Dyrektywa Unii ws. pułapów zanieczyszczeń jest groźna dla Polski. Rząd skierował sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE

Wiceminister środowiska mówił w Poranku Wnet, że polski przemysł i obywatele mieliby trudności z udźwignięciem kosztów tej dyrektywy – około 500 mln euro rocznie. Ucierpiałoby także drobne rolnictwo.

Gościem Poranka Wnet 6 kwietnia był wiceminister środowiska, Paweł Sałek, który komentował skargę przygotowaną przez resort środowiska, złożoną w Trybunale Sprawiedliwości UE w Luksemburgu w ubiegłym miesiącu. Skarga dotyczy przepisów o krajowych pułapach zanieczyszczeń, ustanawiających maksymalne limity emisji dwutlenku siarki, cząstek stałych i tlenków azotu. Przepisy zostały sformułowane w dyrektywie unijnej, tak zwanej NEC, o krajowych pułapach zanieczyszczeń. Celem regulacji unijnych jest stopniowa poprawa jakości powietrza w całej UE. [related id=”3423″]

Zdaniem Pawła Sałka, dyrektywa NEC jest niezgodna z promowanymi przez Unię Europejską wartościami takimi, jak  tolerancja i różnorodność, także w sektorze energetycznym i sektorze ochrony środowiska. Polskę charakteryzują zasoby węgla kamiennego i brunatnego, które są podstawą jej bytu i bezpieczeństwa energetycznego i ekonomicznego. To powinno zostać uszanowane.

Unijne ustawodawstwo dotknęłoby również innych niż energetyka obszarów polskiej gospodarki.

– Zapisy dotyczące poważnej redukcji amoniaku występującego w rolnictwie sprawiają, że jedynym sposobem wypełnienia norm jest przejście na potężne farmy dla chowu czy to świń, czy drobiu. Takie farmy, mówiąc obrazowo, byłyby termosem, z którego amoniak nie mógłby się wydobywać do atmosfery – powiedział wiceminister środowiska.

Jeśli przegramy proces, dyrektywa będzie w Polsce obowiązywać w latach 2020-2029. Oczywiście produkcja w sektorach rolnym i energetycznym będzie możliwa, ale pytanie, jakimi kosztami będzie obciążona? – mówił gość Krzysztofa Skowrońskiego. – Wyrok w tej sprawie zapadnie za rok, dwa, może półtora.

aa