Ks. Isakowicz-Zaleski: Dziwne, że prymas Polski nie zareagował na cenzurę abp. Jędraszewskiego. Myślę, że poparł lewicę

– Prymas Polski pozostał bierny na atak „Tygodnika Powszechnego” na abp. Jędraszewskiego. Myślę, że swoim milczeniem poparł atakujących duchownego – mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

 

 

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski, duchowny katolicki obrządków ormiańskiego i łacińskiego, odnosi się do ataków kierowanych pod adresem arcybiskupa Marka Jędraszewskiego. W ramach czwartkowych obchodów 75. rocznicy powstania warszawskiego metropolita krakowski wygłosił kazanie w Bazylice Mariackiej w Krakowie. Wypowiedział wówczas następujące słowa:

Czerwona zaraza już po naszej ziemi całe szczęście nie chodzi, co wcale nie znaczy, że nie ma nowej, która chce opanować nasze dusze, serca i umysły. Nie marksistowska, bolszewicka, ale zrodzona z tego samego ducha, neomarksistowska. Nie czerwona, ale tęczowa.

Fragment ten wywołał prawdziwą burzę. Przedstawiciele Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych złożyli do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, a w niedzielę przed siedzibą krakowskiej archidiecezji przy ulicy Franciszkańskiej odbyła się demonstracja. Reakcji na słowa abp. Jędraszewskiego było jednak zdecydowanie więcej.

Gość Popołudnia stwierdza, że metropolita krakowski powiedział prawdę i zdziwiłby się, gdyby słów tych nie wypowiedział. Nie odpowiada mu jednak to, że nie wszyscy duchowni w Polsce zajęli to samo stanowisko.

Dla mnie najbardziej zaskakujące milczenie jest prymasa Polski Wojciecha Polaka. Dlaczego? (…) To właśnie ksiądz prymas zaledwie parę miesięcy temu przyjął z wielką pompą medal od Tygodnika Powszechnego. I ten sam tygodnik (…) atakuje w sposób bezwzględny arcybiskupa Jędraszewskiego, a prymas jako laureat tego medalu (…) milczy. Czyli myślę, że jego milczenie jest jednak poparciem nie dla arcybiskupa Jędraszewskiego, ale właśnie dla tych, co go atakują.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Klynstra-Komarnicki: Polacy jednogłośnie bronią się przed atakiem ideologii LGBT

Redbad Klynstra – Komarnicki opowiada o pedofili w Holandii. Rozmówca mówi o wydarzeniach ze swojego życia dotyczących molestowania, a także o skutkach jego wpisu, które wywołały burzę.

 

 

Drugą część mojego życia postanowiłem spędzić w Polsce – kraju mojej mamy i do tej pory jest ciekawie – mówi gość „Popołudnia WNET”.

Redbad Klynstra – Komarnicki mówi o dającej się zauważyć różnicy między Polską południową a północną. Zaznacza wielką rolę ojca Tadeusza Rydzyka, który dał ludności pominiętej, która czuła się wykluczona ze społeczeństwa poczucie godności.

Gość „Popołudnia WNET” opowiedział o swojej sytuacji, którą opisał na portalu społecznościowym, zadając pytanie „Czy w Polsce pedofile należą do LGBT Plus?”. Jak tłumaczy aktor, to nie jego wpis rozpalił pożar, tylko tytuły w polskich tabloidach. Przez tą sytuację została mu wypowiedziana praca. „Jestem przykładem na to, że takie rzeczy się dzieją” – dodaje Klynstra-Komarnicki.

Magdalena Uchaniuk – Gadowska poruszyła również kwestię związków jednopłciowych, eutanazji oraz adopcji w Holandii. Gość „Popołudnia WNET” tłumaczy, że w jego rodzinnym kraju reakcja na takie zachowania i zwyczaje była zupełnie inna niż w Polsce. Jak dodaje „Jest to związane z mentalnością holenderską, a prawo jest inaczej tworzone”. Rozmówca podkreśla rolę Kościoła w Polsce, który odegrał kluczową rolę w odzyskaniu przez Polskę niepodległości, jak też we współczesnych środowiskach, dlatego też, jak twierdzi, Kościołowi jako instytucji należy się szacunek przez tych, którzy nie wierzą, jak i tych, którzy są ludźmi wierzącymi.

M.N.

 

S. Ewa Durlak, s. Daniela Jankowska: Św. Urszula Ledóchowska chciała dać wszystkim Boga. Bez niego nie zakładałaby szkół

– Św. Urszula Ledóchowska chciała dać wszystkim Boga. To dlatego dbała o wychowanie dzieci i młodzieży, zakładała domy dziecka, przedszkola i szkoły – mówią s. Ewa Durlak i s. Daniela Jankowska.

 

 

Siostra Ewa Durlak, przewodniczka w sanktuarium Św. Urszuli w Pniewach, opowiada o życiu św. Urszuli Ledóchowskiej, patronki Pniew. 8 sierpnia minie bowiem 99 lat od momentu, kiedy święta przyjechała do Pniew z dziećmi i siostrami z duńskiego Aalborga. Do Polski przybyło wtedy 20 sióstr i 40 dzieci. Te ostatnie były potomkami polskich rolników, którzy wyjechali do Danii na tzw. saksy buraczane. Nierzadko umierali oni osieracając swoje dzieci, które następnie znajdowały się pod opieką św. Urszuli Ledóchowskiej.

Przewodniczka mówi również o dziedzictwie, które święta pozostawiła po sobie w Pniewach. W mieście tym św. Urszula mieszkała 19 lat, podczas których założyła 44 domy zakonne w Polsce, we Francji i we Włoszech. W ostatnim z tych państw założycielka Urszulanek Serca Jezusa Konającego zmarła, by w 1989 r. powrócić do Polski. Obecnie spoczywa ona w sanktuarium Św. Urszuli w Pniewach.

Bardzo ważnym hasłem dla świętej było to, aby „wszystkim dać Boga”. W jego ramach dbała ona o wychowanie dzieci i młodzieży, zakładała domy dziecka, przedszkola i szkoły.

Siostra Daniela Jankowska natomiast opowiada o chórze dziecięco-młodzieżowym „Promyki słoneczne”, któremu przewodzi. Powstał on na rok przed sprowadzeniem ciała św. Urszuli z Rzymu do Pniew i funkcjonuje już od 31 lat. Poza akompaniowaniem przy liturgii chór koncertuje również po świecie. Największym przeżyciem dla s. Danieli był śpiew w Castel Gandolfo w 1993 r. dla św. Jana Pawła II. Obecnie chór szykuje się do wyjazdu na Słowację i do Austrii.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Rezygnacja z powołania: co było źródłem, a co konsekwencją wyboru? Kryzys wieku? Znudzenie? Zmiana hierarchii wartości?

Kościół przeżywa dziś kryzys, i to nie tylko związany z pedofilią. Kapłaństwo, podobnie jak małżeństwo i rodzicielstwo, to dziś prawdziwe wyzwanie. Łatwiej jest odejść, niż trwać w dokonanym wyborze.

Małgorzata Szewczyk

Przyjemniej jest, gdy ludzie nas dostrzegają, chwalą i oklaskują. Lepiej żyje się tym, co przytakują ogółowi, niż głoszącym niewygodne, choć ewangeliczne prawdy o wierności Bogu, a nie służbie mamonie.

Ewangelia, adresowana do wszystkich, zawsze stawiała wymagania, była niewygodna, uwierała, bo zmuszała do weryfikacji poglądów i przyjmowania postaw, które wymagają od człowieka zmiany myślenia i postrzegania innych, a przede wszystkim pokory i stanięcia w prawdzie. Dziś to się nie zmieniło.

Może właśnie te słowa, a w zasadzie brak pokory i brak uczciwości, są kluczem i praźródłem kryzysów tak w małżeństwie, jak i w kapłaństwie.

Kiedy rodzi się w nas poczucie, że oto jesteśmy nadzwyczajni, wybrani, że tylko nasze metody działania odniosą skutek, że to, co stare i sprawdzone, to dziś już przeżytek, bo czasy są inne, a ludzie się zmienili – wkraczamy zazwyczaj na drogę donikąd. Nie, nie krytykuję nowych form duszpasterstwa ani wykorzystywania nowych technologii w ewangelizacji, po które sięgają duchowni czy świeccy, zwłaszcza ci zaangażowani we wspólnotach.

Problem leży w człowieku, a nie w narzędziach. To, co proste i podstawowe, nie od razu musi być anachronizmem i wiązać się z dezercją.

Święty Jan Vianney, gdy przybył do zapadłej wioski Ars, nie silił się na niekonwencjonalne pomysły duszpasterskie, tylko całymi godzinami czekał na penitentów w konfesjonale. Święty o. Pio podporządkował się i w pokorze przyjął zakaz publicznego odprawiania Mszy św. i odpowiadania na listy, które otrzymywał od ludzi z całego świata. Bł. ks. Michał Sopoćko nie doczekał decyzji Stolicy Apostolskiej odwołującej zakaz głoszenia kultu Bożego Miłosierdzia według objawień św. s. Faustyny.

Ktoś powie, że przywołuję osoby odznaczające się heroizmem cnót potwierdzonych przez Kościół. To prawda, ale ci kapłani nie żyli w średniowieczu, nie mieli dostępu do mass mediów, nie byli doceniani i honorowani przez swoich przełożonych. Czy było im łatwiej? Wystarczy sięgnąć po publikacje traktujące o ich życiu, by przekonać się, że jak każdy, byli poddawani pokusom, że przeżywali trudności, zmagali się z problemami. Ale wytrwali.

Cały felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Trudne słowo na p…” znajduje się na s. 2 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Małgorzaty Szewczyk pt. „Trudne słowo na p…” na s. 2 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bronisław Wildstein: Trzeba umieć się przeciwstawić i oprzeć – audycja „Jesteśmy razem” [VIDEO]

Kto właściwie rządzi światem i czyja opinia na ten temat jest najbliższa prawdy? Marek Kalbarczyk zapytał o to Bronisława Wildsteina, intelektualistę, pisarza i publicystę.

To nie przypadek, kogo zaprosił autor audycji. Redaktor Wildstein bada ten i jemu pokrewne kwestie od lat 70. To ważne co ma w tej sprawie do powiedzenia. Obaj panowie zgłębiali ideę bycia razem i wspólnego działania na rzecz dobra.

Zastanawiali się, czy dąży do tych celów ten, kto rządzi światem. Może chodzi mu o inne cele – egoistyczne, nawet szaleńcze? Jakie mamy szanse na to, by mimo wszystko ziściły się nasze marzenia, a nie wróciła władza środowisk marksistowskich?

Opinie Bronisława Wildsteina w dużym stopniu pokrywają się z tezami wystąpienia arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, na którym skupiło się oburzenie ideologów LGBT. Tymczasem zarówno ksiądz arcybiskup, Bronisław Wildstein, a także gospodarz audycji nie eliminują z życia publicznego nikogo, a jedynie przeciwstawiają się obcej naszej kulturze ideologii. Chcemy być i pracować razem, a nie dzielić ludzi na tych, którzy ją popierają i tych, którzy się jej przeciwstawiają.

Audycja z muzyką:

Osoba, która podpisuje Deklarację LGBT+ pełną wiedzą i świadomością, jest dywersantem wobec społeczeństwa i Ojczyzny

Od ponad 30 lat w związku z pracą misyjną w Afryce mam możność obserwowania, jakie spustoszenie duchowe czyni ideologia gender, niszcząc godność i tożsamość człowieka już od wieku przedszkolnego.

o. Jerzy Garda

Szanowny Panie Prezydencie!

18 lutego 2019 r. podpisał Pan Deklarację LGBT+, dokument od A do Z przygotowany przez lobby mniejszości seksualnych i realizujący postulaty tej grupy. Konsekwencją zrealizowania tych postulatów jest w pierwszym rzędzie wprowadzenie we wszystkich warszawskich szkołach agresywnej edukacji seksualnej typu C, opartej na standardach WHO, które po raz pierwszy były oficjalnie w Polsce prezentowane 22.04.2013 roku na konferencji z udziałem ministra edukacji i ministra zdrowia.

Wiek 0–4 lat: Radość i przyjemność z dotykania własnego ciała, masturbacja. Świadomość, że związki są różnorodne; różne koncepcje rodziny.
Wiek 4–6 lat: Związki osób tej samej płci. Szacunek dla różnych norm związanych z seksualnością. Zadowolenie i przyjemność z dotykania własnego ciała (masturbacja/autostymulacja).
Wiek 6–9 lat: Zmiany dotyczące ciała, miesiączkowanie, ejakulacja. Wybory dotyczące rodzicielstwa i ciąży. Mity dotyczące prokreacji. Rożne metody antykoncepcji. Akceptacja różnorodności.
Wiek 9–12 lat: Skuteczne stosowanie prezerwatyw i środków antykoncepcyjnych. Przyjemność, masturbacja, orgazm. Różnice między tożsamością płciową i płcią biologiczną; miłość wobec osób tej samej płci. Akceptacja różnych opinii, poglądów i zachowań w odniesieniu do seksualności.
Wiek 12–15 lat: Podejmowanie świadomego wyboru co do metody antykoncepcji i jej skuteczne stosowanie. Tożsamość płciowa i orientacja seksualna, w tym „coming out”/homoseksualizm. Ciąża (także w związku między osobami tej samej płci). Umiejętność negocjowania i komunikowania się w celu uprawiania bezpiecznego seksu.
Wiek 15 lat: Krytyczne podejście do norm kulturowych/religijnych w odniesieniu do ciąży, rodzicielstwa itp.. Akceptacja różnych orientacji seksualnych i tożsamości. Zmiana możliwych negatywnych odczuć, odrazy i nienawiści wobec homoseksualizmu na akceptację różnic seksualnych. Dokonanie „coming outu” (czyli ujawniania wobec innych uczuć homoseksualnych lub biseksualnych). Struktura rodziny i zmiany, małżeństwa z przymusu, homoseksualizm/biseksualizm/aseksualność, samotne rodzicielstwo. (…)

8.06.2019 roku, na ulice stolicy wyszedł tzw. marsz równości, czyli „ohyda spustoszenia”, w czasie którego doszło do znieważania naszego Boga i Matki Najświętszej. Miały tam miejsce liczne bluźnierstwa, świętokradztwa, profanacje, wyszydzanie wiary, parodiowanie i kpiny z naszych najświętszych świętości z Eucharystią włącznie, przez uczestników tego marszu.

Słowa oceniające to wydarzenie, które padły z Pańskich ust, były nie mniej bulwersujące niż same wydarzenia w czasie marszu! Powiedział Pan: „Było radośnie i kolorowo, dziękuję za mnóstwo pozytywnej energii”.

Te dwa wydarzenia – podpisanie Deklaracji LGBT+ i ocena tzw. marszu równości sugerują następujące wnioski:

1. Osoba, która podpisuje Deklarację LGBT+ i wyraża opinię o „marszu” nie przeczytała, co podpisuje, i nie widziała wydarzenia, które ocenia. W przypadku Prezydenta Stolicy, z którym to urzędem wiąże się autorytet i zaufanie społeczne, jeżeli podpisuje i ocenia bez rozeznania, czyni to nieodpowiedzialnie.

2. Jeżeli czyni to – podpisuje Deklarację LGBT+ i wyraża opinię – z pełną wiedzą i świadomością, jest dywersantem wobec społeczeństwa i Ojczyzny.

Prokuraturze i innym prawnikom pozostawiam ocenę i ściganie przestępstw zgodnie z obowiązującym prawem w tej materii w naszej Ojczyźnie.

Ponieważ deklaruje się Pan, Panie Prezydencie, jako osoba wierząca w Pana Boga w Kościele rzymskokatolickim, a działania Pana są przeciwne Dekalogowi i nauce Kościoła, prowadzi to do zamieszania w umysłach nie tylko u katolików. (…)

Od ponad 30 lat w związku z pracą misyjną w Afryce mam możność obserwowania, jakie spustoszenie duchowe wśród dzieci i młodzieży czyni ideologia gender szerzona przez lobby LGBT, niszcząc godność i tożsamość człowieka już od wieku przedszkolnego.

(…) Na koniec chcę zadać Panu następujące pytanie: Czy Pan chce, aby Polska, zaczynając od Warszawy, była obozem koncentracyjnym dla seksualnych – cielesnych, duchowych, moralnych i psychicznych – zbrodniczych eksperymentów na polskich dzieciach, młodzieży i rodzinach, dokonywanych przez ideologów gender i agresorów LGBT+, tak jak Auschwitz był miejscem zbrodniczych, pseudomedycznych eksperymentów dokonywanych przez niemieckich oprawców na osobach więźniów?

Muszę jeszcze napisać, co w powyższej sprawie ma do powiedzenia nasz Zbawiciel Jezus Chrystus: „Kto by zaś zgorszył jedno z tych maleńkich, które we Mnie wierzą, lepiej by mu było, aby mu zawieszono u szyi kamień młyński i pogrążono w głębinie morskiej. Biada światu za zgorszenia. Muszą bowiem przyjść zgorszenia, wszelako biada temu człowiekowi, przez którego przychodzi zgorszenie” (Mt 18,6–7). (…)

List otwarty o. Jerzego Gardy do Prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego znajduje się na s. 4 lipcowego „Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

List otwarty o. Jerzego Gardy do Prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego na s. 4 lipcowego „Kuriera WNET”, nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Człowiek oddala myśl o własnej śmierci. Inni umierają, bo taka jest kolej rzeczy, ale mnie to może nie będzie dotyczyć

Z punktu widzenia etyki nie można zabierać życia nienarodzonego tylko dlatego, że taka w tej chwili panuje ideologia. Życie można poświęcić dla sprawy czy za kogoś, ale o tym decyduje jego posiadacz.

Marian Smoczkiewicz

Medycyna wobec życia i śmierci

Obowiązkiem i powołaniem lekarza jest walka z chorobą, cierpieniem, niepełnosprawnością. W momencie śmierci kończy się jego zadanie. Wspomagając w jakikolwiek sposób śmierć, zaprzecza swojemu powołaniu.

Życie i śmierć to dwie wielkie tajemnice ściśle ze sobą powiązane i nierozłączne. Na temat życia mamy już sporą wiedzę, natomiast sprawy związane ze śmiercią są okryte tajemnicą. Większość religii i wierzeń przyjmuje, że życie nie kończy się tu na ziemi wraz ze śmiercią, ale trwa nadal, tylko w innej formie. Filozofowie greccy w starożytności uważali, że umieramy, ponieważ żyjemy, a nie dlatego, że chorujemy. Śmierć zawsze była przedmiotem badań i rozważań filozofów, przyrodników i naukowców różnych specjalności, jak również inspirowała artystów, malarzy, rzeźbiarzy, poetów, pisarzy.

Sama świadomość, że kiedyś odejdziemy, budzi strach. Poczucie sprawiedliwości, przyzwoitości, uczciwości jest głęboko wpisane w nasze sumienie, bez względu na to, czy w Boga wierzymy, czy nie. Mamy poczucie, prawie pewność, że sprawy niezałatwione kiedyś zostaną rozliczone i wygładzone, czyli sprawiedliwości stanie się zadość, a my o tym się dowiemy. To znaczy, że jakieś życie pozagrobowe nas czeka. To jest w nas zapisane.

Człowiek oddala myśl o własnej śmierci. Inni umierają, bo taka jest kolej rzeczy, ale mnie to może nie będzie dotyczyć. Obecna cywilizacja sprzyja takiej postawie i niewygodne problemy, jak śmierć, próbuje usunąć na dalszy plan. Życie jest jedno – głosi – wykorzystaj je maksymalnie dla przyjemności, a problem śmierci rozwiążemy dla ciebie komfortowo. Jak będziesz stary, schorowany, niepełnosprawny i do niczego nie będziesz się nadawał, to zaproponujemy zastrzyk, który rozwiąże twoje i nasze problemy. Proponowane rozwiązania dotyczą jednak tylko wąskiej grupy ludzi żyjących w ustabilizowanych warunkach i na odpowiednim poziomie materialnym (dotyczy to naszej cywilizacji), a nie milionów na świecie, walczących codziennie o przeżycie. Taka filozofia życia i śmierci ma charakter elitarny, jest wygodnicka i destrukcyjna. Prędzej czy później, wśród innych współczesnych dziwactw, doprowadzi do upadku naszej kultury i cywilizacji.

W ubiegłym stuleciu znakomity uczony Hans Hugon Selye, biolog i filozof, wprowadził do nauki pojęcie stresu. Stres jako czynnik zewnętrzny lub wewnętrzny działający na nasz organizm jest powszechnie uważany za coś szkodliwego; tymczasem, w rzeczywistości, jest zjawiskiem koniecznym dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Bez bodźców pozytywnych lub negatywnych (oba są czynnikami stresującymi) życie zanika. W związku z tym życie bezstresowe (taka modna teraz ideologia) musi prowadzić do samozagłady. Jednym z dobrych przykładów jest wychowywanie bezstresowe dzieci, co z czasem już u dorosłych osobników prowadzi do depresji i innych tragicznych w skutkach zdarzeń przy jakimkolwiek niepowodzeniu. Śmierć jest bardzo ważnym etapem naszego życia, może najważniejszym, a dla ludzi wierzących – przejściem na drugą stronę i szansą na odebranie nagrody.

Kardynał J. Ratzinger – Papież Senior Benedykt XVI na pytanie dziennikarza, czy boi się śmierci, odpowiada: „W pewnej mierze tak. Z drugiej strony, przy całej ufności, jaką żywię, że dobry Bóg mnie nie odrzuci, im bliżej jestem Jego oblicza, tym bardziej zdaję sobie sprawę, jak wiele popełniłem błędów. Tym samym przygniata mnie ciężar winy, chociaż nie tracę fundamentalnej nadziei”. To jest wskazówka dla nas wszystkich wierzących.

W połowie ub. wieku w Polsce (PRL) wprowadzono ustawę dopuszczającą przerywanie ciąży ze względów społecznych. Wywołało to liczne reakcje zarówno popierające tę ideologię, jak również ostro krytykujące. Kościół w Polsce, jak i środowiska katolickie określiły tą procedurę jako zabijanie dzieci nienarodzonych.

Jako młody lekarz brałem wtedy udział w wykładach prowadzonych przez śp. Ojca Karola Meissnera, benedyktyna etyka, teologa oraz lekarza. Ten znakomity duchowny, z czasem mój przyjaciel, mówił o etyce naturalnej i etyce katolickiej, które nie są ze sobą w sprzeczności. Etyka katolicka tylko pogłębia etykę naturalną przez odniesienie się do Boga. Krótko mówiąc, życie jest wartością najwyższą, niewymierną i dlatego nie może być oceniane jako ważne czy mniej ważne, wartościowe czy bezwartościowe. Z punktu widzenia etyki jako takiej nie można zabierać życia nienarodzonego tylko dlatego, że taka w tej chwili panuje ideologia. Również rodzice są zobowiązani do uszanowania i ochrony życia, które poczęli, bez względu na warunki, jakie mają, poglądy i plany zawodowe czy życiowe. Życie można poświęcić dla sprawy czy za kogoś, ale o tym decyduje posiadacz tego życia, a nie osoby postronne, owładnięte jakimiś teoriami o wyższej cywilizacji. Aborcja etycznie wydaje się jasno zdefiniowana i nie budzi większych wątpliwości.

Drugim ważnym problemem nurtującym współczesne bogate społeczeństwa jest eutanazja, czyli odejście z tego świata w sposób maksymalnie komfortowy (tak nam się wydaje), przy użyciu najnowszych technik usypiania. Wykonują te zabiegi specjalnie przeszkoleni lekarze.

Procedura eutanazji jest obwarowana licznymi przepisami prawnymi, co ma zapobiec nadużyciom. Przepisy stale są uzupełniane, a im ich więcej, tym łatwiej o manipulacje i naginanie do życzeń firm, rodziny itp. Zresztą o jakich nadużyciach tu mówić, jeśli samo założenie jest antyludzkie.

W gruncie rzeczy służy pozbyciu się uciążliwych chorych, którzy zbyt dużo kosztują państwo czy rodzinę. Mówienie, że robi się to dla dobra chorego, jest mało przekonujące. Ideolodzy eutanazji próbują rozszerzyć to pojęcie na inne sytuacje, które powstają w trakcie leczenia. W ten sposób powstało określenie ‘eutanazja bierna’, odnoszące się do sytuacji, w której zaprzestajemy leczenia ze względu na wyczerpanie możliwości leczniczych w stosunku do nieuleczalnie chorych będących w okresie agonalnym. To nie ma jednak nic wspólnego z eutanazją, w której aktywnie doprowadza się do śmierci.

Dwa poruszone tematy – aborcji i eutanazji – są wyraźnie zdefiniowane jako nieetyczne i niehumanistyczne. Można się z tym stanowiskiem zgadzać lub mieć zastrzeżenia.

Ogromny postęp w ostatnich dziesięcioleciach w naukach przyrodniczych, a tym samym w medycynie, otworzył nowe regiony problemów, które nadal oczekują na jednoznaczne lub wyraźne interpretacje ze strony filozofów, etyków, teologów. Sprawa dotyczy pobierania narządów do przeszczepów od osób zmarłych oraz uporczywego leczenia, tzn. podtrzymywania przy pomocy aparatury podstawowych funkcji życiowych organizmu (krążenie, oddychanie) przez długi czas (miesiące, lata).

W latach 60. ub. stulecia tzw. Komisja Harwardzka ustaliła kryteria śmierci mózgowej, którą uznano jako śmierć człowieka. Dawniej uważano za śmierć moment zatrzymania krążenia i oddychania, co generalnie nadal obowiązuje. Jak wiadomo, różne tkanki obumierają w różnym czasie. Przyjęcie terminu śmierci mózgowej pozwoliło na pobieranie w krótkim czasie nadających się do przeszczepu narządów. Zastrzeżenia zgłaszane przez niektórych naukowców co do definicji śmierci nie zmieniają przyjętych zasad. Papież św. Jan Paweł II wspierał dawstwo narządów po śmierci jako dar serca. Z transplantologią łączy się w pewnym sensie problem uporczywego leczenia, czyli podtrzymywania życia przez miesiące, a nawet lata, wykorzystując aparaturę. Ta wspólność oparta jest na pytaniu, kiedy możemy powiedzieć, że chory już zmarł.

Obecnie znany z doniesień medialnych przypadek Vincenta Lamberta z Francji budzi w całym świecie skrajne opinie, szczególnie po decyzji Trybunału Europejskiego o zatrzymaniu permanentnego leczenia. Według doniesień prasowych od ponad roku u tego chorego nie występują żadne oznaki aktywności mózgowej. Czy można tu przyjąć kryteria harwardzkie? Ten pacjent nie jest jedynym takim przypadkiem na świecie. Takie problemy pojawiają się w wielu szpitalach, gdzie trzeba się na coś decydować, najczęściej we współpracy z rodziną. Przy tak zaawansowanej medycynie, nowoczesnej anestezjologii rodzą się stale liczne wątpliwości, np. czy operować schorowanego starca, który po tej operacji już się nie obudzi?

Czy czasem nie oczekujemy od medycyny zbyt wiele? Zmieniły się czasy, zmieniło się społeczeństwo. Teraz dziadków czy babcie, którzy dożyli swoich lat, w ostatniej chwili życia zawozi się do szpitala, w którym często umierają w ciągu jednego dnia, w samotności.

Niestety rodziny wielopokoleniowe w większości przeszły do historii. W takich rodzinach rodziły się dzieci, a starzy odchodzili w otoczeniu bliskich. Warunki się zmieniły i ten typ rodziny już pewnie nie wróci. Niemniej powinniśmy być bardziej świadomi, czego możemy oczekiwać i jak możemy pomóc ludziom będącym u kresu swojej ziemskiej drogi, aby nie musieli się obawiać, że skrócimy im życie w imię wydumanej ideologii, która w zakłamany sposób twierdzi, że to dla dobra zainteresowanego.

Na wiele pytań natury etycznej brak jednoznacznych odpowiedzi. Może postęp w naukach przyrodniczych poszedł zbyt daleko, a nauki humanistyczne pozostały nieco w tyle.

Myślę, że są tacy wspaniali etycy, którzy przebiją się z swoją narracją i wprowadzą do świadomości społecznej reguły i kryteria etyczne, że życie trzeba szanować, a zabijanie innych dla poprawienia swojego komfortu jest drogą prowadzącą do upadku cywilizacji.

Artykuł Mariana Smoczkiewicza pt. „Medycyna wobec życia i śmierci” znajduje się na s. 7 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mariana Smoczkiewicza pt. „Medycyna wobec życia i śmierci” na s. 7 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Grzegorz Polak: W powstaniu brakowało środków na uśmierzenie bólu i czasami jedynym środkiem była ręka kapelana

Przeczytaj inspirującą powstańczą historię Kapelana Stefana Wyszyńskiego, którego postępowanie świadczyło w pełni o oddaniu posłudze duszpasterskiej. Pomagał on każdemu, w nikim nie widział wroga.

Grzegorz Polak opowiada powstańczą historię księdza kapelana z podwarszawskich lasek — Stefana Wyszyńskiego. Wprawdzie nie brał on bezpośredniego udziału w walkach, jednak zaangażowany był w powstanie, pełniąc posługę kapelana AK okręgu Żoliborz-Kampinos. Nosił pseudonim Radwan III i jednocześnie był kapelanem szpitala powstańczego w Laskach:

Tutaj zapisał piękną kartę, jako ktoś, kto nie tylko przygotowywał ciężko rannych żołnierzy na śmierć, ale był obecny przy operacjach, które przeprowadzane były w warunkach bardzo prymitywnych. Brakowało środków na uśmierzenie bólu i czasami jedynym środkiem była ręka kapelana, który trzymał żołnierza poddawanego amputacji.

Wracając do swoich wspomnień z okresu działań szpitala powstańczego w Laskach, Kardynał Stefan Wyszyński mówił o przygotowywaniu młodych, czasem 16-letnich żołnierzy na śmierć:

Mimo ogromnych chęci nie był w stanie on pogrzebać wszystkich zmarłych, gdyż nikt inny w tym czasie nie zawracał sobie głowy, gdyż ciągle dochodzili kolejni ranni i zabici.

Jak dodaje gość „Poranka WNET”, ksiądz Stefan Wyszyński był w pełni oddany swojej posłudze duszpasterskiej, nie odmawiając pomocy nawet Niemcom, Ukraińcom czy Węgrom:

Tutaj dla niego jedynym kryterium była potrzeba duchowa człowieka, a nie patrzenie czy to, że to jest wróg. On zresztą w nikim nie widział wroga.

Dr Anna Jagodzińska o cierpieniach księży w niemieckich obozach koncentracyjnych i o różańcach, które tam wykonali

Ks. Leon Stępniak, stryj dr Anny Jagodzińskiej było ostatnim ocalałym kapłanem – więźniem KL Dachau. Zostawił jej swoje pamiątki, wspomnienia i polecił misję, aby zajęła się przekazywaniem pamięci.

Ks. kanonik Leon Stępniak, stryj dr Anny Jagodzińskiej był ostatnim z żyjących kapłanów – więźniów  niemieckiego obozu koncentracyjnego Dachau.  Zmarł w 2013 r. w Kościanie Wlkp. w wieku 100 lat. Pozostawił jej  zbiór archiwalny, bogatą korespondencję z b. więźniami Dachau, wspomnienia  i polecił misję, aby zajęła się przekazywaniem pamięci o losie  polskich księży, więźniach niemieckich obozów koncentracyjnych. Ks. Leon Stępniak Seminarium Duchowne w Poznaniu ukończył w 1939 r., w roku wybuchu II wojny światowej. On i 26 kleryków – z 39 kleryków wyświęconych w czerwcu 1939 r. – uwięziono w KL Dachau. W obozie przebywał w jednej celi z bp Michałem Kozalem, swoim rektorem. – Był świadkiem zamordowania Biskupa. Dr Anna Jagodzińska  z Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa Instytutu Pamięci Narodowej  realizuje projekt naukowo-badawczy „Eksterminacja polskiego duchowieństwa w niemieckich obozach koncentracyjnych w latach 1939 -1945”.  W 2018 r. wydała książkę  pt. „Niezłomni-Wierni Bogu i Ojczyźnie,  a w niej przypomniała  martyrologię około 400 polskich księży aresztowanych  przez Gestapo 6-7 października 1941 r., którzy  poprzez  niemiecki obóz  w Konstantynowie Łódzkim zostali wywiezieni do KL Dachau. W Koloseum przypomniała także o innych niemieckich obozach , w których cierpieli polscy księża, m. in. o obozie Działdowo- Soldau, gdzie w 1941 r. zostało zamordowanych 89 polskich duchownych, a wśród nich abp Julian Nowowiejski i bp Leon Wetmański. Z Działdowa  tych księży, których nie rozstrzelano, wywożono  głównie do KL Dachau, centralnego miejsca  eksterminacji  polskiego duchowieństwa. To największy „cmentarz  księży Polskich” (z 1778 osadzonych tam duchownych, połowa została zamordowana).

Księża-kapelani Wojska Polskiego, jeńcy z września-października 1939 r. , wywiezieni do niemieckiego obozu koncentracyjnego Buchenwaldu, za odmowę podeptania czapek wojskowych  z polskim orzełkiem zostali brutalnie skatowani. Zachowali honor polskiego Żołnierza i Polaka.  Z pięćdziesięciu z nich wywiezionych do KL Dachau, dwudziestu pięciu  zostało  w obozie zamordowanych.  Jeden z pierwszych kapelanów Wojska Polskiego w wolnej Polsce był ks. Jan Francuz,  zginął  w obozie  bestialsko zamordowany w 1942 r. – to wbrew Konwencji Genewskiej o jeńcach wojennych…Bohaterka audycji podkreślała, ze należy pamiętać o tym, że Kościół katolicki w Polsce w najtrudniejszych momentach Polski dbał o to, aby podtrzymywać ducha narodu. Dlatego  w czasie II wojny światowej był przez Niemców „najbardziej znienawidzoną z polskich instytucji”.

Dr Anna Jagodzińska mówiła także o „Żywym Różańcu” utworzonym przez polskich więźniów w niemieckim obozie koncentracyjnym Gusen(filia Mauthausen). W Gusen wykonali kostki – wota –  do trzech różańców,  w których umieścili prochy zamordowanych Polaków.  Po wojnie wszystkie kostki udało się przewieść do Polski i złożyć z nich trzy różance  – wota.     Pierwszy różaniec złożony na Jasnej Górze w Częstochowie wykonali w obozie w 1943 r. z kamienia z kamieniołomów w Gusen, w których niewolniczo pracowali,  po tym jak brutalnie został zamordowany Ksiądz, który nie chciał podeptać różańca. Drugi, podobny różaniec został wykonany z drzewa na pamiątkę zamordowanego 17.  letniego Polaka – został złożony  w Kościele  św. Anny w Warszawie. Trzeci więźniowie wykonali z pleksji  z okien zestrzelonego przez Niemców alianckiego samolotu i złożyli w Katedrze we Wrocławiu. Jednym  z pomysłodawców utworzenia w Gusen różańców był Wacław Milke z Płocka, więzień obozu.   Każdego roku 1. października u św. Anny  spotykają się wierni i byli więźniowie Gusen i na tym różańcu odmawiana jest modlitwa różańcowa. Różaniec jest zakończony dużym krzyżem, do którego więźniowie wsypali prochy ofiar.

W 2016 r. w IPN odbyła się międzynarodowa konferencja  „Różance z Gusen –Dziedzictwo Narodowe”, jest przygotowywana publikacja.  W planach  na rok 2019 planowana w Instytucie  konferencja na temat religijności w niemieckich obozach koncentracyjnych.

 

 

 

 

 

Audycja Koloseum wyemitowana 23.07 o godz. 19.

Ks. Wojciechowski: W miejscach pustynnych łatwiej poznać Pana Boga

Mleczna mgła nad Syberią, wspólnota Ormian na Syberii i Ojcowie Pustyni. Krzysztof Jabłonka rozmawia z ks. Wojciechowskim, duszpasterzem wspólnoty katolickiej w Śludziance nad Bajkałem.

Krzysztof Jabłonka opowiada o kataklizmach, które mają miejsce obecnie na Syberii.

Miliony hektarów płoną. Mimo słonecznego dnia słońce ledwie widać.

Dziennikarz opisuje trwający pożar, przez który w powietrzu unosi „mleczna mgła” i „czuć popiół”. Po drugiej stronie Bajkału Angara zmyła już kilkanaście wsi.

Jabłonka przedstawia postać ks. Wojciecha Piekarskiego – nadbajkalskiego proboszcza. Duchowny opowiada o swojej posłudze w syberyjskiej parafii, którą utworzyła jedna z pobliskich rodzin.

Zwiększa się ruch turystyczny Polaków, ludzie widzą, że tu jest bezpiecznie i można tutaj przyjeżdżać i pochodzić, odwiedzić przodków.

Jak mówi proboszcz, regularnie przychodzi na mszę 10-12 osób. Za kaplicę służy przerobiony dom syberyjski. Z zewnątrz jedynym znakiem odróżniającym go od świeckich obiektów jest duży krzyż misyjny. Przez to niektórzy biorą wspólnotę za sekciarzy, gdyż jak mówi kapłan, w okolicy rozwinęły się „różne sekty protestanckie”. Wraz z napływem turystów, jak mówi, „otwiera się drugi rozdział w posłudze”.

Warto dodać, że większość parafian to Ormianie, to są Ormianie ormiańskokatolickiego Kościoła.

Jak mówi Jabłonka, kilkanaście rodzin ormiańskich chodzi regularnie na msze, a kilkadziesiąt od święta.

W takich miejscach pustynnych łatwiej poznać Pana Boga.

Ks. Wojciechowski mówi o tym, jak pobyt na Syberii pobudza go dodatkowo do przemyśleń na temat wiary. Poleca on lekturę dzieł Ojców Pustyni, które pozwalają lepiej zrozumieć pewne sprawy niż uczone rozprawy teologów.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.