Stowarzyszenie Reduta Dobrego Imienia pozwało Facebooka, zarzucając mu cenzurę prewencyjną oraz dyskryminację [VIDEO]

Kuriozalna postawa przedstawicieli Facebooka, którzy chcieli doprowadzić do utajnienia procesu. Nie może być w Polsce tak, że podmiot prywatny coś cenzuruje – podkreśla Maciej Świrski.

 


Maciej Świrski opowiada o wytoczonym przez Redutę Dobrego Imienia procesie przeciwko Facebookowi. Instytucja zarzuca portalowi cenzurę prewencyjną oraz dyskryminację ze względu na narodowość, poglądy polityczne i wyznanie:

Art. 54 Konstytucji RP mówi o tym, że każdy ma prawo wyrażać swoje poglądy i poszukiwać informacji w środkach społecznego przekazu i cenzura prewencyjna jest zakazana. […] Nie może być tak, że prywatna firma wprowadza w Polsce cenzurę.

Gość porannego programu Radia WNET przytacza przykłady działań serwisu społecznościowego, które złamały polską konstytucję:

To jest twór informatyczno-organizacyjny, który ma siłę państwa […] Nie może być w Polsce tak, że podmiot prywatny coś cenzuruje – podkreśla.

Pozew został złożony w 2016 r. Obie strony przez trzy lata toczyły bój o to, gdzie ma się toczyć proces. Korporacja chciałaby, aby odbył się w USA, gdzie znajduje się ich placówka-matka. Jednak polski sąd orzekł, że rozprawa sądowa odbędzie się w naszym kraju, co już, według Świrskiego, jest dużym sukcesem. Proces rozpocznie się 30 października b.r.:

Reprezentanci Facebooka na pierwszej rozprawie zażądali utajnienia tego procesu, co jest dodatkowym kuriozum. W Polsce nie ma komunizmu, nie ma tajnych procesów. Facebook, który mówi o sobie, że jest obrońcą liberalnej myśli i spojrzenia na świat, chce utajnić proces przeciwko sobie, tak jakby był komunistycznym dyktatorem.

Prezes RDI wyjaśnił także, dlaczego należy walczyć z działaniami tego rodzaju przedsiębiorstwa, mimo iż są w rękach prywatnych właścicieli:

Mamy rewolucję informacyjną, informacja jest narzędziem wpływu na świat. Amerykańskie społeczeństwo już dojrzewa do myśli, że coś należy zrobić z monopolem mediów społecznościowych. Prezydent Regan rozbił monopol telefoniczny, co przyspieszyło rewolucje teleinformatyczną. Jednak AT&T nie było w stanie tak ingerować w życie obywateli, jak robi to Facebook. Wyobraźmy sobie, że AT&T blokuje połączenia jakiejś kategorii klientów. To wtedy było nie do wyobrażenia a Facebook to robi. Dykryminuje ludzi o konserwatywnych poglądach.

Posłuchaj całej audycji już teraz!

K.T. / A.M.K.

Prof. Krasnodębski o „ACTA2”: Dyrektywa jest wskazówką. Polska dostosuje ją do prawa narodowego podobnie jak Niemcy

– W Niemczech były najliczniejsze protesty przeciwko ACTA2. Rząd niemiecki również zapowiedział, że ta dyrektywa będzie zmieniona przez prawo krajowe – mówił w Poranku WNET wiceprzewodniczący PE.


Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało implementację dyrektywy ACTA2, tak, aby nie doprowadziła do cenzury. Prof. Zdzisław Krasnodębski podkreślił w rozmowie z Antonim Opalińskim, że tzw. ACTA2 to jedynie dyrektywa, czyli wskazówka, która musi być zgodna z prawem krajowym. Dobór środków i metod realizacji wskazanych w niej celów leży po stronie rządu państwa członkowskiego.

Pomysł wpisania do konstytucji członkostwa Polski w Unii Europejskiej porównał do wpisania przyjaźni polsko-radzieckiej do konstytucji PRL: – Jest to organizacja pożyteczna podobnie jak NATO. Natomiast Unia zaczyna być obiektem jakiegoś bałwochwalczego kultu. Coraz więcej mamy patriotów Unii, a coraz mniej patriotów Polski. To budzi niepokój. Dla mnie tego rodzaju propozycje, to wyścig na europejskość ludzi, którzy mają problem ze swoją europejskością.

Prof. Krasnodębski odniósł się także do kwestii brexitu. Chociaż wyjście Wielkie Brytanii z Unii Europejskiej przebiega mozolnie, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego sądzi, że prędzej czy później dokona się brexit bez porozumienia.

WJB

Dr Ozdyk: Do ochrony WOŚP w Gdańsku zatrudniono amatorów. Nagrania pokazują, że nie potrafili nikogo ochronić [VIDEO]

Na filmach widać, że ochrona nie potrafiła nawet podnieść ugodzonego prezydenta Gdańska do góry. Zatrudniono zupełnych amatorów – mówi dr Sławomir Ozdyk, ekspert ds. bezpieczeństwa

– Na materiałach dokumentujących zabójstwo widać, że do ochrony sceny zatrudniono kompletnych amatorów. Świadczą o tym nagrania pokazujące, że zamachowiec poruszał się w sposób nieskrępowany, a ugodzony polityk został przytrzymany przez pracownika technicznego, a nie przez ochronę. Pojawiła się ona dopiero po chwili, nie będąc w stanie nawet podnieść prezydenta do góry – tak gość Poranka WNET, dr Sławomir Ozdyk, ekspert ds. bezpieczeństwa, komentuje zachowanie ochrony podczas zamachu na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza w trakcie 27. Finału WOŚP.

Ozdyk zaznacza, że dużym błędem było niezałożenie przez Adamowicza kamizelki ochronnej. Zwraca również uwagę na to, że obecnie dużą rolę w kształtowaniu postaw radykalnych odgrywa internet.

Ekspert ds. bezpieczeństwa porusza także temat bezpieczeństwa w niemieckiej przestrzeni publicznej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Bronisław Wildstein: W walce z mową nienawiści nie chodzi o łagodzenie obyczajów, tylko o narzucenie twardej ideologii

Walka z mową nienawiści to koncept wymyślony przez liberalne elity, który nie ma łagodzić obyczajów, tylko cenzurowanie części wypowiedzi o prawicowym charakterze – podkreśla gość Poranka Wnet.

Gościem Poranka Wnet jest Bronisław Wildstein, pisarz i dziennikarz, który odnosi się do wczorajszego głosowania w brytyjskim parlamencie nad „umową brexitową” i samego procesu wychodzenia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

Takie polityczne rozwody zawsze są trudne, zwłaszcza kiedy jedna ze stron, a chodzi tutaj o unijnych urzędników, podkreśla, że jeżeli ktoś wychodzi ze wspólnoty, to musi za to słono zapłacić. Wydaje się również, że Anglia, podejmując decyzję o wyjściu z UE, nie była przygotowana na wszystkie konsekwencje. (…) Słowa o tym, że Wielka Brytania musi zostać ukarana, że wszyscy, którzy będą nieposłuszni, to będą musieli ponieść karę, w końcu obrócą się przeciwko samej wspólności.

Zdaniem Bronisława Wildsteina obecne wydarzenia polityczne we Francji oraz wzrost poparcia dla ugrupowań kontestujących obecną sytuację w Europie, są istotnym moment przesilenia politycznego.

– Mamy do czynienia z buntem narodów, które były ubezwłasnowolnione przez oligarchię europejską, a teraz zaczynają dopominać się o swoje prawa. Przejawem takiego buntu jest ruch „żółtych kamizelek”. We Francji ostatnie sondaże poparcia dla partii politycznych pokazują, że Zgromadzanie Narodowe Marie Le Pen zdecydowanie wyprzedza partię prezydenta Macrona. W siłę rosną partie protestu, a słabą siły establishmentu. To jest długotrwały proces załamywania się porządku europejskiego, który miał być spełnieniem historii. (…) Okazało się, że świat stworzony przez unijne elity nie jest najszczęśliwszym, a historia się nie skończyła – mówi.

Gość Poranka Wnet podkreśla, że protesty we Francji oraz niepokoje w innych krajach Europy, mają swoje źródło w wadach obecnego systemu demokracji liberalnej, w której właściwie nie ma możliwości wyboru. — Te protesty to wołane o demokracje, bo oligarchia to przeciwieństwo demokracji. (…) ale odzyskanie demokracji na zachodzie nie będzie takie łatwa, a w naszej części Europy przetrwały tradycyjne partie konserwatywne jak PiS czy Fides, które są przeciwwagą dla partii lewicowych, podczas gdy na zachodzie partie prawicowe zostały skolonizowane przez lewą stronę polityczną – uważa.

Sprawa walki z mową nienawiści jest bardzo ryzykowna, to jest koncept wymyślony przez liberalne elity, który nie ma łagodzić obyczajów, tylko cenzurowanie części wypowiedzi. Walka z mową nienawiści to jest narzucanie twardej ideologii – podkreśla Wildstein.

W kontekście debaty nad stanem debaty publicznej w Polsce po zamordowaniu prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, Bronisław Wildstein podkreślił, że nie można walczyć z nienawiścią kosztem wolności słowa. — Nowe media społeczności dały wszystkim prawo uczestnictwa w życiu publicznym, ale nie stworzyło to nowej agory dyskusji o dobru wspólnym, tylko podzieliło nas na walczące plemiona. W internecie nie ma miejsca na argumentowanie swoich poglądów, bo w przekazie składającym się z kilkunastu znaków nie ma na to miejsca, ale jest na to, żeby komuś przykopać – przekonuje.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy!

ŁAJ

Były prezydent Olsztyna został uniewinniony w procesie apelacyjnym o gwałt na urzędniczce ratusza

Sąd Rejonowy w Olsztynie uniewinnił właśnie byłego prezydenta miasta, Czesława Małkowskiego od zarzutu gwałtu na urzędniczce ratusza. Wcześniej sąd w Ostródzie skazał go za to samo na 5 lat więzienia.

Po trwającym niemal cztery lata procesie, Sąd Rejonowy w Ostródzie w 2015 r. skazał Czesława Małkowskiego, byłego prezydenta Olsztyna na pięć lat więzienia za gwałt na podległej mu urzędniczce. Wydał też wobec niego 6-letni zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej oraz 6-letni zakaz sprawowania funkcji kierowniczych w samorządzie. Ostródzki sąd umorzył natomiast zawarte w akcie oskarżenia zarzuty molestowania seksualnego innych urzędniczek – zarzuty przedawniły się w trakcie trwania procesu.

Od wyroku odwołał się Małkowski, który chciał uniewinnienia, oraz skarżąca go prokuratura, która żądała dla byłego prezydenta Olsztyna 8 lat więzienia, 10-letniego zakazu zbliżania się do zgwałconej kobiety  oraz 10-letniego zakazu pełnienia funkcji kierowniczych w samorządzie.

Małkowski występował w drugim procesie bez adwokata.

Czesław Małkowski był prezydentem Olsztyna w latach 2001-2008. Mimo toczącego się śledztwa i spraw sądowych dwukrotnie kandydował na prezydenta Olsztyna, ale za każdym razem przegrywał w II turze z obecnym prezydentem miasta Piotrem Grzymowiczem. Swoją karierę polityczną Małkowski rozpoczynał jako szef cenzury w Olsztynie.

Przeciętny Helmut nie wie, że media w Niemczech są ręcznie sterowane i cenzurowane / Jan Wojewski z Berlina na WNET.fm

Niemcy zdani są na monopol oficjalnej propagandy, która ścisłe współpracuje z rządem, realizując jego linię. Czy jest szansa na to, żeby fałszywy obraz Polski w niemieckich mediach uległ zmianie?

I znowu dane jest nam świętować Boże Narodzenie!

Tu w Berlinie, co prawda, mówi się też o świętach, ale głównym powodem zainteresowania mediów i społeczeństwa niemieckiego jest to, czy przypadkiem nie dojdzie do następnego zamachu terrorystycznego.

Odpowiednie służby postawione są w stan najwyższej gotowości, ale każdy zdaje sobie sprawę, że nikt  nikogo od ewentualnego zamachu nie uchroni. Odbywają się wprawdzie od czasu  do czasu przeszukania domniemanych sprawców, czy nawet aresztowania, jednak w obliczu ogromnej fali tzw. uchodźców, których wpuściła Merkel, jest to wszystko niczym innym jak kosmetycznymi zabiegami.

Przeciętny Niemiec udaje, że niby wszystko w porządku, ale uważnie rozgląda się wokół na jarmarkach świątecznych lub też wcale na nie – ze strachu – nie chodzi.

Kiedy określonego przestępstwa nie da się już ukryć, to wtedy pisma czy telewizja publiczna, jak np. ZDF, wiją się jak piskorz, aby tylko nie została potwierdzona teza, że wśród imigrantów znajduje się bardzo dużo – po prostu – bandytów.

Tym sprawom poświęca się mało uwagi, zaś dużo o tzw. łamaniu prawa w Polsce i tzw.nacjonalistycznemu rządowi w Warszawie. Tutaj politycy, dziennikarze występują z zatroskaną miną, mówiąc, co to się stało z krajem, gdzie powstała „Solidarność”. Nie świadczy to bynajmniej o tym, że nie wiedzą o prawdziwej sytuacji w Polsce. Cel jest inny: wmówienie społeczeństwu niemieckiemu tego, że za Odrą dzieje się coś strasznego.

Przeciętny Niemiec przecież nie czyta ani nie ogląda mediów polskich. Zdany jest na monopol oficjalnej propagandy, która ściśle współpracuje z rządem, realizując jego linię. Paradoksalnie sytuacja się odwróciła. To w Niemczech media są ręcznie sterowane i praktycznie cenzurowane, w przeciwieństwie do Polski. Problem w tym, że przeciętny Helmut o tym nie wie, bo zdany jest na słuszną linię dyktowaną przez Merkel.

Można zadać pytanie, czy jest szansa na to, żeby ten fałszywy obraz lansowany przez media niemieckie o Polsce się zmienił? Odpowiedź na to jest taka: jeżeli gospodarka nasza będzie się dobrze rozwijać, jeżeli rząd polski będzie zdecydowanie prowadził politykę broniącą naszej racji stanu – to przy wsparciu naszych przyjaciół – jest na to duża szansa.

Tego wszystkiego życzę Państwu i Polsce w 2018 roku !

Jan Wojewski
Berlin

KE jest gotowa na wprowadzenie odpowiednich regulacji służących walce z nielegalnymi treściami i mową nienawiści w sieci

Komisja Europejska chce, by portale internetowe mocniej zwalczały mowę nienawiści i nielegalne treści w sieci, i nie wyklucza sankcji wobec firm internetowych, które tego nie będą robić.

– Nie możemy akceptować cyfrowego „dzikiego zachodu” – powiedziała w Brukseli komisarz UE ds. konsumentów Vera Jourova.

Podkreśliła, że ustalony wcześniej z firmami Facebook, Twitter, Google i Microsoft kodeks postępowania w walce z mową nienawiści i nielegalnymi treściami jest dowodem na to, że w tym przypadku może zadziałać samoregulacja rynku. Dodała jednak, że jeśli firmy internetowe nie podejmą w tej sprawie działań, zajmie się tym KE.

Jak zaznaczyła, jeśli część platform i portali internetowych nie podejmie odpowiednich działań, KE nie wyklucza nałożenia na nie sankcji. „Jeśli część rynku nie będzie chciała współpracować, być może przejdziemy ze stanowiska 'powinniście to zrobić’ do stanowiska 'musicie to zrobić’. Mowa nienawiści to nie tylko słowa, może ona prowadzić do przemocy wobec konkretnych osób w świecie rzeczywistym. Nie możemy tego tolerować” – zaznaczyła.

KE jest gotowa na wprowadzenie odpowiednich regulacji służących walce z nielegalnymi treściami w sieci, „jeśli będzie to potrzebne”. Mówił o tym jej wiceszef, komisarz ds. rynku cyfrowego Andrus Ansip. Jego zdaniem czwartkowa konferencja to głośny sygnał ze strony UE, że nielegalne treści w sieci są ważnym wyzwaniem dla Wspólnoty. Zaznaczył, że KE chce ułatwić platformom „wykonywanie ich obowiązków”, w ścisłej współpracy z organami ścigania i społeczeństwem.

Nielegalne treści w sieci – jak podkreśla KE – to nie tylko mowa nienawiści, ale też treści związane z propagandą terrorystyczną. W czwartek mówił o tym unijny komisarz ds. bezpieczeństwa Julian King.

„Firmy internetowe muszą odgrywać kluczową rolę w eliminowaniu z sieci treści związanych z terroryzmem. To, o co prosimy je dziś, to okazanie społecznej odpowiedzialności w tych cyfrowych czasach. Normy, wartości i praworządność dotyczą tak samo życia online, jak i rzeczywistości. Rekrutacja i szkolenie ludzi w działalności terrorystycznej są nielegalne w sieci” – podkreślił. Dodał, że liczy na to, że platformy internetowe będą bardziej aktywne w walce z treściami związanymi z terroryzmem w sieci.

Marija Gabriel, komisarz UE ds. gospodarki cyfrowej, powiedziała, że KE podjęła decyzję o „całkowitym” rozwiązaniu problemu nielegalnej treści online. „Sytuacja jest nie do zaakceptowania – w ponad 28 proc. przypadków potrzeba więcej niż jednego tygodnia, by internetowa platforma usunęła nielegalne treści. Dzisiaj wychodzimy z wyraźnym sygnałem do platform, aby działać w sposób bardziej odpowiedzialny”- zaznaczyła.

KE opublikowała w czwartek zestaw wskazówek dla platform i portali internetowych, które mają im pomóc we wprowadzeniu narzędzi, dzięki którym będą mogły szybko identyfikować i usuwać z internetu nielegalne treści. Proponuje wprowadzenie wspólnych narzędzi w całej UE do ich sprawnego wykrywania i usuwania oraz zapobiegania ponownemu pojawieniu się w online.

Zdaniem KE platformy internetowe powinny ściślej współpracować z właściwymi organami krajowymi przez powoływanie punktów kontaktowych zapewniających możliwość szybkiego kontaktowania się z nimi. Ponadto platformy – zdaniem KE – powinny wprowadzić łatwo dostępne mechanizmy pozwalające użytkownikom na wskazywanie nielegalnych treści oraz inwestować w technologie automatycznego ich wykrywania. Firmy internetowe powinny również wprowadzić zabezpieczenia, aby zapobiec usuwaniu treści omyłkowo uznanych za nielegalne.

PAP/MoRo

Parlament Europejski chce kontrolować Internet, aby walczyć z mową nienawiści oraz „fake news”, które mają być usuwane

Europosłowie proponują usuwanie nieprawdziwych wiadomości z sieci i nakładanie kar finansowych na platformy publikujące takie treści. Nie wiadomo, kto miałby stwierdzać, które informacje będą usuwane.

Podczas sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego w Strasburgu europosłowie debatowali nad możliwymi działaniami w celu usunięcia nienawistnych lub nieprawdziwych informacji z sieci, zwłaszcza z mediów społecznościowych.

– „Fake news” oraz nielegalne treści powinny być usuwane z sieci. UE powinna też wspierać firmy, które zajmują się sprawdzaniem wiarygodności publikowanych materiałów. Ponadto powinniśmy przyjąć rozwiązania prawne, które pozwolą drastycznie ograniczyć rozprzestrzenianie niesprawdzonych informacji, a  także edukować obywateli, przede wszystkim dzieci i młodzież, jak rozpoznawać „fake news” – przekonywała podczas debaty słoweńska poseł do Parlamentu Europejskiego, Tanja Fajon.

Europosłowie chcą także nakładania kar na serwisy internetowe, które nie będą usuwać ze swoich stron tego typu treści lub będą robiły to zbyt opieszale. Jednocześnie parlamentarzyści ostrzegali przed ryzykiem nadmiernego cenzurowania mediów lub ograniczenia wolności słowa.

Wypowiedzi nawołujące do przemocy, do aktów terrorystycznych lub nienawiści wobec grupy osób lub członka takiej grupy, ze względu na płeć, pochodzenie rasowe, kolor skóry, pochodzenie etniczne lub społeczne, język, religię, przekonania, opinie, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną to nie jest wolność słowa, to są treści nielegalne i Komisja będzie kontynuowała swoje działania, żeby tego typu wypowiedzi zniknęły z sieci – mówił podczas debaty komisarz UE ds. jednolitego rynku cyfrowego, Andrus Ansip.

Jeszcze w maju 2016 roku Komisja Europejska podjęła się współpracy z firmami internetowymi, aby walczyć z szerzącą się mową nienawiści w sieci. Serwisy, jak m.in. Facebook, Twitter czy YouTube, zgodziły się przyjąć tzw. kodeks postępowania, obejmujący szereg zobowiązań, w tym bezzwłoczne reagowanie na nienawistne treści. Zgodnie z umową, firmy miały m.in. zapewnić przegląd większości zgłoszeń o usunięcie nielegalnego nawoływania do nienawiści w czasie krótszym niż 24 godziny i jeśli okazałoby się to konieczne, usuwać lub blokować takie treści. Jak dotąd, założenia umowy udało się zrealizować częściowo; na razie z sieci znika około 28 proc. zgłoszonych wpisów nawołujących do nienawiści.

W marcu Facebook wprowadził pierwszy filtr dotyczący „fake news”. Serwis zaczął publikować ostrzeżenia dotyczące artykułów, których prawdziwość została zakwestionowana przez współpracujące z portalem serwisy informacyjne. Wątpliwe treści oznaczane są wykrzyknikiem na czerwonym tle.

Ponadto największe firmy technologiczne, w tym Facebook i Mozilla, we współpracy z europejskimi i amerykańskimi uczelniami wyższymi zapoczątkowały inicjatywę „The News Integrity Initiative”, w ramach której na całym świecie będą realizowane m.in. projekty dotyczące rzetelnego dziennikarstwa oraz wiarygodności publikowanych treści.

Niektóre państwa członkowskie UE próbują radzić sobie z „fake news” na własną rękę. Na przykład Szwecja w 2018 roku chce zacząć uczyć w szkołach, jak rozróżniać fałszywe informacje od prawdziwych. Podobne plany mają także Czechy.

ŁAJ/PAP