Jan Szyszko: Polska przestrzega wszystkich zapisów prawa europejskiego dotyczących ochrony środowiska

Gościem Witolda Gadowskiego był minister środowiska, który skomentował decyzję TS UE, nakazującą Polsce wstrzymanie wycinki drzew z wyjątkiem przypadków zagrażających bezpieczeństwu.

Zdaniem ministra Szyszki, działania polskich leśników w żadnym razie nie naruszają prawa europejskiego. – W naszej Unii Europejskiej nie ma zasady, że karze się kogoś z góry i do tego za niepopełniony czyn. Polska respektuje prawo UE w zakresie dwóch dyrektyw Natury 2000 – ptasiej i habitatowej. Do tej pory w 100 procentach wykonujemy prawo europejskie.

– W tym wyroku jest napisane, że zakazuje się wycinania drzew w miejscach innych niż tam, gdzie zagraża to bezpieczeństwu – podkreślił gość Poranka WNET.[related id=45314]

Zdaniem prof. Jana Szyszki, część opinii publicznej nie rozumie, jaka była historia Puszczy Białowieskiej, która jest wytworem ludzkich rąk. – Rozpowszechniany jest pogląd, że Polacy wycinają ostatnią dziewiczą puszczę w Europie, ale to oznacza, że na Zachodzie wycięto przedostatnią. Zapomina się, że na puszczę składają się, obok parku narodowego, także trzy nadleśnictwa, czyli przedsiębiorstwa leśne. To dzięki mądremu użytkowaniu lasów państwowych mamy w Puszczy Białowieskiej taką sytuację, że zachodni eksperci uznali ją za las pierwotny.

Zdaniem ministra środowiska, zachodnia Europa, pouczając Polskę, sama nie podejmuje odpowiednich działań, aby przywrócić u siebie różnorodność biologiczną. – Chcieliśmy się podzielić żubrem z innymi krajami UE, dać młode osobniki, które mogłyby zapoczątkować nowe stada, byliśmy gotowi pomóc w utworzeniu odpowiednich siedlisk. To spotkało się z odmową ze względu na brak akceptacji społecznej.

Na zachodzie Europy panuje pragmatyzm. W Holandii, kiedy wędrowne gęsi zaczną robić szkody w zbożu, wówczas gazuje się wszystkie ptaki, razem z drapieżnymi, a następnie utylizuje. A w Polsce nic nie wolno, również racjonalnie gospodarować. Ale to jest nasza misja, aby krzewić edukację – zaznaczył gość Poranka Wnet.

Prof. Jan Szyszko przypomniał, że my przez lata korzystaliśmy z zasobów leśnych, które jednocześnie cały czas wzrastały. – Polskie leśnictwo jest typowym przykładem stosowania zasady gospodarki zrównoważonej. Po wojnie przejęliśmy lasy zdewastowane. Zalesienie było na poziomie około 20 procent, a zasoby wyliczano na 900 milionów m3. Teraz mamy ponad dwa miliardy m3 drewna, a zalesienie wzrosło do ponad 30 procent, mimo że przez lata wyrąbywaliśmy lasy.

ŁAJ

Całej rozmowy można posłuchać w części pierwszej Poranka WNET.

Ks. Duszkiewicz: Pseudoekolodzy walczą z człowiekiem. Błędna kwalifikacja Puszczy Białowieskiej przez UNESCO

Dzień 31. z 80 / Białowieża / Poranek WNET – Gdy ustalano strefę UNESCO, popełniono straszny błąd, bo zakwalifikowano Puszczę Białowieską jako obiekt przyrodniczy, a to godzi w miejscową ludność.

– Tutaj pseudoekolodzy walczą z człowiekiem. Są tacy, którzy się mnie pytają, po co ksiądz tu jest, po co się miesza. Mieszam się, bo tam, gdzie jest walka z Panem Bogiem, z wartościami, a przede wszystkim z zamysłem Pana Boga o stworzeniu, tam musi włączyć się kapłan i musi bronić ewangelii – powiedział ksiądz Tomasz Duszkiewicz, kapelan Dyrekcji Lasów Państwowych, który pochodzi z Sarnak nad Bugiem, koło Serpelic.

Tomasz Wybranowski przypomniał wszystkim, którzy chcieliby wykluczyć osoby duchowne z życia społecznego, że przecież każdy jest obywatelem, a więc ksiądz też. – Wykluczanie pewnych osób, pewnych grup z życia społecznego jest dyskryminacją, ale również faszyzmem – powiedział i zacytował przy tym słowa Marka Borowskiego, że „wykluczanie to przeniesienie pewnych faszystowskich praktyk kolonialnych w nasze rozwiązania”.

„Czyńcie sobie ziemię poddaną” – kapelan przypomniał leśnikom słowa z Księgi Genesis Starego Testamentu, które Pan Bóg powiedział człowiekowi i wskazał w ten sposób hierarchię wartości, która jest następująca: Pan Bóg, który jest naszym Bogiem; człowiek, który jest najpiękniejszym dziełem stworzenia Pana Boga, istotą rozumną, mającą duszę i wolną wolę; zwierzęta, przyroda, wszystko to, co nas otacza.

Przyroda jest dana człowiekowi przez Pana Boga po to, aby z niej korzystać. Oczywiście według rozumu, nie robiąc nikomu krzywdy – uważa ksiądz Duszkiewicz.

Mieszkańcy tych terenów w sporze o Puszczę Białowieską w większości popierają działania ministra środowiska. Z poparciem wystąpili też duchowni katoliccy i prawosławni z powiatu hajnowskiego.

– Oni tak naprawdę poparli człowieka, który tu od wieków przebywał – powiedział ksiądz Duszkiewicz, który podkreślił, że gdy ustalano na tym obszarze strefę UNESCO, popełniono straszny błąd, gdyż zakwalifikowano Puszczę Białowieską jako obiekt przyrodniczy. Godzi to w miejscową ludność, ponieważ Puszcza nie jest obiektem przyrodniczym, ale kulturowo-przyrodniczym.

Przypomniał, że Puszcza Białowieska i jej okolice to wytwór ludzi, którzy od wieków mieszkali na tych terenach, gospodarowali, sadzili lasy, kosili łąki itd. Jego zdaniem zakwalifikowanie Puszczy Białowieskiej przez UNESCO jako obiektu tylko przyrodniczego to „kulturalne powiedzenie, że ludzie nic tutaj nie zrobili i mogą się stąd wynosić, a przecież ten obiekt powstał dzięki tym ludziom”.

[related id=”32338″] – My, włączając się w ochronę, pomagając leśnikom, chcemy pokazać światu, że tak piękny obiekt powstał dzięki działalności miejscowej ludności i za to powinniśmy tym ludziom na szyjach wieszać medale, a tymczasem przyjeżdżają tutaj pseudoekolodzy i tych ludzi obrażają, szkalują, chcą wypędzić z tej ziemi – powiedział ksiądz Tomasz. Zresztą on sam również miał przejścia z „ekologami”, którzy zablokowali dojazd do jego domku letniego.

– Wezwano policję i powiedziano, że ich rozjeżdżam. A ja kulturalnie zatrzymałem się i pytałem, dlaczego nie mogę wjechać do swojego domu – skarżył się kapelan leśników. – Jest to łamanie prawa, bo przecież każdy ma prawo dojechać do własnego domu i w nim żyć – twierdzi ksiądz Duszkiewicz.

Korzystając z możliwości, podziękował na antenie wszystkim leśnikom, którzy pracują na terenie Puszczy Białowieskiej, bronią polskiej nauki i bronią godności człowieka.

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj

 

Uchwalono nowe prawo wodne. Sejm zgodził się z propozycją Senatu dot. usztywnienia taryf na dostarczenie wody

Posłowie przyjęli senackie poprawki do Prawa wodnego, dotyczące kwestii opłat za wodę. Nowe przepisy zamrażają ceny dla mieszkańców na dwa lata. Ustawa czeka na podpis prezydenta.

Najważniejsza z przyjętych przez Sejm poprawek mówi o tym, że wprowadzenie opłat za usługi wodne nie może stanowić podstawy do zmiany taryf, o których mowa w przepisach ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków określonych na rok 2018 i 2019.

Posłowie poparli ponadto propozycję, która pozwoli na zwolnienie z opłaty rocznej gruntów pokrytych wodami, które znajdują się w użytkowaniu jednostek samorządu terytorialnego i są przekazywane np. klubom sportowym czy osobom, które amatorsko łowią ryby. Takie zwolnienie będzie możliwe, o ile taka infrastruktura, np. pomosty, będzie ogólnodostępna i bezpłatna.

Kolejna ze zmian obniża możliwą maksymalną opłatę, jaką można pobierać za dostarczenie mieszkańcom wody przeznaczonej do spożycia. Po zmianie te górne opłaty wyniosą 0,30 gr. za metr sześcienny; 0,2 gr. oraz 0,15 gr. za metr sześcienny.

Posłowie opowiedzieli się także za poprawką, której konsekwencją będzie obniżenie maksymalnych opłat do celów rolniczych na potrzeby zaopatrzenia w wodę ludzi i zwierząt gospodarczych. Chodzi m.in. o pobór wody wykorzystywanej później do pojenia zwierząt gospodarskich.

Właśnie kwestia opłat za wodę i ewentualnych podwyżek dla mieszkańców wzbudziły podczas prac parlamentarnych nad ustawą najwięcej sporów. Ustawa bowiem w pełni będzie wdrażać unijną Ramową Dyrektywę Wodną (RDW), w tym jej kontrowersyjny artykuł 9., mówiący o zwrocie kosztów usług wodnych. Polska była już upomniana przez Komisję Europejską za niewdrożenie tych przepisów.

Premier Beata Szydło zapewniała, że po zmianie przepisów ceny wody nie wzrosną. Zapowiedziała, że senatorowie złożą poprawki, które zabezpieczą Polaków przed możliwością niekontrolowanych podwyżek cen wody.

Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk przyznawał w Sejmie, że nowe prawo może być wykorzystywane przez samorządy do podnoszenia cen za dostarczanie wody i odprowadzanie ścieków od mieszkańców. Dlatego też zadeklarował, że w przyszłości powstanie regulator cen wody, miałby on działać w nowej instytucji „Wody Polskie”. Regulator miałby zatwierdzać taryfy za wodę, jakie przygotowywane są przez przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne.

Do tej kwestii odniosło się też Ministerstwo Środowiska.

Według wiceministra Mariusza Gajdy nowe Prawo wodne umożliwia obniżenie maksymalnej opłaty z 4,23 zł do 0,70 zł za metr sześcienny.

„Stawki będą szczegółowo określone w rozporządzeniu Rady Ministrów, ale nie są przewidziane skokowe podwyżki opłat za pobór wody dla mieszkańców. Pozostaną one na niezmienionym poziomie do 2020 r. Jeżeli zajdzie taka konieczność, to będą one wzrastały stopniowo, po wykonaniu analiz społeczno-ekonomicznych. Dostawca wody nie musi sprzedawać jej po maksymalnych stawkach przewidzianych w rozporządzeniu. Nowe Prawo wprowadza jedynie opłatę stałą w celu racjonalnego wykorzystania zasobów wodnych” – wyjaśnił.

Według opozycji – PO, Nowoczesnej, PSL i Kukiz’15 nowe Prawo wodne to de facto nowy podatek wodny i zapłacą go wszyscy, od mieszkańców po przemysł, energetykę i rolnictwo. Według nich o przyszłych podwyżkach ma świadczyć chociażby fakt, że przychody nowej instytucji „Wód Polskich” sięgać będą kilku miliardów złotych rocznie.

Rząd tłumaczył, że dodatkowe obciążenia wynikające z ustawy będą dotyczyć największych gospodarstw rolnych (ok. 3,1 tys.), energetyki. Według szacunków MŚ, udział opłaty w cenie sprzedaży energii elektrycznej nie przekroczy rocznie 1 zł na osobę.

Pobór wody do 5 tys. litrów na dobę do celów rolniczych ma być bezpłatny.

Nowe przepisy wprowadzą też opłatę „za utraconą wodę”. Ministerstwo tłumaczy, że będzie ona dotyczyła dużych nieruchomości, których powierzchnia w 75 proc. jest trwale zabudowana, uszczelniona. Chodzi np. o parkingi. Jeśli jednak przy takich obiektach będą powstawać instalacje pozwalające na retencję wody, to stawka opłaty ma być nawet dziesięciokrotnie niższa.

Resort środowiska podkreśla, że musimy zacząć lepiej zarządzać zasobami wodnymi w naszym kraju. Polskie zasoby wynoszące rocznie 1,5-1,6 tys. metrów sześc. na jednego mieszkańca są jednymi z najniższych w Europie. To prawie tyle, co w Egipcie – podkreśla MŚ.

Nowemu prawu przyświeca zasada „rzeka, wały w jednych rękach”. W tym aspekcie również chodzi o dostosowanie polskiego prawa do prawa europejskiego i wprowadzenie zarządu nad wodami w układzie zlewniowym, a nie administracyjnym, jak to jest teraz. Ministerstwo zwraca uwagę na obecny problem rozproszenia kompetencji. Wielokrotnie zdarza się bowiem, że na granicy województw wałami przeciwpowodziowymi zarządzają inni marszałkowie, a sama rzeka jest np. w zarządzie rządowym. To powoduje m.in. brak koordynacji przy prowadzeniu inwestycji przeciwpowodziowych.

Dlatego też ustawa powołuje nową instytucję Państwowe Gospodarstwo Wodne „Wody Polskie”, która w imieniu Skarbu Państwa będzie pełniła rolę gospodarza na wszystkich wodach publicznych. Pozwolić to ma m.in. na sprawniejsze zarządzanie zasobami wodnymi, a także możliwość planowania inwestycji wieloletnich, a nie w ujęciu budżetu jednorocznego.

Nowe przepisy mają pozwolić na uruchomienie 3,5 mld euro z funduszy europejskich m.in. na inwestycje przeciwpowodziowe.

Prawo wodne ma wejść w życie z początkiem 2018 r. Pierwotnie miało być gotowe w 2015 r.

Prace nad projektem nowych przepisów rozpoczęła poprzednia koalicja PO-PSL w latach 2011-2012. Projekt trafił do konsultacji społecznych w grudniu 2014 r., ale ostatecznie nie został przyjęty przez rząd. Zgodnie ze składanymi wówczas zapowiedziami, Rada Ministrów miała go rozparzyć w połowie 2015 r.

Projekt PO-PSL, podobnie jak obecny, miał wprowadzać zlewniowy model zarządzania rzekami w Polsce. W zależności od rangi rzeki zarządzać mieli nimi marszałkowie województw bądź zarządy dorzecza Odry i Wisły. Ówczesny projekt miał też wprowadzić kontrowersyjne przepisy dotyczące opłat, lecz sposób ich naliczania miał być określony nie w samej ustawie, a w rozporządzeniu do niej.

Po wyborach nad nowym projektem zaczął pracować rząd PiS. W październiku ub.r. rząd przyjął projekt z zastrzeżeniem, że musi on jednak zostać dopracowany. Ostatecznie resort środowiska uzupełnił projekt i przesłał go do Sejmu pod koniec kwietnia br.

PAP/MoRo

Dzień 15. z 80/ Poranek Wnet/Jędrysek: Polska ma spór arbitrażowy z zagranicznymi firmami poszukującymi złóż miedzi

– Na zachód od Nowej Soli mamy dwie firmy zagraniczne, które zajmują się poszukiwaniami miedzi i srebra. Otrzymały one koncesje od poprzedniej ekipy rządzącej, która pewnych rzeczy nie dopilnowała.

– Gorzów Wielkopolski na północy to jest jedno z lepszych miejsc w Polsce, jeśli chodzi o geotermię i dobrej jakości strumień cieplny – powiedział Mariusz Orion Jędrysek w rozmowie w Radiu WNET, Główny Geolog Kraju. Zwrócił uwagę na fakt przebiegania przez Polskę „na ukos” granicy geologicznej między platformą zachodnioeuropejską a wschodnioeuropejską, co jest głównym powodem dostępności i bogactwa na tym terenie różnych złóż mineralnych i kopalin.[related id=28776]

– Mamy również w całej ćwiartce południowo-zachodniej Polski potężne złoża węgla brunatnego i idąc w kierunku Dolnego Śląska, chyba największe w Europie złoże „Legnica”. Dalej jeszcze są złoża nieuruchomionej jeszcze kopalni Gubin-Brody, której złoża podzielone są Nysą na pół. Po drugiej stronie Niemcy eksploatują je już i wybudowali tam potężną elektrownię Jänschwalde – powiedział  gość Poranka Wnet. Powiedział, że na temat kopalni Gubin-Brody obradował międzyresortowy komitet polityki surowcowej państwa i „ma nadzieję, że zostanie ona uruchomiona”.

Pod ziemią na terenie gmin Brody i Gubin zalega około 2 miliardów ton węgla brunatnego. Około 60 procent znajduje się na terenie gminy Brody. Wielu analityków rynku energetycznego sądzi, że realizacja kopalni Gubin-Brody i budowa olbrzymiej elektrowni o mocy 3 tys. MW przez PGE jest tam bardziej realna niż realizacja programu elektrowni jądrowej w Polsce.

– Zachód Polski to również bardzo znaczące zasoby geologiczne miedzi, srebra, pierwiastków ziem rzadkich. Czyli to, co na Dolnym Śląsku wydobywa KGHM, jest zaledwie niewielkim ułamkiem tego, co posiadamy – stwierdził prof. Jędrysek. [related id=28776]

– Na zachód od Nowej Soli mamy dwie firmy zagraniczne, które zajmują się poszukiwaniami w tamtym rejonie miedzi i srebra i otrzymały koncesje od poprzedniej ekipy, która pewnych rzeczy nie dopilnowała – powiedział gość Poranka Wnet. Ujawnił, że spory z tymi firmami trafiły do arbitrażu międzynarodowego.

Przypomnijmy, że kanadyjska firma Miedzi Copper Corp. uzyskała pozwolenie i przeprowadziła szereg odwiertów poszukiwawczych w ramach realizacji wartego 360 mln zł programu w zakresie poszukiwań i wydobycia złóż miedzi i srebra w Polsce. Celem prowadzonych w okolicach Chełmka i Lubięcina w Lubuskiem prac jest weryfikacja wielkości złóż oraz opłacalności ich eksploatacji.

– Liczę, że wreszcie się uda wyjść z tej bardzo trudnej sytuacji  – powiedział prof. Jędrysek.

– Nie chciałbym więcej mówić na ten temat, bo rząd Platformy Obywatelskiej wnioskował o utajnienie tego arbitrażu i to, że on istnieje, można ujawnić, ale o tym, czego dotyczy, już nie mogę nic więcej powiedzieć – zastrzegł. Przyznał, że roszczenia tychże firm „są znaczące”.

– Staramy się go tak rozwiązać, aby Polska z tego wiele miała, i każdy zainteresowany – powiedział gość Poranka Wnet.

– Złoże istnieje wtedy, gdy się opłaca coś wydobyć – zastrzegł geolog. Jego zdaniem, jeśli warunki geologiczne wydobycia są trudne albo cena wydobywanego surowca jest zbyt niska w stosunku do nakładów i ryzyka inwestycyjnego, to „wtedy złoża nie ma”.

– Kwestię tę rozstrzyga dokumentacja przedstawiona głównemu geologowi kraju i po wnikliwej analizie zespołów przez niego powołanych wydawana jest decyzja o zatwierdzeniu lub odrzuceniu dokumentacji – powiedział prof. Jędrysek, zauważając przy tym, że potwierdzenie istnienia złoża nie świadczy o tym, że ktokolwiek będzie je wydobywał. [related id=28737]

– Ktoś, kto poniósł wielkie nakłady, nie może zostać z niczym, a my nie możemy wydawać decyzji według swego widzimisię – zauważył główny geolog kraju, który dodał, że tego typu odwierty kosztują zazwyczaj dziesiątki tysięcy dolarów.

– Staramy się, aby interes państwa, inwestora i społeczny był zachowany – zadeklarował profesor.

– Na zachodzie Polski w okolicach Zielonej Góry mamy również dość znaczące złoża gazu – powiedział, zapytany o lubuskie surowce.

– W Polsce mamy słabo rozpoznane głębsze struktury geologiczne i dlatego chciałbym uruchomić program głębokich wierceń i utworzyć nową geologiczną mapę Polski, ponieważ tak podstawowa mapa, jak 1:50000 jest skonstruowana na danych z lat 50. ubiegłego wieku – stwierdził prof. Jędrysek, dodając, że nawet to, co było robione później, nie zostało do mapy wprowadzone. Podniósł również kwestię skoku technicznego, jaki się dokonał przez ostatnich 70 lat i dlatego uważa, że należy stworzyć tę mapę na nowo. Jego zdaniem dopiero wtedy będzie można realnie ocenić, jakimi bogactwami naturalnymi tak naprawdę Polska dysponuje.

MoRo

Chcesz posłuchać całego poranka Wnet, kliknij tutaj.

Jan Szyszko w Poranku Wnet: Będziemy pokazywać całemu światu, jak wygląda sytuacja w Puszczy Białowieskiej [VIDEO]

Najwyższy czas, aby w polityce rolę zaczęła odgrywać wiedza, a nie tylko hasła. Mamy fakty, unikalne środowisko w Rospudzie zniknęło, chronionych gatunków już tam nie ma – powiedział minister Szyszko.

 

Spór wokół sposobu ochrony Puszczy Białowieskiej od kliku dni coraz mocniej rozpala polityczne emocje zarówno w Białowieży, gdzie protestują ekolodzy, jak i w Sejmie, gdzie posłowie Platformy Obywatelskiej z przypiętymi zielonymi wstążkami protestowali przeciwko działaniom rządu. Zdaniem części opozycji prowadzenie prac leśnych, w tym wycinka drzew zaatakowanych przez kornika drukarza, jest niszczeniem naturalnego bogactwa Puszczy Białowieskiej. Poseł Sławomir Nitras z PO w czwartek przed blokiem głosowań w Sejmie domagał się informacji rządu, czy chce wykreślić Puszczę Białowieską z listy dziedzictwa UNESCO.

[related id=25751]

W rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim minister środowiska stwierdził, że polski rząd będzie starał się  nie o wykreślenie lasów białowieskich z listy dziedzictwa, tylko o zmianę ich kwalifikacji: – Puszcza Białowieska została odbudowana po zniszczeniach pierwszej i drugiej wojny światowej przez miejscową ludność oraz przez leśników i w myśl polskiej szkoły ochrony przyrody. Puszcza zgodnie z prawem została wprowadzona do sieci Natura 2000 jako miejsce tętniące życiem, ale równocześnie, łamiąc prawo, Białowieża została wpisana na listę UNESCO jako dziedzictwo przyrodnicze i lasy nietknięte ręką człowieka, co nie jest prawdą.

Minister Szyszko mówił o wielu dokumentach świadczących o prowadzeniu gospodarki leśnej na terenie lasów białowieskich na przestrzeni wieków, szczególnie w czasie pierwszej wojny światowej oraz w okresie międzywojennym: – Puszcza Białowieska to jeden z najlepiej udokumentowanych obiektów przyrodniczych pod względem użytkowania tych zasobów przez człowieka. Pierwsze dokumenty pochodzą z XIII i XIV wieku, kiedy powstawało prawo bartne.

– Puszcza Białowieska staje się sławna na cały świat z tego powodu, że jest wielkim dziedzictwem kulturowo-przyrodniczym miejscowej ludności oraz polskiego leśnictwa i polskiej szkoły ochrony przyrody – powiedział prof. Jan Szyszko.
Minister środowiska powiedział, że Lasy Państwowe wykonały ciężką pracę nad inwentaryzacją zasobów puszczy, aby nie było już wątpliwości, jakie będą skutki działań środowisk ekologicznych: – Obecnie każdy może wejść na stronę internetową Ministerstwa Środowiska i zobaczyć, jak się zmienia sytuacja w puszczy, i obserwować 1450 powierzchni badawczych, gdzie zrobiona była inwentaryzacja, i oglądać zachodzące zmiany.

W ramach promocji polityki rządu oraz leśników i Lasów Państwowych w czwartek razem z ministrem środowiska do Puszczy Białowieskiej przyjechało dwunastu ambasadorów państw europejskich. Zdaniem ministra tylko aktywne działania leśników mogą uratować unikalne stanowiska przyrodnicze oraz chronione gatunki fauny i flory lasów białowieskich.

– Po stronie ekologów jest szereg autorytetów, którzy nawet w puszczy nie byli, to są specjaliści od ortopedii czy kardiologii oraz aktorzy – stwierdził minister Szyszko.
Zapraszamy do wysłuchania audycji.

ŁAJ

 

Obejrzyj również wywiad na naszym kanale YouTube!

Jan Szyszko: Po oświadczeniu Donalda Trumpa pozostałe państwa muszą zdecydować o przyszłości porozumień klimatycznych

Porozumienie paryskie może nie przetrwać, jeśli Stany Zjednoczone pozostaną przy postanowieniu wycofania się z niego. Decyzja USA nie będzie jednak miała natychmiastowych konsekwencji dla klimatu.

W czwartek 1 czerwca Prezydent USA Donald Trump ogłosił, że USA wycofa się z paryskiego porozumienia klimatycznego z 2015 roku, co jest spełnieniem jego obietnicy, że będzie przedkładał interesy amerykańskich pracowników i konsumentów nad inne. – Poczynając od dzisiaj USA zaprzestaną implementacji porozumień paryskich – powiedział.

[related id=22508]

Prezydent USA stwierdził też, że amerykańscy pracownicy, których kocha, płacą cenę za postanowienia traktatu. Tą ceną jest między innymi utrata miejsc pracy i ograniczenia produkcji w niektórych sektorach gospodarki. Redukcji emisji gazów cieplarnianych, wynikająca z paryskich ustaleń, byłaby jego zdaniem zbyt kosztowna dla USA.

O konsekwencjach decyzji prezydenta USA  rozmawialiśmy w „Poranku Wnet” z prof. Janem Szyszką, ministrem środowiska. – W tej chwili rozpoczęła się procedura wychodzenia [USA z porozumień klimatycznych podjętych w Paryżu w 2015 roku – ŁAJ] i trzeba tę sytuację dokładanie przeanalizować. Amerykanie to ludzie, którzy zawsze twardo chodzili po ziemi, w związku z tym analizują, czy wyjście z porozumienia paryskiego, które jest częścią globalnego paktu klimatycznego, będzie dla nich korzystne. Jednak proces wychodzenia z ustaleń, o ile naprawdę nastąpi, będzie trwał parę lat – powiedział minister.

Prof. Szyszko uważa, że decyzja Donalda Trumpa nie będzie miała natychmiastowych konsekwencji dla klimatu i z punktu widzenia prezydenta USA jest logiczna. – Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że Amerykanie bardzo mocno patrzą na rozwój gospodarczy. Trzeba również pamiętać, że pan prezydent Trump miał swój program wyborczy, dzięki któremu wygrał, i teraz musi zrealizować swoje zobowiązania. Musimy na tę decyzję spojrzeć spokojnie. Ameryka jest odpowiedzialnym państwem z punktu widzenia rozwoju gospodarczego.

Minister jest zdania, że porozumienie z Paryża zawiera dobre mechanizmy walki z problemami degradacji środowiska. – Polityka klimatyczna wytyczona w porozumieniu paryskim, stwarza możliwości rozwiązania wielkich problemów świata, takich jak brak dobrej wody, na co cierpi jedna trzecia ludności, czy brak żywności oraz głód, który jest spowodowany degradacją gleb i procesem pustynnienia. Porozumienie paryskie miało szanse rozwiązać te kwestie.

Porozumienie ma wejść w życie dopiero po 2020 roku. Są więc jeszcze trzy lata na dyskusję. Tyle samo czasu mają Stany Zjednoczone, aby ewentualnie wyjść z porozumienia. Minister nie przesądził jednak, czy na pewno porozumienie przetrwa w sytuacji, gdy USA przestaną go przestrzegać. Zależeć to będzie od decyzji pozostałych państw, od tego, czy dalej będą chciały przestrzegać paktu.

ŁAJ/PAP

Paweł Mucha: Min. Szyszko został prezydentem szczytu klimatycznego COP24, którego Polska będzie gospodarzem w 2018 r.

Minister środowiska Jan Szyszko został wybrany na prezydenta COP24 – poinformował w czwartek Polską Agencję Prasową rzecznik Ministerstwa Środowiska Paweł Mucha. To już trzecia prezydentura Polski.

Paweł Mucha poinformował we czwartek, że minister środowiska Jan Szyszko będzie zarządzał prezydencją i organizacją szczytu klimatycznego, która się odbędzie w 2018 roku w Polsce. Rzecznik ministerstwa zaznaczył, że decyzję w tej sprawie podjęła konwencja klimatyczna ONZ.

[related id=”15262″]

Na szczycie będą „podejmowane ważne z punktu widzenia polskiej gospodarki decyzje” – powiedział. Dodał, że od 2020 roku wchodzi w życie Porozumienie Paryski, które, „dzięki zabiegom ministra środowiska prof. Jana Szyszko podczas konferencji paryskiej”, obejmują m.in. kwestie lasów pochłanianiających dwutlenek węgla i w związku z tym pełniących niezwykle istotną – z punktu widzenia problemu nadmiernej koncentracji tego związku chemicznego w atmosferze – rolę w środowisku.

Rzecznik wyjaśnił, że postanowienia szczytu klimatycznego w Polsce będą uszczegóławiały ustalenia porozumienia klimatycznego z Paryża z grudnia 2015 roku.

– Polska jest liderem, jeśli chodzi o zajmowaną przez lasy powierzchnię kraju. Blisko jedna trzecia terenu Polski to lasy. Mamy więc ogromny potencjał. Możemy zatem uzyskać postulowaną przez Porozumienie Paryskie neutralność klimatyczną, czyli wyrównanie poziomu emisji z ilością dwutlenku węgla pochłoniętą przez lasy – podkreślił Mucha.

W komunikacie na stronie internetowej Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych ws. zmian klimatu podano, że Polska po raz trzeci będzie przewodniczyć konferencji, a minister Szyszko po raz drugi obejmie funkcję prezydenta COP.

W ramach przyszłorocznego szczytu odbędą się: 24. Konferencja Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (COP24), 14. Spotkanie Stron Protokołu z Kioto (CMP 14) i konferencja sygnatariuszy Porozumienia Paryskiego (CMA 1). W szczycie weźmie udział kilkanaście tysięcy osób z ponad 190 krajów – politycy, a także reprezentanci organizacji pozarządowych, środowisk naukowych i biznesu.

PAP/JN

Resort środowiska stanowczo przeciwny GMO w Polsce: Nasz kraj będzie wolny od upraw roślin genetycznie modyfikowanych

– Resort środowiska jest zdecydowanym przeciwnikiem upraw żywności GMO w Polsce; stanowisko rządu w tej sprawie jest jednoznaczne – mówi PAP wiceminister środowiska, Andrzej Szweda-Lewandowski.

W Sejmie trwają prace nad rządowym projektem nowelizacji ustawy o mikroorganizmach i organizmach genetycznie zmodyfikowanych. W myśl proponowanych przepisów, terytorium RP będzie wolne od upraw GMO. Projekt przewiduje jednak możliwość prowadzenia takich upraw w specjalnych strefach, na których utworzenie zgodę musiałby wydać minister środowiska, pod bardzo rygorystycznymi warunkami.

[related id=”2094″]

Wynika to z faktu, że w myśl zapisów zawartych w unijnej dyrektywie 2001/18 państwo członkowskie nie może zakazać wprost upraw GMO. Może natomiast wystąpić do KE o wyłączenie swojego terytorium z upraw konkretnych odmian GMO, które są dopuszczone do uprawy na terenie UE. Polska w 2015 roku wystąpiła ze stosownym wnioskiem do KE i otrzymała wyłączenia, na mocy których w Polsce nie można uprawiać żadnej rośliny genetycznie modyfikowanej.

Propozycja nowych przepisów wzbudza jednak kontrowersje. Przeciwnicy GMO zarzucali przedstawicielom władzy, że stwarzają furtkę do prowadzenia takich upraw w Polsce.

Zgadzamy się z postulatami przeciwników GMO, bo rząd, jak i Ministerstwo Środowiska, są przeciwnikami prowadzenia upraw genetycznie modyfikowanych w naszym kraju. Ponadto jest ramowe stanowisko rządu ws. GMO. Wskazuje ono, że Polska będzie dążyć do bycia krajem wolnym od GMO – czy to chodzi o uprawy, pasze czy żywność – podkreślił w rozmowie z PAP wiceminister środowiska i Główny Konserwator Przyrody, Andrzej Szweda-Lewandowski.

Wyjaśnił, że procedowane obecnie w Sejmie nowe przepisy dotyczące GMO są konsekwencją wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE, nakazującego nam stworzenie rejestru upraw genetycznie modyfikowanych, który ma być podany do publicznej wiadomości. Wprowadzony ma być też mechanizm powiadamiania odpowiednich organów, w tym przypadku MŚ, o planowanych uprawach.

Wprowadzane przedmiotową zmianą przepisy będą martwe i są tylko i wyłącznie formalnym wykonaniem wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE. Formalnie musimy te przepisy wprowadzić, ale jestem przekonany, że ten rejestr będzie pusty – dodał Szweda-Lewandowski.

Wiceminister zapewnił, że w projekcie znalazły się mechanizmy, które de facto będą blokować możliwość prowadzenia upraw GMO w Polsce.

[related id=”3237″]

Pierwszą barierą jest stworzona w 2015 r. możliwość polegająca na tym, że państwo członkowskie może wystąpić do KE o wyłączenie jego terytorium spod upraw GMO. My to już zrobiliśmy wobec wszystkich możliwych upraw GMO, jakie figurują w rejestrze UE. Kolejną barierą, którą chcemy wprowadzić w noweli, jest konieczność udowodnienia, że uprawa GMO nie ma negatywnych skutków dla środowiska, np. dla owadów zapylających – wyjaśnił.

Szweda-Lewandowski dodał, że w projekcie nowelizacji znajduje się też przepis, który stanowi, iż rolnik, chcąc uprawiać rośliny GMO, będzie musiał uzyskać na to zgodę od właścicieli nieruchomości położonych w promieniu trzech kilometrów od pola.

Przedstawiciel resortu środowiska pytany był też przez PAP o przyjętą w ubiegłym roku nowelę ustawy o paszach, która pozwala do 1 stycznia 2019 r. na karmienie zwierząt paszami GMO.

Szweda-Lewandowski zapewnił, że resort rolnictwa pracuje nad rozwiązaniami, które mają stworzyć polską bazę wysokobiałkowej paszy, która zastąpiłaby tę z GMO.

Polska importuje ok. 2 mln ton śruty sojowej rocznie, a cała Unia – ok. 35 mln ton. Największymi producentami soi na świecie są: USA, Brazylia i Argentyna.

K.T./PAP

Dyrektywa Unii ws. pułapów zanieczyszczeń jest groźna dla Polski. Rząd skierował sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE

Wiceminister środowiska mówił w Poranku Wnet, że polski przemysł i obywatele mieliby trudności z udźwignięciem kosztów tej dyrektywy – około 500 mln euro rocznie. Ucierpiałoby także drobne rolnictwo.

Gościem Poranka Wnet 6 kwietnia był wiceminister środowiska, Paweł Sałek, który komentował skargę przygotowaną przez resort środowiska, złożoną w Trybunale Sprawiedliwości UE w Luksemburgu w ubiegłym miesiącu. Skarga dotyczy przepisów o krajowych pułapach zanieczyszczeń, ustanawiających maksymalne limity emisji dwutlenku siarki, cząstek stałych i tlenków azotu. Przepisy zostały sformułowane w dyrektywie unijnej, tak zwanej NEC, o krajowych pułapach zanieczyszczeń. Celem regulacji unijnych jest stopniowa poprawa jakości powietrza w całej UE. [related id=”3423″]

Zdaniem Pawła Sałka, dyrektywa NEC jest niezgodna z promowanymi przez Unię Europejską wartościami takimi, jak  tolerancja i różnorodność, także w sektorze energetycznym i sektorze ochrony środowiska. Polskę charakteryzują zasoby węgla kamiennego i brunatnego, które są podstawą jej bytu i bezpieczeństwa energetycznego i ekonomicznego. To powinno zostać uszanowane.

Unijne ustawodawstwo dotknęłoby również innych niż energetyka obszarów polskiej gospodarki.

– Zapisy dotyczące poważnej redukcji amoniaku występującego w rolnictwie sprawiają, że jedynym sposobem wypełnienia norm jest przejście na potężne farmy dla chowu czy to świń, czy drobiu. Takie farmy, mówiąc obrazowo, byłyby termosem, z którego amoniak nie mógłby się wydobywać do atmosfery – powiedział wiceminister środowiska.

Jeśli przegramy proces, dyrektywa będzie w Polsce obowiązywać w latach 2020-2029. Oczywiście produkcja w sektorach rolnym i energetycznym będzie możliwa, ale pytanie, jakimi kosztami będzie obciążona? – mówił gość Krzysztofa Skowrońskiego. – Wyrok w tej sprawie zapadnie za rok, dwa, może półtora.

aa

Beata Szydło: Wniosek o odwołanie ministra Szyszki jest oparty na zmyślonych informacjach, to jest swoisty fake news

W czasie debaty nad odwołaniem ministra środowiska, o które wnioskowała Platforma, premier podkreśliła, że to poprzednie rządy, nie zważając na środowisko, dążyły do prywatyzacji lasów państwowych.

 

Zdaniem premier tło całego wniosku o odwołanie ministra Szyszki stanowi medialna burza, która opierając się na zmyślonych informacjach, miała na celu podgrzewanie atmosfery w kraju i zbijania przez opozycję kapitału politycznego. – Mam nieodparte wrażenie, że wniosek powstał pod wpływem zdjęcia wiewiórki, której minister Szyszko rzekomo wyciął drzewo, będące jej domem. Szybko okazało się, że cała historia wiewiórki bez domu to fake news – historia zmyślona, mająca narobić dużo szumu.

Beata Szydło podkreślała, że to za czasów poprzedniej koalicji polska przyroda była zagrożona. – Warto przypomnieć, jak koalicja PO i PSL troszczyła się o środowisko, kiedy sprawowała władzę. Na przełomie 2013/14 r. została przyjęta ustawa zakładająca drenowanie lasów państwowych, które miało zapewnić wpływy do zadłużonego skarbu państwa. W każdym zgłaszanym przez was projekcie były furtki dla prywatyzacji lasów państwowych. Obchodziło was tylko, jak na lasach zarobić. To, co dzieje się obecnie w Puszczy Białowieskiej, jest wynikiem zaniedbań PO-PSL.

Kiedy mówicie, że Polakom nie wolno wycinać drzew na prywatnych posesjach, to przypominam sobie, że nie było protestów, kiedy przez 10 lat rządów PO w Warszawie wycięto ponad 230 tysięcy drzew – podkreślała z trybuny sejmowej Beata Szydło.

Premier przypomniała sprawę wplątania polityków Platformy w nielegalne działania jednego z biznesmenów w ramach tzw. afery hazardowej, kiedy doszło do wycięcia kilku hektarów państwowego lasu, aby mógł powstać stok narciarski. – Pan Grzegorz Schetyna na pewno kojarzy nazwisko Ryszard Sobiesiak, to nagrania rozmów tego pana z politykami PO, zamieszanymi w aferę hazardową pokazuje, że również nad nielegalnymi wycinkami roztaczał się parasol ochronny. Do historii przeszedł cytat, kiedy to jeden z działaczy PO mówił do biznesmena: „my załatwiliśmy ci wycinkę, ale śniegu ci nie załatwimy”.

Prezes Rady Ministrów podkreśliła, że mówienie o jakim szczególnym zagrożeniu dla polskiej przyrody jest całkowicie nieuprawnione. – Dziś kłamliwie alarmujecie, że lasy są zagrożone, ale doskonale wiecie, że ustawa nie zagraża lasom, a dotyczy tylko prywatnych działek Polaków. Wiecie, że Polska jest liderem pod względem zalesiania, lasy państwowe co roku sadzą 500 milinów nowych drzew.

– Walka z drzewami, szczególnie z tymi najpiękniejszymi, jest dla pana ministra misją, bo to przecież minister Szyszko odpowiada za wycinkę Puszczy Białowieskiej – mówił z trybuny sejmowej Stanisław Gawłowski.

Zdaniem polityka Platformy, działania ministra środowiska stanowią zagrożenie dla stanu polskiej przyrody i dlatego opozycja musi starać się go odwołać. – Wotum nieufności to szczególny mechanizm i powinno się go stosować tylko w wyjątkowych sytuacjach. Z taką sytuacją mamy teraz do czynienia. Za tym wnioskiem są argumenty. Minister Szyszko dewastuje polską przyrodę, niszczy skarby, które rosły setki lat. Minister szanuje interesy tylko jednego człowieka, to jest ojca Tadeusza Rydzyka. Gdyby minister tak wspierał ochronę przyrody, jak wspiera ojca Tadeusza, to polska przyroda byłaby najlepiej chroniona w Europie – podkreślił w czasie debaty Stanisław Gawłowski z Platformy Obywatelskiej.

Bartosz Jóźwiak, prezentując stanowisko klubu poselskiego Kukiz’15, oświadczył: – Nie będziemy popierali wniosku przedstawionego przez Platformę Obywatelską ani za pozostaniem ministra Szyszki.

Za odwołaniem ministra środowiska opowiedziały się również kluby Nowoczesna oraz PSL, które, uzasadniając swoje poparcie dla wniosku, podkreślały kwestie ochrony Puszczy Białowieskiej oraz ustawę o wycince drzew. Przedstawiciel Polskiego Stronnictwa Ludowego zwracał uwagę na kwestię zmian w wypłacaniu odszkodowań dla rolników za straty w uprawach czynione przez dzikie zwierzęta,  przedstawiając argumenty za decyzją klubu o głosowaniu za odwołaniem ministra środowiska.

ŁAJ