Dr Ozdyk: 28 tys. osób, którym nie przyznano azylu w RFN, wyjeżdża z Niemiec, a potem wraca by ubiegać się o azyl

Dr Sławomir Ozdyk o brakach w niemieckich procedurach migracyjnych i zmianach na niemieckiej scenie politycznej: nowym wizerunku AfD i przechodzenia poparcia z CDU i SPD na AfD i Zielonych.

Dr Sławomir Ozdyk mówi słabości niemieckiej polityki migracyjnej.

Jest 28 tys. osób, które wyjeżdżają i potem ponownie wracają do Niemiec.

Problem zaczęła dostrzegać niemiecka prasa głównego nurtu, po  powrocie do Niemiec Ibrahima Miri, stojącego na czele klanu Miri w Bremie. Jak podaje portal dojczland.info, Miri jest podejrzany w około 150 zbrodniach. W Niemczech został kilkukrotnie skazany za handel narkotykami, wymuszenia i porwania.

Jego działalność stała się tak głośna medialnie, że rząd postanowił coś zrobić.

Deportowany mieszkał wcześniej w Niemczech kilkanaście lat. Do akcji deportacyjnej doszło w nocy. O godz. 2 do domu imigranta zapukali funkcjonariusze policji, którzy aresztowali go, wsadzili w samolot i zostawili w Bejrucie. Kilka miesięcy później, pod koniec października,  Libańczyk powrócił do hanzeatyckiego miasta, gdzie wobec zakazu wjazdu na teren RFN musiał dostać się z pomocą przemytników. Po zatrzymaniu prosił urzędników migracyjnych o udzielenie mu azylu, gdyż „nie czuje się bezpieczny w Bejrucie”. Sąd nie przychylił się do wniosku i został ponownie wysłany do Bejrutu.

W rezultacie można słyszeć głosy niemieckich polityków, że potrzebna jest zmiana niemieckich procedur migracyjnych. Postuluje się m.in. żeby osoby, które po wydaleniu wbrew prawu niemieckiemu powróciły, trafiły do więzienia na okres całej procedury migracyjnej. Teraz bowiem trafiają do niego tylko na początku, a potem oczekują na procedurę z wolnej stopu i otrzymują zapomogę na życie w Niemczech.

Nasz gość Zapowiada zmianę retoryki partii AfD, motywowaną chęcią zwiększenia bazy wyborców. Partia ta zmienia kierownictwo: Alexandra Gaulanda na stanowisku jednego z dwóch przywódców zastąpi Tino Chrupalla. Alternatywa będzie „wygładzić swój wizerunek”

Dr Ozdyk komentuje też napięcia w łonie „wielkiej koalicji” rządzącej Niemcami. Obie partie tracą wyborców: SPD na rzecz Zielonych, CDU na rzeczy AfD. W rezultacie SPD skręca w lewo i w tym kierunku chce pociągnąć chce koalicję, co nie jest w interesie chadeków, jeśli nie chcą stracić kolejnych wyborców.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K./A.P.

Czy Amerykanie powstrzymają dokończenie Nord Stream II za pomocą sankcji?

Trzy lata- tyle czasu, jak podaje Bild, mają kupić Europie na energetyczną transformację amerykańskie sankcje przeciwko firmom pracującym przy Nord Stream II.

O tym, że sankcje przeciwko Nord Stream II zostaną wpisane ustawy o amerykańskim budżecie wojskowym na nadchodzący rok (National Defense Authorization Act) poinformował senator Jim Risch już 23 listopada, na konferencji w Halifax. Jak stwierdził, cytowany przez DefenceNews:

Powód do presji jest taki, że to okno się zamyka. Wiele z Nord Streamu jest już zrobione.

Dodał, że wierzy, iż sankcje przekonają zaangażowane firmy budowlane do wycofania się z projektu. Jak zauważa Bild, nie chodzi tylko o firmy, która jak szwajcarska „Allseas“ zajmuje się montażem rur i kabli głębinowych, lecz także o firmy, które jak niemiecki Uniper, są zaangażowane w projekt finansowo. Amerykański senator zapowiedział, że:

Będzie ich to dużo kosztować. Myślę, że jeśli te sankcje przejdą […] Rosjanie będą musieli rozglądać się za inną drogą żeby to zrobić, jeśli są w stanie to zrobić.

Jak zauważa niemiecka gazeta, projekt firmowany przez byłego kanclerza RFN, a obecnie bliskiego współpracownika Putina Gerharda Schroedera, jest postrzegana jako broń wymierzona w Europę Wschodnią z Ukrainą na czele. Pozwoliłaby ona bowiem na ominięcie Polski, Ukrainy i krajów bałtyckich w transporcie gazu. Sankcje, jak stwierdza niemiecka gazeta miałyby dać Europie trzy lata na wypracowanie mechanizmu obronnego przeciwko energetycznej presji ze strony Rosji.

Bild ocenia, że Austria i Niemcy są w tej chwili ostatnimi, „samotnymi” obrońcami Nord Stream 2 w Europie. Jak dodaje, z opozycją przeciwko projektowi można spotkać się w samych Niemczech. SPD skrytykowała projekt jako sprzeczny z prawem unijnym. Kancelaria Niemiec i Ministerstwo Gospodarki Niemiec podkreślają przy tym, że Nord Stream II jest konieczne dla niemieckiego bezpieczeństwa energetycznego.

A.P.

Bogatko: W Niemczech atmosfera na uniwersytetach jak z 1968 r., a w byłym NRD komunizm trzyma się dobrze

Jan Bogatko o bojówkach Antify na niemieckich uczelniach, lewicowym charakterze mediów niemieckich i sukcesie postkomunistów z Die Linke w Turyngii.

Jan Bogatko o lewackim terrorze na uniwersytetach niemieckich. Porównuje obecną sytuację do rewolucji 1968 r. Założyciel AfD Bend Lucke „który był profesorem uniwersytetu, został brutalnie potraktowany przez bojówki antify na uniwersytecie w Hamburgu”. Jego wykład został przerwany przez bojówkarzy krzyczących, że profesor jest „nazistowską świnią”.  Później „podobnie lewacy potraktowali byłego ministra spraw wewnętrznych CDU Thomasa de Maiziere’a”, któremu  nie pozwolili wejść na prezentację jego książki, tarasując wejście i zmuszając go od ucieczki.

Frank-Walter Steinmeier poruszył ten temat. Normalnie wali się w prawicę, której w Niemczech praktycznie nie ma.

Winą za tą sytuację korespondent obciąża pośrednio media niemieckie, mówiąc o zdecydowanie lewicowych ciągotach dziennikarzy niemieckich, z których większość wybrałaby Die Linke lub SPD.

Die Linke to po prostu następczyni SED, komunistycznej partii Niemiec. To zupełnie jakby ktoś po wojnie utworzył jakąś partię, która zasadza się na ideałach NSDAP i mówił, że oni już się zmienili.

[faktycznie w RFN powstała taka partia i nazywała się Socjalistyczna Partia Rzeszy -przyp. red.]

Postkomuniści przekroczyli szklany sufit w wyborach w Turyngii. Według prognoz opublikowanych przez ARD i ZDF Lewica premiera Turyngii Bodo Ramelowa zdobyła 29,5-30 procent głosów. Wynik CDU oscyluje między 22 a 22,5 procent. AfD zaś poprawiła swój wynik z 10,6 na 23-24 procent. Jak komentuje Bogatko, „w Niemczech Wschodnich komunizm trzyma się dobrze”.

Niemcy przypisywali wielkie zwycięstwo niebieskiej kropce i Wiośnie Biedrona. Te wszystkie wróżby okazały się niestety niesprawdzalne.

Nasz korespondent mówi również o tym, co niemieckie media piszą o wyniku wyborów parlamentarnych w Polsce:„mówi się o Senacie, mówi się, że PiS uzyskał w wyborach ponad 2 mln więcej”. Zwraca uwagę, że dotychczasowe nadzieje niemieckich dziennikarzy na zwycięstwo sił lewicowych i liberalnych w Polsce okazały się płonne.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Bogatko: Sytuacja w europarlamencie jest mocno nieprzewidywalna – do wyborów 17 lipca nie możemy być niczego pewni

Jak niemiecka scena polityczna zareagowała na kandydaturę Niemki na stanowisko przewodniczącego KE? Odpowiada korespondent Radia WNET w Niemczech, Jan Bogatko.

Jan Bogatko  komentuje reakcję mediów niemieckich na głosowania, które odbyły się wczoraj w europarlamencie. Jak stwierdza, w Niemczech trwa teraz „awantura o Urszulę”.

[Jest – przyp. red.] wielka opozycja ze strony SPD przeciwko jej kandydaturze. SPD czuje się wściekła, że została w pewien sposób pominięta w tych negocjacjach i że nie wspaniały lewicowy kandydat Timmermans zostanie szefem Komisji Europejskiej.

Jak zaznacza, oddalenie kandydatury Fransa Timmermansa jest bardzo niekorzystne dla rządu Angeli Merkel oraz partii CDU, na której czele stoi. Kandydatura Ursuli von der Leyen stawia pod znakiem zapytanie rządzącą w Niemczech koalicję CDU/CSU-SPD. Wynika to z ostrego sprzeciwu niemieckich socjaldemokratów wobec kandydatki na przewodniczącą Komisji Europejskiej. Korespondent przywołuje wypowiedź Paula Ziemiak z CDU dla Süddeutsche Zeitung, który na pytanie o to, czy dalsza koalicja ma jeszcze sens, stwierdził, że „to SPD musi podjąć decyzję”. Bogatko, wątpi jednak w to, żeby miała ona faktycznie zostać zerwana, wskazując, że przedterminowe wybory nie opłacają żadnej ze stron. Korespondent Radia WNET w Niemczech przytacza także ostatnie sondaże, w których najmocniej zyskują zieloni, a nie partie rządzące CDU oraz SPD.

To, co dzieje się w europarlamencie jest mocno nieprzewidywalne […] to bardzo nieprzejrzysty i niedemokratyczny moloch.

Jak mówi Bogatko, przedstawiciele niemieckiej lewicy nie mogą się pogodzić z tym, że kandydaturę dotychczasowego wiceprzewodniczącego KE zablokowały „prawicowe państwa jak Węgry”. Socjaliści wytaczają wielkie działa w obronie Timmermansa. Z tego powodu trudno przewidzieć wynik wyborów, które będą miały miejsce 17 lipca. O samej kandydatce korespondent mówi, że pochodzi z katolickiej rodziny, a niektóre z jej siódemki dzieci były w Polsce na Erazmusie. Zaznacza, że miała tylko jedną wpadkę, mówiąc o Polsce, kiedy stwierdziła w jednym z programów telewizyjnych, że w naszym kraju jest „demokratyczny ruch oporu”. Dodaje, że zarówno w Niemczech, jak i w Unii nie można zrobić kariery bez liczenia się z poprawnością polityczną. Mówi o kandydaturze von der Leyen, że „nie będzie to rewolucja, tylko mniejsze zło”.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

W Niemczech wygrywa CDU Angeli Merkel, jednak jest to jej najgorszy wynik w historii

Jan Bogatko mówi, że w Niemczech wybory do Parlamentu Europejskiego wygrała partia kanclerz Angeli Merkel CDU. Uzyskała 22,2 proc. głosów.

Jest to najgorszy wynik CDU w wyborach ogólnokrajowych w historii. CSU zaś zdobyła 7,2 proc. głosów. Tak więc chadecki blok ma 29,4 proc. poparcia. Na drugim miejscu uplasowali się Zieloni. Głosowało na nich 21,2 proc. obywateli. Wielkim natomiast przegranym jest SPD – 16.1 proc.

Bogatko opowiada także o specyfice Niemieckich wyborów, które to w przeciwieństwie do większości krajów europejskich, nie mają wymaganej minimalnej liczby otrzymanych głosów. Brak progu wyborczego doprowadza do bardzo egzotycznych wyników:

Aż 41 partii ubiegało się o mandaty w Parlamencie Europejskim i udło się to także bardzo egzotycznym partiom . W Niemczech mandaty uzyskały różne dziwne partie, które są za i przeciw, które kierują się słynną zasadą doktora honoris causa Lecha Wałęsy, że trzeba iść równocześnie w dwóch kierunkach.

Rozmówca Poranka WNET dodał również, że zupełną niespodziankę wszystkim sprawili wyborcy FDP, dla której jak mówi Bogatko „były pisane już nekrologi”, a mimo to, partia ta otrzymała aż 5% głosów, czyli o 2% więcej niż poprzednio.

Posłuchaj całej wypowiedzi już teraz!


K.T. / A.M.K.

Dziki atak na polityka AfD! Dr Sławomir Ozdyk: Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o preferencje polityczne

Nasz gość opowiada o „najsłynniejszym chorym w Niemczech”, czyli o pobitym przez nieznanych sprawców pośle AfD Franku Magnitzu. Polityk przebywa w szpitalu w stanie krytycznym. Wysłuchaj rozmowy!


Dr Sławomir Ozdyk opowiada o brutalnym napadzie trzech zamaskowanych przestępców na niemieckiego posła AfD Franka Magnitza. Przypomnijmu, że niemiecki polityk został napadnięty w poniedziałek i ciężko pobity. Nieprzytomny trafił do szpitala. Nasz ekspert sugeruje, że może być to napad z powodów politycznych. Jak mówi, „w landach dawnego NRD słabnie pozycja dotychczasowego lidera, socjaldemokratów z SPD, rośną zaś nowe siły, Zieloni i AfD”.

„Zawodowi antyfaszyści” ogłosili niedawno, że „czas walki przy urnach, nastał czas walki bardziej bezpośrednimi środkami”.

Jak mówi dr Ozdyk, wszyscy politycy w Niemczech potępili brutalny atak, jednak z tonu wypowiedzi można wywnioskować, że bardziej niepokoi ich potencjalny sukces AfD, która skorzysta na żywym męczenniku, niż sama brutalność ataku.

Więcej informacji w porannej audycji Radia WNET. Wysłuchaj naszej audycji już teraz!

mf

Dr Ozdyk: Normalność w sylwestra w Niemczech – bójki imigrantów, masowe molestowania, zamieszki

Czy wybory do rządów niemieckich landów mogą wstrząsnąć niemiecką sceną polityczną? Rozmawiamy o sytuacji wewnętrznej Niemiec, oraz noworocznych zamieszkach spowodowanych przez „nowych Niemców”.

Gościem Poranka WNET jest dr Sławomir Ozdyk, ekspert ds. bezpieczeństwa. Opowiada o incydentach w Niemczech podczas sylwestra, gdzie w wielu miastach „nowi Niemcy” zwani też „południowcami”, byli inicjatorami zamieszek oraz bójek, a niektórzy z nich odpowiedzialni byli za rozboje i ataki na kobiety na tle seksualnym. Schwytanych przez policję osób nie można odesłać do krajów, z którego przybyli. Powodem tego są zapisy prawa międzynarodowego.

Ozdyk odnosi się też do sytuacji politycznej Niemiec. W 2019 czekają nas nie tylko wybory do lokalnych parlamentów poszczególnych landów. Ekspert zauważa, że w Saksonii i Meklemburgii, czyli landach graniczących z Polską spada poparcie rządzącej SPD, rośnie zaś dla Zielonych i dla AfD.  Ci ostatni są bardzo niewygodni; rządowe ministerstwa nieustannie próbują znaleźć dowody, by zdelegalizować partię polityczną, biura poselskie są codziennie oblewane farbą, kilka dni temu zaś podłożoną bombę w biurze w Dobeln w Saksonii, co może przypominać czasy RAF i Baader-Meinhof.

Dr Ozdyk komentuje też nowe prawo rozwodowe w Arabii Saudyjskiej – od teraz mężowie muszą zawiadamiać żonę, że się z nią rozwodzą…za pomocą SMSa. Do tej pory nie była wymagana nawet wiedza kobiety do stwierdzenia zakończenia małżeństwa, co Ozdyk uważa za prawdziwy postęp.

Wysłuchaj naszej rozmowy już teraz!

mf

Krajobraz powyborczy. Niemcy znowu są podzielone niewidocznym, ale wyczuwalnym murem na wschód i na zachód

Trzęsienia ziemi w Niemczech nie było, ale ono nastąpi, zwłaszcza jeśli koalicja CDU-SPD przetrwa – mówi Jan Bogatko, który często w Niemczech słyszy, że to jest najlepsza alternatywa dla Niemiec.

[related id=39396]- Kilka miesięcy temu zadzwoniono do mnie i z drżeniem w głosie pytano, co to będzie, jak Martin Schulz z SPD wygra wybory w Niemczech i zostanie kanclerzem. Potraktowałem to jako dowcip tygodnia i jak okazuje się, słusznie – powiedział Jan Bogatko. Korespondent Radia Wnet z Niemiec nazwał wywody Schulza sprzed kilku miesięcy o tym, co zrobi, gdy obejmie urząd kanclerski, metodą „z imaginacji na koronację”, co, jak sądzi, było wynikiem braków w wykształceniu. Dodał przy tym, że Schulz i jego SPD to jeden z największych przegranych tych wyborów.

– CDU/CSU poniosła większą porażkę, bo aż minus 8,6 procent, co jest wielką stratą i to musi bardzo boleć – ocenił Jan Bogatko. Jego zdaniem obydwie partie tworzące tak zwaną wielką koalicję „dostały w tych wyborach lanie”.

Mimo to partie te nadal mają parlamentarną większość i mogą kontynuować swoje rządy w Niemczech. Korespondent zaznaczył przy tym, że pojawiają się głosy mówiące o tym, iż kontynuacja rządów przez te dwa ugrupowania nie wchodzi w grę, bowiem na horyzoncie kształtuje się nowy alians zwany potocznie w Niemczech jamajkańskim, czyli koalicja CDU/CSU z liberałami z FDP i Zielonymi.

– Oczywiście jest to arytmetycznie możliwe, ale nie wiem, czy panie i panowie, pardon, towarzysze i towarzyszki z SPD tak szybko chcieliby zrezygnować z rządowych synekur w fotelach i wygodnych biurach w dzielnicy rządowej w Berlinie. To jest bardzo mało prawdopodobne – ocenił Bogatko.

– Czy wielki sukces wyborczy sprawi, że AfD rozwinie skrzydła? Chyba tak. W tej chwili Niemcy znowu są podzielone niewidocznym, ale wyczuwalnym murem na wschód i na zachód – powiedział korespondent, wyjaśniając, że we wschodnich landach Niemiec króluje AfD – „jutrzenka”, jak się określa w Niemczech to ugrupowanie.

Przyznał, że pewien wzrost odnotowała również FDP, „która kiedyś była świetną partią”, ale przestała być partią liberalną i skręciła na lewo, stając się „lewicowo-liberalną” tak jak wszystkie partie wcześniej rządzące w RFN.

W niemieckim Zgorzelcu głosowano podobnie jak we wschodnich landach, gdzie: CDU/CSU uzyskała 26,7 procent; SPD 9,3 procent; Linke, czyli „komuniści, którzy unikają tej nazwy jak diabeł święconej wody”, 14 procent; Zieloni 2,9 procent,;FDP – 7 procent, co „jest pewnym zaskoczeniem jak na partię, która kiedyś była ugrupowaniem kapitalistów i obszarników”; AfD – 32,9 procent, „a więc absolutny lider, i to samo znajdujemy w wielu powiatach nie tylko na terenie Saksonii, ale całych wschodnich Niemiec, co jest wynikiem zaskakującym dla wielu”.

Jan Bogatko zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę nie wiadomo, kto będzie rządził poza CDU/CSU.

– Bundestag ma 111 miejsc więcej niż to było przed wyborami – powiedział, dodając, że jest to możliwe ze względu na specyfikę ordynacji wyborczej, która zakłada, że każdy wyborca ma dwa głosy – jeden oddaje na konkretną osobę, drugi na ugrupowanie. To powoduje, że liczba miejsc w Bundestagu jest ruchoma i są tak zwane nadwyżkowe mandaty. – Tu jest szalone pole do popisu i można korygować w stronę właściwą tak, żeby wszystko się zgadzało, i jak to mówią Niemcy – „die Rechnung muss stimmen” (rachunek zgadzać  się musi) – powiedział Bogatko. Jego zdaniem sukces wyborczy AfD to wynik szalonego niezadowolenia z dotychczas rządzących.

– Przede wszystkim z polityki odnoszącej się do osadników, po prostu wschodnim Niemcom się to bardzo nie podoba. Inaczej jest w zachodnich Niemczech, gdzie się już przyzwyczaili do burek na ulicach i wydaje im się, że jest to nowoczesny strój ludowy podobny do zielonych fraczków, które nosi niemiecka arystokracja czy plutokracja na przyjęciach ogrodowych latem – zażartował korespondent.

Przypomniał, że sukces wyborczy AfD jest, przede wszystkim, sukcesem mimo szalonego ataku, jaki przypuszczono na to ugrupowanie w trakcie kampanii wyborczej, oskarżając je o ksenofobię, homofobię i skrajny populizm.

– Tego rodzaju inwektywy przyniosły tej partii popularność – ocenia Jan Bogatko, przypomninając, że do najbardziej kontrowersyjnych wypowiedzi polityków AfD należała ta dotycząca dumy z Wermachtu. – Powiedzmy sobie szczerze, to są Niemcy, no w końcu z czego oni mają być dumni? No może mogliby powiedzieć, że są dumni z Volkswagena, ale to może przyniosłoby wzrost notowań o jakieś … 0,2 procent.

– Trzęsienia ziemi w Niemczech nie było, ale ono nastąpi, zwłaszcza jeśli koalicja CDU-SPD przetrwa i znowu będzie rządzić – powiedział Bogatko, który często w Niemczech słyszy, że to jest najlepsza alternatywa, aby ugrupowania będące u steru władzy się nie zmieniały. Jego zdaniem AfD nie jest ugrupowaniem „bardzo dla Polski nieprzychylnym” i postrzeganie tej formacji w ten sposób jest popadaniem w stereotypy.

– AfD nigdy nie była antypolska, nigdy nie było żadnych działań przeciwko Polsce ze strony tej partii, żadnych wypowiedzi, które by obrażały Polskę czy Polaków, czego nie można powiedzieć o koalicji rządzącej w Niemczech, która miała duży wpływ na to, co się działo zarówno w Brukseli, jak i Strasburgu w odniesieniu do Polski, jak i też jej łajania na forum Parlamentu Europejskiego – zauważył Bogatko. – Należy zatem zastanowić się nad tym, co będzie w przyszłości, a także jak dobierać sojuszników za zachodnią granicą.

[related id=39481]Jego zdaniem stanowisko kanclerz Niemiec Angeli Merkel jest niezmienne od lat, bowiem liczą się przede wszystkim interesy państw członkowskich UE, a Niemcy mają swoje interesy i będą je forsować. Ze względu na przewagę nasz zachodni sąsiad może wiele za pośrednictwem UE zdziałać na swoją korzyść. Polska przede wszystkim musi zachować spokój, rozmawiać z każdym i przekonywać do swoich racji.

Wielu byłych kolegów partyjnych kanclerz Merkel zmieniło ostatnio barwy i aktualnie reprezentują oni swoich wyborców z ramienia AfD. Ugrupowanie to w ciągu ostatnich czterech lat zmieniło się z partii intelektualistów w partię ludową. Jan Bogatko uważa, że głosy przychylne Polsce o wiele częściej słyszy się z AfD niż pozostałych ugrupowań ze sceny politycznej Niemiec.

MoRo

Rozmowa z Janem Bogatką w części szóstej Poranka WNET

Cały Poranek WNET

 

Agaton Koziński o dzisiejszych wyborach w Niemczech: Angela Merkel pozostaje bezalternatywna 

Coś, co mocno przetasuje niemiecką scenę polityczną, to wynik AfD – powiedział publicysta nt. rosnącej w siłę partii, która może zająć trzecie miejsce w Bundestagu i startować w kolejnych wyborach.

[related id=39374]”Scenariusze wydają się bardzo proste, Angela Merkel zwycięży” – powiedział PAP publicysta „Polska The Times” Agaton Koziński, przewidując wyniki wyborów w Niemczech. I dodał: „Pytanie, z jak dużą przewagą, ile będzie jej brakowało do samodzielnej większości i w zależności od tego będzie szukała koalicjanta”.

Jak stwierdził Koziński, naturalnym koalicjantem, z którym blok CDU/CSU współpracuje od zawsze, jest liberalna partia FDP. „Ona w poprzednich wyborach do Bundestagu nie weszła, nie przekroczyła progu 5 proc.” – mówił. W ocenie publicysty teraz wszystko wskazuje na to, że ten próg FDP przekroczy, bo – jak powiedział – „sondaże pokazują, że podchodzi niemal pod 10 proc., tak że wynik bardzo dobry i być może ten wynik wystarczy, żeby była samodzielnym koalicjantem współpracującym z partią Angeli Merkel”.

„Jeżeli nie, to naturalnym krokiem będzie również zaproszenie Zielonych, którzy też mają szansę na przyzwoity, kilkuprocentowy wynik” – przewidywał Koziński. Jak tłumaczył: „Angela Merkel po wprowadzeniu swojej polityki 'Energiewende’, tj. zamknięciu elektrowni atomowych w kraju i otwarciu się na odnawialne źródła energii, zyskała dużo w oczach Zielonych, stała się ich naturalnym koalicjantem”.

To, zdaniem publicysty, powoduje pewne odwrócenie sojuszy. „Zieloni do tej pory byli naturalnym sojusznikiem SPD, teraz mogą być sojusznikiem CDU/CSU”- zaznaczył.

Według opinii Kozińskiego trzeci możliwy po wyborach scenariusz, a jednocześnie najmniej prawdopodobny, to wielka koalicja, czyli współpraca dwóch największych graczy – CDU/CSU z SPD.

„Wprawdzie Martin Schulz, który przejął przewodnictwo w SPD na początku tego roku, dał jej na początku nowy impuls, ale widać, że ten impuls był bardzo krótkotrwały” – podkreślił publicysta. I dodał: „SPD stopniowo spada w sondażach, szans na zwycięstwo nie ma praktycznie żadnych, kto wie nawet, czy – obserwując trendy – nie będzie musiała martwić się o to, czy uda jej się utrzymać wynik na poziomie 20 procent. Wszystko wskazuje na to, że będzie musiała zadowolić się „tylko kilkunastoprocentowym poparciem”.

„Coś, co mocno przetasuje niemiecką scenę polityczną, to będzie wynik Alternative für Deutschland, nowej partii populistycznej, niektórzy twierdzą, że wręcz ksenofobicznej, usytuowanej na prawo od CDU” – przewidywał Koziński.

Publicysta podkreślił, że „AfD jest partią antysystemową, która miała świetne sondaże w 2015 r., 2016 r., w apogeum kryzysu migracyjnego, potem one się załamały, w pewnym momencie się wydawało, że partia będzie walczyć o to, żeby przekroczyć 5-procentowy próg wyborczy, ale ostatnie sondaże pokazują, że jest całkowicie inaczej”. Jak zaznaczył, partia „odzyskała wigor, w ostatnich tygodniach wyraźnie idzie w górę i można przypuszczać, że nawet będzie się ocierała o wynik rzędu 15 procent”.

To zdaniem Kozińskiego bardzo wysoki wynik i jak mówił: „wydaje się, że 10 proc. przekroczy prawie na pewno i będzie trzecią siłą w niemieckim Bundestagu”.

Publicysta podkreślił, że wtedy AfD dostanie stanowisko wiceprzewodniczącego oraz ekspozycję w mediach przynależną partiom, które mają swoje miejsca w Bundestagu.

„Układanka zacznie się od początku, bo jest to partia całkowicie antysystemowa, niemająca zdolności koalicyjnych, ale z drugiej strony pokazująca, że w Niemczech narasta niezadowolenie z obecnych elit rządzących” – powiedział Koziński.

W jego ocenie obecnie nikt nie jest konkurencją dla Angeli Merkel. „Wydawało się przez moment, że nią będzie Martin Schulz, przewodniczący SPD, były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, który był bardzo ostry, bardzo wyrazisty, bardzo radykalny, między innymi bardzo mocno atakował Polskę” – mówił.

Jednak, jak zaznaczył publicysta: „W pewnym momencie zniknął, spadł w sondażach, Angela Merkel pozostaje bezalternatywna”. I kontynuował: „Ona, jako ta bezalternatywna, w tym głównym nurcie zostanie, aczkolwiek widać, że coraz więcej Niemców jest z tego niezadowolonych, szukają innych rozwiązań, które ten polityczny główny nurt rozbiją”.

Koziński przewidywał, że partia AfD może rosnąć w siłę i będzie się przygotowywać do wyborów za cztery lata. „Jeżeli Angela Merkel popełni takie błędy jak w przypadku polityki migracyjnej w 2015 r., jeżeli okaże się, że strefa euro nie jest tak stabilna, jak Niemcy by tego oczekiwali, AfD będzie na tym zyskiwać” – ocenił.

PAP/MoRo

Niemcy: Mieszkańcy Nadrenii wybiorą w niedzielę nowy parlament regionalny. To być albo nie być dla Schulza i SPD

Głosowanie w najludniejszym landzie Niemiec to najpoważniejszy sprawdzian przed wyborami do Bundestagu. Porażka SPD byłaby ciosem dla kanclerskich ambicji Martina Schulza.

Nadrenia Północna-Westfalia (NRW) uważana jest za bastion SPD, a media nazywają ten zachodnioniemiecki kraj związkowy sercem socjaldemokracji. W minionym półwieczu SPD tylko raz, w latach 2005-2010, była zmuszona oddać tutaj władzę rywalom z CDU.

Od siedmiu lat liczącym blisko 18 mln mieszkańców landem znów rządzi SPD, tym razem w koalicji z Zielonymi. Jeszcze do niedawna wydawało się, że ciesząca się dużą popularnością premier Hannelore Kraft z SPD ma zapewnioną kolejną kadencję.

[related id=”15903″]

Najnowsze sondaże wskazują jednak nieoczekiwanie na zwrot w nastrojach. Zarówno Politbarometer (barometr polityczny) telewizji ZDF, jak i instytut YouGov zgodnie pokazały w czwartek po raz pierwszy od roku przewagę CDU Angeli Merkel – 31 proc. nad SPD Martina Schulza – 30 proc.

Opublikowany w piątek sondaż SPON wskazał co prawda nieznaczną (32,5 proc. do 31,6 proc.) przewagę SPD nad chadekami, jednak i tutaj widoczny jest duży spadek poparcia dla socjaldemokratów.

Wśród ekspertów panuje zgodność: ewentualna porażka SPD w jej mateczniku byłaby nie tylko klęską partii, ale także dotkliwym ciosem dla kandydata SPD na kanclerza, Martina Schulza. 61-letni socjaldemokrata pochodzi właśnie z Nadrenii, a wybory w jego rodzinnym regionie są dla niego ostatnią szansą, by udowodnić, że jest równorzędnym rywalem kanclerz Angeli Merkel.

„Jeżeli SPD przegra, Schulz będzie mógł pożegnać się z nadzieją na przeprowadzkę we wrześniu do urzędu kanclerskiego” – ocenia politolog Oskar Niedermayer. Podobnego zdania jest Karl-Rudolf Korte, komentujący wybory w telewizji publicznej: „To byłoby trzęsienie ziemi i koniec Schulza”.

Socjaldemokraci przegrali w tym roku wybory w dwóch landach – w Kraju Saary i w Szlezwiku-Holsztynie. Jeżeli będą musieli oddać władzę także w NRW, ich szanse na sukces we wrześniowych wyborach do parlamentu ogólnoniemieckiego, Bundestagu, spadną do zera.

[related id=”18480″ side=”left”]

Po nominacji Schulza na szefa partii i kandydata na kanclerza poparcie dla SPD gwałtownie wzrosło. W sondażach socjaldemokraci dogonili chadeków, a Schulz zbliżył się, a nawet prześcignął pod względem popularności Merkel. „Efekt Schulza” okazał się jednak zjawiskiem przejściowym. W połowie maja CDU powiększyła swoją przewagę nad SPD znów do 10 pkt. proc.

Pomimo niekorzystnego trendu, SPD walczy do ostatniego dnia o poparcie wyborców w NRW. Ponad jedna trzecia z nich (35 proc.) nadal nie wie, na kogo odda głos w niedzielnych wyborach.

Na wiecu w swoim rodzinnym Wuerselen pod Akwizgranem w czwartek Schulz obiecywał przywrócenie sprawiedliwości społecznej w Niemczech. Zapowiadał, że jako kanclerz będzie się troszczył o „zwykłych ludzi”, jakby zapominając, że SPD rządzi przecież w NRW, a i na szczeblu całego kraju jest koalicjantem w rządzie Merkel.

Blisko połowa mieszkańców NRW uważa, że kierowany przez SPD rząd Hannelore Kraft źle kieruje sprawami landu. Krytycy wskazują na duże zadłużenie landu, niskie tempo wzrostu i problemy socjalne, a także przestępczość.

Jej rywalem z CDU jest Armin Laschet. 56-letni chadek krytykuje rząd przede wszystkim za błędy w dziedzinie bezpieczeństwa wewnętrznego. Powodów do krytyki nie brakuje: w noc sylwestrową 2015 roku w Kolonii doszło do masowych napaści rabunkowych i seksualnych na kobiety. Sprawcami byli głównie imigranci z Afryki Północnej, policja nie była w stanie przez wiele godzin opanować sytuacji.

Szef MSW Ralf Jaeger (SPD) dopuścił, zdaniem opozycji, do powstania w miastach obszarów kontrolowanych przez kurdyjsko-libańskie gangi, na których policja boi się jakoby interweniować.

[related id=”18297″]

Ze względu na znaczenie NRW, Merkel aktywnie wspiera swojego partyjnego kolegę Lascheta w kampanii wyborczej. Kilkakrotnie sama uczestniczyła w wiecach, przekonując do głosowania na CDU. W czwartek wieczorem Duesseldorfie zapowiedziała ulgi dla podatników w wysokości 15 mld euro.

Obszar, na którym po 1945 roku utworzono Nadrenię Północną-Westfalię, przez stulecia był przemysłowym sercem Niemiec. W gospodarce tej części kraju dominowały: górnictwo węgla kamiennego, hutnictwo i przemysł stalowy. Transformacja tego landu w bastion energii odnawialnych i usług trwa i jest związana z wieloma problemami.

SPD panicznie boi się powtórki sytuacji z 2005 roku. Wtedy to socjaldemokraci przegrali wybory w NRW, a kilka miesięcy potem przegrali też wybory do Bundestagu i stracili władzę.

Jeżeli rządząca obecnie koalicja SPD z Zielonymi upadnie, to najbardziej prawdopodobnym wyjściem wydaje się być wspólny rząd największych partii CDU i SPD. Jednak takiej koalicji nie chcą ani socjaldemokraci, ani chadecy. Obie partie są wyraźnie zmęczone takim sojuszem na szczeblu całych Niemiec.

Ze względu na wzajemne animozje, trudno będzie politykom sklecić rząd z trzech partii. Zieloni nie chcą koalicji z CDU i liberalną FDP, a FDP odmawia współpracy z SPD i Zielonymi. Te cztery partie wykluczają w dodatku jakikolwiek sojusz z postkomunistyczną Lewicą i eurosceptyczną Alternatywą dla Niemiec.

„Nie wiadomo, jak rozwiązać tę łamigłówkę” – przyznają eksperci, obawiając, się, że przed podobnymi dylematami niemieccy politycy mogą stanąć za cztery miesiące, po wyborach do Bundestagu.

PAP/JN