Powojenna Emigracja a Międzymorze – doktryna ULB Mieroszewskiego i Giedroycia

Seria felietonów Klaudiusza Wesołka, dotycząca historii idei Międzymorza na portalu wnet.fm w każdy wtorek

W swojej paryskiej „Kulturze”, Jerzy Giedroyć wylansował doktrynę współpracy z ULB (Ukrainą, Litwą i Białorusią) Juliusza Mieroszewskiego. Przyjął to za doktrynę swoją i całego środowiska, związanego z „Kulturą”. Dzisiaj często nazywa się ją „doktryną Giedroycia” lub „doktryną Giedroycia-Mieroszewskiego”. Była to koncepcja, nawiązująca do idei Międzymorza ale pojawiły się w niej nowości – odejście od pomysłów federacyjnych, uznanie granic jałtańskich (odrzucenie roszczeń terytorialnych) i historyczna niepamięć, dotycząca trudnej historii. Dwa pierwsze elementy tej doktryny uważam za słuszne. Trzeci uważam za błąd.

Czytaj także:

Międzymorze między wojnami – Prometeizm i III Europa

Już Piłsudski uznał, że Ukraina powinna być niepodległym państwem, związanym sojuszem z Polską. Ciągłe trzymał się jednak koncepcji federacji z Białorusią i Litwą. Mieroszewski uważał, że Ukraina, Litwa i Białoruś powinny stać się niepodległymi państwami i powinniśmy to popierać. Sojusz z nimi miał się opierać na uświadomieniu sobie wspólnych interesów i zagrożenia ze strony Rosji. Było to słuszne, gdyż pomysły federacyjne były tam odbierane jako przejaw polskiego imperializmu. Mimo wspólnego dziedzictwa Rzeczypospolitej, narody te poszły jednak własną drogą a świadomość narodowa ludu, zaczęła się tam kształtować dopiero po rozbiorach. Pozostały oczywiście wspólne interesy i położenie geopolityczne, skłaniające do współpracy ale już w innej formie.

Powojenne granice były narzucone przez Stalina, więc propozycja uznania ich nienaruszalności wywoływała kontrowersje wśród emigracji jak i w Polsce. Była to jednak jedyna możliwość uniknięcia niekończących się sporów i odejścia od wiecznych walk o miedzę. Stalin ustalił granice według własnego klucza i w rękach jego i następców był klucz do konfliktowania sąsiednich narodów co do granic. Paradoksalnie, uznanie granic jałtańskich, wytrącało mu ten klucz z ręki. Tu Mieroszewski teź miał rację. Dobrze, że poza marginalnymi środowiskami, polscy politycy zaakceptowali zasadę nienaruszalności granic.

Czytaj także:

Klaudiusz Wesołek: od umowy warszawskiej do ryskiej zdrady

Natomiast błędem Giedroycia było spuszczenie „kurtyny milczenia” nad tragiczną historią. To trzeba było już dawno przepracować, zwłaszcza jeśli chodzi o zbrodnię ludobójstwa na Wołyniu i w Galicji. Bez tego będziemy skazani na powtórki z historii. Nie ma dla mnie znaczenia, że pewne zbrodnicze opcje, stawiane przez sąsiadów na piedestał, eksponują dziś głównie swoją antyrosyjskość. One prędzej czy później wrócą do antypolskiego nastawienia i będą rozgrywane przez naszych wspólnych wrogów do niszczenia dobrych relacji. Jeśli my tego wspólnie nie przepracujemy, to wykorzysta to Rosja, zawsze wyciągając te tematy jak asa z rękawa w trudnych sytuacjach.

Klaudiusz Wesołek

Klaudiusz Wesołek: od umowy warszawskiej do ryskiej zdrady

Seria felietonów Klaudiusza Wesołka, dotycząca historii idei Międzymorza na portalu wnet.fm w każdy wtorek

Po I Wojnie Światowej, ogólnoeuropejską tendencją było tworzenie państw narodowych na bazie etnicznej. Także na terenie dawnej Rzeczypospolitej, Polacy, Ukraińcy, Litwini a także Białorusini zaczęli tworzyć swoje republiki etniczne. Piłsudski  zrozumiał, że w tym regionie geopolitycznym one się nie utrzymają i potrzebna jest federacja lub przynajmniej sojusz w Europie Środkowej. Pragnął odbudowy dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego jako federacji polskich, litewskich i białoruskich kantonów. Taka federacja miała być skonfederowana z Polską. Dążył też do sojuszu z Ukrainą.

Czytaj  więcej:

Klaudiusz Wesołek: Międzymorze Jagiellońskie czy Jagiełłowe?

Po okresie walk o sporne granice udało się Piłsudskiemu doprowadzić do Umowy Warszawskiej z Ukraińską Republiką Ludową. Symon Petlura zdecydował się na ten sojusz, kiedy większość Ukrainy została zajęta przez Sowietów. Za swoją decyzję został potępiony przez Ukraińców z Galicji a nawet przez niektórych najbliższych współpracowników. U nas też pojawiła się (i trwa do dzisiaj) endecka „śpiewka” o tym, że przez wyprawę kijowską mieliśmy wkrótce bolszewików pod Warszawą. Bolszewików pod Warszawą mielibyśmy tak czy siak a gdyby nie wyprawa kijowska to uderzyli by później i to z dużo większą przewagą.

Wspólna walka zakończyła się sukcesem – zwycięstwem nad bolszewikami.  Zwycięstwo to nie zostało w pełni wykorzystane. Traktat Ryski był zdradą, która wielkie zwycięstwo militarne przekształciła w polityczną klęskę. Tragedia roku 1939 była jego bezpośrednim skutkiem.Jeśli faktycznie kontynuowanie ofensywy było niemożliwe, można było toczyć nadal wojnę dywersyjną (dziś nazywaną „hybrydową”) wspierajac bałachowćów na Białorusi i petlurowców na Ukrainie;

Czytaj także:

Klaudiusz Wesołek: Międzymorze idea i historia

Chyba najgorsza rzecz w tym wszystkim -podpisanie traktatu z „Ukrainą Sowiecką” obok Rosji Sowieckiej to był nie tylko dyplomatyczny nietakt ale wielka zdrada nszego sojusznika – Ukraińskiej Republiki Ludowej, z którą wiązał nas sojuszniczy traktat międzynarodowy. Było to też zaprzepaszczenie geopolitycznej szansy, którą dawała wygrana wojna.W Rydze zadaliśmy polityczną śmierć ukraińskim siłom, skłonnym do pojednania. Traktat posłał w polityczny niebyt petlurowców i inne ukraińskie siły, z którymi można było się dogadać. Własnie wtedy otworzyła się „szeroka brama” dla ukraińskiego radykalnego nacjonalizmu i nazizmu.

Endecy oddali Mińsk, który był już w polskich rękach, tylko po to, by Piłsudski nie mógł zrealizować nawet namiastki swoej koncepcji federacyjnej. Swoją enedecką doktrynę postawili ponad interesem Narodu. Endecy i ludowcy, którzy wynegocjowali ten traktat (a niestety po części i Piłsudski, który go ratyfikował) mają na sumieniu wymordowaną polską i białoruską inteligencję w Mińsku. Traktat był wielkim zwycięstwem Sowietów. Nam nie dawał nic. A co??? Te 18 lat wolności i pokoju??? To dała nam wygrana wojna a nie żadna Ryga!!!

Czytaj także:

Klaudiusz Wesołek: Idea Międzymorza pod zaborami i na emigracji

Sojusz z Petlurą był pięknym epizodem idei Międzymorza, pokazującym siłę środkowoeuropejskiej współpracy. Szkoda, że był to tak krótki epizod i że tak paskudnie się skończył.

Klaudiusz Wesołek

Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy?

grafika ilustracyjna | Fot. Pixabay

Ruś, Kozaczyzna, Ukraina w Rzeczypospolitej i w Międzymorzu, czyli kolejny felieton Klaudiusza Wesołka. W każdy wtorek na portalu wnet.fm.

Popularne hasło „nie ma wolnej Ukrainy bez wolnej Polski i nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy” jest niekiedy podważane jako „ahistoryczne”, bo przecież „Polska istniała gdy Ukrainy na mapie nie było” czy „Polska zawsze była okupantem Ukrainy itp.” Jednak to, że na historycznych mapach nie widać podmiotu o nazwie „Ukraina” nie znaczy, że jest to coś zupełnie nowego. W XIV wieku weszliśmy w wielowiekowy związek z Wielkim Księstwem Litewskim, które w skrócie nazywamy „Litwą”. Składało się praktycznie z dwóch części, rządzących się różnymi prawami – Litwy etnicznej i Rusi. Niektórzy Rusini z czasem mocno związali się z Litwą i zaczęli nazywać się Litwinami. Dużo później, kiedy zaczęły rodzić się nacjonalizmy, dla odróżnienia od Litwinów etnicznych, zaczęli nazywać się Białorusinami.

Czytaj także:

Klaudiusz Wesołek: Międzymorze Jagiellońskie czy Jagiełłowe?

Część Rusi w Wielkim Księstwie Litewskim, zachowała kulturową odrębność i w późniejszych czasach nazwana została Ukrainą. Na Sejmie Lubelskim w 1569 r., tuż przed zawarciem unii, część ziem ruskich została przyłączona do Korony Polskiej z poparciem tamtejszej szlachty ruskiej. Ukraińska szlachta średnia miała nadzieję na zwiększenie swoich przywilejów i ograniczenie roli magnatów. Skutek był jednak odwrotny i to oligarchia magnacka zdominowała wkrótce całość Rzeczypospolitej. Ukraina miała być autonomiczna, ale nie dopracowano szczegółów. Wynikały z tego problemy i bunty kozackie. W 1648 r. wybuchł bunt Chmielnickiego, który przerodził się w prawdziwe powstanie. Do tej pory husaria i wojsko kozackie to były dwa potężne, militarne filary Rzeczypospolitej. Niestety w końcu stanęły one w końcu przeciwko sobie, rujnując Rzeczpospolitą ku uciesze wrogich sąsiadów. Ratować sytuację próbował mąż stanu wojewoda Kisiel. Potem Jerzy Niemirycz negocjował Ugodę Hadziacką w 1658 która określała zasady autonomii Wielkiego Księstwa Ruskiego w ramach Rzeczypospolitej.
Ostatecznie wszystko skończyło się wielką ruiną.

W wyniku rozejmu andruszowskiego 1667 r. Ukraina została podzielona między Rzeczpospolitą a Rosję. Ukraina ostatecznie przestała istnieć jako autonomiczny podmiot w ramach Rzeczypospolitej. Stała się państwem słabym dla którego nie było miejsca w tym regionie Europy. To było już powolne staczanie się aż do rozbiorów. Kilka sukcesów militarnych Sobieskiego niczego nie zmieniło. Później już wojny na naszym terytorium prowadziły obce państwa a wszystko zakończyło się rozbiorami.

Po odzyskaniu niepodległości, próbowano znów połączyć siły Polski i Ukrainy, tym razem na zasadzie sojuszu wolnych państw. Udało się to dopiero w roku 1920 gdy Piłsudski porozumiał się z Petlurą co do wspólnej walki przeciw bolszewickiej Rosji. Przyniosło to owoce, które jednak zostały zaprzepaszczone w Traktacie Ryskim z 1921 r., kiedy to dla świętego spokoju sprzedaliśmy sojusznika. Ten święty spokój i pokój trwał tylko 19 lat. Historia uczy nas, że Ukraina bez wolnej i silnej Polski po prostu nie może istnieć. Polska bez wolnej Ukrainy staje się państwem słabym, buforowym i zależnym od wielkich sąsiadów. Hasło NIE MA WOLNEJ UKRAINY BEZ WOLNEJ POLSKI A WOLNEJ POLSKI BEZ WOLNEJ UKRAINY jest potwierdzone przez historię i jest aktualne także w obecnej sytuacji geopolitycznej.

Czytaj także:

Historia Międzymorza. Kiedy jagiellońska idea zaczęła się „zwijać?”

Klaudiusz Wesołek

Historia Międzymorza. Kiedy jagiellońska idea zaczęła się „zwijać?”

Pieczęć Kazimierza Jagiellończyka | Fot. Wikimedia Commons

Seria felietonów Klaudiusza Wesołka, dotycząca historii idei Międzymorza na portalu wnet.fm w każdy wtorek.

Kazimierz Jagiellończyk zrobił sporo dobrego dla Polski i Jagiellońskiego „Międzymorza”. Pokonał Krzyżaków, wspierając powstanie niemieckojęzycznych mieszczan pruskich, dla których przynależność do Polski była atrakcyjniejsza niż władza Zakonu. Dzisiaj wydaje się to nieprawdopodobne ale tak wtedy było. Prusy zachodnie zostały przyłączone do Korony Polskiej a reszta ziem zakonnych stała się polskim lennem. Osadził też swojeSeria felietonów Klaudiusza Wesołka, dotycząca historii idei Międzymorza na portalu wnet.fm w każdy wtorekgo syna na tronie węgierskim i czeskim. Jagiellońskie „Międzymorze” zyskało południową flankę i Jagiellonowie przez pewien czas panowali nad całym środkowoeuropejskim obszarem pomiędzy Niemcami a wschodnimi imperiami – Moskwą i Turcją.

Czytaj także:

Klaudiusz Wesołek: Międzymorze Jagiellońskie czy Jagiełłowe?

Przez wielu historyków Kazimierz Jagiellończyk jest uważany za najwybitniejszego polskiego władcę. Zgodziłbym się z tym stwierdzeniem gdyby nie jeden fakt. Kazimierz odmówił pomocy zaatakowanej przez Moskwę Republice Nowogrodzkiej. Nowogród Wielki był najbardziej wolnościową i „zachodnią” z ziem dawnej Rusi. Od Moskwy różnił się nie tylko etnicznie – żyli tam Słowianie Ilmeńscy, w przeciwieństwie do Moskali, czyli zeslawizowanych plemion ugrofińskich (Mordwini, Muromcy itp.) pod dużym wpływem mongolskim.

Ważniejsze były różnice cywilizacyjne – w Moskwie było samodzierżawie i zamordyzm. Jednostka się nie liczyła, nie posiadała przyrodzonych praw i wolności. W Nowogrodzie była szanowana wolność i prawa jednostki. Był tam rodzaj demokracji średniowiecznego typu. Nowogrodzianie byli prawosławni, podobnie jak Moskale ale można ich śmiało zaliczyć do cywilizacji zachodniej (zwanej też łacińską lub chrześcijańsko-klasyczną).

W poprzednim felietonie pisałem już, że misją Jagiellonów, rozpoczętą przez Jagiełłę, było niesienie wolności na wschód. W przypadku Nowogrodu było to nie tyle niesienie, co obrona istniejącej już a zagrożonej wolności. Wydawałoby się oczywiste, że król powinien wesprzeć Nowogrodzian, którzy prosili o obronę i złożyli mu hołd lenny. Niestety król z pomocą nie przybył. Historycy to różnie tłumaczą, przeważnie zaangażowaniem sił w inne sprawy, głównie we wspieranie syna Władysława na tronie czeskim i węgierskim. Taka chłodna, pragmatyczna kalkulacja. Uważam, że był to błąd. Powinien choćby skromnymi siłami wesprzeć Nowogród. Był przeciwieństwem swojego szalonego brata Władysława Warneńczyka. Nie miał nawet tej odrobiny szaleństwa, którą miał Jagiełło, dokonując rzeczy, które wydawały się niemożliwe. Moim zdaniem, w naszym położeniu geopolitycznym, przywódcy powinni potrafić wznieść się ponad chłodną kalkulację i jak pisał Mickiewicz, „mierzyć siły na zamiary, nie zamiar podług sił”.

Kazimierz zdradził Nowogród, porzucając Jagiellońską misję. Jagiellońskie imperium, stworzone przez Jagiełłę, było jeszcze przez długi czas wielkie i silne, ale powoli zaczęło tracić swoje znaczenie. Kiedy Jagiellońska misją została porzucona, Moskwa rozwinęła swoją misję – „zbierania ziem ruskich”. Jagiellońskie 'Międzymorze” zaczęło się „zwijać”.

Klaudiusz Wesołek

Klaudiusz Wesołek: Międzymorze Jagiellońskie czy Jagiełłowe?

Seria felietonów Klaudiusza Wesołka, dotycząca historii idei Międzymorza na portalu wnet.fm w każdy wtorek

Seria felietonów Klaudiusza Wesołka, dotycząca historii idei Międzymorza na portalu wnet.fm w każdy wtorek.

Prawdziwe Międzymorze stworzył Jahajło Olgierdowicz z litewskiej dynastii Giedyminowiczów, później, jako polski król, zwany Władysławem Jagiełłą. Stworzył dwugłowe (w jakimś sensie nawet trójgłowe) mocarstwo, wpływające na losy całej Europy i świata.

Możecie sobie mówić co chcecie, ale zarówno przedtem jak i po upadku Rzeczypospolitej, wszystkie środkowoeuropejskie państwa niewiele znaczyły. Polska, Litwa i Ruś Kijowska miewały „swoje 5 minut” ale nigdy nie stworzyły trwałego mocarstwa. Swoisty „podkład” pod tę budowę, jak pisałem wcześniej, stworzył Władysław Łokietek, ale między chrześcijańską monarchią a poganami, trwałego związku być nie mogło. Dla Litwinów katolicyzm początkowo był nie do przyjęcia jako religia, która była dla nich „krzyżacka” i jej przyjęcie oznaczałoby w praktyce podporządkowanie się Krzyżakom.

Czytaj także: Klaudiusz Wesołek: Międzymorze idea i historiaPrzodkowie Jagiełły uznali, że tylko twarde trzymanie się pogaństwa jest gwarancją litewskiej suwerenności. Jagiełło to odwrócił, kiedy stwierdził, że nie musi przyjmować katolicyzmu od Krzyżaków, że do tej misji gotowa jest Polska. Wcześniej myślał o przyjęciu prawosławia, które dominowało w ruskiej części Wielkiego Księstwa Litewskiego. Już za Giedymina, dziadka Jahajły, monarchia litewska składała się z dwóch części – pogańskiej Litwy etnicznej i z prawosławnych ziem ruskich.

W obu częściach panowały różne prawa, przy czym trochę więcej wolności było w części ruskiej. Jednak dopiero po unii z Polską zaczęło się przenoszenie tam zachodnich praw i wolności. Krzyżacy byli zdumieni, że to nie oni (niby do tego powołani) ale Polska ma chrystianizować Litwę. Wytrącono im misję z ręki. Wytoczyli więc dwie wojny – orężną i  propagandową. Jedną przegrali pod Grunwaldem a drugą na soborze w Konstancji. Polska przejęła misję chrystianizacji Litwy i to w parze z przenoszeniem tam wolności i swobód a nie krzyżackiego knuta.
W ten sposób powstało nowe europejskie mocarstwo, które pozostawało przez długi czas luźnym ale liczącym się związkiem dwóch odrębnych państw.  Mówi się „Polska Jagiellońska” ale był to związek państw, w którym oprócz Polaków,
aktywnie uczestniczyli nie tylko Litwini ale i Rusini. Zaraz jacyś lewacy z jednej a etnonacjonaliści z drugiej zaczną się pluć, że to były tylko wyższe warstwy społeczne. No cóż, wtedy tylko warstwy wyższe się liczyły i to w całej Europie. Poza tym zacząłem się zastanawiać – „Jagiellońska” czy „Jagiełłowa”?, bo ta potęga właśnie za Jagiełły została stworzona. Kolejni władcy, w najlepszym wypadku, jeno podtrzymywali ją a niektórzy nawet psuli.
Klaudiusz Wesołek

Klaudiusz Wesołek: Międzymorze idea i historia

Felietony Klaudiusza Wesołka dot. Miedzymorza tylko na portalu wnet.fm w każdy wtorek. | grafika ilustracyjna Fot. pixabay.

Seria felietonów Klaudiusza Wesołka, dotycząca historii idei Międzymorza na portalu wnet.fm w każdy wtorek

W ostatnich latach zauważalny jest powrót koncepcji Międzymorza jako sojuszu państw, położonych między Niemcami a Rosją (wcześniej między Niemcami a wschodnimi hordami), by uzyskać prawdziwą podmiotowość a nie być jedynie polem gry, między władcami wschodu i zachodu. Są to już nie tylko teoretyczne koncepcje ale także konkretne inicjatywy jak na przykład Trójmorze. Mam nadzieję, że to będzie wzrastało, choć w historii najnowszej, idea Międzymorza ograniczała się niestety do teorii czy kilku nieudanych prób jak sojusz Piłsudskiego z Petlurą, „trzecia Europa” Becka, czy, z trochę innego podwórka, plan federalizacji monarchii Habsburgów przez arcyksięcia Ferdynanda. W całej historii tylko Jagiellonowie na dłuższy czas stworzyli realne i silne Międzymorze.

Jednak plany a nawet konkretne sojusze były już wcześniej. Bolesław Chrobry sam został królem Czech oraz władcą Łużyc. Wszedł też w sojusz z Rusią Kijowską. W sporze dwóch braci o kijowski tron poparł jednak słabszego pretendenta, który przegrał. Nie wiem czy był to błąd czy też świadomie poparł słabszego, by mieć w tym sojuszu pozycję dominującą. Poza tym wojska Chrobrego rabowały i źle traktowały ludność Rusi Kijowskiej, co wywoływało niechęć lokalnej ludności i na długo pozostawiło niechęć do „Lachów”.

Chrobry wszedł też w sojusz z Węgrami, które wcześniej stworzyły swoją namiastkę Międzymorza – Koronę Świętego Stefana od Tatr do Morza Czarnego i Adriatyku. Nie polegało to jednak na podboju i zniewoleniu ale Madziarzy włączyli miejscowe ludy do budowy ich monarchii. W związku z tym, w niektórych językach jak np. w słowackim, rozróżnia się Węgry historyczne (Uhorsko) od Węgier etnicznych (Mad’arsko).

Bolesław Śmiały również zaczął kształtować środkowoeuropejską geopolitykę w oparciu o Węgry i Ruś Kijowską. W przeciwieństwie do Chrobrego, na Rusi powstrzymywał swoich rycerzy przed gwałtami i rozbojami. Jednak po długim pobycie na wschodzie, próbował wprowadzić w Polsce wschodni „zamordyzm”. To u nas nie mogło przejść a poza tym Międzymorze, poza geopolitycznymi interesami, musi mieć swoją ideę i misję, którą zawsze było niesienie wolności na wschód a nie despotyzmu i zamordyzmu na zachód. Później sojuszu z Węgrami i Rusią próbował Bolesław Krzywousty, ale po jego śmierci rozdrobniła się nie tylko Europa Środkowa ale i sama Polska.

Kolejną próbę stworzenia czegoś na kształt Międzymorza podjął król Władysław Łokietek, który wszedł w sojusz z pogańską Litwą. Niby na dłuższą metę nic z tego nie wyszło ale uważam, że było to swoiste preludium do unii polsko-litewskiej. Trwała unia z poganami nie była możliwa. Mogło do niej dojść dopiero za Jagiełły, po chrystianizacji Litwy. Łokietek podjął jednak dobrą decyzję pod kątem przyszłości, chociaż sojusz z poganami w jego czasach trochę zaszkodził wizerunkowi chrześcijańskiej monarchii. Stworzył fundament, na którym potem została zbudowana Jagiellońska unia.

Klaudiusz Wesołek

 

Chwalę Narodowy Bank Polski, Prezydenta, rząd… i zapraszam do budowania V Rzeczpospolitej/ Felieton Jana A. Kowalskiego

Pierwsza Rzeczpospolita była państwem zbudowanym na chrześcijańskich wartościach. A upadła, ponieważ o nich zapomniała. Czas najwyższy te wartości przypomnieć, odwołać się do nich i wdrożyć w życie.

Chwalę NBP nie tylko za czekoladki, które po wielkiej gali trochę przypadkowo trafiły w moje ręce. Ale już za kubek trochę tak. Dlaczego? Bo na kubku uwieczniono twórców polskiej gospodarki, odrodzonej po roku 1918. Rybarskiego i Grabskiego – wybitnych działaczy gospodarczych i zarazem działaczy Narodowej Demokracji. Nie byli oni wybitnymi dowódcami wojskowymi, nawet nie napadali na pociągi J, a zostali tak pięknie uhonorowani przez obóz patriotycznej polskiej lewicy. I samego prezesa NBP, Adama Glapińskiego. Tylko przyklasnąć.

Ale czekoladki i kubek to byłoby trochę za mało, żeby zasłużyć na pochwałę ze strony człowieka krytycznego, a czasem złośliwego.

Chwalę NBP za politykę finansową ostatnich lat. Za to, że w odróżnieniu do rządów Patologii Obywatelskiej, nie wystawił nas wszystkich na żer międzynarodowych spekulantów.

Za to, że wzorem innych banków centralnych obniżył stopy procentowe, zapobiegając tym samym zorganizowanej kradzieży naszych pieniędzy. Chwalę nawet za to, że w czasie pandemii Covid-19 (rzeczywistej lub wyimaginowanej) dodrukował całą masę pustego pieniądza. Tak, jak zrobiły to banki innych państw. Chroniąc nas tym samym od spekulacyjnej huśtawki na polskim złotym.

Chwalę polski rząd za wszelkie działania, jakie w ostatnich latach podejmuje. I jeszcze podejmie. Zwłaszcza za skuteczną ochronę polskiej granicy. Jednoznaczne stanowisko polskiego prezydenta bardzo tę obronę ułatwiło. Chwalę zatem również prezydenta Andrzeja Dudę. Chwalę również tych wszystkich, którzy na to zasługują, a z braku miejsca nie mogę ich wymienić. Wpiszcie tu ……. swoje nazwisko.

Wszyscy przeze mnie wymienieni i wykropkowani zdecydowanie zasługują na wszelkie pochwały, nawet na czekoladki i kubeczek. I nie mam do nich najmniejszych pretensji. W ramach obecnego systemu zarządzania Polską zrobili wszystko, co mogli.

W ramach obecnego systemu, zaprojektowanego przez komunistów i przyjętego przez ich opozycyjnych agentów, nic więcej w Polsce nie było i nie będzie można zrobić. W dawnych komunistycznych czasach zostało to zdefiniowane jako samoobsługa systemu. Aktywność mnóstwa ludzi, chcących zmienić komunizm na socjalizm z ludzką twarzą lub podobny, poszła na marne. Komunizmu nie dało się zmienić. Należało go obalić. Do tego namawiała moja od dziecka Liberalno-Demokratyczna Partia „Niepodległość”. To głosił nasz śp. kolega Jerzy Targalski (Józef Darski).

Podobnie należy obalić postkomunizm, w którym od 30 lat tkwimy. Który deprawuje i niszczy ludzi chcących go zmieniać. I trwa w najlepsze, nic sobie nie robiąc z kolejnych prób reform. Szkoda ludzi, często prawdziwych patriotów, i ich energii.

Zatem powtórzmy raz jeszcze. Tego systemu nie da się zreformować. Nie da się go przeżyć, bo zasilają go kolejne roczniki, deprawowane od chwili wejścia weń. To przez ten system jesteśmy państwem słabym i niezdolnym do samodzielnego funkcjonowania.

Chcemy zaproponować Polakom inny system zorganizowania państwa i zarządzania nim. Nasze myślenie o państwie zakorzenione jest wprost w tradycji I Rzeczpospolitej. Orzeł Jagiellonów, z krzyżem na koronie, nie bez przyczyny zdobił winietę pisma „Niepodległość”. Pierwsza Rzeczpospolita była państwem zbudowanym na chrześcijańskich wartościach. A upadła, ponieważ o nich zapomniała. Czas najwyższy te wartości przypomnieć, odwołać się do nich i wdrożyć w życie indywidualne i społeczne.

Chcemy państwa zarządzanego oddolnie przez wolnych i odpowiedzialnych obywateli. Projekt tak zorganizowanego państwa przedstawiłem w projekcie nowej Konstytucji (V Rzeczpospolitej).

Biurokracja jako metoda zarządzania naszym wspólnym dobrem, przejęta bezrefleksyjnie od zaborców, nie sprawdza się w naszym narodzie miłującym wolność i spontaniczność. Jej skutkiem jest wyłącznie korupcja przeżerająca nasze państwo, partyjna patologia zawłaszczająca wspólne dobro i ogromne marnotrawstwo.

Jeżeli chcemy, żeby naród polski przetrwał dziejowe burze, a nasza Ojczyzna rosła w siłę, musimy wrócić do źródeł. Do źródeł wielkości I Rzeczpospolitej. To drobni i średni przedsiębiorcy gospodarujący we własnych folwarkach, polscy szlachcice, zbudowali jej wielkość. Czas wrócić do takiego myślenia i takiej koncepcji politycznej. Do chrześcijańskiej idei wolnej woli i wolności działania na niej opartej.

Nie jesteśmy zarazem wyspą. Bez współdziałania ideowego, kulturowego i gospodarczego z narodami i państwami Międzymorza (ABC), położonymi pomiędzy Niemcami i Rosją, nie obronimy naszego nawet najlepiej zarządzanego państwa.

Zapraszam do współpracy wszystkich, którzy myślą podobnie. I zamiast narzekać, chcą zmieniać na lepsze siebie i naszą Ojczyznę.

Na koniec, dziękuję Krzysztofowi Skowrońskiemu za zaproszenie mnie do współpracy. Mija właśnie 5 lat mojej obecności w „Kurierze Wnet” i na portalu wnet.fm. Swój czas chcę teraz poświęcić wyłącznie na tworzenie portalu poświęconego budowie V Rzeczpospolitej. Na nic więcej nie będę miał czasu.

Mediom Wnet życzę dalszego rozwoju. Do zobaczenia w wolnej od biurokracji, niepodległej V Rzeczpospolitej!

Jan Azja Kowalski

PS I oczywiście dziękuję Magdzie Słoniowskiej. Bez jej adiustacji moje felietony byłyby dużo słabsze 😊

Kryzys na granicy z Białorusią. Dr Jakub Olchowski: od samego początku ta sytuacja powinna być inaczej rozegrana

Białoruś

Dr Jakub Olchowski wyjaśnia, że Instytut Europy Środkowej stanowi instytucję analityczną podległą polskim władzom.

Nie jest natomiast,  chociaż takie opinie się pojawiają, instytucją powołaną w celu promowania Międzymorza.

Doktor zwraca uwagę na dwie kwestie, które są niezmiernie ważne jego zdaniem ws. sytuacji na granicy Polski i Białorusi.

Mamy do czynienia z akcją ze strony władz Białorusi, aczkolwiek właściwie możemy być pewni, że o tym doskonale wiedzą na Kremlu.

Pierwsza to ludzie, którzy znajdują się w centrum wszystkich działań zapobiegawczych. To oni zdaniem Jakuba Olchowskiego cierpią na tym najbardziej.

Chyba my to trochę źle rozegraliśmy, od samego początku ta sytuacja powinna być inaczej rozegrana.

Jednak kwestią, którą najbardziej podkreśla doktor to korzyści, jakie z całej tej sytuacji czerpie Moskwa.

Im zależy na tym, aby Europa była jak najbardziej podzielona.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Wariactwo rewolucji kulturowej skończy się jak wszystkie poprzednie / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 82/2021

Współcześni siewcy nienawiści idą drogą Hitlera i Stalina. W 1980 roku chodziliśmy dumnie, na złość komunistom, ze znaczkami „element antysocjalistyczny”. Może teraz czas na znaczek „patriota”?

Jadwiga Chmielowska

Kwiecień plecień wciąż przeplata trochę zimy, trochę lata. Przyroda budzi się ze snu. Czy my przebudzimy się po pandemii? Nie po tej covidowej, atakującej ciało, ale tej gorszej, niszczącej nasze mózgi i serca. Odkąd kłamstwo jako postprawda i zło w postaci relatywizmu zaczęły zagłuszać prawdę i dobro – my, ludzie, zaczynamy, błądząc po manowcach, gubić swoje człowieczeństwo.

Prof. Andrzej Nowak przypomina o odwiecznym dylemacie w historii myśli politycznej. Już Platon rozważał: „na czym ma polegać sprawiedliwość w polityce. (…)

Machiavelli zaś zostawia następnym pokoleniom następującą »receptę«: trzeba przemocą realizować swoje interesy, ale jednocześnie tak oprawiać w piękne słowa tę ich bezwzględną siłę i brutalność, żeby powstawało wrażenie działania w imię dobra wspólnego.

Połączenie siły i udawania, siły i manipulowania, siły i propagandy – to jest istota polityki według Machiavellego, który porzuca całkowicie odniesienia moralne dla świata polityki”.

Przyszło nam żyć w świecie makiawelizmu: wszystko dozwolone, zmiany pojęć i języka mają pozwolić na sterowanie społeczeństwami.

Już Francuzi po rewolucji w XVIII wieku zmienili nazwy miesięcy, a Hitler w wieku XX nakazał tropić nazwy żydowskie w języku niemieckim i eliminować je. I tak na przykład nie wolno było używać nazwy jednostki częstotliwości Herz – bo pochodziła od nazwiska Żyda. Zrobił się taki bałagan, że po kilku latach wrócono do normalności.

Teraz rewolucjoniści kulturowi znów chcą wykasować wiele pojęć i zastąpić je nowymi. Skończy się to wariactwo tak samo, jak poprzednie. Współcześni siewcy nienawiści idą drogą Hitlera i Stalina. Etykiety „Żyda”, „wroga ludu”, „kontrrewolucjonisty” zostały zastąpione przez „klerykała”, „antysemitę” i „faszystę”. Obecnie „antysemitą” może być nawet Żyd, a twórcom „nowego ładu” to nie przeszkadza. W 1980 roku chodziliśmy dumnie, na złość komunistom, ze znaczkami „element antysocjalistyczny”. Może teraz czas na znaczek „patriota”?

Dzieci autora książki o żołnierzu wyklętym, zatytułowanej Chrystus za nas, my za Chrystusa, są piętnowane w przedszkolu jako „dzieci faszysty”. Siewcom nienawiści wydaje się, że wszystko mogą. Nieprzypadkowy jest atak środowisk oszalałych z nienawiści na IPN, SDP i Daniela Obajtka za polonizację mediów. Borys Budka otwarcie zapowiedział likwidację na uniwersytetach kierunków historii i teologii. „Nowy człowiek”, w pełni zniewolony, nie ma czerpać wiedzy z doświadczenia, tradycji i wiary przodków.

Profesor Andrzej Nowak przestrzega: „III RP jest przecież silniejsza niż okrojona Polska po drugim rozbiorze, także militarnie, i choć nie jesteśmy potęgą, to deklarując samodzielność, niezależność, budzimy niepokój i złość w imperialnych stolicach”.

„Pobudzona została furia – dziś postępowych – kolonizatorów, którzy chętnie nazywają siebie emancypatorami. Zatem próbuje się nas spacyfikować, stosując kamuflaż ideologiczny znany już w starożytności i zalecany przez Machiavellego”. Ratunek prof. Nowak widzi w idei Międzymorza.

Ksiądz Franciszek Blachnicki, którego setną rocznicę urodzin obchodzimy, wskazał Kościołowi nową drogę do serc młodzieży. Może hierarchowie skorzystaliby z tej sprawdzonej metody?

„Bóg jest miłością, a miłość poznaje się, oddając za siebie nawzajem życie, tak jak Jezus oddał swoje życie za nas” (z homilii księdza Madan Sual Singha z archidiecezji Cuttack-Bhubaneswar w Indiach). Jezus nauczał:

„Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść ma człowiek, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?”.

Nie lękajmy się, zło przeminie jak covid. Chrystusowego Kościoła bramy piekielne nie przemogą. Jezus pokonał śmierć. Zmartwychwstał.

Artykuł Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 82/2021.

 


  • Kwietniowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 82/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Inicjatywa Trójmorza wchodzi w życie za pośrednictwem Funduszu Trójmorza – wykorzystamy wreszcie potencjał regionu

W koncepcji „17+1” to nie my – kraje regionu – mamy decydować o rozwoju i być jego głównymi beneficjentami, ale Chiny. Paradoksalnie to najlepszy lepszy dowód na słuszność koncepcji Trójmorza.

Jadwiga Chmielowska, Mariusz Patey, Paweł Nierada

Na początek może mógłby Pan opowiedzieć, jak powstał Fundusz Trójmorza, jakie były początki tej inicjatywy?

Historia Funduszu jest bardzo prosta. W 2017 r. w Warszawie odbywał się drugi szczyt Trójmorza – inicjatywy prezydentów Polski i Chorwacji. Obserwowaliśmy wtedy z okna naszej siedziby opustoszałą z powodów bezpieczeństwa Warszawę i zastanawialiśmy się, w jaki sposób BGK – polski bank rozwoju – mógłby włączyć się w tę inicjatywę. Ma ona wiele wymiarów, ale jej celem nadrzędnym jest rozwój naszego regionu.

Stwierdziliśmy, bazując na naszych wcześniejszych doświadczeniach międzynarodowych relacji finansowych i ekonomicznych, że bardzo dobrym narzędziem do wpisania się w Inicjatywę Trójmorza będzie właśnie utworzenie takiego funduszu. Zdecydowaliśmy, że Fundusz będzie wspierać przedsięwzięcia infrastrukturalne w trzech obszarach – infrastruktury transportowej, cyfrowej i energetycznej.

Postanowiliśmy, że zaprosimy do niego banki i instytucje rozwoju z całego regionu, uznając, że nasi odpowiednicy w pozostałych krajach najlepiej znają lokalne potrzeby. Z drugiej strony uznaliśmy, że Fundusz powinien stanowić bramę do krajów regionu.

Zasadniczą część Funduszu ma stanowić wkład od prywatnych inwestorów instytucjonalnych, którzy są zainteresowani wzrostem aktywności w regionie Trójmorza. Fundusz jest otwarty na inwestorów spoza Europy. Prowadzone są rozmowy z przedstawicielami instytucji ze Stanów Zjednoczonych, krajów azjatyckich, takich jak Japonia i Korea, czy też Australii. Cechą naszego regionu jest to, że składa się z relatywnie dużej liczby państw, ale wiele z nich jest małych. Dlatego właśnie chcieliśmy stworzyć instrument, który otworzy ten region na dodatkowe fundusze, dużych inwestorów do tej pory tutaj nieobecnych. (…)

Czym różni się Inicjatywa Trójmorza od historycznego projektu Międzymorza?

Trójmorze i Międzymorze są to całkowicie różne rzeczy, których nie należy łączyć. Międzymorze to historyczna koncepcja sojuszu na rzecz bezpieczeństwa wywodząca się wprost z I RP, która cieszyła się popularnością również w II RP. Natomiast Inicjatywa Trójmorza skupia się na wymiarze gospodarczym i powstała w 2015 r. Ma ona wykorzystywać potencjał „nowych” krajów UE, które wcześniej były zamknięte w bloku sowieckim.

Ponad 50 lat komunizmu sprawiło, że kraje te mają ogromne zapóźnienia infrastrukturalne. Bank Gospodarstwa Krajowego zlecił jednej z firm konsultingowych przeprowadzenie analizy dotyczącej potrzeb inwestycyjnych w infrastrukturę transportową, cyfrową i energetyczną. Policzono, ile pieniędzy potrzeba, by zrównać się z poziomem rozwoju krajów zachodnich UE. Te szacunki pokazały, że zapotrzebowanie wynosi nieomal 600 miliardów euro.

Te braki mają zasadnicze przełożenie na ograniczenia w naszym rozwoju. Wszyscy wiemy, jak szybko można przyjechać z Warszawy do Brukseli, natomiast podróż z Tallina do Krakowa trwa znacznie dłużej, mimo podobnej odległości. Jednocześnie nie ma żadnego obiektywnego powodu, dla którego nie powinniśmy inwestować w infrastrukturę na linii północ-południe równie intensywnie, co na linii wschód-zachód. Usunięcie wąskich gardeł, częstych na granicach między naszymi krajami, zdecydowanie poprawi szlaki komunikacyjne i handlowe. Wpłynie to znacząco na wzrost wymiany handlowej między naszymi krajami, ale także między UE a resztą świata, jak chociażby z Dalekim Wschodem.

No właśnie, jak Chiny zapatrują się na Inicjatywę Trójmorza? Wydaje się znacząca w kontekście chociażby „nowego jedwabnego szlaku”.

Chiny mają szereg własnych inicjatyw, chociażby „17+1”, które w swojej istocie gospodarczej mają bardzo podobny wymiar, jak Inicjatywa Trójmorza. Jest jednak zasadnicza różnica między nimi, bowiem w koncepcji „17+1” to nie my – kraje regionu – mamy decydować o rozwoju i być jego głównymi beneficjentami, ale Chiny. Paradoksalnie jednak wydaje mi się, że ciężko o lepszy dowód na słuszność koncepcji Trójmorza. (…)

Pierwszymi inwestorami Funduszu zostały banki: polski BGK oraz rumuński EximBank, a w radzie nadzorczej mamy już również przedstawicieli z Czech, Łotwy i Estonii.

We wrześniu 2020 r. Estonia i Łotwa przystąpiły do Funduszu również jako akcjonariusze, a podczas Szczytu Trójmorza w Tallinie kilka kolejnych krajów zapowiedziało dołączenie z konkretnymi kwotami.

Jakimi środkami będzie dysponować Fundusz w swojej dojrzałej fazie rozwoju?

Naszym celem jest, by fundusz dysponował między trzema a pięcioma miliardami euro. Brzmi to jak duża liczba, ale nie jest to wiele w kontekście prawie 600 miliardów, które byłyby niezbędne, by jedynie wyrównać poziom rozwoju między „starą” a „młodą” Unią. Podczas Szczytu Trójmorza w Tallinie ogłosiliśmy, że BGK zwiększa swoje zaangażowanie w Fundusz o 250 mln euro, by można było zrealizować większą liczbę projektów niosących długofalowe korzyści dla całego regionu. Fundusze inwestycyjne mogą zwielokrotniać swoją „siłę rażenia”, więc zebrane środki pozwolą na zainwestowanie w projekty nawet do 100 mld euro. (…)

Kreowanie wspólnych projektów, wspólnych przedsięwzięć i nawiązanie bliższej współpracy zaczyna już procentować.

Jeśli uda nam się stworzyć ekosystem ekonomiczny, który pozwoli nam wzrastać razem, wykorzystamy wreszcie potencjał, który ma nasz region. Mówimy tu o 120 milionach obywateli, ponad 30% unijnej powierzchni i prawie 20% unijnego PKB.

Rozmowę o Inicjatywie i Funduszu Trójmorza z Pawłem Nieradą – wiceprezesem BGK i członkiem rady nadzorczej Funduszu Trójmorza przeprowadzili Jadwiga Chmielowska i Mariusz Patey przy współpracy Filipa Januszewskiego.

Cały artykuł Jadwigi Chmielowskiej, Mariusza Pateya i Pawła Nierady pt. „Koncepcja Trójmorza staje się faktem” znajduje się na s. 17 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Jadwigi Chmielowskiej, Mariusza Pateya i Pawła Nierady pt. „Koncepcja Trójmorza staje się faktem” na s. 17 listopadowego „Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego