Zmarła Trisha Noble – australijska aktorka znana m.in. ze swojej roli w „Gwiezdnych Wojnach”

Aktorka zmarła w wieku 76 lat, cierpiała m.in. na chorobę nowotworową.

Trisha Noble właść. Patricia Ann Ruth Noble urodziła się 3 lutego 1944 r. w Marrickville (Australia), a zmarła 23 stycznia – kilka dni przed 77. urodzinami. Aktorka chorowała m.in. na międzybłoniaka, chorobę nowotworową płuc wynikającej z kontaktu z azbestem.

Trisha Noble zagrała w dwóch filmach z serii „Gwiezdne Wojny” („Atak Klonów” z 2002 r., „Zemsta Sithów” z 2005 r.). W obu produkcjach wcieliła się w postać Jobal Naberrie, matkę Padme Amidali – odtwarzanej przez Nathalie Portman. Poza karierą aktorską Noble jest znana również ze swojej kariery muzycznej, którą rozpoczęła już jako nastolatka. Wydała dwa albumy i kilkadziesiąt singli, zagrała również w sześciu produkcjach filmowych. Jej ostatnią rolą była postać panny Joanny Jacobs w obrazie „Ladies in Black”.

NN

Źródło: TVP Info, media

Nie żyje Polak, który przebywał w szpitalu w Plymouth

Polak, który znajdował się w stanie wegetatywnym w szpitalu w Plymouth, zmarł we wtorek. Informację przekazała rodzina mężczyzny.

Informację o śmierci mężczyzny przekazała rodzina.

Polak, który zmarł we wtorek w szpitalu w Plymouth od kilkunastu lat mieszkał w Wielkiej Brytanii. 6 listopada 2020 roku doznał zatrzymania pracy serca. Doszło do poważnego uszkodzenia mózgu.

Zgodnie z orzeczeniem  Sąd Opiekuńczego 5 grudnia 2020 r. odłączenie od aparatury podtrzymującej życie było zgodne z prawem. W wyroku zaznaczono, że pacjentowi należy zapewnić opiekę paliatywną do czasu śmieci.

W styczniu Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu nie przyjął skargi złożonej przez rodzinę mężczyzny. Szpital ponownie odłączył podawanie pacjentowi pożywienia i wody.

Źródło: TVP INFO/media/ Twitter

A.N.

 

 

Nie żyje Papcio Chmiel. Autor kultowej serii komiksów miał 97 lat

Nie żyje Henryk Jerzy Chmielewski, znany jako „Papcio Chmiel”, autor kultowej serii komiksowej „Tytus, Romek i A’Tomek”, uczestnik powstania warszawskiego. Miał 97 lat.

W 1943 r. Chmielewski wstąpił do Armii Krajowej. Brał udział w powstaniu warszawskim jako starszy strzelec podchorąży 7. Pułku Piechoty AK „Garłuch”, o pseudonimie „Jupiter”.

W latach 50. ukończył stołeczną Akademię Sztuk Plastycznych.

Jako rysownik pracował od 1947 roku. . Pierwszy, czarno-biały komiks o  Tytusie ukazał się  w „Świecie Młodych” w dziesięć lat później.


Seria książeczek o przygodach Tytusa, Romka i A’Tomka została wydana w łącznym nakładzie kilkunastu milionów egzemplarzy. Dotychczas ukazało się ponad 30 części komiksu.

Henryk Jerzy Chmielewski w 2009 r.  został autorem muralu przy Muzeum Powstania Warszawskiego,. Jak sam wskazywał poprzez obraz łatwiej dotrzeć do młodego pokolenia.

Henryk Jerzy Chmielewski  został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Jest też kawalerem Orderu Uśmiechu. W 2007 r. otrzymał Złoty Medalem„Zasłużony Kulturze Gloria Artis”.

A.N.

Źródło: media

USA: Nie żyje kobieta postrzelona podczas zamieszek w Kongresie

Według doniesień medialnych kobieta, postrzelona w J klatkę piersiową podczas zamieszek w Kapitolu, zmarła w szpitalu. Wcześniej jej stan był określany jako krytyczny.

Po tym jak posiedzenie Kongresu Stanów Zjednoczonych zostało przerwane przez demonstrantów, w Waszyngtonie wprowadzono godzinę policyjną. Trwa od godziny 18 czasu miejscowego (od północy w Polsce)

Przypomnijmy, że tuż po przemówieniu prezydenta Trumpa do Kapitolu wdarł się tłum jego zwolenników. W trakcie zamieszek padły strzały, w wyniku których postrzelona została kobieta. Jak wynika z informacji przekazanych przez telewizję NBC nie udało się jej uratować.

Według stacji podczas  starć w Waszyngtonie rannych zostało jeszcze kilka osób, które przewieziono do szpitala.

Przed północą naszego czasu  protestujący zostali usunięciu z Kapitolu, a Gmach Kongresu po kontroli pirotechnicznej uznano za bezpieczny.

A.N.

Źródłó: media

 

Nie żyje dominikanin o. Maciej Zięba. Miał 66 lat

Nie żyje ojciec Maciej Zięba, dominikanin, filozof i teolog, znawca katolickiej nauki społecznej i nauczania Jana Pawła II, duszpasterz i publicysta.

Wiadomość o śmierci ojca Macieja Zięby przekazali na swojej stronie internetowej wrocławscy dominikanie.

Z żalem informujemy, że dzisiejszej nocy, po wielu miesiącach walki z chorobą nowotworową, zmarł nasz współbrat Maciej Zięba OP. Pamiętajmy o nim w modlitwie –  czytamy.

O. Maciej Zięba był teologiem, filozofem i publicystą. Ukończył fizykę na Uniwersytecie Wrocławskim. W 1981 wstąpił do zakonu dominikanów, sześć lat później uzyskał święcenia kapłańskie.

Był zaangażowany w działalność opozycji antykomunistycznej, doradcą NSZZ „Solidarność” oraz dziennikarzem Tygodnika Solidarność.

Założył i kierował Instytutem Tertio Millennio w Krakowie. Był również  dyrektorem Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku.

Spod jego pióra wyszło wiele książek m.in. „Papieska ekonomia. Kościół-rynek-demokracja”. Od 1998 do 2006 prowincjał polskich dominikanów.

Tragedia w kopalni Murcki-Staszic w Katowicach. W wypadku zginął 44-letni górnik

Nie żyje 44-letni ślusarz górniczy z katowickiej kopalni Murcki-Staszic – poinformowała Polska Grupa Górnicza, do której należy zakład. Do wypadku doszło w środę ok. 4.30 nad ranem.

Tragiczny wypadek miał miejsce  w środę 23 grudnia  o godz. 4:36 na poziomie 720 metrów pod ziemią podczas transportu materiału drogą przewozową.

Śmierć poniósł 44-letni mężczyzna , który doznał ciężkich obrażeń, w tym urazu głowy.

– Natychmiast przystąpiono do reanimacji, która niestety nie powiodła się. O godzinie 6.20 lekarz stwierdził zgon poszkodowanego – poinformował w rozmowie z Polsat News rzecznik Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Głogowski.

Okoliczności wypadku są obecnie wyjaśniane przez służby BHP kopalni i PGG, a także Okręgowy Urząd Górniczy. Sprawę bada również prokuratura.

To już  16. w tym roku  ofiara w wypadków przy pracy w polskim przemyśle wydobywczym.

A.N.

Źródło: Polsat News

Psycholog Warszawskiego Hospicjum dla Dzieci: W momencie usłyszenia diagnozy rodzicom chorych dzieci zawala się świat

Większość rodziców, którzy się do nas zgłaszają, decyduje się kontynuować ścieżkę pro-life – zapewnia Paulina Kowacka.

Paulina Kowacka mówi o tym, jak wygląda pomoc rodzinom śmiertelnie chorych dzieci. Wskazuje, że wsparcie jest przewidziane od samego początku ciąży i ma wielowymiarowy charakter.

Zaczynamy od rozmowy z psychologiem i lekarzem. Następnie planujemy wszystko na przyszłość: opiekę w ciąży, miejsce porodu i ewentualny sposób leczenia, jeżeli rokowania dadzą dziecku szansę na przeżycie okresu poporodowego.

W przypadku dzieci z Warszawy możliwe jest wsparcie w opiece domowej:

Opiekujemy się rodzinami z całej Polski. Te które mieszkają najbliżej, przyjeżdżają również po śmierci dziecka. Takie rodziny również wspieramy.

Rodzice zgłaszający się do Fundacji Warszawskie Hospicjum dla Dzieci nierzadko przychodzą z myślą o aborcji, a na miejscu konsultują swoją ostateczną decyzję.

Ten wątek pojawia się w sposób naturalny, ludzie są przerażeni. W momencie usłyszenia diagnozy rodzicom zawala się świat.

Sugerowanie, czy ciążę utrzymać, czy też zakończyć, nie jest rolą Fundacji.

Większość rodziców, którzy się do nas zgłaszają, decyduje się kontynuować ścieżkę pro-life.

Jak podkreśla Paulina Kowacka, nie można stwierdzić, że mężczyźni mniej boleśnie przeżywają chorobę i śmierć dziecka od kobiet:

Ciąża się dzieje w ciele kobiety, co powoduje, że ma ona nierzadko po śmierci dziecka poczucie winy. Nie może łatwo się od tego oderwać. Ekspresja emocjonalna mężczyzn jest inna. Nie ujawniają tego na zewnątrz, ale czują taki sam ból.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Mit nieustannego postępu oraz lęk przed świecką apokalipsą w dzisiejszej rzeczywistości muszą zostać przemyślane na nowo

Pandemia przybliżyła ludzi do zjawiska śmierci i wcale ich to nie ucieszyło. Wiara większości społeczeństw leży w gruzach. Paraprzepowiednie apokaliptyczne nie przygotowały ich na to, co nieuchronne.

Piotr Sutowicz

Dzisiejszy postęp składa się z kilku elementów. Bez wątpienia jednym z nich jest demokracja oparta na demoliberalnych założeniach, z partiami politycznymi jako fundamentem tego sytemu. Rzeczywistość, jaką mamy dziś, w tym obszarze życia kształtowała się stopniowo gdzieś od Oświecenia, by przyśpieszyć gwałtownie w wieku XIX, coraz brutalniej niwelując postulaty rzeczywistej wolności obywatelskiej wynikające z innych korzeni. Dziś bardzo trudno żyć w społeczeństwie, starać się być aktywnym i zachować dystans do debaty politycznej lub też trwać na własnych pozycjach, nie opowiadając się po żadnej z głównych stron sporu. Jeżeli ktoś głosi oczywistą prawdę, że udział w demokratycznym procedowaniu w ogóle nie musi opierać się na systemie partyjnym, ma ogromną szansę zostać uznanym za oszołoma lub zwykłego wariata.

A przecież koncepcja dobra wspólnego nie musi na całej linii być ideologiczna, chociaż spór światopoglądowy, przeniesiony na grunt ideologii właśnie, znakomicie utrudnia apolityczną dyskusję propaństwową.

Gdyby w niej uznać priorytet prawa naturalnego, oczywiście problemu by nie było albo stałby się znacznie mniejszy, niemniej ideologie skutecznie odwodzą całą debatę od kompleksowej koncepcji praw wynikających z niezbywalnej godności osoby ludzkiej. Chętnie natomiast sięgają do worka z wszelkim materiałem nazwanym „wartościami demokratycznymi”, które przybierają niekiedy bardzo dziwaczne formy, tworzone chyba tylko po to, by uruchamiać nowe kierunki debaty społecznej, oczywiście ściśle reglamentowanej i nadzorowanej.

Dziś, w miejmy nadzieję krótkiej epoce koronawirusa, tego typu działalność również ma miejsce. Z jednej strony z pierwszych stron portali internetowych, gazet papierowych i mediów obrazkowych zniknęły lub przesunęły się na dalszy plan „prawa osób LGBT+ i coś tam”. Dla przykładu warto wspomnieć choćby, iż kolejna wypowiedź pani europosłańczyni, dr Sylwii S. (pisałem o niej dwa miesiące temu w „Kurierze WNET”) – dotycząca akcji sprowadzania Polaków i ich niepolskich małżonków w czasie sanitarnego zamykania granic, w której to wypowiedzi domagała się, by prawo przyjazdu uzyskali też homoseksualni partnerzy naszych powracających rodaków – przeszła, pewnie ku jej zdziwieniu, zupełnie bez echa, pokazując, jaką wagę ma ta kwestia dla Polaków w sytuacji większego zagrożenia. (…)

W średniowieczu i po nim od chrześcijan oczekiwano, by się modlili o oddalenie zła i pomagali czynnie w zwalczaniu jego skutków. W modlitewnikach i litaniach znajdziemy wielu świętych, którzy zasłynęli z tego, że odważnie, z narażeniem życia, często składając z niego ofiarę, nieśli pomoc cierpiącym. (…)

Dziś, kiedy istnieje ryzyko, że system się zawali, od chrześcijan wymaga się, by swą aktywność i poczucie odpowiedzialności za wspólnotę uzewnętrznili poprzez zostanie w domu.

Jeśli chcą uciszyć swoje sumienie, mogą co najwyżej przekazać właściwym instytucjom – najlepiej państwowym, choć niekoniecznie – stosowną ilość środków służących poprawie obecnego stanu, ale broń Boże nic więcej robić nie powinni. Nie wolno im zbierać się na modlitwie w kościołach, co najwyżej mogą cieszyć się transmisjami, które rzeczywiście namnożyły się jak grzyby po deszczu i pokazały, że jeszcze komuś zależy na mszy św., widzianej choćby tylko na ekranie komputera, czy na rekolekcjach usłyszanych poprzez streaming. W tej dziedzinie wydarzyło się dużo dobrego.

Przy okazji dała się zauważyć oferta transmisji nabożeństw ze strony mediów, które dotąd absolutnie stroniły od takich propozycji, a rozdział Kościoła od państwa, czy ogólnie od życia publicznego, czyniły paradygmatem swej działalności. W tym wypadku przyczyny mogą być dwie: pierwsza – znaczna liczba zainteresowanych widzów, druga – dostosowanie się do chwilowego trendu i liczenie na to, że część katolików, szczególnie tych mniej pobożnych, przyzwyczai się do takiej formy uczestniczenia w obrzędach religijnych i do kościoła już nie wróci, a przy ekranie może zostać. Wniosek taki wydaje się cokolwiek przewrotny, ale dość uzasadniony. Szczególnie że inne fakty wskazują na to, iż rzesze katolików i chyba liczni duszpasterze mieli od dawna problem z odnalezieniem się we współczesnej rzeczywistości, stojąc w rozkroku między wymaganiami postępu a trwaniem przy religii. (…)

Oprócz tego, że obostrzenia prawne na polu życia religijnego w czasie Wielkiego Postu bardzo mocno uderzyły w katolików, to spotkało ich coś jeszcze, co było szczególnie widoczne w sieci: ogromna fala hejtu, jaka spłynęła na wierzących – nie wiadomo za co. Właściwie chyba za sam fakt istnienia. Były to po pierwsze głosy oburzenia, że zbierają się i rozszerzają chorobę, są więc nieodpowiedzialni i szkodzą społeczeństwu, z drugiej strony – od przedstawicieli pierwszego szeregu życia politycznego płynęły absurdalne zarzuty, iż modlitwa nie chroni przed wirusem, bo osoby religijne też umierają. Wszystko wskazuje na to, że nienawiść do wiary ma bardzo głębokie korzenie i na razie trudno powiedzieć, by doświadczenie, które nadeszło, skłoniło elity do przewartościowania tej postawy. Być może jednak rzeczywistość pójdzie w przeciwnym kierunku niż ich oczekiwania kontynuacji postępu. Czas pokaże. (…)

W przeciwieństwie do niemal wszystkich co bardziej popularnych świeckich apokalips znanych z literatury czy filmów, gdzie ludzie gromadzili się w celu pokonania takiego czy innego wroga, choćby innej zorganizowanej grupy, tu celem stało się rozproszenie nas i odosobnienie.

Świat mediów miał nam w tym wydatnie pomóc. Jednak życie pokazało, że społeczeństwo, przynajmniej nasze, poddaje się takiemu zabiegowi bardzo niechętnie, wręcz stawia opór i dopiero w obliczu restrykcji albo silnej, mającej je przestraszyć propagandy, nieco się ugina. Oczywiście były jednostki, które poddały się bezapelacyjnie wszelkim rozporządzeniom i chętnie postponowały innych z powodu prawdziwego lub rzekomego łamania zasad. (…)

Kolejna ciekawa obserwacja, która chcąc nie chcąc wyłania się z minionego czasu, dotyczy zjawiska śmierci. Przez społeczeństwo konsumpcyjne było ono odpychane jak najdalej, próbowano wręcz sobie wmówić, że myśl ludzka jest o krok od wynalezienia świeckiego sposobu na niemal całkowitą nieśmiertelność. Wspominana już i lubiana przez mnie literatura science fiction wspierała dotychczas tę myśl, choć tu akurat dociekliwi czytelnicy znajdowali również obawy i niepokój, że tego typu rozwiązania mogą więcej skomplikować niż pomóc, ale tym się chyba zbytnio nie przejmowano. Oczywiście rzecz jest tak naprawdę iluzją – ludzie giną i umierają na skutek nieszczęśliwych wypadków, wojen, chorób, ze starości i z innych przyczyn. Co prawda życie w świecie tzw. Zachodu rzeczywiście staje się coraz dłuższe, ale nie wynika to z żadnych wielkich wynalazków.

Na końcu choćby najdłuższego życia człowiek i tak musi umrzeć.

Wszystko inne jest tylko propagandą, być może jakimś świeckim chciejstwem i chyba właśnie inżynierią społeczną, mającą na celu promocję owego świeckiego boga – postępu, który ma rozwiązać wszystkie problemy, a kiedyś pewnie i zakończyć historię.

(…) W każdym razie pandemia przybliżyła ludzi do zjawiska śmierci i wcale ich to nie ucieszyło ani nie uspokoiło. Okazało się bowiem, że wiara większości społeczeństw leży w gruzach, a świeckie paraprzepowiednie apokaliptyczne nie przygotowały ich na to, co nieuchronne.

Cały artykuł Piotra Sutowicza pt. „Między postępem a apokalipsą” znajduje się na s. 8 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Między postępem a apokalipsą” na s. 8 majowego „Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Atak rosyjskich formacji na wschodzie Ukrainy. Zginął jeden ukraiński żołnierz, pięciu ciężko rannych [AKTUALIZACJA]

Nastąpiło wstrzymanie ognia. Ukraińska strona nie straciła kontroli nad żadnym z terenów. Sytuacja jest pod kontrolą. Paweł Bobołowicz o politycznych skutkach ataku dla prezydenta Zełenskiego.


Paweł Bobołowicz, korespondent Radia WNET na Ukrainie przytacza informacje płynące z dowództwa operacji sił połączonych, mających bronić Ukrainy przed Rosyjskim atakiem:

Dzisiaj od rana formacje Federacji Rosyjskiej zaatakowały w pobliżu miejscowości Nowotoszkowskie, Orichowe, Krymskie i Chutor Wilnyj. Atak prowadzony jest pod przykryciem artylerii.

W komunikacie mowa jest o używaniu moździerzy o średnicy 120 mm zakazanych przez tzw. porozumienia Mińskie. Jeden z Ukraińskich ekspertów wojskowych mówi, że nie tylko te moździerze, ale używana jest także ciężka artyleria – haubice 156 mm:

Mieszkańcy terenów, na których słychać wystrzały wrzucają do sieci materiały wideo. Według informacji połączonych sił, przeciwnik uderzył w celu przerwania linii rozdzielenia, czyli dokonał akcji ataku, który ma za zadanie przejęcie części terenów o statusie neutralnym.

Dzieje się to w czasie, kiedy Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował, że Ukraina zgadza się na wspólną kontrolę okupowanych terenów obwodów Donieckiego i Ugańskiego razem z przedstawicielami okupowanych terenów:

Później propozycja została uszczegółowiona, że taka kontrola miałaby objąć nie cały teren, lecz granicę i w skład kontrolujących mieliby wejść przedstawiciele lokalnej milicji i obserwatorów OBWE Jest to jeden z warunków do przeprowadzenia wyborów samorządowych na tych terenach.

Według Zełenskiego powinno następować wycofywanie sprzętu wojskowego z poszczególnych sektorów Donbasu na nowych zasadach, które jednak nie zostały konkretnie określone. Mówi się o „sektorowym wycofywaniu sprzętu”.

Wczoraj Minister Spraw Wewnętrznych Arsen Awakow poinformował, że na czas przejściowy w okresie wyborów będzie możliwe wspólne patrolowanie terenów przez przedstawicieli Ukraińskiej policji, misji pokojowej i przedstawicieli lokalnych społeczności. Minister uważa, że wśród patrolujących nie mogą być bojownicy, którzy dokonali zbrodni:

Siły te miałyby kontrolować porządek publiczny do czasu pracy organów władzy Ukraińskiej na tym terenie. Według ministra, na podstawie porozumień mińskich i tak wszystkie nielegalne formacje, tzw. milicja ludowa działająca na tym terenie powinna zostać rozwiązana i nie będzie mogła brać udziału we wspólnych patrolach.

Awakow uważa, że bojownicy opuszczą Donbas razem z wojskami okupacyjnymi. Według ministra powinna być też przyjęta ustawa „o kolaborantach”, która będzie dotyczyć osób, które pełniły funkcje socjalne (nauczyciele, lekarze), a oddzielną kategorią będą osoby, które wykonywały funkcje w aparacie represji.

Na propozycję prezydenta Zełenskiego zareagowano na Kremlu. Sekretarz prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow wyraził wdzięczność, iż Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zgodził się na patrolowanie kordonu Federacji Rosyjskiej w Donbasie.

A.M.K.

W drugiej rozmowie nasz korespondent raz jeszcze mówi o ataku prorosyjskich separatystów na pozycje ukraińskie. Od zwykłych codziennych ataków różni go jego skala. O godz. 5 rano nastąpił atak z zamiarem przejęcia ukraińskich pozycji wspierany przez ostrzał z moździerzy dwudziestomilimetrowych. Tych ostatnich, jak zauważa korespondent, w ogóle nie powinno tam być zgodnie z porozumieniami mińskimi. Wystrzały artyleryjskie były słyszane w miejscowościach w których ze względu na oddalenie od linii frontu ich zwykle nie słychać. Bobołowicz zauważa, że prezydent Zełenski „jeszcze wczoraj mówił o konieczności rozmowy z Rosją”. Próba znalezienia pokojowego rozwiązania konfliktu na wschodzie kraju była tematem jego kampanii wyborczej.

Opozycja nie będzie chciała tego Zełenskiemu odpuścić, wskazując, że to porażka jego planu pokojowego.

Jak ogłosiło ukraińskie dowództwo, w wyniku ataku podległych Federacji Rosyjskiej sił „nie zmieniła się linia rozgraniczenia”. Dziennikarz przypomina, że „wielokrotnie w przeszłości tak było, że regularna armia rosyjska brała udział” w tej wojnie hybrydowej. Sama Rosja konsekwentnie odcina się od odpowiedzialności za działania sil republik ludowych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

 

Niemiecki przedsiębiorca Hans G., wprost odwołujący się do Hitlera, skazany za słowa „zabiłbym wszystkich Polaków”

Natalia Nitek-Płażyńska wygrała sprawę z Hansem G. zarówno z powództwa cywilnego, jak i w postępowaniu karnym. Niemiec został uznany winny znieważania oraz formułowania gróźb karalnych.


Natalia Nitek-Płażyńska informuje o uznaniu przez sąd w Wejherowie Hansa G. winnym znieważenia i grożenia śmiercią. Chodziło głównie o słowa „zabiłbym wszystkich polaków, nie miałbym z tym problemu. Nienawidzę polaków, nie to, że ich nie lubię, oni wszyscy są cwelami i idiotami. Tak, jestem hitlerowcem, to wina tego kraju, że taki jestem”:

Kilka lat temu pracują w firmie POS System […] jako pracownica, mając niemieckiego szefa, niestety ja i reszta moich współpracowników musieliśmy słuchać tego typu wyrażeń […] wspominał o tym, że jest hitlerowcem, chętnie by nas pozabijał, ustawiając pod ścianą i do nas strzelając.

W lutym 2019 roku zakończyło się postępowanie z powództwa cywilnego, które wygrała Natalia Nitek-Płażyńska. Przegrana strona będzie musiała wpłacić 50 tys. zł na Muzeum w Piaśnicy:

Od tego wyroku Hans G. się odwołał. Czekamy na termin rozprawy w postępowaniu odwoławczy. W ten piątek w sądzie w Wejherowie zakońvczyło się postępowanie karne […] Hans G. został uznany winnym znieważania mnie i innych pracowników oraz gróźb karalnych. Został skazany na 8 miesięcy pozbawienia wolności na dwa lata w zawieszeniu, także na 20 tys zł grzywny.

Gość „Poranka WNET” podkreśla, że osób takich jak Hans G. może być więcej. Nie tylko w naszym kraju, ale przede wszystkim w Niemczech.

K.T. / A.M.K.