Chrześcijaństwo jest spotkaniem z żywym, osobowym Bogiem w Chrystusie – to główny motyw myśli teologicznej Benedykta XVI

Fot. CC A-S 2.0, Wikimedia.com

Stał bardzo mocno, można powiedzieć, na dwóch nogach: z jednej strony obrona depozytu wiary, a z drugiej – szerokie spojrzenie na to, jak Kościół musi zmieniać się, co w nim się może zmieniać.

Aleksander Bańka, Konrad Mędrzecki, Magdalena Woźniak

Dziedzictwo Benedykta XVI

KM: W różnych środowiskach w Polsce często jest podnoszona ta kwestia, trwa przepychanka, bo Benedykt XVI pozwalał we wszystkich diecezjach Mszę trydencką odprawiać, a Franciszek pozostawił to decyzji biskupa miejsca.

Trzeba bardzo mocno zaakcentować, że każdy papież ma możliwość dokonywania zmian w liturgii, jako że dziedzictwo liturgiczne należy do tzw. tradycji eklezjalnej, a to, czego nie możemy zmienić, to jest tradycja apostolska, ten rdzeń. Natomiast tradycja eklezjalna wynika z tego rdzenia i podlega pewnym modyfikacjom. Więc na przestrzeni wieków cały czas trwa dyskusja teologów, co należy zaliczać do tradycji eklezjalnej, a co do apostolskiej, tej pisanej przez duże T. (…)

W związku z tym w pewnym momencie Benedykt XVI podjął decyzję, żeby wzmocnić jedność. Myślę tutaj o tak zwanych tradycjonalistach, chodzi głównie o Bractwo Piusa X, których relacja do Kościoła, mówiąc delikatnie, jest skomplikowana. Zrobił to po to, żeby przywrócić do jedności z Kościołem tych, którzy do Tradycji się tak bardzo mocno odwołują i są gdzieś na marginesie albo wręcz poza Kościołem. Po tej decyzji nastąpiły lata, w których była ona rozpoznawana i oceniana.

Papież Franciszek ocenia ją prawdopodobnie jako w swojej naturze dobrą i właściwą, i otwierającą na jedność, ale nie do końca właściwie rozpoznaną i przyjętą przez te środowiska, do których była ona adresowana. To znaczy: jest rozpoznanie, że ostatecznie nie przyczyniła się ona do jedności, ale została przyjęta i zinterpretowana w taki sposób, że wręcz pogłębiła tendencje separatystyczne i negację Soboru Watykańskiego II czy nawet czasami negację autorytetu papieża.

To oczywiście nie było żadnym błędem Benedykta. Po prostu konsekwencje dziejowe czy kulturowe tak się potoczyły i tak zostało to przyjęte, że papież Franciszek uznał, że należy tę decyzję zmodyfikować. Czy słusznie? Myślę, że historia oceni. Czy miał takie prawo? Jak najbardziej. Czy znaczy to, że Benedykt jest w opozycji do Franciszka? Absolutnie nie. Takie decyzje, ze względu na pewne rozpoznanie czy rozeznawanie, papieże podejmują. I to, że dany pontyfikat modyfikuje coś, co było podjęte czy przyjęte w pontyfikacie wcześniejszym, nie znaczy, że istnieje spór czy wewnętrzna wojna czy niechęć między obu papieżami.

Bo jeśli spojrzymy na np. książkę Duch liturgii Benedykta XVI, to zobaczymy, że to jest narracja, która bardzo mocno wydobywa z tak zwanego nowego rytu watykańskiego po Soborze Watykańskim II jego piękno, dostojeństwo, jego majestat – to wszystko, co można w nim, jeśli jest należycie sprawowany, rozpoznać. I na pewno Benedykt XVI nie był przeciwnikiem nowego rytu. A otwarcie pewnej perspektywy dla tzw. Mszy trydenckiej nie było ani ruchem negującym to, co Sobór Watykański II podjął w liturgii, ani próbą ponownej reformy w kierunku okresu przedsoborowego, tylko ręką wyciągniętą do pojednania i do jedności. Historia oceni, na ile ten gest został właściwie przyjęty przez środowiska, do których był adresowany.

MW: Pozwolę sobie zacytować słowa Benedykta XVI: Wiem, że potrzebne mi są doświadczenia, ażeby czysta stała się moja najgłębsza istota. Jeśli te doświadczenia pozostają w Twoich rękach, jeśli, jak to było w przypadku Hioba, pozostawisz złu trochę wolnej drogi, to pamiętaj, proszę, o moich ograniczonych możliwościach. Nie licz za bardzo na mnie. Nie przesuwaj zbyt daleko granic, w których mogę doznawać pokus i bądź w pobliżu z Twoją opiekuńczą ręką, gdy moja miara zaczyna już dobiegać końca”. No właśnie. Orężem Benedykta XVI było słowo. Czy jego słowa były rozumiane?

Przez wielu – nie albo interpretowane pochopnie, za szybko, czasami pod założoną tezę. Zresztą myślę, że dyskusje, które dzisiaj niestety wybuchają w wielu środowiskach na kanwie jego pogrzebu, jego śmierci, też są wynikiem tego, że chyba przez wielu jego przesłanie i to, co było jego najgłębszymi pragnieniami, też teologicznie wyrażonymi, nie zawsze zostało odczytane należycie. Ten fragment, który Pani przytoczyła, wspaniale ukazuje jego głęboką samoświadomość i pokorę, znajomość swej kruchości, słabości i miary swojej siły i wiedzę, że jego siła spoczywa przede wszystkim w Bogu. Dlatego do Niego odwołuje się jako do Tego, z którym ma wewnętrzną, intymną, głęboką relację i z którym relacja po prostu jest istotą chrześcijaństwa.

Jego pragnienie skromności, życia ukrytego, pewnej powściągliwości, niebycia na pierwszym planie czy tęsknota za życiem ukrytym, kontemplatywnym, przejawiała się na wiele sposobów, w różnych przestrzeniach.

Wiemy, że kiedy nabrzmiewał jego wybór jako papieża, on modlił się, prosząc Pana Jezusa o to, żeby nie został wybrany. Potem sam to skomentował, że tej modlitwy ewidentnie Pan Bóg nie wysłuchał. Być może byliby tacy, którzy może nie wprost, ale gdzieś w tle modliliby się: wybierz mnie, wybierz mnie, Duchu Święty! Natomiast On modlił się o to, żeby nie zostać wybranym, ponieważ nie zależało mu na tytułach, na splendorze, na byciu w centrum, na byciu głową Kościoła.

Doskonale zdawał sobie sprawę, jak ogromna to odpowiedzialność, jak wielki trud, jak też wielki krzyż do uniesienia. Jego pontyfikat trwał osiem lat, niektórzy mówią – krótko. Ale on chyba dobrze rozpoznał miarę swoich sił, swoich ograniczeń i miał w sobie pokorę, żeby powiedzieć: czas odejść, zostawić wprowadzenie ludu Bożego w nową czy zmieniającą się rzeczywistość Kościoła komuś innemu.

Wydaje się także, że Benedykt XVI bardzo precyzyjnie rozpoznał czas wchodzenia Kościoła w bardzo głębokie turbulencje, perturbacje, przemiany. I widział, że jego zadaniem będzie teraz towarzyszenie w tle modlitwą i dyskretną obecnością czy radą temu, który musi przyjść po nim i który tę misję przeprowadzenia Kościoła przez ten okres przejściowy, w nową rzeczywistość, podejmie. Wydaje się, że w tych słowach jest głębokie rozpoznanie tego faktu. Z drugiej strony – myślę, że powinny nas one inspirować do tego, żeby głębiej sięgnąć do dziedzictwa teologicznego Benedykta XVI, czy wcześniej Józefa Ratzingera, bo to jest ogromne bogactwo, które domaga się takiego, powiedziałbym, rozczytania nie tylko jego książek, ale i artykułów.

Pamiętajmy też, że Benedykt XVI niesie w sobie głębokie umiłowanie tradycji augustiańsko-bonawerturiańskiej. Święty Augustyn był jego niegasnącą miłością. Poświęcił mu doktorat. Z kolei jego habilitacja była o Bonawenturze, który w teologii filozofii jest zaliczany do nurtu augustiańskiego. W związku z tym ten święty Augustyn mu cały czas towarzyszy. Jan Paweł II był papieżem świętego Tomasza, tomistą, a Benedykt XVI był augustynistą. I te obrazy, narracje, teologia Augustyna bardzo mocno się w jego myśli przewijają.

Możemy poprzez Ratzingera, poprzez naukę Benedykta XVI sięgać do samych korzeni chrześcijańskiej teologii duchowości, do najgłębszych filarów systemu doktrynalnego chrześcijaństwa. I zobaczyć, jak myśl augustiańska u niego się przewija, jak rozkwita w wielu jego publikacjach, opracowaniach. To jest niewątpliwym skarbem dla Kościoła. I wymaga spokojnego przyjrzenia się i właśnie rozczytania. Może ten moment, gdy Benedykt XVI odszedł do wieczności, jest dobry, żeby do tego dziedzictwa powrócić.

KM: Benedykt XVI mówił, że jak pierwszy guzik jest zapięty właściwie, a ten pierwszy guzik to Pan Bóg, to później wszystko jest w porządku. To jest bezpośrednie nawiązanie do świętego Augustyna, do Boga na pierwszym miejscu.

Pamiętajmy też, że w centrum teologii, filozofii Augustyna jest Bóg zamieszkujący głębię ludzkiego serca i wędrówka do Boga, podróż w tę przestrzeń w człowieku. To jest to słynne zawołanie: „Niespokojne jest moje serce, dopóki nie spocznie w Tobie, Boże” – prawda? To zadanie życia nie tylko duchowego; idea powrotu do głębi ludzkiego serca, w której zamieszkuje Bóg; wewnętrzna wędrówka do zjednoczenia z Bogiem, a jednocześnie cały obraz Kościoła zbudowany na idei miłości wydarzającej się wewnątrz Trójcy Świętej, którą człowiek w tej wędrówce wewnętrznej ma szansę spotkać, która mu się w głębi serca udziela.

Dokładnie te motywy pojawiają się u kardynała Ratzingera, a później u Benedykta XVI – że nie wspomnę o pierwszej encyklice Deus caritas est, poświęconej właśnie miłości – ale głównym motywem całej jego myśli teologicznej jest przekonanie, że chrześcijaństwo to jest Osoba. To jest wydarzenie spotkania z żywym, osobowym Bogiem w Chrystusie, a więc coś więcej niż religia.

To jest po prostu wydarzenie wiary, którego osią nie jest najpierw doświadczenie doktrynalne czy najpierw prawo, nie zasady moralne, ale spotkanie z Osobą, która to wszystko porządkuje – ten właśnie guzik. Czyli jeśli Bóg jest nie tylko postawiony na pierwszym miejscu, ale jeśli Bóg jest, zaczyna być przeżywany jako osoba, która ma realny wpływ na moje życie i z którą mogę być w relacji, to wówczas wszystko wokół tego się należycie układa. Bo i doktryna, i moralność, i prawo, i obyczaje – wszystko z tego wynika.

Dlatego kardynał Ratzinger bardzo wielki akcent kładł na kwestię wiary, która się realizuje nie tylko jako intelektualne rozpoznanie jakiejś prawdy, ale jako pewnego rodzaju styl życia. Można powiedzieć: ufna nadzieja i posłuszeństwo Bogu, które razem dopełniają to intelektualne rozpoznanie; a więc styl życia, który zorientowany jest na zjednoczenie z Bogiem w Chrystusie. To jest serce jego teologii. Wokół tego opowiada, można powiedzieć, cały Kościół. I jeśli to zobaczymy, odkryjemy, jak wiele w nim, w jego myśli jest intuicji świętego Augustyna.

MW: A jakie wyzwania były największe dla Benedykta XVI? Czy sekularyzacja? Wiara? Rozum? Relatywizm? Dużo tego było. A na końcu przemoc seksualna w Kościele…

Każda z tych rzeczy była istotna. Bo pamiętajmy, że początek pontyfikatu Benedykta XVI to moment, kiedy nasiliły się procesy sekularyzacji, odchodzenia czy porzucania Kościoła. To efekt liberalnej narracji, która w Europie od wielu, wielu lat dominowała, ale też przybrały na sile ze względu na pewien dobrobyt, styl życia. Niektórzy próbują to wiązać z neomarksizmem. Ale ja myślę, że to ma też trochę inny korzeń. Przemiany, które w Europie nastąpiły w okresie powojennym i które śledził uważnie także Joseph Ratzinger, były w dużej mierze spowodowane m.in. francuską myślą egzystencjalną, która wprowadziła najwięcej głęboko idących zmian obyczajowych. Oczywiście egzystencjalizm Sartre’a, Camusa, innych jeszcze, flirtował z marksizmem i te wpływy się przenikają.

Ale rewolucja obyczajowa nie zakończyła się w latach 50., 60, czy 70., tylko na wiele sposobów oddziaływała, a ostatecznie w połączeniu z właśnie dobrobytem, także z pewną przemianą wizji osoby ludzkiej, co było mocno artykułowane w przestrzeni filozoficznej, spowodowała, że Europejczyk przełomu XX i XXI wieku po prostu stracił zainteresowanie Bogiem.

I tu już nie mamy do czynienia z ateizmem walczącym, tylko najzwyczajniej z obojętnością religijną, której Benedykt XVI musiał stawić czoło. Dlatego, wybierając imię, nawiązał do Benedykta XV, papieża z okresu I wojny światowej, akcentującego mocno konieczność pokoju i pojednania. Benedykt XVI to kontynuował. Z drugiej strony nawiązał do Benedykta – patrona Europy, żeby wydobyć czy na nowo położyć akcent na chrześcijańską tożsamość Europy. Chyba to było najważniejsze zadanie, jakie sobie postawił Benedykt XVI – przywrócić Europie świadomość jej tożsamości i korzeni jej dziedzictwa.

I nie spotkało się to z przychylnością wielu środowisk, także w jego ojczyźnie. Przecież był bardzo mocno krytykowany i potraktowany trochę tak jak jak prorok, który nie jest mile widziany w swoim domu. Pamiętamy te głosy antypapieskie, które płynęły z obszaru niemieckiego, to wielokrotnie artykułowane oburzenie. On był w tym doświadczeniu mocno osamotniony. I ta samotność w dźwiganiu dziedzictwa Kościoła, w próbie przywrócenia Europie świadomości, czym dla niej był Kościół, w raz głośnym, raz takim niemym wołaniu o to, żeby Europa się obudziła i na nowo rozpoznała, jakie są jej korzenie… To był chyba jeden z największych trudów jego pontyfikatu.

KM: Ale u Ratzingera można odnaleźć radość wiary.

Jedną z moich ulubionych książek kardynała Ratzingera są Słudzy waszej radości. To jest takie małe opracowanie, które bardzo mocno kładzie akcent na to, że to, co się dzieje w Europie, w Kościele, czas kryzysu, zawirowań – to nie jest absolutnie powód do smutku. Wręcz przeciwnie, to jest właśnie moment, kiedy należy podnieść głowę i radować się, że Bóg oczyszcza Kościół, transformuje go w ludzkim wymiarze w doświadczenie wiary bardziej ewangeliczne, bardziej biblijne, bardziej tożsame z korzeniami Kościoła.

Myślę, że Benedykt XVI nie tylko to widział, nie tylko tym żył, ale też przewidywał dla Kościoła: jest pewna droga, którą Kościół musi przejść; a głęboka mądrość teologiczna Benedykta XVI, jego wnikliwość w rozumieniu procesów dziejowych, także w Kościele, pozwalała mu patrzeć w przyszłość z dużym optymizmem.

Nie jest to hurraoptymizm, wesołkowatość wynikająca z nienależytego rozpoznania czasów i tego, co się w Kościele dzieje, ale bardzo precyzyjna diagnoza, że Kościół nie upadnie, że to nie jest koniec, ale początek czegoś nowego i że tych przemian, przez które przechodzimy, nie należy się bać, bo one są inspirowane i prowadzone przez Ducha Świętego. A jeśli ktoś ma doświadczenie Boga, doświadczenie żywej wiary, to jest bezpieczny, bo taka wiara się ostanie i będzie owocować.

Zresztą chrześcijaństwo u swoich korzeni takie było. Nie byłoby możliwe wytrzymanie przez chrześcijan w okresie pierwszych trzech wieków dziesięciu prześladowań, z tego trzech powszechnych – krwawych, wyniszczających – gdyby nie przekonanie, że służymy, że już tutaj jesteśmy uczestnikami Bożej radości, nawet w prześladowaniach jesteśmy w stanie być blisko Boga i Bóg może nas przez nie przeprowadzić. Chrześcijaństwo w swojej naturze ma radość i optymizm, bo jest czymś więcej niż tylko zbiorem reguł, rytuałów i praw. Jest doświadczeniem spotkania z żywym Bogiem. Trudno po takim doświadczeniu nie nieść w sobie radości i nie dzielić się nią się ze światem. I myślę, że z tego doświadczenia wyrasta również spokojna, życzliwa, optymistyczna radość Benedykta, która z niego emanowała i którą się dzielił.

KM: Od jakiej książki zacząć, chcąc poznać Ratzingera?

Od „Wprowadzenia w chrześcijaństwo”. To nie jest trudna książka, mimo że tytuł brzmi trochę szkolnie. To jest chyba jedno z najważniejszych dzieł Ratzingera, rzecz bardzo systematyzująca, porządkująca. To jest jego rozumienie chrześcijaństwa i jego wizja chrześcijaństwa.

W tej książce mówi trochę o problemie ateizmu, o rozmaitych dylematach wiary w dzisiejszym świecie, o pewnych granicach nowożytnego pojmowania wiary, w ogóle o miejscu wiary i wątpienia w życiu człowieka. Wychodzi od sytuacji egzystencjalnej, a potem pokazuje, jak ona się rozwija w Kościele. To jest dobra pozycja i napisana przystępnym, zrozumiałym, ale też bogatym i nie prymitywnym, ale głęboko teologicznym językiem, dająca spokojne rozumienie tego, co dla Ratzingera było najważniejsze. Więc proszę się nie zrażać może trochę akademickim tytułem. Zachęcam, żeby właśnie od tej książki zacząć.

Cały wywiad Konrada Mędrzeckiego i Magdaleny Woźniak z dr. filozofii i politologiem Aleksandrem Bańką, pt. „Dziedzictwo Benetykta XVI” znajduje się na s. 2, 6 i 7 lutowego „Kuriera WNET” nr 104/2023.

 


  • Lutowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Cały wywiad Konrada Mędrzeckiego i Magdaleny Woźniak z dr. filozofii i politologiem Aleksandrem Bańką,pt. „Dziedzictwo Benedykta XVI”, na s. 6–7 lutowego „Kuriera WNET” nr 104/2023

Misjonarz z Południowego Sudanu: Papież Franciszek chciał pokazać jedność z ludźmi, którzy cierpią

O. Krzysztof Zębik mówi o wizycie papieża Franciszka w Sudanie, który przemówił do politycznych liderów państwa i zaapelował o zaprzestanie rozlewu krwi.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Wydaje mi się, że ludzie naprawdę przyjęli papieża bardzo serdecznie i z wielką radością. Można to było zobaczyć, tą radość, kiedy praktycznie ludność z całego Sudanu Południowego zjednoczyła się razem, żeby wspólnie przywitać i wspólnie modlić się z papieżem – mówi nasz gość.

Zobacz także:

Program Wschodni 04.02.23 – Biskup Pawło Honczaruk: Będzie z nami Bóg, będą ludzie dobrej woli, będziemy stać do końca!

Anna Artymiak: odwaga papieża w podejmowaniu nietuzinkowych decyzji była niesamowita

Korespondentka przybliża atmosferę panującą w Rzymie po śmierci Benedykta XVl. Mówi także o spotkaniach dziennikarzy z papieżem i jego ciepłym stosunku do Polaków.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Ludzie codziennie ze sobą rozmawiali. Słyszałam takie głosy, że podobnie jak że śmierć Jana Pawła ll,  niewyobrażalny człowiek odszedł, będzie trzeba się przyzwyczaić, że będzie go bardzo brakować i ludzi było bardzo dużo – mówi o pierwszych dniach po ogłoszeniu śmierci papieża Anna Artymiak.

Zobacz także:

Lisicki: Benedykt XVI był zaprzeczeniem ducha świata opartego na emocjach

Naśladowca św. Wojciecha. Kim był Brunon z Kwerfurtu?

Św. Brunon z Kwerfurtu/Domena publiczna

Dziś Kościół Katolicki w Polsce wspomina postać św. Brunona z Kwerfurtu. Kim był i jakie zasługi dla Polski miał ten benedyktyński mnich?

Brunon przyszedł na świat w arystokratycznej rodzinie grafów niemieckich w Kwerfurcie w 974 roku. 12 lat później rozpoczął naukę w szkole katedralnej w położonym niedaleko Magdeburgu. Po jej ukończeniu przyjął święcenia kapłańskie, a w 995 roku został kanonikiem katedralnym w Magdeburgu. Niedługo potem mianowano go kapelanem na dworze cesarza Ottona III. Młody duchowny szybko zaprzyjaźnił się z władcą.

Życie zakonne

W 997 roku wyruszył z cesarzem do Rzymu. Tam postanowił porzucić dworską karierę i wstąpić do zakonu Benedyktynów. Jego nowym domem stało się opactwo na Awentynie. Brunon przybrał imię Bonifacy. W 999 roku złożył śluby zakonne.

Działalność misyjna

Brunon w krótkim czasie zaprzyjaźnił się z Romualdem (późniejszym świętym). Razem z nim udał się do pustelni w Pereum niedaleko Rawenny, gdzie tworzyły się podwaliny pod przyszły zakon kamedułów. W 1001 roku Otton III i Bolesław Chrobry zwrócili się do Romualda z prośbą o wysłanie mnichów, w celu ewangelizacji Słowian Nadodrzańskich. Zostało tam posłanych 5 mnichów (wszyscy zginęli śmiercią męczeńską). Dołączyć chciał do nich Brunon. Romuald wysłał go jednak najpierw do Rzymu, aby uzyskał dla misji odpowiednie przywileje papieskie. Papież Sylwester II przekazał Brunonowi paliusz, czyli ustanowił go biskupem misyjnym. Młody zakonnik otrzymał prawo do mianowania biskupów na obszarze prowadzenia misji. W 1002 roku Brunon udaje się do Niemiec i wiąże się z dworem następcy Ottona III Henrykiem II. W 1004 roku przyjmuje święcenia biskupie w Magdeburgu. Prowadzi rozległą działalność misyjną. Udaje się na Węgry, do Kijowa, a nawet do plemienia Pieczyngów żyjących nad Morzem Czarnym. Działania ewangelizacyjne Brunona były sponsorowane przez Bolesława Chrobrego.

Śmierć

Brunon w 1009 roku przybył do Polski i zdecydował się na rozpoczęcie misji wśród plemienia Jaćwingów. Nad Bugiem udało mu się ochrzcić jednego z tamtejszych książąt Nothimera. Niedługo potem przybył w rejon Pojezierza Suwalskiego. Tam został zamordowany przez Jaćwingów wraz z 18 swoimi towarzyszami. Miało to miejsce 9 marca 1009 roku. Bolesław Chrobry wykupił ciało zamordowanego biskupa, nie wiemy jednak gdzie zostało pochowane. Między 1019 a 1025 Brunon został kanonizowany.

Przywiązanie do Polski

Brunon nie urodził się co prawda w naszym kraju, mocno go jednak pokochał. Szczególnie przywiązany był do Bolesława Chrobrego. Dał temu wyraz w 1007 roku. Henryk II sprzymierzył się z pogańskim plemieniem Luciców w celu najechania naszego kraju. Gdy Brunon się o tym dowiedział postanowił odwieść niemieckiego władcę od tego pomysłu. Napisał do niego list, w którym zganił go za przymierze z poganami. Uważał, że jest ono niegodne chrześcijańskiego władcy. Pytał Henryka II:czy nie uważasz tego za grzech, gdy chrześcijanina zabija się na ofiarę pod chorągwią demonów?
Młody biskup zachwalał też w liście politykę prowadzoną przez Bolesława Chrobrego. O przyszłym królu pisał, że kocha go jak duszę swoją i więcej niż swoje życie. Ostateczne list Brunona nie przyniósł zamierzonych efektów, gdyż Henryk II i tak najechał Polskę. Warto jednak docenić starania przyszłego świętego.

K.B.

Źródło: PolskieRadio24.pl, Opoka, Deon

Kosiniak-Kamysz: zaangażowałbym Kościół Katolicki w walkę z pandemią

Featured Video Play Icon

Prezes PSL-Koalicja Polska o bieżących problemach dotyczących Ukrainy, energetyki, polskiej sceny politycznej, czy walki z pandemią covid-19.

Władysław Kosiniak-Kamysz mówi o spotkaniu Rady bezpieczeństwa, które zorganizuje prezydent Andrzej Duda.

Cieszę się, że prezydent podjął taką decyzję. Pomimo różnic politycznych opozycja, rząd i prezydent w obliczu takich spraw powinni mówić jednym głosem.

Przewodniczący PSL chce zaproponować wykorzystanie pozycji polski jako przewodniczącego OBWE. Sądzi również, że pozycja RP w Unii Europejskiej powinna być silniejsza.

Uważam, że pozycja Polski w UE powinna być silniejsza. Powinniśmy mieć m.in. odblokowane środki z KPO.

Gość „Poranka Wnet” mówi również o kryzysowej sytuacji na Ukrainie oraz jej potencjalnym rozwiązaniu i konsekwencjach.

Czytaj także: Maria Kurowska: najlepszy sposób walki z Covid-19 przyjęła Szwecja. Nie trzeba zamykać gospodarki

Jeśli dojdzie do konfliktu na Ukrainie będziemy mieli do czynienia z falą uchodźców – takich prawdziwych.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego wypowiada się także na temat kryzysu energetycznego, podkreślając, że jest on wynikiem m.in. błędów z przeszłości.

Niedobrą decyzją było zatrzymanie energetyki odnawialnej w 2016 roku – bylibyśmy dziś w innej sytuacji.

Polityk udzielił również komentarze w temacie walki z pandemią koronawirusa. Uważa, że zadziałać mógłby system zachęt do szczepień na wzór brytyjski, czy gratyfikacji finansowych z tego tytułu na wzór nowojorski.

Jak mamy problem ze szczepieniami, to czemu nie wysłaliśmy takich zaproszeń?

Dodaje również, iż rola Kościoła Katolickiego i nauk papieża Franciszka w walce z pandemią powinna być znacznie większa.

Zaangażowałbym Kościół Katolicki w walkę z pandemią – Franciszek twierdzi, że szczepienia to wyraz miłości wobec bliźniego.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

P.K.

Zbigniew Stefanik: ambasador francuski nie jest mile widziany w Mińsku

We Francji głównym tematem mediów stała się sprawa wydalenia ambasadora francuskiego z ambasady w Mińsku oraz spotkanie premiera z papieżem Franciszkiem w sprawie raportu o pedofilii w kościele

Zbigniew Stefanik, korespondent francuskich mediów, na antenie radia WNET opowiada o ostatnich wydarzeniach, o których mówi Francja.

Dzisiejszym tematem prasy w tym jest szeroko komentowana sprawa wydalenia z Mińska ambasadora francuskiego wraz z współpracownikami:

Dzisiaj rano dostali informację od władz białoruskich, iż francuska ambasada musi „wynosić się” natychmiast, ponieważ nie są mile widziani w Mińsku.

Informacje na ten temat podała telewizja białoruska:

Ambasada francuska miała wspierać finansowo opozycję białoruską, następnie uznano, iż ambasador nigdy nie rozliczył się ze swoich wydatków.

Kolejnym poruszonym tematem była wizyta francuskiego premiera w Watykanie:

Dwa tygodnie temu na polecenie Kościoła powstał raport, który ujawnia akty pedofilii w Kościele francuskim. Episkopat stwierdził, że tajemnica spowiedzi jest silniejsza od prawa republiki, co spowodowało oburzenie

Władze francuskie wystosowały prośbę do Watykanu o wsparcie kontaktu między państwem a kościołem:

Francja nie zamierza się wtrącać w politykę Watykanu, tylko oczekuje wsparcia w kontaktach państwa z Kościołem, aby tajemnica spowiedzi mogła być naruszona na rzecz prawa republiki.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.B.

 

Hanna Dowling: Pielgrzymka papieża do Irlandii spowodowała gwałtowny wzrost aktywnosci irlandzkiej Polonii

Honorowa sekretarz Irish Polish Society opowiada o swoich wspomnieniach z pielgrzymek św. Jana Pawła II do Polski i Irlandii.

 

Hanna Dowling mówi o pierwszej wizycie papieża Jana Pawła II w Irlandii.  Rozmówczyni Tomasza Wybranowskiego wspomina spotkanie Jana Pawła II z irlandzką Polonią. Mówi o tym, że odbyło się ono  we wczesnych godzinach rannych. Hanna Dowling twierdzi, że papież spodziewał się, ze będzie mówić jedynie do Polonii z Anglii; społeczność polska w Irlandii była bardzo mała (200 osób) i Jan Paweł II był zaskoczony obecnością jej przedstawicieli.  Gość Studia Dublin mówi o wzruszeniu uczestników spotkania z papieżem, które skutkował fałszowaniem członków chóru.

Hanna Dowling mówi o tym, że śp. prof. Maciej Smoleński przygotował dla papieża-Polaka pieśń „Góralu, czy ci nie żal?”, jednak – wbrew temu, co wspominał przed śmiercią profesor – nie zaśpiewał jej.

Przedstawicielka irlandzkiej Polonii opowiada o tym, jak pracowała przy wizycie Jana Pawła II w Polsce, dzięki znajomości języka włoskiego.

Hanna Dowling mówi o wzroście aktywności irlandzkiej Polonii, która była skutkiem papieskiej pielgrzymki, Irish Polish Society powstało pierwotnie po to, by przygotować miejscową społeczność polską na przyjazd Jana Pawła II. Dowling wspomina, że wielu mieszkańców Irlandii pod wpływem tamtych wydarzeń zaczęła odnajdywać swoje polskie korzenie.

A.W.K

Interesująca historia buntu Radziwiłłów i kulisy ich sporu ze Stolicą Apostolską

Radziwiłowie byli na tyle mocni, że mogli przeciwstawić się Stolicy Apostolskiej  – o historii kośioła pw. Narodzenia Najświętszej Maryji Panny.

 

 

Gościem „Poranka WNET” jest proboszcz parafii pw. Narodzenia Najświętszej Maryji Panny w Białej Podlaskiej – ks. Marian Daniluk. Opowiada on o historii kościoła, który został wybudowany dla unitów, a właściwie dla relikwii świętego Jozafata męczennika,  który zginął w Witebsku w 1623 roku.  Radziwił wziął ciało męczennika do siebie i przetrzymywał je w swojej kaplicy, woził je również na wojenki. Z tego względu powstał spór między nim a Stolicą Apostolską. Odbył się proces, gdzie doszło do ugody, a jej następstwem było wybudowanie świątyni w Białej Podlaskiej.

Świątynia była ostoją do 1875 roku, kiedy wypędzono bazylianów — zakon wschodni. Następnie kościół przejęli prawosławni i tak było do I wojny światowej. Wojska austriackie, które przemieszczały się tutaj mające unickiego kapelana, który wiedział o relikwiach zniesionych do podziemi, uroczyście przewiózł je do Wiednia. Odbyła się wielka procesja.

Relikwie świętego Josafata który oddał życie za jedność,  jedynego świętego, nie papieża, znajdują się w bazylice św. Piotra w Rzymie.

Proces kanonizacji św. Jozafata został przeprowadzony już kilkadziesiąt lat po jego śmierci. Jego ciało po 3 miesiącach po zgodzie było nienaruszone, a za jego pośrednictwem działo się wiele cudów.

M.N.

 

Ks. Witold Sulczyński: Jan Paweł II przekazywał pieniądze z prywatnego konta na pomoc bezdomnym w Gruzji

Ks. Witold Sulczyński o pomocy Jana Pawła II i kardynała Stanisława Dziwisza ubogim osobom w Gruzji oraz o postaci śp. Jeana Vaniera i sytuacji gospodarczej w Gruzji.

Ks. Witold Sulczyński wspomina swoje kontakty z Ojcem Świętym oraz z kardynałem Stanisławem Dziwiszem.

Miałem szczęście bywać w Watykanie dziesiątki razy. Pracując w nuncjaturze w Gruzji, jako dyrektor Caritasu często bywałem u księdza kardynała Dziwisza w biurze. Miałem okazję czasami spotkać się z Janem Pawłem II, ale nigdy nie zdarzyło mi się, abym wyszedł bez grubej koperty z ofiarą na ludzi biednych i potrzebujących. Zawsze były to pieniądze od Ojca Świętego. Kiedyś dostałem nawet 50 milionów lirów, na kupno USG na biednych ludzi. Wywoziłem z Watykanu z magazynów Ojca Świętego ciężarówki ubrań, butów, jedzenia i sprzętu medycznego najrozmaitszych rzeczy dla potrzebujących i było to zawsze w centrum zainteresowania Ojca Świętego i księdza kardynała Dziwisza.

Ks. Witold Sulczyński mówi również o międzynarodowym świeckim katolickim ruchu Wiara i Światło, którego inicjator, czyli Jean Vanier, zmarł we wtorek:

Miałem okazję spotkać Jeana Vaniera, to było jeszcze chyba w latach 90 i pamiętam, że nawet gościł w naszej nuncjaturze(…) W Tbilisi działa grupa wsparcia światła i wiary, której inicjatorem był Jean Vanier. Szefową tej organizacji jest pani doktor, u której sam prywatnie się leczę. W ubiegłym roku dostaliśmy z Włoch kontener nowych butów firmy Clark i kilkadziesiąt par przekazaliśmy przez panią Marie poszkodowanym ludziom.

Gość Poranka Wnet mówi również o problemach gospodarczych i biedzie panującej w Gruzji.

Wielu ludzi jest zachwycony Gruzją, szczególnie Tibilisi czy Batumi, ale to jest tylko centrum miasta, kiedy odejdziemy od głównych ulic, to spotykamy biedę, która przeraża. Pozostaje jeszcze wiele do zrobienia w Gruzji.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

JN