Czerwiński: Zdecydowana większość Ślązaków chce odejść od węgla. Rezygnując z niego do 2040 r. możemy wyprzedzić Niemcy!

– PO chce, by do 2040 r. węgiel znikł z polskiej energetyki. Niemcy natomiast nie chcą wyjść z węgla do 2050 r. Możemy pokazać, że jesteśmy innowacyjni! – mówi Andrzej Czerwiński.

 

 

Andrzej Czerwiński, poseł Platformy Obywatelskiej, wyjaśnia, skąd wziął się sukces wyborczy Prawa i Sprawiedliwości w powiecie nowosądeckim. Tam bowiem ugrupowanie to zdobyło 8 na 10 mandatów.

„To, co łączy, to jest taka bardzo ważna walka o dzień dzisiejszy, o byt, o rozwój. Tu nie ma ludzi bogatych. Co prawda na Sądecczyźnie są jednostki, które wybiły się ponad wszystko, ponieważ ta nowa zmiana po ‘89 r. umożliwiła wyzwolenie tej energii przedsiębiorczości (…), ale generalnie tutaj każdy po prostu nauczony jest pracy. Mając jeszcze te wartości konserwatywne, rodzinne, takie, które bardzo zbliżały kiedyś ludzi do Kościoła, do księży. Tu jest wpływ właśnie – nie da się ukryć – tych ludzi, którzy sterują Kościołem (…). Tu ludzie w pewnym momencie też wierzą w obietnice, że będzie lepiej, że ktoś rozdaje, że po prostu skoro mam te pieniądze od kogoś, no to po prostu je biorę”.

Gość Poranka tłumaczy także niejasności związane z programem Platformy Obywatelskiej na jesienne wybory parlamentarne. Cele partii przedstawione zostały na jej Forum Programowym, które odbyło się w dniach 12-13 lipca w Pałacu Kultury i Nauki. Czerwiński dementuje w tym miejscu informacje, jakoby PO obiecała wprowadzenie związków partnerskich. W tej sferze zależy jej jedynie na dwóch rzeczach – umożliwieniu dziedziczenia i pozyskania informacji o stanie zdrowia przez jednego z partnerów.

Poseł Platformy Obywatelskiej odnosi się również do planów swojego ugrupowania, które do 2040 r. zamierza wycofać węgiel z polskiej energetyki.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Dr Kuźmiuk: Ursuli von der Leyen zależy na byciu szefem KE tak bardzo, że różnym frakcjom składa sprzeczne obietnice

– Ursula von der Leyen obiecała EKR m.in. redukcję CO2 do możliwości ekonomicznych kraju. Zielonym powiedziała z kolei o bardzo dużym ograniczeniu. To sprzeczne obietnice – mówi dr Zbigniew Kuźmiuk.

 

 

Dr Zbigniew Kuźmiuk, eurodeputowany, komentuje poniedziałkowe głosowanie nad kandydaturą byłej premier Beaty Szydło na szefową komisji zatrudnienia Parlamentu Europejskiego. Polityk ubiegała się o nominację po raz drugi i pomimo faktu, że była jedyną kandydatką na to stanowisko, nie została ona wybrana.

„Myślę, że w przypadku pani premier Szydło działa ten mechanizm (…) odrzucenia związany z jej występem w Parlamencie Europejskim wtedy [chodzi o przemówienie z 19 stycznia 2016 r. – przyp.red.], kiedy broniła bardzo wyraźnie Polski, wypominając na sali parlamentarnej łamanie demokracji w Parlamencie Europejskim. To było jakiś czas temu, w starym składzie parlamentu, ale wtedy to wystąpienie odbiło się bardzo głośnym echem. Prawa strona parlamentu była z tego wystąpienia bardzo zadowolona, natomiast lewa strona wręcz dostawała – można powiedzieć – drgawek. Duża część tych parlamentarzystów kontynuuje swoją przygodę z Parlamentem Europejskim w tej kadencji i myślę, że ci ludzie nakręcili taką atmosferę przeciwko pani poseł Szydło”.

Gość Poranka odnosi się także do głosowania nad kandydaturą Ursuli von der Leyen, byłej minister obrony Niemiec, na szefową Komisji Europejskiej. Odbędzie się ono dzisiaj, a o przekonanie swoich potencjalnych wyborców niemiecka polityk zabiega od zeszłego tygodnia. Dr Kuźmiuk zauważa, że zależy jej na tym tak bardzo, że poszczególnym frakcjom Parlamentu Europejskiego składa sprzeczne obietnice. Jednym z przykładów takiego zabiegu jest jej przyrzeczenie złożone Europejskim Konserwatystom i Reformatorom, w myśl którego redukcja CO2 ma być uzależniona od możliwości ekonomicznych poszczególnych krajów. W liście do Zielonych jednak von der Lyen napisała, że chce bardzo dużej redukcji dwutlenku węgla.

„W oczywisty sposób z żadną frakcją nie zawierała porozumienia na piśmie,więc to są tylko słowa. Ja jednak zakładam, że to wieloletnie doświadczenie jej jako ministra kolejnych rządów niemieckich, a w szczególności to długie ministrowanie w resorcie obrony Niemiec jednak na tyle ją ukształtowało, że te zasadnicze rzeczy związane z przyszłością Unii Europejskiej nie będą podlegały później negocjacjom”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Markowicz: Austro-Węgry nie chciały, by Galicja się rozwijała. Lecz to tutaj, w Gorlicach rozpoczął się przemysł naftowy

– Ignacy Łukasiewicz eksperymentował z ropą naftową we Lwowie, by potem przenieść się do Gorlic, gdzie ta sama wypływała z ziemi. W tym mieście rozpoczął się przemysł naftowy – mówi Daniel Markowicz.

 

 

Daniel Markowicz, historyk, przybliża historię miasta Gorlice, które złotymi zgłoskami zapisało się nie tylko w historii Polski, lecz również świata. Było to bowiem pierwsze miasto, w którym zapalono uliczną lampę naftową. Jej światło rozbłysło w 1854 r. w dzielnicy Zawodzie. Od tamtego momentu po dziś dzień w tym miejscu stoi kapliczka Jezusa Frasobliwego.

Za rozpoczęcie światowego przemysłu naftowego odpowiedzialny jest Ignacy Łukasiewicz, który rozpoczął prowadzenie doświadczeń z ropą we Lwowie. Następnie przeniósł się on do Gorlic, gdzie substancja ta w dużych ilościach wypływała z ziemi samoczynnie.

Znajdujące się w tym czasie pod zaborem austriackim miasto nie zmarnowało szansy, jaką dało mu odkrycie Polaka:

„Na tle ogólnej nędzy galicyjskiej, o której pisał Stanisław Szczepanowski, Gorlice – można powiedzieć – wybiły się na jako taki dobrobyt, właśnie oparty na ropie naftowej. Było tutaj mnóstwo tej ropy w połowie XIX w., powstawały kopalnie naftowe. Dość powiedzieć, że przy końcu XIX w. w przemyśle naftowym tu, na terenie ziemi gorlickiej, pracowało dwa tysiące ludzi, a więc nawet jak na nasze dzisiejsze kategorie to jest naprawdę potężne przedsiębiorstwo. To była (…) szansa i Gorlice na tyle, na ile mogły w (…) okresie zaborów na tym rzeczywiście korzystały”.

Swego czasu Austro-Węgry nie wiedziały jednak, co zrobić z ropą. Ponadto nie odpowiadał im fakt, że to właśnie w Galicji miałby rozwijać się przemysł.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Ciźla: Niepokoi mnie częsta zmiana przepisów i brak stabilności. Przez te decyzje rządu moja firma traci rentowność

– W tej chwili najbardziej niepokojąca jest częsta zmiana niejasnych przepisów. Firmę szczególnie dotyka wzrost cen prądu i gazu, przez który część produktów traci rentowność – mówi Andrzej Ciźla.

 

 

Andrzej Ciźla, dyrektor finansowy Zakładu surowców chemicznych i mineralnych Piotrowice II Sp. z o.o., opowiada o nadzorowanym przez siebie przedsiębiorstwie. Produkuje ono trzy grupy produktów – wypełniacze mineralne, chemię budowlaną pod markami Stabill i Satyn oraz koncentraty kredowe. Firma korzysta z udogodnień oferowanych w polskich strefach ekonomicznych – posiada zakłady produkcyjne w Tarnobrzegu (Tarnobrzeska Specjalna Strefa Ekonomiczna), Rybniku (Katowicka Strefa Ekonomiczna), Piotrowicach obok Zawichostu oraz Sitkówce i Końskim (obydwa w zasięgu Starachowickiej Strefy Ekonomicznej). Przedsiębiorstwo istnieje na rynku od 19 lat.

Gość popołudniowej audycji WNET mówi ponadto o trudnościach, z którymi mierzyć się muszą Piotrowice II. Stwierdza, że najbardziej niepokojąca jest częsta zmiana niejasnych przepisów i brak pewnej stabilności. Szczególnie dotkliwy dla firmy jest wzrost cen gazu i prądu, przez który część produktów straciła rentowność.

„Oprócz prostych potrzebne są też przepisy stabilne i takie, które są przewidywalne. Bo jeżeli my dzisiaj podejmujemy decyzję o zainwestowaniu określonej kwoty pieniędzy, liczymy dany biznes, to przy założeniu, które poczyniliśmy, on się zwraca po iluś tam latach. Jeżeli inwestujemy w strefie, to my widzimy pierwsze zyski po dwóch-trzech latach dopiero (…). Natomiast jeżeli my o określone założenia zainwestujemy dzisiaj, a za rok, za dwa, za trzy te przepisy się będą zmieniać i ceny się będą zmieniać, biznes wtedy zupełnie inaczej wygląda”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

 

Francja, Belgia, Niemcy… Teraz przyszedł czas na Polskę. Pojawił się komar tygrysi, przenoszący niebezpieczne choroby

Komar tygrysi, naturalnie występujący w Azji Południowo-Wschodniej, w Europie pojawił się w latach 70. Sukcesywnie przenosił się w głąb kontynentu, by pod koniec maja dotrzeć do Polski.

Za pierwszą osobę, która udokumentowała pojawienie się komara tygrysiego w Polsce, uważa się dr Antoni Winiarski, emerytowany pracownik Uniwersytetu Śląskiego. O swoim odkryciu naukowiec napisał w liście do redakcji „Dziennika Zachodniego”.

„28 maja 2019 r. sfotografowałem komara tygrysiego w Katowicach przy ul. Grodowej koło garaży i jest to pierwsze udokumentowane stwierdzone obecności tego owada w Polsce. Komary tygrysie witały mnie, gdy podjeżdżałem samochodem pod garaż. Zwabiało je ciepło silnika samochodu”.

(Zdjęcia owada wykonane przez Antoniego Winiarskiego dostępne są na portalu internetowym „Dziennika Zachodniego”).

Komar tygrysi najczęściej aktywny jest rano i późnym popołudniem. Atakuje głównie ludzi, zwierzęta gospodarskie i dzikie, ale również płazy, gady i ptaki. Lubią tereny wilgotne i zadrzewione, dlatego najczęściej przebywają wśród drzew i krzewów, blisko powierzchni ziemi. Zagrożeniem są samice komara tygrysiego, które osiągają o ok. 20% większe rozmiary niż samce. Przenoszą one bowiem wiele chorób tropikalnych, takich jak np.:

  • Zika (najczęściej przebiega bezobjawowo lub grypopodobnie z ewentualną wysypką, jednak ukąszenie przez komara przenoszącego wirusa zika kobiety w ciąży jest przyczyną małogołowia u dziecka);
  • końskie zapalenie mózgu (najpierw pojawiają się objawy podobne do grypy, później zaburzenia świadomości, splątanie, senność, śpiączka z napadami drgawek i sztywność karku, a także objawy porażenia nerwów czaszkowych);
  • żółta febra (gorączka, bóle głowy, czerwone spojówki, żółta skóra, nudności, w zaostrzonej fazie niewydolność narządów wewnętrznych i śmierć).

 

Sargis Davtyan: Często Polacy nie doceniają tego, co mają. Porównują się do Europy Zachodniej. Na jakiej podstawie?

– Polska przez całą swoją historię była okradana. Podbijały ją narody Zachodu. To one się wzbogacały, dlatego są bogate. Myślę, że trzeba dać czas Polsce, będzie pięknie – mówi Sargis Davtyan.

 

 

Sargis Davtyan, zwycięzca tegorocznych Debiutów w Opolu, mówi o znaczeniu pielęgnowana swoich korzeni. Sam wokalista, będący z pochodzenia Ormianinem, mieszka w Polsce od dziecka.

„Myślę, że gdzie byśmy nie byli, ile byśmy nie żyli gdzieś, nie powinniśmy zapominać o swoich korzeniach, o swojej historii, bo tracąc tożsamośc tak naprawdę tracimy siebie i jesteśmy tak naprawdę nikim później. Jesteśmy kimś uniwersalnym, kimś takim bez wartości, bez tożsamości”.

Gość Poranka opowiada także o znaczeniu ludobójstwa, którego dokonano na Ormianach w latach 1915 – 1917. Zaznacza, że każdy członek tego narodu ma historię związaną z tym tragicznym wydarzeniem.

„Ludobójstwo to jest otwarta rana w sercu każdego Ormianina. Problem jest w tym, że gdy wchodzą do twojego domu, mordują twoją rodzinę, a potem śmieją ci się w twarz i nie chcą się przyznać, że to oni. Do dziś Turcy nie przyznają się do wymordowania 1,5 miliona Ormian podczas właśnie ludobójstwa, które miało miejsce w 1915 r. w Imperium Osmańskim. To jest okropny ból, okropny”.

Davtyan dzieli się również swoimi refleksjami na temat Polski.

„Myślę, że często Polacy nie doceniają tego, co mają. Często porównują się do państw, narodów takich jak Niemcy, Anglia, Francja i mówią: >>u nich jest tak, u nas nic nie ma<<, i tak dalej. No dobrze, ale jaka jest podstawa do tego? Polska przez całą swoją historię była rozgrabiana, okradana, podbijana. Cały czas byli ludzie, którzy pobijali Polskę, a takie narody właśnie Zachodu, to właśnie one grabiły, one się wzbogacały, dlatego mają lepszą podstawę tego, jakimi są teraz państwami. Myślę, że dajmy Polsce czas, będzie pięknie”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Dworczyk: Przedsiębiorcy sądzący, że w Polsce będzie coraz gorzej, winni spojrzeć na wskaźniki. Polska gospodarka rośnie

– W obliczu skarg przedsiębiorców, według których „jest źle, a będzie jeszcze gorzej”, należy spojrzeć na wskaźniki gospodarcze. Oczywiście, wiele rzeczy należy jeszcze zmienić – mówi Michał Dworczyk.

 

 

Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, komentuje zakończoną w niedzielę trzydniową konwencję programową Prawa i Sprawiedliwości, która odbyła się w Katowicach.

„Myślę, że wszyscy mają poczucie, iż te trzy dni przyczyniły się do tego, aby program Prawa i Sprawiedliwości, który zostanie przygotowany na jesienne wybory, stanowił naprawdę ciekawą i wartościową propozycję dla wszystkich Polaków”.

Gość Poranka odnosi się również do opinii przedsiębiorców twierdzących, że jeśli chodzi o warunki prowadzenia swojej działalności w Polsce, „jest źle, a będzie jeszcze gorzej”. Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zauważa, że opinie te nie licują ze wskaźnikami ekonomicznymi, według których Polska jest obecnie jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek. Podkreśla przy tym jednak, że wiele rzeczy należy jeszcze zmienić.

Dworczyk opowiada także o nowej ustawie, która dzisiaj będzie omawiana na Stałym Komitecie Rady Ministrów.

„Sprawa jest związana z ustawą powołującą komisję, która ma badać przypadki pedofilii. Ta ustawa powstaje w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Koordynatorem i autorem – można powiedzieć – tego projektu jest premier Sasin [wicepremier Jacek Sasin – przyp. red.]. To podkreśla wagę, jaką przykładamy do tej kwestii. Mamy nadzieję, że pracę nad tą ustawą na Stałym Komitecie Rady Ministrów uda się ukończyć jeszcze dzisiaj tak, żeby na jutrzejszym posiedzeniu Rady Ministrów poza przyjęciem ustawy tworzącej świadczenie 500 zł dla osob niepełnosprawnych również została rozpatrzona ustawa powołująca specjalną komisję badającą przypadki pedofilii”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Jovan Jovanovic, serbski poseł: Członkostwo w UE wyklucza integrację euroazjatycką. Część Serbów chce jednego i drugiego

– Jeśli czyta się badania opinii publicznej, Serbowie mają dość schizofreniczne podejście. Członkostwo w UE popiera ok. 50%, mniej więcej tyle samo co integrację euroazjatycką – mówi Jovan Jovanovic.

 

 

Jovan Jovanovic, niezależny poseł w serbskim parlamencie – Zgromadzeniu Narodowym Republiki Serbii – komentuje rozpoczęty w środę w Poznaniu trzydniowy Szczyt Bałkanów Zachodnich. Spotkanie to jest częścią procesu berlińskiego – inicjatywy służącej wspieraniu integracji sześciu państw regionu (Czarnogóry, Serbii, Macedonii Północnej, Albanii, Bośni i Hercegowiny oraz Kosowa) z Unią Europejską.

Gość popołudniowej audycji WNET jest zdania, że trwające negocjacje nie przyniosą przełomu w kwestii członkostwa Serbii w strukturach unijnych. Upatruje kilku powodów tego stanu rzeczy. Pierwszym z nich jest fakt, że priorytetem Francji nie jest poszerzenie Unii Europejskiej. Drugim z kolei jest powolny przebieg procesu akcesyjnego. Jovanovic zwraca uwagę, że w latach 2000-2006 był doradcą do spraw zagranicznych wicepremiera, ówcześnie głównego negocjatora członkostwa Serbii w UE. W 2019 r. państwo to otworzyło jedynie 17 z 35 rozdziałów akcesyjnych. Dla porównania, w ciągu pięciu lat Chorwacja zakończyła cały proces negocjacyjny.

Poseł odpowiada też na pytanie, w jaki sposób rząd godzi sympatie prorosyjskie z dążeniem Serbii do stania się częścią struktur unijnych.

„Rząd gra na dwie karty – na Unię i na Rosję, ponieważ bardzo dużo ludzi popiera bliskie stosunki z Rosją. Jest też w miarę schizofreniczne podejście jeżeli czyta się badania opinii publicznej. Na razie poparcie dla eurointegracji jest ok. 50%, ale mniej więcej takie samo poparcie jest dla integracji euroazjatyckiej. Jedno i drugie nie mogą po prostu być razem. Także niektórzy ludzie popierają i jedno, i drugie. Myślę, że jest to możliwe”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Danuta Smaga, starosta powiatu puławskiego: Są pieniądze na drogi. Powiat bierze je z bardzo dobrego rządowego programu

– Są pieniądze na drogi. Obecnie powiat korzysta z bardzo dobrego programu rządowego. Jesteśmy w trakcie realizacji dwóch połączeń drogowych i złożyliśmy aplikacje na kolejne – mówi Danuta Smaga.

 

 

Danuta Smaga, starosta powiatu puławskiego, mówi o najważniejszym problemie zarządzanej przez siebie jednostki terytorialnej, którym jest naprawa infrastruktury drogowej. Gość Poranka mówi, że lokalne władze starają się łączyć ze sobą ościenne powiaty, by później skomunikować ze sobą całe województwo.

„Czy są pieniądze? Są pieniądze. W tej chwili bardzo dobrym programem jest właśnie program rządowy, gdzie przeznaczane są środki na drogi powiatowe i z tego programu oczywiście już korzystamy. Jesteśmy w trakcie realizacji dwóch połączeń drogowych. Złożyliśmy kolejne aplikacje na drogi i szykujemy dokumentacje na kolejne. Myślę, że w ciągu naszej pięcioletniej kadencji samorządowej uda się w dużej mierze temu zadaniu sprostać”.

Starosta informuje, że rekordem powiatu puławskiego jest wybudowanie 30 km dróg w ciągu roku. Liczy jednak, że w najbliższym czasie dzięki pomocy rządowej i włodarzom gmin wchodzących w skład powiatu uda się ten wynik podwoić. Wkład tych ostatnich może okazać się niebagatalny – powiat puławski składa się z aż 11 gmin.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Zmiany w ustawie śmieciowej. Odpowiedzialność zbiorowa za niesegregowanie odpadów?

W czwartek wieczorem Sejm przyjął znowelizowaną ustawę śmieciową. Na mocy jej zapisów osoby niesegregujące odpadów zapłacą od dwóch do czterech razy więcej.

Za uchwaleniem dokumentu głosowało 258 posłów, 142 było przeciw, a 26 wstrzymało się od głosu. Teraz nowela ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz niektórych innych ustaw trafi pod obrady Senatu.

Jedną z przyczyn wprowadzenia w życie zapisów aktu prawnego jest chęć zmotywowania mieszkańców do segregacji odpadów komunalnych. Głównym narzędziem służącym temu celowi jest wprowadzenie „widełek” w opłatach dla osób, które nie będą wypełniać tego obowiązku. Osoby niesegregujące zapłacą za śmieci nie mniej niż dwukrotność, ale nie więcej niż czterokrotność opłaty śmieciowej.

„Oznacza to naliczanie opłaty za odpady zmieszane, nawet w przypadku, gdy jeden z mieszkańców nieruchomości wielolokalowej, całkowicie anonimowy, nie dopełni obowiązku segregacji, a zjawisko niezachowania segregacji jest marginalne” – alarmuje Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa w Bielsku-Białej. Twierdzi przy tym, że jest to odpowiedzialność zbiorowa.

Zapisy znowelizowanej ustawy przewidują także możliwość obniżenia opłaty śmieciowej. Będzie ona przysługiwała tym mieszkańcom, którzy mają przydomowe kompostowniki, czyli zagospodarowują sami część produkowanych przez siebie odpadów. Samorządom przysługuje w tej sprawie prawo do skontrolowania mieszkańców.

Zgodnie z dokumentem, jeżeli właściciele nieruchomości nie będą selektywnie zbierać śmieci, firmy odbierające odpady przyjmą je jako niesegregowane (zmieszane) i powiadomią o tym fakcie władze gminy.

Nowe przepisy będą również znosić obowiązek regionalizacji w zakresie zagospodarowania m.in. bioodpadów, zmieszanych odpadów komunalnych, czy pozostałości z sortowania. Pozwoli to na przekazywanie takich odpadów do instalacji w całym kraju.