Józef Kałuża – najwybitniejszy polski piłkarz sprzed II wojny światowej. Ulicami Historii

Opowieść o twórcy międzywojennej potęgi klubu piłkarskiego Cracovia.

Grzegorz Milko przybliża postać Józefa Kałuży, wybitnego polskiego piłkarza 0kresu przed II wojną światową. Grał w barwach Cracovii , należał do drużyny pierwszych mistrzów P0lski. W reprezentacji narodowej wystąpił 16 razy.

Po zakończeniu kariery zawodniczej jako światły człowiek został działaczem i starał się, aby Cracovia stała się klubem prawdziwie europejskim.

Kałuża jest jedną z trzech, obok Kazimierza Górskiego i Kazimierza Deyny, wielkich postaci polskiej piłki, której postawiono pomnik.

Przy okazji opowieści o Józefie Kałuży, Grzegorz Milko krótko nakreśla specyfikę i dzieje klubu Cracovia. Po II wojnie światowej drużyna występowała w niższych klasach rozgrywkowych. Lepsze czasy nastały dla klubu dopiero po objęciu funkcji prezesa przez znanego przedsiębiorcę prof. Janusza Filipiaka.

Po przejściu testów medycznych, Cristiano Ronaldo wraca do Manchesteru United

Po 12 latach, Cristiano Ronaldo powraca na Old Trafford. 36-letni zawodnik opuszcza Juventus Turyn po 3 latach reprezentowania barw Bianconerich. Portugalczyk opuszcza klub, szukając nowych wyzwań.

Angielski klub potwierdza, że osiągnął porozumienie z włoską drużyną, w celu podpisania kontraktu z napastnikiem już w ten piątek. Umowa pomiędzy stronami będzie zawierana na dwa lata. Kwota jaką Juventus otrzyma od razu po przejściu zawodnika to 15 milionów euro. Zaś ewentualne zmienne opiewają na kwotę 8 milionów euro.

Na konferencji pomeczowej, po niedzielnej rywalizacji United z Wolverhampton, trener Czerwonych Diabłów, Ole Gunnar Solskjaer wypowiedział się na temat przyjścia Ronaldo do drużyny. Selekcjoner informował Sky Sports

Jesteśmy podekscytowani całą historią, jaką Cristiano miał w Manchesterze United.

Napastnik reprezentował angielski klub w latach 2003-2009. Rozegrał 196 spotkań, zdobywając 84 gole. W tych latach udało mu się zdobyć, m.in.: 3 tytuły Mistrza Anglii, jeden puchar Anglii oraz jeden raz triumfować w Lidze Mistrzów.

Mam nadzieję, że jesteśmy w stanie ustalić wszystkie formalne kwestie oraz zaprezentować go bardzo szybko. Jest nie tylko prawdziwym zwycięzcą, ale także wspaniałym człowiekiem. Zawodnicy cieszą się oraz ja cieszę się, że może dojść do tego składu.

Dodaje coś całkowicie innego. To dodaje więcej pewności oraz wiary w to co robimy oraz w to co tworzymy.

W 2009 roku Cristiano  przeszedł do drużyny Realu Madryt, w której zdobył 311 bramek w 292 meczach. Pomimo tej niesamowitej statystyki, nie jest ona najwybitniejszym osiągnięciem, związanym z karierą zawodnika w Królewskich. W sezonach 2015/2016, 2016/2017 oraz 2017/2018 zdobył 3  puchary Ligi Mistrzów. Jest to o tyle niewiarogodne, ponieważ żadnemu innemu klubowi w historii nigdy nie udało się wygrać tego tytułu dwa razy z rzędu.

Wiemy, że jest bardziej doświadczonym graczem niż był kiedy był tutaj ostatnim razem, on ewaluował oraz miał niesamowitą karierę. Jestem pewien, że lubi całą dyskusję o tym, że „Jest za stary”. Obierze to personalnie oraz pokarze do czego jest zdolny.

Szkoleniowiec zapewnia, że Portugalczyk nie będzie, jak to się mówi „grzać ławki rezerwowych”. Solskjaer poinformował swoich napastników, że wielce prawdopodobnym scenariuszem jest wejście Ronaldo bezpośrednio do pierwszego składu. Norweg dodał

Nie podpisuje on kontraktu, aby siedzieć na ławce. Sprawi, że będziemy lepszą drużyną.

Musimy wykonać wszelkie papierkowe czynności, wierzę, że jesteśmy w stanie wszytko uporządkować oraz ogłosić to w 100 procentach.

K.J.

Źródło:  Sky Sports

Francja coraz mniej bezpieczna. Stefanik: To nie jest tak, że problem przestępczości w Marsylii pojawił się 3 dni temu

Gościem „Kuriera w samo południe” jest Zbigniew Stefanik – korespondent polskich mediów we Francji, który mówi o narastających napięciach społecznych i spadającym poziomie bezpieczeństwa we Francji.

Zbigniew Stefanik relacjonuje mającą niedawno miejsce bójkę pomiędzy kibicami OGG Nice i Olympique Marsylia, po której mecz między tymi drużynami został przerwany. Prowodyrem incydentu byli chuligani, którzy rzucili butelką w jednego z piłkarzy gości, Dimitriego Payeta – ten z kolei nie pozostał dłużny. Rozpoczęła się bójka, w której rannych zostało kilku piłkarzy – zamieszanie udało się opanować dopiero po upływie 70 minut. Drużyna Marsylii nie chciała jednak kontynuować spotkania, skutkiem czego zwycięstwo przyznane zostało Nicei walkowerem. Należy spodziewać się przeniesienia sporu na drogę prawną.

Klub nicejski oskarżony jest o brak dbałości o bezpieczeństwo piłkarzy i kibiców,  z drugiej strony Marsylii zarzuca się wycofanie swoich piłkarzy mimo że okoliczności tego nie wymagały.

Ostatni raz zamieszki na podobną skalę miały miejsce w lipcu 1998 roku, w trakcie mundialu, który odbywał się właśnie we Francji – rannych zostało wtedy kilku policjantów. Mówi się więc o powrocie chuligaństwa na francuskie stadiony, jednakże niektórzy próbują powiązać zajście z niepokojącą sytuacją polityczną – i nie tylko – w kraju.

 Eksperci analizują wydarzenia przez pryzmat napięć społecznych, które nad Sekwaną są olbrzymie. Można więc, przynajmniej częściowo, interpretować tamte wydarzenia przez pryzmat rosnącej agresji na francuskiej ulicy oraz rosnącej agresji w społeczeństwie francuskim. Warto również wspomnieć, że nie ogranicza się to do stadionów – akty przemocy rosną w sposób zatrważający, nasilają się m.in. porachunki gangsterskie, czy narkobiznes.

Ofiarami porachunków związanych chociażby z narkobiznesem, który próbuje nawiązywać do swojego okresu „świetności” z lat 80-tych,  stają się często przypadkowe osoby. Nasz korespondent z Francji zwraca uwagę, że oprócz skutków, warto też poświęcić uwagę przyczynom, takim jak bezrobocie i będące jego bezpośrednią konsekwencją ubóstwo.

Należy walczyć z przyczynami takiego stanu rzeczy. To ubóstwo, bezrobocie, dzielnice, w których państwo jest całkowicie wycofane. To nie jest tak, że problem przestępczości w Marsylii pojawił się 3 dni temu. (…) MSW zapowiada skierowanie większej ilości sił policyjnych, jednak to nie wystarczy. Dopóki narkobiznes będzie dochodowy, dopóty będzie przemoc.

Gość „Kuriera w samo południe” komentuje również bieżącą sytuację społeczną nad Sekwaną, która naznaczona jest dużą ilością protestów – w ciągu ostatnich 6 tygodni odbyło się ich ponad 220. Można jednak zauważyć, że ilość ich uczestników od jakiegoś czasu maleje. Jest jednak nieco za wcześnie, by porywać się na jednoznaczną ocenę.

Warto zauważyć, że najsłabszym punktem protestów jest brak spójności i niezbyt dobra organizacja – często jedynym wspólnym punktem uczestniczących w nich podgrup jest dzień i godzina. (…) Dodatkowo wg. badań coraz większy odsetek populacji popiera paszporty sanitarne.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

 

 

Studio Olimpijskie. Łucznictwo: W zespołach mieszanych duet Napłoszek-Zyzańska zdobył 24. miejsce

Grzegorz Milko komentuje pierwsze starty olimpijskie polskich zawodników. W konkurencji indywidualnej nasza łuczniczka Sylwia Zyzańska zajęła 42. miejsce, a łucznik Sławomir Napłoszek 59. miejsce.

W piątkowej audycji „Studia Olimpijskiego” gospodarz audycji powraca do tematu łucznictwa i przybliża wyniki dzisiejszej rundy rankingowej. Gorzej niż nasza łuczniczka Sylwia Zyzańska, która zajęła 42. miejsce, poradził sobie polski łucznik:

Sławomir Napłoszek zajął 59. miejsce w konkurencji indywidualnej. W zespołach mieszanych Napłoszek-Zyzańska zdobyli 24. miejsce. Oni oczywiście jeszcze będą startować w jakiś kolejnych konkurencjach – komentuje Grzegorz Milko.

Redaktor wspomina swój czwartkowy wywiad z Hubertem Kostką, legendarnym polskim bramkarzem i mistrzem olimpijskim 1972 r. Prowadzący opisuje także jak wyglądała pamiętna finałowa rozgrywka, która otworzyła biało-czerwonym drzwi do innych piłkarskich sukcesów na arenie międzynarodowej:

 

Nasz świetny bramkarz, który był pierwszym podstawowym bramkarzem w 1972 roku na Igrzyskach Olimpijskich kiedy Polska zdobyła złoty medal. Drużyna prowadzona przez Kazimierza Górskiego wygrała w finale z Węgrami 2:1. Dwie bramki strzelił wtedy Kazimierz Deyna, który został zarazem królem strzelców – opowiada dziennikarz.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

N.N.

Southgate w ogniu krytyki po serii rzutów karnych w finale Euro

Szkoleniowiec reprezentacji Anglii Gareth Southgate mimo dobrnięcia do finałowej fazy rozgrywek musi zmierzyć się z intensywną krytyką ze strony kibiców i ekspertów.

„Football is not coming home” – hasło to (a właściwie anty-hasło) stało się jednym z motywów przewodnich w przestrzeni internetowej po wczorajszym finale rozgrywek w ramach Euro 2020. Reprezentacja Anglii ostatnie międzynarodowe trofeum zdobyła w 1966 roku i, niestety, po tegorocznym turnieju statystyka ta nie ulegnie zmianie. Krytyczne uwagi kibiców i ekspertów skupiły się na trenerze Anglików i jego wyborach w serii rzutów karnych – ostatniego, będącego kluczowym dla kwestii rezultatu karnego wykonywał bowiem niedoświadczony 20-letni Bukayo Saka z Arsenalu Londyn. Warto przypomnieć, że w stanie gotowości byli – lub być powinni – tacy zawodnicy jak gwiazdor Manchesteru City Raheem Sterling, czy zdobywca gola dla Anglików Luke Shaw. Swoją dezaprobatę wyraził znany z ostrych i nierzadko kontrowersyjnych wypowiedzi Roy Keane, dawny filar Manchesteru United.

Jeśli jesteś Sterlingiem lub Grealishem, nie możesz siedzieć bezczynnie i patrzeć, jak 19-letni dzieciak wykonuje karnego przed tobą. Sterling wygrywał wcześniej trofea więc nie twierdzę, że nie był przygotowany. Gareth mógł myśleć, że on strzeli w szóstej albo w siódmej serii. To musi być ciężkie. W takich sytuacjach musisz podejść do tego dzieciaka i powiedzieć mu: „Posłuchaj, ja zrobię to pierwszy”

Jak na razie nie możemy dopatrzeć się odpowiedzi skrzydłowego Manchesteru City. Sytuację skomentował natomiast wywołany do tablicy Grealish, który stanowczo zaprzeczył jakoby nie zgłaszał gotowości do wykonania decydującej „jedenastki”.

Powiedziałem, że chcę to strzelić. W tym turnieju trener podjął wiele słusznych decyzji i tak samo było dzisiaj. Nie pozwolę, aby ludzie mówili, że nie chciałem podejść do karnego.

Inną znaną personą, która nie omieszkała wyrazić swojego zdania w tym temacie jest znany portugalski szkoleniowiec Jose Mourinho. Zatrudniony niedawno przez AS Roma trener wypowiedział się obszernie na temat nieproporcjonalnej do doświadczenia presji, która ciążyła na młodym zawodniku Arsenalu. Wtóruje przy tym Keanowi, wywołując do odpowiedzi bardziej doświadczonych od 19-latka zawodników.

Saka w tamtym momencie dźwigał na swoich barkach przeznaczenie swojego kraju. Myślę, że to za dużo dla tego dzieciaka. Gdzie w tej sytuacji był Sterling? Gdzie byli Shaw i Stones? W wielu przypadkach gracze, którzy powinni być na posterunku uciekają od odpowiedzialności.

Popularny „The Special One” zwrócił również uwagę na fakt, że do dwóch z poprzednich rzutów karnych podchodzili gracze ledwo co wprowadzeni w mecz, konkretnie miał tu na myśli Marcusa Rashforda i Jadona Sancho.

Rzeczywistość jest taka, że ciężko było Rashfordowi i Sancho podejść i wykonać bezbłędnie karnego , gdy wcześniej zaliczyli jeden kontakt z piłką.

Anglików czeka teraz wiele analiz i prób pogodzenia się z rezultatem mistrzostw. Dotyczy to nie tylko piłkarzy, ale i całego narodu, który wciąż nie może przetrawić trwającej 55 lat negatywnej passy – w tym momencie temat urósł już do rangi fatum. Kolejna okazja nadarzy się jednak już niedługo – w 2022 roku odbędzie się kolejny mundial.

PK

 

 

Wróbel: Anglicy mają zwyczaj, że gdy grają finał mistrzostw na Wembley to wygrywają

Sławomir Wróbel opowiada o wczorajszym meczu Włochy-Hiszpania oraz prognozuje co może wydarzyć się podczas dzisiejszego spotkania Danii z Anglią.


W wywiadzie z redaktorem Krzysztofem Skowrońskim prezes stowarzyszenia Great Poland, Sławomir Wróbel, relacjonuje spotkanie półfinałowe Włochów z Hiszpanami. Mecz został rozegrany na Wembley. W finale mistrzostw Europy w piłkę nożną zagrają Włosi po wygranych rzutach karnych. Przed rozegraniem festiwalu jedenastek mecz zakończył się wynikiem 1:1 (w 60 min bramkę dla Włochów strzelił Federico Chiesa, a w 80 min. dla Hiszpanów Alvaro Morata). W rzutach karnych Włosi wygrali z Hiszpanami 4:2. Gość audycji podsumowuje wczorajszy mecz i przewiduje co może mieć miejsce na meczu reprezentacji Anglii i Danii:

Italia jest w finale i czeka tam na kogoś z dzisiejszej pary, która będzie rozgrywała swój też mecz na Wembley. Anglia – Dania. Ja, jako mieszkaniec Londynu od prawie 20 lat, oczywiście trzymam kciuki za Anglię – przyznaje Sławomir Wróbel.

Sławomir Wróbel w finale mistrzostw Euro 2020 najchętniej zobaczyłby Anglie i Włochy. Nadziei dodaje mu angielski przesąd związany z legendarnym stadionem Wembley w Londynie:

Mój wymarzony finał to Italia kontra Anglia, a Anglicy mają taki zwyczaj (…), że jak już grają finał mistrzostw na Wembley to wygrywają – podkreśla rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego.

Ponadto, Sławomir Wróbel opisuje atmosferę panującą podczas wczorajszego meczu Włochów z Hiszpanami. Jak wskazuje polski działacz na Wyspach ogromne wrażenie – szczególnie w dobie pandemii – zrobiła ilość zasiadających na trybunach kibiców:

Szczególnie początek meczu był jak dla mnie mocnym przeżyciem. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że stadion Wembley skupiał ponoć 60 tys. widzów. Jak na moje oko to było znacznie więcej – wspomina Sławomir Wróbel.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

N.N.

Kowalczuk: Włoscy kibice są przekonani o wyższości ich drużyny nad Hiszpanią. Powoli myślą o tym, jak wygrać z Anglią

Korespondent Polskiego Radia w Rzymie o odbiorze EURO 2020 we Włoszech, obowiązujących tam restrykcjach i sytuacji gospodarczej kraju.


Piotr Kowalczuk opowiada o nastrojach w Rzymie przed półfinałowym meczem EURO 2020 Włochy-Hiszpania. Panuje przekonanie, że Italia wygra mecz, bo jest po prostu lepsza.

Wszyscy zastanawiają się nie tyle nad tym, jak wygrać z Hiszpanią, ale jak wygrać w finale z Anglią.

Jak relacjonuje korespondent Polskiego Radia, mistrzostwa Europy są dla Włochów pierwszym od dawna powodem do radości.  Półfinałowi EURO poświęcono dziesiątki stron w gazetach sportowych, a także liczne kolumny w dziennikach społeczno-politycznych.

Piotr Kowalczuk informuje, że Włosi będą oglądać mecz przede wszystkim w domach. Po zakończeniu spotkania, w przypadku sukcesu, należy się spodziewać hałasu na ulicach:

Po zwycięstwie kibice wychodzą na balkony i dmą w  trąby.

Poruszony zostaje również sytuacji gospodarczej Włoch. Społeczeństwo liczy, że premier Mario Draghi wydźwignie kraj z kryzysu.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Nareszcie polska drużyna zaczęła grać w piłkę nożną! – o ME słów parę / Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Pozostaję optymistą co do przyszłości naszej drużyny narodowej. Zaczęliśmy znowu walczyć. Jak poprawimy jakość wyszkolenia technicznego naszych piłkarzy, to możemy osiągnąć poziom Orłów Górskiego.

Zanim o piłce, muszę się publicznie pokajać. Chcę przeprosić wszystkich mieszkańców Limanowej i tam urodzonych obywateli naszego pięknego kraju. Wbrew temu, co napisałem w poprzednim felietonie, Limanowa nie jest „małą górską mieścinką”. Jest pięknie położonym górskim miasteczkiem. To co, przeprosiny przyjęte? ☺

A teraz wróćmy do tematu. Właśnie odbywają się Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, chociaż dla naszej reprezentacji właśnie się zakończyły. Już słychać płacz i zawodzenie naszych dyżurnych znawców, którzy niczego wielkiego nie osiągnęli. Albo osiągnęli jako piłkarze i sami nie wiedzą, pomimo upływu lat, jak to się stało.

Ponieważ znam się na piłce jak większość Polaków, przedstawię swoje stanowisko. Mam nadzieję, że stanie się ono obowiązujące. Zatem…

Żeby z kimkolwiek wygrać, należy wybiec na boisko i podjąć walkę. I strzelić o jedną bramkę więcej niż przeciwnik.

Bardzo rozczarował mnie pierwszy mecz Polaków ze Słowakami. Mieliśmy lepszych piłkarzy, grających w lepszych klubach, a jako zespół byliśmy wyraźnie słabsi. Z jednej przyczyny – nie podjęliśmy walki.

Nie było, co prawda, murowania bramki i panicznej obrony, ale ani przez chwilę nie dało się odczuć ducha walki. I wiary w zwycięstwo. Dlatego przegraliśmy.

Po meczu ze Słowacją byłem maksymalnie wkurzony. Tak grać mogliśmy nawet pod wodzą trenera Brzęczka. Po co jakiś Sousa? Tylko dla nienagannej prezencji? Jednak mecz z Hiszpanią i ten ostatni ze Szwecją zmienił moje emocje i stosunek do obecnego trenera.

Paulo Sousa musi zostać! W dwóch kolejnych meczach Polacy zaczęli walczyć i grać jak za dawnych czasów. Jak za trenera Górskiego. A przegrali ze Szwedami tylko dlatego, że strzelili o jedną bramkę mniej.

Za czasów trenera Górskiego wcale nie mieliśmy wybitniejszych piłkarzy. Mieliśmy jednak w sobie optymizm, ducha walki, dużo szczęścia i bardzo dobrego bramkarza. Niestety Wojciech Szczęsny, a w zasadzie nieszczęsny, nie powinien w ogóle grać. Co jest oczywiste, co było oczywiste już parę miesięcy wcześniej. Wystarczyło poobserwować jego grę w Juventusie Turyn. Puszczał tam niesamowite szmaty. I widać było, że przechodzi kryzys formy.

Właśnie tego nie jestem w stanie zrozumieć. Najlepszy polski bramkarz ostatniego sezonu, grający na co dzień w Bundeslidze Rafał Gikiewicz, w ogóle nie znalazł się w polskiej kadrze. Bramkarz, który musiał dwoić się i troić, żeby jego nie najmocniejszy przecież klub FC Augsburg utrzymał się w lidze. Ostatecznie mógłby w polskiej bramce stanąć Bartłomiej Drągowski, nie wiedzieć dlaczego dopiero bramkarz nr 3 naszej drużyny. I również mający za sobą bardzo udany sezon. Właśnie takiego, będącego w pełni formy bramkarza zabrakło w polskiej bramce. Dlatego nie wyszliśmy z grupy.

Pozostaję optymistą co do przyszłości naszej drużyny narodowej. Zaczęliśmy znowu walczyć, co jeszcze niedawno nie było takie oczywiste. Jak jeszcze poprawimy jakość wyszkolenia technicznego naszych piłkarzy, od przedszkola począwszy, bo trener reprezentacji nie nauczy dorosłych piłkarzy dryblingu, to możemy osiągnąć poziom Orłów Górskiego. Czego chyba wszyscy, starsi i młodsi Polacy, oczekują.

Jan Azja Kowalski

PS Do poziomu walki i godności narodowej muszą też dorosnąć nasi komentatorzy. Podczas meczu ze Szwecją wyciszyłem głos, bo nie mogłem ścierpieć tonu klęski w wydaniu redaktora Szpakowskiego ☹

Palade: Rządowi z całą pewnością potrzebne jest nowe otwarcie. Być może zbiegnie się to z rekonstrukcją

Socjolog o meczu Polski ze Szwecją oraz o Jarosławie Gowinie, możliwej rekonstrukcji rządu i powrocie Donalda Tuska.


Marcin Palade komentuje środowy mecz piłkarski Polski ze Szwecją na Euro 2020. Wskazuje, że sama dobra gra Roberta Lewandowskiego nie wystarczyła, bo brakuje nam pracy zespołowej. Zdaniem socjologa po porażce należy dokonać zmian w kierownictwie PZPN. Sądzi, że turniej może nas zaskoczyć.

Czy obudzą się jeszcze Hiszpanie? Czy obudzą się Chorwaci?

Następnie Palade komentuje rozgrywkę polityczną między Adamem Bielanem a Jarosławem Gowinem. Wskazuje, że

Ocenia, że Jarosław Kaczyński, mógł dojść do wniosku, iż wypchnięcie Jarosława Gowina z rządu jest nieopłacalne. Sądzi, że można w „sezonie ogórkowym” oczekiwać nowego otwarcia.

Gość Poranka Wnet odnosi się także do możliwości powrotu Donalda Tuska. Jak wskazuje, były premier nie ma już takiego znaczenia politycznego jak dekadę temu.

Dodaje, że Borys Budka i jego otoczenie długo czekali na przejęcie władzy w Platformie.

 Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Zinedine Zidane o rozstaniu z Realem Madryt: Jeśli nie odnosi się sukcesów, to trzeba odejść

Francuski trener ujawnia na łamach dziennika „AS” powody swojego odejścia z klubu. Jak podkreśla w otwartym liście: „Odchodzę, ponieważ czuję, że klub nie wspierał mnie tak, jakbym tego oczekiwał”.

Zinedine Zidane zdecydował się upublicznić powody, dla których w ubiegły czwartek zdecydował się opuścić Real Madryt. W specjalnym liście otwartym do kibiców, opublikowanym w piśmie „AS” szkoleniowiec tłumaczył m.in., że nie czuł się w klubie pewnie. Co więcej, trenerowi nie podobało mu się, że wiele prywatnych informacji z jego życia wyciekało do mediów. Jak komentuje na łamach „AS” Zidane:

Odchodzę, ale nie wyskakuję z łodzi i nie jestem zmęczony treningiem. W maju 2018 rozstałem się z Realem, bo uznałem, że po dwóch i pół roku pracy z tyloma sukcesami zespół potrzebował nowego impulsu, aby pozostać na szczycie. Dzisiaj jest inaczej. Odchodzę, ponieważ czuję, że klub nie wspierał mnie tak, jakby tego oczekiwał. Tym samym trudno było zbudować coś trwałego w perspektywie planów średnio lub długoterminowych.

Francuz zaznacza, że w obliczu braku dostatecznych sukcesów połączonych z ogromnymi oczekiwaniami kibiców i władz klubu, najsłuszniejszym rozwiązaniem wydaje się rezygnacja.

Jestem w piłce nożnej od wielu lat i znam oczekiwanie takiego klubu jak Real. Zdaje sobie sprawę, że jeśli nie odnosi się sukcesów, to trzeba odejść – pisze Zidane.

Ponadto, w opublikowanym niedawno liście, szkoleniowiec krytycznie odnosi się do kierownictwa klubu:

Tutaj zapomniano jednak o bardzo ważnej rzeczy. Wszystko, co budowałem na co dzień, zostało zapomniane. Także to, co przekazywałem w relacjach z zawodnikami, ze 150 osobami, które pracują z zespołem i wokół niego. Zwycięzca był tutaj. Niemniej, aby zdobywać trofea, są też w klubie: ludzie, emocje, życie. Czuję, że te rzeczy nie były cenione i że nie było zrozumiałe.

Francuz odnosi się również do relacji między członkami zespołu. Jak wskazuje Zinedine Zidane w klubie ważniejsze niż pieniądze powinny być relacje międzyludzkie:

Chcę szanować to, co razem zrobiliśmy. Moje relacje z klubem i prezydentem w ostatnich miesiącach trochę różniły się od relacji innych trenerów. Nie prosiłem o przywileje, ale chciałem, aby pamiętano o tym, co zrobiłem dla klubu. Dziś życie trenera na ławce dużego klubu to dwa sezony, niewiele więcej. Aby trwały dłużej, niezbędne są relacje międzyludzkie, ważniejsze od pieniędzy, ważniejsze niż sława, ważniejsza niż cokolwiek innego. Musisz się nimi zająć.

Na koniec listu legendarny piłkarz i szkoleniowiec odnosi się do informacji zamieszczanych na jego temat informacji w prasie. Francuz ubolewa nad toksycznością i presją artykułów, które m.in. przewidywały jego rychłe zwolnienie z Realu Madryt jeśli nie wygra kolejnego meczu:

Dlatego bardzo mnie zraniło, gdy przeczytałem w prasie po porażce, że wyrzucą mnie, jeśli nie wygram następnego meczu. To bolało nie tylko mnie, ale całą drużynę. Takie wiadomości celowo wyciekły do ​​mediów, wywołując złą atmosferę w zespole. Na szczęście miałem w zespole wspaniałych piłkarzy, którzy byli ze mną na dobre i na złe.

Jak podsumowuje Zinedine Zidane, koniec końców czarę goryczy przepełnił brak poczucia stabilności w pracy:

Oczywiście nie jestem najlepszym trenerem na świecie, ale potrafię dać siłę i pewność, których każdy potrzebuje w swojej pracy. Niezależnie od tego, czy jest zawodnikiem, członkiem personelu technicznego lub jakimkolwiek innym pracownikiem – komentuje Francuz.

N.N.

Źródło: AS, goal.pl/media