Wojciech Jakubik: Działania Gazpromu wobec Kijowa to element hybrydowej wojny energetycznej

Gazprom stosuje wobec Ukrainy „mongolskie” zasady biznesowe, to odbije się na wiarygodności rosyjskiego koncernu na zachodzie Europy – mówił w Poranki Wnet redaktor naczelny portalu BiznesAlert.

Od 2 marca trwa kryzys energetyczny na Ukaranie to tym jak Naftohaz, ukraińska państwowa firma wygrała przed sądem arbitrażowym w Sztokholmie spor z rosyjskim Gazpromem o tranzyt gazu. Naftohazowi przyznane zostało odszkodowanie w wysokości 4,63 miliarda dol. za to, że Gazprom nie dostarczył uzgodnionej ilości gazu do tranzytu. Napisano w oświadczeniu przesłanym przez rzeczniczkę ukraińskiej firmy.

Po ogłoszeniu wyroku doszło do ograniczenia dostaw błękitnego paliwa ze strony Rosji. Zamiast przewidzianego kontraktem ciśnienia gazu na poziomie 60-65 atmosfer, około południa notowano 50 atmosfer. Ukrtransgaz w trybie pilnym poinformował Komisję Europejską o nieodpowiedzialnym zachowaniu Gazpromu w ostatnich dniach. Zdaniem ukraińskiej spółki zachowanie Rosjan wprowadziło poważne ryzyko dla zapewnienia stabilnego i bezpiecznego przesyłu gazu do odbiorców krajowych i europejskich.

Kulisy kryzysu energetycznego komentował w Poranku Wnet Wojciech Jakubik, redaktor naczelny portalu BiznesAlert: Polska tłoczy gaz na Ukrainę już prawie od dwóch lat. Od 1 marca, mimo wyroku sądu, Gazprom nie chce tłoczyć gazu nad Dniepr, dlatego zwiększyły się dostawy z krajów UE, w tym z Polski. Skorzystało na tym PGNiG, sprzedając ok 600 mln m3 gazu, które zostaną dostarczone w marcu. Całe zamówienie zostanie realizowane w ramach aktualnie obowiązującego kontraktu.

Gość Poranka Wnet wskazał, że działania rosyjskiego koncernu wobec Naftohazu, może mieć realne konsekwencje dla polskich spółek: Fakt, że Gazprom nie chce się podporządkować legalnemu wyrokowi sądu, bardzo źle świadczy o tym dostawcy. Warto pamiętać, że polskie PGNiG, również ma spór arbitrażowy w sądzie z Gazpromem. Pozostaje pytanie, jeżeli wyrok będzie dla Rosjan nieprzychylny, to czy rosyjski koncern również nie uzna wyroku? To wszystko składa się na negatywny sygnał o działaniach Gazpromu, dla całej Europy Zachodniej.

Według Kommiersanta, zachowanie Rosjan, ma być elementem negocjowania warunków kompromisu z Ukrainą. Wojciech Jakubik wskazywał, że dla cywilizacji zachodniej, jest to zachowanie trudne do zrozumienia. Chociaż działania Gazpromu mogą mieć również podłoże polityczne. Kreml podkopując wiarygodności Ukrainy, będzie wskazywał na budowę gazociągu Nord Stream IIm jako bezpiecznej drogi dostaw.

Redaktor naczelny portalu BiznesAlert podkreślił, że cała awantura z Kijowem, może odbić się na wizerunku Gazpromu jako przewidywalnego partnera dostarczającego tanie i ekologiczne paliwo, został w Zachodniej Europie podważonych. „Mongolska” szkoła prowadzenia działalności może doprowadzić do osłabienia pozycji biznesowej rosyjskiego koncernu.

To może być hybrydowa wojna gazowa, czyli Gazprom kluczy, cały czas stara się utrzymać swoje działania w ramach prawnych, a jednoczenie cały czas obniżać bezpieczeństwo energetyczne Ukrainy, z użyciem Gazpromu, co może się odbyć na kondycji tej spółki – mówił gość Poranka Wnet.

Zdaniem Wojciecha Jakubika cała wojna energetyczna między Moskwą a Kijowem, to szansa dla naszych firm: Polska może sprzedać gaz Ukrainie z obopólną korzyścią. Możemy również wejść kapitałowo na ukraiński rynek, co rozważa m.in. PGNiG. To możemy być nasze „Soft Power”, realizowane poprzez inwestycje przedsiębiorstw, czy finansowanie stypendiów.

ŁAJ

Węgry podpisały porozumienie z Gazpromem. Gazociąg przez Morze Czarne – Turecki Potok – powstanie już w 2019 roku

Minister spraw zagranicznych i handlu Węgier Peter Szijjarto podpisał w Moskwie z szefem Gazpromu Aleksiejem Millerem porozumienie dotyczące nowego szlaku dostaw gazu na Węgry.

Minister spraw zagranicznych i handlu Węgier Peter Szijjarto podpisał w środę z szefem Gazpromu Aleksiejem Millerem porozumienie dotyczące nowego szlaku dostaw gazu na Węgry – poinformował z Moskwy agencję MTI Szijjarto.

Według Szijjarto nowy szlak dostaw gazu na Węgry mógłby powstać pod koniec 2019 r.[related id=”27863″]Minister powiedział, że najbardziej realistycznym scenariuszem podłączenia się Węgier do południowego szlaku dostaw gazu jest współpraca z Gazpromem, który rozpoczął budowę Tureckiego Potoku, gdyż Rumunia w dalszym ciągu nie umożliwiła dwustronnego transportu gazu, a w Chorwacji nadal nie powstał terminal gazu skroplonego.

– Dlatego w interesie bezpieczeństwa narodowego Węgier leży to, byśmy mogli się podłączyć, by powstało połączenie z południowym szlakiem transportu gazu, byśmy mogli kupować gaz także z południa – powiedział Szijjarto.

Turecki Potok to projekt biegnącego po dnie Morza Czarnego gazociągu z Rosji do Turcji. Zakłada on budowę dwóch nitek, z których pierwszą popłynąłby do Turcji gaz na jej własne potrzeby, a druga mogłaby być przeznaczona do sprowadzania surowca przeznaczonego dla krajów na południu Europy. Budowę Tureckiego Potoku Gazprom rozpoczął 7 maja br.

Szijjarto podkreślił, że Bułgaria i Serbia już wcześniej podpisały porozumienia, na mocy których do końca tego roku należy wyjaśnić kwestie finansowania prac na ich terytoriach i do końca 2018 roku mają zostać uzyskane wszystkie niezbędne pozwolenia. Dzięki temu pod koniec 2019 roku mógłby zostać uruchomiony gazociąg od strony Serbii, którym mogłoby trafiać na Węgry 8 mld metrów sześciennych gazu.

W czerwcu Szijjarto powiedział, że w celu stworzenia połączenia z południowoeuropejskim korytarzem gazowym Węgry prowadzą m.in. intensywne rozmowy z Serbią i Rosją o modernizacji narodowych sieci gazociągowych i ich połączeniu. Jak dodał, oznaczałoby to budowę gazociągu wzdłuż trasy planowanego wcześniej rurociągu South Stream, ale o mniejszej przepustowości. Wcześniej minister mówił, że gazociąg miałby zostać zbudowany w krótkim terminie i powstać wzdłuż trasy South Stream, jednak biegłby z Rosji nie bezpośrednio do Bułgarii, tylko najpierw do Turcji.

PAP/MoRo

Ilja Zasławski dla BiznesAlert: Sankcje wobec Rosji powinny blokować finansowanie projektów Gazpromu, w tym Nord Stream2

Rosja za pomocą Nord Stream2 chce wpływać na Niemców i nastawiać ich przeciwko UE – to zdaniem Ilji Zasławskiego, rosyjskiego dysydenta i analityka Atlantic Council, cele powstania gazociągu.

Zasławski w rozmowie opublikowanej przez BiznesAlert twierdzi, że Nord Stream2 to dobra inwestycja, „jeśli wziąć pod uwagę korupcyjne korzyści od Gazpromu kosztem rosyjskiego budżetu i podatników”. Jego zdaniem Gazprom płaci istotne sumy za pożyczki i bierze na siebie całe ryzyko projektu.

– Politycznym celem Kremla jest wpływ na niemieckie firmy energetyczne i poprzez nie nastawianie Niemiec przeciwko Unii Europejskiej – mówił Zasławski w rozmowie z BiznesAlert. Jego zdaniem Nord Stream2 ma „pomóc ludziom Putina w Rosji, ominąć Ukrainę, wciągnąć do współpracy firmy niemieckie”.

Projekt ten, zdaniem analityka, to”zamrożone aktywo”, które nie daje korzyści budżetowi Rosji w długim terminie, tylko nową, nadprogramową magistralę, a źródło i cel dostaw gazu pozostaje taki sam. Uważa on, że w interesie rosyjskiego budżetu jest działanie w zgodzie z regulacjami unijnymi i zwiększanie udziałów rynkowych za pomocą środków komercyjnych i przejrzystych, a „nie poprzez szantaż i korupcję”.

Rosyjski dysydent uważa, że sankcje wobec Rosji są powierzchowne i tak naprawdę powinno dotyczyć nie „pięciu, ale stu lub dwustu oligarchów związanych z prezydentem Rosji” i „blokować finansowanie projektów Gazpromu”.

Biznes Alert/MoRo

Ekolodzy: Nord Stream 2 jest sprzeczny z europejską polityką środowiskową i długofalowymi celami polityki klimatycznej

Rurociąg Nord Stream 2 w ogóle nie powinien powstać – taką opinię złożyły w ramach prowadzonych w Finlandii konsultacji społecznych organizacje społeczne Greenpeace i ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.

Organizacje społeczne Greenpeace i ClientEarth Prawnicy dla Ziemi złożyły uwagi w ramach konsultacji społecznych oceny oddziaływania na środowisko inwestycji Nord Stream 2. Konsultacje, które zakończyły się w poniedziałek, były prowadzone w Finlandii.

Jak wskazały w swoich uwagach Greenpeace i ClientEarth Prawnicy dla Ziemi, „inwestycja Nord Stream 2 narusza unijne przepisy dotyczące ochrony siedlisk oraz może mieć negatywny wpływ na stan powietrza i klimat”. Organizacje podważają też sens gospodarczy inwestycji.

[related id=”13624″]

– Nord Stream 2 to niepotrzebna i szkodliwa inwestycja koncernów, które za wszelką cenę chcą uzależnić Europę od paliw kopalnych – powiedział we wtorek dyrektor Greenpeace Polska Robert Cyglicki. Dodał, że pod dyktando tych koncernów „zmieniano prawo” i „przymykano oko” na rzetelną ocenę wpływu takich inwestycji na środowisko. – Dlatego domagamy się pełnej oceny kosztów społeczno-środowiskowych gazociągu Nord Stream 2.

Szef Greenpeace Polska podkreślił, że zdolności przesyłowe Nord Stream 2 ocenia się na 55 mld metrów sześciennych gazu rocznie. – Oznacza to emisję CO2 na poziomie 106 mln ton rocznie. To tyle, ile rocznie emituje cała gospodarka Czech – powiedział.

Planowany rurociąg Nord Stream 2 ma przechodzić w pobliżu obszarów NATURA 2000 w ośmiu państwach Unii Europejskiej, w tym od 6 do 22 km od mających ten status dwóch obszarów polskich: Zatoki Pomorskiej i Ostoi na Zatoce Pomorskiej.

[related id=”18392″ side=”left”]

– Zgodnie z dyrektywą siedliskową UE, każda nowa inwestycja w sąsiedztwie obszaru NATURA 2000, która może istotnie wpływać na ten obszar, musi podlegać odpowiedniej ocenie – wyjaśnił obecny na spotkaniu z dziennikarzami dr Marcin Stoczkiewicz z ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.

Raport oceny oddziaływania na środowisko dla projektu Nord Stream 2 nie zawiera wystarczających informacji, które pozwoliłyby na rzetelną ocenę wpływu tej inwestycji na faunę i florę Morza Bałtyckiego – podkreślił. Stoczkiewicz zaapelował do władz fińskich o odmowę wydania pozwolenia środowiskowego. Podobnie powinny zrobić inne państwa członkowskie Unii Europejskiej – zaznaczył.

Jak powiedział PAP Stoczkiewicz, ten projekt jest niepotrzebny Europie, ponieważ obecnie istniejące możliwości przesyłowe zarówno rurociągów, jak i terminali gazowych nie są wykorzystane w 100 procentach. Według niego, jest to przykład „kreowania popytu” przez Gazprom. Dodał, że jest przekonany, że na projekcie Nord Stream 2 możemy więcej stracić niż zyskać.

– Niektóre z terminali gazowych czy rurociągów są wykorzystane w 1/3, niektóre – w 3/4. To nie jest tak, że mamy bardzo duży deficyt gazu w Europie. Jest wręcz przeciwnie. Rynek energetyczny jest rynkiem połączonym. Im więcej gazu w UE, tym mniejsza przestrzeń dla odnawialnych źródeł energii i dla odpowiedzi strony popytowej, czyli magazynów energii.

Z tego punktu widzenia to paliwo, które kiedyś było traktowane jako paliwo przejściowe, teraz musi być zacząć traktowane inaczej, ponieważ zaczyna stanowić barierę w transformacji energetycznej w kierunku niskoemisyjnym, z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii – ocenił Stoczkiewicz.

Poinformował też, że 13 czerwca w Szczecinie odbędzie się „wysłuchanie publiczne”, którego podstawą będzie raport o transgranicznej ocenie oddziaływania na środowisko projektu Nord Stream 2.

– Polska jest tutaj stroną narażoną. W spotkaniu tym może wziąć udział każdy. Zarówno osoby fizyczne, jak i prawne, organizacje ekologiczne, ale także wszystkie zainteresowane strony, w tym przedsiębiorstwa. Organ powinien spisać wyniki tych konsultacji, przekazać je (…) do polskiego ministra ds. środowiska. Powinna zostać uruchomiona procedura transgraniczej oceny oddziaływania na środowisko. Tzn. strona polska te uwagi, które uzna za szczególnie istotne, powinna przekazać organom w innych krajach członkowskich, które też biorą udział w ocenie transgranicznej – wyjaśnił.

Z kolei Robert Cyglicki podkreślił, że każda nowa infrastruktura gazowa w Europie jest szkodliwa. – Dotyczy to nie tylko Nord Stream 2, ale też Baltic Pipe czy South Stream. (…) One nie służą nam, nie służą Europie, one wyłącznie zwiększają uzależnienie Europy od paliw kopalnych i blokują rozwój technologii alternatywnych, przy tym szkodzą środowisku – powiedział.

Cyglicki przypomniał, że kilka dni temu Greenpeace ujawnił dokumenty, które pokazują, w jaki sposób w Rosji zaczyna się „żonglować prawem, żeby zadekretować” przebieg nitki Nord Stream 2 przez rezerwat kurgalski. – Gazprom wykonał ocenę wpływu swojej inwestycji na środowisko i przedstawia w niej, że nie ma ona żadnego wpływu na środowisko, a wręcz poprawia jego stan.

Przeważnie tak jest, że inwestorzy, którzy chcą zarobić (na tego typu inwestycjach – PAP) pieniądze, malują trawę na zielono. Naszą rolą jest przyglądać się temu, co robią duże koncerny paliwowe oraz jak i gdzie próbują manipulować faktami, by uzasadnić realizację inwestycji. I tak jest w przypadku NordStream 2.

Dyrektor Greenpeace Polska dodał, że w tym uczestniczą również europejskie koncerny, m.in. austriacki OMV. – Dlatego też w Austrii rozpoczęliśmy kampanię, która ma na celu przekonanie tego koncernu, by odstąpił od współfinansowania tej inwestycji. Jest ona bardzo kosztowna. Szacuje się, że ok. 9,5 mld euro trzeba zainwestować, żeby przejść etapu do realizacji. Wycofanie się jednego z inwestorów spowodowałoby, że ta inwestycja rzeczywiście stanęłaby pod znakiem zapytania – ocenił.

Nord Stream 2 to projekt dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku. W tym samym roku Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Polska, kraje bałtyckie i Ukraina sprzeciwiają się projektowi.

PAP/JN

PGNiG żąda nałożenia przez Unię Europejską kar finansowych na Gazprom. Ogłoszono oficjalne stanowisko spółki ws. szkód

Komisja Europejska powinna też stworzyć konkurencyjne warunki na rynku gazu – poinformowali przedstawiciele PGNiG, winiąc Gazprom za straty, jakie poniosły i spółki, i prywatni odbiorcy w regionie.

Przedstawiciele spółki chcą, by Komisja Europejska wymogła na Gazpromie zobowiązania m.in. zbycia udziałów w tych elementach infrastruktury, które dają mu kontrolę nad dostawami gazu do Europy Środkowej – np. w gazociągach Opal i Jamał. Spółka uważa, że Gazprom przez wiele lat naruszał zasady antymonopolowe, przez co doprowadził do znacznych szkód na rynkach Europy Środkowej. Straciły zarówno działające na tym terenie spółki, jak i ich odbiorcy – w tym gospodarstwa domowe.

Podczas czwartkowej konferencji prasowej PGNiG zaprezentowało swoje stanowisko w ramach tzw. badania rynku prowadzonego przez Komisję Europejską w związku z postępowaniem antymonopolowym wobec Gazpromu.

[related id=” 18392″]

Jak mówił w czwartek prezes PGNiG Piotr Woźniak, naruszenia antymonopolowe, jakich dopuścił się Gazprom, mają charakter „długotrwały i poważny”. Woźniak podkreślił, że rosyjska spółka nie zaniechała naruszania prawa i do dziś nie stosuje się do jego przepisów.

W ponad 100-stronicowym dokumencie skierowanym do KE, który – jak mówił szef PGNiG – w ciągu „najbliższych godzin” zostanie jej przekazany, a jednocześnie upubliczniony, polska spółka – oprócz kary dla Gazpromu – będzie się domagała, by Komisja zobowiązała rosyjskiego monopolistę do respektowania dodatkowych zobowiązań w postaci środków zapobiegawczych.

Prezes PGNiG zwrócił uwagę, że wysokość ewentualnej kary zależy jedynie od decyzji Komisji Europejskiej, a PGNiG nie proponuje jej żadnej sumy. „Nic do tego nie mamy […], ale odnosimy się do obowiązującego prawa” – powiedział Woźniak. W grę wchodzi kwota w wysokości do 10 procent globalnego obrotu koncernu.

– Rozwiązanie to umożliwi zrekompensowanie strat spowodowanych przez praktyki Gazpromu – powiedział szef PGNiG. Podkreślił zarazem, że ewentualna kara wpłynęłaby do unijnego budżetu.

[related id=”18851″ side=”left”]

PGNiG chce też, by KE zobowiązała Gazprom do przeglądu cen w kontraktach gazowych, tak aby były one oparte na unijnych realiach rynkowych. Polska spółka proponuje również rewizję klauzuli „bierz lub płać”. Chodzi o to, by maksymalny poziom obowiązkowego odbioru gazu nie przekraczał 75 procent.

PGNiG chciałby, żeby KE zobowiązała rosyjską spółkę do zbycia udziałów w przedsiębiorstwach będących właścicielami infrastruktury przesyłowej i magazynowej w UE, w szczególności operatorów gazociągów Opal i Jamał i magazynów gazu Katharina (na terenie Niemiec – PAP), do usprawnienia przepływów transgranicznych, udrożnienia i „bezwzględnego przestrzegania certyfikowania” na wszystkich elementach infrastruktury będącej własnością EuRoPol Gazu.

PGNiG postuluje też, by Gazprom, ze względu na swój potencjał rynkowy, był dopuszczany do aukcji na przepustowości unijnych gazociągów na maksymalnie pięć lat naprzód.

Woźniak przypomniał, że kiedy na początku marca br. została ogłoszona aukcja na „węzłowych” europejskich gazociągach, został w niej uwzględniony nieistniejący jeszcze gazociąg Eugal – lądowa odnoga gazociągu Nord Stream 2. Zdaniem prezesa PGNiG w ciągu jednej doby cała przepustowość w naszej części Europy została zarezerwowana przez Rosjan – nawet do 2039 roku.

[related id=”16380″]

Sprawa o praktyki antymonopolowe Gazpromu ciągnie się od września 2011 r., kiedy przedstawiciele KE weszli do biur Gazpromu i jego klientów na terenie UE i przeprowadzili w nich rewizje, podczas których zabezpieczali dokumenty i dane z komputerów. Kontrole odbyły się również w biurach PGNiG. W 2015 roku Komisja formalnie zarzuciła rosyjskiemu koncernowi łamanie unijnych zasad konkurencji, a także realizację strategii zmierzającej do podziału rynku gazu w krajach członkowskich z Europy Środkowej i Wschodniej, np. poprzez ograniczanie odbiorcom możliwości reeksportu gazu. W ocenie KE rosyjski koncern utrudnia konkurencję na rynku gazu w ośmiu z nich: w Polsce, Bułgarii, Czechach, Estonii, na Węgrzech, Litwie, Łotwie i Słowacji.

Dla Polski i innych państw regionu oznaczało to wymierne straty finansowe, bo cena gazu dla naszego kraju jest indeksowana do cen ropy. W czasie, gdy ceny ropy utrzymywały się na bardzo wysokim poziomie, odbiorcy rosyjskiego gazu w naszym kraju płacili za błękitne paliwo jedne z najwyższych stawek w Europie.

W połowie marca br. KE przyjęła zobowiązania Gazpromu odpowiadające na zarzuty w sprawie nadużywania pozycji monopolisty na rynku gazu w Europie Środkowej i Wschodniej. Rosjanie mają zapewnić swobodny przepływ surowca w regionie, a Bruksela nie będzie występować o kary. Oznacza to brak formalnego uznania naruszenia reguł konkurencji ze strony rosyjskiego potentata i uniknięcie przez niego kary finansowej. W grę wchodzi kara w wysokości do 10 procent globalnego obrotu koncernu.

W myśl porozumienia z Komisją Gazprom ma m.in. wyeliminować ograniczenia dotyczące reeksportu gazu i ułatwić odsprzedaż tam, gdzie nie ma połączeń. Ma też zapewnić, że ceny gazu w Europie Środkowej i Wschodniej będą odzwierciedlać ceny rynkowe. Jednocześnie Bruksela zwróciła się do zainteresowanych państw regionu, w tym Polski, o komentarze na temat propozycji Gazpromu. Czas na przesłanie uwag to siedem tygodni. Dopiero po ich przeanalizowaniu KE ma podjąć decyzję, czy zobowiązania Gazpromu wystarczą, by zamknąć postępowanie.

Marcowa decyzja KE rozczarowała jednak nie tylko Polskę, ale i niektórych europosłów ze wszystkich głównych frakcji. Napisali oni list do Margrethe Vestager, unijnej komisarz ds. konkurencji, w którym wskazali, że Gazprom nadużywał dominującej pozycji, przez co konsumenci – zarówno przemysłowi, jak i gospodarstwa domowe – przepłacali za surowiec.

W liście stwierdzono, że brak środków karnych to niebezpieczny precedens, bo jest sygnałem, że UE nie jest zbytnio przywiązana do ochrony swoich zasad i obywateli. Również PGNiG oceniło tuż po opublikowaniu stanowiska KE, że nie zdiagnozowano w nim wszystkich problemów wynikających z praktyk monopolistycznych stosowanych przez Gazprom.

PAP/JN

Polskę może otoczyć pierścień gazociągowy, sięgający aż do Bałkanów. Jest to bardzo niebezpieczne dla całego regionu

Pełnomocnik Rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej mówił o różnych aspektach bezpieczeństwa energetycznego i rynków surowców energetycznych w Polsce i krajach sąsiednich.

Krzysztof Skowroński w czasie Poranka Wnet w Płocku w poniedziałek (8 maja) rozmawiał z pełnomocnikiem rządu do spraw strategicznej infrastruktury energetycznej, Piotrem Naimskim, o bezpieczeństwie energetycznym Polski i krajów Europy Środkowej, w szczególności krajów należących do Grupy Wyszehradzkiej (Polski, Czech, Słowacji i Węgier).

Zdaniem Piotra Naimskiego, pojęcie bezpieczeństwa energetycznego Grupy Wyszehradzkiej jak najbardziej  ma sens. Chodzi w nim o bezpieczeństwo dostaw energii elektrycznej i surowców energetycznych, z których jest ona produkowana w całym regionie Europy Środkowej.

Polska na tle pozostałych krajów Grupy jest wyjątkiem, gdyż energia elektryczna produkowana jest z węgla, którego nie trzeba importować. W pozostałych krajach regionu głównym surowcem energetycznym jest gaz. Tak jest np. na Węgrzech. W dostawach gazu w całym regionie pozycję dominującą ma Gazprom. Rosja chce oczywiście ją utrzymać. Temu służy realizowany przez nią projekt Nord Stream II. Za jego pomocą  Polskę, Czechy, Słowację i Węgry ma otoczyć pierścień gazociągowy, który sięgnąć ma aż Bałkanów. Jest to bardzo niebezpieczne dla krajów regionu.

Dlatego konieczne jest różnicowanie kierunków dostaw i źródeł dostaw surowców energetycznych. W Polsce w praktyce jest już to realizowane. Działa Gazoport w Świnoujściu. Nastąpi też połączenie ze źródłami w Norwegii. To wszystko jest strategicznym projektem rządu PiS. Elementem tego jest również gazociąg z Azerbejdżanu przez Turcję i Grecję do Włoch, pod Adriatykiem. Projekty te od fazy pomysłu do realizacji czekały 12-13 lat. Gra o bezpieczeństwo energetyczne się toczy.

Drugi aspekt bezpieczeństwa energetycznego to rynek energetyczny, który w Europie ma tendencję do umiędzynaradawiania się. Związane jest to z planami Unii Europejskiej, nie zawsze zgodnymi z interesami poszczególnych państw członkowskich. Protestuje przeciwko nim nasz rząd, ale także operatorzy energetyczni w Niemczech.

Bezpieczeństwo energetyczne jest wielowymiarowym problemem, obejmuje też rafinerie i rynek paliwowy. Z zaopatrzeniem w ropę naftową jest lepiej niż gazem, gdyż rynek dostaw ropy jest naprawdę zglobalizowany. Można dla naszych rafinerii sprowadzić ropę przez Naftoport, gdyby się okazało, że nie płynie z Rosji przez rurociąg, dawniej zwany rurociągiem „Przyjaźń”.

Kolejny aspekt to wprowadzanie nowych technologii w sektorze energetycznym, wspierane przez organy Unii Europejskiej. Polityka klimatyczna UE skierowana jest przeciwko tradycyjnym technologiom, przede wszystkim węglowi kamiennemu. Jest to raczej problem pewnej ideologii i regulacji prawnych, które mają wspierać nowe sektory gospodarki. Sektory te rozwijają się dzięki dotacjom rządowym bogatych państw UE, takich jak Niemcy. To jest ekonomiczna i polityczna konkurencja, w której Polska bierze i musi brać udział.

Minister został zapytany, czy za rządów Prawa i Sprawiedliwości został rozpoczęty jakiś proces infrastrukturalny, obejmujący całą Grupę Wyszehradzką. W Polsce, Czechach, Słowacji i Węgrzech nie ma takiego wspólnego projektu. Są jednak projekty ze sobą powiązane. Istnieje interkonektor gazowy, który łączy Węgry ze Słowacją. Jest też w planach połączenie systemu gazowego polskiego i słowackiego. Będzie wtedy możliwe łatwiejsze i efektywniejsze przesyłanie gazu z Polski do Węgier i na odwrót, choć raczej gaz będzie przesyłany z Polski.

Czy cały czas będzie to rosyjski gaz? Minister odpowiada, że chodzi o to, żeby przełamywać monopol Gazpromu. Odbiór gazu będzie następować nie tylko z Gazoportu, ale też z norweskiego szelfu, z gazociągu podmorskiego z Dani i Norwegii. Będzie to ilość, wystarczająca dla Polski i wszystkich sąsiadów.

Jeśli chodzi o zaopatrzenie w gaz, to aktualnie najbardziej zaniepokojeni są Słowacy. Jeżeli zostanie zakończony Nord Stream II, a także gazociąg Opal, może zostać zatrzymany przesył gazu przez Ukrainę. Wtedy Słowacja znajdzie się na samym końcu łańcucha dostaw. Ratunkiem dla Słowacji może być interkonektor z Polską.

Piotr Naimski uważa, że bezpieczeństwo energetyczne to proces, którym trzeba się cały czas zajmować. Czy jesteśmy bezpieczni? Jego zdaniem tak, ale chcemy być bardziej bezpieczni, żeby było lepiej niż jest.

JS

Gazprom zamierza wesprzeć finansowo budowę Nord Stream 2, przeciw któremu protestuje Polska, Ukraina i państwa bałtyckie

Rosyjski koncern Gazprom i jego zachodni partnerzy współpracujący z nim w ramach projektu gazociągu Nord Stream 2 udzielą spółce Nord Stream 2 AG kredytu pomostowego w wysokości do 6,65 mld euro.

Nord Stream 2 AG jest operatorem projektu. Oprocentowanie kredytu wyniesie 6 procent. Gazprom zapewni z kwoty kredytu 1,9 mld euro, pozostała część finansowania jest równomiernie rozłożona pomiędzy pięć zachodnich koncernów uczestniczących w projekcie – podał dziennik „Kommiersant”.

Kredyt ma być udzielony do czasu uzyskania przez Nord Stream 2 AG finansowania typu project finance.

[related id=”13624″]

Pod koniec kwietnia Gazprom wraz z pięcioma zachodnimi firmami energetycznymi: austriacką OMV, niemieckim BASF-Wintershall i Uniper (wydzielona z E.On), francuską Engie i brytyjsko-holenderską Royal Dutch Shell uzgodnił nowy sposób finansowania budowy Nord Stream 2. Poinformowano wówczas, że partnerzy Gazpromu zapewnią poprzez kredyty 50 proc. łącznej wartości projektu ocenianej na 9,5 mld euro, a więc każdy z nich wniesie 950 mln euro.

Początkowo zakładano, że pięć zachodnioeuropejskich firm wejdzie w skład konsorcjum Nord Stream 2 AG. Jednak latem zeszłego roku zastrzeżenia do planów powołania konsorcjum wyraził polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Wówczas Gazprom unieważnił umowę akcjonariuszy i zapowiedział poszukiwanie innych form współpracy ze swymi partnerami.

Nord Stream 2 ma powstać na dnie Bałtyku, równolegle do uruchomionego w 2011 roku gazociągu Nord Stream. Ma to być dwunitkowa magistrala gazowa o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie z Rosji do Niemiec. Zakończenie budowy planuje się na koniec 2019 roku i wtedy też Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Budowie Nord Stream 2 sprzeciwiają się Polska, kraje bałtyckie i Ukraina.

PAP/JN

Energetyczne państwo w państwie słabnie. O znaczeniu Gazpromu w polityce Rosji, a także o konkurencji gazowego molocha

Gazprom ma wielkie znaczenie dla rosyjskiej polityki wewnętrznej i zewnętrznej, jednak jego monopol na rynku wewnętrznym został przełamany – w Poranku Wnet mówił dr Szymon Kardaś, ekspert ds. Rosji.


Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego dawał przykłady wykraczania Gazpromu poza format komercyjnego koncernu energetycznego: – Gazprom jest podmiotem dostarczającym gaz do tych peryferyjnych regionów Federacji Rosyjskiej, których rynkowe zaopatrzenie w to paliwo byłoby nieopłacalne. [related id=”14383″]

Bywa też wykorzystywany do finansowania wielkich przedsięwzięć logistycznych, takich jak inwestycje związane z organizacją olimpiady w Soczi czy mistrzostwa świata w piłce nożnej – kontynuował dr Szymon Kardaś.

Jednak niezwykła pozycja gazowego giganta jest w ostatnich latach równoważona. – Od kilku lat obserwujemy proces utraty przez Gazprom dawnej monopolistycznej pozycji, jeśli chodzi o wydobycie gazu w Rosji. Dawniej bywały lata, kiedy Gazprom odpowiadał za ponad 90 proc. produkcji i dostaw na rynek wewnętrzny – mówił dr Kardaś.

Pojawiła się poważna konkurencja, mówi się o grupie tak zwanych „niezależnych” producentów gazu. Obecnie udział Gazpromu w dostawach wewnętrznych wynosi ok. 60 proc., więc spadek jest znaczny. Jednym z większych podmiotów w grupie konkurentów jest Rosnieft, największy państwowy koncern naftowy w Rosji, a jego prezes Igor Sieczin należy do najbardziej wpływowych osób w kraju – informował gość Krzysztofa Skowrońskiego.

aa

OSW: Komisja Europejska gra na zwłokę i chce opóźnić realizację gazociągu Nord Stream 2. To zła wiadomość dla Rosji

Zdaniem analityków Ośrodka Studiów Wschodnich, Komisja chciałaby przeciągnąć projekt poza rok 2019, bo wtedy wygasa obowiązująca umowa tranzytowa między rosyjskim Gazpromem a ukraińskim Naftohazem.

Eksperci OSW napisali w swej opinii: – Sygnalizując konieczność utrzymania tranzytu gazu z Rosji przez Ukrainę, co jest jednym z celów polityki Brukseli wobec Kijowa, próbuje Komisja Europejska de facto wymusić na stronie rosyjskiej zawarcie nowego kontraktu ze stroną ukraińską na tranzyt rosyjskiego gazu po 2019 roku.

Nord Stream 2 to projekt dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie, o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku; w tym samym roku Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy. Polska, kraje bałtyckie i Ukraina sprzeciwiają się projektowi. Akcjonariuszami Nord Stream 2 są: rosyjski Gazprom, austriacka OMV, niemieckie BASF-Wintershall i Uniper (wydzielona z E.On), francuska Engie i brytyjsko-holenderska Royal Dutch Shell.

[related id=”6501″]

Pod koniec marca Komisja Europejska wystosowała list do rządów Danii i Szwecji. Jej zdaniem, projekt nie jest spójny z celami unii energetycznej, gdyż nie daje dostępu do nowych źródeł gazu i wzmacnia pozycję Rosji jako największego dostawcy na rynku europejskim. Komisja w obecnej sytuacji  nie widzi też zapotrzebowania na rynku europejskim na budowę nowych gazociągów takiej wielkości.

Dania i Szwecja zwróciły się do Komisji w styczniu o wskazanie skutków realizacji gazociągu Nord Stream 2 dla prawa UE i celów unii energetycznej. Nord Stream 2 ma bowiem przebiegać przez duńską i szwedzką wyłączną strefę ekonomiczną na Bałtyku oraz duńskie wody terytorialne – stąd wymagana jest formalna zgoda obu państw na budowę gazociągu. Do Duńskiej Agencji Energii w kwietniu br. wpłynął list spółki Nord Stream 2 o wydanie zgody na wytyczenie trasy gazociągu w wyłącznej strefie ekonomicznej i morzu terytorialnym Danii.

Zdaniem analityków OSW list KE potwierdził, że zasady stosowania unijnego prawa, w tym trzeciego pakietu energetycznego, wobec gazociągów budowanych po dnie morza, „są niejasne”.

Komisja uważa, że dla części morskiej Nord Stream 2 powinien zostać ustanowiony specjalny reżim prawny, uwzględniający część kluczowych reguł unijnych. W konsekwencji Komisja w liście poinformowała, że będzie się starać uzyskać od Rady Europejskiej mandat do negocjowania umowy z Rosją dotyczącej Nord Stream 2 – napisali.

[related id=”10767″]

W swej analizie eksperci OSW zauważyli, że w odniesieniu do „newralgicznego pytania”, czy Nord Stream 2 powinien podlegać unijnemu prawu, „ostrożność sformułowań użytych w liście podpisanym przez wiceprzewodniczącego KE ds. unii energetycznej i komisarza ds. energii i klimatu kontrastuje z wypowiedzią rzeczniczki prasowej KE, Anny-Kaisy Itkonen”.

Przy okazji udostępnienia treści listu mediom stwierdziła ona, że choć ze względów politycznych projekt nie podoba się Komisji, to nie ma prawnych podstaw, by wstrzymać Nord Stream 2, gdyż unijne prawo nie stosuje się do części morskiej projektu. Równolegle do listu Komisji, 30 marca kilkudziesięciu posłów Parlamentu Europejskiego, reprezentujących niemal wszystkie państwa członkowskie UE oraz ugrupowania polityczne w PE, wystosowało pismo do przewodniczącego Rady Europejskiej oraz przewodniczącego KE, wzywające do pilnego wstrzymania realizacji Nord Stream 2 – zaznaczyli.

Autorzy analizy podkreślili, że list komisarzy, wraz z odpowiedzią KE na list dziewięciu państw członkowskich z Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej z marca 2016 r., są jedynymi oficjalnymi dokumentami, w których KE zaprezentowała swoje stanowisko dotyczące Nord Stream 2.

Od ogłoszenia projektu w 2015 roku komisarze wielokrotnie wypowiadali się na temat projektu, jednak KE unikała opublikowania całościowej oceny projektu – jego zgodności z prawem i celami politycznymi UE oraz możliwych skutków. Jedynym dodatkowym dokumentem na jego temat była opinia doradców prawnych KE, upubliczniona w marcu 2017 roku na portalu Euractiv. Stwierdzono w niej nieoczywistość zastosowania prawa UE w przypadku NS2, wynikającą m.in. z konfliktu między dwoma reżimami prawnymi: unijnym i rosyjskim, którym powinien podlegać Nord Stream 2 jako gazociąg mający początek w Rosji, a koniec w UE. Nie zostały natomiast ujawnione inne dokumenty wewnętrzne KE na temat NS2, w tym dokument prawników z Dyrekcji Generalnej ds. Energii, mający sugerować konieczność podporządkowania NS2 prawu unijnemu – podkreślili.

Ich zdaniem, obecne stanowisko KE przedstawione w liście do ministrów energii Danii i Szwecji nie rozwiewa wątpliwości dotyczących reżimu prawnego, jakiemu projektowana rura miałaby podlegać.

Co więcej, dodatkowe wątpliwości pojawiają się w związku z cytowaną w mediach wypowiedzią rzeczniczki KE, jednoznacznie stwierdzającą, że unijne prawo nie stosuje się do części morskiej projektu. Jest to pierwsza tak kategoryczna wypowiedź na ten temat ze strony unijnej, kontrastująca z ostrożnymi sformułowaniami samego listu i nie jest jasne, czy odpowiada to stanowisku Komisji. Do tej pory, pomimo pojawiających się pytań, nie zostało ono formalnie skomentowane (ale też zdementowane) przez żadnego wyższego rangą urzędnika KE. List Komisji nie odnosi się też w żaden sposób do pytań o konsekwencje geopolityczne projektu, w tym dla bezpieczeństwa na Morzu Bałtyckim, podnoszonych m.in. w państwach skandynawskich – zaznaczyli.

[related id=”1902″]

Eksperci OSW zauważyli, że debata związana z listem i wypowiedzi rzecznik KE potwierdzają, że projekt Nord Stream 2 pogłębia podziały wśród państw członkowskich UE. Jego zwolennikami są popierające go koncerny: niemiecki Uniper i Wintershall, austriacki OMV, brytyjsko-holenderski Shell i francuski ENGIE, jak również – w mniej lub bardziej formalny sposób – Niemcy, Austria, Francja i Holandia. Przeciwnikami są natomiast Polska, państwa bałtyckie i Słowacja.

Szereg państw UE ma do Nord Stream 2 stosunek niejednoznaczny; z jednej strony docenia możliwe korzyści ekonomiczne, z drugiej obawia się jego negatywnych skutków w obszarze bezpieczeństwa. Są to m.in. Czechy czy państwa skandynawskie.

W poniedziałek autor artykułu w jednym z najbardziej opiniotwórczych duńskich dzienników, zatytułowanym „Jyllands Posten”, zauważył:

– Niemcy w sporze o gazociąg zachowują się egoistycznie. UE powinna się uwolnić od dominacji rosyjskiej i tym samym osiągnąć większe bezpieczeństwo zaopatrzenia (w gaz – Agencja Prasowa). – Ale to wymaga jedności, a nie działania w pojedynkę. Polityka podwójnej gry Niemiec, które z jednej strony uczestniczą w sankcjach przeciwko Rosji, z drugiej kontynuują ścisłą współpracę z Kremlem w dziedzinie energetyki, musi się spotkać z poważną krytyką strony duńskiej, ponieważ właśnie tutaj leży prawdziwe wyzwanie – napisał „Jyllands Posten”.

Zdaniem ekspertów OSW, dla Danii list Komisji, mimo swej niejednoznaczności, jest korzystny politycznie. „Zaangażowanie UE w kwestię projektu jest zgodne z interesem Danii, która nie popiera powstania gazociągu, ale też nie chce go blokować samodzielnie. Projekt wspierają Niemcy (największy partner handlowy Danii), ale rodzi on obawy natury geopolitycznej i przeciwne jego realizacji są m.in. USA (najważniejszy sojusznik) oraz partnerzy regionalni (np. Polska i państwa bałtyckie)” – podkreślają.

Dania może przyjąć nowe rozwiązania prawne, które uniemożliwiłyby budowę gazociągów 

Budowa Nord Stream 2 stawia Danię w trudnym położeniu, bo – w przeciwieństwie do Szwecji i Finlandii – trasa planowanego gazociągu przebiega nie tylko przez wyłączną strefę ekonomiczną, będącą obszarem ograniczonej jurysdykcji państwa, ale także przez duńskie terytorium (morze terytorialne). To znaczy, że Dania mogłaby nie zgodzić się na proponowaną trasę gazociągu. – Pole manewru Danii w sprawie NS2 ogranicza jednak duńska interpretacja konwencji o prawie morza (art. 79) z 2009 roku. Wówczas duński rząd wyraził zgodę na budowę pierwszych dwóch nitek gazociągu Nord Stream, argumentując, że Dania na gruncie prawa morza jest zobligowana do takiego działania – zauważyli analitycy.

W ostatnim czasie w Danii trwa ożywiona debata na temat projektu. Opozycyjna lewica jest mu przeciwna i wykorzystuje kwestię Nord Sstream 2 do krytyki konserwatywno-liberalnego rządu. Przeciw wydawaniu zgody na budowę rury wypowiedział się m.in. były premier Danii i były sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. Budowę gazociągu popiera natomiast Duńska Partia Ludowa. Obok tradycyjnych argumentów przeciw gazociągowi, czyli kwestii geopolitycznych i niezgodności z trzecim pakietem energetycznym, w dyskusjach pojawiły się nowe wątki. Część mediów i polityków opozycji zwracała uwagę, że rządowa interpretacja prawa morza z 2009 roku jest błędna i Dania mogła nie wyrazić zgody na budowę Nord Stream w swoim morzu terytorialnym.

Duńskie Ministerstwo Energii pod koniec marca wydało oświadczenie, w którym powtórzyło argumentację z roku 2009.

PAP/jn

Gazprom umożliwi swobodny przepływ gazu po cenach rynkowych w Europie Środkowej i Wschodniej po konkurencyjnych cenach.

Zainteresowane państwa regionu, w tym Polska, mają 7 tygodni na przesłanie komentarzy do propozycji Gazpromu. Po ich przeanalizowaniu KE zdecyduje, czy zobowiązania monopolisty są satysfakcjonujące.

Według dzisiejszego komunikatu Komisji Europejskiej rosyjski koncern Gazprom zobowiązał się do ułatwienia reeksportu gazu i zlikwidowania jego ograniczeń. Ceny gazu w Europie Środkowej i Wschodniej mają odzwierciedlać ceny rynkowe.

Uważamy, że zobowiązania Gazpromu umożliwią swobodny przepływ gazu w Europie Środkowej i Wschodniej po konkurencyjnych cenach. Są odpowiedzią na nasze zastrzeżenia i zapewniają rozwiązanie na przyszłość, zgodne z zasadami UE. Pomogą łatwiej zintegrować rynek gazu w regionie – oświadczyła unijna komisarz ds. konkurencji, Margrethe Vestager.

Jednocześnie Bruksela zwróciła się do zainteresowanych państw regionu, w tym Polski, o komentarze na temat propozycji Gazpromu. Czas na przesłanie komentarzy to siedem tygodni. Dopiero po ich przeanalizowaniu KE podejmie decyzję, czy zobowiązania Gazpromu wystarczą, by zamknąć postępowanie.

W 2015 roku Komisja formalnie zarzuciła rosyjskiemu koncernowi, że łamie unijne zasady konkurencji, realizując strategię zmierzającą do podziału rynku gazu w krajach członkowskich z Europy Środkowej i Wschodniej, np. poprzez ograniczanie odbiorcom możliwości reeksportu gazu. W ocenie KE rosyjski koncern utrudnia konkurencję na rynku gazu w ośmiu z nich: Polsce, Bułgarii, Czechach, Estonii, Węgrzech, Litwie, Łotwie i Słowacji.

 

PAP/jn