Koniec spekulacji. Robert Lewandowski odchodzi z Bayernu Monachium

Robert Lewandowski, David Alaba, Alphonso Davies

Kapitan Reprezentacji Polski na dzisiejszej konferencji prasowej przed czekającymi kadrę meczami w Lidze Narodów potwierdził chęć odejścia z drużyny mistrza Niemiec.

Robert Lewandowski reprezentował Bayern Monachium od lata 2014 roku, kiedy to na zasadzie wolnego transferu przeniósł się tam z Borussii Dortmund. W drużynie mistrza Niemiec wystąpił łącznie w 374 meczach we wszystkich rozgrywkach, strzelając 344 gole. W sezonie 2020/2021 naszemu napastnikowi udało się pobić słynny rekord Gerda Mullera, strzelając w jednym sezonie Bundesligi 41 goli.

Do pewnego czasu współpraca na linii Lewandowski – Bayern układała się bardzo dobrze. W pewnym momencie coś jednak zaczęło się psuć. Kontrakt naszego kapitana wygasa 30 czerwca 2023 roku, mimo to szefostwo klubu nie spotkało się z piłkarzem, aby omówić warunki nowej umowy. Media zaczęły więc spekulować na temat możliwej przyszłości napastnika. Dużo mówiło się o zainteresowaniu usługami piłkarza ze strony FC Barcelony. Do doniesień medialnych odniósł się sam Lewandowski na konferencji prasowej przed czerwcowymi meczami kadry w ramach Ligi Narodów.

Na dziś pewne jest jedno, że moja historia z Bayernem Monachium dobiegła końca. Po tym wszystkim, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach, nie wyobrażam sobie dalszej dobrej współpracy. Zdaję sobie sprawę, że transfer będzie najlepszym rozwiązaniem dla obu stron. Wierzę, że Bayern nie zatrzyma mnie tylko dlatego, że może.

Stanowisko Roberta Lewandowskiego jest więc jasne. Nie wiadomo jednak, jak na jego słowa zareagują włodarze bawarskiego hegemona.

K.B.

Czytaj też:

Zdjęcie Roberta Lewandowskiego na okładce „Sports Illustrated”. Andrzej Kostyra: to niesamowita nobilitacja

Jan Tomaszewski: uważam, że w tej chwili mamy najlepsze pokolenie w historii polskiej piłki

Gościem „Poranka WNET” jest Jan Tomaszewski – bramkarz, były reprezentant Polski, który mówi o początkach swojej kariery oraz największych sukcesach, a także komentuje bieżącą sytuację w piłce.

Trwa Wielka Wyprawa Radia Wnet, której kolejnym przystankiem jest Łódź – gościem „Poranka Wnet”, prosto ze stolicy województwa łódzkiego, jest były reprezentant Polski, Jan Tomaszewski. W rozmowie z Grzegorzem Milko legendarny piłkarz opowiada o początkach swojej kariery oraz największych sukcesach, a także przytacza liczne ciekawostki. Jedną z nich jest fakt, że były reprezentant Polski w trakcie swojej kariery uprawiał tez inne sporty – siatkówkę i koszykówkę, celem poprawy swojej kondycji i rozwoju fizycznego.

Chciałem wytrenować u siebie ogólnorozwojówkę. Siatkówka – wyskok, obliczenie, koszykówka – walka w powietrzu o piłkę. Ja nie chciałem rzucać, tylko walczyć o piłkę w powietrzu. Później mi to pomogło.

Gość „Poranka Wnet” opowiada również o treningach reprezentacji prowadzonej przez Kazimierza Górskiego, na których zawodnicy ćwiczyli komunikację niewerbalną – zmuszało to do nieco dokładniejszego, wzajemnego przewidywania zachowań na boisku.

Na Wembley nie było słychać własnych myśli. Dlatego przed meczem z Anglią pan Kazimierz zrobił świetną rzecz – trenowaliśmy praktycznie wizualnie, nie na głos.

Jan Tomaszewski wspomina również, że na tydzień przed meczem z Anglią na wspomnianym stadionie Wembley Polska odbyła – z inicjatywy trenera Górskiego – sparing z bardzo mocną reprezentacją Holandii. Zdaniem byłego reprezentanta praktyka sparingów z silnymi drużynami przed ważnymi spotkaniami powinna być obecna również w czasach obecnych.

 Do tej pory jest tak, że my gramy z Armenią przed ważnymi meczami – to nic nie daje. Po prostu trzeba się sprawdzać z najlepszymi.

Były piłkarz jest zdania, że za za sukces tamtego pokolenia polskich zawodników w największym stopniu odpowiedzialny jest trener Kazimierz Górski, który pomógł im wypracować niezwykle fundamentalne w swojej uniwersalności podejście psychologiczne.

My nie mieliśmy patentu na zwycięstwa, Kazimierz Górski dał nam patent na to, że nie baliśmy się żadnego przeciwnika – wychodziliśmy jak równy z równym, nie przegrywaliśmy meczu w szatni.

Jan Tomaszewski uważa, że obecną kadrę Polski w piłce nożnej współtworzy najbardziej utalentowane pokolenie w historii. Wyraża jednak pewne rozczarowanie regularnym nieprzekładaniem dyspozycji klubowej na reprezentacyjną w przypadku części zawodników – jako główną przyczynę wskazuje różnice taktyczne, do których niektórzy piłkarze nie są w stanie się płynnie zaadaptować.

Uważam, że w tej chwili mamy najlepsze pokolenie w historii polskiej piłki – teraz mamy najlepszego piłkarza świata. Nasi zawodnicy grają w topowych europejskich klubach – i grają kapitalnie. Dlaczego w reprezentacji nie grają tak? Bo nie wiadomo jak my gramy. Ustawienia z klubów różnią się od tych z reprezentacji. Grając dwoma „dziewiątkami” odpuszczamy linię pomocy.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!

PK

Palade: Rządowi z całą pewnością potrzebne jest nowe otwarcie. Być może zbiegnie się to z rekonstrukcją

Socjolog o meczu Polski ze Szwecją oraz o Jarosławie Gowinie, możliwej rekonstrukcji rządu i powrocie Donalda Tuska.


Marcin Palade komentuje środowy mecz piłkarski Polski ze Szwecją na Euro 2020. Wskazuje, że sama dobra gra Roberta Lewandowskiego nie wystarczyła, bo brakuje nam pracy zespołowej. Zdaniem socjologa po porażce należy dokonać zmian w kierownictwie PZPN. Sądzi, że turniej może nas zaskoczyć.

Czy obudzą się jeszcze Hiszpanie? Czy obudzą się Chorwaci?

Następnie Palade komentuje rozgrywkę polityczną między Adamem Bielanem a Jarosławem Gowinem. Wskazuje, że

Ocenia, że Jarosław Kaczyński, mógł dojść do wniosku, iż wypchnięcie Jarosława Gowina z rządu jest nieopłacalne. Sądzi, że można w „sezonie ogórkowym” oczekiwać nowego otwarcia.

Gość Poranka Wnet odnosi się także do możliwości powrotu Donalda Tuska. Jak wskazuje, były premier nie ma już takiego znaczenia politycznego jak dekadę temu.

Dodaje, że Borys Budka i jego otoczenie długo czekali na przejęcie władzy w Platformie.

 Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Robert Lewandowski odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski

Napastnik reprezentacji Polski otrzymał z rąk prezydenta RP drugie najważniejsze odznaczenie cywilne za „za wybitne osiągnięcia sportowe, za promowanie Polski na arenie międzynarodowej”.

W poniedziałek 22 marca w Pałacu Prezydenckim w Warszawie Robert Lewandowski (32 l.) został uhonorowany Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Drugie pod względem ważności, polskie odznaczenie cywilne, napastnik reprezentacji Polski i Bayernu Monachium odebrał z rąk prezydenta Andrzeja Dudy:

Nasz bohaterze, nie tylko dzisiejszego dnia i tej ceremonii, ale też śmiało można powiedzieć, nasz bohaterze narodowy w sportowym tego słowa znaczeniu (…) To bardzo ważna dla mnie chwila, że mogę wręczyć panu, wspaniałemu piłkarzowi nie tylko polskiemu, ale też w przestrzeni europejskiej i światowej, to wysokie, państwowe oznaczenie – przemawiał w trakcie uroczystości prezydent RP.

Zwycięzca plebiscytu FIFA na Piłkarza Roku 2020 nie krył wzruszenia, podkreślając jednocześnie, że swój ogromny sukces zawdzięcza nie tylko pracy własnej:

Piłka nożna to przede wszystkim sport drużynowy. To, co osiągam, na co tak ciężko pracuję, to też zasługa trenerów, kolegów z boiska, sztabu, który pracuje na to wszystko, jak i również rodzina (…) Chcę dumnie reprezentować kraj niezależnie od tego, czy gram w klubie czy w reprezentacji Polski. Zawsze z tyłu głowy będzie to, skąd się pochodzi. Nigdy nie wstydziłem się tego, skąd pochodzę (…)

Podczas swojego przemówienia Robert Lewandowski opowiadał nie tylko o swoim patriotycznym podejściu do sportu w reprezentowaniu Polski na arenie międzynarodowej. Wskazywał także na trudności związane z uprawianą przez niego dyscypliną m.in. ogromne oczekiwania społeczne związane z piłką nożną:

Każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że sport, piłka nożna, nie jest łatwą dyscypliną. Oczekiwania są duże i trzeba temu sprostać. Ja się tego nie boję. Zawsze lubiłem mierzyć wysoko. Czasem zdarzają się, błędy, wpadki, ale po to jesteśmy ludźmi, żeby wyciągać z tego wnioski – mówił kapitan polskiej reprezentacji.

Robert Lewandowski w narodowych barwach zadebiutował już w 2008 roku. W polskiej reprezentacji wystąpił aż 116 razy i strzelił 63 gole – tym samym, w obu przypadkach pobijając rekord narodowej kadry. W 2016 roku dotarł z reprezentacją RP do ćwierćfinału mistrzostw Europy, a cztery lata później – w grudniu 2020 r. zwyciężył m.in. Cristiano Ronaldo i Leo Messiego w plebiscycie FIFA na Piłkarza Roku, stając się pierwszym polskim piłkarzem uhonorowanym tym zaszczytnym wyróżnieniem.

N.N.

Źródło: Onet.pl

Podsumowanie 14 kolejki Bundesligi

Za nami czternasta, pierwsza po przerwie świąteczno-noworocznej, kolejka Bundesligi. W naznaczonym pandemią sezonie 2020/21 kluby niemieckie odpoczywały krócej niż zwykle, gdyż tylko 12 dni…

Za nami czternasta, pierwsza po przerwie świąteczno-noworocznej, kolejka Bundesligi. W naznaczonym pandemią sezonie 2020/21 kluby niemieckie odpoczywały krócej niż zwykle, gdyż tylko 12 dni, a nie można również zapominać, że część klubów rozgrywała również mecze pucharu Niemiec w dniach 22-23 grudnia. Dla porównania – w ubiegłym roku przerwa w tym okresie trwała blisko miesiąc.

W sobotnich meczach zwycięstwo odniosła m.in. Borussia Monchengladbach, która po kwalifikacji do fazy pucharowej Ligi Mistrzów powinna w końcu ugruntować swoją pozycję w lidze i dobić do czołówki. Wprawdzie za tydzień czeka ich ciężkie wyzwanie (mecz u siebie z Bayernem Monachium), lecz skoro przyjdzie im się mierzyć z Manchesterem City w europejskich rozgrywkach, to starcie z Bawarczykami mogą potraktować jako solidne przetarcie.

Zaskoczeniem z pewnością jest porażka niedawnego lidera, Bayeru Leverkusen w potyczce z Eintrachtem Frankfurt. Kolejna porażka z rzędu sprawia, że Aptekarze tracą do lidera już pięć punktów. Z kolei Eintracht odnosi drugie zwycięstwo z rzędu, i, po wcześniejszej fatalnej serii dziewięciu meczów bez wygranej, wydają się zaczynać grać na miarę potencjału kadrowego. Warto odnotować, że pierwszego gola w barwach Eintrachtu strzelił wypożyczony z Napoli Amin Younes.

W meczu Schalke-Hertha gola zdobył Krzysztof Piątek, wchodząc z ławki w 78 minucie i wpisując się na listę strzelców już dwie minuty później. Jest to jednak jedyna dobra wiadomość dla reprezentanta Polski. Bramkę zdobył również jego konkurent w walce o pierwszy skład, Jhon Cordoba, który wydaje się faworytem trenera Labbadii jeśli chodzi o występy w pierwszej jedenastce. Piątek będzie musiał pogodzić się z rolą dżokera wchodzącego z ławki lub zmienić klub w zimowym oknie transferowym. Słyszy się o zainteresowaniu Genoi, czyli ostatniego klubu, w którym pobyt Piątek może uznać za w pełni udany. Może to jest słuszny kierunek?

Z pozostałych sobotnich zmagań wypada wspomnieć o kolejnym zwycięstwie Rassenballsportu Lipsk, które to na jeden dzień wywindowało Byki na pozycję lidera, oraz o zwycięstwie Unionu Berlin, który po tym rezultacie zajmuje piątą lokatę! Jest to zapewne największa sensacja tego sezonu. Tym bardziej imponuje to zwycięstwo, bo zostało odniesione bez największej gwiazdy zespołu, Maxa Kruse, który wciąż jest kontuzjowany. Czyste konto zanotował Rafał Gikiewicz (Augsburg pokonał Koln 1:0), a Hoffenheim poległo u siebie 1:3 z Freiburgiem.

Sobotnie granie było preludium do meczów niedzielnych – meczów Borusii i Bayernu.

Na Signal Iduna Park Borussia podejmowała będący w dobrej dyspozcyji Wolfsburg. Żółto-czarni, będący świeżo po zmianie trenera, mieli nadzieję na przekonujące zwycięstwo. Czy im się tu o udało? Niepecjalnie.

Z dobrych wiadomości można wyróżnić czyste konto oraz dobrą grę Jadona Sancho. Młody Anglik, w zeszłym sezonie grający fenomenalnie i będący motorem napędowym zespołu, w meczu z Wolfsburgiem zdobył dopiero swoją pierwszą bramkę w tym sezonie! Sancho w dobrej formie jest Borussii niezbędny w walce o najwyższe lokaty w lidze i w zmaganiach w Lidze Mistrzów.

Sympatyków klubu z Zagłębia Ruhry może z kolei martwić nieprzekonująca postawa całego zespołu oraz niemrawe poczynania Erlinga Haalanda. Młody Norweg dochodzi do siebie po kontuzji i widocznie potrzebuje jeszcze czasu na dojście do optymalnej dyspozycji. Z kolei reszta zawodników powinna bardziej dominować nad rywalem, agresywniej narzucać swój styl gry, jak działo się to za najlepszych meczów pod wodzą Luciena Favre’a. To jest zmartwienia trenera Edina Terzicia na najbliższe tygodnie.

Starciem kończącym czternastą kolejkę Bundesligi był mecz Bayern-Mainz. Mecz pozornie nieemocjonujący – starcie lidera z przedostatnią drużyną w tabeli – był zdecydowanie meczem kolejki.

Bayern zaczął mecz ospale. Powolna i przewidywalna gra połączona z dużą ilością błędów i złego ustawienia w obronie – to typowy Bayern w pierwszej połowie w ostatnim czasie. Die Roten tracili pierwsi bramkę w siedmiu ostatnich kolejkach ligowych i tak się stało również tym razem. Dobrze dysponowany Burkardt przepchnął Jeroma Boatenga i bardzo mocnym strzałem pokonał Neuera. Tuż przed przerwą po dośrodkowaniu z rzutu wolnego gola zdobył Alexander Hack i Bawarczycy mogli się zacząć zastanawiać, nie tyle czy uda się ten mecz wygrać, ale czy ugrają w nim choć punkt.

W Bayernie funkcjonowało mało elementów. Fatalnie grał Boateng, bezproduktywny był Pavard, niedokładnościami razili Tolisso i Gnabry. Tolisso mógł zresztą zdobyć dwie bramki, raz jednak w dobrej sytuacji spudłował, raz strzelił prosto w bramkarza. Robert Lewandowski oddał jeden celny strzał w pierwszej połowie, jednak dobrą interwencją popisał się Dahmen.

Po przerwie trener Bayernu Hansi Flick oddelegował na boisko Sule i Goretzkę na boisko, co po przesunięciu Kimmicha na bok obrony dało jasny sygnał do ataku. I Bayern zagrał zapewne najlepsze 45 minut w tym sezonie.

Uprzedzając fakty należy wspomnieć jeszcze o kapitalnej paradzie Neuera tuż po przerwie, gdy w magiczny sposób sparował strzał na słupek. W dalszej części meczu Quaison posłał piękną bombę, która zatrzymała się jednak na poprzeczce. Ofensywne konkrety w drugiej połowie w wykonaniu gości z Moguncji na tym się wyczerpały. Na boisku widoczny tylko Bayern.

W 56. minucie było już 2:2. Najpierw Kimmich zdobył kontaktowego gola po zgraniu główką Lewandowskiego, potem Leroy Sane po zejściu z piłką z prawej strony boiska nie dał szans bramkarzowi strzałem na długi słupek. Prowadzenie dał Bayernowi Sule sytuacyjnym strzałem z woleja po rzucie rożnym. W tym momencie było już jasne, że Bawarczycy zwyciężą.

Diametralną zmianą było wprowadzenie Goretzki do środka pola, który ustabilizował i upłynnił grę. Widać również, ile Bayern tracił, gdy kontuzjowany był Joshua Kimmich. Po powrocie nie dość, że zdobył ważną dla przebiegu meczu bramkę, to po prostu był liderem na boisku. Imponował jakością i przemyślanymi zagraniami.

Bayern w drugiej odsłonie gry prezentował futbol znany z ubiegłego sezonu. Wielka instensywność, lawinowe ataki i różnorodność rozwiązań w ofensywie pozwoliły odwrócić losy meczu i wybić gościom wszystkie argumenty z rąk.

Nie było jeszcze mowy o najlepszym piłkarzu na świecie, który również odcisnął swoje piętno na tym spotkaniu. Lewandowski strzelił bramkę nr 4. (po karnym, faul na Gnabrym) i 5. (zgrabny strzał z powietrza po dobrej centrze Mullera). Kapitan reprezentacji Polski ma tym samym 19 strzelonych bramek w 14 spotkaniach, co jest wynikiem absolutnie niewiarygodnym. Mogła zakładać, że tym występem Polak zadeklarował walkę o najwyższe laury indywidualne także w roku 2021 r.

Bayern tym występem pokazał, że gra bardzo nierówno. Ma momenty bardzo przeciętnej gry, ale pokazuje również przebłyski najlepszej drużyny na świecie. Zawodnicy Gwiazdy Południa muszą ustabilizować formę, gdyż aktualna wystarczy zapewne na zwycięstwo w Bundeslidze, ale na tryumf w LM już niekoniecznie. A Mainz? Paradoksalnie, bo tak trzeba to ująć po porażce 2:5, trener Jan Siewert wlał w serca sympatyków klubu nieco optymizmu. Gra zespołu w pierwszej połowie pozwala przypuszczać, że zespół z Moguncji wyciągnie się ze strefy spadkowej. Do będącej na 16. miejscu, oznaczającego już grę w barażach, Arminii traci 4 punkty.

Na czoło po niedzielnym meczu powraca Bayern, który ma dwupumktową przewagę nad RB Lipsk. Borussia plasuje się na miejscu czwartym z ośmiopunktową stratą do bawarskiego giganta.

Co nas czeka za tydzień? Wspomniany już mecz Bayernu ze Żrebakami z Monchengladbach. Spotkanie to odbędzie się w piątek. W sobotę na początek ciekawe starcie Union-Wolfsburg, które będzie przedsmakiem przed hitem kolejki – Lipsk – Borussia Dortmund. W niedzielę warto rzucić okiem choćby na drużynę Łukasza Gikiewicza, a mierzy się ona z VFB Stuttgart.

Zapowiedź wtorkowych meczów 5. kolejki piłkarskiej Ligi Mistrzów

Najwięcej emocji można się spodziewać w grupie B, gdzie każda z drużyn może jeszcze zająć zarówno pierwsze, jak i ostatnie miejsce.

Grupa A

Lokomotiv Moskwa – Red Bull Salzburg

Patrząc na tabelę, to Rosjanie są faworytem. Tracą też znacznie mniej goli niż Austriacy, którzy muszą zwyciężyć by marzyć jeszcze choćby o awansie do ligi Europy z trzeciego miejsca. Lokomotiv, w razie zwycięstwa może jeszcze się pokusić o wyprzedzenie Atletico. Grzegorz Krychowiak nie wystąpi przez koronawirusa. Prawdopodobnie w pierwszym składzie zagra Maciej Rybus.

Atletico Madryt – Bayern Monachium

Bayern ma już zapewniony awans i pierwsze miejsce w grupie. Bawarczycy polecieli do Madrytu bez kontuzjowanego Lewandowskiego. Hiszpanie bezwzględnie potrzebują zwycięstwa, by przy złym układzie wyników, nie wyprzedził ich Lokomotiv.

Grupa B

Szachtar Donieck – Real Madryt

Pogoda i braki w składzie Realu zagrają na korzyść Ukraińców. Jednak Real Madryt to wciąż jedna z najmocniejszych drużyn w stawce i osłabieni umieli pokonać m.in. Inter. Zapowiada się bardzo ciekawie. Szachtar musi ten mecz wygrać.

Borussia Moenchengladbach – Inter Mediolan

Mediolańczycy zawodzą od początku rozgrywek. By przedłużyć marzenia, muszą wygrać. Niemcy pozytywnie zaskoczyli przeciwników i przewodzą w grupie B. Jeśli dziś wygrają, to awans mają w kieszeni.

Grupa C

Manchester City – FC Porto

Olimpique Marseille – Olympiakos Pireus

W te grupie już prawie wszystko jasne. Pierwsze z tych spotkań jest o prymat w grupie i awans z pierwszego miejsca. Drugi, to pojedynek o trzecią lokatę i awans do ligi Europy.

Grupa D

Atalanta Bergamo – FC Midtjylland

Włosi powinni wygrać, by mieć lepszą pozycję w grze o awans w ostatniej kolejce z Ajaksem, na razie mają po siedem punktów. Duńczycy jeszcze w tej edycji nie zdobyli nawet punktu.

FC Liverpool – Ajax Amsterdam

The Reds muszą wygrać, by zapewnić sobie awans. Ajax również, by zachować szanse i lepszą pozycję przed ostatnią kolejką (mecz z Atalantą). Liverpool ma bardzo osłabiony skład, w tym można upatrywać szans Holendrów.

Robert Lewandowski piłkarzem roku UEFA

Nagroda została przyznana podczas losowania fazy grupowej Ligi Mistrzów. Kapitan reprezentacji Polski o nagrodę rywalizował z Niemcem Manuelem Neuerem i Belgiem Kevinem De Bruyne.

 Czuję się niesamowicie. Ciężko pracowałem na tę nagrodę, to dla mnie wyjątkowa chwila. Dziękuję wszystkim kolegom, partnerom z zespołu, trenerom oraz rodzinie. To dzięki nim tu jestem.

powiedział Robert Lewandowski odbierając nagrodę. Jak dodał:

Jako dziecko marzyłem, by grać na wielkich stadionach na całym świecie. Te marzenia mogę teraz spełniać. Jestem wdzięczny, dumny i szczęśliwy.

Trwający jeszcze rok 2020 jest najbardziej udany w karierze polskiego napastnika. Wraz z Bayernem Monachium zdobył mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Niemiec ( to ostatnie trofeum zaledwie wczoraj, po zwycięstwie Bayernu nad Borussią Dortmund 3:2) . Wspólnie z kolegami z bawarskiego zespołu „Lewy” okazał się bezkonkurencyjny również w Europie, gdzie wygrał Ligę Mistrzów i Superpuchar Europy. Indywidualnie zaś został królem strzelców Bundesligi, Pucharu Niemiec i Ligi Mistrzów.

O Kazimierzu Górskim, Jacku Gmochu i Robercie Lewandowskim – Audycja „Jesteśmy Razem” z Włodzimierzem Lubańskim

Włodzimierz Lubański i Marek Kalbarczyk w Katowicach źródło: Fundacja Szansa dla Niewidomych

Włodzimierz Lubański opowiada o Robercie Lewandowskim, o tym jak uzdrowić polską piłkę, dlaczego nie udało się w Argentynie oraz jak wyglądała współpraca z Kazimierzem Górskim i Jackiem Gmochem.

Marek Kalbarczyk przeprowadził ekskluzywny wywiad z Włodzimierzem Lubańskim. Wiele z opowiedzianych historii jest publikowane po raz pierwszy, dowiemy się na przykład, dlaczego Pan Kazimierz Górski chował się pod prysznicami albo czy wolno było wypić piwo na mistrzostwach świata…

Ten najwybitniejszy polski piłkarz został wybrany na Idola Stulecia Fundacji Szansa dla Niewidomych. Co roku przyjaciele i beneficjenci tej organizacji wybierają swoich idoli, a w październiku z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości, wybrali również Idoli Stulecia. W tej nielicznej grupie wybitnych osobistości znalazł się również Pan Włodzimierz.

Cała Jego działalność była i jest nakierowana na pracę dla Polski. Każda Jego bramka przypominała, że mimo zapędów zaborców i agresorów trwamy i rozwijamy się. Mimo tylu sukcesów i wielbicieli, Pan Włodzimierz pozostał skromnym i sympatycznym człowiekiem, którego trzeba posłuchać.

Jacek Gmoch: Który inny zawodnik klasy Lewandowskiego w meczu reprezentacji ryzykowałby złamanie nogi?

W rozmowie w Poranku WNET o tym, czy od razu było wiadomo, że Lewandowski będzie tak wielkim piłkarzem, co łączy jego historię z historią Jacka Gmocha i w czym tkwią rezerwy naszej reprezentacji.

W Poranku WNET wczorajszy zwycięski mecz z Czarnogórą skomentował Jacek Gmoch, były trener polskiej reprezentacji, a wcześniej bardzo dobry piłkarz.

Co pomyślał, gdy w 80. minucie meczu z 2:0 zrobiło się 2:2? Tak jak wielu osobom przypomniał mu się ostatni mecz prowadzonej przez niego reprezentacji w eliminacjach do mistrzostw świata w Argentynie w 1978 roku, mecz z Portugalią na Stadionie Śląskim. Udało nam się wyrównać po golu Kazimierza Deyny, strzelonym z rzutu rożnego, i awansować. Kazimierz Deyna pomimo to został przez kibiców wygwizdany.

Trener Gmoch przypomniał, że Robert Lewandowski też bywał wygwizdywany. Jednak „rośnie z niego wielki człowiek i piłkarz”. Który inny zawodnik klasy Lewandowskiego w meczu reprezentacji ryzykowałby złamanie nogi jak on, w starciu z bramkarzem przy trzecim golu? Widać, „że jest kapitanem, że przewodzi tej drużynie, a drużyna uznała jego wyższość i za nim podąża”. Oczywiście to wszystko jest też zasługą Adama Nawałki i nauczycieli piłkarzy. [related id=41336]

Jacek Gmoch cieszy się, że Robert Lewandowski zaczynał w „jego” Zniczu Pruszków (klub, w którym Jacek Gmoch grał na początku swojej kariery piłkarskiej). Czy od razu było wiadomo, że Lewandowski będzie takim wielkim piłkarzem, zapytał Krzysztof Skowroński? Robert Lewandowski był bardzo drobnym chłopcem. Widać było jednak, że ma talent. Talent objawia się już w wieku 4-5 lat. Teraz jest „know-how”, żeby go rozpoznawać. Talent to technika i „zwariowana miłość do czegoś”. Jego trener się na nim poznał. Kapitan naszej reprezentacji miał jednak taki sam problem na progu kariery piłkarskiej jak Jacek Gmoch, który jeszcze w wieku 16 lat był bardzo niski. Dopiero potem wyskoczył na metr osiemdziesiąt. W tym momencie trenerzy często popełniają błędy, gdyż młody piłkarz, który urósł w szybkim tempie, nagle zatraca koordynację ruchową. Tego błędu nie uniknęła Legia, która nie poznała się na Robercie Lewandowskim. Łatwego życia nie miał, ale umiał sobie radzić z problemami, bez ekstrawagancji, otaczać się właściwymi ludźmi, przyjaciółmi i rodziną. Chodzi przy tym po ziemi, jest pokorny, pomimo uwielbienia, z którym się spotyka.

W 1978 roku wierzyliśmy, że możemy być mistrzami świata. Teraz wierzymy, że reprezentacja zajdzie bardzo daleko. Czy jeszcze może być wzmocniona, czy są jeszcze piłkarze, którzy powinni do niej trafić? Na to pytanie Jacek Gmoch stwierdził, że Adam Nawałka lustruje i opisuje wielką liczbę naszych piłkarzy w Polsce i za granicą. Nikt się przed nim nie ukryje. Każdy piłkarz ma swoją „teczkę”. Ta praca sztabu reprezentacji jest jest na najwyższym światowym poziomie i wykorzystuje nowoczesne technologie. Największa rezerwa tkwi w psychologii. Trening mentalny to coś takiego, co „z żaby robi krokodyla”, jak to określił Jacek Gmoch. Po tym jak z Danią już się nie udało, coś nie zadziało, do meczu z Armenią i z Czarnogórą reprezentacja była już świetne przygotowana.

Cała rozmowa jest dostępna w części ósmej Poranka WNET.

JS

Gala prawdziwych piłkarskich mistrzów

W ubiegłą sobotę po raz 46. rozdano nagrody tygodnika „Piłka Nożna”. Najbardziej prestiżową piłkarską galę w naszym kraju zdominowali bohaterowie 2016 roku – reprezentanci Polski.

Coroczna uroczystość ukazującego się od 1956 roku tytułu przyciągnęła do centrum stolicy śmietankę polskiego świata piłkarskiego, ale też znanych i lubianych z innych dyscyplin sportu i dziedzin życia. Na gali nie mogło także zabraknąć Radia WNET, które z uwagą przyjrzało się jej kulisom.

Uwaga wszystkich zgromadzonych skupiała się oczywiście głównie na nominowanych do nagród. W tym roku statuetki przyznawano w dziewięciu kategoriach. Najważniejsze z nich to oczywiście Drużyna, Trener i Piłkarz Roku, ale – podobnie jak w poprzednich latach – znalazło się też miejsce dla kategorii Ligowiec, Pierwszoligowiec, Odkrycie, Obcokrajowiec, Wydarzenie i Piłkarka Roku.

Drużyną Roku kapituła „Piłki Nożnej” wybrała reprezentację Polski. Doceniony został również selekcjoner kadry narodowej Adam Nawałka, który otrzymał tytuł Trenera Roku. Najlepszym zawodnikiem polskiej ekstraklasy 2016 roku wybrano Michała Pazdana, a dominację kadrowiczów potwierdził Robert Lewandowski, po raz szósty z rzędu zgarniając statuetkę dla Piłkarza Roku. Gracz Bayernu Monachium nie był jednak obecny na uroczystości. Kilka godzin wcześniej rozgrywał mecz ligowy, w którym zdobył z resztą bramkę. W jego imieniu nagrodę odebrała mama.

Kiedy główna część gali dobiegła końca, goście tłumnie udali się na degustację specjalnie przygotowanych na tę okazję potraw. W kuluarach można było spotkać m.in. byłych selekcjonerów kadry narodowej – Pawła Janasa i Andrzeja Strejlaua. Ze statuetką brylował Michał Pazdan, który w tym roku był również nominowany do tytułu Piłkarza Roku. Ludzi związanych z Legią Warszawa było z resztą więcej, bo galę swoją obecnością uświetnili też obrońca Jakub Rzeźniczak i trener stołecznego klubu Jacek Magiera, który miał szansę na nagrodę w kategorii Trener Roku.

Zwyczaj przyznawania nagród „Piłki Nożnej” ma bardzo pokaźną tradycję. Tytuły Piłkarza, Trenera i Odkrycia Roku po raz pierwszy przyznano już w 1973 roku, ale gala jako uroczystość zaczęła  funkcjonować 19 lat później i nieprzerwanie cieszy się sporą popularnością. – Jesteśmy bardzo zadowoleni, że tylu nominowanych i nagrodzonych stawiło się dziś, by razem z nami podsumować miniony rok – powiedział nam redaktor tygodnika Paweł Gołaszewski – Niestety nie wszyscy mogli dotrzeć. Robert Lewandowski i Katarzyna Kiedrzynek (Piłkarka Roku – red.) rozgrywali swoje mecze, Konstantin Vassijlev (Obcokrajowiec Roku – red.) przebywa na zgrupowaniu, a Adam Nawałka jest świeżo po zabiegu.

Tytuł Piłkarki Roku przyznano w tym roku po raz drugi w historii, a nagrodę, podobnie jak w ubiegłym roku, zgarnęła bramkarka francuskiego Paris Saint Germain i reprezentacji Polski – Katarzyna Kiedrzynek. – W tym roku Kasia obroniła tytuł, więc można powiedzieć, że na razie tak jak nie wpuszcza goli do bramki PSG, tak nie dopuszcza nikogo innego do statuetki – zażartował Gołaszewski, który na scenie przekazał ją siostrze zawodniczki.

Za kulisami trafiliśmy też na nominowaną do tej nagrody Agnieszkę Winczo, napastniczkę kadry narodowej na codzień grającą w barwach niemieckiego BV Cloppenburg. – Na początku nie mogłam uwierzyć, że dostałam nominację, ale kiedy znajomi i rodzina zaczęli podsyłać mi zdjęcia z gazety, to bardzo się ucieszyłam, że w końcu ktoś mnie docenił – powiedziała i przyznała, że o kobiecym futbolu jest w Polsce coraz głośniej – Piłka kobieca powoli zaczyna wychodzić z cienia męskiej i coraz więcej mediów się nami interesuje. Wskazuje na to sam fakt, że na tak wielkiej gali znalazła się kategoria dla piłkarek.

Zabawa w hotelu Hilton trwała do wczesnych godzin porannych, a goście jeszcze przez długie godziny po zakończeniu oficjalnej części ceremonii okupowali parkiet, tańcząc do rytmu starszych i nowszych hitów. Dłużej na gali zabawili m.in. były reprezentant Polski, a prywatnie wujek Jakuba Błaszczykowskiego Jerzy Brzęczek czy Szymon Marciniak, najlepszy obecnie polski sędzia, który ma już też ogromne doświadczenie na arenie międzynarodowej.

Za rok dowiemy się, czy ktokolwiek będzie w stanie przełamać hegemonię Roberta Lewandowskiego i czy Adam Nawałka po raz kolejny zostawi konkurencję daleko w tyle. Jeśli kadrze narodowej uda się na jesieni awansować na Mistrzostwa Świata w Rosji, obaj panowie znów mogą zdystansować rywali w wyścigu po statuetki.