Bobołowicz: Tynne to polskie Termopile. Polscy żołnierze przez 4 dni bohatersko walczyli tutaj z Armią Czerwoną

Na miejscu nie znajduje się żadna informacja o toczących się tam walkach i śmierci polskich żołnierzy. Sowiecka propaganda wmówiła mieszkańcom, że Polacy walczyli tu z Niemcami.


Paweł Bobołowicz podsumowuje swój pierwszy tydzień zwiedzania Polesia w ramach korespondencji Ukraińskiego zwiadu WNET. Przez pierwsze przejechane 1000 kilometrów, korespondent Radia WNET odwiedził m.in. Somine, Łuków-Maciejów, Włodzimierz, Kowel, Kamień Koszysrki, Lublieszów, oraz okolice Tynnego.

Dzisiaj Paweł Bobołowicz  jest w Korosteniu. Jest to 63 tysięczna miejscowość, położone nad rzeką Uż – jest to prawy dopływ Prypeci:

W mieście, w granitowej skale (18 metrów granitu i 20 metrów ziemi) znajdował się zapasowy punkt dowodzenia Armią Czerwoną, z 30 pokojami, wśród których znajdował się również gabinet, który był przygotowany dla samego Stalina. Przed II wojną światową Korosteń lezął po sowieckiej stronie granicy, a do Polski było stąd 60 km.

Po drodze do Korostenia, na parkingu pod Manewiczami nasz korespondent spotkał grupę motocyklistów z Polski, z którymi udało mu się przeprowadzić spontaniczny wywiad. Dowiedzieliśmy się z niego, że napotkani motocykliści od 10 lat pędzą jednośladami przez głównie białoruskie i ukraińskie bezdroża. Uwielbiają również jeździć dzikimi szosami. W rozmowie z Bobołowiczem mówią, że nie ma żadnych napięć między Ukraińcami a Polakami. Nasi sąsiedzi miło ich witają i pozdrawiają.

Następnie Paweł Bobołowicz pojechał zwiedzić Bunkry Korpusu Ochrony Pogranicza w Tynnem. To tam stoczył heroiczną walkę ppor. Jan Bołbott, broniąc Polskiej granicy na rzece Słucz, przed sowieckim agresorem. Sama bitwa nazywana jest Polskimi Termopilami:

Od 17 września 1939, po agresji ZSRR na Polskę, przez cztery dni walczył z Armią Czerwoną. Zginął 20 września 1939 w wysadzonym bunkrze w okolicach wsi Tynne. Bołbott do samego końca miał z bunkra kontakt radiowy z dowództwem. I przed śmiercią, w chwili ostatecznego natarcia, powiedział „przekażcie mojej żonie, że myśląc Ojczyzna, myślałem także o Niej”.

Na miejscu nie znajduje się żadna informacja o toczących się tam walkach i śmierci polskich żołnierzy. Historii nie znają też okoliczni mieszkańcy, którzy uważają, że bunkry były bombardowane przez Niemców. Jest to kłamstwo historyczne, które jak zauważa Bobołowicz — było upowszechniane przez Sowietów na tych terenach. Polacy z Niemcami w tym miejscu nie walczyli:

Ta pamięć nie obudzi się i nie będzie zgodna z faktami historycznymi, jeśli tu nie pojawi się upamiętnienie tych wydarzeń. Powinny znajdować się tu informacje o walkach Polaków z Bolszewikami. To miejsce trzeba zobaczyc i upamiętnić, pamiętając o bohaterkich Polakach walczących po 17 września z sowietami.

Więcej zdjęć z tego niezwykłego miejsca znajdą państwo na profilu Pawła Bobołowicza:

#ukrainskizwiadwnet

P.B. / K.T. / A.M.K.

Dr Bartosiak: Ład światowy, który znamy od 30 lat, jest rozchwiany – można powiedzieć, że już nie istnieje [WIDEO]

O tym, czemu żyjemy w okresie przejściowym, o ładzie międzynarodowym, rywalizacji między mocarstwami i jej mechanizmach mówi dr Jacek Bartosiak.

Dr Jacek Bartosiak mówi o potencjale, który ma w sobie współpraca na linii Polska – Rumunia. Wspomina także o ogromnym znaczeniu województwa podkarpackiego, jak i znajdującego się tu zagłębia lotniczego, dla geopolityki w ten części europy. Wskazuje, że ziemia rzeszowska leży niemal w połowie między Morzem Bałtyckim a Morzem Czarnym. Odpowiadając na pytanie o znaczenie Trójmorza, stwierdza, że na razie jeszcze może nie duże, ale gdyby powstał jeden blok państw skomunikowanych ze sobą, to jego znaczenie byłoby znaczne.

Ład międzynarodowy nie jest czymś abstrakcyjnym, jest to coś bardzo konkretnego. Ten ład wisi na okrętach wojennych USA, które zapewniają wolność przesyłów strategicznych przez ocean światowy i wolność przepływu ludzi, towarów.

W drugiej części rozmowy dr Bartosiak przeszedł do USA i prób utrzymania dotychczasowego ładu światowego, co kosztuje ogromne pieniądze. Stany Zjednoczone odczuwają zbyt mały wkład sojuszników w te działania, co powoduje problemy przy współpracy. Największymi wyzwaniami są Chiny i Iran. Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego podkreśla, że „Niemcy handlują, a ropa płynie do Europu, Japonii i Chin” jest zasługą ochrony przez Stany Zjednoczone szlaków morskich, w której kosztach, ku irytacji Amerykanów, inne państwa nie chcą partycypować.

Ład światowy jest rozchwiany, można powiedzieć, że nie istnieje już ład światowy, który znamy od 30 lat.

Dr Bartosiak wskazuje, że w Eurazji toczy się spór o to, kto powinien dyktować reguły gry. Widać to w sporze amerykańsko-irańskim, gdzie Irańczycy występują jako gospodarze cieśniny Ormuz i uważają, że w jej sprawie USA powinno konsultować się z nimi, a „Amerykanie mówią, że nie muszą z nikim rozmawiać, bo są hegemonem światowym”. Znaki końca dotychczasowego ładu międzynarodowego, który topnieje niczym góra lodowa, można dostrzec, chociażby w napływie Ukraińców do Polski. Ukraina, na której wschodzie toczy się wojna, jest teraz „szarą strefą”. „strefą zgniotu” w rozgrywce między mocarstwami.

Percepcja siły jest również siłą, w tym sensie, że inni oceniają, jak ktoś jest silny i się pod to podkładają, podporządkowują lub współdziałają w oparciu o percepcję siły.

W rywalizacji tej, jak podkreśla ekspert, znaczenie ma to, jakie wrażenie wywołuje się na partnerach, sojusznikach i przeciwnikach politycznych. Odwołuje się do popularnego obecnie serialu „Czarnobyl”, stwierdzając, że ukrywanie katastrofy w Czarnobylu przez Sowietów było podyktowane właśnie chęcią zachowania wizji silnego ZSRR. Podobnie obecnie Stany Zjednoczone nie powiedzą np., że  mają za mało wojsk, by zwiększyć ich stan w Europie, ale będą podkreślać swoją potęgę militarną.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./A.P.

33 lat temu Rosjanie doprowadzili do radioaktywnych opadów na terenie Białorusi

Gość Południa WNET Tomasz Grzywaczewski, który wrócił właśnie z Białorusi, opowiada o negatywnym wpływie wybuchu w elektrowni Czarnobyl na mieszkańców Białorusi.

Jak zaznacza Grzywaczewski, słowo Czarnobyl wszystkim kojarzy się głównie z samą elektrownią i osławioną Zoną, czyli miejscem objętym pełną kwarantanną po wybuchu. Jednak niewiele osób wie, że krajem, który najmocniej ucierpiał w wyniku wybuchu była właśnie Białoruś:

Siedemdziesiąt procent opadu radioaktywnego opadło na terytoria wschodniej i południowo-wschodniej Białorusi i tam również znajduje się taka  strefa wykluczenia, z której wysiedlono tysięcy ludzi. Co więcej, dzisiaj kolejny tysiąc ludzi cierpi na choroby, które prawdopodobnie są związane z tamtą katastrofą.

Grzywaczewski przytacza również mało znany fakt historyczny dotyczący tragedii, która zdarzyła się na terenie Białorusi z winy ZSRR:

Rosjanie celowo rozpylali w powietrzu specjalne środki chemiczne, które miały spowodować, że deszcze będą padały na Białorusi, żeby ta chmura nie doszła do Moskwy i co doprowadziło do skażenia tych terenów. Co gorsza, to nie jest tak, że tylko jeden obszar został skażony. Tam jest ta główna strefa, tak zwany Poleski Państwowy Rezerwat Radiacyjno-Ekologiczny, ale tak naprawdę większość obszarów to są po prostu plamy, to są miejsca, w których padał deszcz.

Posłuchaj całej wypowiedzi już teraz!

A. Kowarzyk

Program Wschodni 21 kwietnia 2018 r. Goście: Tomasz Grzywaczewski, Jadwiga Chmielowska

Tematem rozmowy była m.in. książka Tomasza Grzywaczewskiego „Granice marzeń. O państwach nieuznawanych” traktująca o losach postsowieckich państw nieuznawanych oraz losy Tatarów krymskich.

Goście:

Tomasz Grzywaczewski – dziennikarz, pisarz i doktorant prawa międzynarodowego specjalizujący się w post-sowieckich państwach nieuznawanych;

Jadwiga Chmielowska-  red. naczelna „Śląskiego Kuriera Wnet”;


Prowadzący: Antoni Opaliński

Realizator:  Paweł Chodyna

Wydawca: Jaśmina Nowak


Zapraszamy do wysłuchania całej audycji:

 

Rosja odrzuciła wniosek Litwy o stawienie się Michaiła Gorbaczowa w charakterze świadka krwawych represji z 1991 roku

W procesie, który toczy się od 2016 roku na Litwie, oskarżonych jest dwóch obywateli Rosji. Były prezydent Litwy Landsbergis oświadczył, że Rosja chroni osoby podejrzane o popełnienie przestępstwa.

Toczy się proces osób oskarżonych o zastosowanie w 1991 roku krwawych represji wobec zwolenników odzyskania przez Litwę niepodległości. O odrzuceniu litewskiego wniosku poinformował w komunikacie sąd w Wilnie.

„Rosja chroni osoby podejrzane o popełnienie przestępstwa” – powiedział AFP były przywódca Litwy Vytautas Landsbergis.

[related id=”15795”]

Powołania 86-letniego obecnie Gorbaczowa na świadka chciał sędzia w sprawie, w której kilkudziesięciu byłych sowieckich funkcjonariuszy jest oskarżonych o zbrodnie wojenne i przeciwko ludzkości.

Podczas interwencji w Wilnie sowieckich oddziałów specjalnych w styczniu 1991 roku zginęło 14 cywilów, a kilkuset zostało rannych. Rok wcześniej Litwa ogłosiła niezależność od ZSRR, do którego została włączona w wyniku II wojny światowej.

Rosja odmawia współpracy z sędziami prowadzącymi rozpoczęty w zeszłym roku proces, w którym w charakterze oskarżonych występuje dwóch jej obywateli. Litewscy prokuratorzy nie chcieli oficjalnie oskarżać Gorbaczowa, który stał na czele ZSRR w latach 1985-1991.

PAP/JN

Siedemdziesiąt siedem lat temu Rosjanie rozpoczęli masową deportację obywateli polskich w głąb Związku Sowieckiego

W nocy 12 kwietnia 1940 r., w tym samym czasie, kiedy NKWD mordowało polskich jeńców wojennych i więźniów, ich rodziny stały się ofiarami deportacji w głąb ZSRS. Zesłano około 61 tys. osób.

Pierwszą z czterech masowych deportacji obywateli polskich z ziem wschodnich RP, zaanektowanych przez ZSRR w wyniku agresji rozpoczętej 17 września 1939 r., władze sowieckie przeprowadziły 10 lutego 1940 r. Według danych NKWD, do północnych obwodów Rosji i na zachodnią Syberię wywieziono wówczas około 140 tys. ludzi.

Decyzję o kolejnej wielkiej wywózce Rada Komisarzy Ludowych podjęła 2 marca 1940 r. Akcję wysiedlania władze sowieckie rozpoczęły w nocy z 12 na 13 kwietnia 1940 r. Jej ofiarami stały się głównie rodziny polskich jeńców, rozstrzeliwanych w tym samym czasie przez NKWD w Katyniu, Charkowie i Kalininie (Twerze) oraz polskich obywateli przetrzymywanych wówczas w więzieniach sowieckich.

[related id=”9809″]

Przebieg deportacji tak przedstawiała wywieziona wtedy z Białegostoku polska nauczycielka:

– Dom otaczały jednostki o wyglądzie zbirów, komunistyczny element polski, z miejskiego proletariatu; do wnętrza wchodzili funkcjonariusze NKWD. Po stwierdzeniu tożsamości (mocno podkreślano narodowość, obawiano się brać Niemców) kierujący branką odczytywał decyzję (…) skazującą daną jednostkę na przesiedlenie. Robiono ścisłą rewizję (…). Do pakowania pozostawiano godzinę lub 30, a nawet 15 minut. Nie zwracano uwagi na ciężko, nawet obłożnie chorych, małe dzieci, które matki pragnęły zostawić u swoich krewnych lub znajomych, kobiety w ostatnim stadium ciąży, starców. Wszystkich zabierano, pomimo łez, rozpaczy i oświadczeń lekarzy o niemożliwości zniesienia podróży. („W czterdziestym nas, Matko, na Sibir zesłali. Polska a Rosja 1939-1942” – Janina G.)

Niezwykle ciężkie warunki panujące w czasie transportu opisał kilkunastoletni chłopiec deportowany ze Lwowa wraz z matką:

Załadowano nas do wagonów po 30 osób i więcej do jednego. Od razu wagony zostały zamknięte i zadrutowane. (…) Dwa dni staliśmy na dworcu, oglądając przez zakratowane okienka nieszczęśników zwożonych bezustannie autami. W wagonach były straszne warunki bytu. Kobiety razem z mężczyznami, ubikacja w kształcie rury drewnianej, wystawiona na zewnątrz wagonu. Ścisk, brak chleba, wody i gorąco doprowadzały ludzi do szału, już w drugim dniu jazdy zwariowały dwie kobiety i zostały umieszczone w specjalnym wagonie. Gdy przejeżdżaliśmy przez granicę Polsko-rosyjską, zapanował smutek i płacz. Wiedzieliśmy, że wjeżdżamy w kraj biedy, nędzy i głodu, mając małe nadzieje na wydostanie się stąd. Jazda ta trwała 17 dni, po drodze zostawialiśmy trupy starców i dzieci, którzy nie przetrzymali tej jazdy. („W czterdziestym nas, Matko, na Sibir zesłali. Polska a Rosja 1939-1942” – Wiesław R.)

[related id=”11962″]

Zdecydowaną większość deportowanych skierowano do Kazachstanu, gdzie zesłańców czekała niewolnicza praca, nędza, choroby i głód.

Dwunastoletnia dziewczynka, wywieziona w kwietniu 1940 r. ze Lwowa do Kustanajskiej Obłasti, tak opowiedziała swoje doświadczenia z Kazachstanu:

W kołchozie pracowaliśmy razem z bratem, bo mamusia moja chorowała i choć pędzili nie szła do roboty. W naszym kołchozie był tzw. predsidatiel od jego humoru zależało nasze życie, gdy chciał dać mąkę, to dał a jak nie to nic nie można było zrobić. Nie dał i koniec. Gdy musiałam pójść do szkoły niedługo chodziłam, bo niedawano mi chodzić, nazywano nas bandytami i jeszcze inaczej więc nie mogłam tego słuchać i znieść, wolałam się nie uczyć i nie jeść chleba, a nie słyszeć. (…) Gdy przyszły Święta Bożego Narodzenia u nas nic nie było ani nawet okruszynki chleba. Choć nie wiedziałam jak to się żebrze, ale spróbowałam. Poszłam po chatach i śpiewałam no i coś przyniosłam do domu upokarzałam się bardzo, ale trudno, iść trzeba, bo tam w biednej kibitce z głodu umiera mamusia i brat. Gdy przyszła wiosna pracowałam wszędzie, (…) miałam wtedy 12 lat byłam jeszcze bardzo mała siły moje nie pozwalały mi na taki wysiłek, ale trudno trzeba. Nazywali nas jak mogli najgorzej w ogóle teraz nie mamy słów do opisania tego co przeszliśmy. („W czterdziestym nas, Matko, na Sibir zesłali. Polska a Rosja 1939-1942″ – Danuta G.; zachowano oryginalną pisownię tekstu).

W sumie w wyniku deportacji dokonanej w kwietniu 1940 r. z ziem wschodnich RP wywieziono około 61 tys. obywateli polskich. Wśród nich Polacy stanowili 68 proc., Białorusini 13,4 proc., Ukraińcy 12,3 proc., Żydzi 4,3 proc.. Kolejne deportacje zostały przeprowadzone przez władze sowieckie w czerwcu 1940 r. i pod koniec maja 1941 r. Łącznie według danych NKWD we wszystkich czterech wywózkach zesłano około 330-340 tys. osób.

[related id=” 2300″]

Celem sowieckich deportacji była eksterminacja elit oraz ogółu świadomej narodowo polskiej ludności. Miały one rozbić społeczną strukturę, dostarczając jednocześnie totalitarnemu sowieckiemu imperium siłę roboczą. Liczba wszystkich ofiar wśród obywateli polskich, którzy w latach 1939-1941 znaleźli się pod sowiecką okupacją, do dziś nie jest w pełni znana.

Prof. Andrzej Paczkowski, odnosząc się do tej kwestii, pisał: – Uważa się, że w ciągu niespełna dwóch lat władzy sowieckiej na ziemiach zabranych Polsce represjonowano w różnych formach – od rozstrzelania poprzez więzienia, obozy i zsyłki po pracę wpół przymusową – ponad 1 milion osób, a więc co dziesiątego obywatela Rzeczypospolitej, który mieszkał lub znalazł się na tym terytorium. Nie mniej niż 30 tys. osób zostało rozstrzelanych, a śmiertelność wśród łagierników i deportowanych szacuje się na 8-10 proc., czyli zmarło zapewne 90-100 tysięcy osób. („Czarna księga komunizmu”: A.Paczkowski, „Polacy pod obcą i własną przemocą”).

Związek Sowiecki, uczestnicząc wspólnie z III Rzeszą w rozbiorze Polski, zajął w 1939 r. obszar o powierzchni ponad 190 tys. km kw., z ludnością liczącą ok. 13 mln osób. Wśród nich było około 5 milionów Polaków; pozostali to Ukraińcy, Białorusini i Żydzi.

PAP/jn