Coraz mniej chętnych na pracę sezonową – przestrzega ekspert z Konfederacji Lewiatan

Pracodawcy będą musieli zmierzyć się z problemem znalezienia w najbliższych miesiącach odpowiedniej ilości pracowników sezonowych. Nawet pracownicy z Ukrainy nie będą już mogli załatać tej dziury

Według informacji Głównego Urzędu Statystycznego, wynagrodzenie w maju 2017 r. wzrosło o 5,4 proc. rok do roku., zaś wzrost zatrudnienia o 4,5 proc. w ujęciu rocznym był niższy niż przewidywali eksperci. Zdaniem Jakuba Gontarka z Konfederacji Lewiatan, te statystyki potwierdzają, że w Polsce kształtuje się rynek pracownika.

– Dużym wyzwaniem, z którym będą musieli zmierzyć się pracodawcy w nadchodzących miesiącach będzie znalezienie wystarczającej liczby pracowników sezonowych, których już teraz zaczyna brakować – mówi Gontarek. I dodaje: – Obecnie wiele firm decyduje się na zatrudnianie naszych wschodnich sąsiadów, szczególnie w sektorach, gdzie brakuje pracowników średniego i niskiego szczebla, czyli w handlu i produkcji. W Polsce zgodnie z szacunkami przebywa ponad milion Ukraińców i są oni znaczącym wsparciem dla polskich firm.

Jednak nawet pracownicy z Ukrainy nie będą w stanie zapełnić tej luki w nadchodzącym sezonie, tak jak robili to dotychczas.

– Ostatnio Unia Europejska zniosła wizy dla obywateli Ukrainy – przypomina Gontarek.

Ekspert Lewiatana twierdzi, że kluczowe będą działania, które poskutkują poprawą transparentności i uczciwe traktowanie wszystkich pracowników. Najbardziej widać to na przykładzie pracowników z Ukrainy, którzy mają szansę na atrakcyjne oferty u naszych zachodnich sąsiadów i nie mają powodów, by ryzykować pracę na czarno w Polsce. Nasz ekspert widzi w uczciwym traktowaniu obcokrajowców i poprawie jakości umów szansę dla naszego rynku pracy, który będzie musiał w najbliższych latach zmierzyć się z brakiem rąk do pracy.

mf

 

BIEC: Rynek pracy zmierza w dobrą stronę. Wzrost bezrobocia o ponad 10 proc. niższy niż przed rokiem

Wskaźnik Rynku Pracy informujący z wyprzedzeniem o przyszłych zmianach wielkości bezrobocia w grudniu br. zmalał. Jest to trzeci miesiąc spadku, co więcej tempo zmian przybiera na sile.

Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych publikuje pierwszy w tym roku komentarz dotyczący rynku pracy w Polsce. Według danych biura za ub. rok „stopa bezrobocia rejestrowanego w listopadzie br., podobnie jak w październiku i wrześniu, wyniosła 5,7proc., zaś po wyeliminowaniu wpływu czynników sezonowych, stopa bezrobocia zmalała w ujęciu miesięcznym o niespełna 0,2 punktu procentowego i wyniosła 5,8 proc.”

Wskaźnik rynku pracy, informujący z wyprzedzeniem o przyszłych zmianach wielkości bezrobocia w grudniu spadł, sugerując dalszą poprawę sytuacji na rynku pracy.

„Wcześniej przez sześć miesięcy wartość wskaźnika rosła, choć ze zmienną dynamiką. Taka tendencja zmian może ponownie oznaczać dalszą poprawę sytuacji na rynku pracy i kontynuację spadku stopy bezrobocia. Wydaje się jednak, iż ograniczenia w postaci niewystarczającej wielkości efektywnej podaży pracy, wzmocnione prawdopodobnym odpływem pracowników z Ukrainy do Niemiec wraz z coraz wyraźniejszymi symptomami spowolnienia gospodarki, będą utrudniały dalszy istotny spadek bezrobocia” – informuje BIEC w komentarzu. Przewiduje również, że „największe wzrosty zatrudnienia zakłada się w przedsiębiorstwach dużych, również w średnich firmach przeważają optymistyczne plany zatrudnieniowe. W małych firmach prognozuje się nieznacznie większe spadki niż wzrosty liczby pracujących. W ujęciu branżowym największe wzrosty zakładane są przy wytwarzaniu i przetwarzaniu koksu i produktów rafinacji ropy naftowej oraz przez producentów pozostałego sprzętu transportowego. Firmy planujące zwolnienia pracowników przeważają wśród producentów odzieży oraz przy produkcji z pozostałych mineralnych surowców niemetalicznych”.

Otwarcie niemieckiego rynku pracy łagodniejsze niż oczekiwano. Czy przekona pracujących w Polsce Ukraińców do wyjazdu?

Niemiecki rząd podjął decyzję o obniżeniu barier dla imigracji wykwalifikowanych pracowników spoza Unii Europejskiej do Niemiec. Wciąż jednak będą podlegać obostrzeniom. Bez dyplomu będzie trudno.

Zmiany w niemieckim prawie są łagodniejsze niż oczekuje tego gospodarka naszych zachodnich sąsiadów – oceniają eksperci Personnel Service. To dobra wiadomość dla polskiego rynku pracy i polskiego PKB.

Zgodnie z przyjętym projektem ustawy, bariery dla imigrantów zarobkowych z krajów spoza UE, w tym Ukraińców, zostaną zmniejszone, ale wciąż będą oni podlegać wielu obostrzeniom. Łatwiej w Niemczech pracę znajdą przede wszystkim osoby z dyplomem uczelni wyższej, posiadające konkretne kwalifikacje zawodowe. Wybrane założenia to m.in. ujednolicenie definicji pracownika wykwalifikowanego, obejmującej absolwentów wyższych uczelni oraz pracowników posiadających kwalifikacje zawodowe, ułatwienia dla osób wykwalifikowanych, znających język i zapewniających sobie utrzymanie podczas poszukiwania pracy, oraz uproszczenie procedur w organach imigracyjnych.

Niemiecki rząd federalny zamierza także usprawniać procedury administracyjne. Chodzi m.in. o procedury wizowe, działania reklamowe, przyspieszenie uznawania zagranicznych kwalifikacji edukacyjnych oraz wsparcie językowe.

Zgodnie z niedawnym badaniem przeprowadzonym przez niemiecką Izbę Przemysłowo-Handlową, znacznie ponad połowa niemieckich firm jest otwarta na rekrutację specjalistów z krajów spoza UE . Dlatego zaakceptowane dziś zmiany w niemieckim prawie nie odpowiadają w pełni potrzebom rynku pracy naszych zachodnich sąsiadów, który zmaga się obecnie z drugim najniższym w Europie poziomem bezrobocia – 3,3 proc. (Eurostat X.2018).

– Łagodniejsze niż przewidywano zmiany na niemieckim rynku pracy to dobra wiadomość dla polskiego rynku i naszego PKB. Dla większości obywateli Ukrainy podjęcie legalnego zatrudnienia u naszych zachodnich sąsiadów nadal będzie trudne – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service, ekspert rynku pracy. – Mimo to przewidujemy, że z Polski może wyjechać od 200 do 250 tys. pracowników z Ukrainy. Oczywiście najłatwiej o pracę będzie odpowiednio wykwalifikowanym pracownikom spoza UE, ale dzisiejszy krok niemieckiego rządu może skłonić do wyjazdu z Polski także osoby mniej wykwalifikowane, szczególnie pracujące w szarej strefie w takich branżach jak budownictwo, rolnictwo i ogrodnictwo.

Musimy także pamiętać, że o pracowników z Ukrainy nie przestają zabiegać Czesi, Węgrzy i Słowacy. Dlatego powinniśmy jak najszybciej podjąć kolejne działania, które zachęcą Ukraińców do przyjazdu i pozostania w Polsce na dłużej – dodaje.

Dwie trzecie polskich pracodawców chciałoby, żeby Ukraińcy mogli zostawać w Polsce legalnie dłużej niż 6 miesięcy – nawet do 18 miesięcy. Chce tego też 3 na 4 Ukraińców.

MotoBarometr 2018: W Polsce 57 proc. zakładów motoryzacyjnych zatrudnia pracowników z Ukrainy

Aż 63 proc. firm motoryzacyjnych z Polski zakłada zwiększenie liczby etatów w najbliższych miesiącach, co wynika bezpośrednio z rosnących potrzeb produkcyjnych. W Niemczech zrobi to co piąta fabryka.

W związku ze zbyt małą liczbą kandydatów chętnych do podjęcia zatrudnienia, już 57 proc. zakładów produkcyjnych sięga po pracowników z Ukrainy. Nie jesteśmy jednak jedyni – o Ukraińców rywalizujemy z Czechami, Węgrami i Słowacją – wynika z raportu Exact Systems „MotoBarometr 2018”. W przyszłym roku o kadrę ze Wschodu będzie jeszcze trudniej, ponieważ do walki włączy się co piąty zakład produkcyjny w Niemczech.

Potrzebujemy coraz więcej rąk do pracy, a tych brakuje. Niemal 2 na 3 zakłady produkcyjne w Polsce planują w najbliższych miesiącach zwiększyć zatrudnienie, co oznacza wzrost o 19 punktów proc. rok do roku – mówi Jacek Opala, członek zarządu Exact Systems S.A.

– Aż 98 proc. pracodawców zgłasza zapotrzebowanie na pracowników produkcyjnych, co czwarty będzie szukać pracowników średniego szczebla, a 13 proc. będzie rekrutować kadrę menedżerską. Dynamiczny rozwój motoryzacji obserwujemy również w innych państwach CEE, gdzie odnotowano najwyższe wskaźniki wzrostu produkcji i największe zapotrzebowanie na pracowników. O wzroście zatrudnienia mówi aż 86 proc. węgierskich respondentów, 7 na 10 ankietowanych z Rumunii i Słowacji oraz połowa z Czech. Z tego grona jedynie Rumunia jest samowystarczalna i nie musi posiłkować się pracownikami z Ukrainy – dodaje Opala.

Jakie są obecnie największe problemy związane z zatrudnieniem? Aż 63 proc. firm sygnalizuje małą liczbę chętnych kandydatów do pracy, a niemal połowa narzeka na brak kadry o kierunkowym wykształceniu. Coraz bardziej odczuwalna jest także presja płacowa, na którą wskazuje 46 proc. respondentów.

Niemiecka motoryzacja włącza się do walki o Ukraińców

Dotychczas braki kadrowe w polskiej gospodarce skutecznie udawało się zapełniać pracownikami ze Wschodu – 57 proc. zakładów motoryzacyjnych nad Wisłą korzysta z ich usług. Na tym polu konkurujemy przede wszystkim z Czechami oraz Węgrami, w których odpowiednio 59 proc. i 43 proc. przedstawicieli branży już rekrutuje Ukraińców. Na Słowacji odsetek ten wynosi 16 proc., a w Niemczech zaledwie 7 proc..

Jednakże w 2019 r. status quo nie zostanie zachowany – Czechy i Słowacja już zliberalizowały przepisy o zatrudnianiu Ukraińców, natomiast Niemcy planują w styczniu wprowadzić zmiany w prawie migracyjnym i częściowo otworzyć swój rynek pracy na specjalistów spoza Unii Europejskiej. Jak pokazują wyniki „MotoBarometru 2018”, sporo firm na tę nowelizację przepisów czeka. 22 proc. przedstawicieli motobranży w Niemczech zamierza w najbliższych miesiącach zatrudnić u siebie pracowników z Ukrainy, co może spowodować ich odpływ z Polski za Odrę.

Nowelizacja przepisów umożliwi osobom spoza Unii Europejskiej legalny wjazd na 6 miesięcy do Niemiec w celu poszukiwania pracy. Kto w tym czasie pracę znajdzie, będzie mógł tam zostać na dłużej. A z tym nie powinno być większego problemu – według szacunków Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej do obsadzenia pozostaje ponad 1,5 miliona wakatów. Niemcy poszukują przede wszystkim wykwalifikowanych pracowników, posiadających odpowiednie wykształcenie zawodowe.

– Nie jesteśmy w stanie konkurować z niemiecką gospodarką pod względem wysokości zarobków. Dlatego powinniśmy wykorzystywać do maksimum inne nasze atuty, które doceniają Ukraińcy, jak bliskość geograficzna, kulturowa i językowa – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service. – By zatrzymać kadrę ze Wschodu nad Wisłą, konieczne są dalsze zmiany w polskim prawie: umożliwienie im stabilizacji zawodowej i życiowej np. poprzez ułatwienie osiedlenia się w naszym kraju czy zniesienie barier administracyjnych na rynku pracy, które dotykają także 41 proc. przedsiębiorców. Aż 73 proc. naszych wschodnich sąsiadów chciałoby pracować w Polsce dłużej niż pół roku, na które obecnie pozwala uproszczona procedura zatrudniania. Wydłużenia okresu legalnej pracy chce też 66 proc. pracodawców.

Edukacja i automatyzacja – remedium na bolączki rynku pracy

Nie należy również zapominać o strategiach długofalowych – przede wszystkim edukacji i wdrażaniu nowych technologii. Jak wynika z „MotoBarometru 2018” najlepszym sposobem na rozwiązanie problemu rosnących potrzeb kadrowych jest uruchomienie profilu motoryzacyjnego w szkołach zawodowych (68 proc. wskazań). W obliczu powiększającego się deficytu kadrowego, ponad połowa zakładów motoryzacyjnych w Polsce (55 proc.) jest otwarta na automatyzację procesów produkcyjnych, dzięki którym zapotrzebowanie na pracowników mogłoby być mniejsze.

Niektóre firmy z branży automotive idą o krok dalej i same inicjują rozbudowane programy szkoleniowe, mające na celu poszerzanie kompetencji swoich pracowników. Przykładem jest Akademia Jakości, którą Exact Systems uruchomił w 2014 r.

– Akademia Jakości jest odpowiedzią na zapotrzebowanie rynku, wynikające z częstego niedopasowania programów szkolnictwa wyższego i zawodowego do potrzeb pracodawców. Docelowo chcemy, aby każdy z naszych kontrolerów był certyfikowanym i dobrze przygotowanym do pracy specjalistą. Obecnie dziennie do pracy u naszych klientów delegujemy ponad 5,5 tysiąca kontrolerów jakości, zatem wyzwanie jest duże, ale wierzymy, że możliwe do zrealizowania. Pozytywny odbiór Szkoły Jakości zachęca nas do rozszerzenia zasięgu programu także na spółki zagraniczne – mówi Jacek Opala z Exact Systems.

Pobierz pełną wersję raportu „MotoBarometr2018”

MotoBarometr_Raport2018_final-small

Niemal połowa firm w Polsce zapowiada podwyżki wynagrodzeń w przyszłym roku, wynika z raportu agencji Randstad

W przeciągu najbliższego półrocza podwyżki wynagrodzeń zapowiada 44% firm, jest to wzrost o 17 pkt. proc. w stosunku do ostatnich ankiet przeprowadzonych pół roku temu – informuje Randstad

Podwyżki wynagrodzeń w przeciągu najbliższego półrocza zapowiada 44 proc. firm, i jest to wzrost o 17 pkt. proc. w stosunku do ostatnich ankiet przeprowadzonych pół roku temu – wynika z przeprowadzonego wśród polskich firm badania i opublikowanego przez agencję zatrudnieia Ranstad raportu. Podwyżki będą, choć nie porażająco wysokie – w większości mówi się o wzroście na poziomie 2 proc. obecnego wynagrodzenia.

„Z reguły to właśnie koniec roku jest momentem, gdy pracodawcy przeglądają swoją politykę wynagrodzeń i analizują sytuację na rynku. Dlatego w porównaniu z czerwcem tego roku wzrost udziału firm planujących podwyżki sięga aż 17 pkt. proc., ale rok do roku to już tylko 1 pkt. proc.” komentują autorzy raportu. Dodają też, że „44 proc. pracodawców zapowiadających podwyżki to rekordowy wynik w skali całej historii badania”.

Najwięcej podwyżek można się spodziewać w przedsiębiorstwach operujących w przemyśle (50 proc.), handlu (49 proc.), budownictwie (43 proc.) oraz sektorze finansowym (43 proc.). „Podwyżki na poziomie od 2 proc. do 4 proc. zapowiada 24 proc. przedsiębiorców (pół roku temu 26 proc.), podobnie jest w przypadku podwyżek od 4 proc. do 7 proc. (26 proc. w połowie 2018 r.) – napisano w oficjalnym komunikacie prasowym. W stosunku do poprzedniego półrocza wzrósł też procent pracodawców którzy planują podniesienie wynagrodzeń o nie więcej niż 2 proc. obecnej wypłaty (14 proc. przedsiębiorców, gdy poprzednio było ich tylko 11 proc.).

„W kwestii wzrostu zatrudnienia obserwujemy wyraźną cykliczność w badaniu – pod koniec roku zawsze pracodawcy są bardziej powściągliwi w deklaracjach o zwiększeniu liczebności załóg. W połowie roku deklarowało tak 39 proc. respondentów, teraz zaledwie 33 proc. Jednak w porównaniu do analogicznego okresu zeszłego roku notujemy wzrost o 2 pkt. proc.” – napisano w komentarzu. W 2019 odsetek firm planujących zwiększenie zatrudnienia ma wrócić do poziomu z końca 2017 r.

Badanie przeprowadzono między 8 października a 8 listopada bieżącego roku, na grupie ankietowanych w liczbie około tysiąca managerów, odpowiadających w poszczególnych firmach za rekrutację i zarządzanie kadrami.

 

 

 

Powstanie państwowa polityka migracyjna. Rząd zamierza wesprzeć firmy w poszukiwaniu nowych pracowników poza granicami

Minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński zaprezentował priorytety państwowego programu migracyjnego. W założeniach rządu imigracja ma być lekarstwem na ubytek rąk do pracy w polskiej gospodarce.

 

W tej chwili pracujemy nad nową polityka migracyjną dla Polski. Chcemy ją zacząć realizować już w tym roku. Pełny zapis strategii ma być ogłoszony do czerwcu 2018 roku. Teraz pracuje nad jej zapisami specjalna grupa robocza, utworzona na poziomie wiceministrów — mówili na specjalnej konferencji prasowej, minister Jerzy Kwieciński minister inwestycji i rozwoju oraz wiceminister inwestycji Paweł Chorąży.

Nowy program ma być realizacją założeń polityki migracyjnej zapisanej w Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, wychodzić naprzeciw zapotrzebowaniom polskiej gospodarki oraz priorytetom nowego unijnego budżetu, którego kształt zaczyna się wyłaniać w ramach dyskusji między krajami członkowskimi a Komisją Europejską.

W założeniach rządu nowa polityka będzie dostosowana do potrzeb polskiego rynku pracy. Od kilkunastu miesięcy pracodawcy masowo zgłaszają brak odpowiednich specjalistów na rynku pracy. Problem obserwowany od kilku lat w niektórych branżach, według ekspertów i samych przedsiębiorców, staje się pierwszorzędny dla całej gospodarki, a kwestie braków kadrowych, stały się jedną z największych barier w rozwoju polskich firm.

Naprzeciw takim głosom wychodzi rządowy program migracji, który pomocą imigracji pracowników, chce uzupełnić luki na krajowym rynku pracy. W myśl przedstawicieli władzy, program ma szczególnie pomóc w znalezieniu pracowników w tych zawodach, gdzie występują „braki kompetencyjne”, jak w przypadku lekarzy czy wykwalifikowanych robotników z wykształceniem zawodowym.

Ministerstwo od razu uspokaja, że skala imigracji zakładana przez rząd nie odbije się negatywnie na sytuacji rodzimych pracowników: Ta polityka musi odpowiadać na potrzeby naszego rynku pracy, ale nie może naruszać praw osób już na nim obecnych – zaznaczył minister inwestycji Jerzy Kwieciński, podkreślając, że założenia rządowej strategii będą obejmować również problem repatriacji oraz ułatwiania powrotu tych Polaków, którzy wyjechali za pracą do państwa Europy Zachodniej.

Jak zaznaczył minister Kwieciński, rząd będzie zachęcał do wiązania swojej aktywności z Ojczyzną osoby, które wyemigrowały za pracą w pierwszych lata obecności Polski w Unii Europejskiej: To będzie też program skierowany do naszych emigrantów, ale jeżeli ktoś już odniósł sukces na emigracji, to my nie oczekujemy, że z dnia na dzień się spakuje i razem z rodziną wróci do Polski, ale będziemy promowali przenoszenie części działalności do kraju ojczystego, np. jeśli ktoś ma firmę na Wyspach Brytyjskich, to niech otworzy jej filię w Polsce – zaznaczali przedstawiciele rządu.

Polityka imigracyjna będzie skierowana do osób przyjeżdżających do Polski, ale też do tych, którzy będą chcieli wrócić do Ojczyzny z emigracji czy też przenieść cześć swojej firmy. (…) Natomiast wobec osób, ze wschodu jesteśmy winni taką pomoc, szczególnie dla osób pochodzenia polskiego — podkreślił minister Kwieciński.

Jednak główny nacisk nowej strategii, przynajmniej tak można wnioskować po akcentach rozłożonych przez ministra w czasie konferencji prasowej, został położony na przyciąganie osób z zagranicy, szczególnie spoza Unii Europejskiej. Założenia rządowej polityki migracyjnej mówią o aktywnej roli państwa w przyciąganiu nowych pracowników na polski rynek. Jednym z elementów mają być specjalne punkty informacyjne dla cudzoziemców, które do tej pory nie funkcjonowały. Chcemy wprowadzić narzędzie aktywnego przyciągania pracowników z zagranicy na nasz rynek pracy. Stworzymy system pomocy przedsiębiorcom, którzy będą chcieli zatrudniać w swoich firmach pracowników z zagranicy. Chciałbym przypomnieć, że masowa obecność cudzoziemców na polskim rynku pracy to już jest fakt, ponieważ znaczna liczba firm już obecnie zatrudnia obcokrajowców. Chcemy stworzyć system, który będzie informował przedsiębiorców o możliwości legalnego zatrudnienia pracownika spoza Unii Europejskiej – mówił minister Jerzy Kwieciński.

Zdaniem przedstawicieli rządu trudno mówić o kosztach w ramach realizacji strategii migracyjnej, ponieważ wiele jej elementów już funkcjonuje, a część jak centrum monitorowania migracji, które będzie musiało powstać, powinno mieć każde poważne pastwo. Zyski dla polskiej gospodarki zdaniem rządu będą fundamentalne i bezpośrednio przełożą się na tempo wzrostu gospodarczego, ale także na stan finansów publicznych. Wpływ zatrudniania obcokrajowców na uczciwych warunkach  szczególnie odczuł ZUS, który ma najlepsze wyniki finansowe od lat. Na dobrą kondycję Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wpływa większa liczba składek odprowadzanych przez pracowników z Ukrainy.

Do tej pory polski system zatrudniania cudzoziemców promował podejmowanie pracy w charakterze tymczasowych pozwoleń na pracę, teraz ta strategia ma się zmienić:  Zamierzamy stworzyć system zachęt do osiedlania się obcokrajowców w naszym kraju na stałe  – podkreślił minister Kwieciński. Działania rządu będą skierowane do tych osób, które obecnie przyjeżdżają do Polski tylko na kilka tygodni w roku. Minister jednocześnie wskazał, że system zachęt będzie tak skrojony, aby mógł go udźwignąć polski budżet.

W nowej strategii bardzo silny nacisk zostanie położony na kwestie sprawnej integracji imigrantów ze społeczeństwem. Jednym z postulatów jest większe otwarcie się polskich uczelni na studentów z zagranicy, szczególnie w kluczowych dla polskiej gospodarki branżach. Takiemu otwarciu ma pomagać projekt Narodowej Agencja Wymiany Akademickiej, który przy współfinansowany przez Unię Europejską, będzie promował wśród obcokrajowców studiowanie w Polsce.

Rządowa strategia zakłada również finansowanie kursów językowych oraz kulturowych dla osób przyjeżdżających do Polski: Powstanie system integracji dla cudzoziemców w Polsce, tak żeby mogli się łatwiej integrować z naszym społeczeństwem. System będzie oferował pomoc w znalezieniu mieszkania czy możliwość kształcenia w szkołach – podkreślił minister Jerzy Kwieciński.

Szef resortu inwestycji i rozwoju podkreślił, że poziom „spontanicznej” imigracji z Ukrainy i Białorusi powoli będzie się kończył, a polski rynek cały czas wykazuje brak rąk do pracy: Szczyt imigracji osób z Ukrainy to będzie trochę ponad dwa miliony osób, więc niewiele więcej, niż już obecnie już przebywa w Polsce. Nasz kraj cały czas potrzebuje rąk do pracy, a gospodarka szybko się rozwija. Nie ukrywajmy, że ci imigranci, którzy do nas przychodzą ze wschodu, są znacznie bardziej pożądani niż imigranci z południa czy w Azji Wschodniej. (…) Zaczęła się nawet konkrecja o imigrantów ze wschodniej Europy, ponieważ nasi zachodni partnerzy z UE zauważyli, że są to osoby szybciej integrujące się ze społeczeństwem i lepiej odnajdujące się na europejskim rynku pracy – podkreślił minister Kwieciński.

Minister inwestycji zwrócił również uwagę na europejski wymiar rządowej strategii imigracji: Polityka migracyjna będzie jednym z nowych ważnych priorytetów w nowej perspektywie finansowanej. My w tej polityce uczestniczymy, ale mamy inny punkt widzenia, ponieważ na zachodzie Europy migracja kojarzona jest z napływem ludności z południa, a nie ma prawie w ogóle wiedzy o skali imigracji ze wschodni. Trzeba pamiętać, że do Polski rocznie napływa taka sama ilość osób, jaką przyjmują Niemcy.

Nie ma niebezpieczeństwa, że napływ imigrantów wpłynie na zastopowanie wzrostu zarobków. Obecnie notujemy wzrost na poziomie 7 procent rocznie, co jest optymalnym tempem, ponieważ nie jest oderwane od wzrostu wydajności pracy – podkreślił minister Jerzy Kwieciński. Rząd wskazują również na prorozwojowe impulsy płynące z obecnej sytuacja niedoboru pracowników. Sytuacja na rynku pracy będzie wymagać od przedsiębiorców większej robotyzacji i wzrostu innowacyjności. Na taki trend liczymy, na co również liczy rząd, ponieważ będzie to zwiększać konkurencyjność polskiej gospodarki, która odejdzie od wzrostu opartego na taniej sile roboczej, na rzecz większej innowacyjności i konkurencyjności.

 

ŁAJ

Rząd wprowadza ułatwienia dla pracowników zza wschodniej granicy

Od początku roku zostały wprowadzone nowe warunki na wydawanie zezwoleń dla osób z republik byłej ZSRR. Ułatwienia mają pomoc pracodawcom w znalezieniu nowych pracowników.

Od pierwszego stycznia rząd, w ramach implementacji europejskiej dyrektywy o pracy sezonowej, wprowadził szereg ułatwień dla przyjmowania pracowników spoza UE, . Wprowadzony zostanie nowy typ zezwolenia na pracę sezonował, który będzie wydawany przez starostę i Powiatowe Urzędy Pracy, a nie przez wojewodów. Nowe zezwolenie będą wydawane na okres 9 miesięcy, zamiast na pół roku, jak to miało miejsce do tej pory. Jednocześnie za legalną będzie uznawana praca wykonywana przez pracownika w okresie oczekiwania na przedłużanie decyzji o zezwolenie o pracę. To są preferencje dla obywateli sześciu krajów: Ukrainy, Białorusi, Armenii, Mołdawii, Gruzji, Rosji.

Jak podkreśla resort rodziny, rząd chce posiadać kontrolę nad pracownikami, którzy przyjeżdżają do Polski zza wschodniej granicy. Pracodawcy zapraszający pracownika z wyżej wymienionych sześciu krajów, będą musieli potwierdzić obecność tego pracownika na polskim rynku pracy. Do tej pory rząd nie miał wiadomości co dzieje się z osobami, które wjeżdżały do Polski. Raporty NIK z Podkarpacia wskazują, że pracownicy nie podejmowali zajęcia wskazanego w oświadczeniu, tylko podejmowali prace na czarno w innym regionie kraju.

W środę minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej prezentując system ułatwień dla pracowników za wschodniej granicy, wskazała na doskonałą sytuacje na polskim rynku pracy i dynamiczny wzrost zatrudnienia cudzoziemców w Polsce w ostatnich latach – W związku z tym, że mamy tak niskie bezrobocie, wzrasta też imigracja zarobkowa do Polski. Od trzech lat rośnie zatrudnienie cudzoziemców, na koniec 2017 roku pracodawcom zostało wydanych około 250 tysięcy nowych zezwoleń na prace dla cudzoziemców, ze wszystkich państwa trzecich, czyli tych niebędących członkami UE. W 2017 Powiatowe Urzędy Pracy zarejestrowany około 1 800 tysięcy oświadczeń o zamiarze wykonywania pracy w Polsce – podkreśliła minister Elżbieta Rafalska.

Jak wynika z danych przekazanych przez ministerstwo rodziny – 85 procent zezwoleń na prace i 95 oświadczeń od pracodawców są wystawione dla obywateli Ukrainy, na drugim miejscy są pracownicy z Białorusi. Udział pracowników z zagranicy waha się między 2,5 % do 5 % wszystkich zatrudnionych. Maleje procent obcokrajowców pracujących w rolnictwie, obecnie w rolnictwie pracuje ok 17 procent imigrantów, podczas gdy jeszcze w roku 2010 odsetek zatrudnionych w tym segmencie gospodarki wynosił ponad 60 procent. Coraz więcej osób zza wschodniej granicy pracuje w budownictwie, transporcie i pomocy domowej – zaznaczyła minister rodziny.

Z informacji zebranych przez ZUS, a podanych przez ministerstwo rodziny znacząco wzrasta liczba cudzoziemców zgorszonych do ubezpieczenia społecznego. W 2008 było 65 tysięcy ubezpieczonych, a na koniec 3 kwartału 2017 roku składki płaciło 423 tysiące obcokrajowców z poza UE. To znacząco wpływa na dobrą kondycję Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

Wśród innych ułatwień wprowadzonych od początku roku można ministerstwo podkreśliło, że jeśli obcokrajowiec zostanie zatrudniony na umowę o prace, będzie miał ułatwienia przy uzyskania zezwolenia na pracę. Istotną zmianą jest wprowadzenia minimalnych warunków płacowych, co jest ważne dla naszego rynku pracy, który mógł być psuty przez pracowników zza wschodniej granicy.

 

ŁAJ

 

Minister rodziny Elżbieta Rafalska: Zakaz handlu w niedziele powinien wchodzić w życie stopniowo, już od przyszłego roku

Zdaniem minister Rodzinny, Pracy i Polityki Społecznej bezrobocie na koniec 2017 r. może spaść poniżej 7 procent, a w Polsce jest już odczuwany brak rąk do pracy, co może odbić się tempie inwestycji.

Według danych opublikowanych przez Główny Urząd Statystyczny stopa bezrobocia rejestrowanego w maju br. wyniosła 7,4 proc. wobec 7,7 proc. w kwietniu tego roku. Dane opublikowane przez GUS były pozytywnym zaskoczeniem dla analityków rynku pracy oraz dla Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Kilka miesięcy temu na konferencji prasowej Stanisław Szwed, wiceminister odpowiedzialny za urzędy i rynek pracy, prognozował, że bezrobocie na koniec roku może spaść do 7 procent.

[related id=26079]

Zdaniem minister Rafalskiej wyniki mogą być jeszcze lepsze. – Wskaźnik bezrobocia rejestrowanego na koniec roku 2017 będzie niższy niż zapowiadany wskaźnik 7 procent, to może być nawet 6,8 procent. Ale pamiętajmy, że w końcówce roku bezrobocie może trochę wzrosnąć po zakończeniu prac sezonowych, więc musimy jeszcze trochę poczekać. Obecnie zaczynamy mieć problem ze znalezieniem rąk do pracy. Nasz rynek pracy musi posiłkować się pracownikami zza wschodniej granicy – powiedziała minister rodziny.

Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy wyniosła w maju br. 1 mln 202,1 tys. wobec 1 mln 252,7 tys. osób w poprzednim miesiącu. Spośród zarejestrowanych bezrobotnych w maju 649,4 tys. stanowiły kobiety.

[related id=23482 side=left]

W Sejmie trwają prace nad  społecznym projektem ustawy, zgłoszonym przez NSZZ „Solidarność”, wprowadzającym ograniczenia w prowadzeniu handlu w niedziele. Projekt zakłada wprowadzenie zakazu handlu w niedziele, z wyłączeniem stacji benzynowych, kawiarni czy innych punktów gastronomicznych i usługowych. Zakaz ma nie obowiązywać w siedem tzw. niedziel pracujących.

Zdaniem Alfreda Bujary, przewodniczącego sekcji pracowników handlu „S”, projekt utknął w sejmowej komisji ds. polityki społecznej, a prace są celowo przedłużane przez koalicję rządową, która boi się lobby handlowego. Rząd proponuje częściowe wprowadzenie ustawy z wyłączeniem tylko połowy niedziel z handlu, o czym poinformowała wcześniej premier Beata Szydło.

– Praca nad projektem ustawy o wolnych niedzielach musi być bardzo uważna. Cały czas pamiętam, co się wydarzyło na Węgrzech, gdzie wprowadzono całkowity zakaz handlu w niedzielę, po czym, po roku rząd musiał się całkowicie i ostatecznie wycofać się z tego rozwiązania. Uważam za rozsądną propozycję, aby etapowo wprowadzać zakaz handlu, zaczynając do dwóch niedziel w miesiącu. Liczę, że ustawa zostanie uchwalona do końca października i wejdzie w życie od 1 stycznia 2018 roku – powiedziała Elżbieta Rafalska.

[related id=25157]

Minister Rodziny odniosła się również do ostatnich danych GUS, które wskazały na zmniejszenie się dynamiki wzrostu urodzeń. Warto przypomnieć, że jednym z trzech założonych celów wprowadzenia programu Rodzina 500 plus było działanie pronatalistyczne, a minister Rafalska zapowiedziała, że w 2017 w Polsce urodzi się ponad 400 tysięcy dzieci.

Minister rodziny jednoznacznie stwierdziła, że dane GUS nie wpłyną na modyfikację rządowego programu: – Niewielki spadek urodzeń, o 600 dzieci, nie upoważnia nas do daleko idącego wnioskowania. Podkreślam, że wszystkie dane GUS są korygowane, więc poczekajmy, czy są to już stałe dane, na pewno nie możemy na tej podstawie mówić o jakiejkolwiek reformie programu Rodzina 500 plus. To jest kompletnie nieuzasadnione.

Minister Rodziny odpowiedziała również na pytania o przedłużające się prace nad reformą Otwartych Funduszy Emerytalnych: – Trwają niezwykle intensywne prace miedzy ministerstwami rodziny, finansów i rozwoju. Ustawa znajduje się na etapie bardzo intensywnego dopracowywania projektu tej reformy. Mamy jeszcze pół roku i przy bardzo intensywnych pracach będziemy w stanie uchwalić zarówno ustawę o OFE, jak i o Pracowniczych Planach Kapitałowych do końca obecnego roku.

Projekt zmian w OFE i wprowadzenia Pracowniczych Planów Kapitałowych został zaprezentowany przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego 6 lipca 2016 roku. Do tego wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński na konferencji Polska Wielki Projekt zapowiedział, że reforma powinna wejść w życie od 1 stycznia 2018 roku, aby środki emerytalne mogły wzmocnić impuls inwestycyjny, co zakłada Strategia na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.

O planach emerytalnych rządu można więcej przeczytać tutaj.

ŁAJ

W miejsce dotacji pomoc zwrotna. Rząd chce zracjonalizować politykę wspierania osób podnoszących swoje kwalifikacje

Ministerstwo Rozwoju proponuje nową bezpośrednią formę wsparcia osób chcących podnieść swoje kompetencje. Od czerwca rusza pilotażowy program pomocy zwrotnej „Pożyczka na kształcenie”.

Ministerstwo Rozwoju uruchamia nowy mechanizm wsparcia osób zamierzających uzyskać za pomocą funduszy unijnych nowe umiejętności w ramach studiów podyplomowych lub innych kursów edukacyjnych. Rząd chce przeznaczyć 50 milionów złotych na przeprowadzenie w Starachowicach oraz w Sosnowcu pilotażowego programu pomocy zwrotnej dla osób szukających szansy na zdobycie wiedzy.

– Mamy dzisiaj szczególną uroczystość uruchomienia funduszy zwrotnych umożliwiających dalsze kształcenie – podkreślił wiceminister rozwoju Paweł Chorąży na specjalnej konferencji. Powiedział, że jest to kontynuacja działań Ministerstwa Rozwoju, które dąży do wprowadzenia zmian w zasadach wydawania unijnych pieniędzy. Do tej pory wsparcie miało głównie postać usług oferowanych przez firmy szkoleniowe lub wyższe uczelnie.

Prezentowany program pilotażowy ma zmienić funkcjonowanie systemu wsparcia finansowego. Teraz to osoba zainteresowana dalszymi studiami czy szkoleniami sama będzie występować o pożyczkę, wypełniając wniosek online. Będzie można otrzymać od 600 złotych do nawet 100 tysięcy złotych pożyczki. Ustawodawca założył możliwość częściowego umorzenia przyznanej kwoty. Każdy z uczestników programu, który z sukcesem ukończy szkolenie sfinansowane w ramach pilotażu, uzyska od razu 20-procentowe umorzenie. Kolejne 5 procent umorzenia będą mogły uzyskać osoby, które znajdą zatrudnienie po ukończeniu szkolenia lub będą zarabiały mniej niż średnią krajową.

Program „Pożyczki na kształcenie” będzie realizowany przez Agencję Rozwoju Regionalnego w Starachowicach i rozpocznie się w czerwcu. Środki będą pochodzić z unijnego programu „Wiedza, Edukacja, Rozwój” realizowanego przez Ministerstwo Rozwoju. Jak podkreślają przedstawiciele rządu, program jest otwarty na każdy rodzaj szkoleń, niezależnie od ich tematyki, rodzaju czy trybu. Wyłączone są tylko dotacje na studia licencjackie, magisterskie oraz doktoranckie.

Wiceminister rozwoju zwrócił uwagę na zmianę zasad przyznawania wsparcia w ramach programu pilotażowego. – Zależy nam, aby jak najwięcej osób było wspieranych środkami publicznymi w sposób bezpośredni. Ten program to przekazanie środków w ręce zainteresowanych osób, które same zdecydują, na co wydadzą przyznane pieniądze, jakie kwalifikacje będą chciały zdobyć.

Proces weryfikacji wniosków będzie prowadzony przez internet, a ostateczne, bezpośrednie sprawdzenie danych świadczeniobiorcy nastąpi na wyznaczonej uczelni. Wcześniej Agencja dokona weryfikacji zdolności kredytowej osoby, która będzie się ubiegać o wsparcie, oraz jednostki edukacyjnej wskazanej przez wnioskodawcę.

Wiceminister rozwoju wskazał na pilotażowy charakter zaproponowanych rozwiązań: – Rozwiązania mają na celu zbadanie, jak w polskich warunkach taki fundusz zwrotny mógłby funkcjonować. Zamierzamy sprawdzić sposób dotarcia do osób, które chciałyby podnieść swoje kwalifikacje, a jednocześnie skorelować nasze działania z propozycjami rynku edukacyjnego.

– Istotne jest to, że mówimy o formie zwrotnej, czyli nie dotujemy, tylko po zakończeniu programu oczekujemy ewentualnego zwrotu środków. To ma zapewnić rozważny wybór dalszych celów edukacyjnych przez uczestników. Ale mamy też możliwość częściowego umorzenia udzielonej pożyczki – jako swego rodzaju nagrody za sukces – podkreślił w czasie prezentacji projektu wiceminister rozwoju Paweł Chorąży.

ŁAJ

 

Janusz Śniadek, poseł PiS: Ustawa o wolnych niedzielach w handlu z całą pewnością wejdzie w życie przed końcem tego roku

Zdaniem byłego przewodniczącego „Solidarności” nie jest jasne, ile niedziel będzie ostatecznie wolnych od handlu. Strona społeczna domaga się 8 niedziel pracujących, premier Szydło mówiła o połowie.

Z Januszem Śniadkiem, posłem Prawa i Sprawiedliwości oraz byłym przewodniczącym „Solidarności” rozmawialiśmy po posiedzeniu Rady Ochrony Pracy, gdzie po raz pierwszy prezentowane było sprawozdanie Państwowej Inspekcji Pracy o stanie rynku pracy za rok 2016.

Zdaniem Janusza Śniadka przedstawione sprawozdanie pokazuje, że cały czas pozostaje dużo do zrobienia w ramach ochrony prawa pracy. – Zjawisk negatywnych na rynku pracy niestety ciągle jest bardzo wiele i trzeba reagować na bieżąco na pojawiające się zagrożenia i dostosowywać prawo.

Poseł PiS uważa, że ciągle palący problem tzw. umów śmieciowych mógłby rozwiązać tzw. jednolity podatek, który miał złączyć w jedną daninę wszystkie obecne podatki nakładane na pracę (składki na ZUS i NFZ oraz PIT).

Jednak prace nad rozwiązaniem tego problemu zostały zarzucone przez rząd na początku bieżącego roku. – Przez pewien czas oczekiwaliśmy na rozwiązanie, które radykalnie sprzyjałoby likwidacji patologii, jaka są umowy śmieciowe, polegające na jednolitym opodatkowaniu pracy niezależnie od formy zatrudnienia. Niestety to rozwiązanie zostało zawieszone i nie wiemy, czy do niego ostatecznie dojdzie. Teraz musimy powrócić do rozwiązań bardziej cząstkowych w tej materii.

Obecnie coraz bardziej mamy do czynienia z rynkiem pracownika. Malejące bezrobocie powoduje, że przedsiębiorcy poszukują bardziej wykwalifikowanych pracowników, co w coraz większym stopniu skłania ich do zapewnienia minimum warunków pracownikowi, aby go zatrzymać, niezależnie od działań rządu – podkreślił Janusz Śniadek.

Poseł PiS podsumował skutki wprowadzenia minimalnej stawki godzinowej na polskim rynku pracy, co nastąpiło 1 stycznia 2017 roku – Na obiektywne podsumowanie mechanizmu minimalnej płacy w wysokości 13 złotych będzie potrzebny dłuższy okres, ale mamy już pozytywne sygnały, czemu nie można się dziwić. (…) Z całą pewnością nigdy przeciwko tego typu regulacjom nie występują dobrzy, uczciwi przedsiębiorcy, budujący swoją przyszłość na współpracy z pracownikami.

Co do ustawy o wolnych niedzielach, Janusz Śniadek przyznał, że praca nad nią idzie powolnie, ale zapewnił, że jest wola polityczna w partii rządzącej, aby w części przychylić się do postulatów „Solidarności”. – Ustawa o wolnych niedzielach jest procedowana. To prawda, że nie dość szybko, ale ustawa zostanie przyjęta. Pozostaje kwestią do rozstrzygnięcia, jak duża będzie skala tych wyjątków, czyli tzw. niedziel pracujących. Premier Beata Szydło mówiła o połowie niedziel wolnych od pracy, w tej chwili w projekcie społecznym mowa jest o ośmiu niedzielach, w które będzie można prowadzić handel. Z całą pewnością ustawa wejdzie w życie przed końcem tego roku.

ŁAJ