Staroń: To Skoczów dał początek współpracy ewangelików i katolików. Stało się to dzięki pielgrzymce JP II do tego miasta

– Śmierć św. Jana Sarkandra z rąk ewangelików przyczyniła się do ich zjednoczenia z katolikami. Przed poświęconą mu homilią JP II spotkał się bowiem z ewangelickim biskupem – mówi Jakub Staroń.

 

 

Jakub Staroń z Muzeum im. św. Jana Sarkandera w Skoczowie opowiada o przecięciu się w tym mieście dróg dwóch żyjących w różnych czasach świętych – św. Jana Sarkandra i św. Jana Pawła II. Pierwszy z nich był żyjącym na przełomie XVI i XVII w. męczennikiem, a obecnie jest patronem Skoczowa. Po raz pierwszy „spotkali się” oni w 1992 r., kiedy to na mocy bulli Totus Tuus Poloniae populus Ojciec Święty utworzył diecezję bielsko-żywiecką. Jej patronem uczynił wtedy właśnie św. Jana Sarkandra. Ich drogi ponownie przecięły się trzy lata później, gdy św. Jan Paweł II udał się na jedyną prywatną pielgrzymkę do Polski.

„Jeżeli tutaj dotykamy już właśnie osoby św. Jana Pawła II, należy przypomnieć wielką wizytę, która była tutaj w Skoczowie 22 maja 1995 r. Otóż w tym dniu jakby otworzyły się nowe drzwi historii dla tego regionu, gdyż przybywał tutaj nasz wielki rodak Jan Paweł II z jedyną prywatną wizytą i najkrótszą wizytą w swoim pontyfikacie, gdyż trwała niecałe 10 godzin. Ojciec Święty odwiedził Skoczów, następnie Bielsko oraz Żywiec. Tutaj w Skoczowie mieliśmy szczęście, że na Kaplicówce papież odmówił mszę dziękczynną za kanonizację Jana Sarkandra”.

Gość Poranka stwierdza również, że paradoksalnie zamordowanie św. Jana Sarkandra przez ewangelików przyczyniło się do zjednoczenia przedstawicieli dwóch wyznań w Skoczowie – ewangelików augsburskich i katolików. Przed homilią na Kaplicówce św. Jan Paweł II spotkał się tam bowiem z ewangelickim biskupem cieszyńskim Jakubem Anweilerem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Jerzy Mikocki (opozycjonista): Gdybym nie wyjechał z Polski, mojej żonie i dziecku mogłaby stać się krzywda

Fan Radia Wolna Europa, Jerzy Mikocki stworzył w Żywcu własną tajną grupę opozycyjną. Był tak niewygodny dla komunistycznych władz, że kazali mu opuścić Polskę.

Jerzy Mikocki, mieszkaniec Żywca, działacz opozycyjny, społecznik, wspomina czasy dzieciństwa, w których z przejęciem słuchał Radia Europa:

Radio to podstawa bytu człowieka.

Słuchanie wolnych audycji, podczas stanu wojennego, zainspirowało go do stworzenia własnej tajnej grupy opozycyjnej, która zajmowała się tworzeniem i drukowaniem ulotek, a także pisaniem wolnościowych haseł na murach. Po jakimś czasie doszły do niego sygnały o tym, że interesuje się nim policja:

Docierały do mnie sygnały, że jestem poszukiwany.

Pewnego dnia dostał wezwanie na komendę, a  jeden z milicjantów, zakomunikował mu, że powinien wyjechać z Polski. Milicjant dał mu jasno do zrozumienia, że jego żonie i dziecku coś się może stać. Ten stwierdził, że z komuną nie wygra i opuścił Polskę. Już na drugi dzień od tego zdarzenia, paszport z jego imieniem i nazwiskiem czekał na odbiór.  Mikocki, tułał się po Stanach Zjednoczonych, był w Afryce, czy Hiszpanii.

Zawsze marzyłem o Ameryce.

Następnie w wolnej Polsce, Jerzy Mikocki wrócił do kraju. W 2000 r. otworzył dom Maria — Stowarzyszenie Pomocy Bezdomnej Matce, a także bez powodzenia startował w wyborach.

Gość „Poranka WNET” wspomina, dawne czasy w Żywcu, kiedy bardzo dobrze w  tych rejonach rozwijał się przemysł. Mikocki szczególną uwagę zwraca na starą  papiernię, w której, w latach 60 grupa pracowników wyprodukowała, na maszynach przedwojennych, papier, którego jakość była tak dobra, że udało im się wydrukować całą serię dolarów amerykańskich.

Nie dało się ich odróżnić od orginału.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz !

A.M.K./M.K.

 

Józef Bednarz: Oczyszczalnia ścieków i sieć wodociągowa w Żywcu – To przedsięwzięcie kosztować będzie 858 mln! [WIDEO]

Wody w Polsce ubywa, zasoby gruntowne coraz bardziej się obniżają, co powoduje problemy z zaopatrzeniem w wodę. Potrzeba inwestycji, które będą zapobiegać takim zjawiskom.

Józef Bednarz, przewodniczący Zarządu Związku Międzygminnego do spraw Ekologii w Żywcu, mówi o budowie systemu oczyszczalni ścieków i sieci wodociągowej, która ma osiągnąć długość 1200 km. W ramach drugiej fazy inwestycji wybudowane zostanie 30 km sieci wodociągowej. W tym etapie uczestniczy 14 wykonawców. System będzie funkcjonował na obszarze, który zamieszkuje 135 tysięcy osób, a sama inwestycja współfinansowana jest przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz ze środków Unii Europejskiej. Całe przedsięwzięcie kosztować ma ponad 858 milionów złotych:

Dostaliśmy dość duże wsparcie ze środków Unii Europejskiej na budowę kanalizacji i modernizacji oczyszczalni ścieków na Żywiecczyźnie.

Jak podkreślił Józef Bednarz, samej gminy nie stać byłoby na takie przedsięwzięcie, gdyby nie zewnętrzne wsparcie. Ze smutkiem stwierdził także, że wody w Polsce ubywa, same zasoby gruntowe się obniżają, co powoduje problemy z zaopatrzeniem w wodę:

Będziemy robić wszystko, żeby tą wodę w jakiś sposób tutaj zatrzymać . I po to są te inwestycje.

W wyniku tego projektu około 95% mieszkańców uzyskało dostęp do tej zbiorowej sieci kanalizacji sanitarnej, a ponad 55% mieszkańców gmin, w których będzie realizowana ta inwestycja, uzyska dostęp do sieci zaopatrzenia w wodę pitną.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K./M.K.

GALERIA „W 80 dni dookoła Polski – powrót do źródeł” z redakcją Wnet. W krainie góralskiej ślebody i Lachów Sądeckich

Media Wnet w ubiegłym tygodniu były na Podhalu odwiedzając: Żywiec, Wadowice, Nowy Targ, zimową stolicę Polski Zakopane, a także lacki Nowy Sącz. Odwiedziny te uwieczniła w obiektywie Luiza Komorowska

Żywiec – miasto browarników i polskich Habsburgów

fot. Luiza Komorowska
Rynek w Żywcu

Żywiec – miejsce piękne i czarowne, z bogatą historią i kulturą, piękną przyrodą i własnymi górami, „spokojniejszymi”, jak zaznaczają mieszkańcy. Mimo że dziś przypisany administracyjnie do województwa śląskiego, nigdy Śląskiem nie był. Od wieków związany z ziemią krakowską jest najdalej na zachód położoną częścią Małopolski.

Występ podczas ostatniego koncertu zespołów folklorystycznych w ramach trwającego dziewięć dni Tygodnia
Kultury Beskidzkiej w Żywcu. Wspaniały występ gruzińskich górali z Borjomi – miasta partnerskiego Żywca – ponoć porwał zgromadzoną publiczność.

Renesansowe krużganki Starego Zamku w Żywcu powstały nieco później niż te na Wawelu, ale są równie piękne i stylowe. Siedziba polskich Habsburgów, ostatnich pretendentów do polskiej korony, swoją świetność odzyskała dopiero w 1989 roku.

– Stary Zamek w Żywcu z naszą Małą Kaplicą Zygmuntowską przy kościele farnym jest zwany Małym Wawelem – powiedziała Dorota Firlej (na zdjęciu poniżej), kustosz, historyk sztuki Muzeum Miejskiego w Żywcu, gość Witolda Gadowskiego w Poranku Wnet.

– Najbardziej znani właściciele Starego Zamku to rodzina Habsburgów, polskich Habsburgów – powiedziała pani kustosz. Przypomniała, że w Pałacu Habsburgów jeszcze do niedawna mieszkała Maria Krystyna Habsburg, „wnuczka pretendenta do polskiego tronu Karola Stefana Habsburga.

 

Na tarasie wadowickich franciszkanów. W głębi nasz realizator dźwięku Karol Smyk.
Redaktor Witold Gadowski z ojcem Ryszardem Stolarczykiem z miejscowego klasztoru oo. franciszkanów.
Na Rynku w Nowym Targu

Redaktor Witold Gadowski na Rynku w Nowym Targu podczas Poranka Wnet.

Ratusz w Nowym Targu i nasza ekipa z mobilnym studiem za kurtyną wody miejscowej fontanny.

Baca Jan Kubik w tradycyjnym stroju górali pienińskich, m.in. w charakterystycznej dla niego niebieskiej kamizelce.

Na uliczkach Nowego Sącza – miasta św. Kingi, wielu milionerów, największej liczby bentleyów (kupionych za gotówkę) przypadających na jednego mieszkańca, a także jednego z najstarszych miast Małopolski.

Nowy Sącz – przed Ratuszem nasze mobilne studio w trakcie audycji.

 

 

Na Krupówkach w Zakopanem

„Bez smreki wyziero słońce, a ja se patrze na góre, na której wyziero krzyż…” – tymi słowami rozpoczął piątkowy Poranek Wnet redaktor Witold Gadowski, z pochodzenia góral z Zakopanego, patrząc na Giewont. Zakopane to miejsce szczególne, zimowa stolicy Polski położona w kotlinie u stóp Tatr.

Górale w strojach góralskich w Zakopanem.

Oprac. MoRo

Burmistrz Żywca Antoni Szlagor: Chcemy zrewitalizować Jezioro Żywieckie, odmulić je, zrobić ścieżki rowerowe

Dzień 41. z 80/Żywiec – Gdy udzielano mi absolutorium, to wszyscy radni mi go udzielili – powiedział burmistrz Żywca, który uważa, że w polityce na szczeblu lokalnym chodzi o to, by wszystkich łączyć.

– Wybory wygrałem trzykrotnie, nie należąc do żadnej partii. Stworzyliśmy koalicję samorządową, której na sercu leży miasto Żywiec i region Żywiec – mówił Antoni Szlagor, burmistrz Żywca od 2002 roku, który z żywieckim samorządem związany jest od początku lat 90. Był wtedy zastępcą przewodniczącego Rady Miasta (1994-98), a w późniejszym okresie przewodniczącym Rady Miasta Żywca (1998-2002).
Żywiec zaliczany jest do krajowych liderów w pozyskiwaniu środków unijnych, a także znalazł się w ekskluzywnym gronie laureatów nagrody przygotowanej przez prof. Pawła Swianiewicza z Uniwersytetu Warszawskiego, zatytułowanej „Sukces minionej kadencji”.

Wczoraj koncertem zakończył się trwający dziewięć dni Tydzień Kultury Beskidzkiej. Wystąpili zespół Ziemia Żywiecka, a wcześniej zespół gruziński, który porwał całą publiczność – tak na przeglądzie bywa rokrocznie. Jak przyznaje burmistrz, mimo że przedsięwzięcie do tanich nie należy, opłaca się, bo można obejrzeć zespoły z całego świata, a także rozkrzewić kulturę i folklor Żywiecczyzny.

– My z Gruzją mamy bardzo bliskie kontakty, jesteśmy bowiem miastem partnerskim Borjomi – powiedział burmistrz Żywca. Zwrócił uwagę, że tak jak Żywiec, słynie ona z wody mineralnej, ale nie tylko, bowiem analogii jest więcej – np. na Żywiecczyźnie jest zameczek prezydencki w Wiśle, a w pobliżu Borjomi jest również posiadłość prezydencka.

– Mamy piękne Jezioro Żywieckie […], chcemy je odmulić, zrobić nad nim ścieżki rowerowe i inne atrakcje, co nie jest takie proste, bo wymaga nakładów – powiedział burmistrz. Innym problemem przy rewitalizacji Jeziora Żywieckiego jest to, że znajduje się ono pod zarządem Regionalnej Dyrekcji Gospodarki Wodnej.

– Udało nam się zrobić 1400 km sieci kanalizacyjnej, 200 km sieci wodociągowej po to, by wszystkie te potoki i rzeki, które płyną do jeziora, były czyste – powiedział burmistrz, chwaląc się, że jezioro już jest czyste. Budżet Żywca to około 140 milionów złotych rocznie.

– To naprawdę nie są duże pieniądze – powiedział burmistrz, który mimo to nie zadłużył jeszcze miasta tak, jak to bywa w innych miastach w Polsce, bo Żywiec pożycza jedynie na „inwestowanie w coś, z czego będzie potem można czerpać jakieś korzyści”.

– Gdy udzielano mi absolutorium, to wszyscy radni mi go udzielili – powiedział burmistrz Żywca, który uważa, że w polityce na szczeblu lokalnym chodzi o to, by wszystkich łączyć.

MoRo

Czy na Żywiecczyźnie „jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej”? Czy ktoś „zapomniał” o 8 km drogi wokół Węgierskiej Górki?

Dzień 41. z 80 / Żywiec / Poranek WNET – O tym, czy gwarą da się powiedzieć „gender”, oraz o problemach z finansowaniem działalności powiatów na przykładzie powiatu żywieckiego w Wywiadzie WNET.

W poniedziałkowym Poranku WNET z Żywca Witold Gadowski rozmawiał z wicestarostą powiatu żywieckiego Stanisławem Kucharczykiem.

Gość audycji twierdzi, że sytuacja finansowa w samorządach jest trudna, szczególnie w powiatach. Powiaty nie mają własnych dochodów. Podobnie jak gminy, powiaty otrzymują określoną część z podatku dochodowego zebranego na ich terenie. Udział powiatów w podatku dochodowym od osób fizycznych jest jednak czterokrotnie mniejszy niż udział gmin.

Powiaty zajmują się przede wszystkim szkolnictwem średnim (liceami, technikami i szkołami zawodowymi), służbą zdrowia (szpitalami powiatowymi) oraz infrastrukturą drogową. Powiat żywiecki jest jednym z największych w województwie śląskim (drugi co do wielkości), ma ponad 150 tysięcy mieszkańców. W tak rozległym powiecie trudno jest – przy takim modelu finansowania – sprostać miejscowym potrzebom w zakresie, który leży w kompetencjach powiatu.

– My musimy utrzymywać szkolnictwo średnie. Dostajemy subwencję z ministerstwa [red. – MEN]. Tak naprawdę musimy wydać te pieniądze z ministerstwa, żeby zapłacić pensje nauczycielom, utrzymać szkoły, a niestety to nie są środki, które na to wystarczają; musimy po prostu do tego dopłacać – tak sytuację finansową powiatu zobrazował wicestarosta Stanisław Kucharczyk.

W starostwie żywieckim od dwóch lat rządzi koalicja Prawa i Sprawiedliwości oraz Porozumienia Samorządowego, którego przedstawicielem jest wicestarosta. W opozycji są stowarzyszenia i partie, w tym Platforma Obywatelska, przy czym w pracach bieżących konstruktywnie uczestniczą wszyscy. [related id=33425]

Polityka centralna wpływa jednak na wszystkich, na mieszkańców Żywiecczyzny również. Przenosi się to też na działalność w samorządzie. Upolitycznienie jest zdaniem wicestarosty największym złem, które spotyka samorządy. Dziury w drodze, szpitale itp. rzeczy, którymi zajmują się władze lokalne, nie powinny być polityczne.

W rozmowie, do której włączyła się także pani Anna Tomiak, także o tym, czy na Żywiecczyźnie mówi się o kwestii gender i multikulti oraz o problemach z siecią dróg w regionie, w tym o obwodnicy Węgierskiej Górki, o której – jak twierdzi wicestarosta – zapomniała wcześniejsza władza, planując wydatki infrastrukturalne, w części czwartej Poranka WNET. Zapraszamy do słuchania.

JS

 

 

 

Dwunastokrotny mistrz świata w szybownictwie Sebastian Kawa: Z zawodu jestem ginekologiem, a szybownictwo to moje hobby

Lata się na wysokości 6-7 tys. m, gdzie temperatura, na każde tysiąc metrów, spada nawet o 10 stopni Celsjusza, a więc nawet gdy na ziemi jest +20, to na tej wysokości jest już -30 – powiedział Kawa.

Sebastian Kawa, 12-krotny mistrz świata w szybownictwie, był gościem Witolda Gadowskiego. Aktualny mistrz zdobył do tej pory 26 medali mistrzostw świata w szybownictwie, w tym 21 złotych.

– Zacząłem latać na górze Żar – powiedział. Tamtejsza szkoła lotników szybowcowych powstała już w 1936 roku. Dawniej szybowce były wystrzeliwane ze szczytów wzgórz, gór za pomocą lin gumowych. To tam szkolił słynny polski szybownik Franciszek Kępka, który również pochodził z Żywiecczyzny.

Sebastian Kawa najczęściej jednak przebywa poza granicami Polski na kolejnych zawodach szybowcowych, „a jest ich naprawdę dużo”.  Jak podkreśla, bardzo rzadko lata w Polsce, tylko czasami „wożę jakichś pasażerów”. Właśnie w sobotę powrócił z mistrzostw Europy rozgrywanych w Czechach.

– Jak zwykle złoty medal – powiedział, pytany, z jakim wynikiem powrócił z tych zawodów. Wyjaśnił, że zawody szybowcowe odbywają się głównie w dwóch kategoriach: akrobacjach i wyścigach, gdzie startujący pokonują od 200 do nawet 1000 kilometrów.

Sebastian Kawa przyznał, że sport szybowcowy może być niebezpieczny, przy czym zaznaczył, że poziom bezpieczeństwa zależy głównie od tego, czy ludzie w powietrzu zachowują określone procedury.

– Kiedyś szkoliło się duże grupy nastolatków i oni po szkoleniu świetnie sobie dawali radę – powiedział pilot. Przyznał, że potem z tych kilkudziesięcioosobowych grup na stałe w szybownictwie pozostawało kilka osób i to najczęściej byli dobrzy piloci.

– W tej chwili zmienił się niestety profil, bo zaczynają ludzie w starszym wieku, wtedy, kiedy ich stać i mają już wszystko uporządkowane w życiu. Najczęściej oni już nie dochodzą do takiego poziomu jak nastolatkowie i wówczas trzeba bardzo uważać, bo nie operują tak sprawnie szybowcem – powiedział Kawa. Podkreślił, że poziom bezpieczeństwa w szybownictwie wzrasta wraz z umiejętnościami pilota.

– Trudne sytuacje zdarzały mi się, ale nie takie, które zagrażałyby życiu, jak na przykład zagrożenie zderzenia się z kimś w powietrzu – powiedział Kawa. Przypomniał, że w szybownictwie pilot skazany jest na prądy powietrzne, a trasa wiedzie przez niedostępne terytoria, gdzie absolutnie nie można wylądować. Oznacza to, że „gdy się straci wysokość, to rzeczywiście robi się niebezpiecznie, i taka sytuacja, zwłaszcza jeżeli jest słaba pogoda, może trwać przez wiele godzin”. Jako przykład podał loty w Andach, nad wielkimi jeziorami w Finlandii czy nad dużymi kompleksami leśnymi.

– Po upadku zakładów ZDF w Bielsku Białej, które zostały utracone w momencie przemian ustrojowych, to z tych wielu z tych ludzi zostało drobnymi przedsiębiorcami, założyli firmy, m.in. firmę Avionic produkującą samoloty akrobacyjne ekstra 300. Natomiast „samoloty i szybowce Szteme są produkowane pod Bielskiem, a sprzedawane jako samoloty niemieckie”.
– Szybownictwo i latanie na paralotniach rozwija się w kierunku wożenia turystów, czym teraz szkoła na Żarze się głównie zajmuje – powiedział wielokrotny mistrz świata w szybownictwie.

– Z zawodu jestem ginekologiem położnikiem, a  szybownictwo to moje hobby – podkreślił. Aktualnie ze względu na napięty grafik i liczbę zawodów szybowcowych, w jakich bierze udział, nie pracuje w szpitalu i jednie wykonuje w warunkach ambulatoryjnych USG. Mówi, że „teraz jako zawodnik jestem w dobrej formie, a lekarzem mogę być jeszcze przez długi czas”.

– Ostatnio latałem w Krośnie, dlatego że właśnie tam powstał nowy szybowiec GP 14, który jest nową polską konstrukcją – powiedział Sebastian Kawa. W krośnieńskich zakładach PESZKE powstaje szybowiec klasy GP 14 Velo, który jest bardzo interesującą propozycją dla pilotów ze względu na walory użytkowe i możliwość startowania w czterech klasach: 13,5-metrowej, club, standard i 15-metrowej – w tej ostatniej klasie właśnie ostatnio wygrał mistrzostwa świata na Węgrzech.

Pytany o możliwości latania bez przerwy na szybowcach powiedział, że najdłuższy aktualnie rejestrowany przelot to trzy tysiące kilometrów jednego dnia, czyli „trzeba lecieć z prędkością 200 km/h bez silnika i paliwa, wykorzystując tylko możliwości, jakie daje przyroda”.

– Przeloty najdłuższe i najszybsze są wykonywane na tak zwanej fali – powiedział Kawa, wyjaśniając, że jest to zjawisko podobne do fali, która powstaje nad kamieniami w strumieniu. „Tak też rzecz się ma ze strumieniem powietrza nad wysokimi górami. Tak właśnie dziej się w Andach, które są ustawione prostopadle do najczęstszych w tamtym regionie wiatrów z zachodu”.

– Właśnie tam, w Andach, nad szczytami wykonuje się takie piękne przeloty – powiedział, zaznaczając, że największym problemem w tego typu lotach jest temperatura, bowiem szybowce nie mają ogrzewania.

– Lata się na wysokości sześciu-siedmiu tysięcy metrów, gdzie temperatura na każde tysiąc metrów spada nawet o 10 stopni Celsjusza, a więc nawet gdy na ziemi jest + 20, to na tej wysokości jest już minus 30 – tłumaczył Sebastian Kawa. Długość tego typu lotu limituje aparatura tlenowa, bowiem na tej wysokości powietrze jest już bardzo rozrzedzone.

– Powyżej czterech tysięcy metrów bez tlenu człowiek przestaje myśleć i jest to niebezpieczne. Najdłużej leciałem w takich warunkach przez 14 godzin z minutami i byłem bardzo zmęczony – wspomniał. Tamta przygoda mogła się skończyć źle, ponieważ musiał lądować na przygodnym lotnisku u stóp Andów w Argentynie, przy wietrze wiejącym 130 km/h.

MoRo

Sebastian Kawa to 12-krotny mistrz świata w szybownictwie, ma 44 lata, z zawodu jest ginekologiem położnikiem. Przed paru laty pracował jako ginekolog położnik w szpitalach w Bielsku-Białej i Żywcu. Teraz skupia się na szybownictwie. Jest mistrzem świata w szybownictwie i jednym z najlepszych pilotów szybowcowych na świecie. W 2014 roku jako pierwszy pilot szybowca przeleciał nad Himalajami.

Żywiec – siedziba ostatniego pretendenta na króla Polski, Karola Stefana Habsburga. Kojarzony z browarem i kiełbasą

07.08/ Dzień 41. z 80/ „Poranek” z Żywca. Ostatni historyczny pogrzeb miał miejsce w 2012 r., kiedy to żegnaliśmy wnuczkę Karola Stefana Marię Krystynę. O nich właśnie mówimy „nasi Habsburgowie”.

Żywiec – miejsce piękne i czarowne, z bogatą historią i kulturą, piękną przyrodą i własnymi górami, „spokojniejszymi”, jak zaznaczają mieszkańcy. Mimo, że dziś przypisany administracyjnie do województwa śląskiego, nigdy Śląskiem nie był. Od wieków związany z ziemią krakowską, jest najdalej na zachód położonym fragmentem Małopolski.

– Stary Zamek w Żywcu z naszą Małą Kaplicą Zygmuntowską przy kościele farnym, jest zwany Małym Wawelem – powiedziała Dorota Firlej, kustosz, historyk sztuki  Muzeum Miejskiego w Żywcu, gość Witolda Gadowskiego w „Poranku Wnet”.

Fot. Luiza Komorowska. Dziedziniec Zamku Starego w Żywcu z charakterystycznymi renesansowymi krużgankami, bardzo podobnymi do tych na Wawelu.

Jego budowę przypisuje się książętom oświęcimskim lub Mikołajowi Strzale herbu Kotwicz ( I poł. XV w.). Wówczas była to tylko pojedyncza wieża mieszkalna wraz z drewnianymi zabudowaniami, otoczonymi ziemnym wałem oraz płytką fosą. Za czasów panowania rodziny Komorowskich zamek uległ kilku poważnym zmianom w wyglądzie. Pod koniec XV w. budowla stała się obronną fortecą (powstały cztery wieże mieszkalne z dziedzińcem wewnętrznym, mury obronne z czterema narożnymi basztami). W 2 poł. XVI w. średniowieczne zamczysko przeistoczyło się w renesansową rezydencję (krużganki, dachy z attykami i dekoracją sgraffito, nowa kamieniarka okien i portali). Wiek XVII oraz nowi właściciele – rodzina królewska dynastii Wazów – nie wnoszą poważniejszych zmian w architekturze budowli. Drugi okres świetności w historii zamku przypada na lata panowania w Żywcu rodu Wielopolskich. Początek XVIII w. przyniósł decydujące zmiany w wyglądzie zamku i jego otoczenia. Dawny obronny zamek stał się rezydencją o charakterze pałacowym (rozbudowa skrzydła południowego z reprezentacyjną klatką schodową, nowe barokowe elewacje, okna, wysokie dachy, portale, kaplica). Zmieniło się także otoczenie siedziby, od północnego zachodu stworzono dziedziniec otoczony oficynami, zabudową gospodarczą oraz od południa ogród włoski. Przebudowa zamku prowadzona przez Wielopolskich nie była ostatnią. Nowi właściciele – Habsburgowie – zmienili elewację zewnętrzną (zachowaną do dzisiaj, w stylu historyzmu); jej projekt wykonał Karol Pietschka.

– Najbardziej znani właściciele Starego Zamku to rodzina Habsburgów, polskich Habsburgów – powiedziała pani kustosz, która przypomniała, że rezydencja obok to jest Nowy Zamek – pałac Habsburgów, gdzie jeszcze do niedawna mieszkała Maria Krystyna Habsburg, „czyli wnuczka polskiego Habsburga, pretendenta do polskiego tronu, Karola Stefana Habsburga”.

Przypomniała, że Stary Zamek nazywany jest Małym Wawelem ze względu na podobieństwo jego renesansowych krużganków do tych na Wawelu.

Dobra żywieckie, zwane „państwem żywieckim”, kupił w 1838 roku od rodu Wielopolskich arcyksiążę Karol Ludwik Habsburg. Jego syn Albrecht Fryderyk Habsburg założył browar w Żywcu. W 1895 roku, po śmierci Albrechta Fryderyka, odziedziczył dobra żywieckie bratanek – Karol Stefan Habsburg, oficer marynarki wojennej Austro-Węgier, miłośnik morskich podróży, pretendent do polskiego tronu.

Karol Stefan Habsburg nauczył się języka polskiego. Był protektorem krakowskiej Akademii Umiejętności. Dwie córki wydał za przedstawicieli najbardziej prominentnych polskich rodów arystokratycznych: Renatę za księcia Hieronima Radziwiłła, Mechtyldę za księcia Olgierda Czartoryskiego. Gdy w listopadzie 1916 roku, decyzją cesarzy Wilhelma I i Franciszka Józefa I, proklamowane zostało Królestwo Polskie, pojawiła się kandydatura Karola Stefana Habsburga jako jego władcy.

Na mocy traktatu pokojowego zawartego w 1919 roku między państwami Ententy i Austrią państwo polskie przejęło pod przymusowy zarząd dobra Habsburgów. Stan ten trwał do 1924 roku, kiedy to Karol Stefan odzyskał swoje majątki, liczące około 50 tys. ha. Podarował wówczas Polskiej Akademii Umiejętności 10 tys. ha ziemi. Na zwrot majątku miała niewątpliwie wpływ postawa dwóch jego synów, którzy wstąpili do wojska polskiego i walczyli w wojnie z bolszewicką Rosją.

– Ostatni historyczny pogrzeb miał u nas miejsce w 2012 roku, kiedy to żegnaliśmy wnuczkę Karola Stefana, Marię Krystynę Habsburg. To o nich właśnie mówimy z tym przymiotnikiem „nasi, polscy, żywieccy Habsburgowie”. Na dziadka Marii Krystyny starsze pokolenie zawsze mówi „stary arcyksiążę” – powiedziała Dorota Firlej, która przypomniała, że arcyksiążę był wspaniałym gospodarzem i mecenasem sztuki, który przez 40 lat zarządzał dobrami żywieckimi, w tym browarem arcyksiążęcym.

– Tradycje piwowarskie Żywca to czasy średniowiecza. Pierwsze browary powstają blisko Starego Zamku i są związane z właścicielami Żywca, chociażby z Komorowskimi – powiedziała Firlej, która uważa, że o wyjątkowości piwa żywieckiego stanowi woda, środowisko i ludzie warzący to piwo. Przypomniała, że obok browaru żywieckiego innym produktem tej ziemi jest kiełbasa żywiecka, produkowana pod ta nazwą po dziś dzień przez wiele masarni, niekoniecznie z Żywiecczyzny. Jej zdaniem również charakterystyczne są stroje mieszczańskie żywieckie, które nie są ludowe, ale właśnie mieszczańskie.

Fot. Muzeum Miejskie w Żywcu, Stary Zamek. Na pierwszym planie czepce stroju mieszczek żywieckich.

Żywiecki strój mieszczański odbiega całkowicie od stroju górali żywieckich. Stroje te szyto z drogich, importowanych tkanin, jak jedwab, i często używano złotych nici do ich haftowania. Strój ten jest związany tylko z jednym miastem, czyli z Żywcem. Co charakterystyczne, stroje te nawiązywały do ubiorów polskiej szlachty, bo strój męski mieszczański to żupan przepasany szerokim, zdobionym pasem, kolorowa czapka, buty z cholewami. Natomiast strój kobiecy mieszczański to jednobarwna (biała lub kolorowa), szeroka spódnica na kilku spodach, okryta białym tiulowym fartuchem z kwiatowym motywem hafciarskim; jedwabna katanka (szafirowa lub innego koloru) z pelerynką ozdobioną złocistym haftem; na głowie czepiec ze złotogłowiu. Do tego szeroki i długi szal tiulowy, haftowany; dookoła szyi wysoka, suto haftowana kreza i pantofle pokryte adamaszkiem.
– To są mieszczanie od wielu pokoleń. Ten strój zakłada się przynajmniej do trzech stuleci do dnia dzisiejszego – powiedziała kustosz Starego Zamku w Żywcu, dla której „Asysta Żywiecka to historia żywa naszego miasta”. Wyjaśnijmy” „Asysta (delegacja – przyp. red.) Żywiecka” to mieszczanie w tradycyjnych strojach.

–  Najpiękniejsze stroje to kobiece, gdzie mamy tiule ręcznie haftowane, które mają ponad 150 lat, i czepce mające przynajmniej trzy stulecia – pochwaliła się kustosz Muzeum. Do tradycyjnych rodów żywieckich, które po dziś dzień mieszkają przy rynku, zaliczyła Molińskich – „słynnych piekarzy  żywieckich”, o których wspomina burmistrz i wójt Jędrzej Komieniecki w swoim dziele z XVIII wieku.

– Najstarszy kościół Żywca to gotycki kościółek pod wezwaniem Świętego Krzyża, skąd pochodzi wspaniała kolekcja dzieł gotyckich – powiedziała Dorota Firlej – m.in. „Madonna z Poziomką”, którą aktualnie przez miesiąc można oglądać w Europeum Muzeum Narodowego w Krakowie, bo potem powróci „do murów Starego Zamku”.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj