Grzegorz Jastrzębski: w dużym pośpiechu wprowadzane są regulacje unijne, będące bublami prawnymi

Grzegorz Jastrzębski o sprzeczności TERREG z prawem unijnym, podatku od smartfonów i zablokowaniu jego konta na Facebooku.

Grzegorz Jastrzębski mówi, że od 22 stycznia został zablokowany na Facebooku, choć wcześniej nie miał żadnych ostrzeżeń o łamaniu regulaminu. Blokada konta jest trwała. Jak podkreśla:

Nie otrzymałem nigdy bana, czy też ograniczenia korzystania z konta na jakiś okres przykładowo 30 dni, także było to całkowicie niespodziewane.

Lider ogólnopolskiego ruchu #StopACTA2 dodaje, że nie jest jedyną osobą walczącą o wolność słowa w Internecie, która została zablokowana na Facebooku. W czasie, gdy przeprowadzał weryfikację swego konta jego koleżanka napisała, że coś nie tak jest z jej kontem.

Nie wskazano nam żadnego naruszenia zasad tłumacząc to dosyć ogólnikowo jakimś lakonicznym stwierdzeniem, że po prostu jakieś tam zasady społeczności ruszyliśmy.

Nasz gość podkreśla, że nie ma sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o treści publikowane na Facebooku. Mówi także o sprawie TERREG. Zgodnie z tą unijną dyrektywą, treści uznane za terrorystyczne będą musiały być zablokowane przez serwisy w ciągu godziny.

W obecnym momencie ta sprawa jest na tapecie Trybunału Stanu Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Trybunał doszukał się sprzeczności w treści samej dyrektywy, zarówno ACTA 2 jak i TERREG z takimi dokumentami jak Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej, a konkretnie z artykułem trzynastym, który mówi o tym, że sztuka i badania naukowe są wolne od ograniczeń a wolność akademicka jest szanowana.

Jak zauważa Grzegorz Jastrzębski mamy do czynienia z bublami prawnymi, które pośpiesznie wprowadzane są w życie. Część przepisów tzw. ACTA 2 już zostało wdrożonych we Francji. Rozmówca Adriana Kowarzyka powraca do tematu rozszerzenia opłaty reprograficznej na smartfony.

Resort kultury oczywiście w osobie wicepremiera Piotra Glińskiego poinformował, że projekt ustawy o statusie artysty zawodowego trafi do parlamentu do dalszych prac.

W obecnym brzmieniu projekt zakłada obciążenie smartfonów opłatą. Gość Kuriera w samo południe wskazuje, że przeciwko temu rozwiązaniu wypowiedział się, ku jego zaskoczeniu, prezydent Andrzej Duda w czasie kampanii wyborczej.

Będziemy starali się tutaj wyegzekwować obietnice i spełnienie tej obietnicy przez prezydenta Andrzeja Dudę, że żadnego podatku, żadnego aktu prawnego, który skutkowałoby wyciągnięcie pieniędzy od obywateli na rzecz jakichś funduszów ubezpieczeniowych składek ubezpieczeniowych czy opłat graficznych dla branży scenicznej i rozrywkowej nie podpisze.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Sierpiński: Skarga Polski przeciwko dyrektywie w sprawie prawa autorskiego została opublikowana

Jacek Sierpiński mówi o ACTA 2, dyrektywie uchwalonej w tym roku przez Radę Unii Europejskiej.

 

 

Akta 2 jest popularną nazwą dyrektywy w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym, która została uchwalona przez Radę Unii Europejskiej w tym roku. Dyrektywa budziła ogromne kontrowersje i sprzeciwy w wielu środowiskach, dlatego że stanowi ona pewnie wyłom w dotychczasowej praktyce, która zwalniała dostawców internetowych z odpowiedzialności za treści zamieszczane przez ich użytkowników – mówi Jacek Sierpiński.

Dyrektywa obciąża odpowiedzialnością pewną kategorię usługodawców tzw. usługodawców treści współdzielonych online. Polska zarówno jako rząd jak i większość posłów sprzeciwiali się tej dyrektywie. Weszła ona dość niewielką przewagą głosów w Parlamencie Europejskim. Polska w maju 2019 roku wniosła skargę do Trybunału Sprawiedliwości UE na artykuły, które nakazują serwisom społecznościowym zapobieganie publikowania niektórych treści, twierdzi ona, że w praktyce artykuły nakazują filtrowanie treści, czyli cenzurę prewencyjną. Skarga została już opublikowana.

M.N.

Dyrektywa „Acta 2” może skutkować m.in. wprowadzeniem cenzury prewencyjnej i usunięciem z sieci treści niekomercyjnych

Protest CMWP SDP przeciwko dyrektywie UE o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym i apel o jej implementację w sposób powodujący jak najmniej negatywnych skutków dla internautów

Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP ocenia krytycznie przyjęcie przez Parlament Europejski w Strasburgu dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym, zwanej popularnie w Polsce „Acta 2” w wersji przegłosowanej 26 marca 2019 r. Dyrektywa ta zmienia zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. CMWP SDP podziela pogląd, iż każdy przepis tego dokumentu może skutkować koniecznością zastosowania mechanizmów cenzorskich w sieci Internet lub stworzeniem na rynku warunków faworyzujących największe podmioty, skutecznie utrudniając lub uniemożliwiając funkcjonowanie podmiotów małych, niszowych lub niekomercyjnych, które nie będą w stanie ponieść dodatkowych kosztów związanych z obowiązkiem filtrowania treści.

W konsekwencji przepisy te mogą doprowadzić do ograniczenia wolności publikacji i dostępu do informacji przez użytkowników mediów w internecie.

26 marca 2019 r. Parlament Europejski w Strasburgu poparł unijną dyrektywę o prawach autorskich: 348 europosłów było za, 274 przeciw, a 36 wstrzymało się od głosu. Polska, Holandia, Włochy, Finlandia i Luksemburg nie poparły wypracowanego porozumienia w Radzie UE w tej sprawie.

CMWP SDP podziela opinie krytyków przyjętych rozwiązań prawnych, zgodnie z którymi najwięcej wątpliwości budzą artykuły 11. i 13. dyrektywy. Artykuł 13. wprowadza obowiązek filtrowania treści pod kątem przestrzegania praw autorskich, natomiast artykuł 11. dotyczy tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych. Platformy, których dotyczy art. 13., powinny podpisać licencje z właścicielami praw na treści chronione prawem autorskim. Jeśli platforma nie otrzyma takiej licencji, będzie musiała usunąć treści wskazane przez właściciela praw. Jeśli platforma nie dopełni obowiązków, będzie odpowiedzialna za nielegalne treści wprowadzane przez użytkowników.

Mechanizm ten może skutkować w praktyce wprowadzeniem cenzury prewencyjnej, która nie dopuszcza do publikacji treści ze względu na skomplikowane i kosztowne prawa autorskie.

Art. 11., określany przez jego przeciwników jako podatek od linków, odnosi się do tego, jakie elementy artykułu dziennikarskiego mogą być publikowane przez agregatory treści bez konieczności wnoszenia opłat licencyjnych. Regulacje wymagają, by platformy takie, jak np. Facebook czy Google, płaciły posiadaczom praw autorskich za publikowane przez użytkowników treści albo kasowały takie materiały, co może skutkować usunięciem z sieci treści nie mających komercyjnego charakteru.

CMWP SDP apeluje do Rządu i Parlamentu w Polsce o taką implementację przyjętych przepisów, by powodowała jak najmniej negatywnych skutków dla internautów.

Więcej na cmwp.sdp.pl

Protest CMWP SDP przeciwko dyrektywie UE o prawach autorskich znajduje się na s. 8 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Protest CMWP SDP przeciwko dyrektywie UE o prawach autorskich na s. 8 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bałwochwalczy kult w stosunku do UE to jak wyścig na europejskość dla tych, którzy mają kłopoty ze swoją europejskością

Dyrektywy nie trzeba literalnie wprowadzać do prawa narodowego. To jest wskazówka, która musi być odpowiednio implementowana i oczywiście możliwa jest odpowiednia jej interpretacja.

Antoni Opaliński
Zdzisław Krasnodębski

Co w tej dyrektywie jest najbardziej kontrowersyjne?

To są dwie sprawy: pierwsza dotyczy tzw. filtrowania treści, co jest zawarte w artykule trzynastym tej dyrektywy. Natomiast z naszego, polskiego punktu widzenia bardzo niekorzystne są też prawa pokrewne zawarte w artykule 11. Właśnie one budzą największe zaniepokojenie społeczne, protesty i sprzeciw internautów.

Trzeba też dodać to, czego może internauci nie wiedzą, że filtrować można także bez dyrektywy i niestety to się już dzieje.

Czy podział między głosującymi miał charakter partyjny, czy raczej krajowy?

Podział był geograficzny, np. Francuzi i Niemcy bronili rozwiązań zawartych w tej dyrektywie ze względu na swój tzw. przemysł kreatywny. Trzeba podkreślić, iż wszystkie koncerny, które wytwarzają jakieś treści, także artyści i ich stowarzyszenia, wspierają tę regulację. W Polsce też związki twórcze w zasadzie popierają te rozwiązania. I oczywiście wielkie koncerny prasowe. Przeciwni tej dyrektywie są przedstawiciele takich krajów jak my, które – tak jak Polska – nie mają wielkich koncernów prasowych, a są zainteresowane wspólnym rynkiem cyfrowym, wolnością słowa w internecie. Zastrzeżenia mają także wszyscy, którzy popierają małe i średnie przedsiębiorstwa w tej branży, a także start-upy, czyli głównie ci, dla których liczą się przede wszystkim interesy użytkowników sieci, bo to właśnie internauci, czyli użytkownicy internetu, najgłośniej protestują przeciwko tej regulacji.

Wielu z nas obawia się, że te przepisy mogą ograniczyć wolność słowa w internecie. Czy da się jeszcze temu zapobiec?

Zobaczymy, ale najpierw Parlament Europejski będzie monitorował przewidywalne skutki tej dyrektywy i jeśli one okażą się takie, jakich obawiają się internauci, a mianowicie będą wprowadzać cenzurę, to wówczas parlament pewnie się tym zajmie w tej nowej, nadchodzącej kadencji. Wprowadzając tę dyrektywę, usiłowano rozwiązać problem, który jest istotny z punktu widzenia wspomnianego przemysłu kreatywnego, czyli np. mediów. Na ten problem zwracają uwagę np. ci, którzy wytwarzają publikowane treści, niekoniecznie na nich zarabiając. Z punktu widzenia użytkowników chodzi jednak o to, żeby przede wszystkim mieć łatwy i swobodny dostęp do treści w sieci.

Jak wiemy, internet się rozwija cały czas. Kilka lat temu można było mieć darmowy dostęp właściwie to wszystkich gazet i zasobów internetu, dzisiaj jest to już prawie niemożliwe. Stał się on miejscem już nie tylko komunikowania, ale przede wszystkim zarabiania, przedsiębiorstwem gospodarczym.

(…) Co myśli Pan o propozycji PSL-u, by wpisać nasz udział w strukturach Unii Europejskiej do Konstytucji Rzeczpospolitej? Zgoda na to ma być testem, czy aby Prawo i Sprawiedliwość przypadkiem nie chce nas potajemnie z tej Unii Europejskiej wyprowadzić?

No cóż, już kiedyś wpisywano tego rodzaju oświadczenia do Konstytucji. W PRL-u wpisano przecież do niej w latach siedemdziesiątych zdanie o przyjaźni ze Związkiem Radzieckim i wówczas tylko nieliczni protestowali przeciwko temu. Ale z drugiej strony te protesty to był początek odradzania się polskiej opozycji, więc może to będzie właśnie coś takiego. Z niepokojem obserwuję, iż niektórzy zaczynają teraz wręcz sakralizować Unię Europejską. Jest to organizacja na pewno dla nas pożyteczna, wiemy też, że Polacy popierają NATO, sojusz, który nam zapewnia bezpieczeństwo. Ale taki bałwochwalczy kult, jaki obserwujemy w stosunku do UE, to jest zjawisko niepokojące. Dla mnie tego rodzaju propozycje są jak wyścig na europejskość dla tych, którzy mają kłopoty ze swoją europejskością.

Cały wywiad Antoniego Opalińskiego z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, pt. „»Nie!« dla cenzury w internecie”, znajduje się na s. 8 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Antoniego Opalińskiego z prof. Zdzisławem Krasnodębskim, pt. „»Nie!« dla cenzury w internecie”, na s. 3 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Czy naprawdę europosłowie zidiocieli w tej Brukseli? / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” nr 58/2019

Mieliśmy marksistowską „walkę klas”, narodowosocjalistyczną „walkę ras”, teraz zachodni neomarksiści fundują nam walkę płci. Nic to, przeżyjemy i to kłamstwo, korupcję polityczną – różne „deale”.

Kwiecień w tym roku to czas Wielkiego Postu i Zmartwychwstania. Czas na pomyślenie, czy jesteśmy szczęśliwi, zadowoleni z życia. Wiele podpowiedzi znajdziemy w Biblii i w starych przysłowiach, wyrażających nieraz w jednym zdaniu mądrość wielu pokoleń.

Jednym z takich porzekadeł jest: „Jak kogoś Pan Bóg karze, to mu rozum odbiera”. Wiceprezydent Warszawy powiedział otwartym tekstem, o co chodzi środowiskom LGBTiQ. Pierwszy krok to edukacja seksualna w szkołach i związki partnerskie, a później małżeństwa homoseksualne i adopcja dzieci. Mieliśmy metodą gotowania żaby być najpierw znieczuleni, by potem zwyciężyła antykultura. Kiedy żabę wrzucimy do wrzątku, to wyskoczy, ale jak będzie się wodę podgrzewało stopniowo, żaba zginie i nawet nie będzie wiedziała, jak to się stało.

Uchwalenie Dyrektywy UE nazywanej powszechnie Acta 2 to nic innego jak wprowadzenie cenzury prewencyjnej. I na nic się zda tłumaczenie, że to ochrona twórców, praw autorskich itp. Jeśli ktoś na FB czy Twitterze wkleja linki, to podaje autora i robi jemu i wydawcy reklamę. Czy naprawdę europosłowie zidiocieli w tej Brukseli, czy jedynie chcieli dokopać swoim przeciwnikom, a może rację mają niemieccy dziennikarze, że poszedł „deal” francusko-niemiecki? Za poparcie Acta 2 – dyrektywy, której chciał Macron, prezydent znienawidzony przez własny naród, Merkel uzyskała zgodę na budowę dla Rosjan Nord Stream 2. Coraz więcej Niemców ma już dość Angeli. Niestety alternatywa też nieciekawa. AfD widzi w Putinie zbawcę Europy.

No cóż, Niemcy zakładają sobie na szyję sznur, o którym pisał niegdyś tow. Lenin. Nasuwa się mimochodem pytanie o granice ignorancji.

Komunizm na Zachodzie Europy kwitnie. Czczony jest Marks, plany szkoły frankfurckiej zdają się zwyciężać. Zaproponowany przez Rudiego Dutschke w 1967 r. „marsz przez instytucje” powiódł się. Gramsci szedł dalej. Dla niego najważniejsza była „wojna o pozycje”, walka o idee i wierzenia. Stąd walka z Kościołem i rozumem. Cywilizacja grecka, łacińska, chrześcijańska, a nawet taoistyczna i buddyjska są wrogami. Współczesny człowiek ma wierzyć jedynie w nową ideologię, wszystkie wartości i prawa naturalne przeszkadzają. Widać, jak szatan próbuje zająć miejsce Boga.

Walka dobra ze złem trwa od wieków. Mieliśmy marksistowską „walkę klas”, narodowosocjalistyczną „walkę ras”, teraz zachodni neomarksiści fundują nam walkę płci. Nic to, przeżyjemy i to kłamstwo, korupcję polityczną – różne „deale”. Trzeba czytać Józefa Mackiewicza, bo on jak nikt rozumiał istotę komunizmu.

Trudno zrozumieć „deal”, który pcha Kornela Morawieckiego nie tylko w szkodzenie Polsce, ale i kompromitowanie syna. Jego nowa prorosyjska koalicja w wyborach do PE nie ma żadnych szans. Zostaje pytanie, dlaczego szkodzi wizerunkowi syna? Coraz więcej osób zza granicy pyta otwarcie, czy rząd RP jest prorosyjski? Przecież ojciec premiera bredzi: „Chcemy Europy pierwszej w świecie, wielkiej Europy od Atlantyku do Pacyfiku, ze Wschodem, z Rosją, Europy demokratycznej, duchowej”. Nie można tej aberracji tłumaczyć wiekiem i chorobą. Już 11 lat temu, w 2008 r. Kornel Morawiecki twierdził, że Gruzja napadła na Rosję i że Rosjanie nas wyzwolili w latach 1944–45. Już wtedy marzył o Europie od Atlantyku do Pacyfiku pod przewodnictwem Słowian. Czyżby pragnął ziszczenia marzeń Lenina – Europy zjednoczonej od Władywostoku do Lizbony? Taka Europa potrzebna jest teraz Rosji do wzmocnienia pozycji w rywalizacji z Chinami o hegemonię.

Mateusz Morawiecki odciął się wprawdzie od prorosyjskich poglądów ojca, ale ciekawa jestem jego stosunku do Chin i jedwabnego szlaku. Mam nadzieję, że w tym przypadku daleko padło jabłko od jabłoni.

Wiem, że Bóg i tak zwycięży. Dał nam Syna swego, który pokazał, jak powinien żyć człowiek, aby jak On zmartwychwstać.

Jadwiga Chmielowska

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Wykluczyć populistów, faszystów i zaplutych karłów reakcji! / Krzysztof Skowroński, „Kurier WNET” nr 58/2019

Wrogami establishmentu europejskiego nie są dyktatorzy odwołujący się do Marksa, ale ci, których nazywają populistami, a populistą jest każdy, kto ma jakiekolwiek zastrzeżenia do rządzących Europą.

Niepostrzeżenie przemknął przez salony europejskie jeden z najpotężniejszych ludzi świata. Prezydent Chin wpadł do Europy, by podpisać kilka kontraktów wartych wiele miliardów euro i przekonać się osobiście, jak silny jest europejski antytrumpizm. Doświadczenie wypadło pomyślnie. Liderom europejskim mniej przeszkadzają represje w Państwie Środka niż stanowczość i niekonwencjonalne rozwiązania głównego lokatora Białego Domu. Przecież wrogami establishmentu europejskiego nie są dyktatorzy odwołujący się do Marksa, ale ci, których nazywają populistami, a populistą jest każdy, kto powie o tych, co rządzą, że niewłaściwie wykonują swoją pracę.

To bardzo wygodna metoda. Ma tylko jedną wadę – przestała być skuteczna. Różne są tego przyczyny. Najważniejsza to ta, że wyborcy zorientowali się, że w sklepie mięsnym nie kupimy roweru tylko dlatego, że zmieniła się nazwa sklepu. I nie dość, że się zorientowali, ale dzięki rozwojowi mediów potrafili przekazać sobie wiedzę na ten temat. To oczywiście liderów wyznających wspólne wartości europejskie bardzo denerwuje. Jak ktoś śmie powiedzieć, że w sklepie mięsnym nie ma rowerów, skoro jest napisane, że to sklep z rowerami?!

Temu haniebnemu procederowi postanowili położyć kres, wprowadzając liczne ustawy: mowa nienawiści, walka z fałszywymi informacjami czy Acta 2. Każda z nich oddzielnie ma swoje szlachetne założenia. Bo kto chce, by w środkach przekazu dominowała nienawiść, kłamstwa i nie obowiązywało poszanowanie praw autorskich?

Podobnie sformułowane pytania zadają środowiska mniejszości: kto nie jest za tolerancją i wolnością wyboru? Odpowiedź jest prosta: ten, kto jest populistą lub faszystą, a na pewno zaplutym karłem reakcji, którego należy wykluczyć nie tylko z dobrego towarzystwa, ale pozbawić wpływu na bieg wydarzeń.

Prezydentowi Stanów Zjednoczonych można co najwyżej pokazać figę, otwierając jeszcze szerzej drzwi spragnionym przygód Chińczykom, ale na naszym podwórku to co innego. Wprawdzie sprawy wyrwały się spod kontroli i w różnych miejscach Starego Kontynentu rządzą ludzie niegodni nawet czyszczenia butów komisarzom europejskim, ale to najbliższe wybory do Parlamentu Europejskiego mają zmienić. Po tych wyborach może będzie można z debaty wykluczyć tych wszystkich rowerzystów, którzy nie potrafią jeździć na kawałku schabu. Po tych wyborach wreszcie będzie można stworzyć nowy, wspaniały świat bez granic, bez kłamstwa, bez nienawiści i bez Zmartwychwstania.

Ale to się nie zdarzy!

Dobrych i spokojnych świąt Wielkiej Nocy. Oby zabieganie, zapracowanie i pogrążenie w powszedniości nie sprawiły, że Wielka Niedziela stanie się jeszcze jednym zwyczajnym dniem w roku. Byśmy dostrzegli to, czego nie dostrzegamy w codzienności i żeby siła wiary w nas była tak mocna, by naszą codzienność przekształcić w święto Zmartwychwstania.

Krzysztof Skowroński

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Krzysztofa Skowrońskiego, Redaktora Naczelnego „Kuriera WNET”, na s. 1 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Prof. Krasnodębski o „ACTA2”: Dyrektywa jest wskazówką. Polska dostosuje ją do prawa narodowego podobnie jak Niemcy

– W Niemczech były najliczniejsze protesty przeciwko ACTA2. Rząd niemiecki również zapowiedział, że ta dyrektywa będzie zmieniona przez prawo krajowe – mówił w Poranku WNET wiceprzewodniczący PE.


Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało implementację dyrektywy ACTA2, tak, aby nie doprowadziła do cenzury. Prof. Zdzisław Krasnodębski podkreślił w rozmowie z Antonim Opalińskim, że tzw. ACTA2 to jedynie dyrektywa, czyli wskazówka, która musi być zgodna z prawem krajowym. Dobór środków i metod realizacji wskazanych w niej celów leży po stronie rządu państwa członkowskiego.

Pomysł wpisania do konstytucji członkostwa Polski w Unii Europejskiej porównał do wpisania przyjaźni polsko-radzieckiej do konstytucji PRL: – Jest to organizacja pożyteczna podobnie jak NATO. Natomiast Unia zaczyna być obiektem jakiegoś bałwochwalczego kultu. Coraz więcej mamy patriotów Unii, a coraz mniej patriotów Polski. To budzi niepokój. Dla mnie tego rodzaju propozycje, to wyścig na europejskość ludzi, którzy mają problem ze swoją europejskością.

Prof. Krasnodębski odniósł się także do kwestii brexitu. Chociaż wyjście Wielkie Brytanii z Unii Europejskiej przebiega mozolnie, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego sądzi, że prędzej czy później dokona się brexit bez porozumienia.

WJB

Czy wolność w internecie jest zagrożona? Debata w CMWP SDP i wypowiedź Michała Karnowskiego nt. nowej dyrektywy PE

Panowie mówią o pieniądzach, my o wolności. Internet dał nam przestrzeń wolności, o której nawet nie śniliśmy. Jeżeli będą próby blokowania tej wolności, to ci, którzy tworzą technologie, coś wymyślą.

Czy wolność w internecie jest zagrożona?

Debata w CMWP SDP

Czy dyrektywa dotycząca praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym zagraża wolności słowa w sieci? Czy tylko pomoże wydawcom i dziennikarzom walczyć z dużymi koncernami internetowymi, które zarabiają na cudzych treściach, a zyskami nie dzielą się z ich twórcami? Na te pytania starali się odpowiedzieć uczestnicy debaty „Wolność w internecie” zorganizowanej przez Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP.

Projekt budzącej wiele emocji dyrektywy Parlament Europejski przyjął 12 września. Za nowymi przepisami opowiada się część wydawców, dają one bowiem wydawcom i dziennikarzom tzw. prawa pokrewne. Dzięki temu duże koncerny internetowe będą musiały płacić twórcom za wykorzystywane materiały. Przeciwnicy dyrektywy widzą w niej ograniczenie wolności słowa w internecie, a proponowane przepisy nazywają „podatkiem od linków” lub ACTA 2.

W dyskusji w Domu Dziennikarza przy ul. Foksal 3/5 w Warszawie wzięli udział: Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”, Michał Karnowski, członek zarządu spółki Fratria – wydawcy m.in. portalu wPolityce.pl i tygodnika „Sieci”, Jolanta Hajdasz, dyrektor CMWP SDP, Krzysztof Skowroński, prezes SDP, Marek Frąckowiak, dyrektor generalny Izby Wydawców Prasy oraz prawnicy związani z Izbą Wydawców Prasy: Jacek Wojtaś i Marek Staszewski.

– Problem kradzieży praw autorskich jest stary jak świat. Nie rozwiąże się go, ograniczając ruch w internecie – rozpoczął dyskusję Tomasz Sakiewicz.

– Nie może być tak, że ktoś cytuje fragment tekstu i za to pobiera się opłatę. Prawo do cytowania jest jednym z podstawowych praw debaty i nie można tego ograniczać – dodał.

Zdaniem Michała Karnowskiego dyrektywa jest korzystna tylko dla dwóch grup interesów. Jedną z nich są wydawcy specjalistyczni, którym treści podkradają np. firmy tworzące komercyjne serwisy prasowe. – To jest rzeczywiście złodziejstwo i należałoby coś z tym zrobić, ale pojawia się pytanie: czy w związku z tym trzeba orać całe pole? – zauważył. Drugą grupą są wielkie koncerny, głównie niemieckie. – One nie muszą nikogo cytować, są tak duże, że tworzą świat dla siebie. Wszyscy inni na tym stracą – stwierdził Michał Karnowski. Jego zdaniem najbardziej niepokojące jest to, że pojawi się reglamentowanie treści w internecie. – Filtry, niemożność powielenia linku z jakimkolwiek opisem, niemożność odwołania się. To wszystko zostanie ograniczone– wyliczał. – Może niektórym dziennikarzom będzie lepiej, ale na drugiej szali leży ogromne dobro wolnego obrotu informacji.

Obawy przeciwników dyrektywy próbowali rozwiać przedstawiciele Izby Wydawców Prasy, która walczy o przyjęcie nowego prawa.

– Wszystkie te slogany o ACTA 2, czy „podatku od linków” są nieprawdziwe. Projekt w niczym nie dotyka przeciętnego użytkownika internetu. Chroni tylko interes wydawców i dziennikarzy, żeby oni też zarabiali na treściach, które tworzą, a nie tylko koncerny internetowe – tłumaczył Marek Frąckowiak.

Mecenas Jacek Wojtaś wyjaśnił, że Parlament Europejski dodał do pierwotnego projektu dyrektywy kilka ważnych zmian. – W art. 11, tym, który wprowadza prawo pokrewne dla prasy, pojawił się ustęp mówiący, że prawa te nie uniemożliwiają prywatnego, czyli niekomercyjnego korzystania z publikacji prasowych przez użytkowników indywidualnych. Tak więc prawo cytatu będzie mogło być stosowane. Prawa pokrewne nie obejmują też hiperłącza, którym towarzyszą pojedyncze słowa, a więc linków – zauważył Jacek Wojtaś. Dodał, że w dyrektywie pojawił się zapis, aby państwa członkowskie dopilnowały, by zyskami z tytułu praw pokrewnych wydawcy dzielili się z dziennikarzami. – W Polsce jest deklaracja Izby Wydawców Prasy, że będzie to pół na pół – dodał.

Mecenas Marek Staszewski podkreślił, że nowe przepisy mają nie obowiązywać mikro- i małych platform internetowych. Jacek Wojtaś dodał, że są to przedsiębiorstwa, które zatrudniają do 50 osób i mają obroty do 10 mln euro.

Krzysztof Skowroński zauważył jednak, że dyrektywa rodzi szereg pytań. – Trzeba będzie zastosować jakieś mechanizmy, które będą musiały kontrolować internet. Czy to nie doprowadzi nas do cenzury? Trzeba też będzie zbudować skomplikowaną strukturę, która sprawdzi, kto co komu jest winien. Kto ma się tym zajmować? Kto i kiedy na tym skorzysta? – pytał prezes SDP.

Jacek Wojtaś przyznał, że nie wiadomo jeszcze, jak dokładnie będą wyglądały nowe przepisy. – Dyrektywa to jest tylko wskazówka dla państw członkowskich do zaimplementowania pewnych rozwiązań – zauważył.

– Bawimy się w zmianę prawa, która na końcu nie wiadomo przez kogo i jak będzie interpretowana. Miesza się prawa pokrewne z prawami autorskimi. Prawa autorskie wszyscy mają. Chodzi o to, że na świat związany z publicystyką, kontrolą władzy, polemiką, wymianą informacji próbuje się nałożyć prawa pokrewne, które do tej pory były typowe dla rozrywki, przyjemności – polemizował Michał Karnowski.

Marek Frąckowiak próbował przekonywać, że w dyrektywie chodzi tylko o to, aby twórca otrzymał zapłatę za swoją pracę.

– Nie rozumiem, dlaczego kradzież telewizora czy książki jest złodziejstwem, a kradzież tego, co w nich jest, ma być wolnością w internecie. Zawsze mnie uczono, że jeżeli ktoś zarabia na kradzionym, to jest to paserstwo i z tym chcemy walczyć – tłumaczył.

Przyznał, że co prawda nie znamy ostatecznego kształtu prawa, ale wszystkie dotychczasowe zmiany idą w kierunku wyjątków od zaostrzeń i ochrony zwykłego użytkownika internetu.

Zdaniem Michała Karnowskiego dziennikarstwo obecnie dobrze się rozwija i poradzi sobie bez nowych przepisów, a dyrektywę popierają głównie firmy, które nie mogą się odnaleźć na rynku coraz bardziej zdominowanym przez nowe technologie. – I mówią do wszystkich: zawracamy! A ja nie chcę zawracać – stwierdził.

– Nie jest prawdą, że występujemy tylko w imieniu wydawców gazet drukowanych. Chodzi o tych, którzy ponoszą nakłady na tworzenie treści. Tu chodzi o pieniądze dla dziennikarzy i wydawców, bez względu na to, o czym piszą, chodzi o to, żeby ich nikt nie okradał – podkreślał Marek Frąckowiak.

– Problem polega na tym, że panowie mówią o pieniądzach, a my o wolności i może dlatego nie możemy się dogadać. Internet dał nam przestrzeń wolności, o której nawet nie śniliśmy. Jeżeli rzeczywiście będą próby blokowania tej wolności, to ci, którzy tworzą technologie, wymyślą coś nowego – zauważyła dziennikarka Ewa Urbańska podczas kończącej debatę dyskusji z udziałem zgromadzonej publiczności.

Marek Frąckowiak zapewnił, że dyrektywa nie niesie żadnego zagrożenia dla wolności.

Michał Karnowski

„Nie” dla ACTA 2

To będzie potężna zmiana, której skali zwykli użytkownicy internetu nawet nie przeczuwają, a która sprawi, że internet, jaki znamy, wolny, rozdyskutowany, bezkompromisowy, właśnie przechodzi do historii.

To nie jest walka o prawa autorskie, które dziś w pełni obowiązują, to jest walka o prawa pokrewne. A to zasadnicza różnica. Dziś prawa pokrewne mają do swoich dzieł artyści, teraz mają je dostać wytwórcy wszystkich innych treści, w tym koncerny medialne. Oznacza to objęcie restrykcyjnymi ograniczeniami wszelkie odwołania, cytaty, nawiązania, przeróbki, także do artykułów, nagrań, programów, audycji. A więc i komentarze na Facebooku i Twitterze, memy, utwory yotubowe, treści w wyszukiwarkach.

I ludzie Platformy Obywatelskiej doskonale to rozumieją, przecież w lipcu sami wołali: „nie” dla ACTA 2! Ale widać niemieckie potęgi medialne i europejski establishment, zainteresowane cofnięciem czasu, powrotem kontroli nad tym, co ludzie czytają i myślą, wyprostowały ich myślenie. Przycisnęli więc guziki, pocieszając swoich oszukanych wyborców, jak to zrobił pan Michał Boni, że jak komuś coś zablokują wskutek tego prawa, to będzie się mógł odwołać. Nie sądzę, by sam w skuteczność takiego pocieszenia wierzył.

Wniosek z tego smutny: jak Niemiec każe, to niektórzy ludzie z Platformy zdradzą każdego. Teraz sprzedali wolny internet.

OTO SKRÓT KONSEKWENCJI PRZYJĘCIA DYREKTYWY:

— Linkowanie faktycznie nie będzie zabronione, ale istotnie się zmieni. Linki już nie będą zawierać tzw. snippetów, czyli nagłówka z tytułem linkowanego tekstu, czasem jednym/dwoma zdaniami leadu lub zdjęciem; będą tylko zbiorem bezsensownych znaków. Ponieważ czytelnicy muszą wiedzieć, do czego prowadzi link przed kliknięciem, witryny prawie zawsze zawierają fragment linków do stron w ramach linku. Wszelkie ograniczenia dotyczące fragmentów są zatem ograniczeniem linkowania.

— Nowe prawo wpłynie na wolność słowa i dostęp do informacji. Platformy internetowe będą zmuszone do zawarcia umowy z wydawcami i uzyskania licencji na linkowanie do ich publikacji. Konieczność płacenia za linki doprowadzi do tego, że części stron nie będzie stać na płacenie za dostęp do wiadomości – szczególnie małe i innowacyjne witryny mogą po prostu przestać działać lub będą linkować tylko do treści niechronionych.

— Zostanie youtuberem nie będzie już proste. Jeśli będziesz chciał zostać youtuberem, to będziesz musiał wykupić licencję umożliwiającą tworzenie materiałów do sieci i licencję umożliwiającą linkowanie.

— Będziesz mógł się podzielić linkiem tylko ze swoimi znajomymi. Nastąpi ograniczenie udostępniania materiałów (będzie można wysłać linka tylko prywatnie do swoich znajomych, w ramach tzw. dozwolonego użytku), ale już nie publicznie. Ograniczy to możliwość wzrostu niezależnych kanałów informacyjnych, blogów, platform. Dużo trudniejszy będzie wzrost popularności kanałów na youtubie.

— Nigdy nie będziesz miał pewności, czy nie naruszasz prawa. Niejasność pojęć i objęcie ochroną tzw. prostych komunikatów prasowych doprowadzi do tego, że zakazane będzie publikowanie informacji, np. „Jutro w Warszawie będzie +30 stopni” czy „Legia przegrała 0:2”, bo już przecież kiedyś ktoś o tym napisał i gdzieś taki news się pojawił.

— Koniec z filmami z wakacji czy recenzjami online. Nadmierna ochrona praw autorskich może doprowadzić do tego, że nasze filmiki z wakacji zostaną zablokowane, bo w tle słychać chronioną prawnie muzykę lub widać jakiś prawnie chroniony obraz. 90% youtuberów będzie musiało przestać nagrywać – testerzy gier komputerowych, blogerzy prezentujący i oceniający produkty (np. smartfony) etc., z uwagi na brak praw autorskich.

— Wszystko, co publikujesz, będzie skanowane. Każdy serwis pozwalający swoim użytkownikom na publikację treści będzie zmuszony do stworzenia narzędzi filtrujących. Za każdym razem, gdy będziesz chciał coś opublikować w internecie, ta treść będzie musiała zostać zeskanowana pod kątem potencjalnego naruszenia. Czy w świecie realnym zgodziliśmy się na to, abyśmy, zanim cokolwiek powiemy czy napiszemy, musieli uzyskać zgodę jakiegoś zautomatyzowanego filtru? Dotyczy to blogów (np. wordpress), ale też zwykłych, krótkich komentarzy pod artykułami.

— Serwisy nie będą mogły wyświetlić listy rekomendowanych treści (np. lista proponowanych na Youtube lub wyróżnione najlepsze komentarze na Twitterze).

W praktyce każde indeksowanie tych treści, czy chociażby wyświetlenie jej innym użytkownikom jako „polecane odnośniki” będzie powodowało, że dostawcy usług internetowych staną się odpowiedzialni za treści swoich konsumentów. Obowiązek taki nie obejmie tylko serwisów takich jak np. megaupload.

— Koszty! Którego właściciela portalu stać na instalację oraz utrzymanie tak potężnego narzędzia jakim jest filtr? Który właściciel zgodzi się na wzięcie odpowiedzialności za publikowane przez użytkowników na jego stronach treści? W internecie zostaną tylko duże serwisy, które stać na takie urządzenia.

— Wyłączenie komentarzy w internecie. Jeśli właściciela nie będzie stać na filtr, to najbardziej oczywistą konsekwencją będzie zabronienie możliwości komentowania pod artykułami w sieci oraz zamknięcie popularnych forów.

— O możliwości publikowania treści na platformach będzie decydować nie system prawa (np. sądy), lecz systemy technologiczne. Nie ma mowy choćby o przejrzystości algorytmów filtrujących treści. Zaproponowany mechanizm odwołań, który rzekomo będzie nas chronił, skonstruowany jest tak, by zablokowanie treści (przez algorytm lub poprzez zgłoszenie naruszenia) było proste – a odwołanie się i dochodzenie swoich praw już niekoniecznie. Nie wiemy w tym momencie, jak będą wyglądać mechanizmy odwoływania się i czy będą skutecznie chronić prawa użytkowników. Teraz wiemy jedynie, że skuteczne mają z zasady być filtry treści.

— Filtry nie są skuteczne. Mimo najnowocześniejszych technologii, nawet najlepsze urządzenia zawodzą. Magazyn Wired ma „analizę”, pokazującą jakie problemy stworzą filtry treści i dlaczego będą nieskuteczne.

— Ograniczenie memów! Tylko część państw w UE pozwala na ograniczenie prawa autorskiego na potrzeby parodii. Filtry treści, jeśli zostaną wprowadzone, będą więc musiały rozstrzygać, czy dane użycie jest parodią i podlega pod wyjątek od prawa autorskiego, czy nie. Jest duża szansa, że nie poradzą sobie z tym zadaniem, i memy, publikowane jako zgodne z prawem, będą filtrowane jako naruszające prawa autorskie.

Michał Karnowski jest publicystą tygodnika „Sieci” i portalu wpolityce.pl. Tekst został opublikowany na portalu wpolityce.pl.

Relacja z debaty w CMWP SDP pt. „Czy wolność w internecie jest zagrożona?” znajduje się na s. 4 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Relacja z debaty w CMWP SDP pt. „Czy wolność w internecie jest zagrożona?” na s. 4 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego