Ekspert Międzynarodowego Centrum Bezpieczeństwa i Obrony: Świadomość geopolityczna Estonii każe śledzić poczynania Rosji

Gościem Poranka WNET był amerykański ekspert ICDS Emmet Tuohy, który mówił o niekorzystnym położeniu geopolitycznym Estonii oraz o braku jedności państw UE w kwestii bezpieczeństwa energetycznego.

[related id=36810]- Bezpieczeństwo energetyczne z punktu widzenia Estończyków to przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa dostaw, a także samowystarczalność, dlatego bardzo ważną rolę w produkcji energii odgrywają odnawialne źródła – powiedział Emmet Tuohy, ekspert do spraw bezpieczeństwa energetycznego ośrodka analitycznego w Tallinie, International Center for Defence and Security.

– Estończycy nie są z natury przeciwni energii atomowej i nie ma tu ideologicznego sprzeciwu, ale sami nastawieni są głównie na wykorzystywanie odnawialnych źródeł energii – powiedział Emmet Tuoh, pytany o ewentualne umiejscowienie w Estonii elektrowni atomowej. Wyjaśnił, że współpraca z litewskimi elektrowniami tego typu, które dostarczają energię do Estonii, przebiega w sposób harmonijny. Jednak dla Estonii drogą ku samodzielności energetycznej są odnawialne źródła energii, które, jak przyznaje, w fazie budowy są drogie, ale w późniejszym okresie korzyści z tego typu elektrowni przeważają.

według eksperta nie ulega wątpliwości, że rosyjska polityka energetyczna to narzędzie imperializmu Moskwy wobec krajów ościennych. Przypomniał tutaj tzw. wojnę pomnikową w Estonii, gdy spierano się o to, jakie pomniki powinny pozostać. Chodziło zwłaszcza o te dotyczące armii sowieckiej. Wówczas Estonia została poddana atakowi cybernetycznemu, który dotyczył również energetyki i infrastruktury służącej do importu energii.

Przypomnijmy, że konflikt między Estonią a Federacją Rosyjską z 2007 r. odbił się głośnym echem na arenie międzynarodowej. Przez kilka dni trwały manifestacje i starcia zarówno w Tallinie, jak i w innych miastach Estonii, przede wszystkim we wschodniej części kraju zdominowanej przez mniejszość rosyjską. Do historii przejdą zapewne protesty przed estońską ambasadą w Moskwie. Bezpośrednią przyczyną sporu było przeniesienie na cmentarz wojskowy z centrum Tallina pomnika oraz grobów poległych żołnierzy Armii Czerwonej.

Przeniesienie tzw. Brązowego Żołnierza oraz ekshumowanych szczątków odbyło się z zachowaniem należnego zmarłym szacunku. Nie powstrzymało to jednak ani obrońców pomnika przed starciami z policją, niszczeniem mienia, manifestacjami, ani władz Kremla, by na arenie międzynarodowej domagać się potępienia władz estońskich, przywrócenia stanu poprzedniego, wreszcie przed wprowadzeniem różnorodnych sankcji i utrudnień wobec „estońskich faszystów”.

Kilka dni po zamieszkach w Tallinie rozpoczęły się zmasowane ataki cybernetyczne na strony estońskich instytucji rządowych i prywatnych. J. Aaviksoo, profesor fizyki, a w tamtym czasie minister obrony Estonii oświadczył, że do ataków zostało użytych ponad milion komputerów na całym świecie. Poinformował także, że o związek z atakami Estonia podejrzewała władze rosyjskie, aczkolwiek nie znaleziono na to wystarczających dowodów. W internecie były rozpowszechniane instrukcje w języku rosyjskim na temat tego, jak zablokować działanie stron internetowych instytucji estońskich.

Rosja postanowiła wówczas wypróbować ideę europejskiej „jedności” i zobaczyć, jak Zachód zareaguje na działania Moskwy wobec niewielkiego i stosunkowo nowego członka Wspólnoty. Bardzo szybko zareagował Lech Kaczyński. Prezydent Polski w rozmowie telefonicznej przekazał prezydentowi T.H. Ilvesowi wyrazy solidarności z władzami estońskimi w związku z wydarzeniami w Estonii. Jak już było wspomniane, Federacja Rosyjska posłużyła się dodatkowo szantażem energetycznym wobec Estonii.

– To nie tyle strach przed Rosją, co świadomość położenia geopolitycznego Estonii, która przez cały czas musi się oglądać za siebie i bacznie śledzić poczynania Moskwy – powiedział ekspert, który wyjaśnił, że Estonia z tego powodu stara się dążyć do jak największej niezależności i to nie tylko od strony Rosji, ale również Białorusi, państwa zależnego do Rosji niemal całkowicie w kwestiach energetycznych.

– Nord Stream 2 to bardzo popularny temat w Estonii ze względu na fakt omijania przez ten rurociąg państw Europy Środkowej, takich jak chociażby Polska, Ukraina czy Słowacja – powiedział Emmet Tuohy.  – Jest zgoda co do tego, że tylko wspólna polityka energetyczna może uwolnić Europę od rosyjskich metod  uprawiania polityki w regionie, m.in. szantażu, chociaż należy sobie zdawać sprawę, że to uzależnione jest od polityki konkretnych państw Unii, o czym świadczy chociażby budowa Nord Stream 2 – powiedział, pytany, czy istnieje wspólna polityka energetyczna Unii Europejskiej.

International for Defence and Security (Międzynarodowe Centrum Bezpieczeństwa i Obrony) to ośrodek analityczny ulokowany w Estonii przy współpracy z estońskim rządem i prezydentem, który ma na celu rozwijanie strategicznego myślenia o wspólnocie transatlantyckiej w odpowiedzi na wyzwania związane z bezpieczeństwem w krajach skandynawskich i bałtyckich, od agresji i zagrożeń cybernetycznych do spójności społecznej i bezpieczeństwa energetycznego.

Cały Poranek WNET

Wywiad z Emmetem Tuohy, ekspertem od spraw bezpieczeństwa energetycznego ośrodka analitycznego w Tallinie International Defence and Security,  w części szóstej Poranka WNET

[related id=38779]Emmet Tuohy pracuje jako naukowiec w ISED od czerwca 2012 roku. Jego zainteresowania badawcze obejmują cyberprzestępczość, politykę energetyczną i kwestie obrony regionalnej. W minionym okresie w spektrum jego zainteresowań pozostawały przede wszystkim problemy polityki i bezpieczeństwa krajów czarnomorskich (Gruzja, Mołdowa i Ukraina), ale również sytuacja w Azji Centralnej i islam polityczny.  Jako członek amerykańskiej Fundacji Fulbrighta Touhi pracował w Kijowie w Międzynarodowym Centrum Niezależnych [related id=38779]Badań Politycznych oraz prowadził prace badawcze w Mołdawii, Symferopolu i Kijowie, a także Lwowskim Instytucie Historii Miasta (Instytut Historii Miejskiej).

Zanim przystąpił do ISED, pracował w Waszyngtonie w Instytucie Hudsonów, gdzie był jednym z liderów Centrum Polityki Eurazji. Jest autorem książki „Islam Obywatelski: Przyszłość muzułmańskiej integracji na Zachodzie”. W Instytucie Hudsona Tuohy zaangażował się między innymi w organizację seminariów i wysyłanie delegacji naukowych do takich krajów jak Holandia, Singapur i Turcja. Wcześniej Tuohy pracował także w Washington Nixon Center.

Monika Rotulska

 

Rosja: Szef sztabu rozmawiał z dowódcą sił NATO w Europie o Zapad-2017

Szef rosyjskiego szt. generalnego gen. Walerij Gierasimow poinformował dowódcę sił NATO w Europie gen. Curtisa M. Scaparrottiego o rozpoczęciu wspólnych ćwiczeń wojskowych Rosji i Białorusi Zapad 2017

Ministerstwo obrony w Moskwie poinformowało, że w rozmowie telefonicznej szef sztabu generalnego sił zbrojnych Rosji zwrócił uwagę „na planowy i obronny charakter ćwiczeń” Zapad-2017 – podało ministerstwo w wydanym wieczorem komunikacie.

Przekazało także, że rozmowa obu wysokich rangą wojskowych była „logiczną kontynuacją niedawnego spotkania” Gierasimowa z przewodniczącym Komitetu Wojskowego NATO Petrem Pavlem, które odbyło się w Baku.

Jak podał rosyjski resort, Gierasimow i Scaparrotti porozumieli się, że będą kontynuować kontakty w przyszłości.

W czwartek rano ministerstwo obrony Rosji poinformowało oficjalnie o rozpoczęciu ćwiczeń strategicznych Zapad-2017, które odbywają się na Białorusi i na trzech poligonach w Rosji. Ogółem – jak utrzymuje rosyjski resort obrony – ma w nich wziąć udział 12 700 żołnierzy i 700 jednostek sprzętu z obu krajów.

Mimo zapewnień Moskwy, że scenariusz ćwiczeń jest czysto obronny, wywołują one niepokój w NATO. Niemiecki rząd szacował, że Rosja planuje wysłać na manewry ponad 100 tys. żołnierzy.

PAP/MoRo

Resort obrony Federacji Rosyjskiej poinformował o rozpoczęciu na Białorusi manewrów wojskowych Zapad-2017

Ministerstwo obrony Rosji poinformowało o rozpoczęciu  strategicznych rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych Zapad-2017, które przebiegać będą na sześciu poligonach na Białorusi i trzech w Rosji.

 

Manewry dotyczące „wypełnienia zadań ćwiczebno-bojowych”. „odbywają się pod dowództwem szefów sztabów generalnych sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej i Republiki Białoruś i są końcowym etapem wspólnego przygotowania sił zbrojnych obu państw. Noszą charakter wybitnie obronny i nie są skierowane przeciwko żadnym państwom ani grupom krajów” – zapewniło ministerstwo.

Na poligonach na terytorium Białorusi i Rosji przeprowadzone zostaną ćwiczenia „epizodów taktycznych ze strzelaniem bojowym, szerokim zastosowaniem sił i środków lotnictwa oraz wojsk obrony przeciwlotniczej” – poinformowano w oświadczeniu.

Na terenie Białorusi manewry będą się odbywać na poligonach Borysowskim, Domanowskim, Różańskim, Lepielskim, Osipowiczowskim, Loswido, a także w dwóch miejscach na terenie obwodu witebskiego – w okolicach miejscowości Dretuń i Głębokie.

Na terenie Rosji miejscem manewrów będą poligony w obwodach: kaliningradzkim, leningradzkim i pskowskim (poligony: Łużskij, Strugi Krasnyje i Prawdinskij).

Rosyjski resort obrony zapowiedział, iż w ćwiczeniach weźmie udział ok. 7,2 tys. żołnierzy Białorusi i ok. 5,5 tys. wojskowych rosyjskich. Wykorzystanych zostanie do 70 samolotów, 250 czołgów, 10 okrętów bojowych oraz różnego rodzaju systemy artyleryjskie.

Manewry wojskowe Białorusi i Rosji wywołują duże zaniepokojenie wśród sąsiadów Białorusi, zwłaszcza na Ukrainie, która w 2014 roku padła ofiarą rosyjskiej agresji. Swoje obawy w związku z ćwiczeniami wyrażały także m.in. Litwa i Polska. NATO zapowiedziało, że będzie się „uważnie przyglądać” manewrom.

Zarówno białoruskie, jak i rosyjskie wojsko i sprzęt mają powrócić do swoich stałych miejsc dyslokacji do 30 września.

PAP/MoRo

Gen. Roman Polko: Ćwiczenia Zapad 2017 to pokazanie, że Białoruś jest prawie jak terytorium Rosji

Były dowódca GROM i b. wiceszef BBN gen. Polko uważa, że pozycja strategiczna Rosji wobec NATO będzie niekorzystna, dopóki Rosjanie nie będą mieli pewności, że mogą operować z terytorium Białorusi.

„Ćwiczenia Zapad 2017 to jest nic innego, jak tylko pokazanie, że Białoruś to jest prawie tak jak terytorium Rosji” – stwierdził.

„Dla Łukaszenki to jest ogromne zagrożenie, bo właściwie jego nie widać i nie widać niezależności Białorusi” – powiedział Polko. Dodał, że jego zdaniem warto przejść do „ofensywy medialnej” mającej na celu uświadomienie społeczeństwu białoruskiemu, że Rosja jest większym zagrożeniem dla nich niż dla krajów NATO.

Gen. Polko przyznał, że mówi się o tym, by wojska rosyjskie miały w ramach ćwiczeń wejść na terytorium Białorusi i już stamtąd nie wyjść. „Wydaje mi się jednak, że wojska stacjonujące tam na stałe w większej liczbie nie zostaną, ale należy się liczyć z tym, że mogą zostać bazy logistyczne” – ocenił. Zdaniem wojskowego takie rozwiązanie ułatwiłoby potencjalne wykorzystanie sprzętu bojowego w przyszłości. „Jakieś elementy obsługi czy logistyki będą przez samą swoją obecność zastraszać kraje takie jak Polska, Litwa, Łotwa, Estonia” – zauważył. Polko wyjaśnił, że realia współczesnego pola walki powodują, że zbędna jest budowa baz dla wielotysięcznych garnizonów. „W krótkim czasie można te siły przerzucić. Ważne, żeby na miejscu mieć już odpowiednie zaplecze logistyczne” – tłumaczył.

Rosyjsko-białoruskie manewry Zapad 2017 odbywają się w dniach 14-20 września. W ćwiczeniach tych bierze udział oficjalnie 12,7 tys. wojskowych, w tym 3 tys. z Rosji; zaangażowanych jest 700 jednostek sprzętu wojskowego.

Rozmówca PAP zwrócił uwagę na fakt, że manewry to „wielka walka informacyjna i propagandowa prowadzona przez Rosję na ogromną skalę, rozpoczęta już wiele dni przed oficjalnym terminem rozpoczęcia tych ćwiczeń”. Podkreślił, że oficjalna liczba uczestników budzi wątpliwości. „Rosjanie deklarują 12,7 tys. uczestników, co właściwie zwalnia ich z obecności obserwatorów. (…) Podczas gdy niemiecka minister obrony, mając wiarygodne źródła, mówi, że skala tych ćwiczeń to jest ok. 100 tys. żołnierzy” – poinformował.

Jego zdaniem Rosja „chce zrobić wszystko, po pierwsze, żeby okazać, że jest silnym mocarstwem”. Z drugiej strony – zdaniem generała – chodzi o pokazanie prezydentowi Białorusi Aleksandrowi Łukaszence jego miejsca, „że właściwie Białoruś jest prawie tak jak terytorium Rosji”. Chodzi też, zdaniem Romana Polki, o zastraszenie Ukrainy i zarysowanie krajom NATO rosyjskiej strefy wpływów.

Były wiceszef BBN dodał, że o ile NATO dopiero niedawno określiło cyberprzestrzeń jako obszar prowadzenia działań wojennych, to Władimir Putin ma już w cyberprzestrzeni mocno rozwinięty front.

„Każde tego typu ćwiczenie mogłoby być przez siły rosyjskie ukryte, ale działanie jest odwrotne. Po prostu jest to nagłaśniane, wiele jest dezinformacji wysyłanych po to, żeby wprowadzić niepewność, zamęt, zamieszanie, a jednocześnie obserwować, w jaki sposób będzie reagowało NATO” – wyjaśnił.

Polko podkreślił, że dla krajów sąsiadujących z Rosją na zachodzie ćwiczenia Zapad 2017 są niebezpieczne – jak stwierdził – w wymiarze strategicznym.

„Cały czas Rosja przygotowuje się do działań agresywnych. Rosyjscy oficerowie uczeni są tego, że będą prowadzić działania na terytorium NATO” – zapewnił. „Doskonale wiemy o tym, że są siły przygotowywane na terytorium Rosji, które uczą się chociażby języka polskiego, nie mówiąc już o tym, że są zdolne do prowadzenia działań na terenie Litwy, Łotwy, Estonii, co zresztą wyraźnie Putin pokazuje” – powiedział.

Zdaniem byłego szefa GROM podczas ćwiczeń dojdzie do prowokacji. Uważa, że liczyć się można nawet z naruszeniem obszaru lądowego któregoś z krajów, co – jak stwierdził – miało miejsce podczas poprzednich manewrów Zapad.

Rozmówca PAP zwrócił uwagę na to, że scenariusz tegorocznych ćwiczeń jest inny niż poprzednio. „To były takie typowo ofensywne działania, uderzenie jądrowe na Warszawę. Dzisiaj ten scenariusz to krótko mówiąc odwrócona sytuacja tego, co się dzieje na Krymie, tego, co się dzieje w Donbasie. To tak jakby Białoruś została zaatakowana przez takich Rosjan, tylko że z zachodu. I okupowana” -wyjaśnił.

„Oczywiście scenariusz jest pokrętny, bo samo ćwiczenie Rosji na terenie Białorusi, gdzie o Białorusi niewiele się mówi, to właściwie już prawie jest okupacja i, szczerze mówiąc, najbardziej tego ćwiczenia obawia się Białoruś i oczywiście Ukraina” – ocenił gen. Roman Polko.

PAP/MoRo