„Jesteśmy przyzwyczajeni do cierpienia, jednak w drodze na spotkanie w Polsce, w drodze na ten Zjazd – można cierpieć”

Weronika Sebastianowicz, żołnierz AK i WiN, „opiekunka” łagierników w Białorusi, odwiedziła Kuklówkę. W Poranku opowiada o „moich chłopcach” z AK: zakładamy mundury, biało-czerwone opaski i działamy.

– Jesteśmy przyzwyczajeni do cierpienia, jednak w drodze na spotkanie w Polsce można cierpieć i stać bardzo długo na granicy – mówiła uczestnicząca w XXXII Międzynarodowym Zjeździe Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej w Kuklówce pani pułkownik Weronika Sebastianowicz, która przyjechała z Białorusi.

– My, Polacy w Białorusi, czujemy cały czas niewolę – jesteśmy nieuznani, niezarejestrowani, nie mamy nic, ale zakładamy mundury, biało-czerwone opaski i działamy – podkreślała.

– Powiedziała Pani – nieuznani przez władze białoruskie, jak to się objawia w codziennym życiu? – nawiązał do słów płk Sebastianowicz dziennikarz Radia Wnet, dopytując o utrudnienia czy szykany, z jakimi spotykają się Polacy.

„Moi chłopcy to już dziewięćdziesięciolatkowie”, więc oni tego nie odczuwają, „najwięcej cierpię ja, gdy nie mogę wejść do jakiegoś urzędu”, załatwić sprawy. Jednak nie to jest najważniejsze – mówiła Weronika Sebastianowicz. „Żyjemy tym, że Polska nas wspiera […], że mamy to Stowarzyszenie”, to dla wszystkich, którzy przeszli łagry sowieckie, najbardziej się liczy.

Na pytanie, jak z perspektywy Białorusi wygląda szansa, o której słyszymy w Polsce, na polepszenie stosunków między naszymi krajami, przysłuchujący się rozmowie Artur Kondrat, prezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK w Warszawie, odpowiedział, że w relacjach są ważne nie tyle sprawy polityczne, co międzyludzkie. – Możemy zastanowić się, jako Polacy, co możemy zrobić dla tych „kresowych straceńców”. Jak okazać im szacunek, wsparcie, jakie podjąć działania w mediach – mówił.

Z kolei Weronika Sebastianowicz zwróciła uwagę na to, że tam, na Białorusi, Polacy nie odczuwają żadnych zmian, jeśli chodzi o klimat wokół Polaków. „Czujemy się normalnie” tylko wtedy, „kiedy przyjeżdżamy tutaj” – mówiła. Tutaj, podczas Zjazdu, „odczuwamy zmartwychwstanie Podziemia”.

Pani pułkownik opowiadała o swojej misji integrowania i pomagania „moim chłopcom”. Jest ich dzisiaj tylko 33, rozrzuconych po kilku oddalonych od siebie powiatach. „Przynajmniej raz w roku trzeba każdego z nich odwiedzić, rozwieść paczki”, nieraz to jedyny kontakt, jaki mają ze światem, bo trudno jest im poruszać się, utrzymywać kontakty.

„Mam tutaj żal do Związku Polaków na Białorusi – zwierzyła się płk Sebastianowicz – że z okazji Dnia Flagi i też Dnia Polonii i Polaków za Granicą 2 maja nas nie zaprosili. Po fakcie okazało się, że informacje były w internecie, ale „który z moich chłopców korzysta z internetu?” – podkreślała. „Trudno to wytłumaczyć, Polacy zawsze się dzielą […] teraz mamy już trzy Związki, ale ja nie mam wrogów” ani tu, ani tu, kontaktuję się i ze wszystkimi – mówiła, próbując zrozumieć przyczyny tego zdarzenia.

Na pytanie, czy są jeszcze tacy kombatanci w Białorusi, do których nikt nie dotarł, aby wysłuchć ich historii, o których nikt nic nie wie, odpowiedziała po chwili wahania, że tak – to ci, którzy mieszkają samotnie, jeden – dwóch, w najdalszych okręgach.

Co mogą dla nich zrobić słuchacze Radia Wnet?
– Trudno oczekiwać, by przyjeżdżali do Białorusi i spisywali te historie – wyraził swoją opinię Artur Kondrat, przysłuchujący się rozmowie. – Dotarcie do kogokolwiek byłoby zresztą niemożliwe bez pani płk Weroniki. „My czujemy tam oddech władzy” – to ona wie, gdzie żyją „chłopcy”, dba o zakwaterowanie przyjeżdżających Polaków, wyżywienie, logistykę – podkreślał niezastąpioną rolę naszego gościa. Przekazywane przez nią z coraz wiekszym trudem paczki nie mają już znaczenia materialnego – są symbolem, wyrazem więzi z Polską, szacunku i pamięci – podkreślił.

Weronika Sebastianowicz dba o wszystkich i o wszystko – o polską kulturę, o miejsca symboliczne, o historię, pamięć o łagiernikach – o „moich chłopcach”, wspaniałych patriotach z kresów wschodnich, gdzie są ich groby, jest historia, tradycja, Polska – mówił podkreślając dobitnie zasługi pani pułkownik prezez Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK.

Polacy z Kresów – czy jest coś szczególnego, co ich wyróżnia – zapytał nasz dziennikarz.
– Tak, jest– to dotyczy także tych, którym udało się przeżyć łagry i wrócić do Polski, pokończyć wyższe uczelnie, zostać profesorami – odpowiedziała płk Sebastianowicz. Ta różnica, według rozmówczyni Poranka, dotyczy wykształcenia, ale może przede wszystkim „zrozumienia nas”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.
ma

Artur Kondrat: Zapraszamy do Kuklówki wszystkich, którzy czują potrzebę służenia i mają dług wdzięczności

8-12 czerwca w Kuklówce Radziejowickiej odbywa się XXXII Zjazd Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej. To jedyna okazja, by porozmawiać z żołnierzami AK, poznać ich tragiczne losy, wysłuchać wspomnień.

Naszym gościem był Artur Kondrat, prezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK w Warszawie, organizatora Międzynarodowego Zjazdu Łagierników, który od 8 czerwca odbywa się w Kuklówce Radziejowickiej.

To już 32. spotkanie upamiętniające tragiczne losy łagierników. Pierwszy zjazd, na który przyjechało ponad dwa tysiące członków, to rok 1986. Od początku w zjazdach uczestniczyli kombatanci z szeregów Armii Krajowej z Polski, Białorusi i Litwy oraz goście. W 1995 roku na zjazd do Modlina autobus przez cały dzień dowoził z Warszawy uczestników, których było aż 2,5 tysiąca – opowiadał Artur Kondrat.

Początkowo członkami Stowarzyszenia byli tylko łagiernicy żołnierze AK, dzisiaj w naszych szeregach są też młodzi – dzieci i wnukowie założycieli, ale też przedstawiciele władz wielu gmin, dyrektorzy szkół, wszyscy, który mają w swoich sercach dług wdzięczności i czują potrzebę służenia wolnej Polsce – powiedział gość Poranka Wnet.

Na Zjazd do Kuklówki, który potrwa do 12 czerwca, prezes Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK zaprasza wszystkich – młodzież szkolną, harcerzy, Strzelców. – To niezwykła okazja, by porozmawiać, poznać tragiczne losy tych, którzy walczyli o wolną Polskę, a potem dostawali wyroki i w bydlęcych wagonach byli wywożeni do łagrów – Workuty, Norylska i in. – by posłuchać wspomnień z tymi, którzy jeszcze nie odeszli na wieczną wartę.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.
ma

Modlitwa jest światłem dla Polaków – księża Pokrzywnicki i Matuszewski o nastrojach Polaków na obczyźnie [VIDEO]

Polacy w Wielkiej Brytanii i w Kazachstanie myślą o możliwości powrotu do Polski – ci pierwsi zamieniają zamiary w czyn, ci drudzy – chcieliby, ale obawiają się codziennych problemów z utrzymaniem.

Gośćmi Krzysztofa Skowrońskiego w Poranku Wnet byli ksiądz Wacław Pokrzywnicki, duszpasterz w polskiej parafii w dzielnicy Ealing w Londynie, największej w Wielkiej Brytanii, oraz ksiądz Wojciech Matuszewski posługujący w Kazachstanie.

Jakie są nastroje w Londynie – po zamachach i w dniu wyborów parlamentarnych? – zapytał red. Skowroński.

– „Oszukałeś mnie raz – wstyd tobie, oszukałeś mnie drugi raz – wstyd mi”, mawiają Brytyjczycy – zacytował ks. Pokrzywnicki. Zgodnie z tą sentencją, skłonni są do refleksji o własnych zaniedbaniach, bo „sami dali się oszukać, zwieść”.

Na pewno więc, po ostatnich zamachach, z właściwym sobie flegmatyzmem, powoli, ale będą szukać rozwiązania, jak przywrócić spokój.

– Czy głosując, potwierdzą swe przywiązanie i dadzą mandat obecnej pani premier, czy jednak nie. Czy zmiana jest możliwa?

Zdaniem duszpasterza trudno powiedzieć, jakie jest prawdopodobieństwo zmiany.

– Obserwuje się spojrzenie w stronę Kościoła, wiary – podkreślił Krzysztof Skowroński – czy podobne spostrzeżenia ma ksiądz?

– Mieliśmy teraz odpust  i z tej okazji raz w roku przychodzi do nas cała  rada Ealingu, burmistrz, radni, tym razem przyszedł też lord, przyszli senatorowie  i posłowie. widać u nich wzajemny szacunek, widać, że chcą razem pracować  – przyszli po modlitwę, błogosławieństwo, byli na eucharystii, na spotkaniu – mówił gość Poranka.

W Polakach jest dużo spokoju, potrzeby modlitwy, ale też zastanowienia – podkreślał ks. Pokrzywnicki – wielu myśli o powrocie do ojczyzny. I rzeczywiście, podejmują coraz częściej tę decyzję, „przychodzą podziękować, pożegnać się, potem przysyłają pozdrowienia z Polski” – mówił.

W zupełnie innych realiach pełni swą posługę duszpasterską ks. Wojciech Matuszewski, który opowiadał o wioskach na stepach Kazachstanu, w których znaczną część mieszkańców stanowią Polacy, potomkowie zesłańców z 1936 roku, wywiezionych z sowieckiej Rosji.

– Moja placówka znajduje się  w centrum stepu, 40 km od cywilizacji, wokół jest sieć kilku innych polskich wsi – mówił. – Starsze pokolenie mówi o Polsce z wielkim sentymentem – podkreślał, jednak nie myśli o powrocie do kraju – odpowiedział na pytanie, czy Polacy w Kazachstanie rozważają możliwość wyjazdu do kraju. Zdarzają się natomiast przypadki wyjazdu na studia wśród młodych. Jeśli chodzi o średnie pokolenie – to być może chcieliby, ale nie wiedzą, jak poradziliby sobie z codziennymi wyzwaniami – zatrudnieniem, pracą itd.

Nasza codzienność jest inna – opowiadał – we wsi są dwa sklepy, a rytm dnia wyznaczany jest według czasu wypasu krów, więc i pora mszy jest do tego cyklu dostosowana.

Na Ealingu w pięciu niedzielnych mszach uczestniczy około pięciu tysięcy osób – na porannych przeważają młode rodziny z dziećmi, na wieczornych – single, są kolejki do spowiedzi. W kazachstańskiej mszy – około jednej trzeciej wioski, bo zazwyczaj część mieszkańców przebywa w oddalonej części stepu, gdzie wysiewa się zboża, len.

Ksiądz Pokrzywnicki opowiedział też o dwóch wydarzeniach, które miały niedawno miejsce w Londynie – jedno z nich w jego parafii. Do kościeła weszła muzułmanka w burce, która sprofanowała ołtarz używając przyniesionych przez siebie puszek z polskim piwem. Policja nie była zainteresowana incydentem, nie przyjęła zgłoszenia – wydawało się, że nie chce mieszać się w „te” spawy. Tymczasem drugie wydarzenie miało podobny wymiar –  dwóch Polaków, którzy w meczecie rzucali bekonem, otrzymało następnego dnia wyrok siedmiu lat pozbawienia wolności.

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji.

ma

 

Obejrzyj cały wywiad na YouTube Radia Wnet!

Katar: Nie ma informacji wyjaśniających, co się stało – mówi w Poranku Wnet Michał Milford. Prasa pisze tylko o faktach

To stało się nagle – wiadomość, że wszystkie kraje arabskie zrywają z Katarem spowodowała najpierw pielgrzymki do banków i kantorów, jednak poza pierwszym szokiem życie w Katarze nie uległo zmianom.

Katar jest dzisiaj na pierwszych stronach światowych doniesień. Dzisiaj jedna z polskich gazet podała, że decyzje wobec Kataru podejmowano na podstawie manipulacji, jaką dokonało FSB i na którą nabrał się prezydent Trump – pytał swojego rozmówcę Krzysztof Skowroński.

– Rzeczywiście wygląda to bardziej na kryzys polityczny niż jakikolwiek inny – mówił Michał Milford, mieszkaniec Doha, stolicy Kataru. W kraju w zasadzie nie odczuwa się jakichkolwiek zmian – życie toczy się tak jak wcześniej, nieodczuwalne są też w zasadzie ograniczenia dostaw żywności z Arabii Saudyjskiej czy Emiratów, w sklepach mniej jest może tylko drobiu.

– Chciałbym uspokoić wszystkich, którzy niepokoją się sytuacją w Katarze – dodał. – Nie ma niczego w rodzaju stanu wyjątkowego ani żadnych restrykcji. Ambasada Polska informuje nas o aktualnej sytuacji i przede wszystkim dba, by nie rozprzestrzeniać niesprawdzonych informacji, tak by nie doszło do jakiejkolwiek paniki czy sensacyjnych relacji niezgodnych z tym, co dzieje się w Katarze.

Tak naprawdę Katarczycy nie są informowani przez media, o co chodzi w tym kryzysie. Prasa pisze tylko o faktach, nie o przyczynach izolacji kraju. Wynikiem izolacji Kataru jest zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Katarem, co spowodowało utrudnienia dla pielgrzymów udających się podczas Ramadanu do Medyny i Mekki. W kantorach nie można kupić tyle dolarów, ile się chce, ale kurs, po chwilowym wahaniu, jest taki jak wcześniej. Poza tym życie nie zmieniło się.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

ma

Przedstawiciele Platformy „idą w zaparte” – „nigdy nie przeproszą i nigdy nie przyznają się do winy” za Smoleńsk [VIDEO]

Ewa Kochanowska, wdowa po Januszu Kochanowskim, rzeczniku praw obywatelskich, który zginął w katastrofie smoleńskiej, mówiła w Poranku Wnet o ekshumacjach ciał ofiar i o potrzebie reformy konstytucji.

Według rozmówczyni Krzysztofa Skowrońskiego można mówić o złej woli przedstawicieli poprzedniej ekipy rządzącej, którzy robią wszystko, by nie dopuścić do ustalenia prawdziwego przebiegu tragicznych wydarzeń z kwietnia 2010.

Na pytanie o refleksje po ostatnich ekshumacjach smoleńskich, odpowiedziała, że jej zdaniem badania te powinny być przeprowadzone zaraz po powrocie ciał ofiar do Polski. Wielokrotnie zadawała sobie pytanie, dlaczego tak się nie stało. – Teraz okazuje się – mówiła – że była to prawdopodobnie działalność celowa ówczesnego rządu polskiego, aby zawartość trumien na zawsze pozostała tajemnicą.

Polecenie, by nie otwierać trumien przywożonych do Polski, było  zadziwiające – zgodziła się z red. Skowrońskim Ewa Kochanowska. I choć budziło ono protesty rodzin, było z całą konsekwencją realizowane. Nawet dzisiaj, gdy okazuje się, że ekshumacje były i są konieczne, nagłaśniane są opinie podważające to stanowisko, opinie, które dodatkowo wypływają z ust osób niezainteresowanych bezpośrednio tematem.

– Są też wypowiedzi polityków, którzy rządzili Polską w 2010 roku, m.in. o tym, żeby nie uprawiać polityki nad trumnami czy że właściwie powinna być jedna wspólna mogiła i wtedy nie byłoby żadnych kłopotów  – przypomniał redaktor Wnet.

– Tutaj dotykamy dwóch dużych problemów, z jednej strony wypowiedzi pani Ewy Kopacz, z drugiej – wymysłów Platformy Obywatelskiej – podkreśliła Ewa Kochanowska – czyli kontynuacji uporu, który narażał nas na najdotkliwsze cierpienia. Były uzasadnione podejrzenia, że doszło do zamian szczątków w trumnach. Natomiast jeśli chodzi o grób wspólny, to my go posiadamy – stwierdziła. – Dwieście kilo szczątków znajduje się na Cmentarzu Powązkowskim. Bada się dziś najmniejsze szczątki i oddaje je rodzinom. Natomiast taki barbarzyński pomysł, jaki został przedstawiony, jest niegodny parlamentarzysty.

– Czy Pani zdaniem politycy PO powinni ponieść konsekwencje tego, co zdarzyło się dziesiątego i po 10 kwietnia 2010 roku?

– Jako autorzy największych fałszerstw dotyczących katastrofy narodowej – tak. Powinni za to odpowiedzieć.

Na pytanie, czy możemy mieć nadzieję na poznanie prawdziwych przyczyn katastrofy smoleńskiej, nasza rozmówczyni stwierdziła, że nie rozumie tego oczekiwania, ponieważ przebieg katastrofy jest w 99% wyjaśniony.

– Wynik prac prokuratury i komisji do badania wypadku jako przyczynę wskazuje wybuch na pokładzie samolotu – przypomniała wiedzę zdobytą na podstawie badań materiału dowodowego Ewa Kochanowska.

– Ekshumacja dała wstrząsające informacje na temat rozczłonkowania, rozszarpania ciał generałów. Wiemy, że salonik 3., w którym lecieli generałowie, był poddany największej sile wybuchu, i to jest odpowiedź.

– Pozostaje jeszcze najważniejsze pytanie, nie tylko o przyczyny, ale o sprawców tragedii – stwierdził redaktor Wnet. – To jest pytanie do prokuratury, nie dla komisji, i myślę, że w odpowiednim momencie tym się zajmie – przedstawiła swoją opinię Ewa Kochanowska.

– Mówi Pani o tym wszystkim tak, jakby te wydarzenia miały miejsce wczoraj – zauważył Krzysztof Skowroński.

– Tak, to prawda, że emocje są nadal tak samo żywe, ponieważ studiowanie materiałów prokuratury, fala kłamstw, jaka płynie ze strony ówczesnych rządzących, nie pozwalają ustąpić, nie można pozwolić na fałszowanie, na zakłamanie – uważa Ewa Kochanowska. – Musimy być przygotowani merytorycznie do tych, ciągle jałowych, rozmów z nimi – tłumaczyła.

Żaden z ówcześnie rządzących polityków nie zmienił zdania, żaden nie powiedział „przepraszam” – przypomniał Krzysztof Skowroński.

– Mnie te przeprosiny nie interesują – brzmiała odpowiedź gościa Poranka. – Wiedziałam już wiele lat temu, że będą „iść w zaparte, że to jest ich 'być lub nie być’ i nigdy nie przyznają się i nie przeproszą” za to, za co są odpowiedzialni.

– Dzisiaj na dzień dobry w „Poranku Wnet” zacytowałem rozmowę z Pani mężem, dr. Januszem Kochanowskim, wówczas rzecznikiem praw obywatelskich, jaką przeprowadziliśmy w pierwszej siedzibie Wnet, w Hotelu Europejskim, w 2009 roku, dokładnie 1 czerwca, a która dotyczyła potrzeby zmian konstytucyjnych. Rzecznik już wtedy, osiem lat temu, widział konieczność przeprowadzenia reformy, miał przygotowany projekt ustawy, gotowy – przypomniał red. Skowroński.

– Jan Kochanowski uważał, że powinien być aktywnym uczestnikiem debaty politycznej –  wtedy była żywa kwestia zmiany konstytucji, ponieważ obecna konstytucja ma znaczne obostrzenia dotyczące kwestii wprowadzania zmian. „Jedynym sposobem zmiany konstytucji jest jej zmiana” – podkreśliła paradoks sytuacji pani Kochanowska. – Rzecznik przygotował trzy warianty, trzy projekty zależne od przyjętej wizji systemu rządów. Pierwszy, „zracjonalizowany”, zakładał, że kompetencje dwuizbowego parlamentu i rządu są w miarę zrównoważone, a prezydent pełni funkcje wyłącznie reprezentacyjne. Drugi, tzw. parlamentarno-gabinetowy, dawał silną pozycję rządu i osłabioną rolę jednoizbowego parlamentu oraz podobnie reprezentacyjną rolę prezydenta, natomiast trzeci wariant, „prezydencki”, to taki, w którym na czele rządu i całej administracji państwowej stoi prezydent.

Wspólną cechą tych projektów było utwierdzenie demokratycznego ustroju Polski, w którym władzę zwierzchnią sprawuje naród, a działania organów władzy podejmowane są na podstawie i w granicach prawa – relacjonowała projekty Janusza Kochanowskiego jego żona.

Rzecznik pozostawił po sobie ogromną, rzetelną i wnikliwą pracę – stwierdziła Ewa Kochanowska, wyrażając nadzieję, że projekty zostaną dzisiaj dobrze wykorzystane, po tym jak w referendum Polacy wyrażą swoje życzenie ws. konstytucji. To są absolutnie gotowe, skończone projekty, mają preambuły, paragrafy, słowem wszystko to, co ma mieć konstytucja – podkreślała.

– Nasz dziennikarz Jan Kowalski, pisząc w ostatnim „Kurierze” o V Rzeczpospolitej, podnosi w ramach debaty konstytucyjnej m.in. kwestię zmian formuły budżetu czy wybierania parlamentu. Czy w projektach zostawionych przez Pani męża jest o tym mowa? – spytał Krzysztof Skowroński.

– Konstytucja to ustawa zasadnicza, dlatego powinna dotykać spraw zasadniczych – brzmiała odpowiedź. Co do spraw z obszaru np. gospodarki w konstytucji powinny znaleźć się „ukierunkowane, a nie uszczegółowione” zapisy.

Jeśli chodzi o to, czym żyje dzisiaj świat, o aktualną sytuację na świecie – czy są takie wydarzenia, które Panią niepokoją?

– Tak, niepokoi mnie ekspansja islamistów do Europy, a także do Polski.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

ma

 

 

Obejrzyj również ten wywiad na YouTube Radia Wnet:

Europoseł PiS Kosma Złotowski o kulisach kwestii dyskutowanych w KE: Możni mają w Europie bardzo wiele do powiedzenia

W „Poranku Wnet” o pakiecie socjalnym polskich kierowców gwarantującym zrównanie zarobków z poziomem unijnym, o wspólnym budżecie dla krajów strefy euro i aferze podatkowej z udziałem Junckera.

– W Komisji Europejskiej są dyskutowane ważne decyzje w sprawie polskich przewoźników – czego dokładnie one dotyczą? – zapytał europosła red. Krzysztof Skowroński. – Chodzi o wyrównanie wynagrodzeń, jakie polscy przewoźnicy płacą swoim kierowcom, z tymi, jakie są wypłacane kierowcom w krajach UE.

Kosma Złotowski zaznaczył jednak, że rozmowy nie dotyczą tylko pracowników z Polski, lecz także z innych krajów wschodnich UE, konkurencyjnych na rynku unijnym z powodu rzekomego zaniżania kosztów pracy. – Tymczasem nie robimy nic poniżej kosztów – podkreślił nasz gość – a działania Komisji w ramach pakietu socjalnego są tak naprawdę odpowiedzią na „żądania” największych unijnych koncernów.

W pakiecie jest mowa o sprawach socjalnych, zarobkach kierowców, regulacjach dotyczących odpoczynku itp. Gość red. Skowrońskiego mówił naszym słuchaczom, że kwestie te są na razie postulatami i jako takie są dyskutowane. Rozporządzenia i dyrektywy będą musiały być jeszcze zaakceptowane przez Radę, zanim wejdą w życie.

Europoseł powiedział, że polska strona „będzie walczyć” o zgodną z realiami ocenę sytuacji, uwzględniającą to, że polscy kierowcy, mieszkający w Polsce, ponoszą niższe koszty utrzymania niż np. kierowcy z Niemiec czy Francji. Dodatkowo trzeba pamiętać, że zarobki u polskich przewoźników świadczących usługi w Europie Zachodniej są i tak znacznie wyższe od średniego uposażenia kierowców w Polsce.

Krzysztof Skowroński zapytał europosła o kwestię stworzenia wspólnego budżetu obejmującego unijne kraje strefy euro.

– Oczywiście celem jest zachęcenie państw spoza tej strefy do przyjęcia euro – odpowiedział Kosma Złotowski. – Jak pokazuje przykład Grecji, nie jest to bezpieczny pomysł. Trzeba pamiętać, że UE to aż 28 różnych gospodarek. Euro jest odzwierciedleniem gospodarek niemieckiej czy francuskiej – podkreślił, nie gospodarek wszystkich państw członkowskich. Bez środków, które to zrównają, trudno ocenić tę ideę jako dobrą.

A jak przedstawia się sprawa przewodniczącego KE? – spytał nasz redaktor. Jean-Claude Juncker, jeszcze gdy był premierem Luksemburga, zwolnił kilka dużych koncernów z płacenia podatków – wyjaśnił nasz rozmówca. W tej sprawie został wezwany przez komisję śledczą Parlamentu Europejskiego ds. afery podatkowej. Kosma Złotowski skomentował to słowami: „Możni mają w Europie bardzo wiele do powiedzenia” i dodał, że na razie nie wiadomo, jak potoczy się dalej ta sprawa.

ma

Piotrowicz: Media, zależne w większości od zagranicznych ośrodków niechętnych silnej Polsce, manipulują opinią publiczną

Powodem oporu wobec reformy sądownictwa jest uprzywilejowana pozycja środowiska prawniczego. Dziś sędzia nie ma nad sobą żadnej kontroli, co jest precedensem w skali całego cywilizowanego świata.

Ze Stanisławem Piotrowiczem, posłem PiS, przewodniczącym Komisji Sprawiedliwości, przed drugim czytaniem projektu reformy na forum plenarnym rozmawiają Katarzyna Adamiak-Sroczyńska i Krzysztof Skowroński.  „Uda się ta reforma?” – zagaił dziennikarz Poranka Wnet, zwracając uwagę na to, jak wielki opór wzbudzają w środowisku prawniczym dyskutowane zmiany systemu sędziowskiego. „Mam nadzieję, że tak” – brzmiała odpowiedź. Reforma wymiaru sprawiedliwości to jedna z najważniejszych reform Prawa i Sprawiedliwości. Za nami debata w Sejmie nad projektem. Decyzje nie zapadły na pierwszym posiedzeniu, dajemy czas na pewne przemyślenia, tak aby „opozycja nie narzekała, że procedujemy w pośpiechu”. Dlatego będziemy kontynuować debatę na kolejnym posiedzeniu – wyjaśniał poseł.

Rozmowy toczą się przy bardzo silnym oporze środowisk prawniczych. – Czy nie obawia się Pan jakiegoś protestu czy nawet próby stworzenia alternatywnego państwa? – pytał red. Skowroński. Gość podkreślił, że reakcje środowiska sędziowskiego odsłaniają prawdziwe jego oblicze i przyczyny protestu. Dlatego, „paradoksalnie, cieszę się z tych kongresów prawniczych” – mówił. Sami nazywając się „nadzwyczajną kastą”, już na pierwszym kongresie pokazali, skąd wynika ich świetne samopoczucie i postrzeganie swej pozycji w państwie – kontynuował nasz gość. „No i na ostatnim kongresie znamienne słowa jednego z profesorów uniwersyteckich, który stwierdził wprost, że suwerenem nie jest naród”, jak podkreślił Piotrowicz są rażąco sprzeczne z 4 art. konstytucji, mówiącym, że władza zwierzchnia należy do narodu.

„To pokazuje, do czego zmierzają środowiska prawnicze – nie do demokracji, ale do sędziokracji”. To właśnie przekonanie, że władza sądownicza powinna stać ponad wszystkimi, jest samo w sobie fundamentalnym zaprzeczeniem demokracji – podkreślał Stanisław Piotrowicz. – Sędziowie bojkotują reformę, bo chcą być władzą zwierzchnią.

Zmiany w wymiarze sprawiedliwości mają zwrócić społeczeństwu to, co gwarantuje mu konstytucja w swym 4 artykule.

– Jak zamierzacie to rozwiązać?

Przewodniczący zwrócił uwagę, że część sędziów opowiada się za zmianami. To ci, którzy ciężko pracują, ale nie mają wpływu na oblicze wymiaru sprawiedliwości. Również KRS nie jest reprezentowana przez tych sędziów, których jest w Polsce najwięcej, czyli tych frontowych,  z sądów rejonowych – zwrócił uwagę nasz rozmówca. „W KRS na 15 sędziów jest tylko jeden sędzia frontowy”. Tak naprawdę nie mają oni swojej reprezentacji, co wyjaśnia skalę protestu, o jakim jest tak głośno. Oni „mają też dość rządów ściśle określonej części” środowiska sędziowskiego.

Na pytanie red. Adamiak-Sroczyńskiej o to, co dla nas, obywateli, oznacza reforma wymiaru sprawiedliwości, poseł wyjaśnił,  że Polska jako kraj demokratyczny podkreśla aspekt urzeczywistniania zasad społecznych (art. 2 konstytucji). A zatem „wymiar sprawiedliwości MUSI realizować oczekiwania społeczne w sferze sprawiedliwości”. Tymczasem „sędziowie pozostają głusi” na krytykę i postulaty społeczeństwa w tym obszarze. Są de facto władzą niekontrolowaną, co jest precedensem w krajach zachodniej Europy, „w całym cywilizowanym świecie”.

Tam możemy mówić o dobrej kondycji wymiaru sprawiedliwości, bo satysfakcjonuje on oczekiwania i potrzeby społeczne. Tam w środowisku prawniczym „nikt nie narzeka na ingerencję władzy ustawodawczej, na ingerencję władzy wykonawczej w sądowniczą”. Tymczasem w Austrii z wnioskiem o nominację na sędziów SN występuje minister sprawiedliwości, w Niemczech – federalny  minister sprawiedliwości, w Holandii – parlament. Dodatkowo – w Niemczech, Austrii czy Czechach nie ma żadnego odpowiednika polskiej KRS.

Władza zwierzchnia narodu może być realizowana albo przez referenta, albo przez przedstawicieli, może ona mieć wpływ na władzę ustawodawczą i wykonawczą.

– Jednak gdy reforma wejdzie w życie, to Sejm będzie decydował o sędziowskich nominacjach w SN. A skoro w Sejmie większość ma PiS, to może opozycja ma rację, mówiąc o upolitycznieniu wymiaru sprawiedliwości? – dopytywał red. Skowroński.

– A czy dziś sądy nie są upolitycznione? – ripostował nasz gość.  – Tak, są, jednak to nie znaczy, że dalej mają być. Chcemy państwa, o jakim marzymy – kontynuował dziennikarz Wnet. Poseł Piotrowicz podkreślił, że właśnie dlatego potrzebna jest gruntowna reforma, ale dzisiaj możliwe jest tylko działanie w ramach tego, na co pozwala konstytucja. Ważne jest, aby środowisko sędziowskie czuło kontrolę społeczną i aby zaakceptowało, swą „służebną rolę względem narodu, że nie orzekają w imieniu własnym, ale w imieniu państwa” – mówił.

Nadal panować będzie trójpodział władzy – władza ustawodawcza, wykonawcza, sędziowską, no i czwarta – my? – upewniał się red. Skowroński.  Absolutnie tak – mówił poseł, podkreślając, że w konstytucji jest mowa nie tylko o trójpodziale władz, a też o równowadze władz. Dlatego musimy stworzyć instrumenty, których dziś nie ma, do przestrzegania tej równowagi. – Dziś to środowiska sędziowskie decydują, kto zostanie sędzią – argumentował. Przedstawiciele Sejmu i Senatu w KRS, ze względu na ich liczbę (czterech posłów, dwóch senatorów – na 17 sędziów) to tylko „kwiatek do kożucha”, jak określił nasz rozmówca.

A co, jeśli nastąpi paraliż sądów, strajki, środowisko sędziowskie powie zdecydowane – „nie”. Czy Polska rzeczywiście, tak jak to się jej zarzuca, stanie się państwem bezprawia? – pytali o ten katastroficzny scenariusz dziennikarze Poranka.

Sytuacja jest rzeczywiście skomplikowana, bo środowisko robi wszystko, by utrzymać swą uprzywilejowaną pozycję – mówił poseł PiS. Szuka nawet wsparcia w różnych instytucjach zagranicznych, m.in. zwracając się do europejskich sieci sądownictwa, które wydały opinie w sprawie, bazując na nierzeczywistych danych i zniekształconym obrazie sytuacji w Polsce, jakie otrzymały od KRS. „A to jest haniebne”.

– Dopiero teraz dokonujemy fundamentalnych zmian, które od 1989 roku nie zostały przeprowadzone, bo to TK i sądy miały być tymi instytucjami, które miały pilnować, by włodarzom poprzedniego ustroju nie stała się krzywda  – podkreślał celowość tego zaniechania Stanisław Piotrowicz. Nie osądzono nikogo z okresu stanu wojennego, wielu winnych uniknęło wymiaru sprawiedliwości, wiele reform zostało utrąconych, zdecydowano o prywatyzacji banków, a więc można powiedzieć, że je rozkradano, ale TK uznał, że działania wyjaśniające są niekonstytucyjne – argumentował, wymieniając najbardzie rażące zdarzenia.

Krzysztof Skowroński nawiązał także do korupcji w sądach, przez którą wielu straciło m.in. swoje majątki, to nie były rzadkie przypadki w III RP. Tymczasem na ostatnim kongresie po odczytaniu listu od prezydenta doszło do niestandardowych zachowań – to było buczenie, wychodzenie z sali, była manifestacja polityczna, jaka w tym świecie powinna być chyba zakazana – poruszył jeszcze ten wątek.

Ta sytuacja pokazuje skalę zaangażowania politycznego sędziów – odpowiedział nasz gość. – Tymczasem krzyczą, że to reforma doprowadzi do upolitycznienia sądów. Nic podobnego […] a już na pewno nie w sferze orzekania.

Zmiany mają dotyczyć sfery organizowania. Natomiast o nominacjach nie mogą decydować sami sędziowie, jak to jest dzisiaj. To jest też przyczyną, dlaczego mamy największą w Europie „armię sędziów, ponad 10 tysięcy, a przy tym największą przewlekłość w rozpoznawaniu spraw” – mówił.

PiS jest świadomy dużego oporu środowiska przed wprowadzeniem reformy, jednak mamy nadzieję, że sędziowie dostrzegą, że oczekuje jej naród. – My nie tworzymy prawa dla tego rządu, dla tego ugrupowania – podkreślił Stanisław Piotrowicz.

Na koniec rozmowy nasz gość wypowiedział się w kwestii dość powszechnej opinii publicznej, według której w Polsce jest zagrożona demokracja i prawa konstytucyjne. Dlaczego tak się dzieje, że informacje na drodze państwo – społeczeństwo są zakłócane, wypaczane – dopytywała nasza dziennikarka Katarzyna Adamiak-Sroczyńska.

Tutaj dotykamy ważnej sprawy – poseł zwrócił uwagę na to, że większość mediów jest skupiona w rękach zagranicznych korporacji, a ośrodkom zagranicznym „nie zależy na budowaniu silnego, suwerennego państwa polskiego. […] Nie wszystkim podoba się, że Polska chce wstać z kolan” – mówił. Wręcz przeciwnie – mają interes w tym, by była „osłabiona i rozgrabiona”. To dlatego odbiorcy tych mediów, w tym wielu młodych, są zmanipulowani, zindoktrynowani. – Cieszę się, że powstają nowe niezależne media kształtujące postawy patriotyczne i polską niezależną świadomość tego, co dobre dla państwa polskiego – podkreślał Stanisław Piotrowicz, gratulując też, przy okazji ósmej rocznicy powstania Radia Wnet, naszym dziennikarzom pracy na rzecz prawdy i dobra.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

ma

 

 

Marcin Dybowski: 27 maja o 18 zaczynamy protest przed teatrem. Policja i władze miasta nie reagują na składane protesty

„To będzie oblężenie modlitewne, nasze Westerplatte”. Odbędą się panele dyskusyjne z udziałem m.in. polityków, a także aktorów. Akcja będzie trwała non stop od soboty do niedzieli. Zapraszamy.

„Klątwa”powraca do repertuaru teatru, choć już wcześniej policja została powiadomiona, że jej treść i forma mają charakter działań przestępczych – mówi Marcin Dybowski, wydawca. Do tej pory nie podjęto żadnych kroków wyjaśniających, nie rozpoczęto śledztwa. „Spektakl narusza wiele praw konstytucyjnych” – podkreślał, wymieniając m.in. znieważanie wartości religijnych, wyszydzanie wiary i pamięci św. Jana Pawła II, wzywanie do mordu. Nic nie robią też władze miasta. „Hanna Gronkiewicz-Waltz za pieniądze podatników finansuje dalsze wystawianie sztuki. Co więcej, zakazała zorganizowania zgromadzenia publicznego w tej sprawie – dodał wzburzony.

W tej sytuacji podejmujemy działania, aby zamanifestować protest społeczeństwa – informował wydawca. 27 maja, w sobotę, o godzinie 18 rozpoczynamy „oblężenie modlitewne” warszawskiego Teatru Powszechnego przy ulicy Zamoyskiego 20. Zapraszamy do wspólnej modlitwy i udziału wszystkich warszawiaków i nie tylko. W programie także panele dyskusyjne z udziałem różnych stowarzyszeń, organizacji politycznych. Udział zapowiedzieli m.in. politycy, Młodzież Wszechpolska, Jerzy Zelnik. Będziemy pilnować tego miejsca i losów tej sprawy – informował Dybowski, nawiązując do etymologii nazwy teatru. „Powszechny to znaczy katolicki – mówił.  – My walczymy o sytuację naszej cywilizacji. O to, jaka jest Polska. To będzie nasze Westerplatte”.

ma

Bezpieczeństwo, nasza tożsamość, wspólne wartości, infrastruktura, rola parlamentów w polityce – to kluczowe kwestie

Stanisław Karczewski: Naszym celem jest budowanie mostu, także w kwestiach, w których mamy rozbieżne interesy. Chcemy rozmawiać o współpracy, dzielić się doświadczeniem, osiągnięciami i sukcesami.

Marszałek Senatu Stanisław Karczewski, bohater – jak nazwał go red. Krzysztof Skowroński w powitaniu na antenie – i współgospodarz szczytu przewodniczących parlamentów krajów Europy Środkowej i Wschodniej, mimo napiętego programu dzisiejszych debat parlamentarnych znalazł czas na rozmowę w Poranku Wnet. „Bohaterem to są nasi goście” – ripostował Marszałek – „ja i pan marszałek Kuchciński jesteśmy gospodarzami”. Podkreślił, że duża frekwencja, to, jak dużo państw przyjęło zaproszenie i przyjechało wczoraj do Warszawy, to wielka nadzieja i powód do radości.

Jest pięć tematów, które mają być kluczowymi obszarami rozmów na forum przewodniczących. Są to bezpieczeństwo, nasza tożsamość, wspólne wartości, infrastruktura i rola parlamentów w polityce, w tym współpraca międzyparlamentarna – wymieniał marszałek Karczewski.  Na pytanie red. Skowrońskiego, czy efektem spotkań będzie jakaś wspólna konkluzja, przesłanie do krajów Europy Zachodniej, świata, ONZ, nasz gość odpowiedział, że nie jest to celem szczytu, choć wszystko to, co będzie tematem debat, niewątpliwie powędruje w świat jako głos  naszego regionu. Natomiast „byłoby trudno w tak krótkim czasie ustalić treść wspólnej deklaracji – to jednak 30 delegacji”; jednak „będziemy nad tym pracować”. Ideą szczytu jest natomiast wymiana doświadczeń, dzielenie się osiągnięciami i sukcesami, „największy nacisk kładziemy na rozmowy”.

Marszałek zwrócił uwagę, że spośród najbardziej rozwiniętych krajów regionu aż osiem ma swe reprezentacje w warszawskim szczycie, jest więc o czym rozmawiać i od kogo czerpać wiedzę wynikającą z doświadczeń.

„Podczas intensywnych rozmów bilateralnych” ważnym punktem będzie współpraca, w tym współpraca gospodarcza. Jednak „nie podpisujemy żadnych umów – stwarzamy dobre warunki, taki background, dobrą atmosferę do współpracy ministrów, szefów państw, prezydentów, to jest nasze zadanie” – mówił nasz gość.

Na pytanie Krzysztofa Skowrońskiego o rozbieżności interesów poszczególnych państw uczestniczących w szczycie, Marszałek przyznał, że w istocie tak jest i że jest to zrozumiałe. Jednak intencją spotkania jest „poszukiwanie mostu”, tego, co wzmocni wzajemne relacje. To daje nadzieję na wspólne działania i ich dobre efekty także w tak trudnych kwestiach jak np. sprawy energetyczne, które będą poruszane na dzisiejszym panelu dotyczącym infrastruktury, a prowadzonym właśnie przez Marszałka Senatu.

A jak to jest z zarzutami o łamanie demokracji w Polsce i konieczności ukarania nas, czy te tematy także są czy będą poruszane podczas rozmów przewodniczących parlamentów – dopytywał red. Skowroński. Jak dotąd nie były – zaznaczył nasz gość, podkreślając, że w pierwszym dniu szczytu rozmawiał z większością delegatów i każda z tych rozmów skupiona była wyłącznie na współpracy. „To były bardzo otwarte i dobre merytoryczne rozmowy”, podkreślał, m.in. o programie 500+, którym zainteresowanych jest wiele państw, np. Gruzja, zmagających się z podobnymi jak my problemami demograficznymi. Tak że zarzuty czy też tezy opozycji wydają się w tym kontekście niecelne.

Natomiast w kwestii uchodźców – nie ukaże się wspólne stanowisko krajów Europy Środkowo-Wschodniej – zaznaczył marszałek Karczewski. Takie stanowisko to byłaby ingerencja w indywidualne decyzje rządów poszczególnych państw – uzasadniał, choć na pewno problem ten zostanie podniesiony podczas dzisiejszej debaty. „Jednaknie nie będzie to temat kluczowy”.

– Kluczowy to bezpieczeństwo? W sensie militarnym? – pytał redaktor Poranka Wnet.

– Tak, ale też inne – infrastruktura, rola parlamentów, nasza tożsamość, wspólne wartości – to, co nas łączy.

Krzysztof Skowroński zwrócił uwagę, że wśród delegacji, które przyjechały do Polski, jest też Azerbejdżan. To już doprawdy kres Europy Środkowo-Wschodniej – zauważył.

Formuła szczytu jest bardzo otwarta, bardzo szeroka – mówił Marszałek – „chcemy zajmować się problemami nie tylko UE. Europa to nie tylko Unia, to większy obszar, to też kraje, które chcą z nami współpracować i są w naszym bliskim sąsiedztwie”. Natomiast zabrakło delegacji Czech, co jest związane z bardzo poważnym kryzysem politycznym, jaki ma miejsce w tym kraju.

Krzysztof Skowroński spytał o głosy opozycji czeskiej, które w wielu punktach pokrywają się z opiniami „Gazety Wyborczej”. Gość Poranka Wnet podkreślił, jak bardzo ważna jest kwestia dobrych relacji w ramach Grupy Wyszehradzkiej. – To nasze spotkanie nie jest wymierzone przeciwko jakiejkolwiek strukturze – podkreślił. – Nie jesteśmy też sami nastawieni na budowanie struktury.

Jeszcze raz powtórzył, że ideą szczytu jest budowanie dialogu, poszukiwanie porozumienia i relacji bardziej „bilateralnych niż strukturalnych”.

Powróćmy do wywołanego tematu – zaproponował redaktor Poranka – skoro już padła nazwa „Gazety Wyborczej”:

– Czy będzie mowa o alternatywnych źródłach informowania? Czy ten pomysł o wyszehradzkiej telewizji gdzieś jeszcze się tli?

Stanisław Karczewski przyznał, że ten pomysł był mu bardzo bliski, niestety nie wie, na jakim etapie jest dzisiaj. Natomiast wspomniał o podobnej idei, którą stara się realizować w ramach organizowanych przez siebie comiesięcznych śniadań dla dziennikarzy, na których rozmawia z obecnymi na aktualne tematy, o sprawach toczących się „w parlamencie i obok nas”. Przy okazji podziękował dziennikarzom Radia Wnet za udział w tych spotkaniach. Mówił też o podobnych śniadaniach skierowanych do dziennikarzy zagranicznych akredytowanych w Polsce i o tematach pierwszego: przede wszystkim o obecnym szczycie, ale także o naszych aktualnych problemach wewnętrznych i zewnętrznych.

Prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier 19 maja na zaproszenie Andrzeja Dudy złoży oficjalną wizytę w Polsce. Czy sprawa mniejszości polskiej w Niemczech, jako niezwykle ważna w relacjach polsko-niemieckich, jest wpisana w agendę spotkania prezydentów? – pytał red. Skowroński. „Tak, to bardzo ważny temat” – przyznał nasz gość. Powiedział, że kwestię tę podejmował z  Steinmeierem już wcześniej, gdy był on ministrem spraw zagranicznych Niemiec, jednak nie była ona wtedy do końca rozwiązana i dlatego liczy na to, że powróci jako ważny punkt spotkania w Warszawie.

Jeśli chodzi o dzisiejszą debatę, odbędzie się ona w sali parlamentarnej Sejmu.

– Będziemy dyskutować aż do wyczerpania listy mówców – zapewniał Stanisław Karczewski.

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy.

 

 

Obejrzyj również wywiad z marszałkiem Senatu na YouTube Radia Wnet: