Solidarność to sposób bytowania wielości ludzkiej w jedności i pluralizmie – Urodziłem się w roku 1920 – 28.03.2020 r.

Cała ludzka działalność ma wymiar społeczny i wspólnotowy. Zadaniem państwa jest tworzenie w tej wspólnocie przestrzeni dla każdego – mówił Jan Paweł II.


Prowadzący:Piotr Dmitrowicz

Realizator: Franciszek Żyła


Dr Rafał Łatka mówi o roli Jana Pawła II w powstaniu „Solidarności”. Ocenia,  że bez jego inspiracji i wsparcia ruch ten nigdy by nie zaistniał. Ocenia, że kluczowe znaczenie dla zorganizowania się tego ruchu miała pierwsza pielgrzymka papieża-Polaka do kraju w czerwcu 1979 r. Był to okres powolnego pogrążania się społeczeństwa w marazmie. Jak dalej mówi historyk, „Solidarność” nie przetrwałaby w latach 80. bez duchowego wsparcia Jana Pawła II.

Rozmówca Piotra Dmitrowicza opowiada również o drugiej podroży apostolskiej Jana Pawła II do Ojczyzny. Przypomina, że upór władz spowodował jej przesunięcie o rok i ograniczenie zasięgu wizyty:

Komuniści wiedzieli, że mają do czynienia z dużym zagrożeniem ze strony Ojca Świętego. Mimo wszystkich ograniczeń, Jan Paweł II przyniósł rodakom głos wolności.

Dr Łatka ocenia również, że papieska wizyta z 1987 r. była początkiem transformacji ustrojowej w Polsce. Ubolewa nad tym, że polskie społeczeństwo nie wyciągnęło wystarczających wniosków z nauki papieskiej o solidarności między ludźmi. Ocenia, że polscy politycy nie realizują przesłania Jana Pawła II, który w budynku Sejmu w roku 1999 mówił, że polityka powinna być przede wszystkim troską o dobro wspólne.


Posłuchaj całej audycji 'Urodziłem się w roku 1920″ już teraz!


Prof. Vytautas Landsbergis, s. Michaela Rak, bp Arūnas Poniškaitis – Urodziłem się w roku 1920 – 15.02.2020 r.

Zapraszamy na audycję o papieżu Polaku, miłosierdziu oraz Hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie.

Goście programu „Urodziłem się w 1920 roku”: 

Prof. Vytautas Landsbergis – były prezydent Litwy, muzykolog;

S. Michaela Rak – założycielka i dyrektor Hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie;

Adam Kostygin – przewodnik po Litwie;

Bp Arūnas Poniškaitis – biskup pomocniczy archidiecezji wileńskiej;

Robert Antoniak – wolontariusz w hospicjum im. bł. ks. Michała Sopoćki w Wilnie;

Agata Antoniewicz – Studio Wilno.


Prowadzący: Krzysztof Skowroński, Piotr Dmitrowicz

Realizator: Paweł Belous


Cześć pierwsza: 

S. Michaela Rak opowiada o swoim osobistym spotkaniu z Janem Pawłem II.

„Jan Paweł II  wpisał się w drogę mojego powołania. Kiedy byłam nowicjuszką, pojechałam na spotkanie z papieżem, krzyknęłam do niego, a on odwrócił się i spojrzał mi głęboko w oczy. Był to wzrok przenikający i pełen ufności. W encyklice o miłosierdziu Bożym, która jest dla mnie fundamentem, papież podkreślił: Kto mnie widzi, widzi Ojca” – zaznacza.

Siostra mówi również o otwarciu hospicjum dla dzieci w Wilnie. Jan Paweł II podkreślał, że w miłosierdziu człowiek znajdzie szczęście, a świat znajdzie pokój. W treści encykliki pojawia się również postać miłosiernego samarytanina, który daje to, co ma w swoim sercu.

W hospicjum pojawili się już pierwsi pacjenci. „Wczoraj wniosłam kilkuletnią dziewczynkę, która nie miała siły wejść do budynku sama. Była ona jednak dojrzała i szczęśliwa, bo kiedy przytulamy się nawzajem, chorzy i zdrowi, dajemy sobie siłę” – opowiada.

W poczuciu własnej słabości i niemocy wołam wszystkich świętych i błagam ich o pomoc. Hospicjum dziecięce to cud – mówi siostra Michaela Rak.

Jak dodaje: Na uroczystości otwarcia hospicjum będzie uczestniczyć m.in. prezydent wraz z pierwszą damą Liwy, przedstawiciele placówek dyplomatycznych. Wiele narodów i wiele równych serc pod jednym mianownikiem miłosierdzia Bożego weźmie udział w tym wydarzeniu.  

Prof. Vytautas Landsbergis mówi o wspomnieniach związanych z osobą św. Jana Pawła II.

„Pamiętam jego inauguracyjne wystąpienie na placu św. Piotra. Można było domyślić się, że zwracając się do ludu, Jan Paweł II miał na myśli uciemiężonych pod komunizmem. Słowa Jana Pawła II: Nie lękajcie się, to słowa, w których papież przekonuje, że pomimo niewielkiej liczby osób nie trzeba się bać, bo za nami jest prawda i Bóg” – opowiada.

Informacje docierały przez zakazane radia oraz druki kolportowane z Polski. „Podróżowałem do Polski w celach naukowych, dzięki temu miałem tam wielu przyjaciół. Przewoziłem m.in druki dotyczące słynnego orędzia” – mówi.

Odczuwaliśmy, że powstało coś nowego, wyższego od wszelkich podziałów politycznych i ideologicznych. Pierwsza pielgrzymka spowodowała, że w Polsce wybuchła „Solidarność”. Wiązaliśmy z tym dużo nadziei – podkreśla.

Jak dodaje: Dla mnie i dla wszystkich ludzi na Litwie jasne było, kto stał za zamachem na Jana Pawła II. Nienawidził go ideologiczny wróg. Był on sztandarem nowego człowieczeństwa, kultury i wolności. Był przeciwny dyktaturze komunistycznej, a jego przesłania i listy były czytane w kościołach podczas mszy. 

Okolicznością mojego spotkania z Janem Pawłem II była kanonizacja wspólnego świętego Litwy i Polski. Papież był wielkim politykiem, który szeroko patrzył na dzieje państw. Był on zatroskany o losy Litwy. Nasza rozmowa była bardzo serdeczna – opowiada były prezydent Litwy.

Prof. Vytautas Landsbergis wspomina również czas po przegranych wyborach, kiedy u władzy byli ekskomuniści. Wtedy właśnie odbyła się wizyta Jana Pawła II. Papież odwiedził m.in. parlament, błogosławiąc wszystkim zebranym politykom i uczestnikom tego wydarzenia. Jan Paweł II pokazał wówczas, że jest bliski ludziom. Podczas pielgrzymki papież ucałował ziemię i powiedział, że kraj ten jest głęboki jego sercu. Było to rozumiane jako istotne, szczere i serdeczne powiedzenie.

Jak dodaje: Jan Paweł II jest zawsze ze mną. Papież jest dla mnie najważniejszą postacią, którą wspominam. Gdy Jan Paweł II umierał, pojawiło się uczucie, że odszedł człowiek bardzo znaczący dla wszystkich. Poczuliśmy, że jesteśmy braćmi, bo straciliśmy ojca. 

Adam Kostygin mówi o pielgrzymce Jana Pawła II do Wilna.

„Miałem wtedy rodzinę. Wraz z synem przyszliśmy pod kościół św. Ducha. Było to niesamowite, jak przejeżdżając przy nas, zatrzymał się i pobłogosławił. Kiedy widziało się na żywo papieża, każde jego słowo było jak perełki, które trafiały do duszy każdego, kto je słyszał” – opowiada.

Jak dodaje: Papież zjednoczył naród Polaków i Litwinów. Idą na msze święte uśmiechaliśmy się do siebie. Nie widać było wrogości. 

Każde dziecko z polskiej rodziny na Litwie zna Jana Pawła II. W każdej rodzinie pielęgnuje się tradycję historyczną związaną z papieżem Polakiem. Na każdy kroku w Wilnie spotkać można tablice upamiętniające świętego Jana Pawła II.


Część druga:

Bp Arūnas Poniškaitis opowiada o znaczeniu pontyfikatu Jana Pawła II dla Litwy.

Jak dodaje: Byłem w szkole, kiedy Jan Paweł II został papieżem. Przyniosło to Litwinom bardzo dużo szczęścia. Był on dla Litwy bardzo bliski. Moje pierwsze spotkanie z Janem Pawłem II odbyło się na Litwie 1993 roku. Kiedy dwa lata później pojechałem na studia do Rzymu, mogłem podać mu rękę i spojrzeć w oczy – to mi wystarczyło.

Pontyfikat Jana Pawła II to znak dla Litwinów, że Bóg jest blisko, troszczy się i zna sytuację naszego kraju. Otwórzcie drzwi Chrystusowi to słowa nadziei, które pomogły Litwie odzyskać niepodległość.

Młodzi Litwini wiedzą o papieżu Polaku, jednak życie pędzi bardzo szybko, a młode pokolenie zaczyna żyć innymi sprawami. Warto podkreślić, że młodzi ludzie mają dużo energii, aby czynić dobro. Bp Arūnas Poniškaitis mówi również o pielgrzymce papieża Franciszka do Wilna, która była dla wszystkich mieszkańców poczuciem jedności.

Agata Antoniewicz wspomina czasy, jak będąc harcerką, udała się do Lwowa na pielgrzymkę Jana Pawła II.

Mieliśmy plakietki oraz flagi Polski i Litwy na mundurkach. Co roku młodzi ludzie mobilizują się i robią akcję upamiętniającą papieża Polaka – mówi Agata Antoniewicz.

Jan Paweł II mówił: Jeszcze będzie pięknie, załóż wygodne buty, bo masz do przejścia całe życie – te słowa są dla prowadzącej „Studio Wilno”.

Robert Antoniak opowiada o darze spotkania z Janem Pawłem II. 

„W Rzymie miałem możliwość spotkania z papieżem. Jest to święty, do którego każdy człowiek sięga i prosi o łaski. Spotkanie z papieżem było dla mnie ogromnym wydarzeniem i darem” – twierdzi.

Jak dodaje: Najbardziej trafiły do mnie słowa: Każdy w swoim życiu ma swoje Westerplatte. Jestem oficerem policji w stanie spoczynku. Miałem sytuację w życiu, w której zatrzymałem się i przypomniałem sobie słowa św. Jana Pawła II.


Rok temu odszedł były premier Jan Olszewski

Działacz opozycji demokratycznej, obrońca w procesach politycznych w okresie PRL i uczestnik Powstania Warszawskiego zmarł 7 lutego 2019 r.

Jan Olszewski urodził się 20 sierpnia 1930 r. w Warszawie. Pochodził z rodziny związanej z Polską Partią Socjalistyczną. Własną działalnosć polityczną rozpoczął, tuż po wojnie, w Polskim Stronnictwie Ludowym.

W latach 1956–1962 należał do Klubu Krzywego Koła, od 1958 do 1961 wchodził w skład zarządu tego klubu. Po rozwiązaniu tej organizacji uczestniczył w spotkaniach u Jana Józefa Lipskiego.  był obrońcą w procesach politycznych m.in. Melchiora Wańkowicza (1964), Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego (1965), Janusza Szpotańskiego (1968), Adama Michnika i Jana Nepomucena Millera. W 1976 uczestniczył w zakładaniu Komitetu Obrony Robotników. Był współautorem pierwszego statutu NSZZ „Solidarność”. Pełnił funkcję pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego w procesie zabójców bł. ks. Jerzego Popiełuszki.

Od 6 grudnia 1991 r. przez 6 miesięcy kierował rządem Rzeczpospolitej Polskiej. Po obaleniu tego rządu współtworzył Ruch dla Rzeczpospolitej i Ruch Odbudowy Polski. W latach 1990-1991 i 2005-2006 był zastępcą prezesa Trybunału Stanu.

W dzisiejszym „Popołudniu WNET Jana Olszewskiego wspominał Antoni Macierewicz. Mówił m.in:

Polsce brakuje Jana Olszewskiego. Mówi się, ze nie ma ludzi niezastąpionych. Być może tak jest w normalnych czasach. W momencie, kiedy suwerenność i tożsamość Polski jest tak mocno kwestionowana, ludzi takich jak Jan Olszewski naprawdę bardzo brakuje. […] Całe życie poświęcił walce o niepodległość.

 

Maleje liczba pracowników naukowych na polskich uczelniach. Naukowcy są przeciążeni dydaktyką, a będzie jeszcze gorzej

Mniej studentów, uczelni i pracowników naukowych, a ci ostatni są wciąż przeciążeni pracą. Problemem badaczy są warunki pracy, „folwarczno-pańszczyźniane stosunki”, brak współpracy i punktoza.

Model zarządzania zasobami ludzkimi, jaki obowiązuje na polskich uczelniach drastycznie odbiega od tego, który oferuje rynek. Ustawa Gowina nie tylko nie zlikwidowała feudalno-folwarcznych zależności, ale wręcz je ugruntowała – pozbawiła pracowników podmiotowości. Sprawiła, że są całkowicie zależni od rektora. Mamy wysoko wykwalifikowanych ludzi, którzy oczekiwaliby raczej partycypacyjnego modelu zarządzania, niż modelu opresyjnego stosowanego na polskich uczelniach publicznych. Taka sytuacja, w połączeniu z niskimi wynagrodzeniami, w szczególności dla specjalistów z nauk ścisłych i technicznych, sprawia, że szkoła wyższa nie jest atrakcyjnym pracodawcą.

Tak zmniejszającą się liczbę wykładowców w Polsce tłumaczy, cytowany przez „Gazetę Prawną” Marek Kisilowski, Rzecznik Prasowy Krajowej Sekcji Nauki NSZZ „Solidarność”. Od 2010 r. z roku na rok jest ich coraz mniej. Ze 103 774 w 2010 r. spadła do 93 139 w 2018. Spada również liczba studentów i szkół wyższych. Jak mówi dr Aleksander Temkin, przewodniczący Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej:

Naukowcy są przeciążeni dydaktyką. W związku ze spadkiem liczby pracowników będzie tylko gorzej. Potrzebne jest zwiększenie liczby dostępnych etatów, co jest nawet ważniejsze niż podwyżki.

Dr. Temkin już w 2017 r. krytykował na antenie Radia WNET założenia reformy szkolnictwa wyższego. Zauważył on wtedy, iż „z polskich uczelni od 2005 roku uciekło 30 tysięcy naukowców”. Reforma Gowina zaś, jak stwierdził, oddała pełnię władzy na uczelniach w ręce ludzi, którzy do tego doprowadzili.

Według danych Najwyższej Izby Kontroli dla lat 2012-16  systematycznie malała liczba pracowników naukowych ze stopniem doktora oraz bez stopnia naukowego, a zarazem rosła liczba pracowników ze stopniem doktora habilitowanego oraz z tytułem profesora. W okresie tym liczba młodych pracowników spadła o 5,8 proc. W 2012 było ich niemal 78 tys., a w 2016 r. – 73,4 tys. Jak dodaje Aleksander Temkin:

 Ustawa Gowina przyczyniła przede wszystkim do chaosu i pogorszenia relacji międzyludzkich. Pracownicy mają coraz mniej do powiedzenia. Dodatkowo ustawa rozwinęła problem z punktozą i zabiła kulturę współpracy.

Według NIK spadek liczny młodych pracowników to efekt nieadekwatnych mechanizmów motywacyjnych do rozwoju naukowego i szybkiego uzyskiwania kolejnych stopni naukowych oraz zatrudniania pracowników naukowych głównie w powiązaniu z pracą dydaktyczną.

A.P.

Audycja specjalna‒ Ewa Kubasiewicz ‒ prowadzi Tadeusz M. Płużański

Tadeusz M. Płużański rozmawia z opozycjonistką czasów stanu wojennego Ewą Kubasiewicz, o jej wyroku- najwyższym wydanym w tym czasie, grupie Andrzeja Gwiazdy, Lechu Wałęsie i o nieosądzonych sędziach.

Ewa Kubasiewicz o swojej działalności opozycyjnej w czasie stanu wojennego, ze którą została skazana na rekordowe 10 lat więzienia. Mówi, że wysokość wyroku zaskoczyła ją, „ale nie aż tak bardzo”. Spodziewała się 8 lat, zwłaszcza, że prokurator zażądał 9. Była ona pracownikiem wyższej szkoły morskiej w Gdyni, gdzie założyła wraz z innymi pracownikami związek zawodowy, na czele którego stanął docent Mikołaj Kostecki, pierwszy rektor demokratycznie wybrany w PRL-u. Zauważa, że szkoła miała charakter paramilitarny i „nas tam cały czas straszono, że nie będę sądzona, tak jakbym pracowała na politechnice albo innej uczelni”.

W ramach działalności solidarnościowej, „związałam się z Andrzejem i Anną Gwiazdami i należałam do ścisłego >>gwiazdozbioru<<”. Stwierdza, że „nie byliśmy żadnymi ekstremistami”, lecz chcieli realizacji postulatów „S”. Krytykuje ówczesną postawę Lecha Wałęsy, który zarządzał strukturami niedemokratycznie i autorytarnie- wymuszał zmianę głosowań, które mu się nie podobały wywierając presje przez sugestie, że odejdzie, a „na Zachodzie nie zrozumieją co się stało i nie będzie żadnej pomocy”.

Opozycjonistka mówi o kulisach swojego wyroku i o sędziach, którzy do wydali. Zauważa, że wyrok zapadł już wcześniej. Przypomina, że sędziowie sądzący ją i innych opozycjonistów w czasie Stanu Wojennego nie ponieśli odpowiedzialności za swoje zbrodnie sądowe. Przypomina, że „bardzo wielu ludzi zginęło w tym czasie”.  Tymczasem „nigdy nie było żadnej lustracji w sądownictwie, nie zrobiliśmy tego, co zrobiono w Niemczech”.

Kubasiewicz opowiada o zatrzymaniach swoich braci i innych członków swojej rodziny, którzy także prowadzili działalność opozycyjną. Stwierdza, że jej rodzina była przez władze szczególnie obserwowana, gdyż jej ojciec w czasie II wś. był w grupie Franciszka Witaszka. Po wyjściu z więzienia w 1983 opozycjonistka zaangażowała się w działalność „Solidarności” Walczącej, do której rekrutował ją matematyk Andrzej Zarach. Została ona wysłana na Zachód, bo potrzebny ktoś, kto skoordynowałby działania i wytłumaczył tam ludziom, czym jest ich organizacja.

 

Adamski: Kornel Morawiecki jeszcze przed stanem wojennym ostrzegał „S”, że będzie konfrontacja

Artur Adamski o tym, jak poznawał Kornela Morawieckiego i jak Morawiecki budował Solidarność Walczącą oraz konspiracyjną sieć wydawniczą.

Artur Adamski opowiada o swojej znajomości z Kornelem Morawieckim.

Moje poznawanie Kornela Morawieckiego było wieloetapowe. Miałem ok. 16 lat, kiedy dotarł do mnie

Biuletyn Dolnośląski to było na przełomie 1979 i 1980, i byłem bezsprzecznie zdumiony, że coś takiego się ukazuje. To pismo zaskoczyło mnie najbardziej, że tam nie było takich treści mocnych politycznych.

W gazecie znajdowały się teksty podróżnicze, w tym cykl „na wschód od linii Curzona” oraz teksty opowiadające o życiu na Zachodzie. Jak dodaje, to właśnie podziemna sieć wydawnicza, jaką stworzył Morawiecki, okazała się „najlepiej przygotowaną strukturą w Polsce do działalności w warunkach konfrontacji z reżimem komunistycznym”. O tym, że do tej konfrontacji dojdzie, Kornel Morawicki ostrzegał jeszcze przed stanem wojennym. Ze swoją drukami i ulotkami założyciel Solidarność Walczącej docierał nie tylko do Polaków, ale również do żołnierzy Armii Radzieckiej stacjonujących w Polsce, w których w języku rosyjskim pisał, że „jesteśmy zniewoleni tym samym systemem”.

Biograf Kornela Morawieckiego wspomina moment, w którym poznał go osobiście.

To było dla mnie zupełnie niezwykłe, bo Kornel był moją największą legendą. Miałem trochę ponad 20 lat. Zalecono szczególne środki ostrożności.

Był wtedy już członkiem Solidarności Walczącej. Spotkanie miało miejsce w lokalu konspiracyjnym, a Kornela przedstawił mu Zbigniew Jagiełło. Jak mówi, Morawiecki poznał go, choć nigdy wcześniej się nie spotkali. Oznacza to, że założyciel Solidarności Walczącej dobrze znał ludzi w niej działających, choć organizacja powstała ze wchłonięcia wielu różnych konspiracyjnych stowarzyszeń.

W roku 82 i 83 wydarzyło się coś, […] co da się porównać z akcją scaleniową Armii Krajowej na początku lat 40. Było mnóstwo niewielkich ogniw konspiracji, które wydawały swoje pisma, dziesiątki takich organizacji Solidarność Walcząca wchłaniała.

Adamski mówi również na temat stanu premiera Mateusza Morawieckiego po śmierci jego ojca.

Rozmawiam z nim co parę dni, jest oczywiście bardzo smutny. Mateusz to bardzo silny człowiek, bardzo mądry, on doskonale też wie, że to, na co ojciec liczy najbardziej, to to, że będzie jak najlepiej i bez najmniejszej przerwy przydawał się Polsce.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

 

 

Porozumienia sierpniowe i powstanie Solidarności zmieniło Polaków. Choć niewiele w nas zostało z tamtych ideałów

Do końca nie mogłem uwierzyć, że można wyprowadzić wojska, że można zdławić marzenia całego narodu – mówi w audycji Radia „Solidarność” poseł Janusz Śniadek, trzeci przewodniczący NSZZ „Solidarność”.

Audycja Radia „Solidarność” prowadzona przez red. Andrzeja Gelberga jest poświęcona 39 rocznicy podpisania porozumień sierpniowych, a więc faktycznego utworzenia NSZZ „Solidarność”. Przez te niemal cztery dekady związek zawodowy, który był dla Polaków symbolem wolności i prawdy, do którego należało 10 milionów Polaków, stał się zwykłym związkiem zawodowym z przeszłością skażoną polityką.

Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” powstał w 1980 dla obrony praw pracowniczych, do 1989 również jeden z głównych ośrodków opozycji przeciw rządowi Polski Ludowej i komunizmowi.

„Solidarność” powstała na bazie licznych komitetów strajkowych (w tym Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Gdańsku), które z czasem przekształciły się w komisje założycielskie Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność”.

– Kiedy powstawała „Solidarność” byłem już całkiem poważnym człowiekiem, 25-latkiem kończącym studia i nie śniło mi się, że będę w przyszłości przewodniczącym tego związku – wspomina Janusz Śniadek. – Mój syn jest rówieśnikiem „Solidarności”.

Wprowadzenie stanu wojennego było dla „Solidarności” i Polaków traumatycznym przeżyciem.

Dość zabawną pamiątką po tamtym okresie jest przekazywanie tantiem za wykonanie piosenki „Dekret o stanie wojennym” przez artystów Piwnicy pod Baranami… Wojciechowi Jaruzelskiemu, którego uznaje się za autora słów dekretu, a więc również tekstu piosenki.

O ciężkich i pięknych latach 80. oraz wolnych choć trudnych dzisiejszych czasach opowiadają Andrzej Gelberg i Janusz Śniadek.

Zapraszamy do wysłuchania audycji!

Jerzy Mikocki (opozycjonista): Gdybym nie wyjechał z Polski, mojej żonie i dziecku mogłaby stać się krzywda

Fan Radia Wolna Europa, Jerzy Mikocki stworzył w Żywcu własną tajną grupę opozycyjną. Był tak niewygodny dla komunistycznych władz, że kazali mu opuścić Polskę.

Jerzy Mikocki, mieszkaniec Żywca, działacz opozycyjny, społecznik, wspomina czasy dzieciństwa, w których z przejęciem słuchał Radia Europa:

Radio to podstawa bytu człowieka.

Słuchanie wolnych audycji, podczas stanu wojennego, zainspirowało go do stworzenia własnej tajnej grupy opozycyjnej, która zajmowała się tworzeniem i drukowaniem ulotek, a także pisaniem wolnościowych haseł na murach. Po jakimś czasie doszły do niego sygnały o tym, że interesuje się nim policja:

Docierały do mnie sygnały, że jestem poszukiwany.

Pewnego dnia dostał wezwanie na komendę, a  jeden z milicjantów, zakomunikował mu, że powinien wyjechać z Polski. Milicjant dał mu jasno do zrozumienia, że jego żonie i dziecku coś się może stać. Ten stwierdził, że z komuną nie wygra i opuścił Polskę. Już na drugi dzień od tego zdarzenia, paszport z jego imieniem i nazwiskiem czekał na odbiór.  Mikocki, tułał się po Stanach Zjednoczonych, był w Afryce, czy Hiszpanii.

Zawsze marzyłem o Ameryce.

Następnie w wolnej Polsce, Jerzy Mikocki wrócił do kraju. W 2000 r. otworzył dom Maria — Stowarzyszenie Pomocy Bezdomnej Matce, a także bez powodzenia startował w wyborach.

Gość „Poranka WNET” wspomina, dawne czasy w Żywcu, kiedy bardzo dobrze w  tych rejonach rozwijał się przemysł. Mikocki szczególną uwagę zwraca na starą  papiernię, w której, w latach 60 grupa pracowników wyprodukowała, na maszynach przedwojennych, papier, którego jakość była tak dobra, że udało im się wydrukować całą serię dolarów amerykańskich.

Nie dało się ich odróżnić od orginału.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz !

A.M.K./M.K.

 

Szymanik: Jeżeli czytelnictwo będzie spadało to skutki społeczne będą olbrzymie

Bogdan Szymanik założyciel i dyrektor wydawnictwa Bosz opowiada o historii jego powstania.

 

 

W 1989 roku, kiedy Polska była wolna, OKP miało kłopoty z dystrybucją prasy tygodnilka „Solidarność” Gazety Wyborczej, postanowiłem założyć więc firmę, kupić kiosk i zacząć dystrybucję prasy – opowiada gość „Poranka WNET”.

Początki wydawnictwa Bosz sięgają 1994 roku. Jego są Barbara Kaniewska-Szymanik i Bogdan Szymanik. Historia wydawnictwa zaczęła się od albumów. Pierwszym był „Album Bieszczady”, wydany ze względu na potrzeby społeczeństwa. Pierwszy album drukowany był poza Polską w Słowenii.

Dorobek wydawnictwa BOSZ to ponad 670 tytułów w łącznym nakładzie przekraczającym dwa miliony dwieście tysięcy egzemplarzy. Od początku albumy BOSZ-a są książkami powstającymi w większości jako własne opracowania. Wiele pomysłów rodzi się właśnie w wydawnictwie, a następnie są one realizowane przy współpracy najwybitniejszych artystów i fachowców.

Jak dodaje Bogdan Szymanik, w prasie jest bardzo dużo problemów, zaczynając od niskiego czytelnictwa, upadku księgarni do wojny rabatowej, która powoduje nieustanny wzrost cen książek.

Jest bezpośredni związek między czytelnictwem a innowacyjnością. Jeżeli czytelnictwo będzie spadało to skutki społeczne będą olbrzymie – podkreśla rozmówca.

 

M.N.

Karandziej: Wałęsa niszczył ludzi „Solidarności” w imię ambicji lub z inspiracji Służb Bezpieczeństwa

O agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy, jego postawie wobec innych członków opozycji i o 30 rocznicy wyborów 4 czerwca opowiada Jan Karandziej.

Jan Karandziej komentuje spór Lecha Wałęsy z Krzysztofem Wyszkowskim, który w 2011 r. przegrał spór sądowy, o to, czy były lider „Solidarności” był agentem, a który w tym roku może się doczekać rozstrzygnięcia sprawy przez Trybunał w Strasburgu.

Dokumenty znalezione u Kiszczaka jedynie potwierdzają to, o czym wiedzieliśmy już od dłuższego czasu.

Karandziej współczuje Wyszkowskiemu, że jest atakowany i to mimo swych zasług dla Polski. Dawny opozycjonista stwierdza, że Wyszkowski ma rację, gdyż to, że Wałęsa był agentem, potwierdzają zarówno papiery, jak i samo jego zachowanie. Przypomina, jak na jednym ze spotkań poświęconych grudnia 1970 Wałęsa przyznał, że na komendzie policji rozpoznawał ludzi pokazywanych mu na zdjęciach, informując służby, kto uczestniczył w demonstracjach. Były prezydent sprawiał wrażenie jakby „dał się służbom zapędzić w róg”. Karandziej podejrzewa, że to agenturalne związki były jednym z powodów, dla których Wałęsa zwalczał ludzi z Wolnych Związków Zawodowych. Przytacza słowa z jego przesłuchania w czasie internowania, gdzie miał powiedzieć przesłuchującym, że wyrzucił dla nich Gwiazdę i Walentynowicz z Solidarności. Jeszcze w czasie karnawału Solidarności Wałęsa kierował atakiem na gdańską drukarnię, zdominowaną przez  działaczy związku.

Wałęsa był człowiekiem rozgrywanym przez każdą stronę: i przez władzę i przez tzw. lewicę laicką.

Gość Radia WNET dodaje, że innym powodem zwalczania ludzi przez późniejszego prezydenta były względy ambicjonalne. Dawny działacz „Solidarności” podkreśla polityczną naiwność Wałęsy, który myślał, że był ważnym graczem, a był zwykłym figurantem.

Wiedzieliśmy, że jest to kiwanie, że to próba obejścia niektórych rzeczy i wyjścia komunizmu z twarzą i nie oddania władzy, tylko podzielenia się władzą.

Odpowiadając na pytanie o 30 rocznicę wyborów 4 czerwca, stwierdza, że dla tych, którzy jak on przebywali na emigracji w Ameryce, było jasne, że to próba manipulacji narodem. Komuniści dzięki temu oszustwu zyskali akceptację społeczną, którą wcześniej nie mieli.

Jan Karandziej będzie jednym z uczestników, obok Lecha Zborowskiego i dr hab. Sławomira Cenckiewicza debaty pt. „Od Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża do Solidarności”, które odbędzie się 18 czerwca o godz. 17 w Przystanku Historia.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.