Erdogan: ci którzy nie chcą zmian w konstytucji, wygadują głupoty. Opozycja nawet nie wie, dlaczego się sprzeciwia

Prezydent Turcji Erdogan oświadczył, że docenia przeciwników zmian konstytucji, ale nie może im przyznać racji. Jutro 55 mln uprawnionych do głosowania Turków zdecyduje o kształcie ustawy zasadniczej.

– Doceniam tych, którzy opowiedzą się przeciwko zmianom w konstytucji, ale nie mogę zrównać opinii na „tak” i na „nie”. Jak one miałyby być równoważne? Doceniamy przeciwników zmian, ponieważ to jest demokracja – mówił turecki prezydent na wiecu w istambulskiej dzielnicy Tuzla.

W referendum Turcy mają wyrazić opinię w sprawie wzmocnienia władzy prezydenckiej oraz wydłużenia kadencji prezydenta. Jeśli opowiedzą się za zmianami, Erdogan może rządzić krajem kolejne 12 lat. Turecki prezydent przyznaje też otwarcie, że po wygranym referendum ponownie zostanie wprowadzona kara śmierci,m.in. za zdradę stanu. Do dziś kilku tysiącom aresztowanych w związku z lipcowym „puczem” nie przedstawiono zarzutów. Zdaniem części ekspertów, Erdogan wyczekuje, aż kara śmierci wróci do tureckiego prawodawstwa i wtedy będzie mógł rozliczyć się z opozycją wedle prawa i swojego oczekiwania.

Turecki prezydent skrytykował również opozycję, że nie wie, dlaczego sprzeciwia się proponowanym zmianom w konstytucji:

Proponujemy sposób zarządzania dla przyszłości naszego narodu i naszych dzieci. Zauważcie, że opozycja nic nie proponuje. Oni wszystko negują, krytykują i wygadują bzdury o rzeczach, na których się nie znają, i zawsze na wszystko jest „nie, nie, nie” – irytował się nowy „sułtan” turecki.

Sondaże przed referendalne wskazują, że wynik będzie korzystny dla postulatów Erdogana.

źródło/hurriyet

Czytaj więcej:Turcja grozi, że umowa z UE ws. imigrantów może być zawieszona. Czy Erdogan wyśle kolejne miliony uchodźców do Europy?

Rosja mobilizuje armię na Dalekim Wschodzie. Media społecznościowe zarejestrowały mobilizację we Władywostoku

We Władywostoku, oddalonym o 12 km od granicy północnokoreańskiej, mieszkańcy zauważyli kolumny wojskowe i niespotykaną wcześniej mobilizację personelu wojennego. Kreml zaprzecza tym doniesieniom.

źródło: Twitter

Czytaj więcej: Donald Trump złagodził swoją ocenę NATO, natomiast stosunki z Rosją określił jako „być może najgorsze w historii”

Bernard Lewis – „Co się właściwie stało?” – książka o przyczynach kryzysu w islamie, który spowodował m.in. Sobieski

Bernard Lewis, amerykański arabista i prawdziwy ekspert ds. bliskowschodnich, napisał ongiś ciekawą broszurkę pt. „Co się właściwie stało? O kontaktach Zachodu ze światem islamu”.

Czytaj więcej: Arabia Saudyjska: Teologowie islamscy potępiają ataki na koptyjskie kościoły. Jest to zakazane przez prawo muzułmańskie

Lewis jest posądzany przez wielu o nikczemne kontakty z amerykańską „razwiedką”, która jakoby zlecała mu analizy i propagandowe publikacje. No cóż, chyba jeszcze nie urodził się akademik lub dziennikarz, który odmówiłby sowitego grantu za czynności, które i tak lubi. Niemniej prace Bernarda Lewisa wypada znać i chwała Niebiosom, że na polskim rynku niektóre z nich są dostępne.
Islam w Europie jest faktem. I z tym faktem należy się pogodzić. Miast jałowych dywagacji, wynikających raczej z szoku, że ten świat jest wielobiegunowy i wielokolorowy, należy wziąć się za gruntowną edukację, która i tak jest po czasie. Właśnie do takowej edukacji idealnie nadaje się książka amerykańskiego arabisty.

Lewis bada, jak „Orient” patrzył na Zachód przez wieki. Świat islamu podbił Lewant i Afrykę Północną, wdarł się do Europy – i co myślał o swoich adwersarzach?

Ano, że są brudni, prymitywni, nieciekawi, zacofani i ogółem niewarci zainteresowania. I miał rację! W czasach, kiedy korzystanie z bieżącej wody w Europie wieków średnich i późniejszych było uważane za aberrację, każdy muzułmanin mył się 5 razy dziennie – zgodnie z nakazem religii. Armie muzułmańskie biły chrześcijan, jak chciały i kiedy chciały, i tylko kwestią czasu oraz woli Allaha było, kiedy zgarną wszystko. Rozwój nauki, medycyny (m.in. destylacji spirytusu – stąd słowo al-kuhl czyli alkohol), inżynierii, poezji, filozofii wyprzedzał Stary Kontynent o stulecia. Muzułmanie znali chrześcijan jako zhimmi – naród księgi, który ma prawo do istnienia, ale musi się im opłacać i jest dyskryminowany politycznie. Dodatkowe interakcje zachodziły na wojnach, które armie muzułmańskie w większości wygrywały. Więc w oczach muzułmanów Europa nie stanowiła żadnej wartości.

Jednak w pewnym momencie doszło do kryzysu… I co się właściwie stało? – zapytuje autor.
Lewis przygląda się zapasom militarnym w średniowieczu oraz krucjatom. Szczytem potęgi muzułmańskiej było zajęcie Konstantynopola w 1453 roku.

Miasto pozostało osamotnione, Europa nic nie zrobiła, żeby obronić resztki prawdziwego Imperium Romanum. Dla muzułmanów było to niedorzecznością i objawem prymitywizmu politycznego Starego Kontynentu. Od zajęcia miasta Konstantyna sułtan osmański, kalif muzułmanów, nosił też tytuł „cesarza Rzymu”.

[related id=”1267″]Szok wywołany upadkiem Bizancjum ocucił Europę. Skoro nie możemy pokonać Saracenów masą, której nie mamy, zrobimy to za pomocą technologii – pomyśleli Europejczycy. Z czasem renesans wybuchł na Starym Kontynencie i dla prochu, chińskiego wynalazku, znaleziono inne, skuteczniejsze zastosowanie. Do broni palnej doszła artyleria, inżynieria i taktyka. Europa, odkrywając naukę i świat, zdaniem Lewisa, przeskoczyła z czasem świat islamu. Europa chciała się uczyć i zadawała pytania, a świat islamu, będąc w swoich oczach doskonałym, znał wszystkie odpowiedzi. Ponieważ – co mogło przyjść ciekawego od prymitywów? Nic. I zdaniem Lewisa, ta arogancja wepchnęła muzułmanów w kryzys.

Kryzys, który dopiero ujawnił się w na przedpolach Wiednia 1683 roku. Turcy wykorzystali dogodną koniunkturę. Europa była wyniszczona wojnami, Rzeczpospolita powalona przez nawałnicę kozacko-moskiewsko-szwedzką; do tego Kozacy z Prawobrzeża tradycyjnie zdradzili Warszawę, w wyniku czego straciliśmy nawet Kamieniec Podolski. Tatarzy, co należy przypomnieć, wielokrotnie bawili pod Lwowem, ale i też uratowali nasz kraj, kiedy Chmielnicki poddał się carowi i wojska moskiewskie ruszyły na Wilno i Lublin.

Klęska muzułmanów pod Wiedniem i wynikający z niej traktat w Karłowicach spowodowały, że Turcja musiała ustąpić z wcześniej zajętych ziem (m.in. Prawobrzeża) i uznała po raz pierwszy w historii wyższość Europy nad sobą.

To było wbrew islamowi, który jednoznacznie uznaje, że jego wyznawcy są awangardą myśli i cywilizacji. Tam, gdzie wybudowano meczet i gdzie dotarł miecz wyznawcy Mahometa, tam już jest kraina islamu, aż do Sądu Ostatecznego.

Jednak bitwa pod Wiedniem wykazała, że tak nie było. Co więcej, do wojen włączyła się słabiutka wcześniej Moskwa, wzmocniona reformami Piotra Wielkiego, z jasnym i klarownym programem politycznym – odbicie Bałkanów i wszystkich ziem słowiańskich i prawosławnych.

[related id=”10624″ side=”left”]Muzułmanie byli w defensywie na wszystkich frontach. Europa w XVIII i XIX wieku robiła, co chciała. Na Bliskim Wschodzie Francuzi objęli ochroną kościoły podłączone pod Rzym, a Moskwa wszystkie schizmatyckie. Istambuł próbował reagować. W latach 1839-76 w Imperium Ottomańskim nastał okres tanzimat, czyli wielkich reform społecznych i cywilizacyjnych, które miały „uzdrowić chorego człowieka” Europy. Te reformy w gruncie rzeczy ograniczyły się m.in. do stawiania wież zegarowych czy umundurowania armii, która i tak była nieskuteczna poprzez brak znajomości taktyki i inżynierii. Tanzimat, jak przypominał Lewis, miał wielu przeciwników. Co prawda skończyły się czasy, kiedy armie muzułmańskie gromiły wojska europejskie, ale wciąż na przeszkodzie stała idea doskonałości – arab. kemal: jako muzułmanie, jesteśmy doskonali i wszelkie innowacje zewnętrzne nie są zgodne z islamem.

Czytaj więcej:W Jerozolimie palestyńscy chrześcijanie mają problemy nie tylko z islamistami, ale też z żydowskimi radykałami

Arabowie i Żydzi w Ziemi Obiecanej – recenzja Pawła Rakowskiego fenomenalnej książki nagrodzonej Pulitzerem w 1987 roku

David Shipler był korespondentem „New York Timesa” w latach osiemdziesiątych w Jerozolimie. To były inne czasy – dziennikarz zdobywał wiedzę na podstawię swoich źródeł terenowych, a nie „internetów”.

Książek o Bliskim Wschodzie wychodzi wiele, ale jak to Anglosasi mawiają, nie ilość, lecz jakość jest istotna. I właśnie taką „jakościową” pozycją jest fenomenalna praca amerykańskiego dziennikarza.

Shipler skupił swoją uwagę na obserwacjach czynnika ludzkiego działającego w strefie wojny. Jakie są wyobrażenia, mity, stereotypy o społeczności, z którą wojujemy? Co nas łączy, a co dzieli w codziennych interakcjach międzyludzkich, na które Żydzi i Arabowie w tamtych czasach byli narażeni? Kto jest dobry, a kto zły i dlaczego każda ze stron podważa racje adwersarzy? Przecież historia i dzieje tej ziemi nie są tajemne, a mimo to obie zwaśnione strony dokonują ich reinterpretacji na własny użytek.

[related id=”3486″]Obserwacje Shiplera mają potężną wartość. Przy każdym opisywanym studium czuć, że autor przesiedział setki godzin w arabskim mieście czy izraelskiej bazie wojskowej. Autor wszedł w serca swoich rozmówców, dzięki czemu nawet banalne dywagacje intelektualne mają uczuciową moc i wartość. Dla Shipera nieistotne jest, czy palestyński fedain lub izraelski osadnik mają rację. Szuka przyczyn, czemu akurat ta barykada wojenna jest w ten sposób ułożona i czy są jakieś spoiwa, które mogą zintegrować przeciwników.

Shipler mieszkał w Jerozolimie lat osiemdziesiątych. Przyznawał, że jest to bezpieczniejsze miasto niż jego rodzinny Nowy Jork. Badał obszar ludzkich stereotypów – kim są Arabowie w oczach Żydów, a kim Żydzi w oczach Arabów. Przecież właśnie w Jerozolimie obie wojujące społeczności są narażone na ciągły, codzienny kontakt. Oczywiście kontakt uwarunkowany relacją zdobywcy-podbici.

Czytając tę książkę, karmiony bredniami Czytelnik od razu nerwowo zareaguje – a gdzie jest islam? Gdzie są dżihadyści? Gdzie są radykalni mułłowie, którzy od VII wieku stale złorzeczą „cywilizacji zachodniej”? Ano właśnie – albo Shipler należał do globalnego spisku, albo przeoczył radykalizm islamski… albo go po prostu nie było! Tak, w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych zjawisko radykalnego islamu nie było znane w Ziemi Świętej. Działał już szyicki Hezbollah, którym Amerykanie straszyli swoich podopiecznych z NATO, ale na ulicach palestyńskich miast, wsi i obozów uchodźców dominowały wpływy świeckie, lewicowe, nacjonalistyczne. Zero islamizmu. I tu widzimy, jak świat potężnie się zmienił, i że każdy z nas te zmiany zasponsorował, tucząc potężny przemysł naftowy.

Książka „Arabowie i Żydzi…” jest doskonałym dziennikarskim opisem konfliktu na Bliskim Wschodzie w latach osiemdziesiątych. Praktycznie zero polityki, tylko narracja zwykłych ludzi, którzy muszą stać po którejś ze stron karabinu. Na podstawie tej książki widzimy, jak wielkie zmiany zaszły w świecie od tamtego czasu.

Raczej do przeszłości należy irytacja izraelskich rezerwistów obserwujących palestyńskie wille. Od ponad 20 lat rynek pracy w Izraelu jest zamknięty dla Palestyńczyków i żyją oni w większości tylko dzięki pomocy międzynarodowej, a nie własnej pracy. Archaiczne wydają się także palestyńskie narzekania na brak wytyczonej granicy pomiędzy Izraelem i Zachodnim Brzegiem Jordanu. Dziś stoi tam mur (oczywiście nie wzdłuż tzw. „zielonej linii”), a Arabowie z Beit Hanoun, Beit Jala czy Betlejem nawet nie widzą Jerozolimy, która znajduje się na sąsiednim wzgórzu.

Oczywiście wjazd Palestyńczyków z Terytoriów do Izraela jest praktycznie niemożliwy. W latach osiemdziesiątych delegowano do patrolowania Terytoriów Okupowanych brzuchatych rezerwistów, zostawiając regularną armię, czołgi, samoloty na Syrię czy Liban. Od procesu „Oslo” w latach dziewięćdziesiątych, Zachodni Brzeg stał się obszarem regularnej obecności dywizji pancernych, a samoloty nieraz bombardowały palestyńskie osiedla.

[related id=”13066″ side=”left”]Są też rzeczy niezmienne – wszechwładza i wszechwiedza izraelskiej bezpieki „Shabak”, rozrastające się pomimo „procesu pokojowego” osiedla żydowskie, brutalność Beduinów i Druzów (od lat dziewiećdziesiątych doszli przybysze z ZSRR), nienawiści, pogarda i ogólna beznadzieja, ze świadomością, że w tym konflikcie triumfatorem będzie tylko jedna ze stron, albowiem drugiej fizycznie na spornym obszarze nie będzie.

Czytaj więcej: Kwestia palestyńska została uznana, za „matkę wszystkich wojen”. Arabowie chcą pokoju z Izraelem, chociaż ten im nie ufa

W Jerozolimie palestyńscy chrześcijanie mają problemy nie tylko z islamistami, ale też z żydowskimi radykałami

W audycji Popołudnie Radia WNET gościem Jana Brewczyńskiego był autor tekstów do Kuriera WNET i dziennikarz portalu WNET.fm, Paweł Rakowski. Gość audycji wspominał Wielkanoc w Jerozolimie 2 lata temu.

 

– Jerozolima w czasie świąt Wielkiej Nocy jest niezwykle ciekawym miejscem. Akurat 2 lata temu, kiedy przyjechałem do Świętego Miasta w Wielki Piątek, to zaczynała się żydowska Pascha, czyli Seder.

– I wtedy było widać i czuć, że to miasto jest przeciwieństwem Europy, jest miastem religii, w którym pojęcie Absolutu, Boga było pojmowane na poważnie. Mnóstwo pielgrzymów z odległych krain świata.

– Mnie najbardziej zainteresowali pielgrzymi z krajów indyjskich – nie wiem skąd byli – z Indii, Bangladeszu, Nepalu czy Pakistanu. Ciekawie też prezentowali się pielgrzymi z Etiopii, którzy surowo poszcząc, koczowali pod jedną z bram Starego Miasta. To był taki znak, że niezależnie od tego, skąd jesteśmy, z jakich obszarów kulturowych, w tym mieście się spotykamy. Spotykamy się w nadziei oraz interakcji ponad podziałami – relacjonował dziennikarz swoje wrażenia z kolejnego pobytu w Świętym Mieście.

Stan pogotowia antyterrorystycznego, w którym znajduje się Europa poniekąd na własne życzenie, jest codziennością w Ziemi Świętej:

– Pamiętajmy, że kwestia bezpieczeństwa jest tam niezwykle istotna. Niestety 2 lata temu, kiedy ostatni raz tam byłem, już się pojawiała agitacja antychrześcijańska prokurowana przez ISIS. Oczywiście te niepokoje nie dotyczyły nas, przyjezdnych – ale też zależy, czy ktoś przyjechał jako wędrowiec indywidualny, czy z jakąś grupą pielgrzymkową. Chociaż należy pamiętać, że jakiś terrorysta czy awanturnik może nie odróżnić, kto jest turystą, a kto jego docelowym obiektem ataku. Ale od kiedy pojawiło się Państwo Islamskie, pogróżki zaczynają być kierowane pod adresem miejscowych chrześcijan. Wcześniej tego raczej nie było. Albowiem zarówno muzułmanie, jak i chrześcijanie żyją pod okupacją, a Palestyńczycy mają sami problem ze swoimi islamistami.

Chociaż, stosując terminologię z naszej przeszłości, ISIS to taki SDKPiL, a palestyński Hamas jest jak PPS. ISIS chce znieść wszystkie państwa utworzone fikcyjnie w tym regionie w XX-wieku przez Anglików i Francuzów, a Hamas właśnie o takie niezależne i suwerenne państwo „narodowe” walczy. Tak więc jest tutaj dość duży spór i, co oczywiste, rywalizacja.

Chrześcijanie palestyńscy mają też duży problem z fundamentalizmem żydowskim. I to już przestaje być zabawne, albowiem policja i żandarmeria izraelska, która tam bardzo pilnuje Arabów, jest ślepa wobec ekscesów, zaczepek i prowokacji  Żydów. Oni są o wiele mniej wyczuleni, jeżeli rozrabia Żyd.

Dziennikarz opowiedział burzliwe losy Bazyliki Grobu Świętego w Jerozolimie:

[related id=”1877″]- Bazylika Grobu Świętego jest miejscem szczególnym. Jej estetyka jest odmienna od kościołów w Polsce, tym bardziej tych nowo wybudowanych. Kiedyś była to góra, ale wiadomo, prace inżynieryjne przez tysiąclecia zrobiły swoje. W Bazylice znajduje się Grób Pański, miejsce ukrzyżowania, balsamowania Pana Jezusa. Wszędzie tam są kolejki, ale stanie w kolejce razem z kolektywami z dawnych Sowietów, Indii, Etiopii czy innych egzotycznych stron, służy człowiekowi. Co ciekawe, nie widziałem grup z Europy Zachodniej, poza polskimi, o ile za Europę Zachodnią się uważamy.

Pamiętam, że tydzień później, kiedy Kościoły Wschodnie miały swoją Wielkanoc, cała Bazylika była zapełniona przybyszami z Egiptu. Koptowie całkowicie opanowali ten kościół, a telewizja egipska instalowała się wewnątrz. Wtedy też mają miejsce cuda – cud ognia, a miejsce balsamowania Chrystusa wydziela woń. Cud ognia polega na tym, że ksiądz wchodzi do Grobu Pańskiego ze świecami i tam one w cudowny sposób się zapalają. Nie wiem, czy to jest naprawdę, czy to jakaś mistyfikacja pod publiczkę. Ale pamiętajmy, że duchowość wschodnia bardziej niż nasza opiera się na metafizycznych i mistycznych doznaniach.

Następnie Paweł Rakowski kontynuował:

Historia Bazyliki zaczyna się wraz z cesarzową Heleną, matką cesarza Konstantego, który uznał chrześcijaństwo. Helena podróżowała po ziemiach biblijnych i ewangelicznych, które w tym czasie były w całości w Bizancjum. Pierwotna konstrukcja Bazyliki przypominała… dzisiejszy Meczet Omara. Wedle legendy, kalif Omar, zwiedzając Jerozolimę, nie wszedł do Bazyliki. – Jak wejdę, to muzułmanie ją wam zabiorą – wyjaśnił kalif patriarsze Sofoniaszowi.

Ale budowla mu się spodobała i kazał na jej wzorze oprzeć projekt Kopuły Skały, czyli ten słynny meczet ze złotą kopułą i niebieskimi drogimi kamieniami, na których wygrawerowano antychrześcijańskie sury z Koranu – o tym, że nie ma Trójcy Świętej. Omar zrobił to, aby pokazać, że nowa religia ma moc i że doskonałością przewyższa poprzedniczkę.

I ta Bazylika w tamtej postaci dotrwała do XI wieku, kiedy szalony fatymidzki kalif Al-Hakim ją spalił. Oczywiście ona mizerniała też z czasem m.in. przez brak funduszy, a także trzęsienia ziemi. W sumie obecnie Jerozolima oczekuje następnego trzęsienia ziemi. Żydzi kombinują, że wtedy meczety się zawalą, a oni już znajdą powody, żeby ich nie odbudować i wybudują tam od razu III Świątynię.

To właśnie spalenie Bazyliki Grobu Świętego stanowiło główny powód krucjat. Przecież już muzułmańskie hordy w VIII wieku zdobyły i splądrowały Rzym, w tym Bazylikę św. Piotra. Informacja o gwałcie Al-Hakima nie dotarła od razu do Europy. Był to czas kiedy, zerwane zostały prawie wszystkie szlaki komunikacji i pielgrzymie pomiędzy Ziemią Świętą a Europą. Ale kiedy wieść o tym, że Grób Pański został zniszczony, doszła do Rzymu, papież Urban II zareagował należycie – zwołał krucjaty.

– No i krzyżowcy zdobyli Jerozolimę w 1099 roku, przy czym dokonali rzezi wszystkich muzułmanów i żydów. Dzisiejszy architektoniczny kształt Bazylika zawdzięcza właśnie krzyżowcom. W wielu miejscach widać na słupach czy na ścianach Bazyliki krzyżyki jerozolimskie, wydrapane mieczami przez rycerzy, którym udało się dotrzeć do tego miejsca. A była to wyprawa niezwykle kosztowna, ryzykowna i dolegliwa.

[related id=”9551″ side=”left”]W Bazylice znajduje się w sumie 16 kościołów w jednym. Katolicy mają boczną kaplicę. Po prostu większość chrześcijan w Ziemi Świętej jest obrządku wschodniego, no i też Palestyna była przez prawie 3 wieki we władaniu Bizancjum. Co ciekawe, porządku pilnuje tam jedna rodzina muzułmańska, wyznaczona jeszcze przez sułtanów. Było tyle sporów, konfliktów, kłótni, awantur, że musiał przyjść rozjemca i ustanowić jakiś porządek do dzisiaj obowiązujący. Najlepszym przykładem jest tego drabina przy jednym z okien Bazyliki. Ktoś postawił tę drabinę 200 lat temu i nie wiadomo, kto ją ma stamtąd zdjąć. A więc ona sobie stoi i stać będzie.

Tak, że nie może dziwić, że obchody Wielkiej Soboty przy Grobie Pańskim są raczej skromne. Odbywają się po łacinie, co wywołało u mnie pomstowanie na naszą rzeczywistość w kraju. Jakbym wyrósł z tradycji łacińskiej, wszystko byłoby dla mnie zrozumiałe, a tak – stałem bardziej jako widz niż uczestnik – stwierdził dziennikarz.

Nabożeństwo skończyło się przed 21. Jest to żelazna zasada z czasów tureckich, że niezależnie od tego, czy ktoś jest w środku, czy też nie, główne wejście jest zamykane.

Paweł Rakowski wiosną 2015 roku w dwóch tekstach jerozolimskich w „Kurierze WNET” przybliżył polityczne problemy, które dotyczą chrześcijan w Świętym Mieście:

– W Jerozolimie, jak i w całej Ziemi Świętej, istotą sporu jest ziemia. Oczywiście tę istotę należy poszerzyć o kilka kluczowych zagadnień, lecz w Jerozolimie na Starym Mieście każdy centymetr jest ważny nie tylko ze względów finansowych. Żydzi wykupują nieruchomości i się osiedlają pośród Arabów, chronieni są przez wojsko i czynią życie nieznośnym dla swoich sąsiadów, tak żeby Arabowie stamtąd uciekli

Za sprzedaż ziemi Żydowi Arab jest karany śmiercią, a egzekucja najczęściej jest błyskawiczna. Kilka lat temu wybuchła wielka afera, ponieważ patriarcha Jerozolimy Ireneusz sprzedał Żydom grunty kościelne. Oburzeni wierni, i nie tylko, chcieli zlinczować patriarchę, a ten salwował się ucieczką na Cypr. Tam zresztą Ireneusza pozbawiono wszystkich godności kościelnych – wyjaśniał sytuację w Świętym Mieście gość Popołudnia Wnet.

Posłuchaj całej rozmowy!

Czytaj więcej: Komu bije dzwoń w Syrii? Izrael zawsze rozwiązywał swoje problemy w regionie lotnictwem. Czy było tak samo tym razem?

Egipt: Po niedzielnych atakach terrorystycznych Koptowie postanowili ograniczyć obchody Świąt Wielkanocnych

W przeciwieństwie do lat poprzednich, kościoły nie będą udekorowane, a pomieszczenia zarezerwowane na przyjęcie wiernych, chcących wyrazić swoją wdzięczność za święta, będą zamknięte.

Kościół Koptyjski w Egipcie zdecydował w środę, że ograniczy obchody Świąt Wielkanocnych po niedawnych atakach dżihadystów na koptyjską wspólnotę religijną na północy kraju.

– Zważywszy na obecne okoliczności i naszą solidarność z rodzinami ofiar, ograniczymy (obchody) Świąt Wielkanocnych podczas mszy w kościołach – oświadczono.

[related id=”12589″]W niedzielę doszło do dwóch samobójczych zamachów bombowych na koptyjskie kościoły chrześcijańskie w mieście Tanta w Delcie Nilu i w Aleksandrii, w których śmierć poniosło 45 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Do ataków przyznało się dżihadystyczne Państwo Islamskie (IS).

Przedstawiciel koptyjskiego patriarchatu oświadczył agencji AFP, że w przeciwieństwie do lat poprzednich, kościoły nie będą udekorowane, a pomieszczenia zarezerwowane na przyjęcie wiernych, chcących wyrazić swoją wdzięczność za święta, będą zamknięte.

Z okazji Wielkanocy koptyjski patriarcha Aleksandrii, zwany koptyjskim papieżem, zwykle po mszy ofiarowuje dzieciom słodycze. Uroczystość ta zostanie również odwołana – dodał przedstawiciel koptyjskiego patriarchatu.

[related id=”12446″ side=”left”]Po niedzielnych zamachach egipski parlament zatwierdził we wtorek wprowadzenie przez prezydenta Abd el-Fataha es-Sisiego stanu wyjątkowego na okres trzech miesięcy.

Stanowiący około 10 proc. 93-milionowej ludności Egiptu Koptowie uskarżają się od dawna na dyskryminację, do czego doszły w ostatnim czasie częste akty przemocy dokonywane przez islamistów. IS również wzięło na siebie odpowiedzialność za grudniowy zamach bombowy w kościele koptyjskim w Kairze, gdzie zginęło blisko 30 wiernych.

źródło/pap

Czytaj więcej: Patriarcha Greckiego Kościoła katolickiego Grzegorz III Laham apeluje, aby mocarstwa przestały wspierać terrorystów

Mahmud Ahmadineżad startuje w wyborach prezydenckich w Iranie! Były prezydent zapowiada swój polityczny comeback

Mahmud Ahmadineżad, prezydent Islamskiej Republiki Iranu w latach 2005-2013, ponownie zgłosił się do wyścigu na stanowisko prezydenta kraju. Wybory prezydenckie w Kraju Ariów odbędą się 19 maja.

Najwyższy Przywódca Islamskiej Republiki Iranu, Ajatollah Sayyed Ali Chamenei, „doradził” publicznie Ahmadineżadowi, aby nie kandydował w majowych wyborach, ponieważ ta kandydatura „dezintegruje polityczną atmosferę w kraju”.

[related id=”8283″]Oznacza to, że kandydowanie przez byłego prezydenta uważane jest jako próba sił z Najwyższym Przywódcą w kraju. Ahmadineżad wydaje się być najpoważniejszym rywalem obecnego prezydenta Hassana Rouhaniego, który jeszcze oficjalnie nie zgłosił swojego udziału w wyborach.

Mahmud Ahmadineżad był jednym ze studentów, którzy zajęli ambasadę amerykańską w Teheranie w październiku 1979 r. W trakcie swojej prezydentury stał się twarzą irańskiego programu nuklearnego oraz symbolem konfrontacyjnej polityki Teheranu.

Wedle irańskiej konstytucji, prezydent może sprawować swój urząd tylko dwie kadencje z rzędu.

źródło/alarabya/press.tv

Czytaj więcej: Ambasador Iranu: Mój kraj zwalcza terroryzm i dąży do stabilizacji regionu. To Amerykanie podsycają niepokoje – VIDEO

Cypr: Po dwóch miesiącach wznowiono negocjacje ws. zjednoczenia wyspy. Czy zakończy się spór pomiędzy Grekami i Turkami?

Prezydent Cypru Nikos Anastasiades i przywódca nieuznawanej przez świat Republiki Tureckiej Cypru Północnego Mustafa Akinci wznowili rozmowy na temat zjednoczenia wyspy pod patronatem ONZ.

Anastasiades i Akinci ustalili daty czterech kolejnych spotkań tej najnowszej fazy negocjacji. Pierwsze rozmowy zaplanowano na 20 kwietnia, a kolejne na 2, 11 i 17 maja.

– Mam nadzieję, że ten nowy cykl negocjacji doprowadzi nas do punktu, w którym będziemy mogli powiedzieć, że są podobieństwa, które prowadzą nas ku rozwiązaniu dla Cypru – oznajmił Anastasiades po trzech godzinach rozmów, które uznano za „owocne”.

Wyjaśnił, że rozwiązanie nie może pomijać obaw którejkolwiek ze społeczności.

Anastasiades i Akinci spotkali się na starym lotnisku w Nikozji, które obecnie jest siedzibą pokojowej misji ONZ na Cyprze (UNFICYP). Rozmowy odbywały się pod egidą doradcy ONZ ds. konfliktu cypryjskiego, Espena Barth Eide’go.

Negocjacje obu przywódców na temat zjednoczenia podzielonego od ponad 40 lat Cypru rozpoczęły się w maju 2015 roku.

Jednak w lutym br. Akinci wycofał się z negocjacji, aby zaprotestować przeciwko przegłosowaniu przez parlament Greków cypryjskich kontrowersyjnych przepisów. Przewidywały one wprowadzenie do szkół obchodów rocznicy referendum z 1950 roku, w którym 96 proc. Greków cypryjskich poparło przyłączenie wyspy do Grecji. Turecka mniejszość zawsze się temu sprzeciwiała.

Po burzliwej debacie na początku kwietnia deputowani przyjęli zmienioną wersję przepisów i anulowali coroczne obchody w szkołach. Wówczas Akinci zgodził się wrócić do stołu negocjacyjnego.

Wstrzymanie udziału w negocjacjach przez Akinciego było postrzegane przez niektórych Greków cypryjskich jako wymówka, by przesunąć rozmowy na późniejszy termin, już po referendum w Turcji w sprawie zmian w konstytucji wzmacniających kompetencje głowy państwa. Głosowanie odbędzie się w niedzielę, 16 kwietnia. Akinci odrzucał takie wyjaśnienia.

Od 1974 r. Cypr jest podzielony na dwie części: południową, zamieszkaną przez Greków cypryjskich, która jest uznawana przez cały świat za legalne państwo cypryjskie, czyli Republikę Cypryjską; i północną, tzw. Republikę Turecką Cypru Północnego, zamieszkaną przez Turków cypryjskich i uznawaną jedynie przez Turcję. Do tej pory negocjacje na temat zjednoczenia wyspy nie przyniosły rezultatu.

Północ Cypru jest politycznie, wojskowo i gospodarczo uzależniona od Ankary.

źródło/pap

Czytaj więcej:Izrael porozumiał się z Cyprem, Grecją i Włochami w sprawie gazociągu. Stałby się głównym dostawcą gazu dla płd. Europy?

Chrześcijanie w Egipcie padli ofiarą walki islamistów z reżimem Sisiego. Celem było serce chrześcijaństwa w Egipcie

W audycji „Koloseum” gościem Ewy Tylus był dziennikarz portalu wnet.fm i autor tekstów do „Kuriera WNET” Paweł Rakowski. Gość programu omawiał znaczenie krwawej Niedzieli Palmowej nad Nilem.

Czytaj więcej:Egipt: Co najmniej 27 ofiar śmiertelnych i 77 osób rannych po eksplozji w kościele w egipskim mieście Tanta

Czytaj więcej: Aleksandria: Kolejny zamach w Egipcie. Szesnaście ofiar śmiertelnych, czterdzieści rannych. Za zamachami stoi IS

Zamachy w Aleksandrii i w Tancie nie były niestety jedynymi w 2016 roku:

– Wcześniej w tym roku w różnych incydentach zamordowano 7 chrześcijan w mieście El-Arisz na północy Półwyspu Synaj. Nawet papież Tawadros II zaapelował, aby z miasta uciekła ponad setka rodzin koptyjskich, co zrobili, przenosząc się do miasta Ismailia na afrykańskim brzegu Kanału Sueskiego. Pamiętam, że jak byłem kiedyś na biblijnej Górze Synaj, to koptyjskie miasteczko leżące u podnóża tej góry otoczone było przez wojsko. [related id=”9264″ side=”left”]

Niedzielny atak w Delcie Nilu w Tancie i w Aleksandrii był wstrząsający. Pamiętajmy o tym, że było dwóch samobójców i jeszcze bomba była ulokowana w odległości 200 metrów od Katedry św. Marka w Aleksandrii. Najprawdopodobniej ta bomba czekała na ekipę ratunkową, policję czy ludzi, którzy uniknęli śmierci w kościele – tłumaczył dziennikarz.

Rakowski przypomniał wielkie, historyczne znaczenie Aleksandrii i katedry w tym mieście:

Wedle tradycji, św. Marek, Apostoł i Ewangelista, nauczał właśnie w Aleksandrii, która była ówcześnie jednym z najważniejszych i największych miast świata. Tradycja mówi, że dzisiejsza katedra stoi na miejscu kościoła założonego przez samego ucznia Chrystusa. Ta katedra była zniszczona przez Arabów w trakcie podboju kraju. Następnie świątynia była niszczona i plądrowana przez krzyżowców i Napoleona. Znajdują się tam relikwie św. Marka i tym razem dzięki ofiarności egipskich policjantki i policjanta zamachowiec nie dostał się do środka. Ci funkcjonariusze ponieśli śmierć na miejscu, za co należy im się modlitwa i pamięć.

Czytaj więcej: Stany Zjednoczone i ja jesteśmy twoimi sojusznikami i przyjaciółmi – powiedział Trump egipskiemu prezydentowi Sisiemu

Co więcej, Papież Aleksandrii, Patriarcha Stolicy św. Marka, jak brzmi pełna tytulatura Tawadrosa II, odprawiał wtedy Mszę św. z okazji Niedzieli Palmowej.

A więc celem było serce koptyjskiego chrześcijaństwa – jej główny i historyczny ośrodek i przywódca.

Jakie znaczenie dla Egiptu ma zamach na kościoły:

Islamiści atakami na chrześcijan chcą doprowadzić do religijnego wrzenia na wzór tego w Syrii, Iraku czy w Libanie. Celują w ośrodki chrześcijańskie, które mają takie samo znaczenie dla reżimu, jak placówki wojskowe czy państwowe. Islamiści chcą obalić to państwo i doprowadzić do wojny religijnej i ogólnego wrzenia, które ułatwi im przejęcie władzy – tłumaczył Rakowski.

[related id=”12446″]- Należy pamiętać, że reżim Sisiego doskonale zdaję sobie sprawę z zagrożenia i jest bardzo łaskawy dla chrześcijan. Przynajmniej takie wrażenie sprawia albo takie ma założenie. Egipski prezydent odwołuje się do dziedzictwa wielkiego Gemala Abdela Nasera. Naser, chociaż był tajnym członkiem Bractwa Muzułmańskiego, poszedł na wojnę z tym stronnictwem i rozpoczął proces modernizacji kraju, znosząc podziały konfesyjne i ograniczenia z tym związane. Naser mocno bulwersował Breżniewa i innych radzieckich towarzyszy, kiedy w trakcie posiedzeń na Kremlu w sprawie dostaw sowieckiej broni nad Nil, wyciągał dywanik i bił pokłony w kierunku Mekki – przypomniał autor tekstów do „Kuriera Wnet”.

Czytaj więcej: Stolica Apostolska opublikowała plan podróży papieża Franciszka do Egiptu. Papież będzie w Egipcie 28 i 29 kwietnia.

Papież Franciszek odwiedzi krainę nad Nilem. Czy będzie bezpiecznie?

– To wspaniałe, że Watykan nie zachował się jak ongiś Hiszpania, która po zamachach wycofała kontyngenty z Iraku. Dla miejscowych chrześcijan jest to bardzo ważne. Koptowie, chociaż odłączeni od Rzymu przez prawie 1500 lat, dostrzegają przyjazd Ojca Świętego jako ważne wydarzenie. Będziemy obserwować z wielkim niepokojem, co się będzie działo w trakcie Wielkiej Nocy.

[related id=”12287″]- Zresztą mam wrażenie, że cały ten dramat, który ma miejsce w naszych historycznych źródłach, ma swój jeden pozytyw – świat się dowiedział o chrześcijaństwie na Bliskim Wschodzie. Pamiętam, jak o tym mówiłem lata temu i w większości było to traktowane z niedowierzaniem. Chrześcijanie w Iraku, Syrii czy w Turcji? To nie istniało w powszechnej świadomości czy wizji świata nad Wisłą – objaśniał Rakowski.

Zamachy w tę Niedzielę Palmową mogą mieć wpływ na wizytę papieża Franciszka. Najprawdopodobniej wojsko wyjdzie na ulice. Jest stan wyjątkowy, chociaż w Egipcie stan wyjątkowy trwa od zawsze. Ale teraz być może uda się coś skuteczniej zdziałać. Chociaż należy pamiętać, że tam nie zawsze kościoły, jak w Polsce, są w wydzielonej przestrzeni. Tak więc zapewnienie bezpieczeństwa obiektowi jest utrudnione. Co więcej, nawet jeśli władze centralne mają jak najlepszą wolę, to Egipt jest tak skorumpowany, że dyrektywy rządu mogą zostać unieważnione przez łapówki – przypomniał dziennikarz.

Posłuchaj całej rozmowy!

Czytaj więcej: Policja zabiła siedmiu członków Państwa Islamskiego – poinformowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Egiptu

Wysokiej rangi oficer irańskiej Gwardii Rewolucyjnej został zabity przez dwóch salafitów w wschodnim Iranie

Pogranicze irańsko-pakistańskie wrze od lat z powodu niepokojów. Tradycyjne walki z przemytnikami i handlarzami narkotyków zostały zastąpione przez starcia z salafitami wdzierającymi się do Persji.

Rouhollah Aali został zastrzelony przez dwóch salafickich terrorystów w trakcie podróży do dystryktu Kurin w prowincji Zahedan na wschodzie kraju w pobliżu granicy z Pakistanem.

Od 2007 roku i krwawego zamachu w irańskim mieście Zahedan, Teheran buduje 700 km mur wzdłuż granicy z Pakistanem. Umocnienia mają powstrzymać zalew heroiny i terrorystów przechodzących z Pakistanu. Iran oficjalnie nie ma pretensji do wschodniego sąsiada, który ma problemy z upilnowaniem swojej rubieży.

Aali był dowódcą batalionu w Kurin 110 brygady irańskiej Gwardii Rewolucyjnej jednostki Salman, która operuje na irańsko-pakistańskiej granicy. Ta granica jest ściśle monitorowana przez irańskie służby związku ze szlakiem przemytu narkotyków do państwa ajatollahów.

[related id=”12482″]Oprócz przemytu narkotyków i wszelkiej działalności gangstersko-kryminalnej, od kilku lat granica irańsko-pakistańska przebiegająca w dużej mierze w obszarze pustynnym jest infiltrowana przez salafickich terrorystów.

Gwardia Rewolucyjna, wedle zapewnień, zwalcza wszelkie knowania sunnickich radykałów, chociaż nasilają się one z czasem i przestają być zjawiskiem marginalnym.

W czerwcu poprzedniego roku dowódca Gwardii Mohammad Pakpour ujawnił, że rozbite komórki salafickie w południowo-wschodnim Iranie były wspierane przez Arabię Saudyjską i Amerykanów.

źródło.press.tv

Czytaj więcej: Rzecznik irańskiego MSZ: antyirański sojusz Izraela z Arabią Saudyjską nie jest chwilowym zbiegiem okoliczności