zabezpieczył rodzinę. Dla porządku należy przypomnieć, że Węgry były w sojuszu z Trzecią Rzeszą aż do roku 1944, a niemiecka okupacja rozpoczęła się nad Dunajem dopiero w marcu tego roku.

Wspomnienia Sorosa z tego okresu mogą szokować. W wywiadach udzielanych wiele lat po wojnie wspominał ten okres jako „czas wielkiej przygody”: „Czternastoletni chłopiec, który mógł przeżyć tak wyjątkowy czas pod nadzorem swojego ojca, którego podziwiał. To wszystko było bardzo ekscytujące.

Tivadar Szorosz był rzeczywiście człowiekiem nieprzeciętnym. Mimo okupacji (rodzina mieszkała już wtedy w ukryciu), przesiadywał całe godziny w kawiarniach na rozmowach z niemieckimi żołnierzami i urzędnikami. Zdarzyło się nawet, że pocieszał niemieckiego oficera, który żalił się, jak bardzo ciąży mu praca przy przygotowywaniu węgierskich Żydów do deportacji. Szorosz senior, wykorzystując swoje nieprzeciętne talenty interpersonalne oraz pieniądze, załatwił synowi opiekę urzędnika z węgierskiego ministerstwa rolnictwa. Dzięki temu młodzieniec nie tylko mógł udawać chrześcijanina, ale dostał pracę w ministerstwie u boku mentora. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że György pracował przy konfiskacie żydowskiego mienia.

„Steve Kroft, amerykański weteran wojny w Wietnamie i ceniony dziennikarz, wieloletni korespondent programu »60 Minutes«, przeprowadził wywiad z Sorosem 20 grudnia 1998 roku. Podczas gdy w tle pokazywano oryginalne nagrania filmowe z deportacji, Kroft pyta: – Widział pan, jak ogromne ilości ludzi transportowano do obozów śmierci? Soros odpowiada: – Tak, miałem czternaście lat i powiedziałbym, że wówczas ukształtował się mój charakter. (…)

W tej rozmowie Soros potwierdził, że „pomagał w konfiskowaniu mienia żydowskiego”. (…) – Czy było to trudne? – Nie, wcale nie. Być może jako dziecko widzi się… być może widzi się powiązania. Ale to było… to nie sprawiało żadnego problemu… żadnego problemu. – Żadnego poczucia winy? – dopytuje Kroft. – Żadnego – odpowiada Soros krótko i zwięźle”.

Ten cytat wydaje się mówić o Georgy’u Sorosu więcej niż wszystkie laudacje na jego cześć wygłoszone podczas nadawania mu licznych doktoratów honoris causa światowych uniwersytetów.

Wojna się skończyła. Węgry zostały wyzwolone przez Armię Czerwoną i wkrótce zaczęły być wchłaniane przez sowieckie imperium. Młody Soros był wówczas zafascynowany dwoma państwami: Wielką Brytanią i Związkiem Sowieckim. Anglia pociągała go, bo wraz z rodziną spędzał długie godziny na słuchaniu radia BBC. Sowieci – bo byli zwycięzcami, byli potężni. Tivadar, mając osobiste doświadczenia z rewolucyjnej Rosji, pomógł synowi dokonać właściwego wyboru. Decyzja zapadła – wyjazd do Anglii. I znowu pomysłowość, upór i spryt Szorosza seniora okazały się nie do przecenienia. Wykorzystując kolejne wyjazdy na konferencje esperanto, którego Tivadar był entuzjastą i popularyzatorem jeszcze z lat przedwojennych, udało się wysłać Geörga do Wielkiej Brytanii, z której ten po prostu nie wrócił. Tu także zmienił brzmienie nazwiska z Szorosz na Soros.

Początki przyszłego magnata finansów nie były łatwe. Młody Soros zarabiał jako ratownik na basenie i obwoźny handlarz. Wtedy też miał przeżyć doświadczenie, które wywarło wpływ na całe jego następne życie. Młodzieniec zbankrutował. Postanowił, że już nigdy w życiu nie dopuści do sytuacji, że upadnie tak nisko. Lecz drzwi do kariery wydawały się zamknięte. Nawet wpojony przez ojca upór w próbach pozyskania pracy w jakimś banku lub instytucji finansowej nie przynosił rezultatów. Jeden z bankowych menadżerów, ujęty wytrwałością młodzieńca, zaprosił go na rozmowę i wyjaśnił, że w Anglii panuje inteligentny nepotyzm, w którym posady w takich firmach, a szczególnie stanowiska kierownicze, otrzymują najzdolniejsi krewni szefów. W tej sytuacji emigrant z dalekich Węgier był na straconej pozycji.

Nawet najwięksi geniusze potrzebują trochę szczęścia w życiu. I szczęście uśmiechnęło się do Sorosa. To, co do tej pory było jego przekleństwem, stało się błogosławieństwem.

Dostał pracę w banku Singer & Friedlander, którego właścicielami – jak przystało na inteligentny nepotyzm – byli emigranci z Węgier, i do tego Żydzi. Lecz w banku zarabiał niewiele i często mylił się w rachunkach. Ciekawostką jest fakt, o którym wspominał sam Soros, że matematyka była zawsze jego piętą achillesową, co nie przeszkodziło mu zostać geniuszem operacji finansowych.

Gdy postanowił rzucić pracę w banku, kolega, Robert Mayer, zaproponował mu przeniesienie się do USA, gdzie jego ojciec rozkręcał dom maklerski i potrzebował współpracownika. Ta rozmowa zmieniła życie Sorosa na zawsze. To w firmie F.M. Mayer rozkwitł jego talent do handlu akcjami i przeprowadzania ryzykownych operacji. Zajmował się głównie papierami europejskimi. „Ograniczał się do względnie nowych i nieznanych segmentów rynku, co wymagało nieco wyczucia i gotowości do podejmowania ryzyka, stworzyło mu to coś w rodzaju pozycji monopolisty. Ponieważ na tych dziedzinach nikt się nie znał, wystarczyło mieć niewielką ilość informacji, na których można się było oprzeć. Dopiero z czasem wykształcili się specjaliści, a wtedy Soros wycofywał się z interesu. Określał się jako pre-ekspert”.

Po trzech latach przeniósł się do firmy Wertheim & Co. Był to początek wielkich zmian w Europie – powstawała Europejska Wspólnota Węgla i Stali („babcia” dzisiejszej Unii Europejskiej). W tej sytuacji Soros jako specjalista od Europy znalazł się w centrum zainteresowania największych amerykańskich rekinów w branży: „Znalazł się w centrum wydarzeń, nawet takie firmy jak J.P. Morgan i inne olbrzymy jadły mu z ręki, gdyż w końcu zaczęli potrzebować informacji o Europie, jakich mógł im dostarczyć tylko Soros”.

Po jakimś czasie prosperity na europejskie papiery skończyła się na skutek wprowadzenia przez prezydenta Kennedy’ego nowego podatku od marży, jednak Soros zdobył już w branży pozycję wysokiej klasy fachowca. Kolejnych kilkanaście lat zajęło mu już „tylko” rozwijanie kariery i zarabianie setek tysięcy dolarów. Kolejny przełom w zawodowym życiu Sorosa nastąpił w roku 1969. Wtedy, wraz z menedżerem funduszy hedgingowych Jimem Rogersem, otworzył własny interes. Rogers podobnie jak Soros lubił ryzykowne transakcje i niemal samobójcze działania. Tak powstał Soros Fund Managment, a cztery lata później sławny Quantum Fund. Do intrygującego przedsięwzięcia od początku dołączyli Rothschildowie, dorzucając swoje „trzy grosze”, czyli kilka milionów dolarów.

Osoby ciekawe wzajemnych powiązań w świecie wielkich pieniędzy i roli, jaką odgrywa tam ród Rothschildów, odsyłam do książki von Rétyiego. Autor przeprowadza tam swoiste śledztwo dziennikarskie, aby wyświetlić wzajemne powiązania finansowe i osobiste między osobami z pierwszej światowej ligi. Poszukując odpowiedzi na pytanie o przyczyny ogromnego sukcesu Sorosa na rynkach finansowych pisze, że „nie da się go wyjaśnić po prostu szczęściem, lecz prędzej dostępem do odpowiednich i unikalnych kanałów informacyjnych, zarówno w ramach zarządu, jak i prywatnie”. Tak mogło być podczas najbardziej spektakularnego wyczynu Georga Sorosa, czyli zakładu przeciwko brytyjskiemu funtowi. Był rok 1992. Europa szykowała się do wprowadzenia wspólnej waluty – euro. Soros stwierdził, że wartość funta jest zawyżona i postanowił zagrać na wycofanie brytyjskiej waluty z europejskiego systemu finansowego. Zainwestował 10 mld dolarów i rozpoczął krótkoterminowy handel na wielką skalę – kupował niemieckie marki, a sprzedawał funty. W wyniku tego ataku spekulacyjnego funt stracił w stosunku do marki 15%, a w stosunku do dolara aż 25% wartości. W efekcie Wielka Brytania wystąpiła z europejskiego systemu walutowego, kraj pogrążył się w recesji, a najwięcej stracili przeciętni brytyjscy ciułacze i emeryci. Soros zarobił na tej operacji niemal miliard dolarów i stał się niekwestionowaną gwiazdą światowej finansjery.

Tak powstał i nadal powstaje finansowe zaplecze Open Society. Ale aby poznać jego podstawy ideowe, musimy cofnąć się do wczesnych lat 50. w Wielkiej Brytanii.

Oprócz zarabiania pieniędzy największą pasją młodego Sorosa była filozofia. Jeszcze zanim zaczął studiować ekonomię na London School of Economics, przeczytał książkę sir Karla R. Poppera „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie”.

„W książce tej, która wedle słów samego Sorosa była dla niego objawieniem, Popper wskazuje na charakterystyczną cechę wspólną narodowego socjalizmu i ideologii komunistycznej: przekonanie, że jest się w posiadaniu prawdy absolutnej, a przecież wedle ludzkiej miary to iluzja. Właśnie z tego powodu obie ideologie musiały opierać się na przeinaczonej stosownie do własnych celów, zafałszowanej rzeczywistości, którą jakiemuś społeczeństwu można narzucić tylko siłą. W przeciwnym razie tych ideologii nie dałoby się w ogóle wprowadzić w życie. (…) W opozycji do nich znajduje się według Poppera społeczeństwo otwarte, czyli takie, które prawdę absolutną z góry uważa za błędną, gdyż nieosiągalną, i dąży do pokojowego współistnienia rozmaitych stanowisk”.

Wpływ tej lektury na Sorosa był tak silny, że prócz ekonomii skończył filozofię, oczywiście jako student samego Karla Poppera. Planował nawet, po osiągnięciu pewnego statusu finansowego, porzucenie działalności zarobkowej i poświęcenie się wyłącznie filozofii. Jednak plan się nie powiódł, bo Soros w założonym terminie kilkakrotnie przekroczył przewidywaną pierwotnie wysokość oszczędności. Napisał nawet doktorat, ale nieusatysfakcjonowany swoimi osiągnięciami w tej dziedzinie, pozostał w świecie finansów. Jednakże stara miłość nie rdzewieje i po latach (i kilka miliardów dolarów później) fascynację ideami Poppera Soros zrealizował (nadal realizuje) w Open Society Fundations.

„George Soros ma wizję. Chce zmienić świat, ulepszyć go – oczywiście zgodnie z własnym rozumieniem tego, co jest lepsze. Jego celem jest przy tym osiągniecie społeczeństwa światowego, w którym pielęgnować się będzie demokrację i wolność wypowiedzi, w którym przestrzegać się będzie praw człowieka i zapanuje sprawiedliwość oraz duch wzajemnego zrozumienia i międzynarodowej współpracy – pisze von Rétyi o celach, jakie oficjalnie przyświecały Sorosowi przy tworzeniu OPS. I pyta:

Dlaczego ten człowiek, który poświęcił całe życie spekulacjom na ogromną skalę i nie zwracał przy tym szczególnej uwagi na innych, miałby nagle wziąć na siebie los ludzkości? Czy nie jest raczej jednym z tych, którzy zaprzedali duszę diabłu i zamiast serca mają w piersi zimny kamień, jak w baśni Hauffa „Zimne serce?”.

Pierwszą fundację Soros założył w roku 1980. Celem było wsparcie czarnych studentów na uniwersytecie w Kapsztadzie, gdzie chciał ufundować dla nich 80 stypendiów. Jednak uniwersytet wydał przyznane środki na zupełnie inne cele. Niezrażony tym Soros rok później rozwinął działalność na terenie Afryki Południowej. Dla porządku przypomnijmy, że w RPA aż do 1989 roku panował system apartheidu, czyli segregacji rasowej, w której murzyńscy mieszkańcy kraju byli traktowani jak obywatele drugiej kategorii. Rok 1980 to także początek wspierania przez Sorosa opozycji w krajach Europy Wschodniej.

Nam, mieszkańcom byłego obozu socjalistycznego, Sorosowe pieniądze na wsparcie polskiej Solidarności czy czechosłowackiej Karty 77 jawiły się jak „boży dar”, który wsparł rozbicie Imperium Zła. Jednak autor książki patrzy na działalność Sorosa z perspektywy interesów Niemiec. Panoszący się w Europie Wschodniej Soros, poprzez swoje fundacje i humanitarne inicjatywy, jawi się jako wielki filantrop i dobroczyńca całych społeczeństw, jednak z perspektywy von Rétyiego jest siewcą chaosu oraz wielkim manipulatorem, który wszystko co czyni, podporządkowuje własnym interesom i zyskom. Jednym z przykładów podanych przez autora ma być destabilizacja Jugosławii, co w konsekwencji doprowadziło do krwawej wojny domowej i rozpadu państwa. To właśnie republiki jugosłowiańskie miały być dla Sorosa poligonem do przetestowania mechanizmu „kolorowych rewolucji”, których ofiarami padły potem Gruzja i Ukraina. Autor książki dowodzi, że w obu przypadkach sponsorowane przez miliardera organizacje doprowadziły te państwa do chaosu, na którym sponsor OSF zarobił swoje. Dla uzupełnienia warto zauważyć, że inni autorzy i badacze najnowszych dziejów Europy inicjatora rozpadu Jugosławii widzą właśnie w Niemczech, które obawiały się potencjalnie groźnego konkurenta.

Jak działają fundacje Sorosa? Oficjalnie zapisanym celom OSF nie można nic zarzucić. Są kwintesencją humanizmu i filantropii, wartości, które porywają, dla których warto poświęcić swój czas i wysiłek, szczególnie kiedy jest się młodym i poszukuje się swojego miejsca w życiu.

Fundacje tworzą odpowiednie ścieżki dotarcia do ludzi, przede wszystkim młodych. Stąd zainteresowanie studentami i uczniami, którym przekazuje się konkretne informacje służące dalekosiężnym celom Sorosa. To przejęcie duszy społeczeństwa, a na pewno duszy jego elit, które będą miały zasadniczy wpływ na kierunki rozwoju danego kraju.

Stąd finansowanie wydawania podręczników i fundowanie stypendiów. Takie działania mają służyć wychowaniu nowego, otwartego społeczeństwa. Inną drogą do tego samego celu jest kształcenie dziennikarzy oraz wspieranie mediów, które są „po linii i na bazie” Sorosowych wartości.

„Poza tym Fundacja wspiera rozwój mediów elektronicznych, niezależne publikacje, jak i pracę niezależnych dziennikarzy. Przy tak licznych działaniach dobroczynnych szybko rozmywa się ich motywacja. Oczywiście można sobie wyobrazić, że wszyscy, którzy byli w ten sposób finansowani, śpiewali na jedną nutę”.

W Polsce taką rolę od maja 1988 roku spełnia Fundacja Batorego. Co ciekawe, powstała ona ponad rok przed kontraktowymi wyborami do sejmu i powstaniem rządu Mazowieckiego. Patrzącemu z perspektywy lat na skład osobowy zarządu Fundacji i jej prominentnych działaczy przychodzi na myśl inteligentny nepotyzm, z którym Soros spotkał się w latach 40. w Londynie, gdy intensywnie poszukiwał pracy i w rezultacie ją dostał.

Niemiecka perspektywa von Rétyiego wyraża się także w jego stosunku do USA i Rosji. Na wielu stronach swojej książki stara się udowodnić, że Soros jest agentem wpływów amerykańskich, a na potwierdzenie przytacza opinie wyrażane na łamach rosyjskiego Sputnika. W innym miejscu udowadnia, że Ludmiła Sawczuk, która wsławiła się dekonspiracją „petersburskiej fabryki trolli”’, tak naprawdę nie była ideową bojowniczką o prawa człowieka w Rosji, lecz uwikłaną w sieć Sorosa agentką. Organizacja zaś, w której działała – „Team 29” – była sponsorowana nie tylko przez Open Society Fundation, ale także inne organizacje powiązane z CIA lub amerykańskim Departamentem Stanu.

Stany Zjednoczone, a szczególnie CIA i powiązane z nią organizacje, wydają się źródłem wszelkich klęsk i wojen, jakie mamy okazję oglądać na ekranach telewizorów przez ostatnie lata. Autor zapędza się w rejony teorii spiskowych, czerpiąc z nich całymi garściami, aby udowodnić, że Soros i George W. Bush grali w jednej drużynie. Podobnych twierdzeń jest w tej książce więcej, a wszystko poparte mnóstwem wydarzeń, nazwisk i nazw organizacji. Tam, gdzie nie da się niezbicie udowodnić tezy, autor pozostawia znaczące niedomówienia.

Inną sferą działalności licznych organizacji związanych z OSF jest działalność humanitarna na rzecz fali migrantów zalewających Europę. Badając ten temat, von Rétyi cytuje tekst Friederike Beck pt. Ośmiornica Sorosa, w którym autorka, powołując się na publikację Policy Assosation for an Open Society (Politycznego Stowarzyszenia na rzecz Społeczeństwa Otwartego) z siedzibą w Pradze pisze, że aby zrealizować wizje jednego rynku, należy usunąć wszelkie przeszkody dla swobodnego przepływu dóbr, ludzi i kapitału: „Migracja jest zatem w oczach superkapitalistów stanem pożądanym (…) by w poszukiwaniu maksymalnego zysku doprowadzić do pełnego panowania kapitału na jednolitym rynku. Choć starania te rozpoczął wyraźnie wybijający się jako osoba Soros, to jednak lobby promigracyjne nie jest osobistym hobby jego i jego przyjaciół, lecz żądaniem rynków i tych, którzy uzyskują na nich największe dochody”.

Dalej autorka zastanawia się nad „ślepotą” członków licznych organizacji proazylanckich, działających w Europie w kontekście swoich mocodawców i sponsorów. Odpowiedź wydaje się oczywista: są to ludzie wychowani i wykształceni na grantach z OSF, czyli prywatna armia zawodowych rewolucjonistów, która ma zmieniać świat wedle wytycznych „wielkiego kreatora” Sorosa. Nie rozumieją oni, że uchodźcy zostali uprzedmiotowieni i posłużyli geopolitycznym celom i spekulacjom na najwyższym poziomie.

Celem wspierania migracji przez Sorosa jest osłabienie państw narodowych Europy (zdaniem von Rétyiego, szczególnie Niemiec). Takie działanie najdobitniej określił Viktor Orbán (od którego poglądów na inne sprawy autor książki się odcina), który nazwał Sorosa i jego OSF siłami bezpośrednio odpowiedzialnymi za kryzys migracyjny. W odpowiedzi Soros za pośrednictwem prasy ogłosił, że jego celem jest pomoc uchodźcom, a granice narodowe w tym przeszkadzają; stąd on i jego organizacje popierają zniesienie wszelkich granic narodowych. W konsekwencji autor książki przypisuje Sorosowi cel, którym dziś otwarcie szermuje europejska lewica z niemiecką na czele, że Europa powinna stać się jednym wielkim państwem, a kryzys migracyjny ma być tylko katalizatorem takiej przemiany.

Zdaniem von Rétyiego władza, jaką posiada Soros i jego ODF sprawia, że Europa zaczyna być zaciskana niczym w potrzasku.

I tu wracamy do „duchowego ojca” Sorosa, Karla Poppera, który pisał, że totalnej ideologii nie można narzucić społeczeństwom w inny sposób, jak tylko siłą. Co prawda Soros nie ma ani armii, ani policji politycznej, ale nacisk ekonomiczny, medialny oraz kulturowy prowadzi wprost do narzucenia społeczeństwom „wartości”, których w żaden inny sposób by nie przyjęły.

Cytaty pochodzą z polskiego wydania: Andreas von Rétyi, „George Soros. Najniebezpieczniejszy człowiek świata”, Biały Kruk 2016.

Artykuł Rafała Karpińskiego pt. „Soros” znajduje się na s. 5 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 63/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Rafała Karpińskiego pt. „Soros” na s. 5 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 63/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

„Czyste powietrze”, ale tylko na papierze. Rozczarowujące efekty rządowego programu

Nadmiar formalności, trudności w składaniu wniosków i niski poziom dopłat- rządowy program walki ze smogiem jest zdaniem krytyków źle pomyślany i nie realizuje zakładanych celów.

Trzeba pamiętać, że to rząd Zjednoczonej Prawicy, po raz pierwszy postawił walkę o czyste powietrze na tak wysokim stopniu politycznym.

Tak w Radiu WNET mówił w lutym 2018 r. wiceminister przedsiębiorczości Piotr Woźny (obecnie prezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej). Program „Czyste powietrze” już wówczas krytykował Wojciech Cejrowski, nazywając działania rządu „absurdami władzy, które pięknie wyglądają na papierku”.

Obecnie okazuje się, że rację mieli raczej krytycy niż obrońcy programu. Po roku prowadzenia naboru wniosków rezultaty są skromne – po dofinansowanie zgłasza się, uśredniając, zaledwie niecałe 7 tysięcy osób miesięcznie, a wsparcie otrzymuje znacznie mniej.

Aleksander Brzózka, rzecznik Ministerstwa Środowiska  przyznaje w rozmowie z „Rzecząpospolitą”, że do tej pory złożono 82 tys. wniosków na dofinansowanie o łącznej wartości 2 mld zł. Zapadło 48 tys. pozytywnych decyzji, dotyczących wniosków o kwoty łącznej wartości ponad 915 mln zł. Program przewiduje dofinansowanie wymiany pieca i docieplenia domu, a także takich rzeczy jak: wymiana stolarki okiennej i drzwiowej, instalacja OZE czy montaż rekuperacji, czyli wentylacji mechanicznej z odzyskiem ciepła.

Samorządowcy krytykują rządowy program za biurokracje, utrudniony dostęp do urzędników przyjmujących wnioski i względnie niski poziom dofinansowania. Burmistrz Lidzbarka Warmińskiego Jacek Wiśniowski  stwierdza w rozmowie z „Rz”, że:

Ten program powinien być znacznie prostszy: zgłoszenie elektroniczne, wysłanie faktur pocztą, ewentualna wyrywkowa kontrola realizacji. To by usprawniło działania.

Krytyki nie szczędzą również aktywiści Polskiego Alarmu Smogowego:

W pierwszym roku działania zrealizowano mniej niż 1 proc. założonego celu wymiany 3 mln kopcących kotłów.

Niezadowolonych uspokaja dr Krzysztof Księżopolski z warszawskiej SGH:

Pierwszy krok został zrobiony, program jest poprawiany. Bezsilność lat minionych została przełamana — teraz już żaden rząd nie będzie mógł zamknąć tego programu ot tak sobie, z dnia na dzień.

Budżet programu to 103 mld zł na 10 lat, co średnio dawałoby 10,3 mld na rok. W praktyce jednak na ten rok w budżecie NFOŚiGW zarezerwowano jedynie 1,4 mld zł.
A.P.

Krok w stronę związków partnerskich? Nowe prawa i obowiązki dla konkubinatów

Konkubenci będą musieli zostać uwzględnieni w oświadczeniach majątkowych polityków, a lekarza będą mogli wypisać receptę pro familie dla osoby z którą „pozostają we wspólnym pożyciu”.

W przyjętej przez Sejm ustawie o jawności majątkowej polityków poszerzono katalog osób, które muszą ujawniać zarobki, o te „pozostające we wspólnym pożyciu” z politykiem- donosi „Dziennik Gazeta Prawna”. Zgodnie z wykładnią Sądu Najwyższego chodzi o relację, „w której istnieją jednocześnie więzi duchowe (emocjonalne), fizyczne oraz gospodarcze (wspólne gospodarstwo domowe)”.

Nie możemy zaprzeczać rzeczywistości – mówi jeden z polityków PiS.

Poseł Włodzimierz Bernacki (PiS), przewodniczący komisji regulaminowej, która pracowała nad ustawą o majątkach, podkreśla, że jeżeli ktoś pozostaje we wspólnym pożyciu hetero- czy homoseksualnym, nie powinien się wstydzić osoby, którą kocha. A jeżeli razem prowadzą życie, to taka osoba powinna złożyć publicznie oświadczenie majątkowe.

Odmienność płci osób pozostających w takiej relacji nie jest warunkiem uznania ich za pozostające we wspólnym pożyciu w rozumieniu art. 115 par. 11 k.k. – ocenił Sąd Najwyższy w uchwale z 2016 r.

Zgodnie z uchwałami Sądu Najwyższego z 2012 r., a potem z 2016, osoby pozostające we wspólnym pożyciu to także dwie osoby tej samej płci. Zdaniem siedmioosobowego składu sędziowskiego chodzi o osobę, która „pozostaje z inną osobą w takiej relacji faktycznej, w której pomiędzy nimi istnieją jednocześnie więzi duchowe (emocjonalne), fizyczne oraz gospodarcze (wspólne gospodarstwo domowe)”.

Przed tymi uchwałami SN, pomimo że w przepisach pojawiało się pojęcie osób pozostających we wspólnym pożyciu – na przykład w ustawie o prawach pacjenta, która umożliwia takiej osobie dostęp do informacji o stanie zdrowia nieprzytomnego pacjenta – w praktyce nie uznawano, że może to też dotyczyć związków jednopłciowych.

Mówi Anna Mazurczak, adwokatka działająca na rzecz środowisk LGBT. Jak dodaje, zapis o „osobach pozostających we wspólnym pożyciu” pojawia się też w ustawie antyterrorystycznej przyjętej w 2018 r.

Odmiennie interpretuje tę sprawę część polityków PiS.

Myślę, że autorzy przepisów, mimo to mieli na myśli związki nieformalne, ale tylko kobiet i mężczyzn. Nie sądzę, by to robiono z myślą o parach homoseksualnych.

Tak ocenia to Jan Mosiński, poseł PiS.

Działacze PiS zgodnie odżegnują się od chęci zmiany konstytucyjnej definicji małżeństwa i pozwolenia na adopcję dzieci przez sformalizowane związki homoseksualne, ale jak pisze DGP, w mniej konserwatywnym skrzydle partii rządzącej związki partnerskie nie są już traktowane tak zero-jedynkowo.

 Artykuł 115 k.k. ściśle wiążę z ustawą zasadniczą, która mówi o małżeństwie jako związku mężczyzny i kobiety oraz o rodzinie. Pytanie, czy uchwała siedmiu sędziów SN z 2016 r. jest zbieżna z konstytucją oraz na ile wiąże ona legislatorów.

Dodaje poseł Mosiński.

A.P.

Wiech: Greta Thunberg wprost apeluje, aby ludzie panikowali i zachowywali się, jakby byli w kryzysie klimatycznym

Jakub Wiech mówi o wystąpieniu szwedzkiej działaczki Grety Thunberg w sprawie globalnego ocieplenia. – Czy powinniśmy dopuścić do tego, aby młodzi ludzie polegali na jednej osobie? – pyta.

 

Thunberg wzbudza wiele kontrowersji. Od dwóch dni sam jestem uczestnikiem tychże dyskusji, które zaczynają mnie trochę przerażać – mówi gość „Popołudnia WNET”.

Dyskusja na temat Grety i jej podejścia do komunikowania potrzeby troski o klimat stają się zdominowane przez jej zwolenników. Przeciwnicy jej formy aktywizmu zepchnięci są na margines i oskarżani o obrażanie oraz gardzenie dziećmi. Greta sama mówi o histerii i wprost wskazuje, że chce, aby ludzie panikowali, a także wpadli w panikę zachowując się, jakby byli w kryzysie klimatycznym.

Jakub Wiech dodaje, że działaczka jest twarzą pewnego ruchu. „Ludzie, którzy wychodzą na ulicę w piątki, żeby protestować przeciwko niedostatecznym wysiłkom w sprawie ochrony klimatu, identyfikują się właśnie z nią. Bardzo duża ilość energii społecznej zostaje postawiona na jedną kartę. Ta karta jest szesnastoletnią aktywistką, która jak każdy człowiek może w pewnym momencie popełnić błąd. Pojawia się jednak pytanie, czy powinniśmy dopuścić do tego, aby młodzi ludzie polegali tylko na jednej osobie?” – twierdzi rozmówca.

Greta nie mówi, że będzie stawiać konkretne rozwiązania. Chce ona skłonić ludzi, aby wsłuchiwali się w głos naukowców. Przywiązujemy zbyt dużą wagę do tego, co dzieje się wokół działaczki i tracimy kontrolę nad sytuacją. Jeśli chodzi o jej „zaplecze” możemy mówić o tym, że w nagłośnieniu aktywistki udział brali ludzie związani z firmą lobbingową i koncernami energetycznymi.

Nacisk na klimat pojawia się w każdym programie wyborczym. Drugą rzeczą są jednak wypowiedzi polityków, gdzie można dostrzec pewne rozdźwięki. „W Polsce możemy mówić o klimato-populiźmie, który wykorzystują rządzący wyłącznie dla swoich korzyści” – mówi Jakub Wiech.

M.N.