Dr Janusz Wdzięczak nakreśla znaczenie rozbudowy polskiego potencjału militarnego dla bezpieczeństwa RP i przewiduje jej potencjalne skutki dla rodzimej gospodarki.
Wysłuchaj całej rozmowy!
Zgodnie z przekazem naszego Gościa, zamówienia dla polskiej armii stale rosną od rozpoczęcie wojny w Ukrainie. Najistotniejszymi wydatkami ma być broń, rakiety, paliwo i rakiety. Zapytany o reperkusje tych inwestycji dla polskiej gospodarki, dr Janusz Wdzięczak wyjaśnia następująco:
Możliwe, że gdy dobrze zaplanujemy rozbudowę potencjału militarnego, to będzie ona stymulować gospodarkę, a nie ją obciążać.
Thordis Gylfadottir i Arkadiusz Mularczyk na otwarciu Ambasady Islandii w Warszawie | Fot. PM Bobołowicz
Polska stanęła na wysokości zadania po 24 lutego. Umocniła swoją pozycję na arenie politycznej. Teraz naszym zadaniem jest jeszcze bardziej pogłębić wzajemne relacje i wykorzystać je dla siły dobra.
Thórdís Kolbrún R. Gylfadóttir, Piotr Mateusz Bobołowicz
Islandia jest stosunkowo małym krajem. Jaka jest wasza pomoc dla Ukrainy w tej sytuacji?
Islandia ma niewielką populację, liczącą 370 000 osób. To państwo bez armii, bez prawdziwej broni. Są więc granice tego, co możemy zrobić. Ale pomagaliśmy, udzielając pomocy humanitarnej za pośrednictwem ONZ, poprzez Czerwony Krzyż, jak również udzielając wsparcia budżetowego za pośrednictwem Banku Światowego. We wczesnych dniach wojny pomagaliśmy także przyjaciołom i sojusznikom, którzy chcieli wysłać broń na Ukrainę.
Nie mamy żadnej broni do zaoferowania, ale mieliśmy samoloty transportowe. Były problemy z wysłaniem broni, ponieważ brakowało samolotów. Więc zaoferowaliśmy i zapłaciliśmy za pomoc przy lotach towarowych. To było ważne wsparcie logistyczne i coś, czego dotąd na Islandii nie robiliśmy. Po raz pierwszy udzielamy teraz także wszelkiego rodzaju wsparcia związanego z wojskiem. Wysłaliśmy pojemniki z ciepłą odzieżą – islandzką odzież, obuwie i inne rzeczy, które mają fundamentalne znaczenie dla żołnierzy, aby na przykład mogli używać broni. Nie mogą przecież zamarzać. Staraliśmy się wykorzystać każdą okazję, jaką mogliśmy znaleźć. Prowadzimy również z przyjaciółmi i sojusznikami projekt rozminowywania, szkolenia na Litwie i tak dalej. Trzeba przejawiać inwencję.
Z drugiej strony bardzo ważne jest również, i to chcę podkreślić, że nasza odpowiedzialność polega również na zabieraniu głosu. Odkąd przyszłam do ministerstwa, mówię o wartościach.
Powiedziałabym, że spoczywa na nas wielka odpowiedzialność za mówienie o wartościach, wyrażanie głośno tego, co należy powiedzieć. I widać po Ukrainie i po słowach samego Zełenskiego, jak wiele znaczą i ile mocy mogą dać słowa. Wy też widzicie, że ostatecznie ta wojna dotyczy wartości. To są wartości, których Putin tak się boi i nie chce, aby jego sąsiedzi wybrali tę ścieżkę.
I taka jest również nasza rola; zdecydowanie mamy swoją rolę do odegrania. Każdy ma swoją rolę do odegrania. Rozumiemy też, że Islandia, z powodu tego, że jesteśmy malutkim narodem gdzieś na północy, bez armii, nie ma szans w świecie Putina. Więc ich walka naprawdę jest naszą walką.
Jak Pani myśli, jak i kiedy skończy się ta wojna?
Gdybym to wiedziała! Jedyne, co wiem, to to, że Ukraina musi wygrać. I że musi wygrać na własnych warunkach. To naprawdę nic nie znaczy, mówić o pokoju bez sprawiedliwości, mówić o negocjacjach pokojowych, jeśli nie możemy się zgodzić co do faktu, że Ukraina jest suwerennym, niezależnym krajem, który ma swoje granice i że nie można ich zmienić. Zełenski wypowiedział się bardzo wyraźnie Jesteśmy im winni stać przy nich tak długo, jak jest to potrzebne.
Nie wiem więc jak i nie wiem kiedy; wiem tylko, że Ukraina musi wygrać i musimy Ukraińcom pomóc, aby mogli to zrobić, wspierając ich uzbrojeniem, udzielając wsparcia finansowego, humanitarnego i wszelkiego innego rodzaju wsparcia, którego potrzebuje.
Wróćmy do Polski. Jaki jest obecny stan stosunków między Islandią a Polską?
Mamy bardzo dobre, silne i głębokie relacje między Islandią i Polską, oczywiście dlatego, że ponad 20 000 Polaków mieszka na Islandii. Mamy tu islandzkie firmy z wybitną polską kadrą inżynieryjną, technologiczną i inną. Mamy silne więzi kulturowe.
I kiedy ma się tak ścisłe relacje międzyludzkie, to jest oczywiście wiele potencjalnych korzyści, które łatwo można uzyskać, gdy ma się ambasady w obu krajach. Również pod względem politycznym. Polska naprawdę stanęła na wysokości zadania po 24 lutego. Udzieliła ogromnej pomocy. Umocniła swoją pozycję na arenie politycznej. Jesteśmy też silnymi sojusznikami w ramach NATO. Teraz naszym zadaniem jest jeszcze bardziej pogłębić wzajemne relacje i wykorzystać je dla siły dobra, zarówno dla Ukrainy, jak i dla innych. (…)
Wasza gospodarka jest bardzo silna. Jesteście bardzo bogatym krajem, bardzo drogim dla turystów z Europy. Jaka jest tajemnica tego sukcesu?
Myślę, że składa się na to wiele rzeczy. Mamy wolny rynek. Jesteśmy związani bardzo bliską współpracą z innymi narodami. Eksportujemy produkty naszego przemysłu rybnego, nasze aluminium, produkty przemysłu energochłonnego, usługi turystyczne. Nasz sektor innowacji, w który inwestujemy, staje się coraz większy. Mamy przykłady współpracy w tej dziedzinie między Islandią a Polską. Ludzie na Islandii są pracowici. Wielu z nich to Polacy. Nie moglibyśmy prowadzić na przykład naszego sektora turystycznego, innych też, bez ludzi z Polski, którzy zdecydowali się zamieszkać na Islandii. Powtórzę więc, że jest wiele elementów, które składają się na ten obraz.
Owszem, życie na Islandii jest drogie, ale pensje także są wysokie. Więc idzie to w parze. Jesteśmy bogaci w zasoby odnawialne, ale mieliśmy również szczęście zarządzać nimi dość mądrze, zarówno rybołówstwem, jak i sektorem energetycznym. Postawię również tezę, że dzieje się tak dlatego, że cenimy wartości.
Jesteśmy naprawdę wolnym społeczeństwem demokratycznym, które szanuje prawa człowieka. A kiedy ma się otwarte umysły, są większe szanse na ludzi, którzy potrafią znaleźć rozwiązania wyzwań, przed którymi stoimy. Jeśli nie jest się wolnym, bardzo trudno jest być kreatywnym. My jesteśmy bardzo kreatywnym społeczeństwem, a kreatywność jest bardzo ważna dla każdego społeczeństwa.
Cały wywiad Piotra Mateusza Bobołowicza z Thórdís Kolbrún R. Gylfadóttir, minister spraw zagranicznych Islandii, pt. „Ta woja toczy się o wartości”, znajduje się na s. 12 styczniowego „Kuriera WNET” nr 103/2023.
Styczniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Krzysztof Tchórzewski / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet
Poseł PiS i były minister energii RP naświetla perspektywę przebudowy polskiego systemu energetycznego i wygaszenia wydobycia surowców w kopalniach węglowych zgodnie z projektami UE.
Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!
Krzysztof Tchórzewski zwraca uwagę na to, że potrzeby węgla zostały znacząco przepracowane i zamówienie złożone przez samorządy nie pokrywają się z popytem. Ponadto, cena surowca jest podobna do oferty zeszłorocznej.
Maksymalna kwota podana oferty gmin to 2 tysiące złotych. A wszyscy, którzy zapisali się na dofinansowanie, dostali 3 tysiące złotych zaliczki na 3 tysiące ton węgla, a więc ich węgiel będzie kosztował mniej więcej w takiej cenie albo taniej, niż w ubiegłym roku. Trudno sobie wyobrazić, żeby w tej sytuacji nie kupowali tego węgla. Jego nadmiar w tej chwili spowoduje, że ten węgiel dla ludności prawdopodobnie będzie w przyszłych latach na pewno nie droższy.
Rozmówca Łukasza Jankowskiego tłumaczy, że to może spowodować mniejsze wydobycie krajowe węgla w Polsce w przyszłych latach.
Natomiast, na najbliższe dwa lata luka węglowa jest wypełniona i nie musimy się obawiać, że węgla zabraknie – podaje Krzysztof Tchórzewski.
Gość „Kuriera ekonomicznego” naświetla perspektywę przebudowy polskiego systemu energetycznego i wygaszenia wydobycia surowców w kopalniach węglowych zgodnie z projektami UE. Tłumaczy, że ta zmiana wymaga znalezienia wielkich inwestycji i funduszy we współpracy z Unią Europejską.
Historia węgla jako nośnika energii w polskiej gospodarce się kończy. Potem tylko będzie już karbon, czyli jako tworzywo wykorzystywane do wysokich technologii, nie do palenia w piecach. Ale na dzień dzisiejszy, mamy porozumienie z Komisją Europejską do 49 roku, że Polska może korzystać z węgla. Ale zauważmy, że jest to lat 27 i my nie mamy tutaj narzuconego rygoru ile, w którym roku i kiedy mamy korzystać z tego surowca.
Otwarcie ambasady Islandii w Warszawie. Minister Spraw Zagranicznych Islandii [wklej imię] i wiceminister Spraw zagranicznych Arkadiusz Mularczyk | Fot. Piotr Mateusz Bobołowicz
Þórdís Kolbrún R. Gylfadóttir w rozmowie z Piotrem Mateuszem Bobołowiczem tłumaczy, jakie znaczenie ma otwarcie ambasady Islandii w Polsce dla regionu.
Wysłuchaj całej audycji już teraz!
Minister Spraw Zagranicznych Islandii zaznacza, że data otwarcia ambasady Islandii w Polsce jest dniem symbolicznym, ponieważ 1 grudnia Islandia odzyskała niepodległość. Tak komentuje to wydarzenie:
Jest to zarówno krok polityczny, jak i symboliczne, by mieć ambasadę w Warszawie. Oczywiście była już na to pora, ale postanowiliśmy przyspieszyć działania w tym zakresie zwłaszcza po 24 lutego.
Ponadto, data otwarcia pokrywa się z datą posiedzenia Rady Ministerialnej OBWE w Łodzi, na którym Þórdís Kolbrún R. Gylfadóttir wygłosiła przemówienie odnośnie wojny w Ukrainie, systemu współpracy państw europejskich oraz zachodnich wartości.
Wartości są warte tego, by za nie walczyć – mówi szefowa MZS Islandii w odniesieniu do wojny w Ukrainie. Dodaje, że – nie mamy szans w świecie Putina, więc ich walka naprawdę jest naszą walką.
Þórdís Kolbrún R. Gylfadóttir jest przekonana, że obecność Rosji w organizacjach międzynarodowych, w tym OBWE, ogranicza możliwości współpracy i możliwości pociągnięcia państwa-agresora do odpowiedzialności.
Rozmówczyni Piotra Mateusza Bobołowicza naświetla w jaki sposób Islandia wspiera Ukrainę:
Pomagaliśmy, udzielając pomocy humanitarnej za pośrednictwem ONZ poprzez Czerwony Krzyż, jak również udzielając wsparcia budżetowego za pośrednictwem Banku Światowego. Islandiaumocniła swoją pozycję na arenie politycznej. Jesteśmy też silnymi sojusznikami w ramach NATO, więc teraz naszym zadaniem jest jeszcze bardziej pogłębić te relacje i wykorzystać nasze siły dla wspólnego dobra, zarówno dla Ukrainy.
Wygląda na to, że w czasie świąt Bożego Narodzenia będziemy musieli zmierzyć się z kolejną falą uchodźców z Ukrainy. Mam nadzieję, że wystarczy nam sił na kolejną solidarnościową mobilizację.
Krzysztof Skowroński
Parlament Europejski uznał Rosję za państwo terrorystyczne. To dobrze, choć nie do końca wiadomo, co z tego wynika. Czy to oznacza, że prezydent Macron ani kanclerz Scholz nie mogą już zadzwonić do Putina? Że Erdogan musi natychmiast zerwać stosunki z Rosją? Że zacznie się bojkot i wprowadzenie sankcji dla cicho-głośnego sojusznika kremlowskiego reżimu – Pekinu? Oczywiście nic takiego się nie zdarzy. Mocnym i jednoznacznym słowom towarzyszą słabe czyny. Europa niestety nie potrafi wspinać się po drabinie konsekwencji, by dostrzec realne zagrożenia płynące z komunistycznych Chin.
Polska też nie jest w stanie zrezygnować z łańcucha dostaw, czyli z towarów wytwarzanych w Państwie Środka, mimo że kupując je, wspieramy walkę systemu totalitarnego groźniejszego nawet niż ten w Rosji.
Niestety, pisząc w zeszłym miesiącu artykuł wstępny, pomyliłem się, myśląc, że po zjeździe komunistów chińskich nastąpi zmiana polityczna, a klęski Rosjan na froncie południowym przyczynią się do zmiany postawy Chin. To niestety się nie stało i nie można mówić o izolacji moskiewskich zbirów na arenie międzynarodowej. Co więcej, słyszymy słowa i odczuwamy bezradność demokratycznego świata w stosunku do antyludzkich poczynań Kremla na Ukrainie.
W Polsce patrzymy na padający śnieg z odrobiną sympatii. Mówi nam on o zbliżających się świętach. Ale to nie jest ta sama opowieść, co na Ukrainie. Korespondenci Radia Wnet: Paweł Bobołowicz, Wojtek Jankowski, Dmytro Antoniuk i Artur Żak w coraz bardziej alarmistycznych słowach przedstawiają codzienne życie Ukraińców. Gdy człowiek sobie wyobrazi czteromilionową metropolię pozbawioną prądu i wody, to zdaje sobie sprawę, że tak nie da się żyć. Teraz spokojnie spaceruję po uliczkach Saskiej Kępy, ale wiem, że całkiem niedaleko znajdują się zrównane z ziemią wioski i miasta.
Wojtek Jankowski opowiedział historię pewnego kościoła katolickiego z okolic Mikołajewa, naprzeciwko którego stanął rosyjski czołg i tak długo strzelał, aż obrócił świątynię w kompletną ruinę. To jest drobny, ale symboliczny przykład barbarzyństwa, z jakim mamy do czynienia za naszą wschodnią granicą.
Niekiedy, myśląc o Ukrainie, czuję się tak, jakbym był jednym z biernych obserwatorów napaści bandytów na starszego, bezbronnego człowieka, którego my, widzowie, jedynie dopingujemy, podpowiadając mu rozmaite chwyty obronne, jednocześnie mając świadomość, że w tej nierównej walce nie ma on żadnych szans.
Choć wcale nie jest tak, że przestałem wierzyć w zwycięstwo Ukraińców. Podziwiam nie tylko ich waleczność, ale i sztukę samoorganizacji. To, co kiedyś ujawniło się podczas Majdanu, teraz jest realizowane w skali całego państwa. Myślę tu o stworzeniu 4000 miejsc, dzięki którym Ukraińcy będą mogli przetrwać, gdzie będzie dostęp do prądu, wody i internetu. To oczywiście nie wystarczy.
Jest duże prawdopodobieństwo, że trzeba będzie ewakuować część mieszkańców Kijowa, co już zapowiedział mer tego miasta, Witalij Kliczko.
Wygląda na to, że w czasie świąt Bożego Narodzenia będziemy musieli zmierzyć się z kolejną falą uchodźców z Ukrainy. Mam nadzieję, że wystarczy nam sił na kolejną solidarnościową mobilizację i nie ulegniemy rosyjskim kłamstwom, które w tym „Kurierze” opisujemy dzięki współpracy z projektem StopFake.
Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 grudniowego „Kuriera WNET” nr 101/2022.
Grudniowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
W Kurierze w Samo Południe poseł Kukiz’15 przedstawia swoje zdanie na temat polskiej obrony antyrakietowej oraz struktur polskiego rolnictwa i przetwórstwa.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Jarosław Sachajko zgadza się z ministrem Błaszczakiem odnośnie tego, gdzie powinny trafić zaoferowane Polsce przez Niemcy systemy Patriot. Należy rozmieścić je na terytorium Ukrainy, co powodowałoby, że rakiety rosyjskie spadające przy granicy z Polską byłyby wyłapywane już po stronie ukraińskiej.
Nie mamy możliwości za pomocą Patriotów przechwycenia tych rakiet które spadają zaraz przy granicy. A tam też żyją Polacy którzy chcą żyć spokojnie.
W drugiej części wywiadu Jarosław Sachajko zwraca uwagę na to, że chęć maksymalizacji zysku przez przedsiębiorców przyczynia się do tego, że wolą oni importować zboża z Ukrainy, niż inwestować w polskie rolnictwo i zwraca uwagę na wynikający z tego zły stan struktur polskiego przetwórstwa.
To pokazuje jak słabi są polscy politycy którzy nie potrafią zbudować tego rynku od początku.
Polityk Kukiz’15 wskazuje na to, że nie jest za późno na zmiany systemowe, ale organizacje i izby rolnicze muszą zacząć działać na rzecz rolników a nie wedle własnych interesów.
Siła nabywcza złotego spada, tymczasem inflacja rośnie. Czy (i kiedy) Polska wyjdzie z kryzysu? O tym w rozmowie Łukasza Jankowskiego z redaktorem naczelnym „Gazety Bankowej”.
Maciej Wośko, redaktor naczelny „Gazety Bankowej”, komentuje najnowsze doniesienia Głównego Urzędu Statystycznego. Są one niewesołe dla naszego kraju – wchodzimy w okres spowolnienia gospodarki.
Szykujemy się na okres ochłodzenia gospodarki po covidowym kryzysie. Nie uważam jednak tych danych za bardzo negatywne. Zgodzę się z prezesem Glapińskim, że te dane „nie są ani optymistyczne, ani pesymistyczne”.
Nasz gość surowo ocenia koncepcje „ekonomicznych jastrzębi” w Radzie Polityki Pieniężnej.
Pomysły profesor Tyrowicz przypominają mi „terapię szokową” autorstwa Leszka Balcerowicza. Pomysł, żeby zdusić inflację za wszelką cenę, nie oglądając się na obywateli jest bardzo niebezpieczny. Takie szybkie wychłodzenie gospodarki boleśnie odczuje klasa średnia.
Europoseł PiS na naszej antenie rozmawia o negocjacjach między rządem RP a Komisją Europejską w sprawie Krajowego Planu Odbudowy. Kiedy wreszcie otrzymamy te pieniądze? O tym w audycji.
Zbigniew Kuźmiuk stwierdza, że w sprawie KPO jest „bardzo ostrożnym optymistą”. Zastrzega, że problemem jest przede wszystkim negatywne nastawienie w Komisji Europejskiej.
Powiedzmy sobie uczciwie – jeśli w Unii nie zostanie zniesiona blokada polityczna, to nawet wysłanie przez nas wniosku o płatność nic nie da.
– twierdzi europoseł.
Europoseł komentuje również osłabienie Niemiec na arenie międzynarodowej. Jego zdaniem winę za to ponosi ich błędna polityka zagraniczna.
Za kilka miesięcy będziemy mieć wiarygodny obraz kondycji gospodarczej Niemiec. Wiemy, że swoją konkurencyjność Niemcy zawdzięczali tylko tanim rosyjskim surowcom i taniej sile roboczej ze Wschodu.
Ten odcinek „Studia Dziki Zachód” jest dla tych, którzy kochają zapach pieniędzy. „Pierwszy kowboj III RP” opowiada o kryptowalutach i magnatach finansowych, trochę czasu zostawiając na politykę.
Wiele dzieje się w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Zaledwie świat dowiedział się o wyniku „midterm elections”, a już padła szokująca informacja – FTX, jedna z największych giełd kryptowalut na świecie, złożyła wniosek o upadłość. Sprawa jest poważna, bo z funduszu zniknęło, bagatela, miliard dolarów! Co o tym sądzi nasz korespondent z Arizony?
Od kilku lat ludzie mi przysyłają jakieś skrypty czy filmiki, które mają w prosty sposób, w kilka minut, jak działają kryptowaluty. Miałem jedno wrażenie – że jak nie rozumiem, jak to działa, to nie powinienem inwestować. Co do FTX i kryptowalut – z daleka widać, że ktoś zrobił numer w stylu Amber Gold… Najpierw ten „ktoś” pozwalał grupie ludzi sporo zarabiać, a gdy liczba inwestorów osiągnęła masę krytyczną, to uciekł z pieniędzmi do Argentyny (pojawiły się już takie przypuszczenia).
To tylko fragment rozmowy o kryptowalutach, ale w rozmowie pada także wiele ciekawych uwag na temat spotkania szefów agencji wywiadowczych Rosji i Stanów Zjednoczonych. Wprawdzie oficjalny przekaz jest taki, że nie były to rozmowy pokojowe, ale wokół tak sensacyjnego wydarzenia musiały powstać rozmaite teorie. Swoją zaprezentował na antenie Wojciech Cejrowski:
Chodzą słuchy, że administracja Bidena naciska na Ukrainę, by zaczęła stawiać sobie realistyczne cele w wojnie. Możliwe, że Amerykanie się tą wojną zmęczyli lub wojna spełniła już swoje założenia…
Organizm od początku zawiera w sobie kod tego, czym ma być w postaci dojrzałej, a więc wszystkie (gatunkowe) potencjalności do zaktualizowania się w odpowiednim czasie i w sprzyjających warunkach.
Teresa Grabińska
Kiedy cyborg jest kimś, a kiedy czymś?
Ideolodzy transhumanizmu w Deklaracji transhumanistycznej (Transhumanist Declaration) z 2012 r. opowiedzieli się w pkt. 7 za „dobrostanem wszystkich istot czujących (all sentience), w tym ludzi, zwierząt innych niż ludzie i wszelkich przyszłych sztucznych intelektów, zmodyfikowanych form życia lub innych inteligencji, które mogą przyczynić się do postępu technologicznego i naukowego”. W pkt. 8 zaś podpisali się pod „wolnością morfologiczną, tj. prawem do modyfikowania i wzmacniania własnego ciała, poznania i emocji”. W morfologicznej różnorodności przewiduje się cyborgizację człowieka, a wśród istot czujących obecność cyborgów.
Termin ‘cyborg’ pojawił się w popularnonaukowej literaturze angielskojęzycznej na przełomie lat 50. i 60. XX w. Podobnie neologizm ten daje się utworzyć w języku polskim od skrótu połączenia fragmentów słów w wyrażeniu ‘cybernetyczny organizm’.
Pojęcie ‘cyborg’ może wypełniać w różnych miejscach spektrum znaczeniowe: od osobnika, którego fizjologia została udoskonalona za pomocą maszyny, przez człowieka, którego niektóre funkcje maszyna przejęła, do człowieka, który zdany jest na szczególną symbiozę z maszyną jego funkcji biologicznych, fizycznych i mentalnych.
O ile na tym najmniej stechnologizowanym poziomie byłoby naturalnie mówić o KIMŚ, o tyle na tym najwyżej zmodyfikowanym technicznie rozstrzygnięcie, czy cyborg jest KIMŚ albo CZYMŚ, nie jest jasne. M.in. dlatego człowieka poddanego częściowej wymianie biologicznych elementów organizmu na sztuczne (np. w wyniku wszczepienia implantów) nazywa się zbionizowanym. Natomiast człowieka podłączonego do maszyny, która przejmuje jego funkcje fizyczno-biologiczne wraz z mentalnymi, uważa się za scyborgizowanego. Zawsze jednak nazwą jest tu ‘człowiek’. Czy jednak każdy stopień cyborgizacji uprawnia nadal do przyporządkowania tak rozumianemu tworowi miana osoby ludzkiej (vide eseje w „Kurierze WNET” nr 72, 76, 87)?
Robert Spaemann (1927–2018) w książce Osoby. O różnicy między kimś a czymś przeprowadził dyskusję na podobny do tytułowego temat, ale w odniesieniu do dwoistej tradycji ustalania tzw. tożsamości osobowej w kręgu kultury europejskiej – z jednej strony – uznającej dualizm psychofizyczny bytu ludzkiego (jak np. w antropologii Johna Locke’a (1632–1704), z drugiej zaś – wiernej tradycji Arystotelesowsko-Tomaszowo-personalistycznej, wyznającej jedność psychofizyczną bytu ludzkiego.
Spaemann podniósł sprawę gatunkowości bytów żywych i martwych. Jeśli mówić o gatunkowości przedmiotów nieożywionych, które są CZYMŚ, to ze względu na ich gatunkowość, wyznaczoną jedynie przez relację podobieństwa, można by rzec – statycznego (nazywanego przez autora – współrzędnym), bo bez konieczności udziału ich wzajemnego oddziaływania zarówno aktualnego, jak i historycznego.
Przedmioty ożywione jednego gatunku nie tylko są zaś połączone ową relacją podobieństwa statycznego, lecz koniecznie relacją pokrewieństwa (wspólnego pochodzenia, genealogiczną) oraz wzajemnego oddziaływania biologicznego i fizycznego.
Ten oczywisty fakt jest unieważniany we współczesnej etyce stosowanej (practical ethics), której niektórzy, lecz prominentni przedstawiciele głoszą tezę o przekraczaniu tzw. egoizmu gatunkowego (specyzm, speciesm), modną w kręgach akademickich. Zgodnie z nią, w związku zarówno z tzw. prawami zwierząt, jak i deprecjonowaniem rodziny, „biologicznie ufundowane relacje bliskości powinny zostać wykluczone jako kryteria moralne przy podejmowaniu decyzji”.
Następnie Spaemann wskazał na szczególność bytu ludzkiego, który pełnię gatunkowych cech człowieczeństwa otrzymuje w konkretnej wspólnocie osobowej. W niej kształtują się relacje osobowe, które mają swoje odniesienie do stopnia bliskości, tym razem już niekoniecznie wprost rodowej, lecz zawsze kulturowej. Zdarza się, że poszczególna jednostka w rozwoju osobniczym nie jest w stanie przyswoić sobie większości przekazu kulturowego (np. osoby z niesprawnością mentalną) albo może utracić ją (np. osoby z demencją starczą). Nie oznacza to jednak, że staje się ona po prostu CZYMŚ, jakby sugerowali wyznawcy i kontynuatorzy rozumienia tożsamości osobowej ufundowanej na antropologii Locke’a.
Bycie KIMŚ wiąże się często z określonym ludzkim sposobem komunikacji, w której, poza przekazem sygnałów, obecna jest intencjonalność. Jednak jej rozpoznanie przez odbiorcę jest ograniczone właściwymi mu wzorcami racjonalności. Z jednej strony, na pewno mają znaczenie wzory kulturowe zachowań, ale z drugiej strony, Spaemann za Maxem Schelerem (1874–1928) zalecił odróżniać odpowiedzialność od poczytalności.
A zatem ktoś, kto potrafi rozróżniać dobro od zła, jest odpowiedzialny moralnie za własny czyn, niezależnie od tego, jak on jest oceniony przez otoczenie.
Dla zwolenników wykorzeniania egoizmu gatunkowego osoby mentalnie upośledzone od urodzenia albo na skutek chorób, wypadków, zmian starczych nie są KIMŚ. Według nich, przyznawanie takim ludziom tożsamości osobowej to „nieuzasadnione stronnicze faworyzowanie wszystkich istot, które z czysto biologicznego punktu widzenia należą do naszego gatunku”. Personaliści z całą mocą podkreślają zaś, że ludzie upośledzeni, mimo że nie spełniają utylitarnego testu na człowieczeństwo, pozostają nadal KIMŚ. Karol Wojtyła (1920–2005) w swoim nauczaniu papieskim wyraźnie wskazywał na to, że są one testem na człowieczeństwo, na bycie osobą w Maritainowskim sensie (vide esej w „Kurierze WNET” nr 86) dla innych ludzi. Jan Paweł II w Przesłaniu do uczestników międzynarodowego sympozjum na temat „Godność i prawa osoby z upośledzeniem umysłowym” w 2004 r. mówił, że osoby upośledzone „[u]kazują nam, że najgłębsza istota człowieka — poza wszelkimi pozorami zewnętrznymi — ukryta jest w Jezusie Chrystusie. Dlatego słusznie zostało powiedziane, że osoby niepełnosprawne to uprzywilejowani świadkowie człowieczeństwa. Mogą wszystkich uczyć, czym jest miłość, która zbawia, mogą stać się zwiastunami nowego świata, którym nie rządzi już siła, przemoc, agresja, ale miłość, solidarność, otwartość na drugiego”.
Spaemann dotknął tego problemu od strony wspólnoty: „ludzie ci dają więcej, niż biorą”. W tym, „że zdrowa część ludzkości udziela [im] tej pomocy, odsłania się najgłębszy sens wspólnoty osób”.
Natomiast w odniesieniu do argumentacji o tzw. potencjalnym byciu osobą w przypadku nierozwiniętych jeszcze dziecięcych organizmów personalista zwykł stosować uzasadnienie Arystotelesowskie. Organizm bowiem od samego początku zawiera w sobie kod tego, czym ma być w postaci dojrzałej, a więc wszystkie (gatunkowe) potencjalności do stopniowego zaktualizowania się w odpowiednim czasie i w dostatecznie sprzyjających warunkach. W przypadku człowieka, aby się określił jako Maritainowskie indywiduum, powstaje w jego świadomości intencjonalność, od razu nakierowana na stawanie się osobą, gdyż – jak to sformułował Spaemann – „[g]dziekolwiek jednak mówimy o potencjalnej intencjonalności, tam zakładamy rzeczywiste osoby”.
Jeśli mówić o uznaniu jakiegoś bytu za osobowy, to w przypadku człowieka jest to roszczenie bezwarunkowe, ponad wszelkimi kryteriami natury empirycznej, poza wszelka oceną: każdy człowiek jest osobą.
Bycie osobą przekracza prostą gatunkowość – „jest sposobem, w jaki istnieją indywidua gatunku «człowiek»”, tj. we wspólnocie osób, a jedynym kryterium jest „biologiczna przynależność do rodzaju ludzkiego”. Osoba „jest człowiekiem, a nie jakąś cechą człowieka”.
Gdyby z pozycji personalisty poddać analizie treść fragmentów Deklaracji transhumanistycznej, to nie jest ona – jak u utylitarystów (vide esej w „Kurierze WNET” nr 76) – po prostu uznaniowym udzielaniem istotom gatunkowo ludzkim praw człowieka, lecz na pierwszy rzut oka zapowiada rozszerzenie tych praw na wszystkie istoty czujące. Nie znaczy to, że nie zawiera nadal kryteriów uznaniowych, bo wyróżnia cechę odczuwania. Co prawda nie jest jasne, jak ma być stwierdzana podatność na uczucia i jakiego rodzaju? Poza tym, wszystkie istoty czujące mają się przyczyniać do postępu naukowego i technologicznego (NiT). A to już jest wyraźne kryterium wyboru, konieczne i wystarczające do udzielenia ochrony ich dobrostanu. Czy zatem człowiek upośledzony (istota czująca) czynnie uczestniczy w tworzeniu takiego postępu? Nie, ale przecież może zostać poddany usprawniającej zmianie morfologicznej. Gdy jednak nie będzie się mógł jej poddać (z powodu np. ubóstwa) lub nie wyrazi na nią zgody (wszak w pkt. 8 deklarowana jest wolność poddawania się zmianie morfologicznej), to nie dostąpi należnego mu dobrostanu, pozostanie CZYMŚ. Jest to prawie jawna zapowiedź neoeugeniki.
W świetle Deklaracji transhumanistycznej nanorobot wspomagający, jak katalizator, reakcje na poziomie submolekularnym, użyteczne w postępie NiT, jeśli tylko wykazuje jakiś rodzaj wrażliwości, otrzymuje prawo do ochrony swego dobrostanu, cokolwiek miałoby to znaczyć. Natomiast upośledzony człowiek – nie. Nanorobot czyli nanomaszyna staje się KIMŚ.
Scyborgizowany człowiek w postaci tworu nierozdzielnie połączonego z maszyną (naszpikowaną sztuczną inteligencją) niewątpliwie przyczyni się do postępu NiT, więcej – właśnie w tym celu będzie konstruowany do np. penetracji kosmosu. Będzie więc KIMŚ. Z punktu widzenia personalisty taka kwalifikacja byłaby mocno wątpliwa, gdyż Wojtyłowy wyróżnik podmiotowości i godności osoby ludzkiej przestaje w tym przypadku mieć znaczenie, ponieważ „[c]złowiek przeżywa siebie jako podmiot osobowy, o ile sobie uświadamia to, że sam siebie posiada i że sam sobie panuje” (Osoba: podmiot i wspólnota), podczas gdy cyborg jest zdany na optymalizację techniczną. Odpada także faworyzowany przez Spaemanna determinant przynależności takiego cyborga do wspólnoty osób. Im mniej bowiem będzie on polegać na zawodnej naturalnej wolitywności, decyzyjności, przewidywalności i operacyjności, a zda się na maszynę, tym skuteczniej przyczyni się do postępu NiT. Dla personalisty cyborg staje wtedy się CZYMŚ.
Nasuwa się pytanie, jak transhumanista zakwalifikuje do korzystania z prawa ochrony dobrostanu te istoty w części zbionizowane, hybrydy gatunków, chimery, które mnożą ową różnorodność istot czujących, ale własną aktywnością nie dają wkładu do postępu NiT lub ich wkład jest nieznaczny. Transhumanistyczne kryterium bycia KIMŚ nie zostanie wtedy spełnione. Czy więc istoty te, jako będące CZYMŚ, biernie będą wspomagać postęp NiT, stając się substratem w eksperymentach, jak współcześnie organizmy zwierzęce, które niewątpliwie są istotami odczuwającymi? Niektórzy transhumaniści wprost rysują taką wizję.
Spaemann wyznawał jasne (choć ograniczone) kryterium bycia osobą (KIMŚ). Pisał, że „osoba nie jest pojęciem gatunkowym, lecz sposobem, w jaki istnieją indywidua gatunku człowiek”.
Jeśliby bowiem przyjąć za np. Davidem Wigginsem animalistyczną koncepcję tożsamości osobowej, to „gdyby we wszechświecie znalazły się inne gatunki naturalne, które są ożywione, mają czujące wnętrze i których dorosłe egzemplarze dysponują zazwyczaj racjonalnością i samowiedzą, wówczas nie tylko te, ale wszystkie egzemplarze tego gatunku musielibyśmy uznać za osoby, a zatem za osoby musielibyśmy uznać na przykład być może wszystkie delfiny”.
Personalista Jacques Maritain (1882–1973) w Dziewięciuwykładach o podstawowych pojęciach moralnych w swoich dociekliwych rozważaniach etycznych podał pewne rozwiązanie, gdy zastanawiał się nad powinnościami, którym nie towarzyszą odpowiednie prawa. Analizował ten problem na przykładzie zwierząt, w stosunku do których osoba ludzka ma obowiązki jak wobec wszystkich bytów stworzonych, „ale one nie mają odpowiadających tym obowiązkom praw (…) dlatego, że zwierzęta nie są podmiotami moralnymi lub osobami”.
W pkt. 7 Deklaracji transhumanistycznej zwierzęta zostały zrównane z ludźmi w ramach proklamowanej równości gatunkowej (przekroczenia specyzmu). A więc można by zastanawiać się nad ich podmiotowością moralną i obowiązkami wobec człowieka.
W tym kierunku jednak transhumaniści nie idą, znając oczywistą prawdę o braku możliwości naturalnego uczłowieczenia zwierząt. Planują to wprawdzie, ale za pomocą cyborgizacji ich organizmów. Za to człowiek scyborgizowany, zdany na wyroki maszyny integralnie z nim związanej, staje się podobny do zwierząt w zlaniu się ze środowiskiem w jedno i poddaniu technicznej optymalizacji na podobieństwo instynktowego dostosowywania się do otoczenia. Traci podmiotowość, nie tylko moralną. Staje się CZYMŚ.
Transhumaniści nie zawracają sobie głowy podmiotowością moralną i w ogóle podmiotowością. Byłaby ona przecież przeszkodą w powszechnym holistycznym ujednościowieniu. Niemniej widać wyraźnie, że nawet w tej sytuacji, gdy aksjologia została w zasadzie sprowadzona do jedynej wartości postępu NiT, KIMŚ (bo zachowującym prawo do ochrony dobrostanu) są te twory czujące, których powinnością, co prawda specyficznie rozumianą, jest spełnianie normy urzeczywistniającej tę wartość, czyli wkładu w postęp NiT.
Artykuł Teresy Grabińskiej pt. „Kiedy cyborg jest kimś, a kiedy czymś?” znajduje się na s. 14 listopadowego „Kuriera WNET” nr 101/2022.
Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.