30. rocznica wydarzeń styczniowych. Czesław Okińczyc: to był okres, kiedy cała Polska była za Litwą

Czesław Okińczyc o walce Litwinów o niepodległość i wsparciu, jakie otrzymali od Polaków.

Czesław Okińczyc opowiada w 30. rocznicę wydarzeń styczniowych o tym, jak Litwa odzyskała niepodległość. Litewska SRR ogłosiła przywrócenie państwowości litewskiej już 11 marca 1990 r., jednak deklaracja ta nie została wówczas uznana.

Ciągle Gorbaczow straszył, że zdławi tą naszą rewolucję i niepodległość.

W nocy z 12 na 13 stycznia jednostki Armii Radzieckiej przystąpiły do szturmu do wieżę telewizyjną i Dom Prasy. Zginęło wówczas 14 osób (z czego jeden żołnierz, 15 osoba zmarła w lutym).  Litwini stawiali sobie wówczas pytania:

Czy będzie zajęty parlament? Czy będzie zajęty przez sowieckie wojska rząd litewski?

Mówiło się o możliwości utworzenia rządu na uchodźstwie.  Sygnatariusz Aktu Niepodległości Litwy wspomina pomoc i solidarność Polaków z Litwinami. Wielu polskich parlamentarzystów odwiedzało parlament litewski. Wspomina, że rozstrzygnięcie nastąpiło po puczu Janajewa:

Ważnym momentem było uznanie przez Islandię niepodległości Litwy.

Okińczyc wyraża wdzięczność dla pierwszego prezydenta Rosji, Borysa Jelcyna.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Adamski: Kornel Morawiecki jeszcze przed stanem wojennym ostrzegał „S”, że będzie konfrontacja

Artur Adamski o tym, jak poznawał Kornela Morawieckiego i jak Morawiecki budował Solidarność Walczącą oraz konspiracyjną sieć wydawniczą.

Artur Adamski opowiada o swojej znajomości z Kornelem Morawieckim.

Moje poznawanie Kornela Morawieckiego było wieloetapowe. Miałem ok. 16 lat, kiedy dotarł do mnie

Biuletyn Dolnośląski to było na przełomie 1979 i 1980, i byłem bezsprzecznie zdumiony, że coś takiego się ukazuje. To pismo zaskoczyło mnie najbardziej, że tam nie było takich treści mocnych politycznych.

W gazecie znajdowały się teksty podróżnicze, w tym cykl „na wschód od linii Curzona” oraz teksty opowiadające o życiu na Zachodzie. Jak dodaje, to właśnie podziemna sieć wydawnicza, jaką stworzył Morawiecki, okazała się „najlepiej przygotowaną strukturą w Polsce do działalności w warunkach konfrontacji z reżimem komunistycznym”. O tym, że do tej konfrontacji dojdzie, Kornel Morawicki ostrzegał jeszcze przed stanem wojennym. Ze swoją drukami i ulotkami założyciel Solidarność Walczącej docierał nie tylko do Polaków, ale również do żołnierzy Armii Radzieckiej stacjonujących w Polsce, w których w języku rosyjskim pisał, że „jesteśmy zniewoleni tym samym systemem”.

Biograf Kornela Morawieckiego wspomina moment, w którym poznał go osobiście.

To było dla mnie zupełnie niezwykłe, bo Kornel był moją największą legendą. Miałem trochę ponad 20 lat. Zalecono szczególne środki ostrożności.

Był wtedy już członkiem Solidarności Walczącej. Spotkanie miało miejsce w lokalu konspiracyjnym, a Kornela przedstawił mu Zbigniew Jagiełło. Jak mówi, Morawiecki poznał go, choć nigdy wcześniej się nie spotkali. Oznacza to, że założyciel Solidarności Walczącej dobrze znał ludzi w niej działających, choć organizacja powstała ze wchłonięcia wielu różnych konspiracyjnych stowarzyszeń.

W roku 82 i 83 wydarzyło się coś, […] co da się porównać z akcją scaleniową Armii Krajowej na początku lat 40. Było mnóstwo niewielkich ogniw konspiracji, które wydawały swoje pisma, dziesiątki takich organizacji Solidarność Walcząca wchłaniała.

Adamski mówi również na temat stanu premiera Mateusza Morawieckiego po śmierci jego ojca.

Rozmawiam z nim co parę dni, jest oczywiście bardzo smutny. Mateusz to bardzo silny człowiek, bardzo mądry, on doskonale też wie, że to, na co ojciec liczy najbardziej, to to, że będzie jak najlepiej i bez najmniejszej przerwy przydawał się Polsce.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

 

 

Tederko: W Bornym Sulinowie graliśmy z żołnierzami radzieckimi w piłkę

Gra w piłkę z żołnierzami Armii Radzieckiej, kompleks niemieckich obozów niemieckich i podziemne miasto — Dariusz Tederko, mówi o dziejach i tajemnicach Bornego Sulinowa.

Dariusz Tederko mówi o życiu w Bornym Sulinowie, w którego Urzędzie Miejskim jest inspektorem ds. Promocji i Współpracy, kiedy było ono zamkniętym miastem. Będąc wówczas dzieckiem, zaglądał na tereny tajne i rozmawiał z radzieckimi żołdakami.

Przyjeżdżaliśmy do garnizonu, przechodziliśmy przez dziurę w płocie i graliśmy z nimi w piłkę.

Przyjazne stosunki z sowieckimi żołnierzami chłopcy wykorzystywali, żeby robić zakupy w hojnie zaopatrzonym wojskowym sklepie, w czasie gdy w stanie wojennym półki polskich sklepów świeciły pustkami.

We wrześniu i październiku 1939 r. trafili tu polscy żołnierze.

W czasie wojny w Gross Born, czyli obecnym Bornym Sulinowie, mieścił się kompleks obozów jenieckich. Wśród nich były oflagi, gdzie polscy oficerowie mogli paradoksalnie prowadzić spokojne życie, oddając się inicjatywom kulturalnym takim jak obozowy teatr. Por. Jan Zamojski namalował w niemieckiej niewoli tryptyk Matki Boskiej Jenieckiej. Po powstaniu trafili tu także powstańcy warszawscy. Obóz działał do 31 stycznia 1945, po czym został ewakuowany na zachód, w związku ze zbliżaniem się Armii Czerwonej. Ewakuację jeńców do Sand Bostel nazywa się marszem śmierci.

Zorganizowaliśmy spotkania byłych mieszkańców Gross Born.

Jak mówi gość „Poranka WNET”,  w 2009 r. przybyło kilku ludzi, którzy pamiętają to miasto z czasów, kiedy byli jeszcze dziećmi. W 2012 r. było ich już kilkunastu. Opowiadali m.in. o istnieniu podziemnego miasta pod Bornem Sulinowem.

Tederko mówi także o Marku Szwarcu, który mieszka w Bornym Sulinowie. Na jego cześć zorganizowano turniej piłki nożnej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Idziak: W Pniewie zawsze był przemysł. Miasto znajduje się na przecięciu szlaków komunikacyjnych

Czym były i są dzisiaj bractwa kurkowe? Jak się żyje w Pniewach? Odpowiada Marcin Idziak.

Marcin Idziak opowiada o Bractwie Kurkowym w Pniewach, którego jest marszałkiem i tłumaczy, czym w ogóle jest ta organizacja. A jest to (oryginalnie) organizacja ucząca mieszczan posługiwania się bronią na wypadek konieczności obrony murów miejskich. Historia bractwa sięga jeszcze czasów nowożytnych. Jak mówi jego marszałek, zachowała się kopia nadania ziemi bractwu kurkowemu przez Augusta II w 1698 r. Tradycja zachowała się do czasów drugiej wojny światowej. Następnie władze socjalistyczne zniszczyły Bractwo w Pniewach.

Insygnia ukradziono. Kazali nam broń przynieść, czego oczywiście nie zrobiliśmy. Tak się skończyło w Pniewach.

Bractwo zostało zrekonstruowane po czasach PRL. Oficjalnie zarejestrowane je w 1994 r. Idziak informuje, że obecnie bractwo używa sportowych karabinów KBKS, ale są też inne bractwa kurkowe, które specjalizują się w broni czarnoprochowej. Wraz z odrodzeniem bractwa pojawiła się kwestia odnowienia jego dawnej siedziby, która przez lata została zdewastowana, m.in. przez żołnierzy Armii Radzieckiej, którzy stacjonowali w niej od lat 60. Od 2004 r. członkowie bractwo rozpoczęli jej odnowę na własny koszt, którą dokończyli obecni właściciele budynku.

Miasto znajduje się na starych i nowych szlakach: Warszawa — Berlin i Kraków — Szczecin.

Następnie Marcin Idziak mówi o życiu w Pniewach. Jak się okazuje, liczba ludności w tym mieście wzrasta. Rozwojowi miasta sprzyja jego położenie — można stąd łatwo dojechać zarówno do Warszawy, jak i Berlina. Na dodatek jak mówi rozmówca Tomasza Wybranowskiego „przemysł zawsze tutaj był”. W Pniewach działa duża firma Postęp, która współpracuje z IKEĄ. W Pniewach można przy tym podziwiać okoliczne jeziora i lasy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.