Turecki szef MSW wyznał, że od 2015 r. armia i siły bezpieczeństwa zlikwidowały ponad 7 tys. kurdyjskich bojowników PPK

Odkąd w lipcu 2015 roku załamał się turecko-kurdyjski proces pokojowy, tureckie siły bezpieczeństwa zlikwidowały 7 071 i ujęły ponad 3 000 bojowników zdelegalizowanej Partii Pracujących Kurdystanu.

Międzynarodowa Grupa Kryzysowa (ICG) uważa jednak, że rzeczywista liczba zabitych kurdyjskich bojowników jest znacznie niższa od podawanej oficjalnie. Międzynarodowy think tank z siedzibą w Brukseli podaje, opierając się na własnych wyliczeniach, że od lipca 2015 roku państwo tureckie zlikwidowało ok. 1,1 tys. bojowników PKK. Ponadto w walkach z siłami kurdyjskimi zginęło w tym czasie blisko 900 członków sił bezpieczeństwa i co najmniej 392 cywilów.

[related id=”7801″]Pod koniec lipca 2015 roku załamały się trwające od ponad dwóch lat rozmowy pokojowe między PKK a rządem w Ankarze. Od tego czasu tureckie siły bezpieczeństwa prowadzą zakrojoną na szeroką skalę operację przeciw PKK na południowym wschodzie kraju, zamieszkanym w większości przez ludność kurdyjską.

W toku trwającego od około 30 lat konfliktu kurdyjscy bojownicy walczyli początkowo o utworzenie w południowo-wschodniej Turcji własnego państwa, a później – po złagodzeniu żądań – o zwiększenie praw politycznych i kulturowych ludności kurdyjskiej.

Kurdowie, którzy nie mają swego państwa, ale mają własną, rozwiniętą kulturę i język, stanowią ok. 20 proc. ludności Turcji. Są największą mniejszością narodową na Bliskim Wschodzie, liczącą – według różnych ocen – od 45 do 60 milionów ludzi, z czego 45 proc. mieszka na ziemiach tureckich.

Największą autonomię Kurdowie uzyskali na terenie północnego Iraku, gdzie powstał zalążek ich struktury państwowej.

źródło/pap

Czytaj więcej: Unia Europejska jest jak krzyżowcy i nas okłamuje – tak prezydent Erdogan skomentował spotkanie polityków UE z papieżem

Rosyjski MSZ stwierdził, że atak rakietowy na Syrię był aktem agresji przeciwko suwerennemu państwu i naruszeniem prawa

Takiej treści oświadczenie wydało MSZ Rosji po rozmowie telefonicznej, jaką szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow odbył z ministrem spraw zagranicznych Iranu Mohammadem Dżawadem Zarifem.

„Omówiono sytuację w Syrii po amerykańskim ataku rakietowym na bazę w tym kraju. Obie strony uznały, że takie agresywne działania przeciwko suwerennemu i niezawisłemu państwu są brutalnym naruszeniem prawa międzynarodowego (…) i zagrażają walce z międzynarodowym terroryzmem” – poinformowało rosyjskie MSZ.

Czytaj też: Komu bije dzwon w Syrii? Izrael zawsze rozwiązywał swoje problemy w regionie lotnictwem. Czy było tak samo tym razem?

MSZ Rosji podkreśliło, że „Ławrow i Zarif wezwali do przeprowadzenia bezstronnego śledztwa w sprawie incydentu w prowincji Idlib, który doprowadził do licznych ofiar wśród cywilnej ludności”. Przekazało, że Moskwa i Teheran zgodziły się też na bliską współpracę i koordynację działań w kwestiach międzynarodowych.[related id=”11657″ side=”left”]

We wtorek miał miejsce atak chemiczny na opanowaną przez rebeliantów miejscowość Chan Szajchun w prowincji Idlib, o który USA oskarżyły reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Zginęło co najmniej 86 osób.

W reakcji na atak chemiczny siły USA w nocy z czwartku na piątek przeprowadziły atak z użyciem 59 pocisków samosterujących Tomahawk na syryjską bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims.

źródło/pap

Czytaj więcej:Syria dostarczyła do ONZ dowody, że rebelianci przemycali do kraju toksyny. Czy atak chemiczny w Idlib to prowokacja?

Prorosyjski generał możliwym zwycięzcą wyborów w Osetii Południowej. Szykuje się też zmiana nazwy „państwa” na „Alania”

Po podliczeniu danych z 35% okręgów wyborczych w Osetii Płd., w niedzielnych wyborach prezydenckich prowadzi z wynikiem 48,7% Anatolij Bibiłow, minister sytuacji nadzwyczajnych w latach 2008-2014.

Wybory prezydenckie w oderwanej od Gruzji Osetii Południowej, która, podobnie jak Abchazja, ogłosiła niepodległość w 2008 r. po interwencji militarnej Rosji, odbywały się łącznie z referendum w sprawie zmiany nazwy republiki.

[related id=”11018″]Jak podała przewodnicząca Centralnej Komisji Wyborczej Osetii Południowej, Bella Plijewa, za zmianą nazwy z „Republika Południowej Osetii” na „Państwo Alania” opowiedziało się ok. 78,2 proc. uczestników głosowania, przeciw było 21,8 proc. Te wstępne dane zostały ustalone na podstawie protokołów z 27 okręgów wyborczych. Wybory i referendum odbywały się w 77 okręgach wyborczych – przypominają agencje.

Dane na temat frekwencji nie zostały jeszcze podane.

Określenie „Alania” jest wykorzystywane w oficjalnej nazwie wchodzącej w skład Federacji Rosyjskiej autonomicznej Republice Osetii Północnej, z którą Osetia Południowa graniczy.

Formalnie Osetia Płd. i Abchazja odłączyły się od Gruzji zaraz po rozpadzie ZSRR, na początku lat 90. Rosja od początku wspierała ich secesję. W obu regionach cały czas stacjonowali rosyjscy żołnierze – przed wojną z 2008 roku jako siły pokojowe pod flagą poradzieckiej Wspólnoty Niepodległych Państw. Oba regiony oficjalnie proklamowały niepodległość po interwencji militarnej Rosji w Gruzji w 2008 roku. Moskwa natychmiast je uznała i nawiązała z nimi stosunki dyplomatyczne. Wkrótce podpisała też z obiema separatystycznymi republikami porozumienia o współpracy wojskowej i utworzyła na ich terytoriach swoje bazy wojskowe.

[related id=”132″ side=”left”]W ślad za Rosją oba samozwańcze państwa uznały Wenezuela, Nikaragua, Nauru i Vanuatu. Pozostałe kraje świata uznają obie republiki za część Gruzji. Sama Gruzja uważa Osetię Płd. i Abchazję za ziemie okupowane przez Rosję.

Zgodnie z planami Kremla Osetia Południowa jest aktualnie objęta programem pogłębionej integracji z Rosją. Jak informował 17 marca rosyjski dziennik „Wiedomosti”, rząd Rosji chce, by mieszkańcy Osetii Płd. mogli służyć w rosyjskich siłach zbrojnych i mieli prawo do odbywania służby kontraktowej w jednostkach 4. bazy wojskowej Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej w Osetii Południowej. Przewidziane jest analogiczne porozumienie o służbie funkcjonariuszy KGB Osetii Południowej w rosyjskiej Federalnej Służbie Bezpieczeństwa (FSB). Siły zbrojne Osetii Południowej to 1250 osób, około 15 tys. znajduje się w rezerwie.

Prawdopodobny zwycięzca niedzielnych wyborów prezydenckich, generał dywizji Anatolij Bibiłow, studiował w Wyższej Szkole Dowódczej Wojsk Powietrznodesantowych w Riazaniu. Po studiach rozpoczął służbę w jednostce sił powietrznych w Pskowie. W jej szeregach w 1992 r. uczestniczył w wojnie osetyjskiej, wspierając siły separatystów.

W 2008 r. Bibiłow uczestniczył w drugiej wojnie w Osetii Południowej po stronie separatystów. W październiku 2008 r. został mianowany na stanowisko ministra ds. nadzwyczajnych separatystycznej republik.

źródło/pap

Czytaj więcej: Chiny-Ameryka-Rosja i ograniczenia geopolityki. Dr Michał Lubina komentuje stan relacji między światowymi mocarstwami

Patriarcha Greckiego Kościoła katolickiego Grzegorz III Laham apeluje, aby mocarstwa przestały wspierać terrorystów

Cały chrześcijański Bliski Wschód jest wstrząśnięty wczorajszymi zamachami w Delcie Nilu, w wyniku których zginęło ponad czterdziestu koptyjskich chrześcijan, a rannych zostało ponad sto osób.

Patriarcha Antiochii i całego Wschodu Greckiego Kościoła katolickiego Grzegorz III Laham wezwał do zjednoczenia wysiłków w sprawie przeciwstawienia się terroryzmowi. Patriarcha w oświadczeniu zaznaczył:

Ślepy terroryzm wymaga od nas zdecydowanych działań przekraczających zwykłe potępienie tej zbrodni. W naszym regionie czołowe światowe siły wspierają i kontrolują organizacje terrorystyczne.

Grzegorz III Laham dodał, że dusze i godność człowieka stały się celem terrorystów i dlatego musimy dowiedzieć się, kto jest zleceniodawcą tych zbrodniarzy. Patriarcha uznał, że ściganie terrorystów, pomimo tego, że jest bardzo ważne, nie powstrzyma fali zbrodni, ponieważ ci, co wspierają terrorystów, chcą aby rozlew krwi objął jak najwięcej państw.

Laham wyraził również kondolencje i wsparcie dla Patriarchy Aleksandrii papieża Tawadrosa II, dla Kościoła koptyjskiego i dla władz egipskich związku z zamachami w Niedzielę Palmową. Papież Tawadros II odprawiał Mszę świętą w katedrze św. Marka w trakcie zamachu. Terrorysta nie dostał się do środka, dzięki postawie egipskiego policjanta, który zginął na miejscu.

Grzegorz III Laham jest patriarchą Antiochii od 2000 roku. Ukończył studia w Rzymie. Znany jest ze swoich homilii, w których mówi w wprost o tragicznej sytuacji chrześcijan w regionie. Kościół melechicki pozostaje w unii z Rzymem.

źródło/sana.sy

Czytaj więcej: Chrześcijanie w Iranie mieszkali praktycznie od zawsze. Dzisiaj także żyją w kraju Persów i mają się w miarę dobrze

Zamachu na kościół w egipskim mieście Tanta [VIDEO]

  Z chwili eksplozji: لحظة وقوع الانفجار في كنيسة #مار_جرجس بـ #طنطاhttps://t.co/Tsrp6o3bBH pic.twitter.com/5BW9dGSjET — ا لـ حـ ـد ث (@AlHadath) April 9, 2017 #Egypt #Tanta – Govt official confirms 13 killed and 31 injured so far. Toll could still rise. (Pic @oritperlov) pic.twitter.com/xrDGgge7mE — Terror Events (@TerrorEvents) April 9, 2017 #Egypt #Tanta – Govt official confirms […]

 

Z chwili eksplozji:

 

źródło/twitter

 

Uwaga drastyczne!!

https://english.alarabiya.net/en/News/middle-east/2017/04/09/Bombing-reported-near-church-in-Egyptian-city-of-Tanta.html

 

https://english.alarabiya.net/en/features/2017/04/09/GRAPHIC-First-photos-emerge-after-deadly-Egypt-church-bombing.html

Czytaj więcej: Egipt: Co najmniej 13 osób zginęło w eksplozji w kościele

Egipt: Co najmniej 27 ofiar śmiertelnych i 77 osób rannych po eksplozji w kościele w egipskim mieście Tanta

Godz.13:05. Liczba ofiar śmiertelnych wybuchu w kościele wzrosła do 28, rannych jest co najmniej 71 osób. Koptyjski Kościół Ortodoksyjny jest najliczniejszą wspólnotą chrześcijan na Bliskim Wschodzie.

 Liczba ofiar śmiertelnych wybuchu bomby w niedzielę w koptyjskim kościele w mieście Tanta w delcie Nilu wzrosła do 25 – podało egipskie ministerstwo zdrowia. Rannych zostało 60 osób.

Do wybuchu bomby umieszczonej w pakunku pod ławką doszło podczas nabożeństwa z okazji Niedzieli Palmowej w kościele św. Jerzego, świątyni Koptyjskiego Kościoła Ortodoksyjnego.

Początkowo władze Egiptu informowały o 13 ofiarach śmiertelnych i 42 rannych. Na razie nikt nie przyznał się do zamachu.

Koptyjski Kościół Ortodoksyjny jest najliczniejszą wspólnotą chrześcijan na Bliskim Wschodzie.

Koptowie, egipscy chrześcijanie, stanowią 10 procent populacji Egiptu, liczącej 90 milionów ludzi. Dżihadyści wielokrotnie atakowali tę wspólnotę religijną, podobnie jak muzułmanów współpracujących z rządem w Kairze.

W samobójczym zamachu na koptyjską katedrę w Kairze w grudniu ubiegłego roku zginęło 25 osób, a 49 zostało rannych. Do ataku przyznało się Państwo Islamskie.

Papież złożył kondolencje całemu Kościołowi koptyjskiemu i jego patriarsze Tawadrosowi II oraz narodowi egipskiemu. – Jestem blisko krewnych i całej wspólnoty. Niech Pan nawróci serca osób, które sieją terror, przemoc i śmierć, a także serca tych, którzy produkują broń i handlują nią – powiedział.

Papież pod koniec kwietnia złoży dwudniową wizytę w Kairze i spotka się z muzułmanami oraz z Koptami.


Co najmniej 13 osób zginęło, a 42 zostały ranne w eksplozji, do której doszło w kościele w mieście Tanta w północnym Egipcie, w delcie Nilu w Niedzielę Palmową, rozpoczynającą wśród chrześcijan Wielki Tydzień.

Na razie nikt nie przyznał się do zamachu.

W samobójczym zamachu na koptyjską katedrę w Kairze w grudniu ubiegłego roku zginęło 25 osób, a 49 zostało rannych. Do ataku przyznało się Państwo Islamskie (IS).

Koptyjski Kościół Ortodoksyjny jest najliczniejszą wspólnotą chrześcijan na Bliskim Wschodzie.

Koptowie, egipscy chrześcijanie, stanowią 10 procent populacji Egiptu, liczącej 90 milionów ludzi. Dżihadyści wielokrotnie atakowali tę wspólnotę religijną, podobnie jak muzułmanów współpracujących z rządem w Kairze.

źródło/pap/jn

Czytaj więcej: Głowa koptyjskiego kościoła Tawadros II zapewnił, że 143 rodziny chrześcijańskie, które uciekły z Synaju, wrócą do domów

Romowie w Bułgarii przechodzą na islam. Badania wskazują, że przyczyną jest izolacja społeczna i bieda materialna.

Z powodu ubóstwa bułgarscy Romowie zwracają się ku islamowi, co potencjalnie może prowadzić do ich radykalizacji. Na razie jednak wśród bułgarskich muzułmanów zagrożenie to jest znikome.

Sondaż przeprowadził wpływowy ośrodek socjologiczny Alpha Research wraz z grupą naukowców prywatnego Nowego Uniwersytetu Bułgarskiego, którzy od lat zajmują się problematyką mniejszości etnicznych i religijnych. Badanie pokazuje, że w ponad 95 proc. bułgarscy muzułmanie są nastawieni pokojowo i zaledwie 1,1 proc. z nich byłoby skłonnych poprzeć (w określonych warunkach) akty terroru. Pięć lat temu odsetek ten wyniósł 1,6 proc.

To drugie tego typu badanie (pierwsze przeprowadzono w 2011 r.). Zrealizowane zostało w okresie od września do października 2016 r. z udziałem 1,2 tys. dorosłych przedstawicieli grup określających się jako muzułmańskie. Według spisu ludności z 2011 r. społeczność islamska w Bułgarii liczy 577 tys. osób, jednak znaczna grupa odmówiła wówczas deklarowania się się zarówno pod względem etnicznym, jak i religijnym. Według badacza Michaiła Iwanowa muzułmanów w Bułgarii jest około 1 mln.

Dzielą się oni na trzy podstawowe grupy – są to: bułgarscy Turcy i Bułgarzy, którzy w średniowieczu nierzadko przechodzili na islam pod przymusem, oraz Romowie z gett, którzy w ostatnich 20 latach określali się jako Turcy i muzułmanie. Właśnie ta ostatnia grupa jest najbardziej narażona na niebezpieczeństwo radykalizacji, lecz zagrożenie to wynika z ubóstwa, w jakim ci ludzie żyją, i z ich społecznej marginalizacji – ocenia kierowniczka zespołu naukowców prof. Ewgenia Iwanowa.

Według badania, 62,5 proc. muzułmanów w Bułgarii ma dochody poniżej 250 lewów (125 euro) miesięcznie; w skali kraju takie dochody ma 35 proc. mieszkańców. W gettach 74 proc. muzułmanów deklaruje dochód poniżej 100 lewów (50 euro) miesięcznie na osobę. Obecnie tylko 16 proc. ankietowanych uważa, że ma w kraju perspektywy; pięć lat temu uważało tak 25 proc. Znaczna część muzułmanów myśli o emigracji, przy czym dla bułgarskich Turków krajem preferowanym jest Turcja, a dla muzułmanów z gett (Romów) – Niemcy, Francja i Belgia.

Ponad 95 proc. ankietowanych uważa rodzinę i dzieci za wartość nadrzędną. W porównaniu z sytuacją z 2011 roku odnotowuje się dwukrotny spadek zainteresowania polityką oraz tendencję do odchodzenia od liberalnych wartości (takich jak związki nieformalne, rozwody) na rzecz konserwatywnych.

Jako najbardziej religijni (ponad 95 proc.) deklarują się muzułmanie w pierwszym pokoleniu (Romowie). Niektórzy w badaniu oświadczali, że „po przejściu na islam przestali kraść”. Statystyki MSW nie potwierdzają jednak spadku przestępczości w gettach.

Bułgarscy muzułmanie są bardziej liberalni m.in. w kwestii sytuacji kobiet i noszenia nikabów (strojów zasłaniających całą twarz z wyjątkiem oczu), lecz gorliwość religijna w ich środowiskach nasila się m.in. po represyjnych działaniach państwa, np. po przyjęciu przez parlament zakazu noszenia burek i nikabów. „Nie spotkaliśmy nikogo, kto przyznałby się, że nosi charakterystyczną brodę lub strój muzułmański, bo mu za to zapłacono, ale niektórzy przyznawali, że robią tak ich sąsiedzi” – powiedziała Iwanowa, pośrednio potwierdzając, że religijność niektórych grup może być tylko zewnętrzna. „Na początku lat 90. ubiegłego wieku wśród Romów w gettach było wielu protestantów” – przypomniała.

Niemniej właśnie te środowiska, dla których identyfikowanie się jako Turkowie i muzułmanie jest prestiżowe, mogą być podatniejsze na islamizację w jej radykalnym kształcie, co wynika ze społecznego odizolowania i ubóstwa – dodaje Iwanowa.

Radykalizacja nie spotyka się aprobatą większości przedstawicieli społeczności muzułmańskiej – głosi jeden z głównych wniosków autorów badania. Inne dane podaje jednak m.in. bułgarski kontrwywiad, który mówi o niebezpiecznych próbach przeniknięcia tureckich i arabskich islamistów do Bułgarii. Ostatnio po sygnałach kontrwywiadu z kraju wydalono pięciu tureckich obywateli, w tym przedstawicieli tureckiego urzędu ds. wyznań, który ma znaczące wpływy w bułgarskim urzędzie wielkiego muftiego.

58 proc. ankietowanych wyraża zaufanie do Turcji, 56 proc. – do Niemiec. 48,8 proc. deklaruje aprobatę dla tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana.

Od piątku do niedzieli w trzech konsulatach generalnych Turcji – w Sofii, Płowdiwie i Burgas można głosować w tureckim referendum konstytucyjnym w sprawie zwiększenia kompetencji prezydenta. Problemu z przedreferendalną kampanią w Bułgarii nie było, bo większość bułgarskich Turków ma w domu turecką telewizję.

Kategoryczny sprzeciw wobec propozycji Erdogana w referendum wyraziła partia tureckiej mniejszości Ruch na rzecz Praw i Swobód (DPS), która w marcowych wyborach parlamentarnych zdobyła ok. 9 proc. głosów, uzyskując 26 mandatów w 240-miejscowym parlamencie. Jej lider Mustafa Karadayi w oświadczeniu powiedział, że „referendum zagraża demokracji, przestrzeganiu podstawowych praw i wolności i nadrzędności prawa, dlatego należy powiedzieć kategoryczne +nie+, żeby jutro nie było za późno” – napisał.

Według szacunków w Bułgarii na stałe żyje ponad 200 tys. Turków o podwójnym obywatelstwie, lecz znikoma część z nich będzie mogła zagłosować w referendum z uwagi na mocno ograniczoną liczbę lokali.

źródło/pap

Czytaj więcej: Gdyby Kurdowie nie zdobyli Kirkuku i okolicznych pól naftowych, dzisiaj mielibyśmy Państwo Islamskie w Europie

Komu bije dzwoń w Syrii? Izrael zawsze rozwiązywał swoje problemy w regionie lotnictwem. Czy było tak samo tym razem?

W audycji Popołudnie Radia WNET Andrzej Abgarowicz rozmawiał z dziennikarzem Kuriera WNET Pawłem Rakowskim o Syrii, w której doszło do użycia broni chemicznej.

Rozmowę poprzedził nieśmiertelny utwór zespołu Metallica pt. For whom the bell tolls.

Czytaj więcej: Brytyjski dziennikarz: Trump nie popełnił błędu Obamy, który nic nie zrobił po użyciu broni chemicznej w Syrii

[related id=”11377″] – Komu bije dzwon w Syrii? Wielu by chciało, aby ten dzwon zadudnił dla nieśmiertelnego Baszara al-Asada. Tydzień temu mówiłem, że istnieje szansa, że Asad utrzyma się na stanowisku i że się krystalizuje jakieś rozwiązanie pokojowe, a nawet, że ta wojna zmierza do przewidywalnego końca. Teraz widzimy, że sprawy się komplikują. Po ostatnim ataku gazowym jest podstawowe pytanie, kto to zrobił? – zastanawiał się autor reportaży do „Kuriera WNET”.

Rakowski powiedział, że o ataki chemiczne jest posądzany Asad, chociaż są i inne opinie na ten temat: – Dzisiaj na antenie Radia WNET gościliśmy panią dr Marię Giedz, która opowiadała o tureckich wątkach i śladach.
Czytaj więcej: Za ostatnim atakiem chemicznym w Syrii może stać Turcja. Asad nie ma korzyści z stosowania broni masowego rażenia

Media transatlantyckie, zachodnie, cywilizowane itd. jednoznacznie uznały Asada za odpowiedzialnego za tę zbrodnię. Wedle zeznań świadków, pojawiły się trzy samoloty; inne relacje mówią o jednym samolocie. Z kolei jedni mówią o trzech bombach, a inni o jednej. Po jednej z tych bomb miał unieść się biały dym, i tak doszło do kolejnego w historii ataku chemicznego. – A pamiętajmy, że gazy bojowe były szeroko wykorzystywane w trakcie ośmioletniej wojny irańsko-irackiej w latach osiemdziesiątych – dodał.

Następnie dziennikarz odniósł się do obecnej sytuacji na „froncie syryjskim”: – Media wskazują, że samolot, który spuścił bombę z materiałem masowego rażenia, należał do lotnictwa syryjskiego, a więc była to maszyna o poradzieckim rodowodzie.

– Tylko pytaniem podstawowym jest, kto na Bliskim Wschodzie zawsze rozwiązywał swoje problemy za pomocą lotnictwa? Nigdy to nie była Syria, ale zawsze to był Izrael.

[related id=”11485″] Jeszcze tydzień temu publikowałem na naszym portalu materiał o tym, że Izrael przeraża wizja wspólnej granicy z Iranem, ponieważ utrzymanie reżimu Asada oznacza, że Iran będzie w Syrii. Tak więc Tel Awiw zakłada, że Asad musi być jednoznacznie zlikwidowany, a ten, jak widzimy w ostatnich kilku miesiącach, radził sobie doskonale – odbił Aleppo, Palmirę, czy to, co z tych miast pozostało. Przy wsparciu Iranu i Rosji stał się siłą, z którą należy się ponownie liczyć.

To dowodzi, że Asad jest sprawnym politykiem i nie wiadomo, czy historia nie przyzna mu uznania równego temu, co jego ojcu – Hafezowi. Ale jeśli Baszar odziedziczył inteligencję polityczną po ojcu, to na pewno nie użyłby takiej broni na tym etapie konfliktu, kiedy powoli chylił się on ku końcowi.

Rakowski wyjaśniał, w jaki sposób Izrael mógł przeprowadzić operację pod fałszywą flagą, o czym, być może, za kilka lat przeczytamy w jakimś światowym bestsellerze o Mossadzie:

[related id=”9682″ side=”left”] – W mediach zachodnich Asad został usunięty w cień poprzez ekscesy ISIS, na którym była skupiona uwaga świata. Istnieje teza, że to izraelski MIG. I chociaż wiemy, że Izrael nie lata na radzieckich samolotach, to kilka z nich w dobie zimnej wojny doleciało do Izraela, w tym bodajże dwa z PRL-u. Izraelczycy samoloty takie badali i analizowali, dzięki czemu ich piloci byli doskonale obeznani z możliwościami technologicznymi nieprzyjacielskiej floty powietrznej. A operacje pod fałszywą flagą to specjalność Izraela. Tym bardziej, że izraelscy piloci znają bardzo dobrze trasę do Idlib, ponieważ nie raz już tam latali.

Posłuchaj całej rozmowy!

Czytaj więcej: Syria dostarczyła do ONZ dowody, że rebelianci przemycali do kraju toksyny. Czy atak chemiczny w Idlib to prowokacja?

Rząd USA nie ma wątpliwości, że Asad jest odpowiedzialny za atak chemiczny. Będzie dowiadywać się o stanowisko Rosji

Prezydent USA Donald Trump oświadczył w czwartek na pokładzie Air Force One, że „coś powinno się stać” z prezydentem Syrii Baszarem al-Asadem po ataku chemicznym na syryjskie miasto Chan Szajchun.

[related id=”11377″ side=”left”] Trump nie powiedział, iż Asad powinien odejść. Zrobił to natomiast szef dyplomacji USA Rex Tillerson.

„Sądzę, że to, co zrobił Asad, jest straszne. Myślę, że to, co stało się w Syrii, jest zniewagą dla ludzkości, a on (Asad) tam jest i sądzę, że kieruje sprawami, więc coś powinno się stać” – cytuje Trumpa Reuters.

[related id=”9682″]Sekretarz stanu USA Rex Tillerson oświadczył tego samego dnia, że nie widzi żadnej roli dla prezydenta Asada w rządzeniu narodem syryjskim. Podkreślił, że rząd USA nie ma żadnych wątpliwości, iż to Asad jest odpowiedzialny za wtorkowy atak chemiczny. Wezwał Rosję, by ponownie rozważyła swe poparcie dla syryjskiego reżimu.

Reuters odnotowuje wypowiedź „wysokiego rangą przedstawiciela Departamentu Stanu USA”, który poinformował, zastrzegając sobie anonimowość, że Tillerson rozmawiał w środę telefonicznie o ataku chemicznym w Syrii z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem. Według tego źródła, strona amerykańska chciała się dowiedzieć, co sądzi o tym Rosja.

Donald Trump powiedział w czwartek, że od czasu chemicznego ataku w Syrii nie rozmawiał z rosyjskim prezydentem; nie wykluczył, że do takiej rozmowy może dojść.

Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, w ataku chemicznym na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.

[related id=”10925″ side=”left”]USA i inne kraje zachodnie oskarżają o ten atak siły prezydenta Asada, czemu władze w Damaszku zaprzeczają. Sprzymierzeni z Asadem Rosjanie twierdzą, że ofiary śmiertelne były rezultatem zaatakowania przez syryjskie lotnictwo składu wojskowego rebeliantów, w którym produkowana była broń chemiczna. Wersję tę odrzucają Amerykanie jako niewiarygodną.

Czytaj więcej: USA ostrzegają na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ ws. Syrii: Gdy ONZ zawodzi, kraje zmuszone są do działania

Reuters poinformował w czwartek, powołując się na anonimową osobistość amerykańską, że Pentagon i Biały Dom szczegółowo omawiają opcje militarne w odpowiedzi na atak z użyciem trującego gazu w Syrii. Opcje te mogą obejmować uziemienie samolotów wykorzystywanych przez siły Asada. Jest też możliwość użycia pocisków manewrujących.

Reuters odnotowuje, że owa osobistość oficjalna nie wypowiedziała się na temat prawdopodobieństwa akcji militarnej.

[related id=”11387″]W środę Trump, zapytany, czy atak na Chan Szajchun stanowi przekroczenie „czerwonej linii”, odparł, że atak „przekroczył wiele, wiele linii”. Odmówił odpowiedzi na pytanie, jaka będzie jego reakcja na masakrę. Powiedział, że „w przeciwieństwie do swoich poprzedników nie będzie mówił, co zrobi i kiedy to zrobi”.

źródło/pap

Czytaj więcej: Atak gazowy na cywilów nie zmieni losów wojny domowej w Syrii. Trump obwinia Baracka Obamę o wieloletnią nieudolność

Waszyngton rozważa opcje militarne wobec Syrii. Czy prezydent Trump wyda rozkaz do ataku na prezydenta Syrii?

Pentagon i Biały Dom szczegółowo omawiają opcje militarne w odpowiedzi na atak z użyciem trującego gazu w Syrii. O atak, który pochłonął dziesiątki ofiar, USA obwiniają prezydenta Baszira al-Asada.

Reuters poinformował o tym w czwartek 6 kwietnia, powołując się na amerykańską osobistość oficjalną, która zastrzegła sobie anonimowość. Według tego źródła, minister obrony Jim Mattis prawdopodobnie będzie omawiał te opcje, kiedy spotka się z prezydentem Donaldem Trumpem w jego rezydencji Mar-a-Lago na Florydzie. Mattis ma przybyć na Florydę jeszcze w czwartek.

[related id=”9456″]Źródło Reutersa twierdzi, że rozmowy na temat możliwych reakcji na atak chemiczny w Syrii już się toczą, m.in. z udziałem Mattisa i doradcy Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego, Herberta Raymonda McMastera.

Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, w ataku chemicznym na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.

USA i inne kraje zachodnie oskarżają o ten atak siły prezydenta Asada, czemu władze w Damaszku zaprzeczają. Sprzymierzeni z Asadem Rosjanie twierdzą, że ofiary śmiertelne były rezultatem zaatakowania przez syryjskie lotnictwo składu wojskowego rebeliantów, w którym produkowano broń chemiczną. Wersję tę odrzucają Amerykanie jako niewiarygodną.

[related id=”11377″ side=”left”]Prezydent Trump oświadczył w środę, że atak chemiczny w Syrii był zniewagą dla całej ludzkości. Zapytany, czy atak na Chan Szajchun stanowi przekroczenie „czerwonej linii”, odparł, że atak „przekroczył wiele, wiele linii”.

Prezydent odmówił odpowiedzi na pytanie, jaka będzie jego reakcja na masakrę. Powiedział, że „w przeciwieństwie do swoich poprzedników, nie będzie mówił, co zrobi i kiedy to zrobi”.

źródło/pap

Czytaj więcej: Atak gazowy na cywilów nie zmieni losów wojny domowej w Syrii. Trump obwinia Baracka Obame o wieloletnią nieudolność