Powojenna Emigracja a Międzymorze – doktryna ULB Mieroszewskiego i Giedroycia

Seria felietonów Klaudiusza Wesołka, dotycząca historii idei Międzymorza na portalu wnet.fm w każdy wtorek

W swojej paryskiej „Kulturze”, Jerzy Giedroyć wylansował doktrynę współpracy z ULB (Ukrainą, Litwą i Białorusią) Juliusza Mieroszewskiego. Przyjął to za doktrynę swoją i całego środowiska, związanego z „Kulturą”. Dzisiaj często nazywa się ją „doktryną Giedroycia” lub „doktryną Giedroycia-Mieroszewskiego”. Była to koncepcja, nawiązująca do idei Międzymorza ale pojawiły się w niej nowości – odejście od pomysłów federacyjnych, uznanie granic jałtańskich (odrzucenie roszczeń terytorialnych) i historyczna niepamięć, dotycząca trudnej historii. Dwa pierwsze elementy tej doktryny uważam za słuszne. Trzeci uważam za błąd.

Czytaj także:

Międzymorze między wojnami – Prometeizm i III Europa

Już Piłsudski uznał, że Ukraina powinna być niepodległym państwem, związanym sojuszem z Polską. Ciągłe trzymał się jednak koncepcji federacji z Białorusią i Litwą. Mieroszewski uważał, że Ukraina, Litwa i Białoruś powinny stać się niepodległymi państwami i powinniśmy to popierać. Sojusz z nimi miał się opierać na uświadomieniu sobie wspólnych interesów i zagrożenia ze strony Rosji. Było to słuszne, gdyż pomysły federacyjne były tam odbierane jako przejaw polskiego imperializmu. Mimo wspólnego dziedzictwa Rzeczypospolitej, narody te poszły jednak własną drogą a świadomość narodowa ludu, zaczęła się tam kształtować dopiero po rozbiorach. Pozostały oczywiście wspólne interesy i położenie geopolityczne, skłaniające do współpracy ale już w innej formie.

Powojenne granice były narzucone przez Stalina, więc propozycja uznania ich nienaruszalności wywoływała kontrowersje wśród emigracji jak i w Polsce. Była to jednak jedyna możliwość uniknięcia niekończących się sporów i odejścia od wiecznych walk o miedzę. Stalin ustalił granice według własnego klucza i w rękach jego i następców był klucz do konfliktowania sąsiednich narodów co do granic. Paradoksalnie, uznanie granic jałtańskich, wytrącało mu ten klucz z ręki. Tu Mieroszewski teź miał rację. Dobrze, że poza marginalnymi środowiskami, polscy politycy zaakceptowali zasadę nienaruszalności granic.

Czytaj także:

Klaudiusz Wesołek: od umowy warszawskiej do ryskiej zdrady

Natomiast błędem Giedroycia było spuszczenie „kurtyny milczenia” nad tragiczną historią. To trzeba było już dawno przepracować, zwłaszcza jeśli chodzi o zbrodnię ludobójstwa na Wołyniu i w Galicji. Bez tego będziemy skazani na powtórki z historii. Nie ma dla mnie znaczenia, że pewne zbrodnicze opcje, stawiane przez sąsiadów na piedestał, eksponują dziś głównie swoją antyrosyjskość. One prędzej czy później wrócą do antypolskiego nastawienia i będą rozgrywane przez naszych wspólnych wrogów do niszczenia dobrych relacji. Jeśli my tego wspólnie nie przepracujemy, to wykorzysta to Rosja, zawsze wyciągając te tematy jak asa z rękawa w trudnych sytuacjach.

Klaudiusz Wesołek

Komentarze