Hiszpania: Premier Rajoy wzywa do odwołania referendum w Katalonii

Premier Hiszpanii wezwał regionalny rząd Katalonii do rezygnacji z planowanego referendum w sprawie jej niepodległości, które jego zdaniem oznaczałoby złamanie obowiązującego prawa.

[related id=39445]”Nie idźcie dalej. Wróćcie do prawa i demokracji. To referendum jest chimerą” – powiedział Rajoy w transmitowanym przez telewizję przemówieniu. Dodał, że jakiekolwiek działanie łamiące prawo spotka się ze stosowną odpowiedzią.

Hiszpański Trybunał Konstytucyjny zawiesił wyznaczone na 1 października referendum po zaskarżeniu jego legalności przez rząd. Zdaniem rządu głosowanie takie byłoby sprzeczne z uchwaloną w 1978 roku konstytucją Hiszpanii, która deklaruje niepodzielność terytorium państwa.

Na mocy artykułu 155 ustawy zasadniczej rząd Hiszpanii może zawieszać uprawnienia wykonawcze rządów regionalnych. Na razie nie skorzystał z tej opcji, starając się udaremnić referendum na drodze sądowej.

Zatrzymano bliskiego współpracownika wiceszefa rządu Katalonii
W związku z planowanym referendum ws. niepodległości Katalonii hiszpańska Gwardia Cywilna zatrzymała w środę najbliższego współpracownika wiceszefa regionalnego rządu Josepa Marię Jove. Wcześniej przeprowadzono rewizje w biurach wielu członków gabinetu.

O zatrzymaniu Jovego, sekretarza generalnego kancelarii wicepremiera Katalonii, poinformowało AFP źródło w regionalnym rządzie (Generalitat).

Wcześniej rzecznik Generalitat podał, że Gwardia Cywilna weszła do biur rządu Katalonii. Nie poinformowano jednak o szczegółach operacji. Według brukselskiego portalu EUobserver chodzi o biura czterech ministrów. Serwis pisze, że oprócz Jovego zatrzymano jeszcze dwóch pracowników dwóch różnych ministerstw.

Kataloński wicepremier Oriol Junqueras oświadczył w Catalunya Radio, że funkcjonariusze szukali m.in. plakatów wyborczych i innych materiałów związanych z referendum.

Te kroki hiszpańskich władz centralnych są częścią ofensywy Madrytu, której celem jest uniemożliwienie władzom Katalonii przeprowadzenia planowanego na 1 października referendum ws. secesji tego regionu autonomicznego.

We wtorek madrycki rząd Mariano Rajoya wydał polecenie ambasadorom Hiszpanii, by zwiększyli liczbę swoich wywiadów w zagranicznych mediach oraz artykułów wyjaśniających nieustępliwe stanowisku Madrytu wobec głosowania w Katalonii.

Również we wtorek Gwardia Cywilna (La Guardia Civil) przeprowadziła rewizję w budynkach i samochodach firmy kurierskiej Unipost na terenie aglomeracji barcelońskiej, w celu konfiskaty materiałów służących do organizacji plebiscytu.

Według źródeł policyjnych od zeszłej środy na terenie Katalonii funkcjonariusze przejęli ponad 1,5 mln plakatów i innych druków wyborczych przygotowanych w związku z głosowaniem.

Władze w Madrycie są zdecydowanie przeciwne organizacji referendum w Katalonii, wskazując, że zgodnie z orzeczeniem hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego jest ono nielegalne. We wrześniu TK uznał też za niekonstytucyjny uchwalony przez kataloński parlament Akt Przejściowy określający warunki, na których nastąpiłaby secesja, gdyby w plebiscycie zwyciężyli zwolennicy niepodległości.

Według hiszpańskich mediów w rządzie Rajoya działa nieformalna grupa, której celem jest zablokowanie organizacji referendum, m.in. poprzez działania prawne, a także przejmowanie urn, kart do głosowania i protokołów komisji wyborczych. Zespół, w którego skład poza premierem i wicepremier wchodzą ministrowie sprawiedliwości, spraw wewnętrznych i finansów, planuje też odcinanie dopływu prądu do lokali wyborczych.

Prokurator generalny Hiszpanii Jose Manuel Maza polecił w zeszłym tygodniu prokuratorom w Katalonii postawienie w stan oskarżenia wszystkich burmistrzów tego regionu, którzy chcą udostępnić lokale na plebiscyt. Zapowiadał też skierowanie do sądu pozwu przeciwko premierowi KataloniiCarlesowi Puigdemontowi oraz jego ministrom odpowiedzialnym za organizację referendum.

Sondaże przewidują, że ponad 70 proc. Katalończyków chce wypowiedzieć się w referendum na temat niepodległości.

Media: władze Katalonii bez szans na organizację referendum
Władze Katalonii zostały, zdaniem hiszpańskich mediów, pozbawione możliwości organizacji referendum niepodległościowego w tym regionie. Trudności mają wynikać z zatrzymania 14 urzędników odpowiedzialnych za plebiscyt i przejęcia ważnych materiałów wyborczych.

W środę przed południem hiszpańska policja oraz Gwardia Cywilna wkroczyły do kilku budynków autonomicznego rządu Katalonii w Barcelonie z nakazem przejęcia materiałów służących zaplanowanemu na 1 października referendum niepodległościowemu.

Wcześniej mówiono o zatrzymaniu najbliższego współpracownika wiceszefa regionalnego rządu Josepa Marii Jovego oraz dwóch innych urzędników. Jednak później poinformowano, że w trakcie policyjnej akcji zatrzymano 14 wysokiej rangi katalońskich urzędników, w tym m.in. sekretarzy ds. finansów oraz gospodarki, a także pracowników ministerstwa pracy, polityki społecznej i spraw zagranicznych. Według madryckiego dziennika „El Pais”, osoby te są głównymi decydentami w sprawie organizacji głosowania w Katalonii.

Większość hiszpańskich mediów twierdzi, że władze Katalonii po środowych zatrzymaniach osób kluczowych dla referendum niepodległościowego nie mają szans na organizację plebiscytu. Wskazują, że według informacji policji w ostatnich dniach funkcjonariusze skonfiskowali aż 80 proc. dokumentów związanych z plebiscytem, które miał wysłać kataloński rząd Carlesa Puigdemonta do członków komisji wyborczych.

„Rząd Puigdemonta nie ma już warunków logistycznych do organizacji referendum niepodległościowego” – ocenili komentatorzy telewizji TVE24.

We wtorek funkcjonariusze Gwardii Cywilnej zarekwirowali druki wyborcze podczas rewizji w budynkach i samochodach kurierskiej firmy Unipost na terenie aglomeracji barcelońskiej. Dwa dni wcześniej 1,3 mln sztuk materiałów wyborczych skonfiskowano w agencji reklamowej w mieście Sabadell.

W środę przed budynkami rządu Katalonii, w których od rana trwa rewizja, protestują setki mieszkańców Barcelony. Dostępu do obiektów bronią funkcjonariusze hiszpańskiej policji i Gwardii Cywilnej. Władze obu tych służb zarzuciły katalońskiej policji odmowę współpracy w działaniach prowadzonych w związku z referendum niepodległościowym.

Jak poinformował Kataloński Związek Zawodowy Policjantów (SPC), codziennie syndykat otrzymuje wiele telefonów od funkcjonariuszy, którzy są niechętni prowadzeniu działań przeciwko organizatorom plebiscytu.

Policyjna akcja przeciwko organizatorom referendum w Katalonii była głównym przedmiotem porannej debaty w hiszpańskim parlamencie. Deputowani Republikańskiej Lewicy Katalonii (ERC) zarzucili premierowi Hiszpanii Mariano Rajoyowi prowadzenie bezprawnych „działań przeciwko legalnie wybranym władzom Katalonii”.

„Żądam, aby zabrał pan swoje brudne ręce od Katalonii” – powiedział podczas wystąpienia w Kongresie Deputowanych Gabriel Rufian z ERC.

Rajoy, zarówno podczas swojego przemówienia w parlamencie, jak i po zakończeniu sesji w rozmowie z dziennikarzami, zapewniał, że środowa akcja policji i Gwardii Cywilnej w Katalonii służy przestrzeganiu prawa na terytorium Hiszpanii.

„Jesteśmy państwem prawa i nie pozwolimy na jego łamanie. Nie dopuścimy, aby zwyciężyła barbarzyńska demokracja” – podkreślił premier Hiszpanii.

Władze w Madrycie są niechętne organizacji referendum niepodległościowego w Katalonii, wskazując, że według orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego Hiszpanii plebiscyt ten jest nielegalny. Według mediów rząd Rajoya posiada plan zablokowania głosowania poprzez działania prawne oraz przejmowanie materiałów wyborczych i odcinanie prądu do lokali wyborczych.

PAP/MoRo

 Prezydent Duda rozmawiał z prezydent Litwy w Nowym Jorku m.in. o konsekwencjach Zapad 2017 

Ocena rosyjskiej polityki w regionie, w tym potencjalnych konsekwencji ćwiczeń Zapad 2017, była tematem spotkania prezydenta Andrzeja Dudy i prezydent Litwy Dalii Grybauskaite we wtorek w Nowym Jorku.

Duda przyleciał do Nowego Jorku w poniedziałek w związku z 72. Sesją Zgromadzenia Ogólnego ONZ. We wtorek po południu czasu miejscowego prezydent wystąpi podczas debaty generalnej. Na marginesie obrad Andrzej Duda ma serię spotkań dwustronnych.

Wcześniej spotkał się m.in. z prezydentem Ukrainy Petro Poroszenką.

„Prezydent Duda spotkał się w siedzibie ONZ z prezydent Litwy. Głównym tematem rozmów była ocena rosyjskiej polityki w regionie, szczególnie przebiegu i potencjalnych konsekwencji ćwiczeń Zapad 2017″ – poinformował PAP szef Gabinetu Prezydenta Krzysztof Szczerski.

Jak zaznaczył, prezydent Duda poruszył też problemy Polaków na Litwie i potrzebę ich konsekwentnego rozwiązania. „Prezydent Polski został osobiście zaproszony do udziału w uroczystościach 100-lecia odbudowy państwowości Litwy w przyszłym roku w Wilnie” – poinformował.

Szczerski zaznaczył, że omawiając konsekwencje manewrów Zapad 2017, oboje politycy uznali, iż wymagają one uważnej obserwacji, i podkreślili duże i pozytywne znaczenie wdrożenia w życie postanowień szczytu NATO w Warszawie w zakresie wysuniętej obecności wojsk sojuszniczych na wschodniej flance.

„Oboje prezydenci podkreślili też konieczność dalszego wspólnego działania krajów flanki w przygotowaniach do kolejnego szczytu Sojuszu, tak by zapadły tam kolejne decyzje wzmacniające bezpieczeństwo naszych krajów w ramach NATO” – poinformował szef Gabinetu Prezydenta.

Jak zaznaczył, prezydenci rozmawiali także o współpracy w zakresie energetyki i połączeń infrastrukturalnych.

Prezydent Duda rozmawiał we wtorek także z prezydentem Armenii Serżem Sarkisjanem. Szczerski podkreślił, że było to pierwsze spotkanie obu polityków.

„Prezydenci podkreślili wielowiekowe tradycje dobrych relacji Polaków i Ormian, odwołując się do tegorocznego spotkania prezydenta Dudy ze wspólnotą ormiańską oraz intensywnych kontaktów parlamentarnych” – przekazał szef Gabinetu Prezydenta RP.

Jak dodał, rozmowa dotyczyła też sytuacji w regionie Kaukazu, szczególnie w związku z pracami Rady Bezpieczeństwa ONZ. Prezydenci wymienili się zaproszeniami do złożenia wizyt.

Wcześniej prezydent Duda spotkał się też z przewodniczącym Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża Peterem Maurerem.

„Przewodniczący podziękował za zaangażowanie Polski w pomoc humanitarną na świecie, w tym szczególnie dla obozów uchodźców wojennych. Poprosił o wsparcie Polski jako przyszłego kraju członkowskiego Rady Bezpieczeństwa dla idei wzmocnienia międzynarodowego prawa humanitarnego” – przekazał Szczerski.

Jak poinformował szef Gabinetu Prezydenta, prezydent i Maurer omówili także sytuację na Ukrainie, w tym trudności z dotarciem z pomocą humanitarną na zajęte przez separatystów obszary na wschodzie Ukrainy.

Szczerski dodał, że rozmowa dotyczyła także kwestii Afganistanu, polskich doświadczeń w tym kraju i konieczności dialogu między NATO a MCK w celu optymalizacji pomocy humanitarnej w regionie.

PAP/MoRo

78. rocznica napaści ZSRS na Polskę. Stalin: „ZSRR pragnie widzieć silne Niemcy i nie dopuści do ich upadku!”

Łamiąc polsko-sowiecki pakt o nieagresji, ZSRS dokonał napaści na Polskę realizując pakt z Niemcami. Wymownym symbolem współpracy są zdjęcia wspólnej parady jaka miała miejsce 22.09.1939 w Brześciu.

[related id=38639]Zgodnie z postanowieniami Paktu Ribbentrop-Mołotow Brześć nad Bugiem znajdował się w strefie interesów ZSRR. Po agresji ZSRR na Polskę, która rozpoczęła się 78 lat temu również w niedzielę 17 września 1939 roku, do Brześcia zbliżyły się oddziały 29 Brygady Czołgów Armii Czerwonej pod dowództwem Siemiona Kriwoszeina. Niemcy podjęli wówczas decyzję o opuszczeniu miasta przez Wehrmacht i przekazaniu go Armii Czerwonej. Uroczystość miała być poprzedzona wspólną paradą wojsk Armii Czerwonej i Wehrmachtu. Parada ta po latach urosła do rangi symbolu.

[related id=38617]Według wstępnego porozumienia, żołnierze niemieccy i radzieccy mieli przemaszerować przed swoimi dowódcami, po defiladzie miała nastąpić zmiana flagi, oraz miały być odegrane hymny Niemiec i ZSRR. Jednak dowódca radziecki Siemion Kriwoszein pisze w swoich pamiętnikach, że nie pozwolił przejść wojskom radzieckim wraz z siłami niemieckimi gdyż bał się, że wojska radzieckie, zmęczone po długim marszu do Brześcia, prezentują się gorzej w porównaniu z Niemcami, którzy pozostawali w mieście przez kilka dni. Zamiast tego zasugerował, że radzieckie kolumny wejdą do miasta oddzielnie i będą pozdrawiać wojska niemieckie opuszczające miasto. Sowieci ostatecznie do defilady oddelegowali 4 batalion z 29 Brygady Czołgów Armii Czerwonej.

Parada odbyła się na ulicy Unii Lubelskiej, rozpoczęła się o godzinie 16. „Trybuny zwycięstwa”, przed którymi paradowali żołnierze radzieccy i niemieccy, zostały zbudowane przez wojska radzieckie, ozdobione swastykami i czerwonymi gwiazdami. Defiladę odebrali wspólnie Heinz Guderian i Siemion Kriwoszein na trybunie ustawionej przed gmachem Urzędu Wojewódzkiego województwa poleskiego. Trwała ona około 45 minut.

Fot. By Bundesarchiv, Bild 101I-121-0011A-22 / Gutjahr / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 de, Gen. Mauritz von Wiktorin, gen.Heinz Guderian i kombryg Siemion Kriwoszein odbierają wspólną defiladę Wehrmachtu i Armii Czerwonej w Brześciu.

Po paradzie, która przebiegała zgodnie z ustaleniami, a którą Neil Ferguson opisuje jako przyjazną i radosną, Niemcy wycofali się na zachodni brzeg Bugu, a Sowieci przejęli kontrolę nad miastem, jak również nad resztą Wschodniej Polski.

Tak to przedstawił w swej powojennej relacji młody oficer z Pomorza, Brunon Żalikowski: „Niemcy wywozili z twierdzy ciężarówkami wszystko, co się dało, z żywnością włącznie. Polscy jeńcy otrzymali nagle rozkaz, żeby się ubrać i wyjść. Pod blokiem ustawiono ich w szereg i kazano przemaszerować w inne miejsce twierdzy pod wiaty. Wokół wiaty nakreślono na piasku linię, do której wolno się zbliżać, ustawiono niemiec­kiego strażnika z karabinem i bagnetem. Tak stali całą noc. Rano o 6 pod twierdzę przyjechali Sowieci. Niemcy witali ich z orkiestrą. Nastąpiło uroczyste przekazanie twierdzy, razem z jeńcami. Zaczęło się od wymiany straży. Podoficerowie niemieccy rozprowadzali sowietów, a Niemców zabierali. Teraz przy dźwięku hymnów niemieckiego i sowieckiego zmieniono flagę na wieży twierdzy. Wszystko trwało około godziny. Niemców pożegnano również z orkiestrą. Pilnujący Polaków sowieta nie chciał z nimi rozmawiać. Wśród polskich jeńców byli starsi, wysocy rangą oficerowie, świetnie władający językiem rosyjskim. Wydusili w końcu ze strażnika, że rozmawiać mogą z politrukiem i gdy taki znalazł się w pobliżu, wołaniem prosili o rozmowę. Wreszcie podszedł, ale na pytanie, co z nimi zamierzają zrobić, bo przecież wojsko polskie nie prowadzi ze Związkiem Sowieckim wojny, zaczął naigrywać się z armii polskiej, że nie jest warta ani kopiejki. Co z nimi będzie, nie wiedział i odszedł. Kiedy zaczęło się ściemniać, pospiesznie wciśnięto jeńców do betonowych bunkrów w twierdzy. Służyły one do przechowywania amunicji i innego zaopatrzenia. Zamknięto ich żelaznymi drzwiami. Powietrze dochodziło tylko specjalną szczeliną, niski strop nie pozwalał na wyprostowanie się a stłoczenie na siadanie na podłodze. Nie dostali jedzenia ani picia. Przed każdym bunkrem stał żołnierz sowiecki z ręcznym karabinem maszynowym[…]. Po rewizji kierowano ich szóstkami na perony do bydlęcych wagonów, które były zupełnie puste i miały okienka zakratowane drutem kolczastym. Do jednego wagonu upychano po około 60 osób bez imiennego spisu, zamykano i następny wagon upychano kolejnymi ludźmi […]. Kiedy załadowano wszystkich, pociąg ruszył. W drodze zatrzymywał się często z nieznanych powodów”.

Od strażnika dowiedzieli się, że jadą na Kijów. Żalikowski, razem z dwoma innymi, młodymi oficerami, uciekł z transportu, wiedziony złymi przeczuciami. Pociąg jechał do Ostaszkowa…

Aleksandr Niekricz niemiecko-radziecką paradę wojskową w Brześciu nad Bugiem uznał za oficjalne zakończenie działań wojennych przeciw Polsce.

fot. Ostwärts Brest-Litowsk Bildberichter: Ehlert
Archiv-Nr.: 80/23,25 Datum 20.9.39
20.9.39 Pierwsze spotkanie wojsk niemieckich i rosyjskich

Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, że parada ta była tajemnicą przez szereg dziesięcioleci w Rosji sowieckiej. Ale w 2008 roku według  Nowej Gaziety (ros. Новая газета)  parada miała pokazać całemu światu siłę nowo powstałego sojuszu sowiecko-hitlerowskiego.

Polski dowódca, który bronił Brześcia przed Niemcami, gen. Konstanty Plisowski, został aresztowany przez NKWD, a następnie zamordowany w Katyniu.

Rosyjski historyk Michaił Semirjaga pisze w swojej pracy „parady wspólne sił zbrojnych obu krajów miały miejsce także w Grodnie, Brześciu, Pińsku i kilku innych miastach (Niemcy nazywali je „defiladami zwycięstwa”). Parada w Grodnie była nadzorowana przez brygady Wasilija Czujkowa”.

W późniejszych pracach historyków rosyjskich związanych z Kremlem, Michaiła Mieltiuchowa i Olega Wisziljowa, parady w innych miastach są nazywane „mitem”, a zdjęcia z tych parad nazywają polsko-nazistowską mistyfikacją. Wisziljow kwestionuje również wydarzenia w Brześciu uważając, że nie było defilady a jedynie: „uroczyste wyjście wojsk niemieckich pod nadzorem radzieckich przedstawicieli”.

Nie ulega wątpliwości, że sowiecko – niemieckie „braterstwo broni”, wynikające z litery i z ducha paktu Ribbentrop – Mołotow, przyczyniło się do zwiększenia skali represji i zbrodni. W wielu wspomnieniach polskich zesłańców przypomina się, jako okoliczność wyjątkowo przygnębiającą Polaków, że w okresie do czerwca 1941 r. sowieci wyrażali się z pogardą o Polsce, a z szacunkiem o Niemcach. Nasi rodacy wielokrotnie słyszeli wyrażenie nasz drug Gitlerna potwierdzenie wiecznej przyjaźni sowiecko – niemieckiej.

Tajny protokół sowiecko-niemiecki, podpisany przy okazji traktatu granicznego, nazywany jest słusznie II paktem Ribbentrop – Mołotow. Stanowił, że „obie strony nie będą tolerować na swych terytoriach jakiejkolwiek polskiej propagandy, która dotyczy terytoriów drugiej strony. Będą one tłumić na swych terytoriach wszelkie zaczątki takiej propagandy i informować się wzajemnie w odniesieniu do odpowiednich środków w tym celu”.

Ten złowieszczy zapis stał się podstawą do wzajemnej współpracy między policjami politycznymi obu państw, i wspólnych konferencji Gestapo z NKWD w Brześciu, Przemyślu, w Zakopanem i w Krakowie. Ta współpraca trwała aż do ataku Niemiec na Związek Sowiecki. Jej efektem były m.in. jednocześnie prowadzone od wiosny 1940 r., w obu zonach okupacyjnych, akcje eksterminacyjne wymierzone w polską inteligencję: niemiecka AB (Auserordentliche Befriedungsaktion – nadzwyczajna akcja pacyfikacyjna) i sowiecka zbrodnia katyńska.

Sensacją w latach 90. stały się odnalezione zapiski jednego ze współpracowników Ribbentropa, radcy ambasady niemieckiej w Moskwie Gustawa Hilgera. Zapisał on pod datą 28 września słowa Stalina, wypowiedziane po podpisaniu układu granicznego i tajnego protokołu: „Jeśli Niemcy znajdą się w trudnej sytuacji, wtedy lud sowiecki pospieszy Niemcom na pomoc i nie dopuści, by zostały zaduszone… Związek Sowiecki pragnie widzieć silne Niemcy i nie dopuści do ich upadku!”

Upiorna była sama oprawa II paktu. Ministra spraw zagranicznych Rzeszy Joachima von Ribbentropa powitały 27 września 1939 r. na moskiewskim lotnisku dźwięki Międzynarodówki! Dwa zbrodnicze systemy powracały do swych prawdziwych źródeł…

Oprac. Monika Rotulska

 

75. rocznica powstania Narodowych Sił Zbrojnych. Do końca Niezłomni – CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!!!

Widzi się wielu młodych ludzi w koszulkach z NSZ, młodzież zawsze idzie tam, gdzie prawda i autentyzm, a tu zachowano go, bo NSZ nigdy nie były pieszczoszkiem władzy – mówi historyk Leszek Żebrowski.

Żołnierz AK, Narodowej Organizacji Wojskowej i zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”, pierwszy Rzecznik Interesu Publicznego w postępowaniach lustracyjnych sędzia Bogusław Nizieński i szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk | Fot. PAP/Radek Pietruszka

Po 27 latach w ponoć wolnej Polski żołnierze NSZ doczekali się wreszcie uczczenia przez państwo polskie uchwałą sejmową. Nie tylko jako anonimowa część podziemia niepodległościowego, ale formacja wreszcie doceniona za ideowość i niezłomność w walce z obydwoma wrogami Niemcami i Sowietami.

O dziwo, wczoraj nawet niektórzy posłowie tak postępowej przecież  Nowoczesnej wiedzieli, jak mają się zachować i założyli, jak donosi „Wyborcza” (o zgrozo!) opaski z emblematem NSZ. Dziś na pierwszej stronie „Gazeta Wyborcza”, jak zwykle przy tego typu okazjach, na swój sposób „uczciła” 75 rocznicę powstania NSZ. Już wczoraj na ich stronach internetowych jeden z redaktorów dał swego rodzaju popis ignorancji, pisząc między innymi bzdurami i tę, że NSZ „była skonfliktowana z AK” (tylko, że NSZ w marcu 1944 roku została częścią AK).

Dziś nieliczni, którzy dożyli, mogą z pobłażliwością patrzeć na wysiłki epigonów postubeckiej wizji historii, którzy na łamach „Gazety Wyborczej” i tym podobnych pism wypisują na ich temat androny, powtarzając te same kłamstwa, które wymyślano w wydziałach propagandy PPR i kazamatach UB. Ale tak nie zawsze było.

[related id=38545]Pierwszą wystawę „Żołnierze Wyklęci”, która uczciła pamięć także ich kolegów z NSZ, zorganizowano  w 1993 roku na terenie Uniwersytetu Warszawskiego w Aditorium Maximum. Byłam wówczas jeszcze studentką historii na UW. W grudniowe wieczory roiło się tam od ludzi, wielu z nich płakało, wdzięcznych „za tę zwyczajną sprawiedliwość”, bo po raz pierwszy tym, którzy byli na zdjęciach, nie odmówiono patriotyzmu. Przychodziły całe rodziny, ale i ci, którym udało się przeżyć, bohaterowie zmuszeni do milczenia. Były kwiaty, łzy, niekiedy tchu brakło od wzruszeń, ściśniętym łzami gardłem mówiono słowa nigdy dotąd nie wypowiedziane… Znów mogli chodzić z podniesionym czołem.

Współorganizatorem tej pamiętnej wystawy była wówczas powstała właśnie (cztery dni przed otwarciem 8.12.1993 r.), jako wyraz sprzeciwu wobec powrotu komunistów do władzy, Liga Republikańska, której działacze współpracowali przy niej razem z Leszkiem Żebrowskim – pionierem badań nad Narodowymi Siłami Zbrojnymi w Polsce, synem oficera SZP, Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej na Ziemi Łomżyńskiej.

– Przyszło to do mnie nagle w drugiej połowie lat osiemdziesiątych. Wiedziałem, że komuna kłamie – wspomina Leszek Żebrowski. – Zacząłem przeglądać to, co już zostało na ten temat napisane, i obraz ten nijak nie przystawał do tego, który znałem z opowieści rodzinnych czy przekazów znajomych. Po paru latach już wiedziałem… Cóż mogli napisać byli oprawcy o swoich ofiarach, cóż mogli napisać ich wychowankowie?

[related id=38579]Zbierać materiały i jeździć po Polsce zaczął na przełomie 1986/1987 roku. Na początku po znajomych, potem po znajomych znajomych. Najczęściej były to małe miasteczka i przysiółki, wszędzie tam, gdzie udało mu się ustalić, że były jeszcze po wojnie punkty ruchu oporu przeciwko nowemu sowieckiemu najeźdźcy.

– Na początku nikt mnie nie przyjmował z otwartymi ramionami. Byli i tacy, co uciekali przez okno. Zresztą nie dziwię się, bo trzeba pamiętać, że były to jeszcze lata osiemdziesiąte i rządził generał Jaruzelski. Wiele razy było tak, że nie chciano się przyznać. Albo jeśli w ogóle to decydowano się na rozmowę, to opowiadano, że znali takiego a takiego, który był żołnierzem NSZ. Później okazywało się, że był nim właśnie mój rozmówca. W moich podróżach poznałem też takich, którzy nigdy nie wyszli z konspiracji i pod konspiracyjnym nazwiskiem funkcjonowali, a potem ich dzieci i wnuki.

– To było na początku lat dziewięćdziesiątych po którymś z wykładów Leszka – wspominał Mariusz Kamiński (aktualnie koordynator służb specjalnych w rządzie Beaty Szydło) w rozmowie, którą z nim przeprowadziłam tuż przed otwarciem pierwszej sejmowej wystawy w maju 1999 roku, która przez wielu była wówczas  traktowana jako niemal skandal. – Rozmawialiśmy o podziemiu, o zbiorach, jakie mamy. Zaskoczeni stwierdziliśmy, że posiadamy ponad 200 zdjęć, prasę podziemną, dokumenty.

Tak narodziła się idea wystawy, a jej tytuł to dziś symbol, nazwa tych, którzy stawili opór komunistycznemu najeźdźcy ze wschodu i nawet doczekali się Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” – polskiego święta państwowego obchodzonego corocznie 1 marca, poświęconego upamiętnieniu żołnierzy antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia, którego największą częścią byli właśnie żołnierze z formacji narodowych: NSZ i NOW (które po rozpadzie AK w 1945-1946 niemal przejęło dowództwo w terenie na obszarze całej Polski).

Nowi władcy Polski u samego zarania władzy ludowej wiedzieli, że z ofiary życia żołnierzy NSZ może w przyszłości narodzić się legenda, z której czerpać będą siły do walki o wolną i niezwisłą Polskę. Dlatego nie wystarczyła im fizyczna eksterminacja i potajemne chowanie zamęczonych w katowniach UB w dołach kloacznych, na torfowiskach, wysypiskach śmieci… Tak, aby nie pozostał po nich nawet krzyż na mogile. Dlatego komuniści używali wszelkich chwytów propagandowych, aby osoby, które zdecydowały się na zbrojną walkę z nimi, unicestwić moralnie. Przez cały PRL i jeszcze wiele lat później NSZ przedstawiano jako rabusiów i wykolejeńców, zbrodniarzy kolaborujących z Niemcami. Koniec PRL-u nie był jeszcze końcem ich udręki.

Przez ponad 20 lat III RP NSZ-owców otwarcie zwalczano lub ledwie tolerowano, a czarna legenda, jaką im dopisano, nadal pokutuje w wielu środowiskach, zwłaszcza wśród przedstawicieli kultury i to nie tylko tej neomarksistowskiej. Szczególnie bolesny był okres tuż po powstaniu IPN-u, gdy jego pierwszym prezesem był Leon Kieres, aktualnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego wybrany przez Sejm w 2012 roku.

Do chyba najbardziej bulwersujących spraw tamtego okresu należy śledztwo w sprawie wymordowania niemal 200 żołnierzy oddziału NSZ „Bartka”. IPN w tamtym okresie, mimo licznych interwencji ówczesnego prezesa Związku Żołnierzy NSZ dra Bohdana Szuckiego (zm. w styczniu tego roku), nie wyrażał chęci wszczęcia śledztwa.  Wtedy szefem pionu śledczego był profesor Witold Kulesza, który jako powody podawał przyczyny… formalne (sic!).

Sprawa ta już wtedy od dawna bulwersowała środowisko NSZ-owców, gdyż śledztwo prowadzone w latach 1991-1993 zostało umorzone. Jako powód umorzenia postępowania podano w 1993 roku to, że żyjący jeszcze ubecy, biorący udział w zbrodni, nie byli w stanie przypomnieć sobie okoliczności. Poza tym, jak stwierdzono, organizatorzy albo już nie żyli (gen R. Romkowski zm. w 1965 r., płk J. Czaplicki – w 1985 r.), albo wyjechali do Izraela (płk. J. Kratko, M. Fink). Wówczas szefem Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu był także profesor Kulesza, dziś nauczyciel akademicki wielu pokoleń polskich prawników.

Sytuacja dla NSZ dopiero się zmieniła, gdy u sterów IPN zasiadł śp. profesor Janusz Kurtyka, który zginął 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku. W 2006 roku podjęto śledztwo, w którym ustalono, że w mordzie tym brał udział komunistyczny generał Tadeusz Pietrzak. Jeszcze za jego życia kombatanci ze Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych domagali się zdegradowania i osądzenia go, ale nie podjęto żadnych kroków.

Tydzień temu w Starym Grodkowie, gdzie znaleziono w ubiegłym roku szczątki zamordowanych przez komunistów żołnierzy NSZ z oddziału Henryka Flamego „Bartka”, odbyły się uroczystości upamiętniające 71. rocznicę zbrodni.

– Nigdy nie było przełomu – powiedział Leszek Żebrowski, zapytany, czy w stosunku władz III RP do żołnierzy NSZ nastąpił kiedykolwiek jakiś przełom. Co prawda przyznaje, że dziś nikt – no może poza gazetką „Wyborczą”, która „na swój sposób” uczciła 75-lecie powstania NSZ – nie pluje jawnie na nich, ale to formacja nadal tylko tolerowana i często funkcjonująca jedynie na obrzeżach ruchu kombatanckiego, która nie ma w swych szeregach generałów.

– Widzi się wielu młodych ludzi w koszulkach z NSZ. Młodzież zawsze idzie tam, gdzie prawda i autentyzm, a tu zachowano go, bo NSZ nigdy nie było pieszczoszkiem władzy – powiedział historyk Leszek Żebrowski.

I tak naprawdę chyba to jest najcenniejsze. Jak widać, mimo milionów publikacji, książek i filmów PRL-owskiej propagandy i wysiłków jej epigonów, nie wystarczyło to, aby zbrukać pamięć członków NSZ. Dziś jako bohaterowie są czczeni, i to nie na obchodach centralnych, ale przede wszystkim z inicjatywy oddolnej, bo to byli – i są jeszcze, nieliczni – ludzie do końca NIEZŁOMNI.

CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!!!

Monika Rotulska

Przeczytaj również odpowiedź Leszka Żebrowskiego na niewybredne ataki „Gazety Wyborczej”, którą zamieścił na swoim profilu na Facebooku.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Szef KE kreśli drogę dla UE: Europa dwóch prędkości, likwidacja suwerenności i eliminacja z rynku firm z Europy „B”

Szef KE Jean-Claude Junker chce dla UE bez exitów „kapitana” z szefem Eurolandu u boku, ekstra kasy i scedowania na TSUE przez państwa członkowskie ostatecznych rozstrzygnięć w sporach prawnych.

Tyle można było wychwycić analizując okrągłą i pełną frazesów mowę szefa KE o planach zmian, jakie mają stać się udziałem UE w ciągu najbliższych lat do czasu Brexitu.

W trakcie trwającego nieco ponad godzinę dorocznego przemówienia przewodniczącego Komisji Europejskiej o stanie UE, jakie wygłosił w Strasburgu zaprezentował  program dalekosiężnych zmian, jakie powinny być przeprowadzone do końca obecnej kadencji KE i europarlamentu.

Do najistotniejszych propozycji należy zmiana zasady głosowania na kwalifikowaną większością głosów  w kwestiach związanych z polityka zagraniczną zamiast zasady jednomyślności, co wymaga zrzeczenia się suwerenności przez państwa członkowskie UE. Junker widzi także konieczność osobnego budżetu dla strefy euro, co nazwał tylko osobną częścią w budżecie UE. Chciałby jeszcze połączenia stanowisk szefa Rady Europejskiej i KE to jest usunięcia Donalda Tuska z zajmowanej funkcji, a także unijnego urzędu nadzoru prawa pracy, który pilnowałby aby zarobki pracowników delegowanych były takie same, jak w miejscu wykonywania pracy, czyli de facto spowodować wyrugowanie z rynku państw bogatych firm, które zdobywają rynek ze względu na niskie koszty pracy, tak jak to jest w przypadku polskich firm transportowych – to niektóre z propozycji, jakie szef KE Jean-Claude Juncker przedstawił w środę w PE.

Po Brexicie -UE dwóch prędkości

[related id=38245]Reformy mają być znaczne, ale bez konieczności nowelizacji traktatów unijnych. Zamysł Junckera jest taki, by przeprowadzić je do końca marca 2019 roku, by wraz z wyjściem Wielkiej Brytanii z UE na specjalnym szczycie w rumuńskim mieście Sybin przedstawić pozytywne przesłanie dla Europejczyków. Nie jest przypadkiem, że będzie to zaledwie kilka tygodni przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Szef KE zwracał uwagę na dobrą sytuację gospodarczą, w jakiej jest Wspólnota i spadek bezrobocia. „Wszystko to każe nam wierzyć, że wiatr wieje w nasze żagle. Otworzyło się okno możliwości, ale nie pozostanie ono otwarte na zawsze” – zaznaczył. Wśród pięciu priorytetów, na jakie wskazał Juncker na najbliższe kilkanaście miesięcy, znalazły się: wolny handel (umowy z kolejnymi krajami), przemysł (nowa agenda), cyberbezpieczeństwo i migracja (kolejne propozycje – relokacji?), a także walka ze zmianami klimatycznymi (kolejne możliwości pętania wolności gospodarczej w państwach UE).

Nur fur Euroland : budżet, „kroplówka finansowa”, własny szef i „instrument” do nęcenia naiwnych

Z perspektywy Polski ważne słowa w środowym wystąpieniu dotyczą strefy euro. Juncker wprawdzie wyraźnie odciął się od pomysłu osobnego budżetu dla państw wspólnej waluty, jednak zapowiedział wydzielenie „mocnej linii” dla Eurolandu w ramach ogólnego budżetu UE, czyli osobnego budżetu .

Strefa euro ma mieć również swojego ministra gospodarki i finansów, który byłby jednocześnie członkiem Komisji Europejskiej (najlepiej jej wiceprzewodniczącym) oraz szefem eurogrupy. Już w grudniu KE ma zaproponować przekształcenie Europejskiego Mechanizmu Stabilności w europejski fundusz ratunkowy, który na wzór Międzynarodowego Funduszu Walutowego byłby „kroplówką finansową” dla krajów w kryzysie.

Zachętą dla państw takich jak Polska, będących poza strefą euro, ma być specjalny instrument przedakcesyjny, który na wzór środków przyznawanych państwom starającym się o wejście do UE, ma ułatwiać dołączenie – czytaj wciągnąć Polskę  do obszaru wspólnej waluty.

Nadzór nad prawem pracy urzędem eliminującym konkurencyjne firmy spoza Eurolandu

Juncker zapowiedział też utworzenie unijnego urzędu nadzoru prawa pracy, który miałby się zajmować m.in. egzekwowaniem przepisów dotyczących pracowników delegowanych z jednego państwa UE do drugiego. „W UE równych nie może być pracowników drugiej kategorii. Za tę samą pracę, w tym samym miejscu, powinno przysługiwać to samo uposażenie” – podkreślił. Jak tłumaczył, nowy urząd miałby zapewnić, że wszystkie zasady dotyczące delegowania pracowników są w UE przestrzegane, co doprowadzi w krótkim okresie do wyeliminowania firm bazujących na taniej sile roboczej z rynku bogatych państw UE.

„Kapitan”, chce pożegnać ” dobrego przyjaciela Tuska”

Luksemburczyk zaproponował też połączenie stanowisk przewodniczącego Rady Europejskiej i szefa Komisji Europejskiej. Kandydat miałby być znany w trakcie wyborów do europarlamentu. Tłumaczył, że „krajobraz europejski byłby bardziej czytelny i zrozumiały, gdyby statek Europa był prowadzony przez jednego kapitana”. Juncker zastrzegł, że sam nie będzie się starał o tę nominację.

„Więcej demokracji oznacza więcej efektywności, skuteczności na szczeblu europejskim i pewnie udałoby się to jeszcze lepiej, gdyby udało się połączyć stanowiska przewodniczącego KE i Rady. Ta propozycja nie jest skierowana personalnie ani do mojego dobrego przyjaciela Donalda Tuska (szefa Rady), ani do mnie” – zastrzegał szef KE.

Fundusze nur fur euroentuzjaści

Opowiedział się też za ponadnarodowymi listami w wyborach do Parlamentu Europejskiego oraz za tym, by kampanię do PE rozpoczynano wcześniej, niż miało to miejsce dotychczas. Juncker poinformował również, że Komisja Europejska proponuje nowe zasady finansowania ugrupowań, by uniemożliwić korzystanie ze środków przez ruchy, które są przeciwne UE to jest zapewnić finansowanie euroentuzjastom, a krytyków ładu europejskiego od finansowania odciąć.

Cała sprawiedliwość państw UE dla Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej

Mówiąc o zasadach, jakie powinny być niepodważalne w UE, wskazał na wolność, równość i praworządność. Jak podkreślał, praworządność dla UE nie stanowi opcji, tylko musi być obowiązkiem. „Prawo, ustawodawstwo muszą być chronione przez niezawisły system wymiaru sprawiedliwości. Oznacza to, że trzeba akceptować prawomocne orzeczenia i wyroki oraz respektować je” – oświadczył szef KE. Dlatego chciałby, alby kraje członkowskie scedowały na Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej kompetencje podejmowania decyzji jako na ostatecznej instancji.

„Wyroki Trybunału należy respektować w każdym przypadku. Nierespektowanie ich lub kwestionowanie niezawisłości sądów krajowych pozbawia obywateli praw podstawowych” – dodał.

Coraz więcej władzy w rękach KE kosztem suwerenności państw członkowskich

Juncker oznajmił, że chciałby, aby państwa członkowskie odeszły w niektórych przypadkach od podejmowania jednomyślnie decyzji na rzecz większości kwalifikowanej. Chodzi o zmiany dotyczące wspólnej podstawy opodatkowania dla firm, VAT, czy podatku od transakcji finansowych, co odbiera kompetencje krajowym ministrom finansów i jak dowodzą problemy niektórych państw strefy euro, zastosowanie tych samych mechanizmów dla gospodarek w różnej fazie rozwoju daje odmienne efekty – 250mld euro nadwyżka handlowa Niemiec i gigantyczny deficyt państw tzw. podbrzusza Europy.

Unia bez wyjścia, bo Europa musi „oddychać dwoma płucami” A i B 

Mówiąc o innej nienaruszalnej wartości UE – równości – podkreślił, że odnosi się ona do tego, że wszystkie kraje UE niezależnie od tego czy są małe, czy duże, na wschodzie, czy na zachodzie, mają takie same prawa. „Europa musi oddychać obydwoma płucami: wschodnim i zachodnim, w przeciwnym razie dostanie zadyszki” – zaznaczył.

Solidarni wobec uchodźców

Juncker zapowiedział, że do końca września KE przedstawi nowe propozycje dotyczące migracji. Mają być one skoncentrowane na odsyłaniu tych, którzy nie kwalifikują się do przyznania azylu, współpracy z krajami afrykańskimi oraz tworzeniu legalnych ścieżek migracji do UE.

„Nawet jeśli widzimy, że nie wszystkie kraje członkowskie – i bardzo mnie to zasmuca – wykazują się takim samym poziomem solidarności, to Europa jako całość cały czas pokazuje, że jest solidarna. Zaledwie w zeszłym roku kraje członkowskie przyjęły ponad 720 tys. uchodźców” – mówił. Zwrócił uwagę, że to trzy razy więcej niż Australia, Kanada i Stany Zjednoczone razem wzięte.

W przemówieniu szef KE poinformował, że kierowana przez niego instytucja proponuje utworzenie Europejskiej Agencji Cyberbezpieczeństwa, która ma pomóc UE lepiej bronić się przed cyberatakami.

Szef KE oświadczył też, że Rumunia i Bułgaria powinny niezwłocznie zostać przyjęte do strefy Schengen. Wyraził również poparcie dla rozszerzenia wspólnoty o kraje Bałkanów Zachodnich. Zastrzegł jednak, że nie stanie się to w trakcie obecnej kadencji KE i PE, ale w perspektywie do 2025 roku. „UE będzie miała więcej niż 27 członków” – zapowiedział Juncker. W przewidywalnym czasie wykluczył członkostwo Turcji w UE.

Monika Rotulska

PE chce konwencji antyprzemocowej, która ochronę życia poczętego (zakaz aborcji) uważa za formę przemocy wobec kobiet

PE wzywa kraje UE do ratyfikacji konwencji stambulskiej o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet, zapowiada również wprowadzenie szkoleń i procedur pozwalających wdrożyć koncepcję gender.

W przyjętym sprawozdaniu PE wzywa państwa członkowskie, które nie ratyfikowały konwencji stambulskiej, do przyspieszenia działań w tym zakresie.

 Jednocześnie wymaga od członków UE przeznaczenia odpowiednich sum pieniędzy na realizację genderowej polityki. Sprawozdanie zapowiada wprowadzenie również systematycznych szkoleń i procedur pozwalających w pełni wdrożyć koncepcję gender based violence. W raporcie zapowiedziano zwalczanie seksizmu i stereotypowych ról genderowych oraz forsowanie w mediach języka „neutralnego genderowo”, czyli wyrażającego założenia i aspiracje ideologii gender. Jedną z najbardziej niepokojących przyjętych deklaracji jest postulat uznania ochrony prawnej dziecka przed urodzeniem (zakaz aborcji) za formę przemocy wobec kobiet i dziewcząt. (por. art. 4).

Parlament Europejski uchwalił tę decyzję we wtorek na sesji w Strasburgu. Przystąpienie UE do konwencji zostało poparte przez 489 europosłów przy 114 głosach przeciwnych i 69 wstrzymujących się.

Komisarz UE ds. sprawiedliwości, konsumentów i równouprawnienia Vera Jourova podpisała dokument w imieniu UE w czerwcu. Wcześniej w maju Rada UE, czyli państwa członkowskie, zatwierdziły przystąpienie UE do tzw. konwencji stambulskiej. O takie posunięcie zabiegała Komisja Europejska, która przekonywała, że przyjęcie regulacji na poziomie unijnym przyniesie wiele korzyści.

– Konwencja stambulska w swej istocie to niestety ideologiczny łom, który pod pozorem wspierania ofiar przemocy sprawia, że stosunki społeczne padają ofiarą ideologii gender i radykalnego feminizmu. Czy głosujący europosłowie naprawdę chcą podpisać się pod stwierdzeniem, że przemoc wobec kobiet jest utrwalonym elementem struktury europejskiego społeczeństwa? Taki jest właśnie jej sens – przekonywała deputowana PiS Jadwiga Wiśniewska, która uważa, że przemoc wobec kobiet jest patologią, z którą trzeba walczyć, jednak konwencja stambulska nie stanowi recepty na rozwiązanie tego problemu. Jej zdaniem przystąpienie do niej będzie kolejną tragiczną pomyłką UE, dlatego podczas debaty poprzedzającej głosowanie apelowała o jej odrzucenie.

Warto w tym miejscu dodać, że aktualnie w PE środowiska lewicowe zdominowały Komisję Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE) oraz Komisję Praw Kobiet i Równouprawnienia (FEMM). Przez wprowadzenie rozwiązań, które przeforsowały w wymienionych już komisjach, zamierzają narzucić państwom członkowskim akceptację radykalnych rozwiązań polityki genderowej.

Zabójstwo prenatalne to według konwencji stambulskiej wyraz troski o zdrowie kobiet, a stoi to w jaskrawej sprzeczności z wiedzą medyczną, co podkreślają specjaliści z zakresu ginekologii i położnictwa z całego świata podpisani pod tzw. Deklaracją Dublińską, która wyjaśnia, że zakaz aborcji nie ogranicza w żaden sposób dostępu kobiet do niezbędnej im opieki.

W uchwalonym dokumencie europosłowie wezwali państwa członkowskie do przyspieszenia ratyfikacji i wdrożenia konwencji. PE chce też opracowania całościowej strategii UE dotyczącej zwalczania przemocy wobec kobiet i przemocy ze względu na płeć, a także do stworzenia dyrektywy antyprzemocowej, która jako prawo UE miałaby moc wiążącą.

[related id=37606]Dokument ten zobowiązuje też kraje członkowskie do zwiększenia ochrony ofiar przemocy i do karania sprawców. Przemoc wobec kobiet, w tym przemoc psychiczna, fizyczna i seksualna, gwałt, stalking, okaleczanie żeńskich organów płciowych (FGM), zmuszanie do małżeństwa, aborcji i sterylizacji – uznawane są za przestępstwa kryminalne i w Polsce takimi są, podobnie jak w krajach UE, chociaż wiele z nich ma problem z przestrzeganiem tychże przepisów, zwłaszcza w miejscach, które de facto stały się eksterytorialne i przestrzegane jest tam jedynie prawo szariatu.

Po raz pierwszy konwencja stambulska zaprezentowana została w 2011 roku. Trzy lata później weszła w życie. W Polsce od samego początku wywoływała stanowcze protesty wśród organizacji prolife ze względu na fakt traktowania przez konwencję aborcji jako prawa kobiet, a jej odmowę jako przemoc stosowaną w stosunku do kobiety. Dlatego też jest niezgodna z polską konstytucją.

Polska mimo to podpisała konwencję w grudniu 2012 r., gdy premierem był Donald Tusk. Ustawa o ratyfikacji została uchwalona na początku 2015 r., prezydent Bronisław Komorowski podpisał ją w marcu, a ratyfikował tuż przed wyborami prezydenckimi 13 kwietnia 2015 roku.

Monika Rotulska

334 lata temu wojska dowodzone przez Jana III Sobieskiego pokonały armię Imperium Osmańskiego

334 lata temu, 12 września 1683 roku, pod Wiedniem wojska polsko-habsburskie pod wodzą króla Jana III Sobieskiego pokonały armię Imperium Osmańskiego, dowodzoną przez wezyra Kara Mustafę.

Zwycięzca spod Wiednia, król Jan III Sobieski, od tego momentu zwany Lwem  Lechistanu, odniósł niewątpliwy sukces. Wiktoria ta doprowadziła do załamania potęgi Otomańskiej. Przedmurze chrześcijaństwa, jakim mieniła się Rzeczpospolita, spełniło pokładane w nim nadzieje. Europa na ponad 300 lat zapomniała o niebezpieczeństwie islamskim, co jest szczególnie aktualne zwłaszcza dzisiaj.

Odsiecz wiedeńska to zasługa nie tylko geniuszu wojennego króla Polski Jana III Sobieskiego, ale również wojska, jakim dysponował. Husaria po dziś dzień uznawana jest przez wielu za najbardziej skuteczną kawalerię na świecie. Jej walory bojowe były nie do przecenienia.

Zwycięstwa odniesione dzięki niej zapisały się złotymi zgłoskami. Wśród nich należy wymienić bitwę pod Kircholmem (1605 r.), gdzie zostały rozgromione trzykrotnie liczniejsze szwedzkie wojska; czy bitwę pod Kłuszynem, gdzie hetman Stanisław Żółkiewski odniósł triumf nad 8- krotnie liczniejszymi wojskami rosyjskimi, co dało królowi Władysławowi IV Wazie carską koronę.

Również na wyróżnienie zasługuje bitwa pod Chocimiem, gdzie w 1621 roku przy 5-krotnej przewadze Turków nad polskimi wojskami doszło do zwycięskiej dla Polaków batalii.

Jednak wyczynem wszechczasów towarzyszy pancernych, jak sami się nazywali husarze, okazało się również zwycięskie starcie pod Kutyszczami, gdzie rosyjski nieprzyjaciel był 25- krotnie silniejszy.

Wracając do bitwy pod Wiedniem i jej konsekwencji dla Polski, trzeba przyznać, że współcześni jej widzieli same pozytywy, bowiem Sobieski, decydując się na walkę z państwem ottomańskim w ramach sojuszu z Habsburgami uniknął prowadzenia wojny na własnym terytorium, którą sfinansował z pieniędzy otrzymanych od papieża i cesarza.

W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu, bowiem konsekwencje długofalowe zaważyły na losach Polski. Wielu historyków szydzi, że o głębokości „wdzięczności” austriackiej w całej pełni  mogliśmy się przekonać wiek później, kiedy za ocalenie odpłacono się nam rozbiorami. Trudno jednak nie docenić faktu, że odsiecz budowała przez wieki polską mentalność, a na jej micie wyrósł polski mesjanizm, który pomógł nam przetrwać trudne lata zaborów i okupacji.

Monika Rotulska

Nowa mentalność narodów Europy staje się faktem. Mentalność okupowanych narodów!!!(VIDEO)

UE nauczyła imigrantów, że są uprzywilejowani i więcej im uchodzi płazem niż odwiecznym mieszkańcom kraju, który ich przyjął. Pozycja „świętej krowy” sprawia, że coraz śmielej sobie poczynają.

[related id=37535] Ostatnio polską opinią publiczną wstrząsnął przypadek młodego małżeństwa, które na wakacjach zapragnęło udać się na nocny spacer po plaży w jednym z włoskich kurortów w Rimini. To co mnie uderzyło tuż po nagłośnieniu tej napaści i gwałtu, to ton w jakim wypowiadał się jeden z Włochów dla TVP. W pewnym momencie stwierdził on: „po co oni tam chodzili, przecież to jasne, że w nocy na plaży jest niebezpiecznie”. Jak widać ludzie w państwach UE już zmienili mentalność na okupacyjną. Dlaczego okupacyjną, bo podobne wypowiedzi można znaleźć jedynie we wspomnieniach Polaków z czasów okupacji niemieckiej w stosunku do ofiar pobić czy gwałtów. Tam również padają pytania, po co wychodziła po godzinie policyjnej.

O tym, że poprawność polityczna sięgnęła w państwach tak zwanej starej Unii granicy absurdu, świadczy chociażby poniższy film.

Bez wątpienia można tu mówić o naruszaniu nietykalności funkcjonariuszki. W dodatku, jak widać na filmie musi to być już swego rodzaju norma, norma w której obłapianie policjantki, przytrzymywanie jej w celu demonstracji ruchów frykcyjnych z ocieraniem się o nią!!! (to podpada z kolei co najmniej pod molestowanie, nie mówiąc o znieważeniu na służbie). Kolega z patrolu, jak gdyby nigdy nic zajmował się nadal zdejmowaniem kamizelki, a policjantka, której zleciał w trakcie tych „końskich zalotów” kapelusz podniosła go … i również nie wydawała się być zaskoczona takim traktowaniem. Być może właśnie takie ignorowanie ostentacyjnych, chamskich i obrzydliwych zachowań tylko dlatego, że ich sprawcą nie jest biały, daje wielu imigrantom  poczucie totalnej bezkarności i swobody, na którą nie mogą sobie pozwolić u siebie w kraju.

O stopniu deprawacji wielu z tych ludzi mogła się przekonać pewna Szwedka w styczniu tego roku, kiedy to kilkugodzinny gwałt trzej zwyrodnialcy streamowali  na swoim facebooku dla grona zaproszonych, lajkujących ich gości.

[related id=35724]Co więcej, przez następny tydzień Facebook nie zablokował tego konta i nie usunął feralnego streamingu. W dodatku w tamtym okresie w mediach społecznościowych zaroiło się od podobnych filmików i zdjęć, w których młodzi imigranci chwalili się tego typu wyczynami, bo była na to moda w tej społeczności. Zresztą powyższy filmik to kolejny przejaw tejże mody, bo nie ulega wątpliwości, że ów imigrant o ciemnej karnacji skóry właśnie pozuje. Tego typu „uchodźcy” grasują sobie po państwach UE i za ciężko zarobione pieniądze podatników państw członkowskich, m.in. owej Szwedki, mogą sobie robić „zdjątka” i filmiki, bo przecież do uczciwej pracy się nie wezmą, bo im kuriozalnie wysoki socjal zabiorą.

Warto tutaj dodać, że działo się to wszystko w domu owej Szwedki, do której ci zboczeńcy się włamali. W czasie, gdy jeden z imigrantów gwałcił krzyczącą z bólu kobietę, pozostali robili sobie na tym tle radosne selfie. W dodatku, gdy policja przerwała tę „zabawę”, jak było widać w transmisji na żywo, byli bardzo zdziwieni i zaskoczeni tym faktem.

fot. https://twitter.com/onlinemagazin

Nie jest przecież tajemnicą, że wiele spraw mających kontekst seksualny z udziałem imigrantów w roli głównej jest zamiatanych pod dywan. W dodatku w wielu państwach jest oficjalny zakaz podawania wyznania i narodowości gwałcicieli i sprawców wszelkich przestępstw. Finał w sądzie jest często dla ofiar gwałtów kolejnym upokorzeniem, bowiem sprawcy często dostają bardzo niskie wyroki. A wszystko to ze względu na to, że są z innej kultury – jak często tłumaczą to sędziowie w uzasadnieniu – gdzie stosunek do kobiet kształtuje Koran. Warto w tym miejscu zacytować świętą księgę muzułmanów. Koran mówi 2:223 „Kobiety są waszymi polami uprawnymi; idźcie więc na wasze pola według waszego upodobania”.

W kulturze islamu kobieta nie jest w pełni człowiekiem, bo jest nim tylko mężczyzna. Mówi o tym wiele działaczek, które wyszły z muzułmańskiego koszmaru, jak same to określają.[related id=37126] Jest to specyficzny krąg kulturowy, w którym gwałt, oblewanie kwasem solnym to częste narzędzia karania kobiet za ich nieposłuszeństwo, a tak zwane honorowe zabójstwa to „konieczność” dla rodziny i zdarzająca się nie tylko w dalekim Afganistanie, ale również w Europie.

Zdjęcia Jaydy Fransen zastępcy lidera Britain First w sławetnej manifestacji, gdy weszła z krzyżami do dzielnicy muzułmańskiej Luton obiegły cały świat. Tam jeden ze sklepikarzy powiedział otwartym tekstem, że oni tu są, bo podbijają ten kraj i to jest już ich kraj. Niejeden historyk wojskowości, a nawet praktycy wojskowi dzisiaj (do czego najczęściej się nie przyznają) wiedzą, że elementem zastraszania, a także upokarzania podbijanego terytorium są gwałty na kobietach.

Europa dzisiaj przeżywa najazd dzikich hord z południa i zamiast odpierać te ataki usiłuje tych niechcianych, rozwydrzonych gości przyjąć, a nam sprezentować nadwyżkę – najgorszy sort. W dodatku jej elity tkwiąc w jakiejś obłąkańczej wizji poprawności politycznej sprawiły, że ludność w ich krajach zaczyna żyć pod dyktando innowierców, gdzie chociażby nie można kupić piwa, bo na kasie siedzi wyznawca Mahometa i nie obsłuży klienta chcącego dokonać tego typu zakupu.

[related id=31692]Na szczęście rząd Beaty Szydło stawia przede wszystkim na bezpieczeństwo Polaków i słusznie. Od tego przecież jest. Tego zdają się nie rozumieć władze, chociażby takich Włoch. Zdrowy rozsądek przejawia również w tej kwestii prezydent Czech Milosz Zeman, który stwierdził po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie relokacji uchodźców: „Powiem coś, co się nie spodoba, ale gdyby doszło do najgorszego, zawsze lepiej jest zrezygnować z europejskich dotacji, niż wpuścić migrantów”. No właśnie!

Monika Rotulska

Zobacz również:Miriam Shaded: Europa powinna zakazać islamu jako ideologii nienawiści albo ściśle kontrolować jego wyznawców i imamów

#ReparationsForPoland #GermanDeathCamps! Wielka akcja hasztagowa w mediach społecznościowych

#GermanDeathCamps #ReparationsForPoland – pod takimi hasłami odbywa się wielka akcja hasztagowa na Twitterze i Facebooku.Ma to uświadomić skalę zbrodni niemieckich w Polsce podczas II wojny światowej.

Chodzi o uświadomienie skali zbrodni niemieckich w Polsce podczas II wojny światowej oraz fakt, że nasz kraj nigdy nie uzyskał za to zadośćuczynienia w postaci reparacji.

Środowiska polskich internautów, na co dzień nazywane przez elity medialne i polityczne botami, trollami, przygotowały kolejną akcję hasztagową, tym razem pod hasłami #GermanDeathCamps i #ReparationsForPoland. Akcja ma zwrócić uwagę świata na problem niespłaconych przez Niemcy reparacji wojennych należnych Polsce.

Wpisy z hasztagami pojawiły się w serwisach społecznościowych o godzinie 18.

Akcja #GermanDeathCamps była już przeprowadzona w styczniu 2017 r. Przyniosła efekty, została zauważona przez media zagraniczne.

Zorganizowano ją w odpowiedzi, na niewystarczające przeprosiny od telewizji ZDF dla więźnia KL Auschwitz Karola Tendery za użycie sformułowania „polskie obozy zagłady Majdanek i Auschwitz”.

Czytaj również: Szef MON Antoni Macierewicz: Nie ma żadnych dokumentów potwierdzających zrzeczenie się przez Polskę reparacji

ABSURDY Z MINISTERSTWA „PRAWDY”: Jacek Pałasiński twierdzi, że ,,polski ekstremizm musi być zwalczany tak jak islamski”

„Widzą państwo(…) Ekstremizm o podłożu religijnym, który musi zostać potępiony i musi zacząć być zwalczany. Tak jak jest zwalczany przez cały świat ekstremizm islamski”- powiedział Pałasiński.

[related id=36214]Jacek Pałasiński mówiąc o wypowiedziach polskich europosłów z PiS podczas europarlamentarnej debaty powiedział m.in. tak:

„Widzą państwo tutaj rzeczywiście mamy do czynienia z tym co mówiłem. Ekstremizm o podłożu religijnym, który musi zostać potępiony i musi zacząć być zwalczany. Tak jak jest zwalczany przez cały świat ekstremizm islamski pora na zwalczanie…” (ekstremizmu PiSowskiego – red.). Dalej Pałasiński drążył temat uchodźców i ekstremistów.

„My bardzo chętnie umiemy bić się w cudze piersi, a teraz warto by się przyjrzeć nie ekstremistom islamskim i temu co oni robią złego światu i naszemu kontynentowi, tylko przyjrzeć się naszym ekstremistom, naszym rodzimym, które tego typu tezy śmią wygłaszać.”

„To jest zaprzeczenie człowieczeństwa, to jest zaprzeczenie chrześcijaństwa. To jest wszystko to, co właściwie dwa razy w tygodniu co najmniej, powtarza papież Franciszek jako przykład antychrześcijańskiej postawy i właśnie posłowie PiSu dzisiaj w parlamencie dzisiaj się popisali. To jest nie do przyjęcia.”

A na koniec swojego wywodu Pałasiński stwierdził:

„Uchodźcy to nie są terroryści, uchodźcy przed terroryzmem uciekają. Prawie 2 mln uchodźców dotarło do Europy w 2015 roku i ani jeden z nich jak do tej pory nie dokonał żadnego zamachu, nie okazał się terrorystą.”

SIC!

MoRo