Potrzebujemy ludzi, dla których liczy się idea, którzy potrafią o tę ideę walczyć

Kornel nie ranił innych ludzi. Na niego wszyscy patrzyli jak na człowieka świętego, a był wojownikiem – wspomina Andrzej Gelberg, szef Radia Solidarność i – wyjątkowo – gość dzisiejszej aucycji.

 

– Na Kornela Morawieckiego patrzyłem jak na Świętego Franciszka. To był niesłychanie dobry człowiek – tak Kornela Morawieckiego wspomina w dzisiejszej audycji prowadzonej przez red. Pawła Pietkuna szef Radia Solidarność red. Andrzej Gelberg, gość wyjątkowy, bo zwykle siedzący po drugiej stronie mikrofonu.

– Kiedy się poznaliśmy w latach 80. XX wieku wiedziałem już, że Solidarność Walcząca działa prężnie. Znałem jego poglądy i to, jak bardzo przeszkadzały one esbecji. Był wojownikiem – opowiada Andrzej Gelberg. – Ale kiedy pojechałem do niego i spotkaliśmy się… przede mną siedział człowiek wyglądający bardzo młodzieńczo, bynajmniej nie na wojownika. Zobaczyłem ciągle uśmiechającego się człowieka, który mówił nieskazitelna polszczyzną. Łagodność, która z niego emanowała i takie ciepło było dla mnie zupełnym zaskoczeniem.

Ludzi takich, jak Kornel Morawiecki było i jest niezmiernie mało, a szczególnie dzisiaj są dzisiaj ogromnie potrzebni. Potrzebujemy ludzi, dla których liczy się idea, którzy potrafią o te idee walczyć, którzy potrafią być bardzo konsekwentni i twardzi, ale jednocześnie nie ranią innych. Bo – to kolejna rzecz, którą trzeba podkreślić – Kornel nie ranił innych ludzi.

Zapraszamy do wysłuchania audycji!

Jerzy Mikocki (opozycjonista): Gdybym nie wyjechał z Polski, mojej żonie i dziecku mogłaby stać się krzywda

Fan Radia Wolna Europa, Jerzy Mikocki stworzył w Żywcu własną tajną grupę opozycyjną. Był tak niewygodny dla komunistycznych władz, że kazali mu opuścić Polskę.

Jerzy Mikocki, mieszkaniec Żywca, działacz opozycyjny, społecznik, wspomina czasy dzieciństwa, w których z przejęciem słuchał Radia Europa:

Radio to podstawa bytu człowieka.

Słuchanie wolnych audycji, podczas stanu wojennego, zainspirowało go do stworzenia własnej tajnej grupy opozycyjnej, która zajmowała się tworzeniem i drukowaniem ulotek, a także pisaniem wolnościowych haseł na murach. Po jakimś czasie doszły do niego sygnały o tym, że interesuje się nim policja:

Docierały do mnie sygnały, że jestem poszukiwany.

Pewnego dnia dostał wezwanie na komendę, a  jeden z milicjantów, zakomunikował mu, że powinien wyjechać z Polski. Milicjant dał mu jasno do zrozumienia, że jego żonie i dziecku coś się może stać. Ten stwierdził, że z komuną nie wygra i opuścił Polskę. Już na drugi dzień od tego zdarzenia, paszport z jego imieniem i nazwiskiem czekał na odbiór.  Mikocki, tułał się po Stanach Zjednoczonych, był w Afryce, czy Hiszpanii.

Zawsze marzyłem o Ameryce.

Następnie w wolnej Polsce, Jerzy Mikocki wrócił do kraju. W 2000 r. otworzył dom Maria — Stowarzyszenie Pomocy Bezdomnej Matce, a także bez powodzenia startował w wyborach.

Gość „Poranka WNET” wspomina, dawne czasy w Żywcu, kiedy bardzo dobrze w  tych rejonach rozwijał się przemysł. Mikocki szczególną uwagę zwraca na starą  papiernię, w której, w latach 60 grupa pracowników wyprodukowała, na maszynach przedwojennych, papier, którego jakość była tak dobra, że udało im się wydrukować całą serię dolarów amerykańskich.

Nie dało się ich odróżnić od orginału.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz !

A.M.K./M.K.