Film „Grzech na duszy” pozwoli nam poznać Rosjan, którzy zachowali i dbali o pamięć o Katyniu

Rosyjska Federacja w sprawie Zbrodni Katyńskiej przyjmuje dwie narracje. Z jednej strony do Katynia się przyznaje, mówi o zbrodni. Z drugiejnatomiast odrzuca w niej udział ZSRR…


Autorem filmu „Grzech na duszy”, o którym już dziś wiadomo, że będzie jednym z najważniejszych dokumentów poświęconych Zbrodni Katyńskiej jest gość audycji prowadzonej przez red. Barbarę Karczewską, Jan Strękowski, polski dziennikarz, działacz opozycji w PRL, redaktor naczelny „Tygodnika Wojennego”. Strękowski jest autorem scenariuszy kilkunastu filmów dokumentalnych i reżyserem kilku z nich. Opublikował także kilka książek, m.in. tom prozy „Wizytacja”, wywiad-rzekę „Olszewski – przerwana premiera”, wspólnie z Radosławem Januszewskim i Jerzym Kłosińskim, „Szara księga: mówią członkowie Sejmowej Komisji Nadzwyczajnej do zbadania zgodności z prawem działania organów państwa w sprawie Józefa Oleksego”, czy wspólnie z Radosławem Januszewskim „Polska w oczach cudzych”.

– Mój film będzie opowiadał o Rosjanach, którzy pomagali i pomagają ujawniać prawdę o Katyniu – opowiada Jan Strękowski. – Powinniśmy pamiętać, że wielu Rosjan i Ukraińców angażowało się w sprawę Ukraińską płacąc za to często dużą cenę. Tytuł jest fragmentem wypowiedzi jednego z moich rozmówców…

Dlaczego administracja rosyjska tak niechętnie wraca do tematu Zbrodni Katyńskiej? Czy chodzi o lęk przed ewentualnymi procesami o odszkodowania wytoczonymi przez rodziny zamordowanych przez Sowietów polskich oficerów i inteligencji? A może chodzi o coś zupełnie innego? Na te i na wiele innych Jan Strękowski odpowiada w audycji. Zapraszamy do jej wysłuchania!

Witt: Jacques Chirac był oskarżony o zatrudnianie jako mer Paryża martwych dusz

Piotr Witt o zarzutach wobec zmarłego prezydenta Francji, Domu Kombatanta w Paryżu i wrażeniach z Festiwalu Filmowego „Niepokorni Niezłomni Wyklęci” w Gdyni, gdzie był w jury.

Piotr Witt o zmarłym Jacques’u Chiracu, który był uroczyście żegnany przez Francuzów. Pożegnanie to komentuje, stwierdzając, że „politycy zwykle zmarłego kolegę żegnają z wielką ulgą przy fanfarach i sztandarach”. Korespondent zgodnie z maksymą Woltera „o żywych tylko dobrze, o zmarłych cała prawda”, nie szczędzi krytyki zmarłemu prezydentowi.

Był oskarżony, że jako mer Paryża, zatrudniał martwe dusze. Były to zazwyczaj ludzie wpływowi, którzy zarabiali bardzo dużo. Nikt ich nie widział w ratuszu, nawet podczas wypłat pensji.

Korespondent mówi o 70 tys. ludzi zatrudnionych przez mera, którzy byli utrzymywani z funduszu Paryża. Wydatki te są powodem, dla którego Paryż, gdzie cena mieszkania wynosi 30 tys. euro za m², jest zadłużony do 2057 r. Dzieje się tak mimo, że „Paryż przy francuskiej centralizacji skupia biura najważniejszych francuskich przedsiębiorstw”, a więc ma niemałe przychody. Witt ironizuje, stwierdzając, że Chirac stanowił „egzemplifikację równości wobec prawa”:

Jego równość wobec prawa, którą egzemplifikował, polegała na tym, że wszczęto wobec niego proces, który trwał latami, niczym się nie zakończył, a tymczasem prezydent dostał Alzheimera i zmarł.

Korespondent odnosi się również do sprawy Domu Kombatanta w Paryżu, który został zakupiony z żołdu polskich żołnierzy na zachodzie, po to by Polonia paryska miała miejsce dla działań społecznych. Na pałacyk od dawna trwają zakusy. Obecnie jest on w posiadaniu Polskiej Misji Katolickiej.

Wysłuchaj tej części rozmowy już teraz!

Piotr Witt w pierwszej części rozmowy mówi o nagrodzie dla Najlepszego Dokumentu Radiowego na XI Festiwalu Filmowym „Niepokorni Niezłomni Wyklęci” w Gdyni. Był na nim członkiem jury, razem z Anną Sekudewicz i Ireną Piłatowską. Nagrodę główną przyznali reportażowi autorstwa Joanny Bogusławskiej pt. „Przerwane milczenie”.

Opowiada ten reportaż historię odkrycia grobów katyńskich. Tych grobów nie odkryli Niemcy, tylko Polacy wywiezieni przez Niemców na roboty do Smoleńska. Z 34-osobowej grupy powrócił jeden człowiek, Henryk Kopczyński, autor doskonale zredagowanej relacji.

Nasz korespondent opowiada również o wrażeniach z tego festiwalu. Jak mówi, „człowiek ma naturalną potrzebę przebywać w dobrym towarzystwie”. O twórcach festiwalu mówi, że to „ludzie ideowi, działający dla zachowania godności i pamięci”.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Rosyjski arsenał atomowy jest w stanie sprawić, że wszyscy byśmy wyparowali w ciągu kilku minut [WIDEO]

Rosyjski arsenał atomowy na poziomie ok. 2000 głowic jest w stanie zmieść Polskę […] zanim byśmy podnieśli nasze myśliwce F-35 – powiedział Chris Zawitkowski.

 


Chris Zawitkowski z Polonia Institute komentuje dzisiejszą wizytę Andrzeja Dudy w Stanach Zjednoczonych. Jak przewiduje, podczas spotkania z Donaldem Trumpem, prezydent poruszy kilka newralgicznych tematów. Chodzi przede wszystkim o stałą obecność wojsk amerykańskich w Polsce, jak i poprawę uzbrojenia Polskich Sił Zbrojnych:

Stała obecność wojsk amerykańskich w Polsce w tej chwili byłaby jedyną gwarancją zapewnienia stałego i stabilnego pokoju, którego nasz kraj potrzebuje po latach wojny i komunistycznej dominacji.

Jak zaznacza gość Poranka WNET, wyposażenie polskich sił zbrojnych w odpowiednie środki, które stanowiłyby skuteczną zaporę, dla  powstrzymania jakikolwiek możliwej inwazji ze wschodu. Z tego powodu jest kwestią kluczową dla obronności kraju:

Zamówienie F-35, które są w tej chwili naprawdę najnowocześniejszymi dostępnymi maszynami lotniczymi, które są w stanie dokonać odpowiedzi na ewentualne ataki Rosyjskie powinno być priorytetem. Do tego oczywiście trzeba pamiętać, że same F-35, które stanowią olbrzymią siłę i możliwości, potrzebny jest również system odpowiedniego strategicznego dowodzenia i mam nadzieję, że Polska rozpocznie wreszcie rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie budowy odpowiedniego centrum obrony antyrakietowej.

Jak wyjaśnia Chris Zawitkowski, Rosja posiada więcej okrętów na Bałtyku, niż wszystkie kraje Bałtyckie razem wzięte, co sprawia, że budowanie wyrzutni takich jak te w Radzikowie jest sprawą kluczową w przypadku odparcia ewentualnego uderzenia. Jednak jak podkreśla, bez stałego i silnego sojuszu z Amerykanami, sam sprzęt nie wystarczy Polsce do ewentualnej obrony:

Rosyjski arsenał atomowy na poziomie ok. 2000 głowic, jest w stanie zmieść Polskę. Po prostu wszyscy byśmy wyparowali w ciągu kilkunastu minut, zanim byśmy podnieśli nasze myśliwce F-35. Podnosza się głosy, które próbują doprawić do konfliktu między Polską a Stanami Zjednoczonymi, a trzeba pamiętać, że to nie Amerykanie od 300 lat wywozili naszych ojców i dziadów na Syberię, nie Amerykanie strzelali w tył głowy pod Katyniem i nie Amerykanie budowali obozy koncentracyjne, takie jak Auschwitz Birkenau i o tym pamiętamy.

Posłuchaj całej audycji już teraz!

A.M.K.
 

WESPRZYJ BUDOWĘ NOWEGO STUDIA RADIA WNET: https://wspieram.to/studioWNET

 

Wojna o prawdę będzie się toczyć, póki istnieje system oparty na kłamstwie / Swietłana Fiłonowa, „Kurier WNET” 58/2019

Zawsze przebaczenie jest sprawą trudną, a bez szczerej i głębokiej pokuty niemożliwą. Lecz każde „wybaczcie” ma sens wtedy i tylko wtedy, gdy wina została określona, uświadomiona i nazwana po imieniu.

Swietłana Fiłonowa

Wielka wojna katyńsko-hipokrycka

W 1990 roku władza radziecka, przyparta do muru przez polską społeczność, po 50 latach zdecydowała się oznajmić to, w co i tak trudno było wątpić. 13 kwietnia w komunikacie rządowej agencji TASS oficjalnie potwierdzono, że polscy jeńcy wojenni zostali rozstrzelani wiosną 1940 r. przez NKWD.

Naiwność, w którą byliśmy bogaci wtedy, polegała na przekonaniu, że wystarczy, żeby szydło wyszło z worka, a tym oto szydełkiem z pewnością obalimy olbrzymi, uzbrojony po zęby system zbudowany na kłamstwie. Ale fałsz, pewien siebie po długich latach panowania, nie dał za wygraną, otrząsnął się po pierwszym ciosie i przeszedł do ofensywy, używając takiej broni, o której nie mieliśmy wtedy zielonego pojęcia.

„Ludzkie kości pod każdą sosną”

Pamiętam, jak już podczas pierwszego spotkania przewodniczący smoleńskiej administracji obwodowej Nowikow powiedział: – W katyńskim lesie leżą nie tylko Polacy. Tam są także Białorusini, Ukraińcy, Żydzi i tysiące Rosjan. Pod każdą sosną ludzkie szczątki.

Oniemiałam ze zdumienia. Czyżby chciał zbagatelizować zbrodnię w ślad za Jakubem Dżugaszwilim, synem Stalina, który wyznał kiedyś: – Nie rozumiem, skąd tyle hałasu wokół kilku tysięcy rozstrzelanych Polaków. W czasie kolektywizacji na Ukrainie zginęło trzy miliony ludzi.

Ale głos Nowikowa wibrował ze wzruszenia i patosu, powiedziałabym nawet: z dumy, gdybym mogła przypuszczać, że ktoś o zdrowych zmysłach jest w stanie wpaść na pomysł ratowania honoru ojczyzny przypominaniem, jak wiele ludzi różnych narodowości zginęło z rąk jego rodaków. Niestety Nowikow mówił prawdę. NKWD rzeczywiście rozstrzelało i pogrzebało w lesie katyńskim dziesiątki tysięcy ludzi, tak jak i w Piatichatkach w pobliżu Charkowa, w Miednoje i w Bykowni. Przez wiele lat nikt się nie przejmował się losem tych ofiar. Dopiero gdy zaczęły się ekshumacje polskich grobów, przypomnienia o „szczątkach pod każdą sosną” stały się refrenem każdej rozmowy o zbrodni katyńskiej.

Wydawałoby się, że po takich skojarzeniach Rosjanie będą szczególnie wyczuleni na tragedię Polaków. Ale wcale tak nie było. W 1994 roku doszło do naruszenie umowy między rządem Polski a Rosji – czas pracy polskiej ekipy został skrócony do dwóch tygodni, zaplanowany na maj, a jej przyjazd okazał się możliwy dopiero we wrześniu. W 1995 roku wydawało się, że władze Smoleńska poprzysięgły sobie zakłócać pracę Polaków i utrudniać im życie, korzystając z wszelkich sposobności. Ten, od kogo zależało dostarczenie niezbędnego sprzętu, robił wszystko, żeby go nie było. Kto mógł zorganizować manifestację przeciwko pracom ekshumacyjnym, robił to. Kto miał możliwość wystosować absurdalne zarzuty, na przykład co do nietykalności ziemi w lesie katyńskim, też nie próżnował.

Na szczęście nie zabrakło kronikarza tych burzliwych czasów. Został nim Stanisław Mikke, warszawski adwokat, redaktor naczelny pisma adwokatury polskiej „Palestra”. Uczestniczył we wszystkich ekshumacjach w 1991 i 1994–96 r. I codziennie pisał pamiętnik. Tak powstała wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju książka Śpij, mężny w Katyniu, Charkowie i Miednoje. Nie była to sucha relacja z przebiegu prac ekshumacyjnych. Pozwolę sobie przytoczyć słowa śp. sekretarza generalnego Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa – Andrzeja Przewoźnika, które powiedział podczas prezentacji tej książki w Centrum-Muzeum im. Andreja Sacharowa w Moskwie 2 grudnia 2000 roku: „To jest zapis świadomości ludzi, którym wówczas przyszło rozwiązać trudne problemy związane z wyjaśnieniem okoliczności zbrodni katyńskiej – Polaków, również Rosjan i Ukraińców, wszystkich tych, którzy nam pomagali, ale także tych, którzy nam przeszkadzali. Relacje dziennikarzy o przebiegu prac ekshumacyjnych zazwyczaj są beznamiętne, bezosobowe. A były to wysiłki bardzo konkretnych ludzi. I ich konkretne zachowania, postawy, reakcje. To wszystko jest ważne”. Tak. To było niezmiernie ważne.

Katyń postawił rosyjskie społeczeństwo przed koniecznością wyboru: jaki spadek przyjąć, a jaki odrzucić, czy Rosjanie są spadkobiercami tych, których kości leżą pod każdą sosną – i to nie tylko w Katyniu – ich bólu, gniewu i sprzeciwu, czy też dziedzicami wielbicieli nieugiętej, twardej ręki, która przez wieki pędziła swoich i obcych od jednej tragedii do drugiej?

Wydawałoby się – nic nie może być prostsze. Niestety. Nie tylko dokonać takiego wyboru, ale i uświadomić sobie, że on jest nieunikniony, bo spadkobiercami są jedni i drudzy, zarówno ci, którzy strzelali, jak i ci, którzy zostali rozstrzelani – to zadanie przerastało Rosjan.

Czerwonoarmiści na odsiecz katyńskim kłamcom

Smyczą, za pomocą której totalitaryzm zniewala ludzi i prowadzi ich tam gdzie chce, jest uogólnienie. Stulecia ludzkiej historii wypełnione tysiącami zawiłych spraw są sprowadzone do kilku najbardziej ogólnych sformułowań. Młodziutka moskwianka urodzona pół wieku po wojnie mówi bez zastanowienia o NASZYCH zwycięstwach w II wojnie światowej (od 1965 roku to konstrukcja nośna radzieckiej propagandy). Radziecki (obecnie rosyjski) żołnierz to nie żywy człowiek z krwi i kości, lecz ziemskie uosobienie pewnej idei, narodowej tożsamości. Czy potrafi zmieścić w sobie zarówno marszałka Rokossowkiego, szeregowców z karnych batalionów, którzy wprost z Berlina kierowani byli do obozów, i tych, którzy ich tam konwojowali? Raczej nie. Dlatego wszystko, co nie dało się zmieścić w jednym ogólniku, zostało okrzyknięto kłamstwem. Więc ten, kto mówi prawdę o wrześniu 1939 roku, jest uważany za nieszanującego ofiar i bohaterstwa CAŁEGO narodu radzieckiego. Szanujący zaś ofiary i bohaterstwo żołnierzy sowieckich powinien uważać za kłamstwo każde napomknienie o faktach, delikatnie mówiąc, niechwalebnych. Stosowanie tej metody w rozważaniach o Katyniu okazało się łatwe: albo zgadzamy się, że CAŁY naród rosyjski jest bezbronną ofiarą totalitaryzmu –więc jak tu mówić o odpowiedzialności – albo uważamy CAŁY naród za zbrodniarzy katyńskich.

I właśnie to, że każdy Polak odbiera wszystko, co żyje w Rosji, jako sprawców Katynia, wpajano Rosjanom: Polacy zawsze będą nas nienawidzili, bo niemożliwe jest wybaczyć Katyń.

To prawda, że zawsze i wszędzie przebaczenie jest sprawą trudną, a bez szczerej i głębokiej pokuty faktycznie niemożliwą. Lecz każde „wybaczcie” ma sens wtedy i tylko wtedy, gdy wina została określona, uświadomiona i nazwana po imieniu. Nic tak nie niszczy szans na porozumienie, jak ogólniki. Nawet gdy wypowiadają je ci, którzy szczerze ubolewają nad rzekomą niemożliwością porozumienia. Choć, prawdę mówiąc, zawsze miałam wątpliwości co do szczerości tych żalów.

9 kwietnia 2000 roku śp. arcybiskup Józef Życiński w homilii podczas mszy św. nawoływał, by nie obwiniać całego narodu rosyjskiego za zbrodnię katyńską. Spotkało się to z poparciem licznych polskich mediów. „O Katyniu bez nienawiści!” – podobne tytuły można było zauważyć na łamach czołowych wielu polskich gazet. W związku z obchodami 60 rocznicy zbrodni katyńskiej byłam wtedy w Warszawie. Skróciłam pobyt, na ile to było możliwie. Każdy dziennikarz mnie zrozumie – chciałam jako pierwsza przekazać Rosjanom tę szczególnie ważną wiadomość. Trudno, nie będą pierwsza, bo już kilka dni minęło, ale przynajmniej nie ostatnia.

No i byłam pierwsza. I zarazem ostatnia. Poza moim rodzimym Radiem Chrześcijańsko-Społecznym ten wątek uznała za godny uwagi jedynie paryska „Myśl Rosyjska” („Русская мысль»). Więc nie chodziło ani o pojednanie, ani o oczyszczenie, ani o przebaczenie – jedynie o tworzenie wizerunku Polaka bez serca.

Już na początku lat 90. w prasie i w czasopismach naukowych zaczęły się ukazywać artykuły o rzekomym wymordowaniu przez Polaków jeńców sowieckich, którzy dostali się do polskiej niewoli podczas wojny w latach 1919–1920, o torturach i znęcaniu się nad nimi. Losy czerwonoarmistów miały wstrząsnąć sumieniem rodaków, a może i całego świata nie mniej niż losy polskich rozstrzelanych oficerów. Określono to później mianem „anty-Katyń”.

Strona polska zaprosiła historyków rosyjskich do badań w polskich archiwach, ale jakoś zabrakło chętnych. W 1998 roku rosyjski prokurator generalny Jurij Czajka wystosował list do strony polskiej z prośbą o wszczęcie śledztwa w sprawie ni mniej, ni więcej jak… ludobójstwa. Minister Hanna Suchocka, zwróciwszy uwagę na niestosowność użycia tego terminu, ponownie zaprosiła Rosjan do współpracy. Nareszcie w 2000 roku współpraca została nawiązana i w 2004 roku Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych i Federalna Agencja ds. Archiwów Rosji wspólnie wydały w języku rosyjskim zbiór 338 dokumentów Czerwonoarmiści w polskiej niewoli w latach 1919–1922. Zbiór dokumentów i materiałów (ros. Красноармейцы в польском плену в 1919–1922 гг. Сборник документов и материалов). Czarno na białym zostało udowodniono, że zdecydowana większość zarzutów nie miała podstaw. Owszem, poziom śmiertelności był wysoki, ale spowodowany był chorobami zakaźnymi, które w tych czasach zbierały ogromne żniwo w całej Europie.

I cóż z tego? Czy po ujawnieniu prawdy projekt „anty-Katynia” został pogrzebany? Wcale nie. Gdzie jest nakład tego zbioru dokumentów, który formalnie nie jest na indeksie – nikt odpowiedzieć nie umie, lecz legendy o bestialskich czynach Polaków rozpowszechniają się coraz ekspansywniej.

Pomijam anty-Katyń filmowy – film pod tytułem „1612” o budżecie 12 milionów dolarów, premiera którego odbyła się prawie jednocześnie z premierą filmu Andrzeja Wajdy „Katyń”. Był wyjątkowo nieudany i już po kilku dniach nikt o nim nie pamiętał. Dość powiedzieć, że od 2017 roku wszystkim odwiedzającym Cmentarz Wojenny w Katyniu proponuje się zapoznanie się z tablicą tuż przy głównym wejściu, opowiadającą o okrutnym traktowaniu przez Polaków jeńców-żołnierzy Armii Czerwonej, czyli właśnie o tym, czego nie potwierdzają ustalenia polskich i rosyjskich historyków, przedstawione we wspomnianym już zbiorze dokumentów.

20 kwietnia zeszłego roku tamże, w odnowionym muzeum została otwarta ekspozycja o stosunkach polsko-rosyjskich „Rosja. Polska. Wiek XX”. Czerwonoarmiści nie czują się tam osamotnieni. Na odsiecz lecą Stalin, Mołotow i wielu innych dostojników, którzy według autorów wystawy mieli rację lub nie mogli postępować inaczej. „To próba odpowiedzenia w sposób maksymalnie prawdziwy, obiektywny i uzasadniony na trudne i dyskusyjne pytania najnowszej historii stosunków rosyjsko-polskich” – głosi umieszczony przy wejściu wstęp do wystawy. Aleksandr Gurjanow, szef sekcji polskiej Memoriału, zasłużonej rosyjskiej organizacji badającej zbrodnie stalinowskie, komentując treść tekstów na wystawie powiedział, że nie potrafi wymienić ani jednego poruszonego tematu i wątku, gdzie by nie było „przekłamania, zafałszowania albo przeinaczenia(…) Tam są wpadki, od zupełnie śmiesznych i elementarnych, ale w większości nie są to wpadki, przypadkowe pomyłki, tylko to są zupełnie świadome przekłamania”.

Można odnieść wrażenie, że już nikt nie głowi się nad tym, czy kłamstwo będzie mieć wygląd prawdy, czy jakoś nieszczególnie. W pewnym sensie to da się zrozumieć. Tam, gdzie doszło do licytowania się, kto jest gorszy, prawda nie jest aż tak ważna, bo i tak żaden wynik nie zadowoli i te wyścigi nigdy nie mogą się skończyć. Lecz nieuniknionym pokłosiem będzie moralna degradacja.

Już sam pomysł anty-Katynia i nadzieja, że to złagodzi reakcję społeczności wywołaną uznaniem zbrodni katyńskiej za przestępstwo stalinowskie, mogły powstać wyłącznie przy założeniu, że poziom moralności rosyjskiego społeczeństwa jest bardzo niski. Współczesny człowiek zazwyczaj rozumie, że żaden głupiec nie został mędrcem dlatego, że za płotem mieszka ktoś głupszy od niego, żaden chory nie wyzdrowiał z tego powodu, że ktoś inny cierpi na tę samą chorobę. Nawet gdyby zarzuty anty-katyńczyków okazały się prawdą, w żadnej mierze nie mogłoby to usprawiedliwić katyńskich zbrodniarzy. Nie będę używać pięknego, pachnącego kurzem bibliotek słowa ‘relatywizacja’. Anty-Katyń to powrót nawet nie do charakterystycznego dla społeczeństw pierwotnych prawa talionu, a do tego prehistorycznego chaosu jeszcze nie do końca ludzkiego, którego obalenie było właśnie celem talionu: za oko – oko, a nie całą głowę; za owcę owcę, a nie całe mienie; nie będziesz zabijał z tego powodu, że ktoś twoim zdaniem jest podobny do wroga lub po prostu ci się nie podoba. Krótko mówiąc, anty-Katyń to brak szacunku dla ludzi, dla Rosjan w pierwszej kolejności. Co też jest całkiem logicznie, bo Katyń bez „anty” – to znaczy cała sprawa ujawnienia prawdy o zbrodni i głębokie rozważanie jej przyczyn i skutków – mogła zmienić mentalność Rosjan, przywrócić godność ludzką do pierwszego szeregu wartości.

Za życia i po śmierci

Każde miasto i każda wioska w ZSRR miały swój grób/pomnik Nieznanego Żołnierza. Zazwyczaj pod okazałym posągiem rzeczywiście znajdowały się ludzkie szczątki. Takie miejsce ostatniego spoczynku na skrzyżowaniu dróg lub w centrum miasta, wśród gwaru i krzątaniny, na co żaden zbrodniarz i samobójca sobie nie zasłużył. I to nie było karą, która miała dosięgnąć wrogów ludu aż poza grobem. Wręcz przeciwnie – największym zaszczytem. Niby działo się tak dlatego, żeby w jednym uczcić wszystkich, niby według tradycji zapoczątkowanej przez Francuzów i rozpowszechnionej w całej Europie po I wojnie światowej. Ale tam był ludzki żal bezsilny wobec ogromu cierpień i ofiar, wysiłek narodu i państwa, by zadośćuczynić za utratę nie tylko życia, ale także imienia. Tu było coś innego.

Pomniki wznoszono dla upamiętnienia Żołnierzy, Obrońców etc. W przeciwieństwie do prostej płyty grobowej, nie jest ich zadaniem przypominać, że człowiek, nim spotkał go los żołnierski, jadł chleb, budował domy, rodził dzieci, co rano witał słońce. To wszystko się nie liczy. Człowiek był ważny o tyle, o ile mógł być wykorzystany przez państwo tak za życia, jak po śmierci. Groby pełniły funkcje propagandowe lub ich nie było wcale. Do dziś dnia szczątki tysięcy takich samych sołdatów pozostają niepogrzebane, nie mówiąc już o zwłokach represjonowanych „pod każdą sosną”, i jakoś nikogo to specjalnie nie razi.

Więc pomniki, które w założeniu powinny budzić patriotyczną dumę, wbrew założeniom mówiły prawdę: od poczęcia do zgonu i nawet po zgonie nikt nie miał prawa do istnienia jako osobowość.

Kiedy Gorbaczow zdecydował się powiedzieć prawdę o Katyniu, następnym krokiem miał być pomnik – wielki, pod niebiosa. „Wspólny dla wszystkich ofiar represji, bo nie można dzielić ludzi na swoich i obcych” – przekonywał dziennikarzy z właściwym sobie patosem wspomniany już wyżej p. Nowikow. Ten ogólnik nad ogólnikami przetrwał niedługo. Lecz idea wspólnego rosyjsko-polskiego memoriału okazała się bardziej trwała i na końcu zwyciężyła. Rosyjska część musiała być za wszelką cenę wzniesiona nie później niż polska. Mniejsza z tym, że nie starczyło już czasu, żeby przynajmniej dokładnie określić miejsca pochówku. Pośpiesznie sporządzono listy rozstrzelanych przez smoleńskie NKWD. O masowych grobach w katyńskim lesie (niepolskich) skrupulatnie informowano lokalną i centralną prasę. Co do polskiej części, to planowano wznieść poległym oficerom wielki pomnik i na tym zamknąć sprawę. Lecz Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ze śp. Andrzejem Przewoźnikiem na czele twardo się sprzeciwiła: Nie.

Na polskiej części „memoriału” nie będzie żadnego takiego pomnika. Tylko ekshumacja, godny pochówek i prosty cmentarz wojskowy, na którym każdy będzie miał indywidualną tablicę nagrobkową. Owszem, tu będą uroczyste obchody, to miejsce będzie i być musi symbolem męczeństwa narodu polskiego, ale przede wszystkim – cmentarzem. Requiem dla każdego. Powrót do normalności, do żywych związków rodzinnych i przekazywania ich osobistych dziejów, jak to było od początków świata; powrót do przekonania, że człowiek nie jest własnością państwa, że jego godność jest większa niż wszystkie okoliczności ziemskiego życia.

To już godziło w filar ideologii komunistycznej. Tym bardziej, że Rosjanie, którzy przychodzili na miejsca ekshumacji – a wstęp dla nikogo nie był zabroniony – może po raz pierwszy w życiu zrozumieli, co to jest naprawdę solidarność żywych i umarłych, ostatni dług, wieczna pamięć.

Odkrywali, że pola obsiewane martwymi kośćmi żołnierzy i ofiar represji nie są nieuniknionym skutkiem ubocznym wielkich zwycięstw, jak im było wpajane od dziecka, że powinno i może być inaczej – po ludzku.

Więc walka była zaciekła. Ale wykonało się. W Starobielsku, Charkowie, Bykowni, Miednoje i Katyniu są polskie cmentarze wojenne. To wielka wiktoria. Lecz nie mamy złudzeń. Katyńska sprawa jeszcze nie jest zamknięta. Pozostało wiele tajemnic: nadal nie mamy tak zwanej listy białoruskiej, zbrodnia katyńska nie została formalnie osądzona na forum międzynarodowym. Ale to są tematy na inne artykuły. Tu na koniec chcę powiedzieć, że wojna o prawdę będzie się toczyć, dopóki istnieje system polityczny oparty na kłamstwie.

Artykuł Swietłany Fiłonowej pt. „Wielka wojna katyńsko-hipokrycka” znajduje się na s. 11 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 58/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Swietłany Fiłonowej pt. „Wielka wojna katyńsko-hipokrycka” na s. 11 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 58/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Słynny językoznawca Jan Baudouin de Courtenay o kaszubszczyźnie napisał, że „jest bardziej polska niż polszczyzna sama”

Tymczasem Kaszëbskô Jednota, którą współ-założył b. prezes ZK-P po tym, jak nie uzyskał kolejnej reelekcji, głosi, że nie tylko kaszubszczyzna to odrębny język, ale Kaszubi to jakoby oddzielny naród.

Konrad Turzyński

Kiedy „Stary Fryc” w XVIII wieku odbił bratniemu państwu niemieckiemu (tzn. Austrii) ten kawał polskiej ziemi, miał świadomość, że tam żyją Polacy, a nie jakiś „naród śląski”, „ślązakowski” albo jeszcze jak ktoś chciałby go nazwać. Król nakazał (bo to jeszcze nie był etap forsownej germanizacji!) publikować dekrety dla tych ziem po polsku, a nie po śląsku (czytałem stosowny akt prawny króla prus[ac]kiego w książce Dzieje porozbiorowe Polski w aktach i dokumentach Henryka Mościckiego z 1923 r.). (…)[related id=69086]

Śląskie i pomorskie dialekty mają wiele archaicznych polskich cech językowych. Prof. Tadeusz Kotarbiński właśnie ze śląszczyzny wziął wyraz ‘spolegliwy’. A wcześniej słynny językoznawca prof. Jan Baudouin de Courtenay (1845–1929) o kaszubszczyźnie napisał, że „jest bardziej polska niż polszczyzna sama”. To widać np. w polskiej rocie przysięgi, składanej przez szlachtę (zachodnio)pomorską w 1601 r. księciu Barnimowi X z dynastii Gryfitów (już zniemczonej wtedy), bo tam większość szlachciców (poza trzema) jeszcze nie znała niemieckiego.

Także pod tym względem miał rację Roman Dmowski, a przed nim Jan Ludwik Popławski, że bez Pomorza i Śląska nie ma sensu mówić o Polsce.

Kaszubi i Kociewiacy oraz inni rodowici Pomorzanie za wierność Polsce ogromne ceny płacili, zwłaszcza pod Hitlerem. Piaśnica (po kaszubsku: Piôsznica) bywa nazywana małym Katyniem, a przecież to Katyń jest małą Piaśnicą (w samym Katyniu zamordowano tylko 20% ogólnej liczby ofiar zbrodni katyńskiej, w Piaśnicy zaś naziści zamordowali trzykroć więcej ludzi niż bolszewicy w Katyniu).

Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie utrzymuje partnerskie relacje ze Związkiem Podhalan, obie organizacje na gruncie polskim, jako patrioci jednego narodu polskiego. Tymczasem wśród Kaszubów powstał odpowiednik RAŚ. To jest Kaszëbskô Jednota – organizacja, którą współ-założył b. prezes ZK-P po tym, jak nie uzyskał kolejnej reelekcji. Oni głoszą, że nie tylko kaszubszczyzna to odrębny język (tu zdania filologów są podzielone: „certant philologi”), ale Kaszubi to jakoby (według KJ) jest oddzielny naród, nie będący częścią narodu polskiego. (…)

Co prawda, dotychczas KJ nie głosi separatyzmu państwowego, a tylko narodowy, ale ze strony jednego z członków KJ spotkałem się z poglądem, że polscy księża robili pranie mózgów Kaszubom (i tym na Pomorzu w Polsce, i tym w kanadyjskiej prowincji Ontario, osiadłym tam od 1858 r.), wmawiając im polskość. W każdym razie Kaszëbskô Jednota nie utrzymuje kontaktów ze Związkiem Podhalan, lecz z Ruchem Autonomii Śląska.

Cały artykuł Konrada Turzyńskiego pt. „Jeszcze o separatystach” znajduje się na s. 15 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Konrada Turzyńskiego pt. „Jeszcze o separatystach” na s. 15 lutowego „Kuriera WNET”, nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Mogliśmy wykorzystać spór wokół Pomnika Katyńskiego w walce o polską rację stanu

Dr Stanisław Śliwowski skomentował konflikt wokół Pomnika Katyńskiego w Jersey City. 30 kwietnia władze miasta poinformowały o planach usunięcia pomnika, co wywołało szereg protestów wśród Polonii.


Władze miasta w Jersey City 30 kwietnia podały informację o projekcie stworzenia parku na terenie, na którym obecnie znajduje się pomnik. Plany usunięcia pomnika wywołały falę oburzenia wśród Polonii, a także wśród polityków w Warszawie. Po negocjacjach udało się wypracować kompromis. Pomnik ma pozostać nad rzeką Hudson, zostanie jednak przesunięty o 60 metrów od pierwotnego miejsca.

„Póki co demonstracje Polonii zostały zawieszone. Teraz oczekujemy na konferencje prasową i rezultaty tych negocjacji, ponieważ nie znamy jeszcze szczegółów porozumienienia – podkreślił dr Stanisław Śliwowski.

Zdaniem naszego gościa, negocjacje zakończyły się zbyt szybko, ponieważ dzięki temu sporowi wiele osób w USA dowiadywało się o historii Katynia.

„Tak jak nigdy dotąd, pozycja burmistrza Jersey City spotkała się z wielką krytyką, nie tylko Polonii, ale całej prasy amerykańskiej. Katyń to dla Polaków rzecz święta. Jeżeli ktoś podnosi rękę na pomnik, to atakuje nas wszystkich. Była to dla nas sprawa wygrana PR-owo”.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

jn

 

Antoni Macierewicz był zawsze celem ataków rosyjskich służb w Polsce – mówi Tomasz Sakiewicz w Poranku WNET

O historii i polityce w dzisiejszym Poranku WNET. Rozmowy z Andrzejem Melakiem i Tomaszem Sakiewiczem

W Poranku WNET Aleksander Wierzejski rozmawiał z posłem PiS Andrzejem Melakiem i redaktorem naczelnym Gazety Polskiej  Tomaszem Sakiewiczem.

Wśród tematów rozmów były m.in. rocznica Powstania Styczniowego, sprawa katastrofy smoleńskiej i dymisja ministra Antoniego Macierewicza.

Zapraszamy do obejrzenia rozmowy.

 

Jabłonka: W 1943 r. Katyń zdziwił Rosjan. Nie znali tej nazwy. Dla nich groby polskich oficerów były w Gniezdowie

W kolejnej odsłonie audycji Krzysztofa Jabłonki „Polskie bitwy i powstania” historyk opowiedział o ujawnieniu przez Niemców w czasie II wojny światowej masowych grobów polskich oficerów w Katyniu.

Jabłonka rozpoczął swoją cotygodniową gawędę od opowiedzenia historii przypadkowego odkrycia grobów polskich oficerów w 1942 roku przez przymusowych pracowników Organizacji Todt: – Wykrycie ich było quasi-przypadkiem. Natrafili na to dwaj polscy przymusowi robotnicy kolejowi. Przypomnę, że pracownicy tej organizacji wysyłani byli w różne miejsca, gdzie trzeba było wykonać pilne prace. W tym przypadku były to prace porządkowe. Kiedy tych dwóch Polaków obozowało w Gniezdowie, wedle relacji jednego z nich, podeszła do niego osoba, która wypowiedziała bardzo ważne zdanie: „Tu leżą wasi rodacy, a wy tu sobie konsumujecie wiktuały” – parafrazował historyk.

Kobieta, o której opowiadał Jabłonka, pokazała dwóm przymusowym robotnikom miejsce, w którym znajdują się groby oraz polską furażerkę. Jak miało się wówczas niebawem okazać, była to czapka jednego z zamordowanych oficerów w 1940 roku.

Następnie historyk opowiedział sprawę ujawnienia przez Niemców w 1943 roku sprawę ujawnienia masowych grobów na forum publicznym: – Niemcy byli zszokowani tym, co znaleźli. Katyń zaskoczył również Rosjan, bo oni w ogóle nie znali tej nazwy. Dla nich groby polskich oficerów były w Gniezdowie, czyli tam, gdzie dotarł transport z polskimi żołnierzami – powiedział Krzysztof Jabłonka.

 

Słuchaj audycji „Polskie bitwy i powstania” w każdy wtorek o godzinie 17:00. Tylko w Radiu Wnet.
K.T.

Zbezczeszczenie mogił polskich oficerów w Katyniu. Rosjanie umieścili na nich tablicę informującą o radzieckich jeńcach

Instytut Pamięci Narodowej wystosował stanowisko ze zdecydowanym protestem przeciw profanacji w Katyniu miejsca spoczynku tysięcy polskich oficerów zamordowanych przez NKWD wiosną 1940 roku.

IPN  zareagował na umieszczenie przez stronę rosyjską na cmentarzu tablic o jeńcach bolszewickich z 1920 r.

„Działania ukierunkowane na stworzenie właśnie w Katyniu miejsca propagującego fałszerstwa historyczne na temat losu jeńców bolszewickich z 1920 roku są budzącym najwyższy sprzeciw kolejnym przejawem sowieckiej i rosyjskiej polityki kłamstw i manipulacji historycznych o jednoznacznych znamionach prowokacji” – oświadczył w sobotę IPN w przesłanym PAP komunikacie.

Instytut podkreślił: „fakt, że na miejsce przedstawiania fałszerstw na temat jeńców z wojny 1919-1921 roku został wybrany Katyń, w żaden sposób nie związany z wojną 1919-1921, za to uświęcony krwią pomordowanych przez NKWD polskich oficerów w roku 1940, jest dodatkowym potwierdzeniem prowokacyjnego i instrumentalnego charakteru tych działań”.

„Tego rodzaju przejawy naruszenia pamięci ofiar sowieckich zbrodni muszą budzić oburzenie jako niegodne i niecywilizowane sposoby manipulacji historią dla osiągnięcia doraźnych celów politycznych” – stwierdza IPN.

Zaniepokojenie tablicami umieszczonymi na terenie polskiego cmentarza wojennego w Katyniu wyraziło też polskie MSZ. Ministerstwo podkreśliło, że na tablicach umieszczono nieprawdziwe informacje o jeńcach bolszewickich z czasów wojny w latach 1919-1921, zmarłych w niewoli w Polsce.

„Podane na tablicach informacje, w szczególności dotyczące liczby zmarłych jeńców, kilkakrotnie przewyższają faktyczne dane, potwierdzone zarówno przez polskich, jak i rosyjskich historyków” – wskazało ministerstwo.

Ustawienie tablic na terenie Memoriału Katyńskiego potwierdził w piątek dyrektor wykonawczy Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego Władisław Kononow. Jak powiedział, zapowiadają one ekspozycję w przyszłym muzeum, które ma powstać na terenie rosyjskiej części Zespołu Memorialnego Katyń do końca br. Wystawa będzie poświęcona stosunkom polsko-rosyjskim w XX wieku.

PAP/ŁAJ